Łukasz Kasperzec

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 112: Linia 112:
[[Kategoria: Zawodnicy (koszykówka)|Kasperzec Łukasz]]
[[Kategoria: Zawodnicy (koszykówka)|Kasperzec Łukasz]]
 +
[[Kategoria: Trenerzy (koszykówka mężczyzn)|Kasperzec Łukasz]]

Wersja z dnia 14:15, 6 lut 2014

Łukasz Kasperzec, 2014r.
Łukasz Kasperzec, 2014r.

Łukasz Kasperzec (ur.18 grudnia 1974), koszykarz, wychowanek Wisły. Reprezentował Białą Gwiazdę w latach 1991-1998, 2000-2002 oraz w sezonie 2013/14. Od stycznia 2014r. trener pierwszego zespołu. Mierzący 188 cm zawodnik występował na pozycji obrońcy.

Zawodnik:
1986 - 1991 grupy młodzieżowe Wisły
1991 - 1998 Wisła Kraków l drużyna
1998 - 2000 Prokom Trefl Sopot
2000 - 2002 Wisła Kraków
2003 - 2004 UMKS Kielce
2004 - 2005 Levallois (obecnie Paris-Levallois)
2006 - 2009 UMKS Kielce
2009 - 2013 Siemaszka Piekary
2013 - 2014 Wisła Kraków

Trener
2004 - 2005 Levallois (dzieci 6-7 lat)
2006 - 2008 UMKS Kielce (kadeci, juniorzy)
2009 - 2013 Siemaszka Piekary (l drużyna, dzieci 6-8 i 9-11 lat oraz Juniorki)
2009 - 2011 Akademia Młodego Koszykarza w Nowinach
2014 -  ? Wisła Kraków


Drużyna z nowym Smokiem!

10 listopada 2013

[Foto: S. Paździora]
[Foto: S. Paździora]

Łukasz Kasperzec nowym nabytkiem Wawelskich Smoków na sezon 2013/2014.

W dniu dzisiejszym podczas (przegranego) spotkania w Łowiczu zadebiutował w barwach Wisły Łukasz Kasperzec. Zawodnik ten będzie reprezentował barwy Białej Gwiazdy w obecnym sezonie. Koszykarz mierzy 187 cm, ma 39 lat i będzie występował na pozycji rozgrywającego. W ubiegłych latach występował w Siemaszce Piekary.

Nowego zawodnika gorąco witamy w szeregach Wisły i życzymy sukcesów na parkiecie!

http://wawelskiesmoki.pl


Wywiad z Łukaszem Kaspercem

4 grudnia 2013

Zapraszamy do lektury długiego wywiadu z Łukaszem Kaspercem, koszykarzem Białej Gwiazdy, który niedawno powrócił do drużyny Wisły po kilku latach gry w innych zespołach.

Miałeś ofertę z AGH, czemu wybrałeś Wisłę, bo na pewno nie ze względów finansowych?

Przed sezonem przygotowywałem się bardzo ciężko, nad morzem, na piasku. Robiłem treningi lekkoatletyczne, ogólnie wykonałem mnóstwo pracy. Byłem dogadany na grę w Kielcach, niestety nie wyszło. I tak zacząłem szukać miejsc do treningu, najpierw była to Wieliczka, potem chwilę AWF. Następnie skontaktował się ze mną Wojtek Bychawski z ofertą występów w barwach AGH, ale potrzebowałem czasu na decyzję, tym bardziej, że byłem nastawiony na grę w Kielcach, można powiedzieć zawodową. Szukałem więc możliwości zarobku w Krakowie, będąc świadomym, że nikt nie da mi tutaj tyle, żebym mógł żyć z samej gry w koszykówkę. Potem dostałem telefon od trenera Kękusia z propozycją gry w Wiśle, poszedłem na trening, żeby przekonać się, czy mogę się przydać tej drużynie. Grało mi się nieźle, szatnia też przyjęła mnie super a oprócz tego jestem wychowankiem Wisły, ostatni mecz zagrałem w 2003 roku i chciałem wrócić w końcu do drużyny Białej Gwiazdy, więc jak się nadarzyła okazja to z niej skorzystałem. Plusem są też szkoły, które tutaj z nami współpracują i gdzie szkolę dzieci. To wszystko sprawiło, że jestem znowu w Wiśle. Fajne było też, o czym warto wspomnieć, że do tej pory zawsze, kiedy nie miałem klubu mogłem liczyć na pomoc Wisły, która udostępniała mi miejsce do treningów na swoich obiektach.

Drużyna Wisły w tym sezonie oparta jest na młodzieży. Dla nich to swego rodzaju szansa. Widzisz wśród nich osoby, które mają szanse zaistnieć w świecie koszykówki w przyszłości?

Potencjał jest ogromny w tych chłopakach. Mieliśmy ostatnio trening rzutowy i to, jakie te chłopaki mają możliwości jest niesamowite. Zmieniło się wszystko w porównaniu do moich początków , kiedy ja byłem młodym zawodnikiem , przychodziłem na trening pierwszy a wychodziłem ostatni , niejednokrotnie dopiero Pan Józek wyrzucał mnie z hali gasząc światło ! Aby coś osiągnąć trzeba mnóstwo trenować. Liczę, że Ci młodzi chłopcy to zrozumieją .

Obecnie też każdą wolną chwilę w pracy staram się wykorzystać na trening . Z Pawłem Murzą jesteśmy tu codziennie, trenujemy, rzucamy, pracujemy na siłowni..

II liga to jest poziom półprofesjonalny, wiadomo, wielu korzyści finansowych tutaj nie ma z gry, ale można się wypromować. Ja uważam, że jest tutaj kilku chłopaków, którzy mogą zarabiać na życie koszykówką i spędzić przy tym sporcie całe życie tak jak ja, nie mówię, że to jest łatwe, bo trzeba włożyć kawał pracy, ale potem to wszystko zwraca się z nawiązką, zwłaszcza, gdy przychodzą sukcesy

Jak zmieniła się polska koszykówka w przeciągu tylu lat?

Pamiętam czasy jak ja grałem, gdzie na mecze przychodziło mnóstwo ludzi. Mecze w Sopocie ze Śląskiem czy też we Wrocławiu gdzie grał Maciek Zieliński, Adam Wójcik czy Amerykanie, którzy nie byli tak jak dziś anonimowi. Przyjeżdżali jako naprawdę uznani zawodnicy, a nie tak jak dzisiaj, gdzie niektóre kluby szukają zawodnika i biorą obcokrajowca chyba tylko dlatego, że ma inny paszport. A w wielu wypadkach na jego miejsce można wstawić Polaka i wyjdzie na to samo pod względem sportowym, a młody Polak jest jednak dużo tańszy. Wydaje mi się, że przez wprowadzenie nieograniczonej ilości obcokrajowców spadł poziom rozgrywek, ja grałem w formule 2+2, czyli dwóch obcokrajowców i dwóch zawodników z Europy.. Nie było formuły open. Dla rozwoju Polaków nie jest to jednak zbyt dobre, co widać po wynikach np. reprezentacji więc raczej powiedziałbym, że zmieniła się na gorsze.

Jesteś koszykarzem z innego pokolenia, sądzisz, że teraz młodzi zawodnicy mają lepiej czy gorzej?

Staram się porównać do tego jak ja miałem. Wchodząc do drużyny zastałem hierarchie, byli starsi zawodnicy, młodsi, wiadomo, jak wszędzie. My jako młodzi znaliśmy swoje miejsce w szeregu, trzeba się było nabiegać z torbami od autobusu do autobusu, teraz nikt o to nie poprosi, mimo dużej różnicy wieku. Myślę jednak, co może trochę zaskoczyć, że my mieliśmy lepiej. Był boom na koszykówkę, na mecze chodziło po 2, 2.5 tysiąca osób. Na rozgrzewkę jak wychodziliśmy to hala była pełna, teraz niestety, jest inaczej. Jak ktoś miał odrobinę talentu i chciał pracować to mógł się szybko wybić.

Co motywuje Cię do gry dalej?

Ja po prostu kocham koszykówkę, nie wyobrażam sobie życia bez tego sportu. Mimo wielu kontuzji, wracam cały czas do grania, mimo, że moja żona i mama mówią mi ,żebym już skończył z grą. Za każdym razem podczas rehabilitacji, mówię sobie, że to może powinien być koniec, ale jak jestem już sprawny, rzucam, spotykam się z chłopakami i trenuje, nie mam ochoty przerywać. Myślę że dopóki będę miał siłę i nie będę odstawał to będę grał.

Jak się czujesz jako najstarszy i najlepszy zawodnik w drużynie ?

Grałem póki co 3 mecze, pierwszy fatalnie, dwa lepiej*. Chodzi nam wszystkim o to, żeby wygrać i powiem tak, jeśli będzie potrzeba rzucić 30 punktów, postaram się to zrobić. Jednakże gram tutaj też po to, żeby wesprzeć chłopaków mentalnie w trudnych momentach. Mam wiele doświadczenia i chce to wykorzystać, ale moja forma nie bierze się z niczego. W trakcie wakacji naprawdę wykonałem wiele ciężkiej, można powiedzieć katorżniczej pracy i teraz to procentuje.

Oprócz Wisły i klubów z niższych lig, grałeś też w Prokomie Sopot i we Francji. Co powiesz o tych epizodach?

Do Prokomu trafiłem po świetnym sezonie w Wiśle. Nie było wtedy co prawda oficjalnych statystyk, ale w każdym elemencie byłem kluczowym zawodnikiem ówczesnej drużyny Białej Gwiazdy. Był to bardzo duży awans sportowy. Troszkę niefortunnie trafiłem pod skrzydła trenera Konieckiego . Sądziłem, że lata treningów po kilka godzin dziennie w Krakowie dadzą mi solidną bazę do ćwiczeń w Sopocie, jednakże tam trenowaliśmy jeszcze więcej i jeszcze ciężej. Te treningi można powiedzieć mnie przytkały i czułem się przetrenowany. Mój organizm nie był w stanie normalnie funkcjonować i praktycznie przez pół roku wracałem do zdrowia po morderczych przygotowaniach do sezonu.

A Francja?

Do Francji trafiłem po kontuzji kolana. Najpierw trenowałem i grałem w Kielcach, gdzie nieźle się pokazałem i dostałem ofertę testów we Francji. Tamtejszy trener najpierw skontaktował się z moim tatą, który również był związany z Wisłą jako trener koszykówki swego czasu, czy jestem w formie. Pojechałem tam i przez 2 dni i zrobiłem niesamowite wrażenie. We wszystkich meczach kontrolnych ani razu nie pomyliłem się za 3 punkty i po paru sparingach zostałem zawodnikiem tego klubu. Zrobiliśmy awans ligę wyżej, ale w przedostatnim meczu znowu doznałem kontuzji kolana i moja przygoda we Francji skończyła się na jednym sezonie.

Czy to dla Ciebie ostatni rok gry czy nie zawieszasz jeszcze kariery?

Żona ostatnio powiedziała mi, że będę zawodnikiem chyba do pięćdziesiątki, myślę, że trochę przesadziła. Chce grać dopóki zdrowie dopisze. Nie chciałbym żeby każde wyjście na boisko groziło kalectwem czy jakaś kolejną kontuzją. Paradoksalnie, teraz moje zdrowie jest w lepszym stanie niż 4 lata temu. Teraz nauczyłem się trenować tak, żeby czuć się dobrze. Etap kiedy grałem z Siemaszką w 2 lidze to tak naprawdę nie była walka z rywalem, tylko pojedynek z bólem. On ograniczał mi praktycznie 90 procent możliwości. Teraz jest dużo lepiej.

Uważasz, że to była przygoda czy kariera.

Chyba jednak przygoda, nie udało mi się osiągnąć za dużo. Liczę na to, że rozwinę karierę jako trener. Pracuje teraz z dziećmi w kilku szkołach . Gram, bo lubię, ale myślę, że moja przyszłość będzie związana z koszykówką. Chciałbym sprzedać swoje doświadczenie innym zawodnikom i w tej dziedzinie zajść daleko.

Próbowałeś stworzyć własną szkółkę koszykówki w Nowinach? Dlaczego musiałeś odstąpić od tej inicjatywy?

Szkółka sama w sobie wyszła super. W drugim roku pojawiły się jednak problemy z wójtem, który przed wyborami chciał bardzo się pokazać i zabronił wynajmować halę tym, którzy mają z tego korzyści. Ucierpiałem ja z moją akademią i szkoła językowa. Nie mogliśmy w żadnej szkole w okolicy wynająć sali, a miałem większość dzieci właśnie z Nowin i okolicznych miejscowości. Fajnie to wyglądało, ale brak możliwości wynajęcia sali ograniczał nam szanse na dalszy rozwój. Próbowałem przenieść szkółkę do Kielc, ale tam jednak większość dzieci nie była w stanie dojechać, bo to jest dalej i zwłaszcza w godzinach szczytu jest to pewna niedogodność. Oprócz tego pracowałem w Piekarach i moje dojazdy do Kielc zajmowały mnóstwo czasu. Podjąłem więc decyzję że z czegoś trzeba zrezygnować.

Co byś chciał robić w przyszłości?

Po tylu latach pracy dużo większą frajdę sprawia mi praca z trochę starszymi dziećmi jak na przykład kadeci, juniorzy. A najlepiej pracuję mi się z dorosłymi. Zakładając szkółkę sądziłem, że będę czerpał z niej mnóstwo energii, owszem to jest fajne, ale mimo wszystko praca ze starszymi zawodnikami to jest coś, na czym chciałbym się skupić w przyszłości.

Chciałbyś coś przekazać młodym adeptom koszykówki?

Nie powiem nic odkrywczego. Trzeba ciężko pracować i to jest w sporcie najważniejsze. Jeśli ktoś ma talent, a nie ma chęci do pracy, to pewnie będzie grał na jakimś tam poziomie, ale na pewno nie osiągnie sukcesów i spotka się na tym samym szczeblu z zawodnikiem, który talentu nie miał wcale, ale był bardzo pracowity. Jednak jak ktoś ma trochę talentu i przy tym mnóstwo ambicji, determinacji to może osiągnąć bardzo wiele. Trzeba się zastanowić czy chce się grać "gdzieś tam"; czy jednak na wysokim poziomie.

A uważasz się za kibica Wisły?

Zawsze kibicuje Wiśle, nie jestem fanatykiem to na pewno, ale może wynika to z tego że ja po prostu nie jestem kibicem piłki nożnej. Na halę staram się chodzić, gdy mam czas, czy to kibicować koszykarkom czy na inne sekcje. Do tego stopnia nie interesuję piłką, że nawet nie wiem kto ostatnio wygrał Ligę Mistrzów. Nie miałem sumienia przełączyć dzieciom bajki po to by obejrzeć mecz. Z przyjemnością jednak wybiorę się na najbliższy mecz ze Śląskiem** razem z żoną i w towarzystwie zawodników sekcji koszykówki. Kiedyś częściej uczęszczałem na stadion przy R22 ze względu na znajomości ze Zbyszkiem Woźniakiem u którego się rehabilitowałem czy niektórymi piłkarzami. Brałem wtedy żonę, dzieci i bywałem na meczach. Teraz chodzę rzadziej, bo po prostu wolę basket i piłka tak bardzo mnie nie cieszy.

Co powiesz kibicom Wisły, aby częściej pojawiali się na meczach koszykarzy?

Pracujemy nad tym, by w końcu wygrywać i grać tak jak np. w drugiej połowie w Bielsku Podlaskim, gdzie co chwile ktoś z nas lądował na parkiecie, rzucaliśmy celnie i ogólnie nasza gra mogła się podobać. Oprócz tego wiadomo, chcemy być efektowni i efektywni. Jak będą wyniki i dobra gra, to kibice sami się pojawią. Jeden powie drugiemu, że fajnie gramy, na naszych meczach można się dobrze bawić i ludzi będzie przybywać. To jest młoda drużyna, chłopaki potrafią grać w koszykówkę, ale potrzebują się otworzyć, dostać wsparcie. Chodzę na mecze juniorów i naprawdę widać w naszych zawodnikach potencjał, tylko brakuje ogrania na poziomie seniorskim. Często w spotkaniu ze starszym, bardziej doświadczonym przeciwnikiem pojawiają się nerwy, stres. Jeśli będziemy umieli przenieść formę z treningów na mecze to zaczniemy wygrywać.


Wywiad był przeprowadzony przed meczem z Rosą.
Rozmowa odbyła się przed meczem ze Śląskiem Wrocław.

Źródło: http://wawelskiesmoki.pl/