1921.07.24 Wisła Kraków - Czarni Lwów 1:3

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 5: Linia 5:
| godzina = 18:30
| godzina = 18:30
| herb gospodarzy =
| herb gospodarzy =
-
| herb gości =
+
| herb gości = Czarni_Lwów_herb.jpg‎
| gospodarze = Wisła Kraków
| gospodarze = Wisła Kraków
| wynik = 1:3 (1:1)
| wynik = 1:3 (1:1)

Wersja z dnia 13:21, 27 lut 2009

1921.07.24, Mecz towarzyski, Kraków, Stadion Cracovii, 18:30
[[Grafika:|150px]] Wisła Kraków 1:3 (1:1) Czarni Lwów
widzów:
sędzia: Brand
Bramki
10' Władysław Kowalski



1:0
1:1
1:2
1:3

Szafar
59' g. Witkowski
78' Birnbach
Wisła Kraków
2-3-5
niepełny skład
Michał Szubert
Andrzej Bujak
Kazimierz Kaczor
Witold Gieras
Władysław Kowalski
Henryk Reyman

trener: brak
Czarni Lwów
2-3-5
niepełny skład
Winnicki
Scott
Witkowski
Szafar
Birnbach
Rogi: 2 - 2

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Z powodu upału brakło oczekiwanych przez kibiców emocji i dobrej gry. Wisła wyraźnie nie wytrzymała meczu kondycyjnie, do tego widać było brak zgrania poszczególnych zawodników. Dlatego starali się oni grać indywidualnie. Początek meczu należał jednak do Wisły, która po golu Kowalskiego (z podania Reymana) prowadziła w 10’ 1:0. Jeszcze przed przerwą wyrównali Czarni. Po przerwie żywsze ataki Czarnych dały im prowadzenie w 14 i 33’. Kiepska gra obrony Wisły nie przeszkadzała specjalnie gościom w strzelaniu i przeprowadzaniu akcji ofensywnych stąd taki a nie inny wynik meczu.

Przegląd Sportowy nr 11/1921 (30.07.1921) ss. 5-6:

Kraków. 24 lipca.

Czarni (Lwów) – Wisła 3:1 (1:1).

Wskutek niezwykłego upału zebrała się na boisku Cracovii niewielka stosunkowo liczba widzów. Obaj przeciwnicy byli sobie równymi co do siły, jednak z góry było do przewidzenia, że Wisła, która w braku własnego boiska – najstarszy klub w Krakowie musi dotąd pędzić żywot tułaczy – nie ma dostatecznego treningu, nie wytrzyma tempa wobec takiego upału i ulegnie wytrwalszemu przeciwnikowi. Ponadto w drużynie Wisły zawiedli właśnie ci, którzy zwykle są jej ostoją. Bramkarz Szubert gra stale nierówno. Na niektórych matchach, jak z Pogonią we Lwowie, z Polonią w Warszawie, a ostatnio w Bielsku, gra wspaniale, to znów, jak z Ujpesti, lub na niektórych matchach o mistrzostwo puszcza bardzo łatwe piłki. Wszystkie 3 bramki, strzelone przez Czarnych, nie byłyby siedziały przy dobrym bramkarzu. Trzecią bramkę może Szubert zapisać na swoje konto. Bujak, który słaby bieg swój wynagradza pewnością i czystością odbicia, zawiódł i na tym punkcie. Pierwsza bramka była wynikiem taktycznego błędu z jego strony. Lepszy od niego był Kaczor, który zastąpił Cepurskiego. Pomoc ogranicza się głównie do obrony (najlepiej czynił to Gieras), zapominając o ataku, któremu rzadko kiedy podaje dobre piłki.

Najsłabszą jednak częścią drużyny jest atak, zwłaszcza prawa jej strona. Czarni są drużyną, nie wykazującą wybitnie słabych punktów. Najlepszą częścią drużyny jest pomoc. Odmłodzony atak, prowadzony przez doświadczonego Szafara, jest pracowity, biegnie do każdej piłki, pomaga czasem w tyle, a głównie umie już kombinować dołem i grać pewnym planem. Wadą jego jest brak strzałów. Lewy skrzydłowy z rezerwy dostrajał się wcale dobrze do całości. Nedbala w obronie zastąpił lewy skrzydłowy Scott w sposób zadowalający. Winnicki w bramce obronił ładnie kilka niebezpiecznych strzałów.

Opis meczu

Gra sama, przez cały czas otwarta, wykazała przed pauzą lekką przewagę Wisły, po przerwie zaś Czarnych. W 10 minucie po rzucie wolnym strzela Kowalski Wł. z podania Reymana ładną bramkę. Krótko przed pauzą Szafar wyrównuje wskutek błędu Bujaka. Po przerwie Czarni nacierają częściej. Wynikiem tego są dwa rzuty narożne, z których jeden kończy się łatwą do obrony bramką zrobioną głową przez Witkowskiego. Szafar przedziera się przez obronę, lecz trafia bramkarzowi w ręce. Następnie znów Szafar walkę z dwoma obrońcami kończy strzałem z boku; Szubert odbija, piłka dostaje się pod nogi Birnbachowi i – grzęźnie po raz trzeci w siatce. Rzuty narożne 2:2. Gra fair, obie drużyny karne. Sędzia p. Brand.

Źródło: Przegląd Sportowy