1931.04.12 Wisła Kraków – Warta Poznań 4:1

Z Historia Wisły

1930.04.12, I liga, 2. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:30
Wisła Kraków 4:1 (0:1) Warta Poznań
widzów: 4.000
sędzia: Edward Gulicz ze Lwowa
Bramki

Stefan Lubowiecki 54'
Walerian Kisieliński (g) 60'
Walerian Kisieliński (k) 66'
Walerian Kisieliński (w) 85'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
41' Adam Knioła




Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Józef Kotlarczyk
Karol Bajorek
Jan Kotlarczyk
Józef Adamek
Stefan Lubowiecki
Henryk Reyman
Walerian Kisieliński
Mieczysław Balcer

trener: brak
Warta Poznań
2-3-5
Marian Fontowicz Grafika:Zmiana.PNG (Jerzy Konieczny)
Michał Flieger
Henryk Nowicki
Fryderyk Szerfke II
Jan Wojciechowski
Witold Przykucki
Jan Andrzejewski
Telesfor Banaszkiewicz
Günther Szerfke I
Adam Knioła
Leon Radojewski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Na podstawie: Przegląd Sportowy nr 30 i IKC nr 102.

Obie drużyny zaprezentowały kibicom żywą grę, obfitującą w sytuacje zmieniające się jak w kalejdoskopie. Nic dziwnego, że mecz ten określono jako „pokaz wysokiej umiejętności piłkarskich poszczególnych graczy”.

Wojciechowski skrzętnie pilnował Reymana w tym meczu (do przerwy dobrze). "Nawet ciężki zazwyczaj Reyman rozruszał się, tak, że przypominał swe najlepsze czasy. Atak za atakiem rwał naprzód, każda piłka dochodziła tam, gdzie była kierowana". Gra żywa, ze zmiennymi sytuacjami jak w kalejdoskopie: ataki Adamka; w rewanżu Radojewskiego; strzał z wolnego Reymana obok słupka - to początek meczu. Groźniejsze ataki „Czerwonych”, ale to goście w 41' (Knioła) strzelają gola do przerwy. Po przerwie zmiana obrazu gry - zamiast wyrównanej gry, jak to było do przerwy, zdecydowana przewaga Wisły. Pierwszy kwadrans właściwie rozstrzyga o wyniku spotkania. 3 gole w 12 minut załatwiają sprawę: w 9' Lubowiecki; w 15' centra z rogu Adamka i po główkach Balcer-Lubowiecki-Kisieliński piłka wpada do siatki; w 21' przebój Balcera, który mija Fontowicza i strzela - na linii bramkowej zatrzymuje ją ręką obrońca - karnego zamienia na bramkę Kisieliński. Warta od tej chwili praktycznie nie istnieje na boisku, a Wisła prze w huraganowych atakach na bramkę poznaniaków. „Czerwoni” ładnie grają kombinacyjnie, ale zawodzą w strzałach. Dopiero w 40' Kisieliński bije wolnego i po rękach bramkarza umieszcza piłkę w siatce.

Przegląd Sportowy numer 30/1931 strona 2:

Wysokie zwycięstwo Wisły nad Wartą 4:1 (0:1)
Koncertowa gra krakowian w drugiej połowie meczu łamie poznańczyków


Występy Warty w Krakowie stanowią stałe atrakcje i to niebyle jaką. To też i obecnie, mimo ostatnich niepowodzeń poznaniaków w zawodach z Polonią i Żidenicami, przybyła na boisko Wisły przeszło 4-tysięczna rzesza publiczności. Wisła już drugi swój mecz ligowy rozgrywa w ten sposób, że zdawałoby się kładzie większy nacisk na drugą połowę zawodów. To co pokazali czerwoni po przerwie, rzadko się na boiskach naszych ogląda.

Warta przyjechała już do pewnego stopnia zrezygnowana, jednak po generalnej próbie sił do przerwy i wyniku 1:0 dla siebie, miała prawdopodobnie nadzieję, że uda jej się chociaż jeden punkt uratować. Wszelkie jednak rachuby przekreśliła dobrze w drugiej połowie dysponowana Wisła.

Drużyny wystąpiły w następujących składach:

Warta: Fontowicz (Konieczny); Flieger, Nowicki; Szerfke II, Wojciechowski, Przykucki; Andrzejewski, Banaszkiewicz, Szerfke I, Knioła, Radojewski.

Wisła: Koźmin; Skrynkowicz, Pychowski; Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Bajorek; Balcer, Kisieliński, Reyman, Lubowiecki, Adamek.

Z drużyny gości najbardziej wartościowi i stojący na właściwym poziomie to Radojewski, który swemi częstemi wypadami przysparzał dużo kłopotów tyłom czerwonych, oraz Knioła, który był motorem, wprawiającym w ruch cały atak. Dobrze do pauzy strzegący Reymana – Wojciechowski stale zasilający przednią formację plasowanemi piłkami, nie zapomniał także i o tem, aby w niebezpiecznych chwilach wspomagać tyły i w gorących momentach przyczyniał się wielokrotnie do oswobodzenia zagrożonej bramki. Pozatem zwracali uwagę obaj obrońcy, których jeden wszedł nawet w atrybucję bramkarza, wybijając piłkę w ostatniej chwili rękami, przez co spowodował rzut karny.

O ile z gospodarzy do pauzy tylko Skrynkowicz, Kotlarczyk II i Adamek byli graczami 100-procentowymi, w drugiej części zawodów wyróżnienie któregokolwiek z zawodników byłoby rzeczywistą krzywdą dla innych. Nawet ciężki zazwyczaj Reyman rozruszał się, tak że przypominał swe najlepsze czasy.

Atak za atakiem rwał naprzód, każda piłka dochodziła tam, gdzie była skierowana, a usiłowania gości zaszachowania przeciwnika były z miejsca likwidowane.

Opis meczu

Gra sama była ożywiona i sytuacje zmieniły się jak w kalejdoskopie. To Adamek centruje, oddając piłkę lewej stronie, skąd ją otrzymał, to znowu Radojewski przerzuca ją Banaszkiewiczowi. Wolny Reymana przechodzi koło słupka. Pod bramką Wisły nie zauważa, bardzo zresztą skrupulatny sędzia, ręki czerwonych w niebezpiecznej sytuacji, wytworzonej po dośrodkowaniu Radojewskiego. Banaszkiewicz strzela za chwilę na bramkę, Koźmin odbitą od słupka piłkę przerzuca na róg.

Kiedy z opresji Warty czerwoni się wyzwolili, Adamek objeżdża Szerfkego II i mija Wojciechowskiego, a Kisieliński, który ciałem zmylił wybiegającego Fontowicza, strzela lekko tak, że bramkarz zielonych zdążył piłkę złapać jeszcze przed linją. Dalszy strzał tegoż gracza ociera się o słupek ze strony zewnętrznej, a Balcer spóźnia się o ułamek sekundy do centry Adamka.

W ataku Warty nowi jej gracze nie rozumieją jeszcze dobrze swych starszych partnerów, co powoduje, że planowa akcja prawej strony nie zostaje należycie wykorzystana. Knioła strzela, piłka obija się o poprzeczkę. Pychowski kiksuje, Banaszkiewicz trafia znowu w słupek, aż wreszcie Skrynkowicz wysyła w bój atak.

W 32 min. Radojewski przebiwszy się prawie do linji autowej oddaje do tyłu piłkę Kniole, który z dogodnej pozycji, silnym strzałem umieszcza ją w siatce, 1:0 dla Warty.

Sukces ten dodał zielonym dalszego bodźca. To też na przemian raz jedno, raz drugie skrzydło próbuje wypadami powiększyć wynik. Wisła nie pozostaje dłużna i odpłaca się atakami trójki środkowej. Ładnie bity przez Reymana wolny za rękę lewego obrońcy gości nie zostaje przez Lubowieckiego z odległości kilku kroków wykorzystany.

Po przerwie gra, dotychczas prawie wyrównana, zmienia się zupełnie. Goście zmęczeni wysiłkami pierwszej części nie dochodzą do głosu. Boisko opanowuje zupełnie Wisła.

W ciągu kwadransa uzyskują czerwoni trzy bramki: w 9 min. przez Lubowieckiego, który wykorzystując wybieg Fontowicza, lekko strzela do bramki; w 15 min. Adamek bije róg dla Wisły, po ładnej kombinacji główkami: Balcer, Lubowiecki, Kisieliński, ten ostatni głową kieruje piłkę między rękami Fontowicza do bramki. W 21 min. Balcer wykopuje piłkę, Fontowicz wybiega, lewoskrzydłowy Wisły ciałem myli go i strzela do bramki, na linji jednak obrońca łapie piłkę ręką. Jedenastka. Egzekutorem jest Kisieliński, który karnego zmienia na trzecią dla swych barw bramkę.

Od tego momentu Warta zaledwie kilkakrotnie przedostaje się na połowę gospodarzy, uzyskując tylko dwa kornery. Wisła natomiast naprawdę się rozegrała. Huraganowe wprost ataki suną na bramkę zielonych. Nie są to te typowe dla Wisły przeboje, lecz ładna gra kombinacyjna, której u czerwonych dawno nie oglądaliśmy. Do wysokiego poziomu jej dostroili się wszyscy.

Ze strzałami jednak jest trochę gorzej. W tym bowiem czasie, gdyby nie niezbyt celne strzały, powinna Wisła podwyższyć swój łup bramkowy co najmniej dwukrotnie.

Publika animuje graczy czerwonych. Dopiero jednak w 40 min. bije Kisieliński wolnego, przyznanego za przetrzymywanie piłki przez leżącego na ziemi Przykuckiego i podcinanie nóg przeciwnika, Fontowicz robinsonuje i mając piłkę w rękach przerzuca ją do siatki. 4:1 dla Wisły.

Teraz ocknęli się zieloni, cóż z tego, kiedy nic się im nie udaje! Nawet gdy po zamieszaniu pod bramką Wisły, powstałem po cornerze bitym przez Radojewskiego, piłkę otrzymuje Banaszkiewicz i strzela z trzech kroków. Koźmin dobrze w tym dniu usposobiony broni we wspaniałym stylu.

Warta, mimo, że nie grała źle, natrafiła na dobrze dysponowaną w tym dniu Wisłę, która szczególnie po pauzie pokazała grę koncertową, i to było przyczyną jej tak stosunkowo wysokiej cyfrowo porażki. Sędziował zupełnie dobrze p. Gulicz ze Lwowa.


Na czele tabeli Ruch, ŁKS i Wisła (2-4). Pogoń nie rozegrała jeszcze żadnego meczu.