1939.06.04 Wisła Kraków (J) - Unia Lublin (J) 2:3

Z Historia Wisły

1939.06.04, Mistrzostwa Polski juniorów. Finał, Warszawa,
Wisła Kraków 2:3 (1:0) Unia Lublin
widzów:
sędzia: Wiktor
Bramki
Kazimierz Obtułowicz



Kazimierz Obtułowicz
1:0
1:1
1:2
1:3
2:3

Skraiński
Rudnicki
Machaj
Wisła Kraków
2-3-5
Jerzy Jurowicz
Henryk Serafin
Adam Wapiennik
Czesław Martyniak
Tadeusz Legutko
Józef Worytkiewicz
Jabłoński
Eugeniusz Wandas
Kazimierz Obtułowicz
Mieczysław Rupa
Tadeusz Kapusta

trener:
Unia Lublin
2-3-5
Podgórski
Skraiński
Kopeć
Kowalski
Rudnicki "Rudzik"
Różyłło
Paprota
Rakowski
Siarkowski
Sokólski
Machaj
Malinowski

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Na najbliższą niedzielę wyznaczony był w stolicy mecz Polski ze Szwajcarią. Przed zawodami obu państw miał zostać rozegrany finał mistrzostw juniorów za rok 1938. Naszym przeciwnikiem była drużyna lubelskiej Unii.

Niewiele wiedzieliśmy o przeciwnikach, a znając własne siły byliśmy prawie pewni zwycięstwa. Pragnęliśmy go gorąco. Zdobycie po raz trzeci mistrzostwa Polski – to byłby przecież dla nas olbrzymi, a sądziliśmy że i zasłużony, sukces.

Do przerwy przebieg gry zdawał się potwierdzać nasze przypuszczenia. Prowadziliśmy 1:0. Po pauzie w zamieszaniu podbramkowym Unia zdobyła wyrównanie. Zachęceni bramką lublinianie coraz częściej gościli na naszym polu karnym, nasz atak nie potrafił natomiast przeprowadzić żadnej skutecznej akcji.

- No, Jurek! Spokojnie! Nie denerwuj się – uspokajał stojący za bramką trener Mazal.

Jego przestrogi nie wiele jednak pomogły. Po chwili po raz drugi wyjąłem piłkę z siatki.

…Jeszcze jeden atak przeciwników. Daleki strzał skrzydłowego. Patrzę na piłkę i błyskawicznie oceniam – przejdzie nad poprzeczką. Głośne „jeeest” z trybun. Stałem na linii bramkowej zaskoczony i jakby sparaliżowany.

- Zawaliłeś – krótkie stwierdzenie obrońcy, który podszedł po piłkę, było lakonicznym, ale jakże dla mnie przykrym potwierdzeniem faktu.

Do końca meczu zostało niewiele minut. Napastnicy Wisły dwoili się i troili na boisku, zdobyli jedną bramkę – ale to wszystko, na co ich było stać. Końcowy gwizdek sędziego stał się dzwonem pogrzebowym naszych nadziei. Przybicie porażką, ze wstydem opuszczaliśmy boisko. Byłem całkiem złamany. Przecież gdybym nie przepuścił tej fatalnej trzeciej bramki wynik mógłby być inny. Krótkie tylko odprężenie przyniosło obserwowanie meczu Polski ze Szwajcarią, zakończonego wynikiem remisowym 1:1. Później znów powróciły złe myśli. Wracaliśmy do Krakowa rozżaleni, a powrót ten to jedna z najsmutniejszych kart mych przeżyć.

Mecz finałowy w Warszawie z lubelską Unią był moim ostatnim występem w drużynie juniorów Wisły. Zamknąłem nim jakże wzruszające dla mnie przeżycia pierwszych oficjalnych występów na boisku.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki