1949.11.27 Wisła Kraków - Lech Poznań 3:2
Z Historia Wisły
[[Grafika:|150px]] | Gwardia Kraków | 3:2 (1:0) | Kolejarz Poznań | [[Grafika:|150px]] | ||||||
widzów: 8.000 | ||||||||||
sędzia: Stanisław Bartyzel z Krakowa | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje
Przegląd Sportowy nr 95/1949 str. 5:
Wynik mówi o równości sił i sugeruje, że gra była wyrównana. Tymczasem Gwardia przeważała zdecydowanie. Chwila nieuwagi pod koniec zawodów (gdy wynik był 3:0), złe ustawienie rezerwowego bramkarza Gwardii, kosztowało ją utratę dwóch bramek w ciągu dwóch minut. Przy tych dwóch strzałach pokazali bombardierzy poznańscy, że umieją strzelać. Gdyby sztuka ta, nie była obca Gwardzistom, wygrali by oni wysoko.
Cisowski i Kohut pudłowali fatalnie w dziecinnie łatwych sytuacjach. Bramki, jakie zdobyli Cisowski i Kohut, należały do rzędu "przymusowych", gdyż uzyskane zostały po minięciu bramkarza. Był to efekt offseidowych pułapek, z których wiele popłaciło, ze względu na bezmyślność napastników Gwardii - ale 3 nie udały się.
Udało się natomiast Tomiakowi i Gołębiewskiemu odparować kilka celnych strzałów na bramkę, zwłaszcza przed przerwą w okresie, gdy Jurowicz był tylko raz jeden zatrudniony. Zasługa w tym głównie Flanka najlepszego zawodnika na boisku, któremu starali się dorównać Legutko, Wapiennik, Notkowski, filary defensywy drużyny. W napadzie grającym dobrze w polu, lecz zawodzącym pod bramką, wyróżnili się Cisowski i ruchliwy tym razem Kohut.
O napadzie poznańskim powiedzieć można tyle, że zginął w cieniu dobrej gry defensywy gospodarzy. Wśród pozostałych wybili się na plan pierwszy obaj bramkarze Sobkowiak i Słoma. Tarka, pilnujący Kohuta przegrał szpetnie kilka pojedynków solowych.