1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 20: Linia 20:
==Relacje prasowe==
==Relacje prasowe==
[[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1.jpg|right|thumb|200px]][[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1 2.jpg|right|thumb|200px]][[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1 3.jpg|right|thumb|200px]]
[[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1.jpg|right|thumb|200px]][[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1 2.jpg|right|thumb|200px]][[Grafika:1956.06.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0-1 3.jpg|right|thumb|200px]]
 +
 +
 +
===Echo Krakowa. 1956, nr 129 (2/3 VI)===
 +
[[Grafika:Echo 1956-06-02.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]‎‎
 +
 +
16.30 na stadionie Wisły, przodownik ekstraklasy grać będzie z Lechią Gdańsk.
 +
 +
===Echo Krakowa. 1956, nr 130 (4 VI)===
 +
[[Grafika:Echo 1956-06-04.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]‎‎
 +
[[Grafika:Echo 1956-06-05b.jpg‎‎|thumb|right|200 px]]‎‎
 +
 +
Lechia zdetronizowała Wisłę wygrywając w Krakowie 1:0 (0:0)
 +
 +
Jednak widownia wygwizdała defensywną grę gdańszczan — Tak, to była szokująca niespodzianka — powiedział po ostatnim gwizdku sędziego, trener Artur Woźniak.
 +
 +
Muszę przyznać, że i ja nie liczyłem się ani przez moment z możliwością porażki piłkarzy krakowskiej Wisły w meczu wczorajszym z gdańską Lechią 0:1. A tak się jednak stało. Przodownik tabeli uległ na własnym boisku i spadł w hierarchii drużyn pierwszoligowych na III miejsce w tabeli.
 +
 +
20 tysięcy widzów przybyłych na boisko Gwardii w Krakowie gorąco życzyło swoim pupilkom zwycięstwa. Tym bardziej że przeciwnikiem ich była drużyna gdańskiej Lechii, która od dłuższego czasu ma „szczęście” do Wisły. Okazało się jednak że i tym razem Wisła zeszła z boiska pokonana a decydującą bramkę zdobyli goście przypadkowo ze strzału Rogocza w 75 min. gry, po jednym z ich nielicznych wypadów.
 +
 +
I trzeba powiedzieć, że mimo druzgocącej przewagi gospodarzy w polu i w sytuacjach podbramkowych, Lechia na to zwycięstwo w swoisty sposób „zapracowała”.
 +
 +
Gdańszczanie od pierwszej minuty gry nastawili się bowiem na defensywę. Stoper Lechii — Korynt był zaporą nie do przebycia. Napastnicy Wisły za często tracili piłki w pojedynku z tym zawodnikiem.
 +
 +
Rozgrywali piłkę na swojej połowie boiska. przetrzymywali ją kiedy się tylko dało, a w dogodnych momentach wysyłał do napastników. Na ataki Wisły od powiadali zdecydowaną, twardą grą a Korynt na stoperze był trudną zaporą do przebycia w najbliższe sąsiedztwo bramki Gronowskiego. Kiedy jednak falowe ataki chłopców z „białą gwiazdą” przebyły ten „chiński mur” pozostał im jeszcze do sforsowania bramkarz — Gronowski. Ten ostatni był w niedzielnym spotkaniu fenomenalnie usposobiony. Wszystkie najgroźniejsze strzały napastników Wisły bronił z iście tygrysią zręcznością, a było ich sporo. A że odważnym szczęście sprzyja, trudno się nawet dziwić, że w najgorszych opalach ratowały Gronowskiego słupki i poprzeczki.
 +
 +
WISŁA dała z siebie wszystko, Przez 80 minut gościła na połowie boiska przeciwnika.
 +
 +
Napastnicy jej i nawet pomocnicy oddali 37 strzałów dobrej marki, z których 14 było celnych. Żaden z nich jednak nie znalazł drogi do siatki. Czy można więc mieć do „wiślaków“ pretensje? Ja ich nie mam. I życzę im aby następne mecze grali tak ambitnie jak ten. jedynie z mniejszym pechem.
 +
 +
Po zdobyciu bramki przez Rogocza, cała jedenastka Lechia cofnęła się niemal na własne pole karne i nic przebierając w środkach dążyła już do utrzymaniu wyniku, za co obdarzono gości sporą porcją gwizdów. Czy słusznie? Nie wiem...
 +
 +
J. FRANDOFERT
 +
===”Przegląd Sportowy” z 1956.06.04===
===”Przegląd Sportowy” z 1956.06.04===

Wersja z dnia 11:25, 6 kwi 2019

1956.06.03, I liga, 10. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
widzów: ok. 20.000
sędzia: Kulczyk z Katowic
Bramki
0:1 75' Roman Rogocz
Wisła Kraków
3-2-5
Stanisław Kalisz
Fryderyk Monica
Leszek Snopkowski
Ryszard Budka
Adam Michel
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Kazimierz Kościelny
Stanisław Adamczyk
Kazimierz Budek
Marian Morek

trener: Artur Woźniak
Lechia Gdańsk
3-2-5
Henryk Gronowski II
Hubert Kusz
Roman Korynt
Czesław Lenc
Jerzy Czubała
Jerzy Kaleta
Robert Gronowski II
Władysław Musiał
Roman Rogocz
Czesław Nowicki
Józef Górny

trener: Tadeusz Foryś

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe


Echo Krakowa. 1956, nr 129 (2/3 VI)

‎‎

16.30 na stadionie Wisły, przodownik ekstraklasy grać będzie z Lechią Gdańsk.

Echo Krakowa. 1956, nr 130 (4 VI)

‎‎
‎‎

Lechia zdetronizowała Wisłę wygrywając w Krakowie 1:0 (0:0)

Jednak widownia wygwizdała defensywną grę gdańszczan — Tak, to była szokująca niespodzianka — powiedział po ostatnim gwizdku sędziego, trener Artur Woźniak.

Muszę przyznać, że i ja nie liczyłem się ani przez moment z możliwością porażki piłkarzy krakowskiej Wisły w meczu wczorajszym z gdańską Lechią 0:1. A tak się jednak stało. Przodownik tabeli uległ na własnym boisku i spadł w hierarchii drużyn pierwszoligowych na III miejsce w tabeli.

20 tysięcy widzów przybyłych na boisko Gwardii w Krakowie gorąco życzyło swoim pupilkom zwycięstwa. Tym bardziej że przeciwnikiem ich była drużyna gdańskiej Lechii, która od dłuższego czasu ma „szczęście” do Wisły. Okazało się jednak że i tym razem Wisła zeszła z boiska pokonana a decydującą bramkę zdobyli goście przypadkowo ze strzału Rogocza w 75 min. gry, po jednym z ich nielicznych wypadów.

I trzeba powiedzieć, że mimo druzgocącej przewagi gospodarzy w polu i w sytuacjach podbramkowych, Lechia na to zwycięstwo w swoisty sposób „zapracowała”.

Gdańszczanie od pierwszej minuty gry nastawili się bowiem na defensywę. Stoper Lechii — Korynt był zaporą nie do przebycia. Napastnicy Wisły za często tracili piłki w pojedynku z tym zawodnikiem.

Rozgrywali piłkę na swojej połowie boiska. przetrzymywali ją kiedy się tylko dało, a w dogodnych momentach wysyłał do napastników. Na ataki Wisły od powiadali zdecydowaną, twardą grą a Korynt na stoperze był trudną zaporą do przebycia w najbliższe sąsiedztwo bramki Gronowskiego. Kiedy jednak falowe ataki chłopców z „białą gwiazdą” przebyły ten „chiński mur” pozostał im jeszcze do sforsowania bramkarz — Gronowski. Ten ostatni był w niedzielnym spotkaniu fenomenalnie usposobiony. Wszystkie najgroźniejsze strzały napastników Wisły bronił z iście tygrysią zręcznością, a było ich sporo. A że odważnym szczęście sprzyja, trudno się nawet dziwić, że w najgorszych opalach ratowały Gronowskiego słupki i poprzeczki.

WISŁA dała z siebie wszystko, Przez 80 minut gościła na połowie boiska przeciwnika.

Napastnicy jej i nawet pomocnicy oddali 37 strzałów dobrej marki, z których 14 było celnych. Żaden z nich jednak nie znalazł drogi do siatki. Czy można więc mieć do „wiślaków“ pretensje? Ja ich nie mam. I życzę im aby następne mecze grali tak ambitnie jak ten. jedynie z mniejszym pechem.

Po zdobyciu bramki przez Rogocza, cała jedenastka Lechia cofnęła się niemal na własne pole karne i nic przebierając w środkach dążyła już do utrzymaniu wyniku, za co obdarzono gości sporą porcją gwizdów. Czy słusznie? Nie wiem...

J. FRANDOFERT

”Przegląd Sportowy” z 1956.06.04

KRAKÓW, 3.6 (tel. wł.). Wisła — Lechia 0:1 (0:0). Bramkę zdobył Bogocz. Sędziował Kulczyk ze Stalinogrodu. widzów ok. 20 tys.

Wisła: Kalisz, Monica, Snopkowski, Rudka, Michel, Jędrys, Machowski, Kościelny II, Adamczyk, Budek, Morek.

Lechia: Gronowski, Korynt, Lenc, Czubała, Kaleta, Gronowski II, Musiał,Bogocz, Nowicki, Górny.

,,Ostatecznie ma się trochę szczęścia" — powiedział trener Lechii Foryś, gdy wskazówka zegara boiskowego dobiegała 45 minuty w drugiej połowie meczu, a Lechia prowadziła 1:0. Bezstronny obserwator musi dodać, że oprócz „trochę, szczęścia" drużyna gdańska miała, również za sobą dobrze zrealizowany plan taktyczny, który nakazywał z maksymalną ostrożnością i czujnością strzec dostępu do swojej bramki, lecz jeśli nadarzy się ku temu sposobność ruszać śmiało do kontrataku.

Z takiego to właśnie nagłego kontrataku, kiedy cała niemal Wisła zgrupowana była na polu Lechii, zdobyli gdańszczanie, na j15 min. przed końcem gry zwycięską bramkę. W wyrównanie nic wierzył już nikt, kto przyglądał się grze w ciągu poprzednich kwadransów. Wisła bowiem cały swój animusz i „amunicję" zdążyła wystrzelać przez pierwszych 70 min. Dochodziło do tego, że wiślacy nie potrafili celnie kopnąć nawet prostej piłki i rzuty wolne bili wprost pod nogi przeciwnika. Każdy z napastników Wisły znalazłszy się z piłką na polu bramkowym Lechii czynił wszystko, aby „przypadkiem" nie strzelić celnie na bramkę Gronowskiego. Stąd — mimo dwu okresów długotrwałego oblężenia bramki Lechii strzały należały do wyjątkowej rzadkości. W momentach zaś, gdy Morek i Kościelny włożyli w strzały wyjątkową jak na ten mecz dynamikę, ostro strzelona piłka odbiła się od poprzeczki lub słupka ratując Lechię przed utratą niechybnych bramek.

Mógł więc trener Lechii z zadowoleniem stwierdzić, ze jego drużyna odniosła szczęśliwe zwycięstwo, na które ani z porównania sił, ani z przebiegu gry nie, zasłużyła. Gdańszczanie mogli przy tym zaskarbić sobie sympatie licznie, jak na wielki upał, zebranej widowni za swoją mądrą i skuteczną grę, gdyby nie niesportowe zachowanie się niektórych zawodników Lechii. Dzisiejszy mecz Wisły wykazał, że mało ruchliwy i absolutnie pozbawiony strzału Budek, musi jeszcze wiele popracować, zanim obejmie na stałe miejsce w środkowej trójce. Zawód sprawił Adamczyk, grający niesłychanie szablonowo, co wyrażało się przede wszystkim w awizowanych podaniach do partnerów, a to w wysokim stopniu ułatwiało pracę defensywie przeciwnika. Ponadto Adamczyka opuściły zupełnie siły w drugiej połowie i napad Wisły w tym okresie praktycznie pozbawiony był kierownictwa. Dobrze natomiast spisał się Monica a zastępujący kontuzjowanego Piotrowskiego, natomiast prestiżowy pojedynek z Michelem przegrał Jędrys „o głowę".

W drużynie gdańskiej filarem był Korynt. Dzięki jego grze defensywa gdańszczan szybko skonsolidowała się po początkowym natarciu Wisły i grała przez cały czas równo i skutecznie. Oprócz Korynta wyróżniamy Gronowskiego II, Czubałę i Musiała.

ST. Habzda

”Dziennik Polski” z 1956.06.05

http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=9239

LECHIA ZDETRONIZUJE WISŁĘ

Lechia ma wyraźne szczęście do Wisły. Już po raz drugi ta drużyna piłkarska wywozi 2 punkty z Krakowa. Sam mecz nie obfitował w emocjonujące momenty i szczerze powiedziawszy, był na ogół nudny. Bo Lechia, zresztą drużyna wcale nie groźna, od samego początku zastosowała taktykę obronną. Zapewne jej założeniem było utrzymać wynik remisowy, toteż piłkarze gdańscy starali się jak najdłużej utrzymać przy piłce. Mocno irytowały widownię podawanie piłki pomocników — obrońcom, obrońcy — bramkarzowi i na powrót bramkarz — obrońcom, obrońcy — pomocnikom, tak w koło Macieju przez czas dłuższy. A napastnicy Wisły nie umieli sobie poradzić z tą kunktatorską taktyką. W niedzielnym meczu byli za powolni, leniwo startowali do piłki, a strzały (niektóre z dogodnych pozycji), chybiały. Słowem, nie było ikry w grze i to po obu stronach. Zanosiło się więc na wynik bezbramkowy, aż tu nieoczekiwanie niekryty Rogocz z najbliższej odległości strzelił celnie i — 1:0 dla Lechii.

Tak to Jeden strzał pozbawił Wisłę dwu punktów i pierwszego miejsca w tabeli, które teraz zajęła Lechia ofiarując kurtuazyjnie wzamian swoje miejsce... trzecie.