1965.08.14 Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:0
Z Historia Wisły
Legia Warszawa | 0:0 | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: ok. 5.000 | ||||||||||
sędzia: Brawański z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1965, nr 188 (15 VIII) nr 6231
WISŁA — LEGIA 0:0. Sędziował p. Brawański z Katowic. Widzów 7 tys.
WISŁA: Stroniarz, Monica, Kawula, Budka, Kotlarczyk, Wójcik, Sykta, Gach, Rusinek, Stadnicki, Lach (Zalman).
LEGIA: Grotyński, Masheli, Gmoch, Fronckiewicz, Szatkowski, Blaut, Korzeniowski, Żmijewski, Brychcy, Apostel, Skórzyński. Wisła zdobyła w Warszawie jeden punkt i śmiało może zapisać ten mecz, na koncie swoich plusów w planach jesiennej batalii mistrzowskiej. Rezultat nierozstrzygnięty w. spotkaniu, w którym faworytem byli raczej gospodarzę jest w równym stopniu wynikiem doskonałej gry formacji defensywnych, jak i niedyspozycji napadu Legii, który w tym .dniu „połamał sobie zęby” na twardej jak skała obronie wiślaków. „Ojcami” sukcesu Wisły — bo za taki uważać należy sobotni remis w Warszawie — byli Kawula, Monica, Budka oraz świetnie usposobiony Stroniarz w bramce. Zwłaszcza w drugiej, połowie bramkarz krakowski miał kilka kapitalnych interwencji, które uchroniły Wisłę od utraty .punktów, a wśród obiektywnej widowni wywołały zasłużone brawa. Kawula doskonale1 organizował ruchomą zaporę dla napastników, doskonale dyrygując swoimi kolegami Kotlarczykiem i Wójcikiem i sam interweniując w najbardziej groźnych momentach. Niezawodny był szczególnie w pojedynkach o górne piłki.
Budka świetnie radził sobie z szybkim ale niewykazującym wysokiej formy Żmijewskim, po.
dobnie Monica zablokował Całkowicie dostęp na przedpole Stroniarza drugiemu skrzydłowemu Skórzyńskiemu. W ataku Wisły tak jak przed tygodniem najlepiej spisywali się: Rusinek i Sykta, którzy stanowili we dwójkę największe niebezpieczeństwo, dla bramki gospodarzy. Kilka niezłych momentów miał również Gach, niemniej poprzednia dwójka wyraźnie wybijała się: na boisku.
W pierwszej części meczu gra była żywa i sytuacje często się zmieniały. Obie drużyny starały się rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść w zdecydowanym, energicznym atakowaniu bramki przeciwnika. Pierwsze 45 minut spotkania mogły się nawet podobać, ponieważ obie strony myślały o sforsowaniu defensywy przeciwnika i dosyć dużo strzelały.
Po przerwie natomiast kierownictwo Wisły wymieniło lewoskrzydłowego Lacha na pomocnika Zalmana i od początku drugiej fazy spotkania obraz gry był raczej jednostronny. Atakowała Legia, Wisła natomiast myślała tyk? ko o wywiezieniu z Warszawy jednego punktu, konsekwentnie realizując swój plan.
Na początku meczu krakowianie mieli dwie okazje zdobycia prowadzenia, pierwszy raz za faul na Rusinku Kawula egzekwował rzut wolny, ale niezwykle silnie strzelona piłka zatrzymała się w „murze” zawodników. Za chwilę Studnicki miał dobrą okazję, lecz Strzelił minimalnie w aut. Co najmniej przez kwadrans Wisła była w ataku i za swoje szybkie akcje publiczność nagradzała ją oklaskami. Niestety, im bliżej było przerwy tym tempo ataków krakowian malało. Teraz Legia miała kilka pozycji do zdobycia prowadzenia ale wobec świetnej postawy obrońców Wisły nie wykorzystała ani jednej. Po zmianie stron Wisła tylko początkowo .niepokoiła obronę gospodarzy, później prawie cały zespół cofnął się na swoją część boiska i ambitnie oraz z dużym poświęceniem bronił jednego punktu. Bramkarz Stroniarz miał dużo roboty. Spisał się, kapitalnie, zwłaszcza przy strzałach Brychcego w 75 min. oraz Żmijewskiego w 86 min. Ostatni gwizdek sędziego przyjęli wiślacy z dużym zadowoleniem. Wydaje się, że na ten jeden punkt w zupełności zasłużyli swoją bardzo ambitną, pełną po-.7 święcenia postawą.
G. ALEKSANDROWICZ