1976.10.16 Portugalia - Polska 0:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrał: Henryk Maculewicz.

Skład Reprezentacji Polski:

Zygmunt Kukla - Stal Mielec

Krzysztof Rześny - Stal Mielec

Władysław Żmuda Grafika:Zk.jpg - Śląsk Wrocław

Henryk Maculewicz Grafika:Zk.jpg - Wisła Kraków

Wojciech Rudy Grafika:Zk.jpg - Zagłębie Sosnowiec

Henryk Kasperczak - Stal Mielec

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Bohdan Masztaler - Odra Opole

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Andrzej Szarmach - Stal Mielec

Stanisław Terlecki - ŁKS Łódź Grafika:Zmiana.PNG (76’ Zbigniew Boniek - Widzew Łódź)

Miejsce/Stadion: Porto.

Strzelcy bramek: Grzegorz Lato 49’, Grzegorz Lato 77’.

Selekcjoner: Jacek Gmoch


Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1976, nr 237 (18 X) nr 8865

Portugalia—Polska 0:2 (0:0) Dwie bramki Laty Mecz w strugach deszczu

Sukcesem polskich piłkarzy zakończył się rozegrany w sobotę w Porto pierwszy mecz eliminacyjny (gr. I) do mistrzostw świata Argentyna — 78 z zespołem narodowym Portugalii. Nasza reprezentacja wygrała 2:9 (0:0). Obydwie bramki zdobył Lato (49 i 77 min.).

Mecz rozegrany został w bardzo trudnych warunkach, podczas padającego bez przerwy deszczu i na grząskim boisku, co miało. bez wątpienia ujemny wpływ na poziom spotkania.

Pojedynek stał na słabym poziomie, wiele, było niedokładności w poczynaniach obydwu zespołów, ale w sumie zespołem lepszym byli bez wątpienia polscy piłkarze. Portugalczycy zapewne lepiej czuliby się na suchej murawie, stosują oni bowiem system krótkich podań, lubią popisywać się sztuczkami technicznymi, co na rozmokłym boisku zupełnie im się nie udawało.

Inna sprawa, że Polacy krótko kryli przeciwnika, nie pozwalali mu na swobodne rozgrywanie piłki.

Trener J. Gmoch opracował skuteczną koncepcję taktyczną.

Nasza drużyna grała wzmocnioną defensywą, przeprowadzając szybkie kontrataki. Niespodzianką było powierzenie roli stopera Kasperczakowi, który przecież występuje zawsze w roli rozgrywającego. To pociągnięcie okazało się bardzo udane, mielczanin w nowej roli radził sobie doskonale i był jednym z najlepszych naszych zawodników.

Nie popełniali większych błędów defensorzy, chociaż ich notę obniżają (dotyczy to zwłaszcza Rudego i Rzeźnego) liczne, niecelne podania. Maculewicz i Żmuda grali poprawnie. Drugą niespodzianką było wycofanie Szarmacha do drugiej linii.

Natomiast w przodzie pozostawali Lato i Terlecki, którzy inicjowali wiele groźnych rajdów.

W drugiej linii słabiej niż się spodziewano zagrał Deyna, był on wolny, przegrał wiele pojedynków. Mało widoczny Masztaler.

Obie bramki zdobyte polskich piłkarzy stanowiły plon pomysłowych akcji zespołu. W 49 min. Grzegorz Lato będąc w pełnym biegu otrzymał prostopadłe podanie w okolicach pola karnego, minął dwóch obrońców i z bardzo trudnej pozycji (ostry kąt) strzelił płasko, zaskakując zupełnie bramkarza Bento.

W 76 min. Polacy mieli trzy okazje do zdobycia drugiego gola, ale wykorzystali dopiero trzecią.

Najpierw wspaniałą akcją popisał się Zbigniew Boniek, który kilkadziesiąt sekund wcześniej wszedł na boisko. Jego dynamiczny, odważny rajd, nie przyniósł bezpośrednio efektu, gdyż śmiały wybieg bramkarza Bento uniemożliwił skuteczny strzał.

Odbitą piłkę dopadł Deyna, lecz jego ostry strzał do pustej bramki trafił w słupek. Sprawiedliwości stało się jednak zadość. Czyhający na okazje w odległości kilku bramki Lato zdołał ubiec obrońców i z półobrotu strzelił nie do obrony.

Polacy mogli wygrać w znacznie wyższym stosunku, mieli bowiem jeszcze kilka znakomitych okazji do zdobycia gola. Dwukrotnie w pierwszej połowie spotkania sam na sam z bramkarzem portugalskim był Lato, ale przegrał te pojedynki. Do pustej bramki strzelał Terlecki, jednakże obrońca Freitas wybił piłkę. Po przerwie najpierw Terlecki, a w chwilę później Szarmach nie potrafili skierować piłki do pustej bramki. W końcu Deyna zmarnował idealną wprost sytuację strzelając niecelnie.

Portugalczycy oddali tylko trzy groźne strzały, z czego dwa minimalnie niecelne. W sumie gospodarze zagrali słabo, grubo poniżej oczekiwań i chyba swych możliwości.

Trzeba także podkreślić niezwykle ambitną, ofiarną grę naszych zawodników, dla których nie było straconych piłek. Czasami grali oni nawet zbyt ostro, za co sędzia ukarał Rudego, Maculewicza i Kasperczaka żółtymi kartkami.

POLSKA: Kukla — Rzeźny, Żmuda, Kasperczak, Rudy — Maculewicz, Deyna, Masztaler, Lato, Szarmach, Terlecki (od 76 min. Boniek), PORTUGALIA: Bento — Artur (od 65 min. Moinhos), Rui Rodrigues, Freitas, Pietra-Toni (od 46 min. Celso), Octavio, Alves, Nene, Manuel Fernandes, Oliveira.

Sędziowali Francuzi: Michel Kitabdjian (główny) oraz M. Buils i J. Espis.

Komentarze, opinie...

Po meczu trener JACEK GMOCH powiedział: „Sobotnie spotkanie wykazało, że drużyna została zestawiona prawidłowo. Do Porto przybyło 18 zawodników — ludzi, którzy się rozumieją, tworzą zgrany kolektyw i stanowią obecnie grupę najlepszych piłkarzy w Polsce. W meczu z reprezentacją Portugalii zespół wykazał że potrafi myśleć i konsekwentnie realizować przyjęte założenia taktyczne. Poza tym o naszym sukcesie zadecydowała wola walki i chęć zwycięstwa.

Wszyscy zawodnicy dali z siebie wszystko i zagrali maksymalnie dobrze. Podobało mi się, że poszczególni piłkarze znali swoje miejsce na boisku i mieli pełny przegląd sytuacji, wiedzieli co robić w określonym momencie gry.

Bardzo dobrze spisujący się Stanisław Terlecki zszedł z boiska, ponieważ doszedłem do wniosku, że po korektach dokonanych przez trenera Pedroto w składzie drużyny portugalskiej powinienem wzmocnić linię środkową, wprowadzając czwartego pomocnika”.

Trener reprezentacji Portugalii JOSE MARIA PEDROTO po sobotnim meczu nie przypominał pełnego werwy i animuszu człowieka.

Był zaszokowany rezultatem.

W swej pomeczowej wypowiedzi trener Pedroto stwierdził: „W tym spotkaniu decydowały warunki fizyczne.

Polacy pokonali trudy spotkania lepiej niż moja drużyna. Byli lepsi i dlatego wygrali. Polski zespół grał twardo, zdecydowanie, konsekwentnie realizował przyjętą taktykę. To mogło się podobać”.

KAZIMIERZ DEYNA: „Rozegraliśmy dobre spotkanie.

Zdaliśmy ważny egzamin, którym był pierwszy mecz eliminacyjny mistrzostw świata. Wielka zasługa trenera Gmocha, że stworzył dobry zespół i bardzo dobrą atmosferę w zespole. Boisko w Porto było strasznie męczące.

Momentami przypominało grzęzawisko. Nie przypominam sobie, abym grał kiedykolwiek na takiej murawie, jak w Porto”.


Gazeta Południowa. 1976, nr 238 (19 X) nr 8866

Komentarze prasy zagranicznej

„Będziemy musieli dużo pracować, aby dorównać Polakom” — to zdanie wygłoszone po przegranym przez gospodarzy meczu- w Porto przez trenera Jose Maria Pedrroto nadaje ton komentarzom prasy portugalskiej.

Zdaniem dziennika „Jornal de Noticias” „bezapelacyjna porażka Portugalczyków” była wynikiem szybszego przystosowania się polskich piłkarzy do trudnych warunków na stadionie.

„Z jednej strony prostota, z drugiej niepotrzebne kombinacje — pisze „Record” --”Polacy pokazali w Porto futbol totalny, którego my nie możemy się ciągle nauczyć”.

„10 de Janeiro” komentuje: „Triumf Polaków był bezsporny.

Goście pokazali futbol prosty bez niepotrzebnych „koronkowych” zagrań.

Po zwycięstwie w Porto...

Wygrana 2:0 z Portugalią w Porto — to bez wątpienia cenne osiągnięcie naszej narodowej jedenastki i świetna pozycja wyjściowa do dalszej rywalizacji w grupie I o awans do finałowej szesnastki mistrzostw świata. Popadanie w skrajny optymizm byłoby jednak poważnym błędem. Nie pomniejszając bowiem sukcesu poważnie zmienionej reprezentacji, nie można nie dostrzegać mankamentów w jej grze. Wydaje się także, że nieznany nam zbyt dobrze przed tym meczem zespół Portugalii został niecą przeceniony.

Jest jeszcze w polskiej grupie zespół, którego nie wolno lekceważyć. To Dania — kraj zdolnych piłkarzy i słabych klubów, co nie znaczy, że słabej reprezentacji. Poza granicami tego kraju występuje bowiem wielu bardzo wartościowych zawodników, Trenera Jacka Gmocha czeka jeszcze wiele pracy, by stworzyć zespół niezawodny. Zapał z jakim przystąpił do pracy udzielił się piłkarzom, stąd też w Porto walczyli oni z dawno nie oglądaną ambicją i wolą walki. Ważne jest teraz, by te cechy, po zwycięstwie w Porto, nie osłabły