1981.10.24 Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1
Z Historia Wisły
Lech Poznań | 2:1 (0:1) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 10.000 | ||||||||||
sędzia: J. Sądowicz z Tarnowa. | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1981, nr 206 (23/25 X) nr 11041
JUZ TYLKO cztery kolejki spotkań pozostały piłkarzom do zakończenia jesiennej rundy ligowych rozgrywek. Mimo zbliżającego się finiszu poziom poszczególnych spotkań nie idzie w górę, obserwujemy, w ogromnej większości pojedynków, mierne widowiska, odrabianie przez zawodników tzw. ligowej pańszczyzny. Stąd spadek zainteresowania rozgrywkami, coraz mniej widzów na trybunach.
Jednym z wyjątków w tym względzie jest Poznań, gdzie na mecze Lecha przychodzi po 20 i więcej tysięcy zwolenników futbolu, choć jedenastka poznańska spisuje się w rozgrywkach bardzo przeciętnie. Już od przeszło miesiąca kibice Lechitów nie przeżywali radości ze zwycięstwa swej drużyny, września, po raz ostatni, jedenastka znad Warty zwyciężyła rywala. Było to w meczu z Ruchem, w którym poznaniacy strzelili przeciwnikom dwie bramki. Potem były remisy z Górnikiem i Stalą oraz porażka z Widzewem, oczekują więc w Poznaniu, że tym razem wreszcie uda się przełamać nie najlepszą passę i zdobyć obydwa punkty, a tym samym odprawić z kwitkiem zespół Wisły.
Nadzieje gospodarzy oparte są na nie najlepszej postawie wiślaków w rozgrywkach, a także na trochę irracjonalnym przekonaniu, że poznański stadion „nie leży” krakowianom, że nawet w dobrych swych okresach przegrywali pojedynki z Lechem. Zobaczymy czy te rachuby się ziszczą.
Prawda jest, że wiślacy grają ostatnio słabiutko, ale jest to równocześnie zespół, który stać na pokonanie każdego krajowego rywala. Jeśli więc podopiecznym W. Lendziona przyjdzie nagle fantazja zagrać z zębem, ochotą, poświęceniem, mogą wrócić z tej wyprawy jako zwycięzcy. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że po tej kolejce kadra jedzie do Argentyny na bardzo atrakcyjny mecz z zespołem mistrzów świata i że w kadrze tej są czterej piłkarze Wisły. Czy będą chcieli w ligowym meczu walczyć ze wszystkich sił, narażać się na ostre starcia i ewentualne kontuzje, które mogą im uniemożliwić wyjazd? Chyba nie.
Echo Krakowa. 1981, nr 207 (26 X) nr 11042
LECH — Wisła 2:1 (0:1). Bramki zdobyli: dla Wisły — Jałocha w 5 min., dla Lecha: Krzyżanowski w 64 i Niewiadomski W 83 min. Sędziował p. J. Sątlowicz z Tarnowa.
WISŁA: Adamczyk — Szymanowski, Skrobowski, Jałocha, Nawrocki — Lipka, Iwan, Kapka, Targosz — Plewniak, Wróbel.
Od bardzo dawna boisko Lecha jest dla wiślaków niezdobytą twierdzą. W sobotę przed krakowską armadą obronił się nowy stadion na Bułgarskiej, choć na początku zespół spod Wawelu mocno pokruszył blanki i mury obronne lechitów. Wisła zagrała najlepszy od 10 lat mecz w Poznaniu, acz Widocznie gdzieś „w górze” zapisano, że wygrać tu nie może...
W minionych sezonach goście z Krakowa bardziej przypominali gromadę beztrosko hasających lajkoników”, niż groźną drużynę — w sobotę walczyli dzielnie imponując mądrą koncepcją gry. Efektem był piękny gol Jałochy już na początku spotkania.
Dlaczego więc ulegli? Zdeterminowani, nie mający nic do stracenia Lechici niczym taran zaczęli spychać Wisłę pod bramkę Adamczyka, rzucając do ataku wszystkich zawodników. Mogli zostać ukarani, gdyż po szybkich kontrach Wróbel strzelił w poprzeczkę, a Mowlik obronił świetny strzał Iwana. Wisła przyjęła agresywny, na pograniczu faulu — jak określił to trener Lendzion — styl gry Lecha i to zadecydowało o dalszym przebiegu meczu.
Niewątpliwa przewaga fizyczna poznaniaków, poparta Poznania) wielką ambicją, przyniosła w II części rezultaty. Z minuty na minutę rosła temperatura na polu karnym krakowian, piłki śmigały coraz bliżej ich bramki (były też poprzeczki), a dwie, po strzałach Krzyżanowskiego i Niewiadomskiego wpadły do siatki.
Nie pomogła znakomita gra Jałochy, dobre interwencje Skrobowskiego, zadziorność Iwana i Kapki. Na odrobienie strat z doskonale kondycyjnie przygotowanymi Lechem, Wisła po prostu nie miała sił.