1985.05.09 Wisła Kraków - Widzew Łódź 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 20: Linia 20:
[[Grafika:Tempo 1985-05-11.JPG|150 px]]
[[Grafika:Tempo 1985-05-11.JPG|150 px]]
„Dziennik Polski” nr 107 anons, 108 – relacja.
„Dziennik Polski” nr 107 anons, 108 – relacja.
 +
==Relacje prasowe==
 +
 +
 +
===Echo Krakowa. 1985, nr 89 (8 V) nr 11883===
 +
 +
JUŻ jutro odbędzie się kolejna 24. seria spotkań piłkarskiej ekstraklasy. W Krakowie o godz. 17 zobaczymy jedenastkę łódzkiego Widzewa. Goście zajmują 2. miejsce w tabeli, ze stratą 1 pkt. do Górnika Zabrze. Sytuacja gospodarzy jest zgoła odmienna, bronią się przed degradacją, na razie okupują przedostatnią, 15. pozycję. Dla obu zespołów jutrzejszy pojedynek ma więc duże znaczenie.
 +
 +
Wczoraj podglądaliśmy wiślaków na popołudniowym treningu. Niestety, wśród ćwiczących nie widzieliśmy ani Marka Motyki (zmartwiony siedział na ławce rezerwowych), ani Marka Świerczewskiego. Obaj są kontuzjowani.
 +
 +
M. Motyka doznał zerwania torebki stawowej, ma założony na nodze opatrunek gipsowy, natomiast M. Świerczewski musiał się poddać operacji kolana, po urazie doznanym w czasie meczu reprezentacji Polski juniorów ze Szwajcarami w Emmenbruecke 1 maja i nie powrócił jeszcze do kraju.
 +
 +
Na tym nie koniec kłopotów trenera Oresta Lenczyka. Krzysztof Budka otrzymał bowiem karę odsunięcia od udziału w jednym meczu za żółtą kartkę i właśnie nie wystąpi jutro przeciwko Widzewowi. Częściowym pocieszeniem dla krakowskiego szkoleniowca może być wiadomość, że z takiego samego powodu nie zagra w łódzkim zespole Jerzy Wijas.
 +
 +
O. Lenczyk będzie musiał nie tylko „łatać” obronę, ale znaleźć również sposób na „rozmontowanie” defensywy gości. Wisła nie może tego meczu przegrać! Kibice liczą na to, że z dobrej stromy (skuteczność!) pokaże się Władysław Starościak, który po długiej przerwie pojawił się znów na boiskach I ligi. Przez 33 minuty bronił barw Wisły w sobotnim spotkaniu z Lechią w Gdańsku.
 +
 +
W czasie wczorajszego treningu krakowianie dużo uwagi poświęcili doskonaleniu umiejętności strzeleckich. Czy zaskoczą jutro Henryka Bolestę? Zapowiada się na pewno interesujące widowisko, z udziałem kilku reprezentantów Polski: Jana Jałochy z Wisły oraz Kazimierza Przybysia, Romana Wójcickiego, Włodzimierza Smolarka i Dariusza Dziekanowskiego z Widzewa. Sędzią głównym będzie Władysław Urbańczyk (Bielsko- -Biała).
 +
 +
 +
 +
 +
 +
===Echo Krakowa. 1985, nr 91 (10/12 V) nr 11885===
 +
[[Grafika:Echo 1985-05-10.jpg‎|thumb|right|200px]]‎
 +
 +
WISŁA — WIDZEW 0:0. Sędziował p. Władysław Urbańczyk z Bielska.
 +
 +
WISŁA: Zajda — Markowski, Nawrocki, Jałocha, Mróz, Lipka (od 59 min Banaszkiewicz), Iwan, Ciszka, Gorgon, Starościak (od 59 min Wróbel), Klaja.
 +
 +
.Na miejscach prasowych zdania co do tego meczu były podzielone. Redaktor M. Wójcicki z Łodzi twierdził, iż Widzewowi nie chce się grać, ha takich meczach jak s Wisłą mu nie zależy, szukać musi punktów dających mistrzowski tytuł W bezpośrednich grach z potentatami naszej ligi — Legią, Lechem, Górnikiem. Red. J. Frandofert z „Dziennika” twierdził, iż taki a nie inny obraz gry na stadionie przy ul. Reymonta jest wynikiem sytuacji obu zespołów. Widzew — mówił — nie chce się odkryć i stracić gola, Wisła boi się atakować, gra pasywnie marząc o zdobyciu punktu w tym spotkaniu.
 +
 +
Red. R. Niemiec z „Tempa” w pewnym momencie rzucił „a niech taki futbol szlag trafi” i poszedł do domu.
 +
 +
Nie wiem czy to, co oglądaliśmy wczoraj w wydaniu piłkarzy Wisły i Widzewa było wynikiem nieumiejętności zawodników, ich niechęci do gry, czy też z góry ukartowanego rezultatu pojedynku, wiem natomiast z całą pewnością, iż najbardziej przegranymi ludźmi na tym meczu byli widzowie. Piłkarze zaserwowali im bowiem taki bubel, że doprawdy płakać się chciało i śmiać na przemian, z poczynań tych przecież zawodowych futbolistów.
 +
 +
Krakowianie grali od początku „do tyłu”, tzn. nie przejawiali arii cienia ochoty do atakowania bramki bronionej przez Bolestę.
 +
 +
Może im trener Lenczyk zabronił — nie wiem, ale w każdym razie przez 90 minut tylko kilka razy markowali zamiar niepokojenia bramkarza Widzewa. Natomiast gdy byli w posiadaniu piłki regularnie przeprowadzali akcje w kierunku swojej bramki i kończyli je podaniem do Zajdy.
 +
 +
Łodzianie przyglądali się temu ze stoickim spokojem, czasami, dla rozgrzewki, trochę pobiegali, stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych, których nie wykorzystali, raz Smolarek z paru metrów strzelił nawet dość mocno, ale Zajda wybił piłkę na róg. I to było wszystko co zademonstrowały dwie pierwszoligowe drużyny w decydującej, końcowej, fazie mistrzostw ekstraklasy. Pseudofutbol, w wydaniu pseudograczy, ale aa to oglądany za ciężkie pieniądze. Nic dziwnego, że co bardziej krewcy kibica krzyczeli „muppet show”, „lipa” itp. bardziej lub mniej cenzuralne okrzyki. Ale zawodnicy schodząc po meczu do szatni miny mieli bardzo zadowolone. Wszyscy przecież zapracowali na dodatkowe premie za remisowy rezultat meczu. A więc brawa dla wszystkich! (lang)
 +
[[Kategoria:I Liga 1984/1985 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:I Liga 1984/1985 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 1984/1985 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 1984/1985 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Widzew Łódź]]
[[Kategoria:Widzew Łódź]]

Wersja z dnia 11:45, 12 paź 2019

1985.05.09, I Liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:00, czwartek
Wisła Kraków 0:0 Widzew Łódź
widzów: 10.000-12.000
sędzia: W. Urbańczyk z Bielska-Białej.
Bramki
Wisła Kraków
5-3-2
Jerzy Zajda
Robert Markowski
Janusz Nawrocki
Jacek Mróz
Wojciech Gorgoń
Leszek Lipka grafika: Zmiana.PNG (59’ Marek Banaszkiewicz)
Jan Jałocha
Jarosław Giszka
Zbigniew Klaja
Andrzej Iwan
Władysław Starościak grafika: Zmiana.PNG (59’ Michał Wróbel)

trener: Orest Lenczyk
Widzew Łódź
4-4-2
Bolesta
Przybyś
Wojcicki
Dziuba
Kamiński
Leszczyk Grafika:Zmiana.PNG (62' Kajrys)
Myśliński
Romke
Świątek
Dziekanowski
Smolarek

trener: Władysław Żmuda, Bronisław Waligóra

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

„Dziennik Polski” nr 107 anons, 108 – relacja.

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1985, nr 89 (8 V) nr 11883

JUŻ jutro odbędzie się kolejna 24. seria spotkań piłkarskiej ekstraklasy. W Krakowie o godz. 17 zobaczymy jedenastkę łódzkiego Widzewa. Goście zajmują 2. miejsce w tabeli, ze stratą 1 pkt. do Górnika Zabrze. Sytuacja gospodarzy jest zgoła odmienna, bronią się przed degradacją, na razie okupują przedostatnią, 15. pozycję. Dla obu zespołów jutrzejszy pojedynek ma więc duże znaczenie.

Wczoraj podglądaliśmy wiślaków na popołudniowym treningu. Niestety, wśród ćwiczących nie widzieliśmy ani Marka Motyki (zmartwiony siedział na ławce rezerwowych), ani Marka Świerczewskiego. Obaj są kontuzjowani.

M. Motyka doznał zerwania torebki stawowej, ma założony na nodze opatrunek gipsowy, natomiast M. Świerczewski musiał się poddać operacji kolana, po urazie doznanym w czasie meczu reprezentacji Polski juniorów ze Szwajcarami w Emmenbruecke 1 maja i nie powrócił jeszcze do kraju.

Na tym nie koniec kłopotów trenera Oresta Lenczyka. Krzysztof Budka otrzymał bowiem karę odsunięcia od udziału w jednym meczu za żółtą kartkę i właśnie nie wystąpi jutro przeciwko Widzewowi. Częściowym pocieszeniem dla krakowskiego szkoleniowca może być wiadomość, że z takiego samego powodu nie zagra w łódzkim zespole Jerzy Wijas.

O. Lenczyk będzie musiał nie tylko „łatać” obronę, ale znaleźć również sposób na „rozmontowanie” defensywy gości. Wisła nie może tego meczu przegrać! Kibice liczą na to, że z dobrej stromy (skuteczność!) pokaże się Władysław Starościak, który po długiej przerwie pojawił się znów na boiskach I ligi. Przez 33 minuty bronił barw Wisły w sobotnim spotkaniu z Lechią w Gdańsku.

W czasie wczorajszego treningu krakowianie dużo uwagi poświęcili doskonaleniu umiejętności strzeleckich. Czy zaskoczą jutro Henryka Bolestę? Zapowiada się na pewno interesujące widowisko, z udziałem kilku reprezentantów Polski: Jana Jałochy z Wisły oraz Kazimierza Przybysia, Romana Wójcickiego, Włodzimierza Smolarka i Dariusza Dziekanowskiego z Widzewa. Sędzią głównym będzie Władysław Urbańczyk (Bielsko- -Biała).



Echo Krakowa. 1985, nr 91 (10/12 V) nr 11885

WISŁA — WIDZEW 0:0. Sędziował p. Władysław Urbańczyk z Bielska.

WISŁA: Zajda — Markowski, Nawrocki, Jałocha, Mróz, Lipka (od 59 min Banaszkiewicz), Iwan, Ciszka, Gorgon, Starościak (od 59 min Wróbel), Klaja.

.Na miejscach prasowych zdania co do tego meczu były podzielone. Redaktor M. Wójcicki z Łodzi twierdził, iż Widzewowi nie chce się grać, ha takich meczach jak s Wisłą mu nie zależy, szukać musi punktów dających mistrzowski tytuł W bezpośrednich grach z potentatami naszej ligi — Legią, Lechem, Górnikiem. Red. J. Frandofert z „Dziennika” twierdził, iż taki a nie inny obraz gry na stadionie przy ul. Reymonta jest wynikiem sytuacji obu zespołów. Widzew — mówił — nie chce się odkryć i stracić gola, Wisła boi się atakować, gra pasywnie marząc o zdobyciu punktu w tym spotkaniu.

Red. R. Niemiec z „Tempa” w pewnym momencie rzucił „a niech taki futbol szlag trafi” i poszedł do domu.

Nie wiem czy to, co oglądaliśmy wczoraj w wydaniu piłkarzy Wisły i Widzewa było wynikiem nieumiejętności zawodników, ich niechęci do gry, czy też z góry ukartowanego rezultatu pojedynku, wiem natomiast z całą pewnością, iż najbardziej przegranymi ludźmi na tym meczu byli widzowie. Piłkarze zaserwowali im bowiem taki bubel, że doprawdy płakać się chciało i śmiać na przemian, z poczynań tych przecież zawodowych futbolistów.

Krakowianie grali od początku „do tyłu”, tzn. nie przejawiali arii cienia ochoty do atakowania bramki bronionej przez Bolestę.

Może im trener Lenczyk zabronił — nie wiem, ale w każdym razie przez 90 minut tylko kilka razy markowali zamiar niepokojenia bramkarza Widzewa. Natomiast gdy byli w posiadaniu piłki regularnie przeprowadzali akcje w kierunku swojej bramki i kończyli je podaniem do Zajdy.

Łodzianie przyglądali się temu ze stoickim spokojem, czasami, dla rozgrzewki, trochę pobiegali, stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych, których nie wykorzystali, raz Smolarek z paru metrów strzelił nawet dość mocno, ale Zajda wybił piłkę na róg. I to było wszystko co zademonstrowały dwie pierwszoligowe drużyny w decydującej, końcowej, fazie mistrzostw ekstraklasy. Pseudofutbol, w wydaniu pseudograczy, ale aa to oglądany za ciężkie pieniądze. Nic dziwnego, że co bardziej krewcy kibica krzyczeli „muppet show”, „lipa” itp. bardziej lub mniej cenzuralne okrzyki. Ale zawodnicy schodząc po meczu do szatni miny mieli bardzo zadowolone. Wszyscy przecież zapracowali na dodatkowe premie za remisowy rezultat meczu. A więc brawa dla wszystkich! (lang)