2004.03.20 Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 11:53, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl


Świt Nowy Dwór Maz. - Wisła Kraków 1:2

• Znów piłkarze Białej Gwiazdy - podobnie jak przed tygodniem - wymęczyli zwycięstwo nad beniaminkiem ekstraklasy, i znów końcowy wynik brzmiał 2:1... Gole dla Wisły zdobyli Mauro Cantoro w 45. minucie oraz Maciej Żurawski sześć minut później.

XV kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Nowy Dwór Mazowiecki, ul. Sportowa, 20 marca 2004 r., godz. 18:00

Widzów: 3500, sędziował: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn)

Świt Nowy Dwór Maz. - Wisła Kraków 1:2

Bramki:

0:1 Cantoro (45.)

0:2 Żurawski (51.)

1:2 Wyczałkowski (60.)


Składy:

Malarz

Wojnecki

Cios

Kaliciak

Gorszkow

Wiechowski (90. Wawrzyniak)

Jacek

Wyczałkowski (81. Kosiorowski)

Cetnarowicz

Jasiński

Preiksaitis (74. Rasić)


Majdan Baszczyński

Kłos

Głowacki

Mijailović

Uche

Szymkowiak

Cantoro

Edno (68. Brożek)

Żurawski

Gorawski (88. Strąk)


Piłkarz meczu:

Mauro Cantoro

• Zgranie, zgranie, zgranie - to nadal największy mankament wiślaków, choć po meczu w Nowym Dworze Mazowieckim najważniejszy jest fakt zdobycia trzech punkty oraz powiększenia - właśnie do takich rozmiarów - przewagi nad grupą pościgową!

Wisła od początku przeważała, ale poza rzutami rożnymi i niecelnym uderzeniem Szymka, nic to nie dawało. Pierwszą naprawdę groźną akcję przeprowadzili za to... gospodarze, po której piłkę do siatki mógł wpakować - powracający do składu po kontuzji - Arek Głowacki! Piłka po jego interwencji minęła, na szczęście, słupek bramki Radka Majdana. Tyle działo się w tym meczu przez... aż dwa kwadranse!

W 33. minucie z dobrej strony pokazał się Nikola Mijailović, który minął trzech rywali, podał w pole karne do Edno, jednak ten się nie popisał i szansa przepadła. Edno rehabilituje się minutę później, ale jego dośrodkowania na bramkę nie udaje się zamienić Damianowi Gorawskiemu, który strzelił niecelnie głową z kilku zaledwie metrów.

Gospodarze odpowiadają trzema równie niecelnymi uderzeniami i kiedy wydaje się, że I połowa zakończy się bezbramkowym remisem do głosu dochodzą wiślacy! Żuraw świetnie rozgrywa piłkę z Szymkiem, ten dostrzega nie obstawionego Mauro Cantoro, który uderza z 18 metrów, a piłka odbijając się jeszcze od słupka wpada do bramki - prowadzimy 1:0!

II połowę Wisła rozpoczyna z większym animuszem, częściej gra też prostopadłymi podaniami i szybko też zdobywamy drugiego gola, którego strzela nie kto inny, jak Maciej Żurawski, wykorzystując bezlitośnie błąd obrońców Świtu. Była to jego piętnasta bramka w sezonie!

Tak więc w 51. min., prowadzimy 2:0 i wydawać by się mogło, że jest po meczu, zwłaszcza że chwilę później Niko strzela na bramkę Świtu i bramkarz gospodarzy Malarz z trudem odbija piłkę przed siebie. Niestety nie miał jej kto dobić.

W 60. minucie - zupełnie niespodziewanie - gospodarze strzelają gola! Baszczu nie upilnował Wyczałkowskiego, który zdobywa kontaktową bramkę! Trzy minuty później błąd Majdana w ostatnim momencie naprawia Kłos, a po chwili Wyczałkowski trafia w poprzeczkę! To były trzy minuty, które wstrząsnęły Wisłą, bo ambitni gospodarze napędzili wiślakom sporo strachu! Niestety - dla nich - całą grę o punkty zepsuł Jasiński, który mając już na swoim koncie żółtą kartkę wdał się w przepychanki z Baszczem, za co zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę!

Osłabiony Świt nie był w stanie zagrozić Wiśle, która mogła zdobyć w końcówce dwa kolejne gole, ale najpierw dośrodkowania Gory nie dosięgnął Uche, a później Nigeryjczyk będąc w sytuacji sam na sam z Malarzem nie był w stanie go pokonać.

Skromna wygrana na boisku outsidera chwały wiślakom nie przynosi, ale... punkty pojechały do Krakowa, kolejny cel w drodze do mistrzostwa został osiągnięty, no więc czy nie oto w tej zabawie chodziło?

• Dodał: Piotr (2004-03-20 19:56:33)


Komentarz pomeczowy

• Polacy to taki naród, który lubi narzekać... Po dwóch występach krakowskiej Wisły w rundzie wiosennej sezonu 2003/04, wypadałoby... tylko narzekać. Tym razem jednak narzekań nie będzie! Po prostu ich wystarczy, czasem jest bowiem tak, że nie wypada zawracać kijem Wisły. Dosłownie i w przenośni.

Najbardziej wymowną - i pocieszającą - wypowiedzią po meczu Świt - Wisła, było stwierdzenie byłego piłkarza Białej Gwiazdy, obecnie obrońcy outsidera ligi, Łukasza Gorszkowa, który bez żadnych ceregieli nazwał Wisłę... wielką drużyną! Prawdą jest bowiem to, że nasi piłkarze - jak opowiadał przed kamerami Gorszkow - oddali w I połowie meczu w Nowym Dworze Mazowieckim jeden (!) celny strzał na bramkę bronioną przez Malarza... I właśnie po uderzeniu tym padł gol, dodatkowo strzelony w doliczonym czasie gry, a więc do szatni! Gorszkow nie ukrywał, że była to przełomowa sytuacja w tym spotkaniu. Większość białogwiaździstych kibiców życzyłoby sobie zapewne, aby Wisła swą wielkość okazywała w inny sposób, ale tutaj należałoby zacząć narzekanie, a tego dzisiaj nie zrobie! Wisła zaczęła wiosnę od ciułania punkcików. Nie podobne to do nas, a zwłaszcza wygrywanie jedną brameczką, w słabym stylu, po którym rywale byli zawiedzeni, gdyż mogli osiągnąć remis. Tutaj jednak samo nasuwa się stwierdzenie Gorszkowa, że Wisła w swojej wiosennej słabości potrafi jednak swój cel osiągać - zdobywać komplety punktów, które nieuchronnie prowadzą do... wywalczenia mistrzostwa Polski.

Tak z Polkowicami, jak i ze Świtem - gra naszych pupili daleka była od oczekiwań, ale maszynka do robienia punktów działa sprawnie, a to daje efekt końcowy. Piłka to konserwatywna gra, tutaj zawsze punkty będą przyznawane za to co w siatce, a nie - jak np. w łyżwiarstwie figurowym - za styl. Bynajmniej nie mam zamiaru wysyłać czytelników na trybuny lodowych stadionów, ale też - nie narzekajmy!

Cieszyć się należy, że do gry powrócił Arek Głowacki, który od zawsze był ostoją wiślackiej defensywy. Cieszyć może, że swoje trzy grosze wrzucił Mauro Cantoro, który zdobył dla Wisły drugą bramkę w tym sezonie i potwierdził, że zimowe plany pozbycia się go do Serie B, były... nie najlepsze. Cieszyć też należy się z tego, że Żuraw strzela gole jak na zawołanie i w 15. kolejkach, ma ich dokładnie 15!

Smucić na pewno może ciągły brak skrzydeł, bo Edno potrzebuje jeszcze dużo czasu, aby hulać po lewej stronie, a Uche jeszcze jakiś czas może nie przypominać tego właśnie Uche...

Teraz czeka wiślaków wyprawa do Zabrza, gdzie już poradzono sobie ze śniegiem i lodem, który skuł tamtejszą murawę, a wydaje się, że jeszcze nie roztopił piłkarskich nóg tamtejszych graczy... Z czego smucić się zupełnie nie będziemy!