2004.05.09 GKS Katowice - Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:11, 8 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Katowice - Wisła Kraków 0:2

• Po nudnym, jednostronnym meczu, krakowska Wisła pokonała Katowice 2:0. Wiślacy zaczęli od mocnego uderzenia, bo już w 5. minucie gola zdobył Damian Gorawski. Ta bramka ułożyła mecz, do tego stopnia, że... stał się on po prostu bezbarwny. Katowice nie miały kim zaatakować, a Wisła po co szarpać! Dopiero w 90. minucie, po błędzie obrony, Mauro Cantoro, strzałem zza linii pola karnego ustalił wynik meczu...

XXII kolejka ligi polskiej, sezon 2003/2004

Katowice, ul. Bukowa, 9 maja 2004 r., godz. 17:15

Widzów: 5000 (ok. 1500 z Krakowa), sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Katowice - Wisła Kraków 0:2

Bramki:

0:1 Gorawski (5.)

0:2 Cantoro (90.)


Składy:

Klytta

Sadzawicki

Markowski

Adżem (80. Kęska)

Pluta

Adamczyk

Widuch

Owczarek

Muszalik

Fonfara

Gajtkowski (82. Plizga)


Majdan Mijailović

Kłos

Głowacki

Baszczyński

Gorawski

Cantoro

Szymkowiak

Uche (67. Brożek)

Żurawski (83. Kukiełka)

Frankowski


Piłkarz meczu:

Damian Gorawski

• Wisła grała jakby u siebie... Półtoratysięczna grupa kibiców z Krakowa wspaniale dopingowała wiślaków przez cały mecz, a piłkarze gospodarzy od razu cofnęli się na własną połowę, grając typowo destrukcyjnie. Ich marzeniem było - jak najpóźniej stracić gola.

To jednak nie udało im się. Już w 5. minucie Mirek Szymkowiak odegrał do Damiana Gorawskiego, a ten z narożnika pola karnego strzelił na bramkę Klytty, który fatalnie interweniuje i jest 1:0 dla Białej Gwiazdy!

Wydawało się, że kolejne bramki dla Wisły są tylko kwestią czasu. Niestety, nasi piłkarze, zadowoleni z prowadzenia... osiedli na laurach. Wprawdzie - jak to się mówi w sportowym żargonie - kontrolowali sytuację, ale też okazji dla nas było jak na lekarstwo. Nic nie byli w stanie zdziałać bardzo słabi gospodarze i dość powiedzieć, że pierwszy strzał w światło bramki oddali w... doliczonym czasie meczu!

Tak więc oglądaliśmy nudny mecz, który nikogo nie mógł zadowolić. Jedynym piłkarzem, który mógł zmienić wynik w I połowie był Tomasz Frankowski, a pierwsza groźna akcja Wisły - od momentu objęcia prowadzenia - miała miejsce w minucie 33! Wtedy to strzał Macieja Żurawskiego odbił Klytta, piłka trafiła na głowę Franka, ale minimalnie minęła bramkę gospodarzy. W minucie 40., znów Franek próbował pokonać głową Klyttę, ale po dośrodkowaniu Gory uderzył za wysoko.

Trzy, godne odnotowania, akcje w ciągu jednej połowy Wisły, ani jednej gości - czy tak wyglądać ma mecz I ligi?

II część będzie lepsza? Można się było łudzić. Tylko łudzić, bo lepsza nie była, choć działo się może... niewiele więcej.

Znów do roli tego, który mógł podwyższyć wynik urósł Franek. W 54. minucie, po kapitalnym podaniu Żurawia, strzelił minimalnie niecelnie, zaś w minucie 65. dośrodkowuje Nikola Mijailović, Franek główkuje po raz trzeci w tym meczu, ale Klytta broni znakomicie, rehabilitując się za błąd przy golu.

Dwie minuty później, znów Franek, ale jego uderzenie odbija Klytta, a dobitka Tomka Kłosa, do niemal pustej już bramki, jest niecelna.

W 72. i 74. minucie w roli... napastnika, Marcin Baszczyński, najpierw przebiega z piłką niemal pół boiska, ale dośrodkowuje wprost w ręce bramkarza, a potem strzela z dystansu, niestety niecelnie. W 77. min. pokazuje się Żuraw, ale w ostatniej chwili obrońca gospodarzy wybija piłkę na róg. Po kolejnych sześciu minutach, znów do piłki w polu karnym dochodzi Franek, ale jego uderzenie, z ostrego kąta, przechodzi wzdłuż bramki.

Kiedy wydaje się, że mecz zakończy się skromnym 1:0, w pierwszej, doliczonej minucie, do bezpańskiej piłki, wybitej przed pole karne przez obrońców Gieksy, dobiega Mauro El Toro i płaskim strzałem, przy samym słupku pokonuje Klyttę. 2:0 i koniec meczu...

Niestety nasi piłkarze na brawa za ten mecz... nie zasłużyli. Choć zwycięzców się nie sądzi, to jednak łyżka dziegciu chyba im się za ten występ... należy.

Przed meczem pisałem, że najbardziej obawiać się można lekceważenia przeciwnika i minimalizmu, podobnego do tego, jaki nasi pokazali w meczu z Widzewem. Niestety dzisiejszy minimalizm był jeszcze większy, a nasi piłkarze - choć trzy punkty nie były zagrożone nawet przez moment - rozegrali najgorsze spotkanie tej rundy.

O tym jednak nikt nie będzie - za kilka dni - pamiętać, bo liczą się kolejne zwycięstwa, ale tak grać Wiśle po prostu nie wypada!

• Dodał: Piotr (2004-05-09 19:18:07)

Komentarz pomeczowy

• Przed meczem w Katowicach pisaliśmy, że wszystko wskazuje na to, że mecz ten będzie najłatwiejszy ze wszystkich, jakie przyjdzie rozegrać naszym piłkarzom tej wiosny. Tak było w rzeczywistości. Piłkarze Białej Gwiazdy nie uronili zbyt wiele kropel potu na murawie przy ul. Bukowej, odnosząc zasłużone zwycięstwo.

Niestety mecz Wisły w Katowicach nudny był na potęgę, a piszący ten komentarz nie pamięta drugiego, takiego, meczu Białej Gwiazdy, choć widział ich już... dość dużo. Wiślacy zdobywając bramkę już w 5. minucie całkowicie opanowali poczynania na murawie! Przy okazji gratulacje dla Damiana Gorawskiego, który uderzył podobnie jak w Grodzisku, ale tym razem gola nie zaliczono piłkarzowi rywali, choć Klytta, swoją interwencją, mógł się do tego przyczynić. Katowiczanie nijak nie potrafili zagrozić naszej bramce, i tak jak to pisałem w pomeczowym opisie, pierwszy strzał w światło bramki oddali dopiero w doliczonym czasie gry! Pod naszą bramką, po mniej więcej godzinie gry, była jeszcze jedna, na pozór groźna sytuacja, którą sprowokował uśpiony Radek Majdan, niepewnie łapiąc dośrodkowanie...

Na tle marnie grających wiślaków, Katowice zaprezentowały więc poziom dolnych partii II ligi i kto wie, czy ostatecznie, właśnie w II lidze klub ten - jeszcze w tym sezonie - nie wyląduje... To tyle jeżeli chodzi o Giekse.

Co robili jednak nasi piłkarze?!

Na pewno swoją postawą nikogo nie zachwycili, bo tak mistrz Polski, pewnie zmierzający do obrony tytułu, grać nie powinien.

Kilka zaledwie akcji, w których brylował, choć jakoś nie mógł wstrzelić się w bramkę, Tomasz Frankowski, nikogo nie zachwyciły. Zwłaszcza, że gdy Franuś już w bramkę trafił, Klytta jakimś cudem piłkę wyciągnął. Franek mówił po meczu, że czuł się dziwnie apatycznie, ale i tak był tym piłkarzem, który w przekroju całego meczu najwięcej zagrażał gospodarzom. Od kilku meczów w słabszej dyspozycji jest na pewno Maciej Żurawski, któremu może nie udać się dobić do stu goli w tym sezonie. Zresztą Żuraw z Wisły nigdzie się nie wybiera, więc wcześniej, lub później, setkę osiągnie.

Słabszy mecz rozegrał Kalu Uche, ale dostosował się on poziomem i do rywali, i do kolegów. Podobnie jak i Mirek Szymkowiak, który wsławił się nową... fryzurą, która jednym się podoba, innych zaś szokuje.

Swoje zagrał strzelec pierwszej bramki, Damian Gorawski, podobnie jak i, strzelec drugiej - Mauro Cantoro, który na pewno - jak sugerowały jeszcze niedawno media - nie jest już najmniej docenianym piłkarzem Wisły.

Gdy już jesteśmy przy indywidualnej ocenie naszych graczy, warto podkreślić dobrą grę obrony, choć tym razem nie miała ona wiele pracy, gdyż trener Katowic, w ataku wystawił zaledwie jednego piłkarza. Nasi defensorzy często włączali się do akcji ofensywnych, a brylowali w tym zwłaszcza Baszczu i Niko. Tomkowi Kłosowi zaś wytknąć należy jeden błąd, po którym musiał on ratować się faulem, którego sędzia - o dziwo - nie odgwizdał.

Jak już wspominałem - wynudził się w Katowicach - więcej niż bardzo Radek Majdan, któremu - również wspominany powyżej błąd, przy dośrodkowaniu, można wybaczyć.

A o samym meczu, osobiście chcę, jak najszybciej... zapomnieć, więc i więcej pisać nie ma co...

PS. Współczuć należy, co też w tym miejscu czynię, prezesowi SKWK, który przed meczem zapowiedział, iż Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków bierze na siebie odpowiedzialność za zachowanie się naszych fanów...

Jak się okazało, nie było to dobre posunięcie, bo jak się skończyło - abstrahując od wszystkiego, co związane jest z policją - nawet szkoda rozważać...