2004.12.29 Unia/Wisła - Energa Czarni Słupsk 76:75

Z Historia Wisły

2004.12.29, PLK, Kraków, hala Wisły, 18:00
Wisła/Unia 76:75 Energa Czarni Słupsk
I: 18-20
II: 20-16
III: 19-16
IV: 19-23
Sędziowie: Grzegorz Ziemblicki, Dariusz Szczerba, Wojciech Imiołek Komisarz: Ryszard Trojanowski Widzów:


Relacje prasowe

Niesamowita wygrana!

29 grudnia 2004

Zaskoczyli wszystkich! Przed meczem nawet najwierniejsi kibice spisywali ich na straty. Tymczasem osłabiona Unia/Wisła po niesamowitej końcówce pokonała zespół Andrzeja Kowalczyka 76:75.

Po końcowej syrenie wiślacy prowadzili jednym punktem, ale goście mieli do wykorzystania jeszcze dwa rzuty osobiste. Na linii stanął skrzydłowy Czarnych Paul Reed. Do okrzyków zaczęli zachęcać publiczność i Paweł Szcześniak i Jacek Sulowski. Po dwóch nieudanych próbach w hali zapanowała euforia!

Podopieczni Bogdana Zająca (jako jedyny powtarzał przed meczem: Wygramy to!) zagrali w siódemkę, ale pokazali, że nigdy nie można ich lekceważyć. Na pewno ogromnym wzmocnieniem okazał się niespodziewany powrót do składu Szcześniaka. Bohaterem meczu był jednak Jacek Sulowski. Obrońca rozegrał swój najlepszy mecz w tym sezonie zdobywając 23 pkt (w tym 6 rzutów za 3). To po jego trójkach w ostatniej minucie Unia/Wisła wyszła na jednopunktowe prowadzenie.

Zespół Andrzeja Kowalczyka od początku grał szybko i dokładnie. Tak jak wszyscy się spodziewali goście, którzy w Krakowie trenowali od poniedziałku, łatwo wyszli na prowadzenie. Na placu gry pojawił się jednak Szcześniak i powoli wiślacy odrabiali straty. Zza linii 6,25 trzykrotnie trafiał Sulowski. Po jego punktach Unia/Wisła wyszła na prowadzenie 18:16 i walka kosz za kosz trawała już do samego końca. W końcówce III kwarty gospodarze prowadzili różnicą ośmiu punktów (55:47) i zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Zdecydowane prowadzenie na 10 min przed końcem zdecydowanie jednak nie jest w stylu Wisły. Zamiast spokojnie oczekiwać na końcową syrenę kibice do ostatniej sekundy nie byli pewni końcowego wyniku.

O zwycięstwie zadecydowała seria rzutów osobistych. W ostatniej minucie jeden z dwóch wykorzystał Szcześniak, a rywale nie trafili aż siedmiu! Najpierw pudłował były zawodnik Wisły Łukasz Seweryn, a już po regulaminowym czasie Reed.

Chociaż z braku Mujo Tuljkovicia i obu Amerykanów na parkiecie pojawili się ci, którzy zwykle występują w roli rezerwowych, tego dnia nie było widać żadnej różnicy. Na ławce skład uzupełniali kontuzjowani Artur Golański i Filip Kenig.

Zdaniem trenerów

Andrzej Kowalczyk , trener Czarnych Słupsk: - Chciałbym złożyć gratulacje dla trenera i drużyny przeciwnej. Mój zespół zagrał dzisiaj słabo, co nie znaczy, że zlekceważyliśmy przeciwnika. Nie trafić czterech osobistych w końcowych sekundach to jest zawał serca. Drużyna Unii/Wisły grała ograniczonym składem, ale nie powiedziałbym, że mój zespół był faworytem. Porównując poszczególne pozycje jest bardzo podobnie. Szcześniak dziś powrócił i zagrał bardzo dobry mecz, podobnie jak Sulowski. Suski, Żurawski czy tez Olejniczak to są przecież znane nazwiska. Gdybyśmy trafili chociaż dwa osobiste to byśmy ten mecz wygrali. Powiem szczerze, ja nie mam szczęścia do Krakowa. Trzy ostatnie mecze w tej hali zakończyły się porażką mojej drużyny. Oprócz tegorocznych: z Turowem i dzisiejszego, przegrałem też rok temu jednym punktem prowadząc Gipsar. Najbardziej dotkliwa jest ta porażka, bo jak wspomniał trener Zając zwycięstwo jednym punktem jest szalenie przyjemne, a porażka to znowu ból totalny. Ból po takim meczu wśród zawodników i trenera jest straszny, nie wiem czy się pozbieramy do nowego roku. Ja zaznaczam jeszcze raz wyraźnie, bo chłopaki mówili w szatni, że powinniśmy to wygrać zdecydowanie. Przed meczem miałem obawy, mimo że to było siedmiu zawodników, ale ja przecież grałem ośmioma! Unia/Wisła to bardzo mocny zespół. Ci Polacy plus trzech obcokrajowców - to jest zespół na pierwsza czwórkę.

Bogdan Zając, trener Unii/Wisły:

- Ten mecz był bardzo emocjonujący. Tak samo jak mój zespół także zespół trenera Kowalczyka zasłużył na gratulacje. W tej chwili nie wiem, czy jestem bardziej dumny z moich zawodników, czy szczęśliwy ze zwycięstwa. Ale jedno i drugie, tak myślę, że to jest to, co w sporcie najważniejsze. Czasem jest lepiej wygrać jednym punktem po emocjonującym meczu niż wygrać bądź też przegrać, tak jak my w Warszawie, dwudziestoma. Jestem bardzo zadowolony z postawy moich zawodników, z ich zaangażowania. Może ja nie pamiętam tego filmu, ale był taki film „Siedmiu wspaniałych”, i oni wystąpili właśnie dzisiaj w dodatku z happy-endem. Jeśli chodzi o kontuzje Macieja Bielaka to złapał go skurcz, nie jest to żadna kontuzja. Maciek w trakcie ligi grał bardzo mało, a w tej chwili, po wszystkich zawirowaniach, dużo więcej. Po prostu zmęczenie materiału. Na Sylwestra będzie tańczyć!

Zawodnicy o meczu

Jacek Sulowski, obrońca Unii/Wisły: - Zawsze kiedy wychodzę na mecz daje z siebie wszystko. Cieszę się że dzisiaj wygraliśmy. Na gratulacje zasłużył cały zespół, bo każdy kto wyszedł na boisko dawał z siebie wszystko. Ktoś powiedział, ze Tomek Suski zagrał słabo, ale to on trafił pierwszy rzut w meczu i można powiedzieć, że od niego się zaczęło. Dobrze zagrał Olejniczak [Jacek], który z osobistymi zawsze miał problemy a dzisiaj trafił kilka bardzo ważnych.

Źródło: http://tswisla.pl