2005.05.11 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:10, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0

• W pierwszym meczu ¼ finału PP, Wisła bezbramkowo zremisowała z Pogonią Szczecin. Niestety o grze piłkarzy Białej Gwiazdy ciężko powiedzieć cokolwiek innego niż: fatalna. Widać było jednak wyraźnie, że gra w Pucharze Polski nie jest mobilizująca dla naszych piłkarzy. Czy jest to jednak profesjonalny futbol? Czy może amatorski? Po takim meczu bardzo interesujący będzie cennik biletów, na rewanż. Ten już w najbliższy wtorek przy Reymonta.

¼ finału PP, sezon 2004/2005

Szczecin, Stadion im. Floriana Krygiera, 11. maja 2005 r., godz. 20:00

Widzów: 7000, sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:0


Składy:

Peškovič

Michalski

Magdoń

Julcimar

Matlak (84. Masternak)

Parzy (77. Trałka)

Kaźmierczak (87. Bugaj)

Łabędzki

Grzelak

Edi

Milar


Majdan

Vidlička Kłos

Baszczyński

Stolarczyk

Błaszczykowski (78. Kuzera)

Cantoro

Sobolewski

Ekwueme (59. Mijailović)

Brożek

Żurawski


Piłkarz meczu:

nikt


Nam strzelać nie kazano?

Zaczęło się... obiecująco, gdyż po błędzie Julcimara groźnie było pod bramką gospodarzy. Ofiarna interwencja Matlaka daje nam jednak tylko rzut rożny. Ta sytuacja chyba wystraszyła graczy Pogoni, gdyż jedyne zagrożenie, jakie stworzyli w pierwszym kwadransie, pod naszą bramką, to nieudane strzały z dystansu Ediego Andradiny oraz Parzego. Pasywnie grająca Wisła, tym bardziej nie zagraża bramce strzeżonej przez Peškoviča, choć gdyby nie udana interwencja defensorów gospodarzy, w 18. minucie, kiedy to Paweł Brożek prostopadle podawał do Macieja Żurawskiego, mogliśmy prowadzić.

Widząc nieporadność (!) Wisły, gospodarze próbują atakować. Ograniczają się jednak tylko do strzałów z dystansu, najczęściej niecelnych. Tak jest m.in. w min. 20. kiedy trzy metry od naszego lewego słupka uderzył Matlak. Dwie minuty później lepiej przymierzył Parzy, co kończy się interwencją Radka Majdana i rzutem rożnym. Po nim rozpędzony Parzy strzela na wiwat, podkreślając... poziom tego nędznego widowiska.

W 23. min. nieliczny wypad Wisły. W pole karne wpada Paweł Brożek, ale jego podanie do Macieja Żurawskiego, to typowe zagranie "za plecy" i szansa przepada. Natychmiast z kontrą wychodzą za to gospodarze i niemal w ostatniej chwili strzał Kaźmierczaka blokuje Tomasz Kłos.

Trzy minuty później znów z dobrej strony pokazuje się Radek Majdan, świetnie wychodząc do prostopadłego, i bardzo efektownego, podania Ediego, który zagrywał do Milara. W 34. minucie w roli głównej Mauro Cantoro, szkoda tylko, że w brutalnym faulu na Edim Andradinie. Maurycy ogląda za niego żółtą kartkę.

Jest 43. min. i rzut rożny dla gospodarzy. Radek Majdan popełnia jedyny błąd w tym meczu i źle wychodzi do piłki. Na pustą bramkę, w zamieszaniu, uderza Paweł Magdoń, jednak stojący na lini bramkowej Maciej Stolarczyk wybija piłkę głową na róg. Była to niewątpliwie najgroźniejsza okazja Pogoni w tej części meczu i jak się później okazało, chyba nie tylko w niej. Po chwili Majdan rehabilituje się za błąd, piąstkując uderzenie Kaźmierczaka.

Tak kończy się ta część meczu, kolejna więcej niż kiepska w wykonaniu wiślaków tej wiosny... Brak stylu, po niezłych meczach z Zagłębiem i Cracovią, powraca?

Szkoda, że Państwo to widzieli...

... chciałoby się powiedzieć, parodiując pamiętnego komentatora radiowego. Wprawdzie w II części Wisła miała parę okazji do strzelenia goli, to jednak niewykorzystanych, a co gorsze, stylu naszej gry lepiej nie komentować... Niestety.

Zaczęło się od słusznie nieuznanej bramki dla Pogoni, którą zdobył aktywny Edi Andradina. Był jednak na wyraźnym spalonym.

W 48. minucie najlepsza - z kolei - w tym meczu okazja Wisły. Na chwilę spod opieki obrońców uwalnia się Maciej Żurawski, strzela z dystansu, piłkę odbija przed siebie Peškovič, do dobitki zdążył Brożek, jednak fatalnie przestrzelił... Może i nie miał "łatwej piłki", ale nawet z tej "trudnej" mógł strzelać jednak lepiej...

Jest 60. minuta i znów szansa Wisły. Oczywiście dzięki Maciejowi Żurawskiemu, który znów ma metr swobody, ale to wystarcza do tego, aby oddać strzał. Niestety piłka ląduje na słupku bramki Peškoviča. Trzy minuty później piłką w polu karnym pogrywają Brożek z Żurawiem, ale ni to strzał, ni dośrodkowanie Maćka łapie Peškovič.

Jeżeli napiszę, że były to ostatnie (i jedyne) okazje Wisły na zdobycie gola, to wiele się nie pomylę. Za takie uznać można jeszcze "na upartego": zablokowany przez obrońców strzał Pawła Brożka z 87. minuty gry oraz uderzenie, z ok. 30 metrów, Mauro Cantoro (89. min.), które na raty, ale jednak, złapał Peškovič...

Po wspomnianym strzale Żurawskiego w słupek (z 60. min.) Wisła nie przeprowadza już niestety żadnej naprawdę groźnej akcji! Pogoń zaś próbuje, ale choć jej gracze starają się skarcić Białą Gwiazdę za jej kiepską grę, nie udaje im się to. Szansy szuka m.in. Łabędzki (65. min.), tyle że jego strzał z dystansu leci dokładnie w środek bramki, więc Radosław Majdan nie ma kłopotów z obroną. Próbuje także Edi (70. min.), który wykorzystał fatalną stratę w środku pola Cantoro, ale i Brazylijczyk strzela w sam środek bramki.

W 77. min. Pogoń przeprowadza najgroźniejszą akcję II połowy. Prawym skrzydłem ucieka Milar, odgrywa do Ediego, a ten strzela bardzo źle, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Z takiej akcji gol dla gospodarzy paść powinien.

Końcówka meczu to totalny chaos, tak w wykonaniu jednej, jak i drugiej drużyny. Wisła zadowolona (?!) z remisu nie kwapi się do zdecydowanych ataków - w tym okresie gry mają jedynie miejsce wspomniane strzały: Brożka i Cantoro. Pogoń nie jest w stanie zagrozić naszej bramce, choćby tak... Jakże wymowne jest niestety ostatnie dwanaście minut tego meczu. Za Jakuba Błaszczykowskiego wchodzi Kamil Kuzera, a że wcześniej Martinsa Ekwueme zmienił Nikola Mijailović, więc końcówkę meczu gramy z... sześcioma nominalnymi obrońcami (!) oraz z dwoma defensywnymi pomocnikami... Niestety, ale tak Wisła wygrać meczu po prostu dzisiaj nie umiała...

... i naprawdę warto dodać, po raz kolejny, dla tych, którzy nastawili się na obejrzenie ciekawego widowiska: szkoda, że Państwo to jednak widzieli...

PS. Jako jedyny "pozytywny" oddźwięk tego spotkania uznać można chyba tylko fakt, że jest to czwarty kolejny mecz, w którym nie tracimy gola...

• Dodał: Piotr (2005-05-11 20:52:59)

Komentarz pomeczowy i podsumowanie gry Wisły

• Bardzo ciężko jest kibicowi, zwłaszcza wybrednemu, polubić styl jaki prezentuje Biała Gwiazda odkąd przejął ją pod swoje dowodzenie pan Werner L. Mecze kiepskie/fatalne/złe przeplatane są niezłymi/dobrymi/i jak to bywało drzewiej, przyjemnymi dla oka. Niestety w środowy wieczór nasi pupile znów uraczyli nas więcej niż marnym widowiskiem, tym razem w ramach ¼ finału PP, w Szczecinie, z Pogonią.

Jak to Wisła Lički gra?

1. Katowice (liga). Skromna wygrana 1-0 z najsłabszym zespołem, poziom gry marny. Pierwsze koty... ale niestety:


2. Polonia (puchar). Rywal zmieciony w pył! Piątka do zera i Wisła żegna... no właśnie, Czarne Koszule zagrały wybitnie po frajerski, można by powiedzieć – przeszły obok meczu... Za wynik i chęć do gry trzeba przyznać:


3. Polonia (liga). Ciężki mecz na ciężkim boisku, w równie ciężkich warunkach atmosferycznych. 3-1 ale niestety mało przekonywujące.


4. Wisła Płock (liga). Remis z rywalem i... sędzią, jednak gra, zwłaszcza w II połowie daleka od oczekiwań. Mimo to:


5. Polonia (puchar). Z każdym kolejnym meczem z Czarnymi Koszulami (było ich wiosną łącznie trzy) szło nam gorzej. Mimo prowadzenia 2-0, skończyło się remisem 2-2. Nie może być więc inaczej jak:


6. Pogoń (liga). Znów gramy przeciwko rywalowi i kiepskiemu sędziowaniu. Pogoń może i poprawiła grę w stosunku do jesieni, ale pierwsza porażka od prawie czterech lat, na własnym stadionie, była blisko. Uratował nas Franek, na minutę przed końcem meczu. Dla niego więc:

ale dla drużyny:


7. Górnik Łęczna (liga). Choć rywal jest rewelacją rundy, to jednak strata gola już w 27. sekundzie gry i późniejsza nieporadność musi zaowocować:


8. Amica (liga). Wygraliśmy we Wronkach pierwszy raz po 6. latach. Cóż z tego, skoro grająca przez większą część II połowy Amica, mogła w końcówce spokojnie wyrównać. Na przeszkodzie stanął jej Radek Majdan oraz słupek naszej bramki. Niestety ale:


9. Zagłębie (liga). To jedyny naprawdę przekonywujący sukces wiślaków. Powiezienie rywala sześcioma bramkami nie zdarza się często. Choć zdarzało częściej… Zwłaszcza za skuteczność II połowy:


10. Cracovia (liga). Wygrana derbów ma swoją wymowę, zwłaszcza że taktyka – tym razem – się sprawdziła. Wisła pokazała, choć rozmiary wygranej były minimalne, że rządzi w Krakowie, więc choćby za to:


11. Pogoń (puchar). Ten mecz mamy na świeżo w pamięci, będzie o nim jeszcze poniżej, ale na pewno należy się tylko i wyłącznie:


Jedenaście spotkań, to już całkiem niezły materiał do analizy, a w nich sześć razy zagraliśmy „niezadowalająco”, dwukrotnie „tak sobie”, i trzykrotnie „dobrze”.

Ciężko więc polubić „nową jakość” Wisły Kraków i śmiem wątpić, że grą, którą prezentujemy w co drugim meczu, nie zyskujemy sobie nowych fanów.

W Szczecinie wiślacy zagrali zdecydowanie za bardzo statycznie. Przed meczem pisałem, że Puchar Polski może nie być dla naszych piłkarzy wielkim wyzwaniem, abstrahując nawet od tego, że awans do finału skróciłby piłkarzom... urlopy. Ot, w samym PZPN-ie prestiż rozgrywek jest marny i skandalem można nazwać fakt, że z jednej strony Związek chce nadać rozgrywkom jak największą rangę, przy okazji ustalając mecze półfinałowe na czas zgrupowania kadry przed meczami z Albanią i Azerbejdżanem. Czy więc Wisła i tak skazana jest – grając wtedy przecież bez kadrowiczów – na odpadnięcie?

Za grę przeciwko Pogoni, na słowa uznania zasłużyło niewielu wiślaków. Na swoim poziomie, poza jednym błędem, zagrał Radosław Majdan. Nie można mieć większych zastrzeżeń do defensywy, a zwłaszcza do Marcina Baszczyńskiego, który z konieczności zagrał na pozycji stopera. Niestety swoją grą nadal nie przekonuje do siebie Vlastimil Vidlička, który dawał się ogrywać zdecydowanie za często. Na prawej stronie obrony Marcin Baszczyński jeszcze chyba długo nie będzie miał konkurenta i chyba strach pomyśleć co byłoby z tą stroną obroną Wisły, gdyby Baszczu rzeczywiście odszedł latem do rosyjskiego Zenitu.

Nieźle mecz rozpoczął Kuba Błaszczykowski, ale już we Wronkach „wygrał” nam mecz, a dwa razy to samo zdarza się niezwykle rzadko. Gdybym miał oceniać środkowych pomocników, musiałbym rzec, że zagrali przeciętnie. Wyróżnił się na pewno Cantoro... szkoda, że brzydkim faulem na Edim Andradinie. Za strzał z dystansu, w samej końcówce meczu, który mógł zaskoczyć Peškoviča, należy mu się jednak pochwała. Bardzo słaby mecz zagrał natomiast Ekwueme, który był bez wątpienia najsłabszym piłkarzem spotkania. Defensywny pomocnik jako lewoskrzydłowy, to nie brzmi najlepiej i tak też wyglądało. Można mieć więc do Nigeryjczyka pretensje, że grał słabo, ale też grał tam gdzie mu... kazano.

Wiślacki atak składał się wczoraj z Macieja Żurawskiego i... nikogo więcej. Żuraw kilka razy zakręcił obroną, mógł dwukrotnie zdobyć gola (obrona Peškoviča i słupek), ale tym razem się nie udało. Jego partner - Paweł Brożek - był na boisku i... zaliczył swój 45. występ w Wiśle. Tyle można powiedzieć o Brożincho, i lepiej nic więcej, bo jakoś nie może się On przełamać do tego, aby grać na poziomie, na jakim grać potrafi. W Szczecinie wyszło to więcej niż... nędznie.

Warto jeszcze raz podkreślić, że nasz występ kończyliśmy z sześcioma obrońcami w składzie, czy to właśnie jest przyczyną, że od czterech meczów nie tracimy gola? Czy jednak równowaga pomiędzy defensywą, a ofensywą nie została w tym przypadku "lekko" zachwiana?

Puchary rządzą się swoimi prawami, zwłaszcza te spotkania, które rozgrywane są metodą mecz i rewanż. Gdyby uznać, że spotkanie w Szczecinie było pierwszą połową, trzeba mieć nadzieję, że druga będzie w naszym wykonaniu lepsza. Tylko czy w tym przypadku nadzieja nie jest przysłowiową matką głupich?

Smutnym jest jeszcze inny fakt.

Pucharowy mecz Wisły z Polonią w Warszawie był nędznym widowiskiem, ale oglądali go wyłącznie Ci, którzy zjawili się na stadionie Czarnych Koszul, a że nieobecni racji nie mają, więc wmówić można wszystko i niemal wszystkim.

Mecz z Pogonią oglądał każdy kto posiada w swoim domu telewizor, a w nim, zakodowany program Polsat Sport lub TV4. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Werner L., o meczu z Pogonią, powiedział: - Myślę, że był to dobry i ciekawy mecz, na takim poziomie na jakim powinien być mecz pucharowy. Cóż, choćbym bardzo chciał być proklubowy, choćbym bardzo chciał nie krytykować czeskiego szkoleniowca, to z całą stanowczością stwierdzam, że nie był to ani dobry mecz, ani tym bardziej ciekawy, a już na pewno poziomem nie mógł zadowolić kogokolwiek, choćby nawet był to tylko nędzny mecz Pucharu Polski! Trenerowi Wernerowi proponowałbym się na drugi raz zastanowić. Gdy będzie grał bez publiki i kamer, może mówić co chce, ale gdy widać nędzę, niech lepiej nie mówi nic, jak ma - za przeproszeniem - pieprzyć głupoty!