2005.05.14 Wisła Kraków - Odra Wodzisław 3:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:12, 9 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Wisła Kraków - Odra Wodzisław Śląski 3:1

• Wisła pokonała dziś na własnym boisku wodzisławską Odrę 3:1. Zaczęło się fatalnie, bo od 16. minuty meczu to goście prowadzili 1:0 po golu Wojciecha Myszora. Dość szybka (20. min.) była jednak odpowiedź Macieja Żurawskiego w postaci bramki wyrównującej, zaś pewne zwycięstwo dały "Białej Gwieździe" trafienia z II połowy spotkania: Marka Zieńczuka (57. min.) i kolejne Żurawia (75. min.).

XXII kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005

Kraków, ul. Reymonta, 14. maja 2005 r., godz. 19:30

Widzów: 9000, sędziował: Mirosław Ryszka (Warszawa)

Wisła Kraków - Odra Wodzisław Śl. 3:1

Bramki:

0:1 Myszor (16.)

1:1 Żurawski (20.)

2:1 Zieńczuk (57.)

3:1 Żurawski (75.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Głowacki

Stolarczyk

Błaszczykowski

Cantoro

Ekwueme (55. Mijailović)

Zieńczuk (83. Kuzera)

Żurawski

Frankowski (89. Brożek)


Pawełek

Grzyb

Drzymont

Dymkowski

Myszor

Rocki (76. Masłowski)

Malinowski (66. Muszalik)

Woś

Zganiacz

Popov

Szewczuk


Piłkarze meczu:

Maciej Żurawski, Marek Zieńczuk i Jakub Błaszczykowski

• Tym samym, o czym już wcześniej wielokrotnie pisaliśmy, Wisła ustanowiła dwa nowe rekordy polskiej ekstraklasy - 49. kolejnych meczów ligowych na własnym stadionie bez porażki i 38. ligowych meczów bez porażki z rzędu. Posiadaczami tych rekordów były do tej pory: warszawska Legia i łódzki Widzew.

Gdy obydwie drużyny wybiegły na plac gry, można było przeżyć małe "deja vu". Z jednej strony Wisła, z drugiej Odra, a na środku sędzia Ryszka.

Niby nic takiego, ale... ostatnia porażka ligowa Wisły, jesienią 2003 roku (24.10.2003 r.), miała miejsce w meczu Wisły z Odrą, który sędziował pan Ryszka. Przy czym sędziował, to było zbyt wielkie słowo.

Zaczęło się nerwowo. Odra stanęła wysoko, agresywnie, do tego starała się szybko przechodzić do ataku. Taka gra gości przyczyniła się do dwóch kontrowersyjnych sytuacji. Najpierw sędzia uznał, że to Marek Zieńczuk faulował w ataku i bardzo energicznie (chyba nawet za bardzo) wyrzucał Zienia z miejsca zdarzenia, co nie spodobało się to wiślackiej publiczności, by po chwili ukarać Radosława Majdana żółtą kartką, za dyskusję (sędzia nie odgwizdał faulu na nim - bodajże Rockiego - po rzucie rożnym Odry, a nasz bramkarz zbyt ostro protestował). Można było mieć - po tych dwóch sytuacjach - obawy o to, czy znów nie będziemy narzekać na sędziowanie pana Mirosława. Na szczęście późniejsze "gwizdanie" było bez zastrzeżeń, jednakże ekspresja z jaką sędzia pokazywał przewinienia, niejeden raz rozbawiła publiczność.

Początek meczu należał niespodziewanie do Odry, która zdecydowanie lepiej "weszła" w mecz. Goście wyprowadzili zresztą szybko dwie groźne kontry, obydwie po stracie piłki w środku przez Mauro Cantoro. Choć po nich naszej bramce specjalnie nie zagrożono, to były to pierwsze ostrzeżenia dla Wisły. Kolejne miało miejsce dokładnie w kwadrans od rozpoczęcia meczu. Z dystansu, bardzo groźnie, uderzył Woś, a Radek Majdan czubkami palców wybił piłkęna róg. Po nim goście zagrywają na bliższy słupek, a tam najlepiej do piłki doszedł Myszor i ku zdumieniu wszystkich umieścił celną główką piłkę w siatce i Odra, całkiem zresztą zasłużenie, objęła prowadzenie!

Strata gola podziałała na Wisłę bardzo... dobrze. Już w 20. minucie piłkę sprytnie wywalczył Marek Zieńczuk i tak podał Maciejowi Żurawskiemu, że ten nie mógł nie pokonać Pawełka. Szybko więc zrobiło się 1:1, a bramkowa akcja Wisły była pierwszą naszą akcją w tym spotkaniu. Skuteczność stuprocentowa.

Szkoda, że takiej nie miał Tomek Frankowski, zwłaszcza w 25. minucie, kiedy to "patelnię" wystawił mu Mauro Cantoro. Franek miał przed sobą pustą bramkę, a do niej może ze trzy metry. Niestety koszmarnie przestrzelił. Już minutę później rewelacyjnie piłkę wywalczył Jakub Błaszczykowski (świetny mecz), pociągnął kilka metrów, podał do Żurawia, ale ten w ostatniej chwili został zablokowany i skończyło się tylko na rzucie rożnym.

Wisła, od momentu straty bramki, wyraźnie przeważa. Efektem tego (w 29. min.) rzut wolny dla wiślaków. Z niego piłkę uderzoną przez Żurawia piąstkuje golkiper Odry. W 32. min. wypad gości, po którym niecelnie strzelał Zganiacz. Wisła odpowiada za to groźnym dośrodkowaniem Błaszczykowskiego.

W końcówce I połowy godne odnotowania są jeszcze strzały z rzutów wolnych. Wyróżniającego się w Odrze Popova oraz Marka Zieńczuka - obydwa jednak niecelne.

W doliczonym czasie gry dwójkową akcję przeprowadzają Tomek Frankowski z Markiem Zieńczukiem, ale ten drugi strzela... ponad trybuną za bramką od strony Reymonta. Przyznać jednak trzeba, na obronę, że ostro naciskali go obrońcy. Jeszcze jedną akcję inicjuje Cantoro, który przebojem mija kilku rywali, odgrywa do stojącego przed polem karnym Franka, jednak "łowca bramek", mimo że przez nikogo nie atakowany nie trafia w bramkę.

I część meczu kończy się remisem, i choć Wisła miała więcej sytuacji "bramkowych", to remis można uznać za sprawiedliwy. Odra na pewno niezasłużenie zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Na Reymonta gościliśmy co najmniej kilka drużyn, które grały o wiele, wiele gorzej od wodzisławian, których za postawę należy pochwalić. Nawet wbrew temu, że w II połowie nie byli już tak groźni, a Wisła nadawała o wiele wyraźniej ton wydarzeniom.

Prowadzić mogliśmy już w 53. minucie, szkoda tylko, że Maciej Stolarczyk z ostrego kąta strzelał, zamiast podawać. Po chwili kolejne kąśliwe dośrodkowanie Błaszczykowskiego, tym razem wybite przez obrońców. Przewaga i ofensywna gra Wisły zostaje nagrodzona. W 57. minucie Maciej Żurawski egzekwuje rzut rożny, a Marek Zieńczuk kopiuje wyczyn Myszora z I połowy i celną główką strzela drugiego gola dla Białej Gwiazdy!

Wisła nie poprzestaje w atakach. Między 61. a 65. minutą mamy trzy kolejne akcje, które mogą nam dać trzeciego gola. Najpierw jednak obrońcy blokują szarżującego w polu karnym Franka, chwilę później - po podaniu Nikoli Mijailovicia - Pawełek ładnie łapie uderzenie Żurawia, i na koniec chwyta, choć na raty, groźnie dośrodkowanie Zieńczuka, tym razem z prawej strony. W 56. minucie Werner Lička miał dość fatalnej gry Martinsa Ekwueme, wprowadzając za niego Niko Mijailovicia, i tutaj zaskoczenie. Na środek pomocy przeszedł Kuba Błaszczykowski, na prawą Marek Zieńczuk, Niko zaś zagrał na lewym skrzydle. Co ciekawe, Błaszczu radził sobie na środku pomocy równie dobrze, co na skrzydle, gdzie naprawdę także błyszczał!

W dalszej części gry warto dodać o groźnej akcji Odry, którą udanym wślizgiem kończy Tomasz Kłos. Była to na pewno najgroźniejsza akcja gości w tej części meczu, jak także minimalnie niecelny strzał Rockiego.

Wisła nie poprzestaje więc na wyniku 2:1, aby nie wprowadzać nerwowej końcówki i słusznie dąży do jego podwyższenia.

Z dystansu strzela więc Mauro Cantoro, po chwili znów próbuje Franek, ale dzisiaj miał niestety rozregulowany celownik. Nie przeszkodziło mu to jednak zaliczyć asystę, w 75. minucie. Akcję, która była chyba najszybszą jaką widziałem w swoim życiu, trwała bowiem mniej niż 9 sekund (!), zaczął od wybicia piłki z piątki Radosław Majdan. Futbolówkę głową przedłużył Marek Zieńczuk, dopadł do niej wspomniany Franek, który z pierwszej piłki oddał do Żurawia, a ten znalazł się sam przed bramkarzem! Takich okazji Maciek nie lubi marnować. Wisła prowadzi więc 3:1 i już nic nie może odebrać nam wygranej! Tym bardziej, że w końcówce meczu celnie na bramkę potrafiła strzelić tylko Wisła. Dokonał tego Żuraw (79. min.), jednak tym razem Pawełka nie pokonał. Odra starała się zmniejszyć rozmiary porażki, ale kilka strzałów, które oddali, były niecelne.

Biała Gwiazda zasłużenie pokonała więc Odrę, którą za dzisiejszy występ zdecydowanie należy pochwalić i życzyć utrzymania w lidze. Szkoda byłoby aby drużyna, która ciekawie potrafi zagrać "na Wiśle" znalazła się w II lidze. To ostatnie zdarza się bowiem... rzadko. Widząc co prezentowali podopieczni Franciszka Smudy, nie można się dziwić, że wywieźli w tym sezonie punkty z Łazienkowskiej, lub remis z Wronek.

W Wiśle na wyróżnienie zasłużyli na pewno strzelcy bramek. Zasłużył na nie także Kuba Błaszczykowski! Młodzian prezentuje się z meczu na mecz lepiej i dojrzalej. Wiele "widzi" na boisku, a jego dośrodkowania siały popłoch w szeregach gości. Nie bał się pojedynków "jeden na jeden", które wygrywał, nie było też dla niego "straconej piłki. Co ciekawe, o czym już wspominałem, bardzo fajnie zaprezentował się także na środku pomocy, czyżby alternatywa - na przyszłość - po Szymkowiaku?

Teraz czeka nas "wyjazd sezonu" na Łazienkowską i życzylibyśmy sobie na pewno, aby rekord ligi, który dzisiaj pobiliśmy, jeszcze bardziej wyśrubować!

• Dodał: Marjot (2005-05-14 19:21:21)

Komentarz pomeczowy

• Mecze z Odrą Wodzisław zwykle kojarzą się albo z fatalnymi pierwszymi połowami w potyczkach wyjazdowych albo z kontrowersyjnym sędziowaniem. Tym razem sędzia Ryszka nie irytował złymi decyzjami a jedynie bawił gestykulacją jakby rodem z niemego kina. Wynik co prawda musieliśmy „gonić”, ale raptem parę minut i ze stanu 0:1, a nie jak dwa razy w Wodzisławiu z 0:3.

Jednak to właśnie sobotnie zwycięstwo przejdzie do historii. Za jednym bowiem zamachem pobiliśmy dwa rekordy: mamy najdłuższe serie meczów bez porażki, na własnym boisku i w ogóle. Zabrakło co prawda mistrzowskiej fety, ale co się odwlecze...

Bohaterami sobotniej potyczki okazali się piłkarze formacji ofensywnych. Co prawda, gdy mistrz Polski i lider tabeli gra z przedostatnim zespołem, w dodatku na własnym stadionie, trudno typować, że pierwszoplanową rolę będą odgrywać defensorzy gospodarzy, jednak zdarzyło się już parę razy wiślakom w tej rundzie zawieść przyzwyczajonych do efektownej gry swych kibiców. Na tyle mocno, że niektórzy fani wieszczyli, iż skuteczna w ofensywie i grająca ładnie dla oka Wisła to już wspomnienie, a potyczka z Zagłębiem wobec późniejszych mało efektownych występów na Kałuży (choć uwaga dotyczy głównie II połowy) i w Szczecinie miała być jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Tymczasem wiślacy w meczu z Odrą pokazali, że nie zapomnieli, jak grać, aby zaspokoić nawet wybrednych kibiców. Wisła z soboty nie różniła się wiele od Wisły z jesieni. Znowu wiele akcji rozgrywanych było w bardzo dobrym tempie a ich pomysłowość budziła uznanie. Wielka w tym zasługa zwłaszcza trzech graczy. Maciej Żurawski strzelił dwie bramki i asystował przy jednej – to najlepiej oddaje jego rolę w sobotnim meczu. Grał jak przystało na największą gwiazdę polskiej ligi. Możemy jedynie żałować, że tak dobra postawa przybliża dzień, w którym do siedziby klubu trafi wreszcie taka oferta, którą Bogusław Cupiał uzna za wystarczająco dobrą, żeby puścić swego asa nr 1. Mimo że nie ma ludzi niezastąpionych, tak walecznego i błyskotliwego Żurawia chciałoby się widzieć pod Wawelem jeszcze długo, a przynajmniej w pucharowych bojach jesienią. Świetną partię rozegrał także Marek Zieńczuk. Lewoskrzydłowy już kolejny raz w tej rundzie był motorem napędowym akcji Wisły. Liczba asyst, jaką ma na koncie, mówi sama za siebie (w tym sezonie, w samej tylko lidze 13., a wraz z meczami pucharowymi 19.). Podobnie zresztą jak gole, które Zieńczuk zdobywa w nader efektowny sposób. Setki tysięcy euro zapłacone Amice zdecydowanie się spłacają.

Trzecim bohaterem meczu był Jakub Błaszczykowski. Gdy trafił na testy do Krakowa a potem podpisał kontrakt, przyzwyczajeni do transferów z najwyższej półki niektórzy kibice Wisły powątpiewali co młokos z IV ligi może wnieść do Wisły. Okazało się, że bardzo wiele. I nie chodzi bynajmniej tylko o jego waleczność. Błaszczykowski kilka razy zachwycił efektownymi rajdami, ale dało się po raz kolejny zauważyć jeszcze jedną jego wielką zaletę. Otóż jest on piłkarzem bardzo inteligentnym. Mimo skromnego stażu ligowego, gra momentami niczym stary rutyniarz (w dobrym tego słowa znaczeniu). Najlepiej było to widać, gdy po zejściu Martinsa Ekwueme został przesunięty na środek pola. Niektóre zagrania, sposób poruszania się po boisku, zaawansowanie taktyczne, dobre panowanie nad piłką, same nasuwały wniosek: Kuba ma zadatki także na bardzo dobrego środkowego pomocnika! Nie przesądzajmy jednak niczego. Przed Błaszczykowskim mnóstwo pracy. Oby ten talent nie został zmarnowany… oby też sam się nie zmarnował.

Na przeciwległym biegunie uznania wylądował inny młodzieniec w drużynie Wisły, Martins Ekwueme. Niestety, po raz kolejny zawiódł. Choć właściwie należałoby powiedzieć, że na dobrą sprawę zagrał na miarę oczekiwań większości kibiców: czyli źle. Jak to się dzieje, że wiarę w Nigeryjczyka pokładali i pokładają tak różni trenerzy jak Werner Lička i Henryk Kasperczak? Trudno pojąć, patrząc na występy Ekwueme. Czyżby obaj fachowcy tak bardzo się mylili? A może ten talent dopiero eksploduje? Czas pokaże. Na razie jednak wolelibyśmy, aby w oczekiwaniu na przełamanie Nigeryjczyka, na środku pola Wisły czy po lewej stronie występowali inni gracze. Meczu z Odrą nie zaliczy do bardzo udanych także Maciej Stolarczyk. Oczywiście, jego słabszy występ to i tak występ o wiele lepszy niż gra Ekwueme, niemniej nie tylko błąd w kryciu popełniony w sytuacji, po której Odra strzeliła gola, ale także krycie na tzw. radar w innych sytuacjach, z pewnością nie przystoją tak doświadczonemu obrońcy. Najbardziej zadziwił nas wszystkich w sobotę jednak Tomasz Frankowski. Kto by się spodziewał, że najlepszy strzelec ekstraklasy, niekwestionowany król pola karnego, przestrzeli z 3 czy 4 metrów do pustej bramki? Wydarzenie bezprecedensowe? Niekoniecznie, gdyż Franek już kiedyś zaliczył podobną wpadkę w Katowicach. Cały mecz nie był dla niego zbyt udany, choć asysta przy golu Żurawia to realna zasługa, podobnie jak udział w kilku ładnych kombinacyjnych atakach. Pozostali wiślacy zagrali na dobrym poziomie. Zespół jako całość funkcjonował należycie, choć zdarzyło mu się parę przestojów. Miejmy nadzieję, że przynajmniej równie dobrze będzie grać do końca rundy. Nie chcemy męczarni podobnych do tych ze spotkań z Pogonią czy z GKS-em. Chcemy oglądać Wisłę efektowną. Ciągle stać ją na to.