2005.08.23 Panathinaikós Ateny - Wisła Kraków 4:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 20: Linia 20:
=={{Portal|http://www.wislaportal.pl/}}==
=={{Portal|http://www.wislaportal.pl/}}==
-
===Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny 3:1!===
 
-
[[Grafika:2005.08.09 Wisła-Panatinaikos.jpg|thumb|right|300px|Paweł Brożek był za szybki dla Greków.]]Niesamowity mecz obejrzeli wiślaccy kibice we wtorkowy wieczór! Wisła w pełni zasłużenie pokonała Panathinaikos Ateny 3:1, robiąc poważny krok w kierunku Ligi Mistrzów! Zaczęło się jednak fatalnie, bo już w 4. minucie Emmanuel Olisadebe pokonał Radosława Majdana. Wisła szybko jednak wyrównała, po pięknej akcji Pawła Brożka! Dwa kolejne gole to zasługa Tomka Frankowskiego, który najpierw ograł obronę gości, po czym piłkę do siatki skierował Uche, a później sam pokonał - strzałem głową - Galinovicia! Brawo Wielka Wisła!!!
 
-
III runda kwalifikacyjna Ligi Mistrzów, sezon 2005/2006
 
-
 
-
Kraków, ul. Reymonta, 9. sierpnia 2005 r., godz. 20:45
 
-
 
-
Widzów: 12 000, sędziował: Claus Bo Larsen (Dania)
 
-
 
-
Wisła Kraków - Panathinaikos Ateny 3:1
 
-
 
-
Bramki:
 
-
 
-
0:1 Olisadebe (4.)
 
-
 
-
1:1 Paweł Brożek (13.)
 
-
 
-
2:1 Uche (52.)
 
-
 
-
3:1 Frankowski (70.)
 
-
 
-
 
-
Składy:
 
-
 
-
Majdan
 
-
 
-
Błaszczykowski
 
-
(76. Stolarczyk)
 
-
 
-
Kłos
 
-
 
-
Głowacki
 
-
 
-
Dudka
 
-
 
-
Uche
 
-
 
-
Sobolewski
 
-
(68. Paulista)
 
-
 
-
Cantoro
 
-
 
-
Zieńczuk
 
-
 
-
Frankowski
 
-
 
-
Paweł Brożek
 
-
(65. Penksa)
 
-
 
-
 
-
Galinović
 
-
 
-
Vyntra
 
-
 
-
Morris
 
-
 
-
Kotsios
 
-
 
-
Conceição
 
-
 
-
Wooter
 
-
(75. Theodoridis)
 
-
 
-
Biščan
 
-
(63. Tziolis)
 
-
 
-
Gekas
 
-
 
-
Šerić
 
-
 
-
Olisadebe
 
-
 
-
Papadopoulos
 
-
(81. Charalambidis)
 
-
 
-
 
-
Piłkarze meczu:
 
-
 
-
Tomasz Frankowski, Jakub Błaszczykowski i Paweł Brożek
 
-
 
-
 
-
Wiślacy zaczęli zdecydowanie i bardzo ofensywnie, ale na nic się to zdało. Już w 4. minucie PAO egzekwował rzut rożny po którym pierwszy strzał Greków, w wykonaniu Gekasa wylądował na poprzeczce naszej bramki, ale już dobitka Olisadebe niestety w naszej siatce! Przegrywaliśmy więc niesamowicie szybko 0:1, znów tracąc gola po rzucie rożnym!
 
-
 
-
Jakby tego było mało chwilę później Radosław Sobolewski dostał żółtą kartkę, za zupełnie niepotrzebny faul taktyczny! Wisła szybko jednak otrząsnęła się po tym ciosie Greków i już w minucie 12. Uche ładnie dośrodkowywał do Franka, ale tego ostatniego powstrzymali obrońcy.
 
-
Co nie udało się w minucie 12 udało się w 13. Z głębi pola prostopadłą piłkę do Pawła Brożka zagrał Franek, a Brożinho mimo asysty obrońcy wpadł w pole karne i strzałem w długi róg kapitalnie pokonał Galinovicia! Wiślacki stadion oszalał, a na tablicy wyników pojawiło się 1:1!
 
-
 
-
Już dwie minuty później mogliśmy prowadzić, jednak sędzia odgwizdał pozycję spaloną Tomasza Frankowskiego, której... nie było! To nie pierwsza i jedyna pomyłka sędziów z Danii w tym spotkaniu i nie chciałoby się wytykać im wszystkich błędów, ale byli dzisiaj Duńczycy nie arbitrami, ale prawdziwym duńskim „Gangiem Olsena”. Szkoda tylko, że zabierali wyłącznie Wiśle, a dawali tylko Panathinaikosowi! Ciekawe czy skończą jak tytułowy Olsen? Powinni!
 
-
 
-
W 17. min. znów pokazuje się szybki Olisadebe, ale strzela obok słupka naszej bramki. Nie mija kolejne kilka minut, a Radek Majdan musi wykazać się łapiąc groźne dośrodkowanie Greków.
 
-
Dwie kolejne akcje zatrzęsły jednak defensywą gości. Najpierw Franek trafił z dystansu w Greka, a po chwili – była 28. min. – znów uciekł Paweł Brożek, ale tym razem czubkiem buta piłkę wybił wiślakowi obrońca i skończyło się tylko na rzucie rożnym.
 
-
 
-
W 32. min. mamy kolejną kontrowersyjną sytuację. Znów lepszy od greckich obrońców jest Paweł Brożek, który wychodzi już niemal sam na sam z bramkarzem i jest w polu karnym faulowany! Sędzia wskazuje jednak, zamiast na „wapno”, na „piątkę”! Gwizdy wiślackiej publiczności na nic się zdają.
 
-
Końcówka I połowy to przewaga Greków. Najpierw groźnie było po dośrodkowaniu Morrisa z rzutu wolnego, później zaś kilka wypadów Greków zrobiło sporo zamieszania pod naszym polem karnym.
 
-
Warto odnotować jeszcze, w tym fragmencie gry, zablokowane uderzenia Frankowskiego i, po przeciwnej stronie, Olisadebe oraz ładny strzał z półgórnej piłki Zieńczuka, tyle że niecelny.
 
-
I część meczu kończy się więc remisem. Wiślaków żegnają brawa, piłkarzy Panathinaikosu, a zwłaszcza sędziów solidne gwizdy!
 
-
 
-
Na II połowę zadowoleni goście wychodzą ze spokojniejszym nastawieniem. Widać, że przyjęli opcję „na wyczekanie”. Wynik 1:1, w kontekście meczu na własnym stadionie, jest dla nich dobrym rezultatem.
 
-
 
-
Innego zdania byli jednak wiślacy, a zwłaszcza Tomasz Frankowski. To właśnie „łowca bramek” w 52. minucie mijał rywali jak tyczki slalomowe! W końcu piłkę z nogi zabrał Tomkowi Kalu Uche, ale na tyle skutecznie, że Galinović (źle zresztą ustawiony) mógł tylko i wyłącznie wyciągnąć piłkę z siatki! 2:1 dla Białej Gwiazdy!!!
 
-
 
-
To co w 54. min. zrobił fenomenalnie dzisiaj grający Kuba Błaszczykowski, zasługiwało na owację na stojąco. Młodzian z Częstochowy nie tylko odebrał piłkę rywalowi, ale i popędził z nią przez co najmniej 60 metrów, po czym dokładnie podał do Frania, szkoda tylko że wiślacki kapitan nie zakończył tej akcji bardziej precyzyjnym uderzeniem…
 
-
 
-
Polot akcji Wisły przejawia się jeszcze bardziej w minucie 57. Frankowski zagrywa górną piłkę do Pawła Brożka, ten chce uderzyć od razu na bramkę, jednak nie trafia w futbolówkę. Za dużo byłoby jednak szczęścia Pawła, jak na jeden mecz.
 
-
 
-
PAO odpowiada w tym okresie wiślackiej dominacji jedynie zablokowanym strzałem Olisadebe…
 
-
To co stało się w min. 62. zakrawało już jednak na kpinę. Piłkę rzuconą po skrzydle powinien przejąć Grek, jednak nie trafia w futbolówkę, a zaskoczony Paweł Brożek omija rywala i mknie w stronę bramki… Sędzia jednak „broniąc Greków” pokazuje spalonego! Jakim cudem, skoro piłkę Brożek przejął tylko dzięki… kiksowi rywala, który stał przed nim?! Widać opatrzność sędziowska… czuwała!
 
-
W 67. min. Uche mógł strzelić swoją drugą bramkę dla Wisły, jednak po ładnym dośrodkowaniu nie trafił strzałem głową w bramkę.
 
-
 
-
Dwie minuty później to jednak Wisła wróciła z „dalekiej podróży”. Fanis Gekas uderzył kapitalnie głową a piłka o centymetry minęła naszą bramkę! Poza sytuacją Olisadebe, po której padła bramka, była to najgroźniejsza, z dotychczasowych, sytuacja PAO w tym meczu!
 
-
 
-
Niewykorzystane okazję się mszczą? A jakże! W 70. minucie Marek Zieńczuk dośrodkował w pole karne, tam – mimo asysty aż dwóch obrońców – najlepiej do piłki wyskoczył Tomasz Frankowski, tyle że uderzył głową dokładnie w miejsce, w którym stał bramkarz PAO, Galinović. Co zrobił Chorwat… Cóż nie nasza to sprawa, najważniejsze jednak, że piłkę między rękami przepuścił! Wisła prowadziła więc już 3:1!!!
 
-
 
-
W 72. min. Błaszczykowski kapitalnie powstrzymuje Olisadebe ale wtedy już przewagę mają goście, którą utrzymują do końca. Widać wyraźnie, że trudy tego meczu, zwłaszcza ataków w II połowie, wiślacy powoli nie wytrzymują. Kończy się na szczęście dobrze, bo Grecy – choć przeważają – nie mają pomysłu na obronę Wisły. Tym bardziej, że wpuszczony w II połowie za Pawła Brożka Marek Penksa swoją szybkością siał spory zamęt w szeregach obronnych Panathinaikosu! Podobnie jak i Jean Paulista, który walczył dzielnie na środku pomocy!
 
-
 
-
To jednak Grecy byli w końcówce bliżsi zdobycia kolejnego gola. Mieli ku temu okazje, zwłaszcza po rzucie wolnym pośrednim, w naszym polu karnym, który sędzia podyktował za nieporozumienie obrońców z Radkiem Majdanem (wiślacy myśleli, że był spalony, Radek złapał piłkę, aby ustawić ją do wykonywania wolnego, sędzia jednak zagranie bramkarza zakwalifikował jako podanie od obrońcy). Na nasze szczęście kończy się świetną interwencją Radka, podobnie jak i po kolejnych kilku minutach, kiedy do Majdan znów świetnie broni uderzenie Greka.
 
-
 
-
Jeszcze w 90. min. ładnie głową, na szczęście obok naszej bramki, uderzył Theodoridis, zaś w doliczonym czasie gry z dystansu, ale nad naszą bramką strzelał Conceição, ale bez żadnego efektu bramkowego.
 
-
 
-
Tak skończył się ten mecz, który sędzia – nie wiedzieć czemu – przedłużył aż o 4 minuty.
 
-
 
-
Wisła wygrała zasłużenie, robiąc dobrą zaliczkę przed rewanżem. 3:1 to wynik pozwalający z optymizmem patrzeć na tenże rewanż, tyle tylko, że w Grecji zobaczymy inny Panathinaikos. Dzisiaj PAO zagrało bowiem przeciętnie, oczywiście na tle świetnie momentami grających wiślaków. To piłkarze mistrza Polski walczyli ambitniej, a co ważne podkreślenia, nie dali się sprowokować – nie bójmy się tego określenia – stronniczemu sędziowaniu.
 
-
 
-
Jeżeli takie było w Polsce, to jakie będzie w Atenach? Tego obawiać się możemy na pierwszym planie, na drugim zaś wiadomo, że w Grecji nie można będzie tylko bronić dwubramkowej zaliczki, ale trzeba nadal walczyć, atakować i strzelić kolejne gole. Aby zagrać w LM potrzebujemy co najmniej takiej samej gry, jak dzisiaj. A może i (na pewno) zdecydowanie lepszej! Najważniejsze jednak, że po tym meczu to Wisła jest o wiele bliżej nieosiągalnej dotychczas Ligi Mistrzów, niż utytułowany Panathinaikos!
 
-
 
-
Cieszmy się więc tym co mamy! Dziękujemy wiślacy, byliście dzisiaj WIELCY!
 
-
 
-
• Dodał: prz3m
 
-
(2005-08-09 23:08:33)
 
-
 
-
===Komentarz pomeczowy===
 
-
W poprzednich podejściach do Ligi Mistrzów, Wisła Kraków zwykle przegrywała szanse na awans już w pierwszym meczu. We wtorkowy wieczór wiślacy wreszcie stanęli na wysokości zadania. I choć było ono łatwiejsze niż wtedy, gdy przyszło im się potykać z największymi klubami Europy: Barceloną czy Realem Madryt, to nic nie umniejsza ich sukcesu.
 
-
 
-
O tym, że początki bywają trudne, w przypadku Białej Gwiazdy, nikogo już nie trzeba przekonywać. W trzech z czterech oficjalnych spotkań tej rundy, Wisła jako pierwsza traciła gola i to w bardzo podobnych okolicznościach. Zadziwiająca jest ta niefrasobliwość obrońców, którzy z fatalną konsekwencją, co rusz narażają na szwank nasze i tak zszargane nerwy, fundując sobie i kibicom zadziwiający spektakl nieudolności we własnym polu karnym po rzutach różnych rywali. Oczywiście, gole z takich sytuacji tracą również znacznie lepsze drużyny. Niemniej, gdy takie przypadki przytrafiają się mecz po meczu, problemu nie da się skwitować stwierdzeniem, że taka jest po prostu piłka. Po Groclinie, zgodnie podkreślano, że podobne błędy lepszy niż Wielkopolanie rywal może bezwzględnie wykorzystać. Dlatego w pierwszych minutach meczu z Panathinaikosem powiało grozą. Zapewne niejednemu kibicowi zajrzało w oczy widmo pogrzebania szans już na własnym boisku. Niejednego naszła gorzka myśl, czy zawsze w przypadku polskich drużyn ma być tak samo: wielkie oczekiwania i potem odkładanie marzeń do następnego razu. Na szczęście, piłkarze nie poddali się fatalistycznym nastrojom, lecz szybko odrobili straty. Co więcej, poszli za ciosem i bardzo dobry wynik – jaki większość z nas zapewne w ciemno wzięłaby przed meczem – stał się faktem.
 
-
 
-
Dlaczego Wisła wygrała? Niewątpliwie trafiła na rywala, który nie jest w optymalnej formie. Piłkarze Panathinaikosu nie zachwycili ani wydolnością, ani dynamiką, ani zgraniem. Widać było także skutki dużych zmian w składzie. Mimo wszystko jednak, nawet w takiej dyspozycji, Panathinaikos to groźny rywal. Warto brać to pod uwagę przed rewanżem, ale także oceniając występ "Białej Gwiazdy" we wtorek. Nic by nam bowiem nie przyszło ze słabości rywala, gdyby nie bardzo dobra postawa większości wiślaków. Radosław Majdan zanotował co prawda fatalny błąd, gdy nie wiedzieć czemu dwukrotnie złapał piłkę i sprokurował rzut wolny pośredni, parę razy także niepewnie zachował się przy dośrodkowaniach Panaty, ale w najbardziej odpowiednim momencie, pod koniec spotkania, był już zaporą nie do przejścia. Kilka zdań temu dostało się obrońcom. Jednak na szczęście błędy przy pierwszym golu dla Greków okazały się wstępem do ich całkiem solidnego występu. Zrehabilitował się Dariusz Dudka, który ponosi najwięcej winy za straconą bramkę. Toczył z rywalami zacięte pojedynki i zwykle był w nich górą. Para Tomasz Kłos i Arkadiusz Głowacki nie dawała się oszukiwać prostopadłymi podaniami. Dość często udawało się naszym stoperom wyprzedzać rywali. Na słowa uznania zasługuje także ich ustawianie się na boisku. Bądź co bądź, Panathinaikos miał bardzo niewiele okazji do zdobycia gola. Znakomity występ zanotował Jakub Błaszczykowski. Na zupełnie nowej pozycji zdał egzamin celująco. Praktycznie nie popełnił żadnego poważnego błędu. Imponował ofiarnością, ale i wyczuciem. Jego w najmniejszym stopniu dotyczy jeszcze jedna krytyczna uwaga o grze defensorów Wisły. Otóż zdarzyło im się kilkanaście razy, zupełnie niepotrzebnie, bo w prostych sytuacjach, oddać piłkę rywalom. Niecelne podania, które miast budować akcję własnego zespołu, stwarzają rywalom okazję do szybkiej kontry tej klasy obrońcom nie powinny się zdarzać.
 
-
 
-
Druga linia Białej Gwiazdy wypadła na tle gwiazd Panaty na tyle dobrze, że tu i ówdzie rozległy się głosy, że po prostu mamy lepszych piłkarzy w tej formacji od słynnego rywala. Może to przesadzona opinia, ale różnicy na naszą niekorzyść z pewnością nie ma. Z drugiej strony, o grze wiślackich pomocników można wypowiedzieć także parę krytycznych uwag. Najlepiej - bo najrówniej - wypadł Mauro Cantoro, który dowiódł, że jest graczem dobrego europejskiego formatu. Grał nieustępliwie, zanotował szereg przechwytów, jego techniki nie powstydziłby się nawet brazylijski as Panathinaikosu. Oczywiście, nie brylował w ofensywie, ale olbrzymia praca Argentyńczyka w destrukcji zasługuje za pochwały. Radosław Sobolewski grał dość nierówno, choć poniżej swojego normalnego solidnego poziomu nie schodził. Niepokoi inklinacja naszego defensywnego pomocnika do wpadania w kartkowe tarapaty. Gdy sędzia wyraźnie faworyzuje naszych rywali, lepiej nie kusić losu, a Sobolewski parę razy ocierał się o drugą żółtą kartką. Już z całą niepewnością, nie są potrzebne jakiekolwiek dyskusje z arbitrem. O grze skrzydłowych można mieć ambiwalentne uczucia. Kalu Uche strzelił gola, zaś Marek Zieńczuk asystował przy bramce Tomasza Frankowskiego. Nie można im odmówić zaangażowania. Zarazem jednak dość często popełniali proste błędy – zwłaszcza mieli rozregulowane celowniki przy podaniach. Brakowało także ich rajdów skrzydłami, w związku z czym gra Wisły skupiła się w środku pola i dlatego w niektórych fragmentach meczu była łatwa do rozszyfrowania dla rywali. Być może to wielkie zaangażowanie w pracę w destrukcji – zwłaszcza w podwajanie czy w potrajanie krycia – spowodowało, że nieco brakowało naszym bocznym pomocnikom impetu. W każdym razie, w ich grze widzę największe rezerwy przed rewanżem. Dobrze grająca we wtorek druga linia może wypaść za dwa tygodnie znacznie lepiej. To bardzo optymistyczna przesłanka. Nie tylko Panathinaikos stać na więcej. Wisłę także.
 
-
 
-
Jeśli ktoś spodziewał się, że po odejściu Macieja Żuławskiego nasz atak będzie drastycznie osłabiony, to wtorkowy występ duetu Paweł Brożek – Tomasz Frankowski powinien go uspokoić. Frankowski zagrał jak na kapitana przystało. Zdobył gola, dwa pozostałe padły po jego podaniach. Był pierwszoplanową postacią naszego zespołu, mentalnie i piłkarsko. Bardzo dobrze wypadł także Brożek. To już nie jest wiecznie niespełniony talent, tylko groźny napastnik, który coraz częściej imponuje spokojem w wykańczaniu akcji. Oczywiście, przed nim wiele pracy i broń Boże nie może spocząć na laurach, ale jest na dobrej drodze, żebyśmy wspominali Żurawia wyłącznie z sentymentu, nie zaś z powodu braków w sile ognia Wisły.
 
-
 
-
Dobrze wypadli zmiennicy, co – warto podkreślić – stało się normą w obecnym sezonie. Marek Penksta i Jean Paulista wiele wnoszą do gry Wisły. Mają walory, które dobrze komponują się z resztą zespołu i wzbogacają go. Dynamika, pomysłowość, zaangażowanie – tymi cechami przekonują, że ich zakontraktowanie było bezwzględnie dobrym posunięciem. Także Maciej Stolarczyk wypełnił swoje zadanie. Jerzy Engel miał zatem bardzo dobre wyczucie, czego potrzebuje zespół i kto może to zapewnić. Zresztą za cały mecz należą się trenerowi bardzo wysokie noty. Widać, że świetnie wykorzystał parę tygodni pracy z zespołem. Wpaja mu taktykę, która jest efektowna i efektywna. Oczywiście, ciągle wiele zostało do poprawy, ale biorąc pod uwagę, jak krótko w sumie pracuje Engel pod Wawelem, to, co już zrobił, to bardzo dużo. Sprawdził się także jako motywator, czym przebił poprzednich szkoleniowców "Białej Gwiazdy" ery "Tele-Foniki", którzy nie potrafili do końca przekonać wiślaków, że mają szanse na awans do LM, niezależnie od tego, z kim przyjdzie im walczyć. Rzecz jasna, łatwiej wyperswadować lęk przed Panathinaikosem, niż przed Barceloną, ale tak czy inaczej, jako motywator, Engel chyba nie ma sobie równych w polskiej piłce.
 
-
 
-
Szansa na awans jest bardzo duża, choć rewanż zapowiada się niezwykle ciężko. Prawdopodobnie 70 000 widzów zedrze gardło w Atenach, aby wesprzeć swoich ulubieńców. I tu gorzka uwaga. Mamy wreszcie stadion o pojemności od biedy nawiązującej do przyzwoitych standardów europejskich. Wielka szkoda, że jednak nie był zapełniony do ostatniego miejsca. Czy rzeczywiście tak trudno skusić 16 000 widzów, aby obejrzeć na żywo tak ważny mecz? Nie – pod warunkiem, że ustali się rozsądne ceny biletów. Spece od marketingu z S.S.A. tym razem zdecydowanie przeliczyli się w rachubach. Mam nadzieję, że wyciągną z tego naukę na przyszłość. Oby piłkarze dobrą grą w Atenach spowodowali, że rozsądek w ustalaniu cen dostrzeżemy już za parę tygodni - w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
 
-
 
-
===Komentarze prasowe===
 
-
Wisła Kraków wygrała z Panathinaikosem Ateny 3:1 (1:1) w pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacyjnej piłkarskiej Ligi Mistrzów. Po tym spotkaniu polska prasa - co chyba nikogo nie dziwi - w samych superlatywach rozpisuje się o podopiecznych Jerzego Engela!
 
-
 
-
'''Przegląd Sportowy''': Wisły krok do raju
 
-
 
-
Wisła nigdy nie wygrała meczu w 3. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów, a miała aż sześć okazji. Przełamała się wczoraj, choć początek spotkania tego nie zapowiadał. Zaczęło się fatalnie, ale później było coraz piękniej. Wisła z solidną zaliczką pojedzie na rewanż do Aten. Bohaterem był Tomasz Frankowski- strzelił gola i zaliczył dwie asysty.
 
-
 
-
'''Gazeta Wyborcza''': W pół drogi do raju
 
-
 
-
3:1 dla Wisły Kraków z Panathinaikosem Ateny w eliminacjach do Ligi Mistrzów!!!! Najpierw Olisadebe trafił do bramki Wisły i zrobiło się smutno. Na moment. Bo potem była wielka radość po golach Brożka, Uche i niesamowitego Frankowskiego. Mistrz Polski po raz pierwszy nie przegrał meczu w trzeciej rundzie eliminacji Champions League. Bramy raju stoją otworem.
 
-
 
-
'''Metro''': Wisła wygrała z Panathinaikosem!
 
-
 
-
Cztery strzały, trzy gole - tak efektywnie już dawno nie grała żadna polska drużyna. Brawa należą się piłkarzom, ale największe Engelowi; za idealne przygotowanie kondycyjne piłkarzy, świetne zmiany, udany manewr z Jakubem Błaszczykowskim na prawej obronie, czy wreszcie cierpliwość i spokój przy przekazywaniu wskazówek w trakcie meczu.
 
-
 
-
'''Rzeczpospolita''': Połowa planu wykonana
 
-
 
-
Jeśli Wisła utrzyma przewagę w rewanżu za dwa tygodnie w Atenach, będzie pierwszą polską drużyną od 1996 roku, która wystąpi w Lidze Mistrzów. Na taki dzień kibice "Białej Gwiazdy" czekali od pięciu lat. Wisła nigdy wcześniej w trzeciej rundzie eliminacji nie wygrała meczu. Wczoraj zagrała tak, jak powinno się grać w pucharach - twardo, konsekwentnie, nie załamując się chwilowymi niepowodzeniami.
 
-
 
-
'''Dziennik Polski''': Wisła blisko raju
 
-
 
-
Tak blisko Ligi Mistrzów piłkarze krakowskiej Wisły jeszcze nie byli nigdy. Wreszcie w rywalizacji o Ligę Mistrzów "Biała Gwiazda" odniosła zwycięstwo. Dwubramkowa przewaga daje nadzieje na awans. Rewanż w Atenach zapowiada się niezwykle atrakscyjnie. Marzenia wszystkich ludzi związanych z Wisłą są bardzo bliskie spełnienia.
 
-
 
-
'''Życie Warszawy''': Wisła zabłysła
 
-
 
-
Po dziewięciu latach przerwy polski zespół może awansować do Ligi Mistrzów! Upragniona Liga Mistrzów, niedostępna dla polskich zespołów od dziewięciu lat, otworzyła przed Wisłą swoje bramy.
 
-
 
-
'''Gazeta Pomorska''': Wisła na fali
 
-
 
-
Od 0:1 do 3:1, czyli od smutku do radości. Wisła Kraków pokonała wczoraj Panathinaikos Ateny i przed rewanżem w Grecji jest w bardzo dobrej sytuacji, by wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
 
-
 
-
'''Kurier Szczeciński''': Liga Mistrzów blisko jak nigdy
 
-
 
-
Piłkarze Wisły optymalnie wykorzystali wczoraj atut własnego boiska i z zaliczką dwóch goli przystąpią do rewanżowego meczu z Panathinaikosem, którego stawką będzie awans do grupowej fazy Ligi Mistrzów. Jest to czwarte podejście Wisły do tych elitarnych rozgrywek i nigdy wcześniej po rozegraniu pierwszego spotkania mistrz Polski nie był tak blisko awansu.
 
-
 
-
'''Super Express''': Krok do raju
 
-
 
-
W Krakowie pojawił się Jerzy "Anioł" Engel i nieosiągalne dotąd piłkarskie niebo znalazło się w zasięgu ręki! Po zwycięstwie z Panathinaikosem Wisła jest o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Mały "Franek" udowodnił wszystkim, że wciąż jest wielki. Piękna bramka i dwie asysty sprawiły, że marzenia kibiców "Białej Gwiazdy" już za dwa tygodnie mogą się spełnić.
 
-
 
-
'''Fakt''': Wisło, jesteś wielka! Liga Mistrzów tuż-tuż
 
-
 
-
Niebywałe emocje w Krakowie. Gospodarze przegrywali już w 4. minucie, ale nie stracili wiary w zwycięstwo. Brawo!
 
-
 
-
Źródło: Onet
 
=={{TWSD|http://wislakrakow.com}} ==
=={{TWSD|http://wislakrakow.com}} ==
===Frankowski zagra na 100%===
===Frankowski zagra na 100%===

Wersja z dnia 09:20, 10 lut 2010

2005.08.23, Liga Mistrzów 2005/2006.- III. runda eliminacyjna, rewanż, Olimpiakó Stádio Athínas Spýros Loúis, Ateny, 20:45
Panathinaikós Ateny 4:1 (0:0, 3:1) Wisła Kraków
widzów: 60.000
sędzia: Michael Andrew Riley (Leeds, Anglia)
Bramki
Nasief Morris 62'
Emmanuel Olisadebe 65'

Dimítrios Papadópoulos 87'
Ilías Kótsios 114'
1:0
2:0
2:1
3:1
4:1


78' Radosław Sobolewski


Panathinaikós Ateny

Grafika:Zk.jpgMario Galinović
Loukás Výdra
Nasief Morris
Grafika:Zk.jpgIlías Kótsios
Grafika:Zk.jpgAnthony Šerić
Nordin Wootergrafika: Zmiana.PNG 61’(Grafika:Zk.jpgDimítrios Papadópoulos
Grafika:Zk.jpgFlávio Conceição
Igor Bišćangrafika: Zmiana.PNG 74’(Sotírios Leontíou
Konstantínos Charalambídis
Grafika:Zk.jpgEmmanuel Olisadebe grafika: Zmiana.PNG 70’(Srđan Andrić
Theofánis Gékas
Wisła Kraków
Radosław Majdan Grafika:Zk.jpg
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Arkadiusz Głowacki
Dariusz Dudka
Kalu Uche grafika: Zmiana.PNG 75’ (Marcin Kuźba
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:cz.jpg
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG 61’ (Jean Paulista
Tomasz Frankowski Grafika:Zk.jpg
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG 63’ (Grafika:Zk.jpg
Marek Penksa

trener: Jerzy Engel

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


== Źródło: Wisła Portal

==

== Źródło: The White Star Division

==

Spis treści

Frankowski zagra na 100%

Tomasz Frankowski zagra w jutrzejszym spotkaniu z Panathinaikosem. - O ile trener mnie wystawi - z właściwą sobie skromnością przyznał napastnik Wisły podczas konferencji prasowej przed jutrzejszym spotkaniem w Atenach.

Wcześniej "Franek" wziął udział w treningu podopiecznych Jerzego Engela na murawie Stadionu Olimpijskiego. - Były pewne problemy, lecz już ustąpiły i jestem gotowy do gry - dodał snajper "Białej Gwiazdy".

W trakcie ostatniego, przed jutrzejszym meczem, treningu, wiślacy rozegrali krótką gierkę na połowie boiska. Trening miał charakter typowego przedmeczowego rozruchu. Wiślacy pograli m.in. w "dziadka", a część piłkarzy ćwiczyła wykonywanie stałych fragmentów gry.

maciejko (mat19)

Alberto Malesani przed meczem rewanżowym

Trener Panathinaikosu Ateny, Alberto Malesani na konferencji prasowej nie chciał za wiele mówić o wtorkowym meczu z Wisłą Kraków. Włoski szkoleniowiec raczej tłumaczył się ze słabej postawy swojego zespołu i z niekorzystnego wyniku w Krakowie.

- Mamy wielu nowych zawodników. Przyszli młodzi gracze i jak starsi, bardziej doświadczeni. Aby to wszystko poukładać potrzebny jest czas. Zawodnicy muszą sobie uświadomić, że nie grają wyłącznie dla siebie, ale dla zespołu. Musimy być bardziej zgrani, a na to potrzeba czasu. Przez ostatnie dni ciężko pracowaliśmy i wierzę, że jutro pokażemy owoce tej pracy - powiedział Malesani.

- Jednak nawet jeśli zostaniemy wyeliminowani, to nie ma się czym przejmować, bo w stosunku do piłkarzy, mamy aż pięcioletni plan. Wierzę, że realizacja tego planu przyniesie największe sukcesy w historii Panathinaikosu. Kiedy w zespole zachodzą zmiany - a takie przecież tu zaszły - czas naprawdę nie jest przyjacielem - dodał Włoch.

- Wtorkowy mecz zaczynamy z takiego samego poziomu jak Wisła. Jesteśmy przygotowani, bo w pracy z zespołem kierujemy logiką, a nie emocjami. Przypominam, że nasz plan dotyczący drużyny ma aż pięcioletnie horyzonty. Jednak jeśli uda nam się wyeliminować Wisłę to wierzę, że nasza forma eksploduje w dalszej części tego sezonu. Co do samego spotkania z Wisłą, chcę powiedzieć tylko, że musimy uważać, aby nie stracić żadnej bramki i grać swoją piłkę.

Interia.pl (mat19)

Ostatni krok

W roku 1998 Bogusław Cupiał powiedział: - Naszym celem jest Liga Mistrzów. Wtedy brzmiało to jak bajka. Dzisiaj marzenia mogą stać się rzeczywistością.

Awans do fazy grupowej nabrał realnych kszałtów dopiero przy czwartej próbie. Poprzednie trzy podejścia były zupełnie nieudane. Wygrana z Panathinaikosem 3:1 w Krakowie rozbudziła wielkie nadzieje. - Wygraliśmy z Grekami w pierwszym meczu. Nie widzę przeszkód, by dokonać tego także w rewanżu - powiedział w Atenach dzień przed drugim spotkaniem trener Wisły Jerzy Engel. Pewność siebie wiślackiego szkoleniowca to część gry psychologicznej, która toczy się na długo, nim piłkarze wybiegną na boisko.

W sobotę zaczęła Wisła strasząc, że w meczu może nie wystąpić Tomasz Frankowski, mimo, że ten dzień wcześniej zapewniał, że czuje się świetnie. Zagranie wzbudziło pożądany efekt - greccy dziennikarze skupili się na spekulacjach na temat występu kapitana Wisły. Trener Panathinaikosu Alberto Malesani zaskoczył wszystkich na konferencji prasowej. - Ta drużyna budowana jest z pięcioletnim planem. Mecz z Wisłą nie jest dla nas najważniejszy - wypalił, choć doskonale wie, że tak nie jest. - Panathinaikos jest pod ścianą. Wydali kupę kasy na transfery, a teraz ta Liga Mistrzów, a więc i wielkie pieniądze, może im uciec - zauważa Jacek Gmoch, który na codzień mieszka w Atenach.

To nie koniec wymiany zdań pomiędzy obiema ekipami. - Zaskoczymy Wisłę! - zapewnia Malesani. - Nikt tu nikogo nie zaskoczy, bo obie drużyny znają się bardzo dobrze - ripostuje Engel. Polski trener zapewnia, że zmiana taktyki z 3-5-2 na 4-4-2 także nie będzie dla niego zaskoczeniem. Włoski szkoleniowiec zwiększa liczbę obrońców, by ukryć brak filara obrony Yannisa Goumasa. - Nasza obrona to dramat - nie ukrywają greccy dziennikarze.

Uderzają rozbieżności między tym, co miejscowi dziennikarze mówią w luźnych rozmowach, a tym co piszą w gazetach. Gdy słyszymy od nich, że PAO nie jest jeszcze przygotowane na taką rywalizację, a piłkarze "zdychają" po 65 minucie, w gazetach możemy przeczytać, że jedyna drużyna z szansami na awans to właśnie Panathinaikos. "Chodź droga Wisło. Czekamy na Ciebie" - pisze "Derby Sports". W podobnym tonie oficjalnie wypowiadają się zawodnicy wicemistrza Grecji. - Nie wyobrażam sobie, byśmy mogli nie awansować. Dopiero w fazie grupowej pokażemy na co nas stać naprawdę - mówi Elias Kotsios. - Awansujemy - pewnym tonem zapewnia Emmanuel Olisadebe.

Mecz rozegrany zostanie na zmodernizowanym Stadionie Olimpijskim. I choć obiekt to piękny, piłkarze Panathinaikosu woleliby podjąć Wisłę na swoim starym stadionie w centrum miasta. Tam kibice mają zawodników na wyciągnięcie ręki, więc presja wywierana na drużynę rywali jest ogromna. Stadion Olimpijski niewiele ma wspólnego z typowo piłkarskimi obiektami. Między boiskiem, a trybunami mieści się szeroka, nowoczesna bieżnia lekkoatletyczna.

Ciąg dalszy gry psychologicznej to ostatnie treningi obu drużyn przed wtorkowym meczem. Panathinaikos trenował za zamkniętymi drzwiami, zajęcia Wisły dostępne były dla dziennikarzy przez pełen czas trwania.

Do rewanżu z Panathinaikosem Wisła przystąpi w niemal identycznym składzie, w jakim podejmowała Greków dwa tygodnie temu. Do wyjściowego składu powróci Marcin Baszczyński, który w Krakowie nie mógł zagrać, gdyż pauzował za czerwoną kartkę. Zastąpi on kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, który tydzień temu przeszedł operację kości śródstopia.

Alberto Malesani również nie dokonał rewolucji. Jedynie operujący z lewej strony boiska Antony Seric ma zostać obciążony większą ilością zadań defensywnych. Zwiększenie liczby obrońców ma zabezpieczyć Greków przed możliwościami skontrowania przez Polaków. - Zadaniem numer jeden przed rewanżem z Wisłą jest poprawienie gry obronnej - mówił włoski szkolenkiowiec jeszcze w zeszłym tygodniu. Do gry, obok Goumasa, gotowi nie są także Sanmartean, Nilsson i Tziolis, wciąż zawieszony jest Gonzalez. Niespodzianką może być natomiast występ utalentowanego bułgarskiego pomocnika, Vladimira Gadhzeva, który miesiąc temu skończył 18 lat.

Wiślacy do rywalizacji z Grekami muszą przystąpić maksymalnie skoncentrowani. Jeśli ci zdobędą bramkę zaraz na początku spotkania, mecz może zamienić się w istny koszmar.

Ekipa Wisły do Krakowa wraca bezpośrednio po meczu. Na lotnisku w Balicach spodziewana jest około godziny 2:30.

(mat19)

Blisko tysiąc kibiców dopinguje Wisłę w Atenach

Większość polskich kibiców wspomagających Wisłę w meczu z Panathinaikosem, pojawiło się już na stadionie olimpijskim. Jak informuje nasz wysłannik fanów "Białej Gwiazdy" jest już na trybunach około 800. Przed rozpoczęciem spotkania można się spodziewać ponad tysiąc wiślaków.

Piłkarzy Wisły, którzy wyszli przed godziną 19 by zapoznać się z murawą, przywitało gromkie "Jazda, jazda, jazda" oraz "Jesteśmy z Wami". Trener Engel nie musi się więc już martwić o zagrzanie swoich graczy do boju.

Na półtorej godziny przed meczem tylko sektor kibiców Wisły jest mocno wypełniony, reszta stadionu jest jeszcze pusta. Wiślakom na stadion kazała wejść grecka policja. Szkoda tylko, że organizatorzy nie zapewnili naszym fanom ani kateringu ani nawet toalet. Gdy na boisku pojawili się na chwilę gracze Panathinaikosu powitały ich głośne gwizdy.

Około godziny 19:20 w sektorze kibiców Wisły pojawiły się stoiska z pożywieniem i napojami.

(rav)

Jednak Panathinaikos...

Brakowało bardzo niewiele... Panathinaikos Ateny pokonał 4:1 po dogrywce Wisłę Kraków i to Grecy zagrają w fazie grupowej najważniejszego europejskiego pucharu.


Wisła świetnie zaczęła, stawiając Panathinaikos w szachu i tworząc kilka sytuacji bramkowych, w których wykorzystaniu przeszkodziła chyba paraliżująca stawka meczu. Później Panathinaikos przejął inicjatywę, ale tak naprawdę groźne w wykonaniu wicemistrzów Grecji były przede wszystkim strzały z dystansu. Źle wyglądało rozgrywanie piłki przez Wisłę na połowie rywala, ataki prowadzone były zbyt małą ilością graczy. Najważniejsze było jednak, że najlepsza drużyna w Polsce żadnego gola nie straciła.

Po przerwie padły bramki, niestety dla gospodarzy. W trzy minuty Panathinaikos odrobił straty i wyszedł na prowadzenie 2:0. Wynik otworzył w 62 minucie kapitan zespołu Morris finalizując strzałem głową dośrodkowanie z rzutu wolnego. Po chwili do pustej bramki również głową trafił Emmanuel Olisadebe, który dobił potężny strzał Sericia.

Uspokojony prowadzeniem i niemal pewnym awansem trener Malesani dokonał kilku pro-defensywnych zmian w składzie. Zszedł m.in. Olisadebe, którego zastąpił pomocnik - Andrić. W Wiśle natomiast weszli na boisko Penksa, Kuźba i Paulista. Ten ostatni zmienił Marka Zieńczuka, który miał we wtorkowym meczu pięć(!) sytuacji bramkowych - najlepszą w 48 minucie, gdy oddał strzał z bliskiej odległości obroniony przez Galinovicia.

W 78 minucie szczęście uśmiechnęło się do Wisły - bramkę na 2:1 zdobył Sobolewski (piękny strzał lewą nogą zza pola karnego). W tym momencie znów byliśmy w fazie grupowej Lidze Mistrzów. Niestety, na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry arbiter nie uznał gola Marka Penksy (podobno Słowak pomógł sobie ręką przyjmując piłkę, choć mamy co do tego wątpliwości). Zdekoncentrowana drużyna gości najpierw pozwoliła sobie strzelić gola na 3:1 (solowa akcja Papadopoulosa i strzał po którym piłka rykoszetem odbiła się od Głowackiego lobując Majdana). Później boisko za drugą żółtą kartkę opuścić musiał Sobolewski.

W dogrywce Wisła liczyła już tylko na utrzymanie wyniku i ewentualne rzuty karne. Zespół grał w osłabieniu, w dodatku urazy zgłaszali Frankowski, Dudka i Cantoro. Nic więc dziwnego, że wicemistrzowie Grecji konsekwetnie nacierali w wiślackie pole karne. Przed utratą decydującej bramki dwukrotnie piłkę po strzałach głową wybijał z linii bramkowej Cantoro. Wreszcie w 114 minucie Kotzios uprzedził Dudkę i strzałem z 7 metrów pokonał niepewnie interweniującego Majdana.

Szkoda szansy po pierwszym meczu, szkoda długich momentów, w których Wisła była jedną nogą w Lidze Mistrzów, szkoda wreszcie odrobiny szczęścia, bo wystarczyło by Zieńczuk wykorzystał jedną ze swych okazji, arbiter uznał gola Penksy w 87 minucie bądź Paulista uderzenieme ze szpica pokonał Galinovicia i to my cieszylibyśmy się z historycznego sukcesu. Klubowi przed nosem uciekła gigantyczna jak na polskie warunki premia. A nam pozostaje czekać na kolejną dużą szansę...


(rav)

Jerzy Engel: Grecy byli lepsi od nas

24. sierpnia 2005, 01:53


- Nie mam wątpliwości, Grecy byli lepsi od nas - przyznał po meczu trener Jerzy Engel. Szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" jest zdania, że on, sztab szkoleniowy i zawodnicy zrobili wszystko co możliwe by awansować. - Będziemy teraz z determinacją walczyć o wejście do fazy grupowej Pucharu UEFA - powiedział trener Wisły.

Dlaczego nie udało się awansować?

- Były w tym meczu dwa krytyczne momenty. Pierwszy to utrata bramki przy stanie 2:1 - tego nie powinniśmy zrobić, Papadopoulos rzeczywiście przeprowadził fantastyczną akcję indywidualną i zabrakło nam doświadczenia, bo taką akcję trzeba "skasować" dużo wcześniej, nie dać dojść do strzału. Drugim takim momentem była sytuacja Paulisty "sam na sam" przy 3:1, uderzał ze szpica a bramkarz to obronił. Troszkę spokojniej, inaczej... taka sytuacja bardzo boli, bo gdyby udało się wtedy strzelić to my byśmy się teraz cieszyli.

Ma pan pretensje do Zieńczuka za niewykorzystane sytuacje i Sobolewskiego za czerwoną kartkę?

- Piłkarze wykonali dziś wielką pracę. Przegraliśmy dziś z zespołem lepszym. Nie ma wątpliwości, że Grecy byli lepsi od nas, dysponują lepszymi zawodnikami. Nam udało się dobrze zagrać w Krakowie, niestety tutaj nie ustrzegliśmy się błędów, które spowodowały że w końcu dociągnęliśmy do dogrywki. A w niej grając w "dziesiątkę"... Tomek Frankowski już asystował na boisku, podobnie Darek Dudka, Mauro Cantoro również... mieli urazy, nie mogli zejść bo wykorzystaliśmy już zmiany. Heroiczna walka i cieszę się, że ci zawodnicy tak walczyli by przejść dalej. Nie udało się, taki jest sport, taki jest futbol, cieszą się dziś Grecy, a nie my.

Czy Wisła była dobrze przygotowana kondycyjnie na 90 minut i dogrywkę?

- Mówiłem już wcześniej - trudno jest grać w "dziesiątkę". Zejście Sobolewskiego... rozumiem decyzję sędziego, ale również powinna być druga żółta kartka dla Conceicao - pytaliśmy, dlaczego jej nie ma. Nie ma co na niego zwalać, powinniśmy dociągnąć ten wynik 2:1 do końca. Nie udało się i dlatego przegraliśmy.

Ma pan może jakieś pretensje do siebie, że coś pan zaniedbał, niedopilnował?

- Od strony organizacyjnej i szkoleniowej zrobiliśmy co wszystko było możliwe, przewidzieliśy wszystko, ale przeciwnik był dziś lepszy. Oczywiście będziemy jeszcze analizować ten mecz, zobaczymy jakie błędy popełniliśmy, bo zawsze jakieś się robi. Ale przyznać trzeba, że Grecy zagrali dziś naprawdę wspaniale?

Bardzo panu szkoda, że nie awansowaliście?

- Tak, bardzo mi szkoda, bo Wisła jest dobrym zespołem. Sądzę, że gdyby dziś udało się przejść, to ten zespół nabrałby klasy, byłby jeszcze lepszy. A tak wracamy do punktu wyjścia, będziemy teraz z determinacją walczyć o wejście do fazy grupowej Pucharu UEFA.

TVP1 (rav)

Bogusław Cupiał: Nie wycofam się, ale...

24. sierpnia 2005, 02:06


- Nie wycofam się, bo nawet nie mam komu oddać Wisły, ale już jutro wstrząśniemy kilkoma piłkarzami. Chłopaki na własne życzenie przegrali olbrzymią szansę - powiedział po meczu właściciel Wisły Bogusław Cupiał, którego wypowiedź cytuje Gazeta Wyborcza.

Wisła wskutek braku awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów nie zarobi ponad 3,5 mln euro.

gazeta.pl (rav)

Wiślacy już w Krakowie

24. sierpnia 2005, 08:06


Kilkanaście minut po godzinie 4 na podkrakowskim lotnisku w Balicach wylądował samolot z wiślakami na pokładzie. - Nic się nie stało, Wisełko nic się nie stało - śpiewała około 50-osobowa grupa kibiców. Piłkarzom ciężko było jednak zdobyć się choćby na jeden uśmiech w stronę fanów.

Samolot z Aten spodziewany był już około godziny 2. Czekanie na piłkarzy kibice umilali sobie wiślackimi przyśpiewkami. Gdy otwierały się drzwi hali przylotu tumult na lotnisku wzrastał. - Jazda, jazda, jazda - krzyczeli z taką siłą, że fundamenty terminalu w Balicach zdawały się trząść.

Piłkarzom nie udzielił się entuzjazm kibiców. Wiślacy ze spuszczonymi głowami pokonywali odcinek z sali przylotów do zaparkowanego przed lotniskiem autokaru. - Mauro, głowa do góry - poklepywał jeden z kibiców argentyńskiego pomocnika „Białej Gwiazdy, ale znany z pogody ducha Cantoro potrafił tylko zdobyć się na gorzki uśmiech.

Najwięcej spokoju spośród ekipy mistrzów Polski zachowywał Jerzy Engel - W pierwszej połowie mecz układał się po naszej myśli. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, których niestety nie udało się zamienić na bramki. Szkoda, że po przerwie Zieńczuk zmarnował dobrą sytuację. Chwilę później dostaliśmy dwa gole i trzeba było rzucić się do ataku - ocenia szkoleniowiec „Białej Gwiazdy”.

Zdaniem trenera mistrzów Polski po golu Radosława Sobolewskiego sędzia wyraźnie pomógł gospodarzom. - Na boisku zaczęły dziać się cuda. Nieuznana bramka Penksy, wyrzucenie z boiska Sobolewskiego oraz niepodyktowanie dla nas jedenastki - wylicza pomyłki arbitra Marka Riley’a.

Złość, frustracja, niemoc – takie uczucia towarzyszyły Radosławowi Majdanowi po zakończeniu meczu. - Od upragnionego celu dzieliło nas sześć minut - nie może odżałować golkiper „Białej Gwiazdy”. 33-letniemu bramkarzowi ciężko pogodzić się z faktem, iż na kolejną szansę gry o Ligę Mistrzów trzeba będzie czekać przynajmniej rok.

Chyba największym pechowcem w ekipie Engela był Arkadiusz Głowacki. Stoper „Białej Gwiazdy” zaliczył całkiem udany występ przeciwko „Koniczynkom”, ale to właśnie od „Głowy” odbiła się piłka po strzale Gekasa i zmyliła interweniującego Majdana. Wiślakowi ciężko było komentować tą sytuację. - Trudno powiedzieć, jak powinniśmy się zachować w tamtym momencie. Niestety takie gole też czasem padają... Zdaniem Głowackiego wiślakom zabrakło sił dopiero w dogrywce. - Grając w dziesiątkę nie byliśmy w stanie nawiązać walki. Czekaliśmy na karne .

Wszyscy w Krakowie spodziewali się, że Wisła wróci z Aten jako uczestnik Ligi Mistrzów. Tak się jednak nie stało. Porażkę bardzo mocno przeżyli piłkarze. Gdy wiślacy zajęli już miejsca w autokarze każdy z zawodników w skupieniu i ciszy wbił wzrok w szybę. Jakie myśli im towarzyszyły? Chyba każdy jest w stanie sobie wyobrazić...

(wally)

Majdan i Zieńczuk po meczu z Panathinaikosem

24. sierpnia 2005, 10:03


Wielu "kibiców" obwołało ich autorami wtorkowej porażki, co widzimy po spływających na naszą stronę komentarzach. Radosław Majdan i Marek Zieńczuk byli załamani po meczu z Panathinaikosem. Oto co mówili zaraz po końcowym gwizdku arbitra.

Radosław Majdan:

- Nie potrafię nawet nazwać tego, co czuję. Żal, niemoc, rozczarowanie. Teraz sami będziemy się musieli gryźć z tą porażką. W ubiegłym roku, w meczach z Realem, byliśmy od początku bardzo daleko od Ligi Mistrzów. Teraz już ją widzieliśmy w wyobraźni, była o pięć minut drogi. I znów nie doszliśmy. Trzeba się jakoś zmobilizować na mecze w Pucharze UEFA, może w ten sposób zapracujemy na rozstawienie w eliminacjach w przyszłym sezonie. Czy nie powtórzą się takie mecze jak z Dynamem Tbilisi? Zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły.

Marek Zieńczuk:

- Sam miałem pięć szans na zdobycie gola. Nie wiem dlaczego, się nie udało. Może za bardzo chciałem, w dwóch przypadkach zamiast strzelać, powinienem podawać do kolegów. Nie wiem, jak znajdziemy motywację przed następnymi meczami. Trudno mi to sobie teraz wyobrazić.

Rzeczpospolita (rav)

Trener, piłkarz i dziennikarz po wygranej nad Wisłą

24. sierpnia 2005, 10:08


Trener Panathinaikosu Alberto Malesani uważa, że mecz z Wisłą pokazał iż wicemistrzowie Grecji są godni grać w Lidze Mistrzów. - Strasznie przeżyliśmy ten mecz - mówił natomiast jeden z bohaterów "Koniczynek", Emmanuel Olisadebe. Publikujemy również pomeczowy komentarz jednego z greckich dziennikarzy.

Alberto Malesani (trener PAO):

- Pokazaliśmy, że jesteśmy godni grać w Lidze Mistrzów. To był jeden z moich najtrudniejszych meczów, od kiedy prowadzę Panathinaikos, bo Wisła grała dobrze i nie poddawała się. Wszystko potoczyło się po mojej myśli. Chciałem dać się Wiśle wyszumieć, bo wiedziałem, że moi piłkarze odeprą ataki i jeszcze bardziej naładują się energią. I tak właśnie było. Po strzeleniu dwóch bramek miałem pewność, że to my awansujemy. Stało się to, co się miało stać.

Emmanuel Olisadebe:

- Nie rozmawiałem w ostatnich tygodniach z Jerzym Engelem, ani osobiście, ani przez telefon. Jestem piłkarzem Panathinaikosu i nie ma żadnych sentymentów. Nie czuję szczególnej satysfakcji, że strzeliłem gola jego drużynie, ale też żadnych wyrzutów sumienia. Strasznie przeżyliśmy ten mecz. Przy 2:0 wydawało się, że nie może się nam stać żadna krzywda, i nagle ten piękny gol dla Wisły zmienił wszystko. Dobrze, że jeszcze zdążyliśmy na niego odpowiedzieć.

Yotis Panayiotas - Komentator ateńskiego dziennika "To Wima":

- Spodziewaliśmy się, że Panathinaikos może odrobić straty, ale nie w tak niesamowity sposób. Tak naprawdę wyrok na Wisłę zapadł jeszcze przed dogrywką, w chwili gdy czerwoną kartkę dostał Sobolewski. Wiele drużyn grało już w Atenach, ale żadna nie zareagowała gorzej na stratę piłkarza. Wisła sprawiała wrażenie, jakby przyjechała do Aten bez trenera. Nikt nie cofnął się, by zająć miejsce Sobolewskiego. W środku została wielka dziura i piłkarze Panathinaikosu robili tam, co chcieli. Nie wierzyliśmy własnym oczom, bo do tego czasu Wisła wcale nie była gorsza. To Panathinaikosowi brakowało szybkości i spokoju. Widać było też brak największej gwiazdy, Ezequiela Gonzaleza. Trener Malesani z konieczności musiał ustawić drużynę w systemie 4-4-2, który nigdy nie sprawdza się na treningach, występ Igora Biscana był złym żartem. A mimo to udało się strzelić cztery bramki szczęśliwie, ale kto o tym chce pamiętać? Bohaterem meczu uznano nie żadnego ze strzelców bramek, ale prawego pomocnika Kostasa Charalambidesa. Szalony wieczór.

Rzeczpospolita (rav)

Wojciech Łazarek: Kurczę pieczone, szkoda!

24. sierpnia 2005, 15:58


Gorsze przygotowanie siłowe i motoryczne zadecydowały o wysokiej porażce Wisły Kraków w rewanżowym meczu kwalifikacji Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny (1:4) - uważa były selekcjoner reprezentacji Polski i trener tego zespołu Wojciech Łazarek.

- Strasznie żal mi Wisły, bo pod względem umiejętności piłkarskich była lepsza - dodał.

- Nie mogę wciąż dojść do siebie po tym, co się stało wczoraj w Atenach - powiedział Wojciech Łazarek. - Jak każdy polski kibic życzyłem Wiśle tego awansu z całego serca. Poza tym bardzo miło wspominam swój okres pracy w tym klubie, kiedy m.in. z Bogusławem Cupiałem zaczynaliśmy budować podwaliny pod dzisiejszy zespół.

- Uważam, że suma umiejętności piłkarskich poszczególnych zawodników i całych drużyn wypadła w tym dwumeczu na korzyść Wisły i ten element wyszkolenia na pewno nie zadecydował o porażce - dodał szkoleniowiec. - Sedno sprawy tkwi w przygotowaniu siłowym i motorycznym. Powtarzam od lat, że w tym elemencie nasze zespoły odstają od rywali z zachodu Europy. Nawet od takiej drużyn ze średniej półki, czyli takich, jak Panathinaikos.

- Musimy więcej pracować nad przygotowaniem fizycznym, bo jak zaczyna brakować sił, to szwankuje krycie, asekuracja, a w grze ofensywnej nie ma polotu. I nawarstwiają się błędy, które trudno jest naprawić - podkreślił.

Zdaniem Łazarka duży wpływ na porażkę Wisły miały też niewykorzystane przez Marka Zieńczuka dogodne sytuacje na początku pierwszej i drugiej połowy. - Zabrakło mu cwaniactwa, zimnej krwi. Szczególnie w tej akcji z 48 minuty, kiedy miał piłkę na "swojej" lewej nodze. Myślę, że gdyby Wisła zdobyła pierwszą bramkę w meczu, to Grecy by się nie podnieśli - stwierdził.

- Bardzo mi żal wszystkich wiślaków, bo wiem, że zrobili wszystko, by wywalczyć upragniony awans. Wszystko w klubie było podporządkowane kwalifikacji do piłkarskiej elity, jaką bez wątpienia jest Liga Mistrzów. Żal mi wszystkich, a szczególnie Arka Głowackiego, bo to dobry zawodnik, wspaniały, ułożony chłopak, a w newralgicznych momentach brakuje mu piłkarskiego fartu. Albo trapią go kontuzje, albo przytrafi mu się 'swojak', jak w meczu reprezentacji z Anglią, albo taka nieszczęśliwa interwencja, jak w Atenach, kiedy piłka poszła w górę i poszybowała nad Majdanem do bramki - powiedział Łazarek, który przyznał, że bramkarzowi Wisły w kilku momentach zabrakło zdecydowania.

- Przez cały mecz bronił wspaniale, ale przy trzeciej i czwartej bramce jego momenty zawahania drogo Wisłę kosztowały. Miałem wrażenie, że jest trochę roztrzepany, że zabrakło mu spokoju. Tak, jak Radkowi Sobolewskiemu, który po zdobyciu przepięknej bramki chyba w nadmiarze szczęścia sfaulował rywala w zupełnie niegroźnej sytuacji i osłabił drużynę - dodał.

- Kurczę pieczone, szkoda! Szkoda, bo było blisko, bo Wisła naprawdę nieźle grała i wreszcie szkoda, ponieważ ten Panathinaikos to nie był wielki zespół - zakończył Wojciech Łazarek.

PAP (mat19)

Przekręceni w Atenach

25. sierpnia 2005, 00:41


W 84 minucie rewanżowego spotkania z Panathinaikosem sektor kibiców Wisły eksplodował radością. Do siatki Greków trafił Marek Penksa, a wynik 2:2 praktycznie zapewniał Wiśle awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jakież było nasze zdziwienie, gdy chwilę później gola zdobyli Grecy, a na tablicy świetlnej ujrzeliśmy wynik 3:1.

Zespół Wisły nie analizował jeszcze dokładnie wczorajszego spotkania. W czwartek piłkarze będą oglądać wtorkowy mecz na wideo i wtedy po raz kolejny będą zastanawiać się, dlaczego sędzia nie uznał gola Marka Penksy. - Tego nikt nie wie. Całą sytuację analizowali wszyscy bardzo długo i nikt nie wie dlaczego sędzia nie uznał gola - mówi trener Wisły Jerzy Engel. - Moi zawodnicy najpierw się cieszyli, a potem byli zdziwieni, że bramka nie została uznana i zapomnieli, że trzeba wracać na własną połowę i bronić się. To nasze gapiostwo wykorzystali Grecy, zdobywając trzeciego gola. Drugi ważnym momentem była czerwona kartka, za dwie żółte, Radka Sobolewskiego, który był najlepszym zawodnikiem w zespole Wisły. Wiadomo było, że w dogrywce w dziesiątkę nasze szanse są niewielkie.

- Trudno nie mieć pretensji do sędziego - kontynuuje Engel. - Popełnił błędy na naszą niekorzyść w kluczowych momentach. Jak choćby w momencie, gdy Grecy zdobyli trzeciego gola. Gekas ewidentnie sfaulował Baszczyńskiego i dzięki temu zdobył piłkę. Sędzia nie mylił się przy stanie dwa do zera. Zaczął się mylić dopiero, gdy było dwa do jednego, który to wynik dawał nam awans. Sędzia nie uznał wtedy zdobytej przez nas drugiej bramki. W zamieszaniu podbramkowym mógł gwizdnąć co chciał. Nikt nie wie, co gwizdnął. Gdy Grecy prowadzili trzy do jednego i zanosiło się na dogrywkę, nasz najlepszy zawodnik Sobolewski otrzymuje czerwoną kartkę. Sędzia zabiera w tym momencie wszelkie szanse Wiśle.

Ostrożniejszy w osądach jest Tomasz Frankowski. - Sędzia nam nie przeszkadzał, przez większość meczu sędziował poprawnie - stwierdza, lecz zaraz dodaje: - Wydaje się jednak, że w tym przypadku się pomylił, podobnie jak wtedy, gdy pokazał pierwszą żółtą kartkę Radkowi Sobolewskiemu. To były ważne momenty spotkania. Sobolewski dostaje czerwoną kartkę, a Conceicao, który też parę razy ostro fauluje, nie. Tak bywa.

Piłkarze Wisły zwracają uwagę na jeszcze jeden szczegół. Jeśli sędzia odgwizdał przewinienie, gra powinna zostać wznowiona od rzutu wolnego. Tym czasem bramkarz wyrzucił piłkę ręką. - Bardzo dziwne. Właśnie z tego podania poszła akcja bramkowa na 3:1 - dziwi się Marcin Kuźba, który był z wiślaków był najbliżej Marka Penksy. - Faulu raczej nie było. Wszedłem przed zawodnika, włożyłem rękę, wyszedłem do piłki, bo chciałem przedłużyć jej lot. Piłka wyszła za mnie, a sędzia za chwilę gwizdnął. Nie wiem czy faul, czy rękę Marka, ale chyba się pomylił w tej sytuacji - ocenia były zawodnik Olympiakosu. - Był to kluczowy moment spotkania. Trudno powiedzieć skąd wzięła się taka decyzja. Czy sędzia pilnował wyniku...? W takiej sytuacji trzecia bramka dla PAO nie powinna zostać uznana! To ewidentne, bezdyskusyjne naruszenie przepisów, z którego drużyna gospodarzy odniosła korzyść!

Najwięcej pretensji do sędziego może mieć Marek Penksa, który mógł przejść do historii Wisły, jako ten, który celnym strzałem zapewnił jej pierwszy awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Słowak jest optymistą i człowiekiem z natury wesołym. - To wszystko już historia, czas myśleć o sobotnim meczu i Pucharze UEFA, ale czemu sędzia nie uznał mojej bramki, to kur*** naprawdę nie wiem. Jutro obejrzymy tą sytuację na wideo. Marcin Kuźba mówił mu po meczu, że sędzia odgwizdał chyba jego faul na obrońcy. Uważam też, że w innej sytuacji ja byłem popychany w polu karnym i powinień być faul.

- W obu meczach sędziowie nam nie sprzyjali - uważa Marcin Kuźba. Jeszcze przed wtorkowym meczem Jerzy Engel ostrzegał. - W Europie nie chcą naszej piłki. To samo przeżywaliśmy z reprezentacją. Po meczach takich jak wtorkowy, po sytuacjach takich jak opisana poniżej, w spiskową teorię dziejów można uwierzyć!

86 minuta meczu:

Rzut rożny z lewej strony wykonuje Tomasz Frankowski. Zagrywa do tyłu do Dariusza, ten w pole karne wrzuca piłkę, do której próbuje dojść Marcin Kuźba. Jest jednak trzymany przez jednego z obrońców PAO, któremu z pomocą przychodzi drugi zawodnik wicemistrzów Grecji. Interweniują jednak tak niefortunnie, że piłka trafia do Marka Penksy. Ułamki sekndy, nim piłkę przejmuje Słowak, słyszymy gwizdek sędziego. Penksa pakuje piłkę do siatki, lecz gol nie zostaje uznany. Jeśli Penksa był na pozycji spalonej, to spalonego być nie powinno, gdyż piłka do Słowaka została "podana" przez jednego z Greków. Sędzia główny nie mógł poprawnie ocenić, z odległości ponad 20 metrów, czy był faul Kuźby. Powtórki telewizyjne pokazują, że Teorii o zagraniu ręką przez Penksę (którego nie było) nie bierzemy w ogóle pod uwagę, gdyż gwizdek odezwał się ułamki seknudy wcześniej.