2005.12.03 Wisła Kraków – Górnik Łęczna 1:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:07, 11 sie 2017; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2005.12.03, Orange Ekstraklasa, 16. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 1:0 (1:0) Górnik Łęczna
widzów: 7.000
sędzia: Jacek Granat z Warszawy
Bramki
Radosław Sobolewski 5’ 1:0
Wisła Kraków
Radosław Majdan
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
Grafika:Zk.jpg Maciej Stolarczyk
Dariusz Dudka
Jakub Błaszczykowski
Radosław Sobolewski grafika: Zmiana.PNG (79’ Konrad Gołoś)
Grafika:Zk.jpg Mauro Cantoro
Marek Zieńczuk grafika: Zmiana.PNG (72’ Piotr Brożek)
Marcin Kuźba
Paweł Brożek grafika: Zmiana.PNG (56’ Jean Paulista)

trener: Tomasz Kulawik
Górnik Łęczna
Andrzej Bledzewski
Mariusz Pawelec grafika: Zmiana.PNG (80’ Kamil Oziemczuk)
Bartosz Jurkowski
Artur Bożyk
Jarosław Popiela
Artur Andruszczak
Grzegorz Wędzyński Grafika:Zk.jpg grafika: Zmiana.PNG (63’ Rafał Kaczmarczyk)
Veljko Nikitović
Tomasz Sokołowski I
Maciej Bykowski grafika: Zmiana.PNG (86’ Remigiusz Jezierski)
Andrzej Kubica Grafika:Zk.jpg

trener: Dariusz Kubicki
Sytuacje 10-6
Strzały 16-9
Strzały celne 7-3
Posiadanie piłki 56%-44%
Faule 25-26

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Oprawa
Oprawa z przymrużeniem oka: Lemoniada
Oprawa z przymrużeniem oka: Lemoniada

Spis treści

Relacje meczowe

Wisła - zwycięstwo na zakończenie

Data publikacji: 04-12-2005 12:00


Ostatnimi czasy piłkarze Wisły wszystkie mecze rozgrywają według jednego scenariusza: atakują, stwarzają sytuacje, a później żałują, że aż tyle z nich zmarnowali. Tym razem do pokonania rywala wystarczyła jedna bramka, którą pięknym strzałem zza pola karn

Kibice nie zdążyli jeszcze usadowić się na swoich miejscach, a już cieszyli się z objęcia prowadzenia. „Strzały życia” stały się specjalnością „Sobola”, który po raz kolejny zdobywa efektowną bramkę atomowym uderzeniem z dwudziestu metrów. Z dużej chmury jednak mały deszcz i choć sympatycy „Białej Gwiazdy” zacierali ręce z myślą o wysokim zwycięstwie, musieli obejść się smakiem. Górnik, choć przedostatni w tabeli, ani myślał składać broń i ofensywnie usposobionemu zespołowi Wisły przeciwstawił agresywny pressing. W obliczu tak zawziętego rywala krakowianie nie mogli sobie pozwolić na zbyt wiele. Przez następne kilkanaście minut zespołu rozgrywały piłkarskie szachy, gra toczyła się w środku pola, więcej było fauli i niedokładnych zagrać niż składnych akcji. Wiślaków z zimowego snu obudziła dopiero sytuacja z 20 minuty, kiedy to po błędzie Baszczyńskiego i Kłosa w sytuacji sam na sam z Majdanem znalazł się Tomasz Sokołowski. Ekslegionista strzelił jednak zbyt lekko i bramkarz wiślaków obronił jego uderzenie. Kilka chwil później po zbyt krótkim piąstkowaniu Bledzewskiego głową uderzał Stolarczyk, ale golkiper rywali zdążył jeszcze wybić piłkę na rzut rożny. Dobić rywala jeszcze przed przerwą mogli Zieńczuk i Brożek, ale obaj marnowali doskonałe sytuacje sam na sam. Bardzo dobrze tego dnia dysponowany był bramkarz Górnika – Andrzej Bledzewski, gdyby nie jego doskonałe interwencje, zespół przyjezdnych opuściłby Kraków z pokaźnym bagażem bramek.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Cały czas atakowała Wisła, jednak przewagi nie udało się przekuć na bramkę. Na rażącą nieskuteczność Brożka nie mógł patrzeć trener Kulawik, który zmienił go na Jeana Paulistę. Chwilę wcześniej „Broziu” nie wepchnął piłki do pustej bramki po dobrym zagraniu Zieńczuka. Krakowianie mieli jeszcze dwie dogodne okazje do strzelenia gola, ale wynik nie uległ zmianie. Najpierw Cantoro próbował przelobować Bledzewskiego, ale ten nie dał się zaskoczyć, a w ostatniej akcji meczu po dobrym podaniu Paulisty pięć metrów przed bramką znalazł się Kuźba, ale strzelił wprost w nogi interweniującego bramkarza.

Wisła Kraków - Górnik Łęczna 1:0 (1:0) 1-0 Sobolewski 5'

Wisła Kraków: Radosław Majdan - Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, Maciej Stolarczyk, Dariusz Dudka - Jakub Błaszczykowski, Radosław Sobolewski (79. Konrad Gołoś), Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk (72. Piotr Brożek) - Paweł Brożek (56. Jean Paulista), Marcin Kuźba.

Górnik Łęczna: Andrzej Bledzewski - Mariusz Pawelec (80. Kamil Oziemczuk), Bartosz Jurkowski, Artur Bożyk, Jarosław Popiela - Artur Andruszczak, Grzegorz Wędzyński (63. Rafał Kaczmarczyk), Veljko Nikitović, Tomasz Sokołowski I - Andrzej Kubica, Maciej Bykowski (86. Remigiusz Jezierski)

Żółte kartki: Maciej Stolarczyk, Mauro Cantoro (Wisła Kraków) - Andrzej Kubica, Grzegorz Wędzyński (Wisła Kraków)

Sędzia: Jacek Granat z Warszawy

Widzów: 8000

Reiben

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Nieskutecznie, ale zwycięsko

W ostatnim tegorocznym meczu przy Reymonta Wisła Kraków zwyciężyła 1:0 Górnika Łęczna po pięknej bramce Radosława Sobolewskiego. Fani Wisły mogą już powoli myśleć o zbliżających się świętach.


Sobotni gol Sobolewskiego mógłby być ozdobą każdego stadionu świata. Pomocnik Wisły, który jeszcze w środę nie mógł zagrać z powodu choroby, odzyskał piłkę przed polem karnym Górnika Łęczna, podciągnął kilka metrów i potężnie wypalił tuż obok spojenia słupka z poprzeczką. Piłka odbiła się jeszcze od ręki Bledzewskiego, który na tyle skutecznie interweniował do końca meczu, że byłby bohaterem tego spotkania, gdyby jego koledzy z drużyny zdołali wyrównać.

Doskonałą okazję do tego miał były legionista Tomasz Sokołowski. W 18 minucie został obsłużony przez jednego z parnerów doskonałym podaniem, wyprzedził obrońców Wisły i będąc sam przed Majdanem trafił w nogi bramkarza naszego zespołu.

"Biała Gwiazda" powinna podwyższyć pod koniec pierwszej połowy, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystali Marek Zieńczuk i Paweł Brożek. Najpierw lewoskrzydłowy Wisły wpadł w pole karne, ale jego strzał wybronił Bledzewski nogą. Bramkarz z Łęcznej wygrał także pojedynek "sam na sam" z Pawłem Brożkiem obsłużonym przez "Zieńka" doskonałym podaniem.

Po przerwie napór Wisły nieco się zwiększył, ale w dalszym ciągu szwankowała skuteczność. Bramki nie przyniosło również wstawienie Jeana Paulisty za Pawła Brożka. W 83 minucie znów Bledzewski ratował Łęczną przed utratą gola wybijając piłkę zmierzającą do siatki blisko słupka po uderzeniu głową Kuźby. Po centrze z rogu bliski gola był zaś Dariusz Dudka, główkujący prosto w słupek, zaś po dobitce Kłosa futbolówka wylądowała na trybunie E.

W końcówce Górnicy z Łęcznej atakowali dość rozpaczliwie, choć jednobramkowa przewaga nie pozwalała nam na spokojne oglądanie tego meczu do ostatniej minuty. W 91 minucie do główki blisko bramki Majdana nie doszedł strzelec bramki w pierwszym meczu tego sezonu między tymi zespołami - Andrzej Kubica. W odpowiedzi sam przed Bledzewskim znalazł się Marcin Kuźba i... trafił piłką w nogi bramkarza Górnika.

Przed Wisłą ostatnie wyjazdowe spotkanie - niedziele z GKS Bełchatów. Warto zagrać jak "o życie", by we względnym spokoju przygotować się do wiosennych spotkań. Wszystko wskazuje na to, że z kolejnym nowym trenerem.


Statystyki (za Canal+):

Wisła - Łęczna

Sytuacje 10 6

Strzały 16 9

Strzały celne 7 3

Posiadanie piłki 56% 44%

Faule 25 26

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły

Wisła Kraków - Górnik Łęczna 1:0

Na pożegnanie z krakowską publicznością - w tym roku - piłkarze "Białej Gwiazdy" ograli górników z Łęcznej 1-0. Mecz był jednak kolejnym marnym widowiskiem niewykorzystanych szans. Na nasze szczęście do zespołu wrócił Radosław Sobolewski, który już w 5. min., strzałem z dystansu, pokonał Bledzewskiego. Potem wiślacy jeszcze dobrych kilka razy mogli podwyższyć rezultat, ale skuteczność podopiecznych Tomasza Kulawika pozostawiała wiele do życzenia. Skończyło się więc na skromnej wygranej, która pozwala jednak zachować fotel lidera.

XVI kolejka ligi polskiej, sezon 2005/2006

Kraków, ul. Reymonta, 3. grudnia 2005 r., godz. 16:00

Widzów: 8 000, sędziował: Jacek Granat (Warszawa)

Wisła Kraków - Górnik Łęczna 1:0

Bramki:

1:0 Sobolewski (5.)


Składy:

Majdan

Baszczyński

Kłos

Stolarczyk

Dudka

Błaszczykowski

Sobolewski (79. Gołoś)

Cantoro

Zieńczuk (72. Piotr Brożek)

Kuźba

Paweł Brożek (56. Paulista)


Bledzewski

Pawelec (80. Oziemczuk)

Jurkowski

Bożyk

Popiela

Andruszczak

Wędzyński (63. Kaczmarczyk)

Nikitović

Sokołowski

Bykowski (86. Jezierski)

Kubica


Piłkarz meczu:

Radosław Sobolewski

• Jeżeli po końcowym gwizdku sędziego kibice Wisły oddychają z ulgą, że to już wreszcie koniec, to nie mógł to być dobry mecz. I nie był... Wiślacy znów zagrali bowiem słabo i choć sytuacji do zdobycia gola było co niemiara, to gdyby nie celne uderzenie z dystansu Radosława Sobolewskiego, już w 5. min., to mogło być naprawdę nieciekawie.

Wisła od początku rusza do ataku, przy gromkim i nieustannym, śpiewanym na przemian, między sektorami: Jazda, jazda, jazda... Biała Gwiazda, no i doping ten na tyle mobilizuje "Sobola", że reprezentant Polski strzela niespodziewanie z około 20. metrów, Bledzewski próbuje wprawdzie piłkę wybić, ale ta ląduje w siatce!

Szybkie 1-0 miało podziałać mobilizująco na resztę wiślaków, ale jak podziałało... Szkoda gadać. Wprawdzie to Wisła prowadziła przez pełne 90 minut grę, tyle tylko, że na tle kadrowo osłabionego rywala nie była to gra, którą oglądało się z przyjemnością.

Kibice poderwali się z miejsc dopiero 12 minut po golu "Sobola", wtedy to Kuźba ładnie zgrał do Pawła Brożka, ale pierwszy przy piłce był Bledzewski. Minutę później ładnie z dystansu przymierzył Cantoro, ale i tym razem Bledzewski pewnie piłkę złapał.

Wtedy też pierwsza i jak się później okazało najlepsza okazja gości. Sam na sam z Majdanem znalazł się Sokołowski, ale Radek świetnie uderzenie byłego legionisty odbija nogami! Mogło być 1-1...

Wisła odpowiada strzałem głową Stolarczyka, któremu niewiele zabrakło, aby pokonać Bledzewskiego oraz kolejnym uderzeniem Cantoro, tym razem obok słupka.

Ku zdumieniu kibiców teraz przychodzi czas aż na trzy groźne akcje gości, W 33. i 35. min. dobrych okazji nie wykorzystuje Andruszczak, a jego koledzy mają pretensje do byłego gracza Katowic, zwłaszcza o tą drugą szansę, kiedy po błędzie Stolarczyka nie trafił on w bramkę z bardzo dogodnej sytuacji. Piłkarze z Łęcznej wyrównać mogli też w minucie 37. ale Kubica zwlekał ze strzałem tak długo że w końcu zablokował go Tomasz Kłos.

Końcówka I połowy należy już do Wisły, najpierw jednak dobrej okazji nie wykorzystuje - chciałoby się powiedzieć w swoim stylu - Zieńczuk, a po chwili sam na sam z Bledzewskim jest Paweł Brożek, ale i on nie jest w stanie pokonać dobrze broniącego bramkarza gości.

Przyznać trzeba jednak obiektywnie, że zarówno "Zieniu", jak i "Brożinho" - byli dzisiaj najsłabszymi piłkarzami w naszym zespole!

W II połowie przewaga Wisły jest jeszcze większa, więc i szans na zdobycie kolejnych bramek jest więcej. Cóż z tego, skoro popis nieskuteczności dał dzisiaj niemal każdy z wiślaków.

W 48. min. po rzucie wolnym Kuźba strzela obok bramki. 52. min. - tym razem nad bramką strzela Stolarczyk, ale on w naszej drużynie za zdobywanie goli odpowiedzialny nie jest, a i pozycji do oddania strzału nie miał zbyt łatwej.

To czego dokonał jednak ten, na którym spoczywa odpowiedzialność za bramki, czyli Paweł Brożek w minucie 54. to już był pokaz anty-umiejętności. Wyjątkowo po skrzydle uciekł obrońcom Zieńczuk, dograł na środek, a tam "Brożinho" nie dopadł do piłki, zaś zamykający akcję Kuźba chyba nawet nie spodziewał się, że jego partner z ataku nie trafi do pustej już bramki. Ostatecznie Brożek sam wpadł do siatki, a kibice z sektora E domagali się jedenastki, uważając, że wiślak był faulowany... Ja faulu nie widziałem, widziałem za to naprawdę spartaczoną okazję.

Na kolejną czekaliśmy tylko trzy minuty, ale tym razem uderzono mocno przez Sobolewskiego piłka przeleciała nad bramką Bledzewskiego.

Kwadrans przed końcem meczu wynik podwyższyć mógł Mauro Cantoro, ale jego uderzenie lobem końcówkami palców wybija Bledzewski.

W 83. min. kolejna akcja Wisły, wprowadzony za "Sobola" Gołoś ładnie wrzuca w pole karne, a tam główkę Kuźby z trudem na rzut rożny wybija Bledzewski. Po nim w słupek trafia Dudka, a dobitka Kłosa leci nad bramką...

Górnik zagroził naszej bramce, o ile można nazwać to zagrożeniem, dopiero w doliczonym czasie gry, ale Kubica nie doszedł do piłki w polu karnym, spokojnie ubiegł go Majdan, który chwilę potem ładnie wyłapuje groźne dośrodkowanie gości.

Na sekundy przed końcowym gwizdkiem sędziego ładną akcję inicjuje jeszcze wprowadzony po przerwie Piotr Brożek, idealnie dogrywa do Kuźby, który uderza ale i ten strzał leci wprost w Bledzewskiego i drugiego gola nie ma...

Wisła wymęczyła dzisiejszą wygraną, ale w obecnej sytuacji i tak najważniejsze są punkty. Tych mamy o trzy więcej, co pozwala nam zachować pozycję lidera. Więcej o tym meczu pisać nie ma potrzeby, bo pastwić się na wiślakach nie mam zamiaru.

Warto dodać na koniec o ładnym pożegnaniu się (?) kibiców Wisły z Marcinem Baszczyńskim, który - wszystko na to wskazuje - opuści zimą Kraków...

Dodał: Piotr (2005-12-03 18:25:03)

Źródło:wislaportal.pl

Konferencja pomeczowa

- Znów nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji, nawet 100-procentowych. Gdybyśmy byli skuteczniejsi wynik byłby inny - stwierdził po meczu z Górnikiem Łęczna Tomasz Kulawik. Trener Wisły chwalił Radosława Sobolewskiego: - Dzięki niemu wygraliśmy ten mecz - stwierdził.

Dariusz Kubicki (trener Górnika Łęczna):

- Biorąc pod uwagę, że mamy końcówkę sezonu, spotkanie było ciekawe. Gospodarze mieli sporą przewagę w sytuacjach, ale z tym należało się liczyć przyjeżdżając na gorący teren do Krakowa. Kluczowe znaczenie miała pierwsza akcja ofensywna. Błąd jednego z zawodników i pozwoliliśmy Wiśle otworzyć wynik. Wisła po zdobyciu gola uspokoiła się, wiedziała, że ma przewagę jednej bramki, aczkolwiek Tomek Sokołowski mógł zniwelować stratę i różnie mogło się ułożyć. W drugiej połowie w nasz zespół wkradł się chaos, ponieważ zawodnicy podjęli ryzyko. Chcieliśmy odrobić tą jednobramkową stratę, niestety nie udało się.

Tomasz Kulawik:

- Był to mecz walki. Znów nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji, nawet 100-procentowych. Gdybyśmy byli skuteczniejsi wynik byłby inny. Mieliśmy szanse bramkowe, ale jak powiedział pan Kubicki Łęczna też nas kontrowała. Wyszliśmy z tych sytuacji obronną ręką.

Prawie wszyscy zawodnicy są zablokowani. Nie tylko Paweł Brożek, ale także "Kuźbik" i Jean (Paulista - przyp. rav) nie zrobili za dużo. Problemem jest, że nie wykorzystujemy sytuacji.

Przed meczem miałem dylemat czy wystawić Jeana czy Pawła Brożka. Postawiłem na Pawła i powiedziałem mu, że chcę by przez 45 minut dał z siebie wszystko. W końcówce pierwszej połowy stworzył sytuację "Zieniowi", sam też miał okazję. Dlatego dałem mu pograć jeszcze 10 minut w drugiej połowie, ale później wpuściłem Jeana. Z Radkiem Sobolewskim umówiliśmy się, że da sygnał, kiedy nie będzie mógł już grać. Dwa dni temu skonczył zażywać antybiotyki, ciężko się gra gdy przez 1,5 tygodnia nie można trenować. Dzięki niemu wygraliśmy ten mecz, pokazał charakter. Mało jest takich zawodników, którzy mają problemy, a chcą grać dalej. Taki jest właśnie Kuba Błaszczykowski, który z Panathinaikosem grał ze złamaną nogą.

(rav)

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Kuba Błaszczykowski: Zostaniemy na pierwszym miejscu

Data publikacji: 04-12-2005 12:00


Do końca nie było wiadomo, czy kontuzja kolana pozwoli zdolnemu pomocnikowi na występ w dzisiejszym spotkaniu, ale na szczęście Kuba mógł zagrać już od pierwszych minut. Oto co powiedział dziennikarzom po wyjściu z szatni:

- Bardzo chciałem zagrać od początku, cieszę się, że trener obdarzył mnie zaufaniem. Trochę odczuwałem jeszcze skutki urazu kolana, ale dałem z siebie wszystko. Mieliśmy dziś dużo sytuacji podbramkowych, ponownie nie dopisała nam skuteczność, dlatego skończyło się tylko 1:0. To jest nasz najważniejszy problem, bo mamy sytuacje, ale nie potrafimy ich wykorzystać. Legia też zdobywa punkty, my nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę, jesteśmy na pierwszym miejscu i niech tak zostanie.

Reiben

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Paweł Brożek: Nie wiem co się dzieje

Data publikacji: 04-12-2005 12:00


Choć wszyscy trzymali kciuki za Pawła Brożka, napastnik krakowian nie przełamał się w meczu z Górnikiem i mimo kilku dogodnych okazji nie potrafił pokonać bramkarza rywali.

Coś zacięło się w „Broziu” od ligowego meczu z Koroną Kielce, kiedy to po raz ostatni piłka po jego strzale wylądowała w siatce. Mimo to trener Kulawik konsekwentnie stawia na młodego napastnika. W meczu z Górnikiem Łęczna Brożek został zmieniony w drugiej połowie. Wcześniej dwa razy znalazł się sam na sam z Bledzewskim, ale raził też nieporadnością i nonszalancją. Mimo to otrzymał powołanie na zgrupowanie Kadry B.

Paweł, ponownie kończysz mecz bez strzelonej bramki.

- Nie wiem co się dzieje, ale piłka po moich strzałach nie wpada do bramki. Muszę przełamać tą swoją strzelecką niemoc.

Której sytuacji najbardziej żałujesz?

- Miałem ich kilka, ale nie wykorzystałem żadnej. Raz mój mocny strzał lewą nogą obronił bramkarz.

Skąd się bierze taka niemoc?

- Sam nie wiem, potrzebuję więcej spokoju i przede wszystkim czasu.

Reiben

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Dariusz Dudka: Zwycięstwo cieszy, ale...

- Zwycięstwo cieszy, chociaż żałuję, że po moim strzale piłka tylko uderzyła w słupek - mówił po meczu Dariusz Dudka. 22-letni obrońca Białej Gwiazdy już w niedzielę wyjeżdża na zgrupowanie kadry B. 6 grudnia Polacy będą grać ze Szkocją.

Skromne zwycięstwo 1:0 cieszy? Górnik Łęczna nie należy do potentaów.

- Mogliśmy wygrać w bardziej efektowny sposób, ale po raz kolejny zawiodła skuteczność.

Z czego wynika fakt, iż nie potraficie strzelać goli.

- Brakuje szczęścia oraz koncentracji. Wszystko zawodzi w decydującym momencie.

Sam mogłeś wpisać się na listę strzelców.

- Strzelałem główką, jednak piłka trafiła w słupek.

Ostatnio gracie co trzy dni. Zmęczenie daje się we znaki?

- Został nam jeszcze jeden mecz, czekamy na niego z utęsknieniem, bo po nim wreszcie upragnione urlopy. Nie zapominamy jednak o czekającym nas spotkaniu z Bełchatowem, ale w głowach już gdzieś siedzą myśli o przerwie i czasie wolnym.

Źródło: wislakrakow.com

"Baszczu" po raz 250.

Dla Marcina Baszczyńskiego spotkanie z Górnikiem Łęczna było 250. występem w pierwszej lidze. - Nawet nie wiem, kiedy to zleciało. Mam jeszcze świeżo w pamięci debiut w barwach Ruchu Chorzów - wspominał, wychodząc z szatni obrońca.

Pod koniec meczu kibice skandowali Twoje nazwisko.

- Bardzo to miłe i cieszę się z tego powodu. Dziś graliśmy ostatni mecz w tym roku na Reymonta, więc kibice chcieli w jakiś sposób pożegnać się z nami

W statystykach Canal+ byłeś zawodnikach, który miał najwięcej kontaktów z piłką. Jak oceniasz swój dzisiejszy występ?

- Nie wiedziałem do końca, czy zagram, bowiem miałem trochę problemów zdrowotnych. W pierwszej połowie nie czułem się najlepiej, dopiero po przerwie udało mi się „rozkręcić”. Dzisiaj po raz kolejny stworzyliśmy sobie bardzo dużo sytuacji, a tylko jedną z nich udało się zamienić na gola. Dobrze, że runda się kończy, bo musimy poważnie popracować nad skutecznością.

Byliście bardzo skuteczni w defensywie.

- Ustawiliśmy wyżej linię obrony w drugiej połowie. Dlatego po przerwie goście nie stwarzali sobie sytuacji. Nie chcieliśmy, żeby powtórzyła się sytuacja z meczu z Zagłębiem, kiedy to przeciwnicy też nie stworzyli sobie za wiele sytuacji, a mimo to zdobyli gola.

Trener Kulawik dał wam dwa dni przerwy. Na treningu spotkacie się dopiero we wtorek.

- To była dla mnie bardzo trudna runda. Chcemy ją udanie zakończyć w Bełchatowie. Odpoczynek nam się przyda.

Dziś zagrałeś po raz 250. w pierwszej lidze.

- Sporo czasu minęło od mojego debiutu... Pierwszy mecz w barwach Ruchu to były złe dobrego początki. Graliśmy u siebie i przegraliśmy. Cieszę się, że zdrowie pozwoliło mi rozegrać tyle spotkać. Oby tak było dalej.

(wally)

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Górnikiem Łęczna

Wisła zdobyła ważne 3 punkty. Niestety, właściwie tylko tyle dobrego można powiedzieć o sobotnim meczu naszej drużyny z Górnikiem Łęczna. Grę „Białej Gwiazdy” kolejny raz cechowała ogromna nieskuteczność, pasywność, brak ruchliwości oraz należytej determinacji. Na szczęście rywal był równie nieskuteczny i słabszy niż Arka Gdynia czy Zagłębie Lubin.

1. faza meczu (od 1 do 15 minuty):

Wisła „nie rzuca się” na przeciwników, wyraźnie nastawiając na spokojną grą w oczekiwaniu ich błędów. Nie stosuje agresywnego pressingu, formacje są rozciągnięte, a gra bez piłki dostosowana do marnego, ligowego standardu, który zdaje egzamin tylko przy przestraszonych i jeszcze przed meczem pogodzonych z losem rywalach. Górnicy tacy właśnie byli, dlatego początkowo nie odpowiadali ruchliwością na nasz bezruch, kryjąc pasywnie, nie skracając pola i pozwalając swobodnie operować piłką. Wiślacy wykorzystali to już w 5 minucie, kiedy najaktywniejszy w zespole Sobolewski przejął futbolówkę na połowie Łęcznian i po krótkim rajdzie potężnie uderzył w lewy górny róg bramki Bledzewskiego. Strzał był mocny i wyprowadzony po szybkim złożeniu się do uderzenia, jak na zachodzie, dlatego bramkarz gości spóźnił się z reakcją, a piłka przełamała nienawykłe do parowania podobnych „bomb” ręce.

Szybko strzelony gol utwierdził Wiślaków w przekonaniu, że rywal jest niegroźny i łatwy do dalszego „punktowania” bez wielkiego wysiłku fizycznego, więc od razu obniżyli i tak niskie tempo operowania piłką, ruchliwość, czas reakcji. W swoim tradycyjnym stylu chcieli przejść przez mecz lekko, łatwo i przyjemnie, dlatego nastąpiło rozprężenie, owocujące licznymi niedokładnościami, błędami w kryciu, asekuracji i stratami. Konstrukcja w ofensywie niemal zamarła, nastawiona na sytuacyjne zrywy, gdy któryś z Łęcznian prostym błędem da prezent. Skrzydła oczywiście przestały zupełnie działać, napastnicy nawet nie fatygowali się do wyprzedzania obrońców zejściem albo w drugą linię, albo pokazaniem się do podania na wolne pole za defensorami Górnika, Baszczyński z Dudką stanęli, a Cantoro zaczął myśleć o urlopie u ciepłej Argentynie. Jedynie Sobolewski zdradzał nadspodziewanie dużą ochotę do gry i podwyższania wyniku, ale szybko mu przeszła.

Dlatego końcówka pierwszego kwadransa upływa w rytm serii rzutów rożnych dla gości. Na szczęście wykonanych bez efektów.

2. faza meczu (od 15 do 30 minuty):

Widząc urlopowe nastawienie Wisły i dużą nonszalancję naszych piłkarzy oraz ich minimalizm wysiłkowy, goście zaczynają dostrzegać szansę na sprawienie niespodzianki. Wolne tempo operowania piłka, pasywność, ociężałość, proste straty i błędy naszych piłkarzy wynikłe z braku determinacji i prawdziwego profesjonalizmu, sprawiają, że trochę ruchu w drużynie przeciwnej od razu tworzy zagrożenie pod bramką Majdana. Wprawdzie nazywany ironicznie „gangiem emerytów” Górnik Łęczna, to też wysoce leniwa ekipa, której nie w głowie bieganie do utraty tchu, ale na tyle doświadczona, że umiejąca wykorzystywać podobne nastawienie oponentów. Mając przed sobą mecz z Legią chcą zostawić dobre wrażenie, dlatego momentami podchodzą presingiem pod naszych obrońców i znacznie lepszą ruchliwością mocno utrudniają wyprowadzenie piłki. Ponieważ pressing można ominąć tylko poprzez dynamiczne operowanie piłką i ruchliwość na małej przestrzeni, albo poprzez dokładny przerzut w „wolną strefę” - a Wiślakom pierwszego się nie chce, a do drugiego nie są zdolni - ta taktyka Łęcznian działa, jak zawsze gdy zderzy się pasywność z aktywnością. W 19 minucie goście zdobywają piłkę i wypuszczają prostopadłym podaniem Tomasza Sokołowskiego, który na szczęście przegrywa pojedynek „sam na sam” z Majdanem.

Wisła nie odpowiada bramkowymi sytuacjami, bo nie ma kto ich tworzyć. Napastnicy śpią, druga linia nie potrafi przejąć inicjatywy i dokładnie rozprowadzić piłki. Cantoro zbyt głęboko cofa się po nią. Błaszczykowski nie gubi krycia, a Zieńczuk gubi piłki. Brakuje prostopadłych podań, akcji kombinacyjnych, agresywnej walki kontaktowej. Stąd mamy głownie chaotyczną kopaninę w środku pola kończącą się prostymi stratami.

3. faza meczu (od 30 minuty, do końca I połowy):

Bezproduktywna kopanina trwa – teraz również po nogach rywali. Wolny Cantoro zaczyna niebezpiecznie przekraczać przepisy i prowokować sędziego ostrymi zagraniami. Nie organizuje gry na miarę potrzeb i swoich możliwości. Brożek ma problemy nawet z przyjęciem piłki, wciąż jest wyprzedzany i statyczny. Niewiele lepiej prezentuje się Kuźba, ale on przynajmniej umie celnie podać pod kryciem. Sobolewski gaśnie, boczni pomocnicy nie idą w jego ślady tylko dlatego, że są „wygaszeni” już od dawna. Obrońcy nie udzielają się w ofensywie. Jakość naszej gry wygląda dramatycznie słabo, jeszcze gorzej niż w Gdyni, co znów uaktywnia gości. W 34 minucie groźnie strzela Andruszczak, po płynnym rozegraniu i złym ustawieniu naszych obrońców oraz pomocników, którzy nie wrócili na czas do asekuracji i nie utrudnili wyprowadzenia podania. Dzięki Majdanowi gola nie ma. Mógł za to paść minutę później, kiedy kipiący nonszalancją Stolarczyk pięknie obsłużył podaniem głową na szesnasty metr Andruszczaka. Na szczęście pomocnik Górnika był tak zaskoczony prezentem, że w doskonałej, „200% sytuacji” uderzył niecelnie ze słabszej lewej nogi.

Mija kolejna minuta i tym razem świetną okazję ma Kubica, który jednak zwleka ze strzałem na tyle długo, że Kłos zdążył wślizgiem zablokować strzał. Każda akcja Łęcznej niesie duże zagrożenie, bo nasi piłkarze „wrastają w ziemię”, prawie się nie ruszają, nie kryją aktywnie. Formacje Wisły są rozciągnięte, mamy dużą, odkrytą lukę między obroną i pomocą, oraz pomocą i atakiem. To kolejny efekt złej ruchliwości i gry bez piłki.

Wisła mobilizuje się tylko na ostatnie chwile połowy, przeprowadzając dwa groźne ataki – najpierw mamy szybkie rozegranie na jeden kontakt, wypuszczające na pozycję strzałową Zieńczuka, który niestety tradycyjnie strzela płasko wprost w bramkarza. A później świetną akcję kombinacyjną zapoczątkowaną przez Cantoro. Argentyńczyk dogrywa do Kuźby, ów w swoim stylu przyjmuje piłkę pod kryciem tyłem do bramki rywali i wspaniale podaje prostopadle do Brożka. Niestety, „młody gwiazdor” jak zwykle marnuje wyborną sytuację, kolejnym płaskim strzałem „na siłę” trafiając wprost w bramkarza. A wystarczyło technicznie uderzyć w lewy róg Bledzewskiego...

4. faza meczu (od 46 do 60 minuty):

Styl Wisły nie zmienia się, dalej jest dopasowany do skromnych możliwości rywali. Dominuje pasywne rozegrania, zanik gry bez piłki, brakuje agresywności, dynamiki, pomysłu i skuteczności. Wysoki pressing ostatni raz był stosowany w 17 minucie meczu z Legią. Mamy dużo strat, niedokładnych podań. Problemem jest nawet celne zagranie na kilka metrów. Na szczęście nieco lepiej niż w pierwszej połowie prezentuje się Cantoro, który zapewne przypomniał sobie o zbliżających się negocjacjach w sprawie nowego kontraktu - dlatego wydajniej funkcjonuje asekuracja i odbiór w środku pola. Mauro dzięki utrzymywaniu się przy piłce ułatwia walkę z pressingiem Łęcznej, potrafi wymusić faul, „ściągnąć na siebie” oponentów i przenieść ciężar gry do nie pilnowanych kolegów. Wystarcza to na przedostawanie się pod bramkę rywali, których obrona przypomina bardziej szwajcarski ser, niż solidną formację.

Najlepszą okazję do podwyższenia wyniku marnujemy w 53 minucie. W roli głównej - to niestety żadne zaskoczenie - występuje oczywiście Brożek. Zieńczuk wreszcie konstruktywnie zachowuje się w polu karnym rywali, gubi krycie i mocno dośrodkowuje dołem wzdłuż bramki „na przecięcie”. I tu zaczyna się komedia, więcej, marna groteska. Bo stojący tuż przed bramką Paweł Brożek dokonuje rzadkiej sztuki nie trafiając nogą w piłkę, by skierować ją do siatki, choć była w jego zasięgu. Jeśli przerasta go prawidłowe „dołożenie” stopy, mógł chociaż w trakcie nabiegu odpowiednio wcześniej rzucić się wślizgiem, aby piłka miała szansę odbić się od niego jak w sierpniowym meczu z Bełchatowem. Niestety, to też było za wiele dla Brożka. Innym smutnym bohaterem tej iście cyrkowej akcji był Kuźba, który nie spodziewał się, że piłka przejdzie i zbyt wolno zareagował, nie zdążając z zamknięciem akcji na wysokości „długiego słupka”. Ten festiwal nieporadności sprawił, że wynik wciąż pozostał bez zmian.

5. faza meczu (od 60 do 75 minuty):

Wisła dominuje na boisku, groźniej atakuje, ale wciąż nie potrafi całkowicie zdominować czekającego na kontry Górnika. Momentami mecz wyrównuje się, bo nasi piłkarze pozwalają przyjezdnym na operowanie piłką, nie kryją ich krotko, nie stosują wysokiego pressingu. Są pasywni w walce kontaktowej i doskoku, grają na „oszczędnej” ruchliwości. Dlatego mamy akcje „szarpane”, niedopracowane i chaotyczne, pozbawione odpowiedniego tempa i dynamiki. „Żyje” tylko jeden, najbliższy piłce sektor boiska.

Mimo lekkiego uaktywnienia się Baszczyńskiego w ofensywie, wyrażonego kontrowersyjnym odgwizdaniem spalonego w 66 minucie, skrzydła nadal funkcjonują słabo, nie gubią krycia. Brakuje dokładnych podań. Szkoda, bo Łęcznianie grają w defensywie coraz gorzej, kryją źle, powoli się otwierają. Mamy miejsce na spokojne organizowanie ataków, tworzenie przewagi w danym rejonie boiska, gubienie „opieki” i wejścia na szybkości z głębi pola. Goście nie zmuszają Wisły do szczególnej pomysłowości w ofensywie, również reagując bardzo słabo. Ale wolni i nieskuteczni Wiślacy nie wykorzystują mizerii rywali. Nawet w pojedynkach 1 na 1, za sprawą ociężałości, zwykle tracą piłki (wyjątek Cantoro).

Wprowadzony za Pawła Brożka Paulista wnosi trochę ożywienia, ale jak w wielu poprzednich meczach, niewiele z tego wynika. Nie potrafi walczyć efektywnie, rzucać dobrego „ostatniego podania”, ani precyzyjnie strzelać. A efektywność jest najważniejsza i określa pożytek z zawodnika.

6. faza meczu (od 75 do ostatniej minuty):

W polu utrzymuje się przewaga Wisły, która mimo braku pressingu i krótkiego krycia nie pozwala Łęcznej na tworzenie dogodnych okazji bramkowych. Nasi obrońcy wygrywają większość pojedynków indywidualnych (zwłaszcza Kłos z Kubicą) i to w zupełności wystarcza na zmęczonych i chaotycznych rywali. Górnik w dodatku „pcha się” środkiem, nie rozciągając gry, bez wsparcia skrajnych obrońców – dlatego nasza „bierna” asekuracja nadąża, a zanik gry bez piłki nie zbiera gorzkiego żniwa.

W 78 minucie na murawie pojawia się Konrad Gołoś, który ma jedno bardzo udane zagranie – precyzyjnie centruje na głowę do Marcina Kuźby, którego strzał kapitalnie broni Bledzewski. Niestety, podobnych akcji, wypracowanych przez nasz zespół dobrym rozegraniem, a nie ciężkimi błędami indywidualnymi rywali jest bardzo mało. Drugiej linii tradycyjnie brakuje kreatywności, „rozciągnąć grę” potrafi jedynie Cantoro, praktycznie nikt nie gra na 1-2 kontakty, brakuje prostopadłych piłek. Boczni pomocnicy są zbyt mało aktywni, choć Piotr Brożek pod koniec meczu wreszcie wykorzystuje odkryte skrzydło i rzuca jedno dokładne zagranie do Kuźby – ale nasz napastnik oczywiście przegrywa pojedynek z Bledzewskim. Choroba nieskuteczności i nieporadności nadal króluje. Wcześniej, w 86 minucie obejmuje też Dudkę i Kłosa, którzy wspólnie fatalnie spudłowali z bliskiej odległości po rzucie rożnym dla naszego zespołu.

Górnik w końcowym fragmencie gry rusza do ofensywy większą ilością zawodników, dlatego mamy „nerwówkę”, bo nasi pomocnicy nie wracają odpowiednio i za sprawą pasywnych reakcji są wyprzedzani, zawsze o tempo spóźnieni. Na szczęście ten desperacki zryw nie daje efektu poza jedną dogodną sytuacją Kubicy, któremu brakło kilku centymetrów do przecięcia wrzutki. Kłos dobrze blokował go w początkowej fazie tej akcji. Mecz kończy się skromnym zwycięstwem Wisły 1-0.

PIŁKARZE :

Radosław Majdan

Gra na linii (wszędzie skala od 0-10): 8
Gra na przedpolu: 6
Gra nogami: 4
Zaangażowanie i waleczność: 7
Błędy: nieliczne
Skuteczność pozycyjna: Bardzo dobra
Ogólna ocena gry : 7

Marcin Baszczyński

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 2
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Zaangażowanie i waleczność: 2
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 3

Tomasz Kłos

Postawa w defensywie: 6
Postawa w ofensywie: 2
Zaangażowanie i waleczność: 2
Błędy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Dobra
Ogólna ocena gry: 5

Maciej Stolarczyk

Postawa w defensywie: 3
Postawa w ofensywie: 1
Zaangażowanie i waleczność: 2
Błędy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Bardzo słaba
Ogólna ocena gry: 2

Dariusz Dudka

Postawa w defensywie: 4
Postawa w ofensywie: 1,5
Zaangażowanie i waleczność: 4
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Bardzo słaba
Ogólna ocena gry: 2

Jakub Błaszczykowski

Postawa w defensywie: 5
Postawa w ofensywie: 5
Zaangażowanie i waleczność: 7
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Słaba
Ogólna ocena gry: 4

Radosław Sobolewski

Postawa w defensywie: 6
Postawa w ofensywie: 6
Zaangażowanie i waleczność: 7
Błedy i niewymuszone straty: Mało
Skuteczność pozycyjna: Przyzwoita
Ogólna ocena gry: 6,5

Mauro Cantoro

Postawa w defensywie: 5,5
Postawa w ofensywie: 5,5
Zaangażowanie i waleczność: 5
Błedy i niewymuszone straty: Sporo
Skuteczność pozycyjna: Przeciętna
Ogólna ocena gry: 5,5

Marek Zieńczuk

Postawa w defensywie: 4
Postawa w ofensywie: 3
Zaangażowanie i waleczność: 1
Błedy i niewymuszone straty: Bardzo dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 2,5

Marcin Kuźba

Postawa w defensywie: 1
Postawa w ofensywie: 4
Zaangażowanie i waleczność: 2
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 2

Paweł Brożek

Postawa w defensywie: 0,5
Postawa w ofensywie:0,5
Zaangażowanie i waleczność: 0,5
Błedy i niewymuszone straty: Bardzo dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry: 0,5

I rezerwowi:

Jean Paulista

Postawa w defensywie: 0,5
Postawa w ofensywie: 3
Zaangażowanie i waleczność: 5
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry:2

Piotr Brożek

Postawa w defensywie: 1,5
Postawa w ofensywie: 1
Zaangażowanie i waleczność: 1
Błedy i niewymuszone straty: Dużo
Skuteczność pozycyjna: Zła
Ogólna ocena gry:2

Konrad Gołoś

Postawa w defensywie: 2
Postawa w ofensywie: 2
Zaangażowanie i waleczność: 9
Błedy i niewymuszone straty: Sporo, choć grał krótko
Skuteczność pozycyjna: Bardzo słaba
Ogólna ocena gry:2,5

Wisła wprawdzie wygrała, ale znów po słabym jakościowo meczu, w którym powieliła wszystkie dawne błędy, na czele z nieskutecznością, brakiem agresji, ruchliwości i kreatywnej drugiej linii. Tym razem się udało, bo Górnik nie był ani tak wybiegany, ani zdeterminowany jak Arka, czy Zagłębie, a przerażająco nieporadnych napastników wyręczył Sobolewski. Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że ta formacja nie wymaga pilnych wzmocnień, musiał szybko skorygować swoje zdanie. Potrzebujemy nie jednego, a przynajmniej dwóch klasowych napastników, aby przerwać obecny festiwal niemocy i stworzyć realną konkurencję o miejsce w składzie. Mecz obnażył również ogromne potrzeby naszej drużyny skupione wokół osoby nowego trenera - który musi poukładać na nowo rozbity zespół - oraz dodatkowych zawodników w obronie i drugiej linii, aby miał z czego to robić. Wspomnianych dwóch napastników, 3 pomocników (ofensywny środkowy, oraz para bocznych), 2 obrońców (prawy i środkowy) i dodatkowy bramkarz – aż tylu klasowych piłkarzy potrzeba obecnie Wiśle do ponownego zostania klasowym zespołem, który nie tylko pewnie wygra ligę na stulecie klubu, ale i zapewni zakończenie kompromitowania się w Europie. Niestety, sprowadzenie tylu wartościowych zawodników przez Bogusława Cupiała przy ograniczonym budżecie klubu jest bardzo mało realne.

(Markus)

Źródło: wislakrakow.com

Galeria sportowa