2006.08.20 Wisła Kraków - Korona Kielce 2:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Nowa strona: Za: http://wislaportal.pl ==Udany rewanż za wiosnę! Wisła Kraków - Korona Kielce 2:0== Po zaciętym i ciężkim meczu Wisła jak rasowy bokser wypunktowała Koronę Kielce, zadaj...)
Linia 6: Linia 6:
Wisła 2, Korona 0 i wicelider pod Wawelem!
Wisła 2, Korona 0 i wicelider pod Wawelem!
-
+
[[Grafika:Wisła-korona2006 08 20.jpg|left|thumb|400px| Radość po wygranym meczu. Mijailović, Sobolewski, Cleber i Burns pozdrawiają kibiców.]]
-
+
-
 
+
-
+
Kraków, ul. Reymonta
Kraków, ul. Reymonta

Wersja z dnia 13:10, 23 wrz 2008

Za: http://wislaportal.pl

Udany rewanż za wiosnę! Wisła Kraków - Korona Kielce 2:0

Po zaciętym i ciężkim meczu Wisła jak rasowy bokser wypunktowała Koronę Kielce, zadając w II części gry dwa celne ciosy. W 63. minucie Piotr Brożek wykorzystał świetne podanie Kuby Błaszczykowskiego i było 1-0. W minucie 89. natomiast Branko Radovanović ośmieszył obronę Korony i dośrodkowanie Jeana Paulisty zamienił na drugiego gola. Wisła 2, Korona 0 i wicelider pod Wawelem!

Grafika:Wisła-korona2006 08 20.jpg
Radość po wygranym meczu. Mijailović, Sobolewski, Cleber i Burns pozdrawiają kibiców.

Kraków, ul. Reymonta

20.08.2006 r., godz. 19.15

IV kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07

Widzów: 8 000

Sędzia: Robert Małek (Katowice)


WISŁA KRAKÓW 2:0 KORONA KIELCE

1:0 Piotr Brożek (63.)

2:0 Radovanović (89.)



Pawełek

Dudka

(46. Paulista)

Głowacki

Cléber

Mijailović

Błaszczykowski

Sobolewski

Penksa

Zieńczuk

(46. Burns)

Piotr Brożek

(76. Kokoszka)

Radovanović


Mielcarz

Golański

(67. Klatt)

Đoković

Hernani

Bednarek

Sasin

Hermes

Kwiek

(67. Zganiacz)

Kaczmarek

(86. Kowalczyk)

Bonin

Robak


Piłkarz meczu: Arkadiusz Głowacki


Ciężki mecz, mecz walki. Zostawiły obydwie drużyny sporo zdrowia na boisku, i choć całe spotkanie nie rozpieściło przez to kibiców licznymi sytuacjami bramkowymi, to i tak mogło się podobać.

I połowa wyrównana, pod dykdando Wisły, która była bliższa zdobycia gola, ale kontrataki gości także były groźne. Dość jednak powiedzieć, że w I połowie żadnej z drużyn nie udało się oddać... celnego strzału na bramkę.

Jako pierwszy spróbował Marek Zieńczuk, ale jego uderzenie zza pola karnego odbiło się od obrońcy i wyszło tylko na rzut rożny.

Drugi spróbował Kuba Błaszczykowski, ale sędzia nie dał się nabrać na jego teatralny upadek w polu karnym, za co wiślak obejrzał żółtą kartkę.

W końcu w 35. minucie najskładniejsza akcja Wisły: Marek Penksa odegrał do Piotra Brożka, ten wypatrzył z kolei lepiej ustawionego Branko Radovaovicia, który kropnął bez zastanowienia, centymetry od słupka.

Przyznać jednak trzeba, że mimo w/w okazji to piłkarze z Kielc byli szybsi, momentami lepiej operowali piłką i udowodnili, że wyrastają na nową siłę polskiej ligi.

Na taką sytuacje na boisku szybko zareagował Dan Petrescu, już w przerwie dokonując dwóch - jak się później okazało - trafnych zmian. Zarówno Paulista, jak i Burns, wnieśli sporo dobrego do gry Wisły Kraków. Burns uspokoił grę w środku, Jean z kolei już w pierwszych minutach dwukrotnie zamieszał w okolicach bramki, której pilnował Mielcarz.

Widać było, że teraz to Wisła narzuca swoje tempo gry, goście zaś wyszli na II połowę jakby... rozkojarzeni. Kolejne akcje Wisły nie zazębiały się jeszcze aż tak dobrze, ale w końcu przyszła 63. minuta. Paulista wypatrzył Kubę Błaszczykowskiego odegrał mu na wolne pole, a Kuba w swoim stylu dociągnął pod końcową linię i tak dośrodkował do wbiegającego Piotra Brożka, że bliźniakowi pozostało tylko dostawić nogę! 1-0!

Po stracie gola rusza Korona, trener Wieczorek szybko dokonuje dwóch zmian, ale żelazna defensywa Wisły nie zamierza pęknąć. Kilka dośrodkowań, niecelne uderzenia, wszystko to powoduje, że Mariusz Pawełek może w spokoju podkręcać swój rekord. Korona poważniej nie zagroziła naszej bramce. Podwajanie krycia, asekuracja i świetna gra pary Głowacki - Cléber pozwalają Wiśle nie tylko na zachowanie zera z tyłu (w 4. kolejnym meczu ligowym!), ale też wyprowadzać groźne kontrataki. Po jednym z nich na kontrowersyjnym spalonym znalazł się Jean Paulista, kolejne zaś kończą się głównie faulami gości.

Przyznać trzeba obiektywnie, że Wisła nie atakowała już, aby zdobywać kolejne gole, jak to miewała w zwyczaju dawniej. Broniła wyniku, gdy można było, przeciągała grę i tak aż do 89. minuty. Wtedy kolejny wypad wiślaków kończy się rzutem rożnym. Kuriozum... do dośrodkowania na pole karne Korony poszedł jedynie Branko Radovanović oraz... sześciu piłkarzy z Kielc. Wrzutka Paulisty, główka Branko i 2-0! Przyznam szczerze, że takiego gola jeszcze nie widziałem!

Radość wiślaków uzasadniona, Branko Radovanović promienieje i nie ma się co dziwić, bo grało mu się dzisiaj o wiele trudniej, niż ostatnio.

Wisła dowozi wygraną, i choć nie gra już efektownej i wielkiej piłki, to ważniejsza od tego jest skuteczność, a ta znów po stronie "Białej Gwiazdy"! • Dodał: wosen (2006-08-20 21:14:38)

Komentarz pomeczowy

• Niektórym kibicom takie zwycięstwa smakują najbardziej: z trudem wywalczone, po ciężkim spotkaniu z wymagającym rywalem. Inni po tego typu meczach narzekają na poziom gry, utyskując, że Wisła nie zdruzgotała przeciwnika. A prawda, jak to często bywa, leży po środku.

Niewątpliwie, niedzielne zwycięstwo przyszło wiślakom znacznie trudniej niż zeszłotygodniowe trzy punkty z imienniczką z Płocka. Korona Kielce potwierdziła, że należy do najlepszych zespołów ligi, o uzasadnionych aspiracjach odgrywania w niej czołowej roli. To nie jest drużyna na miarę Mistrzostwa Polski, ale potencjał drzemie w niej spory, umiejętnie wyzwalany - jak dotąd - przez trenera Wieczorka. Przekonaliśmy się o tym już w zeszłym sezonie, tracąc z Koroną aż pięć punktów - tracąc, bo w obu potyczkach zwycięstwo oddaliśmy na własne życzenie.

Po pierwszej połowie niedzielnego meczu można było mieć obawy, czy historia się nie powtórzy. Akcje Wisły były zbyt chaotyczne i mało efektywne. Dobrze grający z Płockiem Marek Zieńczuk, Nikola Mijailovic, Jakub Błaszczykowski i Piotr Brożek, tym razem spisywali się do przerwy bardzo przeciętnie. Przede wszystkim byli zbyt pasywni i mało dokładni w rozegraniu piłki. Znacznie gorzej fizycznie wyglądał także Branko Radovanović. Trudno zatem się dziwić, że gra ofensywna nie kleiła się i poza jedną świetną okazją serbskiego napastnika, Wisła nie stworzyła stuprocentowych sytuacji do strzelenia gola. W środku pola kielczanie mieli za dużo wolnego miejsca - para Marek Penksa i Radosław Sobolewski niezbyt dobrze współpracowała z bocznymi pomocnikami, i wybiegani kielczanie potrafili to wykorzystać, czasem zbyt długo utrzymując się przy piłce. Ale i oni nie potrafili przedrzeć się w okolice bramki Mariusza Pawełka. Po pierwsze, świetnie grali środkowi obrońcy - Arkadiusz Głowacki (reprezentacyjna forma!) i Cléber. Po drugie, mimo zachwytów niektórych obserwatorów, Korona bynajmniej nie grała aż tak dobrze. Owszem, w środku pola jej akcje były składne, ale co z tego, skoro tam się też zwykle kończyły. W trakcie i po meczu często można było usłyszeć i przeczytać, że do przerwy zespół z Kielc był lepszy. Dziwna to przewaga, skoro Korona nie stworzyła sobie żadnej stuprocentowej okazji... A po przerwie było z nią jeszcze gorzej pod tym względem.

Zmiany Dana Petrescu były strzałem w dziesiątkę. Jakob Burns uporządkował grę w środku pola i znowu wykonał tytaniczną pracę w destrukcji. Widać po nim doświadczenie gry w lidze angielskiej. Jego ustawianie się na boisku to wyższa szkoła jazdy. Jean Paulista znakomicie rozruszał wiślacki atak. Jego kilka dryblingów potwierdziło, że śmiało może rywalizować z Rogerem o miano najefektowniej grającego Brazylijczyka naszej ligi. Obecnie zresztą, w takiej formie nasz zawodnik znacznie góruje nad rywalem z Warszawy. Najważniejszy jest jednak wpływ gry piłkarza na zespół, a indywidualne popisy Paulisty miały bezpośrednie przełożenie na zagrożenie stwarzane przez Wisłę pod bramką Korony. Co prawda, nie kotłowało się pod nią raz po raz, ale parę bardzo dobrych akcji wystarczyło, by zapewnić Wiśle zwycięstwo. Ta, po której Piotr Brożek strzelił bramkę, była wręcz popisowa. Innym brakowało niestety wykończenia, ale i tak pod względem jakości gry ofensywnej, druga połowa była o niebo lepsza od pierwszej. Zarazem jeszcze bardziej zwarte były wiślackie szyki obronne. To znamienne, że tak dobry, jak na polską ligę, zespół jak Korona po przerwie praktycznie ani razu nie zagroził bramce Wisły. A że to już czwarty mecz bez straty gola, można już śmiało twierdzić, że pod względem gry obronnej Dan Petrescu zrobił pod Wawelem bardzo dobrą robotę. Znacznie więcej pracy czeka go wciąż, by poprawić akcje ofensywne. Nawet jeśli zaprzestać porównań do Wisły z czasów Henryka Kasperczaka (są one niezbyt miarodajne, bo skład był zupełnie inny, stworzony właśnie do finezyjnego atakowania), to i tak widać, że nie cały potencjał drugiej linii i ataku jest wykorzystywany. Przede wszystkim, kluczowe dla konstrukcji akcji ogniwa - boczni pomocnicy i obrońcy nie mogą ustabilizować formy na wysokim poziomie, jaki czasami w ciągu meczu objawiają. Klasycznym przykładem Jakub Błaszczykowski, który i z Wisłą Płock i z Koroną, blado (a co najwyżej przeciętnie) wypadł w pierwszych połowach, by błyszczeć po przerwie. Piotr Brożek i Marek Zieńczuk mają za dużo przestojów. Marek Penksa także nie zawsze bierze ciężar gry na siebie - zresztą nie ma predyspozycji, by być klasycznym rozgrywającym. Wahania dyspozycji zaprezentował również Branko Radovanović (choć drugi mecz z rzędu strzela ważne i ładne gole - ten z niedzieli przejdzie zresztą do historii piłki nożnej: jeden Branko przeciwko sześciu rywalom przy rzucie rożnym, a mimo to strzela gola; boki zrywać, o ile nie jest się kibicem Korony rzecz jasna...). Do tego dochodzi wciąż poniżej oczekiwań forma Radosława Sobolewskiego i okaże się, że w ofensywie zawsze możemy liczyć tylko na Jeana Paulistę. Tyle tylko, że nawet nierówno grająca Wisła i tak okazała się wyraźnie lepsza od ostatnich rywali, których część mediów namaściła na poważnych kandydatów do przerwania fantastycznej serii meczów bez porażki gospodarzy przy Reymonta. Gdy wszystkie ogniwa się dotrą, a do formy wróci jeszcze Paweł Brożek, śmiem twierdzić, że Wisła Dana Petrescu będzie grać nie tylko efektywnie, ale i efektownie.