2006.09.22 Wisła Kraków - Widzew Łódź 2:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:53, 11 wrz 2008; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Za: http://wislaportal.pl

Udany debiut Drago. Wisła Kraków - Widzew Łódź 2-0

Debiut Dragomira Okuki w Wiśle wypadł okazale. 12 tys. widzów na stadionie, ładne widowisko, dwa gole zdobyte przez podopiecznych serbskiego szkoleniowca. "Biała Gwiazda" zasłużenie pokonała więc łódzki Widzew, a golami podzielili się dzisiaj dwaj panowie C.: Cantoro i Cléber. Przed wyjazdem do Salonik jest więc trochę bardziej optymistycznie.



Kraków, ul. Reymonta

22.09.2006 r., godz. 20.00

VIII kolejka Orange Ekstraklasy, sezon 2006/07 Widzów: 12 000

Sędzia: Grzegorz Gilewski (Radom)


WISŁA KRAKÓW 2:0 WIDZEW ŁODŹ

1:0 Cantoro (14.)

2:0 Cléber (53.)


Dolha

Baszczyński

Głowacki

Cléber

Mijailović

(77. Dudka)

Błaszczykowski

(70. Penksa)

Cantoro

Sobolewski

Zieńczuk

Paweł Brożek

(57. Paulista)

Radovanović


Məcidov

Nowak

Stawarczyk

Tychowski

Broź

(55. Kłos)

Budka

Rzeźniczak

Szeliga

(46. Białek)

Wawrzyniak

Grzelak

Grzelczak

(36. Sokalski)


Piłkarz meczu: Dolha


Ciekawy i widowiskowy mecz stworzyły zespoły Wisły i Widzewa. Łodzianie zaprezentowali wszystkie te cechy, które już znaliśmy - zwłaszcza ambicję. Wisła – zmotywowana przy nowym trenerze – pokazała jednak młodzieży z Łodzi, gdzie ich miejsce. I choć po meczu łódzcy dziennikarze podkreślali, że był to bodajże najlepszy mecz Widzewa w tym sezonie, to przeciwko Wiśle niewiele podopieczni Michała Probierza mogli zdziałać, tym bardziej, że debiutujący w wiślackiej bramce Emilian Dolha spisywał się wyśmienicie.

Piłkarze Widzewa narzekali, że mecz ten ułożył się „pod Wisłę”, ale mogło być całkiem inaczej. W 10 minucie Adrian Budka ograł Nikolę Mijailovicia (siatka), który źle wyliczył lot piłki, i pognał na bramkę strzeżoną przez Dolhę, ten uderzenie łódzkiego prawoskrzydłowego odbił nogami, a dobitka Rzeźniczka przeleciała obok bramki.

Co nie udało się gościom, udało się gospodarzom. W 14. minucie Radosław Sobolewski odegrał do Mauro Cantoro, ten zrobił szybki zwód i kropnął na bramkę rywala, piłka po rykoszecie zmyliła bramkarza i było 1-0!

Na kolejne emocje pod bramką Widzewa czekaliśmy aż do 28. min. Aktywny dziś Kuba Błaszczykowski odegrał do Pawła Brożka, ale ten uderzył nad bramką. Szkoda, bo okazję do pokonania Məcidova była wyborna.

I mogło się to na Wiśle szybko zemścić, bo już minutę później Broź podał do Wawrzyniaka, a ten znów sprawdził umiejętności Dolhy. Skończyło się na rzucie rożnym. Teraz przyszedł czas na dwie próby Kuby Błaszczykowskiego, ale nie udało się ani nogą, ani głową – choć za każdym razem było blisko. „Błaszczu show”? Jak najbardziej, bo młody wiślak był momentami „wszędzie”. To właśnie On znalazł się w naszym polu karnym i idealnie wygarnął piłkę Bartłomiejowi Grzelakowi. Widzewiacy przeprowadzają jeszcze dwie kolejne akcje, Dolha pewnie łapie jednak strzał głową Nowaka, a grający dzisiaj niemal bezbłędnie Cléber świetnie powstrzymuje Sokalskiego.

II połowa, podobnie jak I, rozpoczyna się od szansy Widzewa. Sokalski ogrywa Arka Głowackiego, podaje na środek do Grzelaka, ale ciut za mocno i ten nie ma szans na precyzyjny strzał. Kończy się więc jedynie na wizycie piłki na... budowie, która trwa w najlepsze za bramką od ul. Reymonta. Mogło być jednak 1-1.

Łodzianie mogli przeżyć w tym momencie deja vu, bo podobnie jak i w I połowie zaraz po niewykorzystanej okazji, sami tracą gola. Marek Zieńczuk dośrodkował z rzutu rożnego, nikogo nie było przy Cléberze, a Brazylijczyk z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać – celny strzał głową i po chwili mógł już, całując obrączkę, pobiec w kierunku siedzącej na trybunach małżonki, z dwójką dzieci. Potem wyściskał się z Paulistą i resztą kolegów. Meczy był więc rozstrzygnięty. Z 2-0 goście nie mogli się już podnieść. Paść mogły za to kolejne gole dla Wisły. W 72. min. Məcidov tak niefortunnie łapał piłkę, że wyjechał z nią poza pole karne. Żółta kartka i rzut wolny. Ten bije Marek Zieńczuk, wprost na długi słupek, gdzie już czekał Branko Radovanović, niestety strzelając głową, po koźle, trafia właśnie w metalową część bramki. Chwilę później świetną okazję marnuje Marek Penksa, a po kilku kolejnych minutach Radovanović znów uderza głową, ale tym razem tuż obok bramki.

Widzew próbował z kolei strzelić honorową bramkę, ale Grzelakowi zabrakło zimnej krwi, a już w doliczonym czasie Dolha świetnie wybronił rzut wolny wykonywany przez Wawrzyniaka.

Wisła nie przegrywa dziś na własnym stadionie po raz 71. i po raz 1. pod wodzą Dragomira Okuki. Ile będzie jeszcze tych zwycięstw? Oby takowe było już w najbliższy czwartek w Salonikach... • Dodał: Fol (2006-09-22 20:06:26)