2009.05.17 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 0:4

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Nowa strona: {{Mecz | data = | nazwa rozgrywek = | stadion(miasto) = | godzina = | herb gospodarzy = | herb gości ...)
Linia 167: Linia 167:
ASInfo
ASInfo
(redakcja)
(redakcja)
 +
Skorża: Podbudowani przed meczem z Lechią (video)
 +
17. May 2009, 18:32 (aktual. Wczoraj, 20:02)
 +
skomentuj
 +
komentarze (6)
 +
drukuj
 +
wyślij
 +
 +
 +
Maciej Skorża
 +
(Michał Dudek)
 +
 +
- To wysokie zwycięstwo przyszło dla nas w najbardziej pożądanym momencie. Ostatnie mecze wyjazdowe były dla nas drogą przez mękę, dzisiejszy wynik z pewnością podbuduje nas przed kolejnym spotkaniem - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Maciej Skorża, trener Wisły.
 +
 +
WISŁA.TV: Jednym pośladkiem na tronie? >>
 +
 +
Krakowianie słabo rozpoczęli grę. Dająca prowadzenie bramka Patryka Małeckiego w 25. minucie była pierwszym i jedynym w pierwszej połowie celnym uderzeniem na bramkę Bogusława Wyparło. - Początek meczu był bardzo zły w naszym wykonaniu, nie utrzymywaliśmy piłki. Przełomowym momentem była indywidualna akcja Patryka Małeckiego i jego fantastyczny strzał. Pozwoliło nam to uporządkować grę, a ŁKS musiał się otworzyć. Kilka ofensywnych wyjść udało nam się bardzo dobrze - powiedział Skorża.
 +
 +
Patryk Małecki po zdobyciu gola podbiegł pod trybunę przeznaczoną dla kibiców gości i prowokacyjnie manifestował swą radość. Trener Skorża nie chciał komentować tej sytuacji bez obejrzenia jej w telewizyjnych powtórkach. - Nie zauważyłem tego pierwszego momentu, jednak uczulałem Patryka w przerwie, że to zachowanie nieeleganckie i by uważał na przyszłość. To młody człowiek, emocje grają, ale to usprawiedliwia go tylko w części. Musi zachowywać się godnie.
 +
 +
- To chyba moje najwyższe zwycięstwo wyjazdowe w czasie pobytu w Wiśle. Gdyby ktoś w 20. minucie powiedział, że wygramy 4:0, mocno bym się zastanowił. Bardziej zanosiło się, że będziemy musieli ewentualne prowadzenie 1:0 bronić do samego końca - dodał szkoleniowiec.
 +
 +
Już w następnej kolejce ligowej Wisła może świętować mistrzostwo Polski. Może się tak stać jednak w tylko jednym przypadku - gdy punkty stracą i Lech, i Legia, a to scenariusz mało prawdopodobny. - Niech scenariusz pisze życie, chciałbym tylko, by wszystko zakończyło się mistrzostwem Wisły. Póki co wcale nie jesteśmy tego tak bliscy. Najpierw trzeba pojechać do Gdańska i być może zagrać lepiej niż tutaj. Lechii mocno zagraża spadek i na pewno będzie zmotywowana - mówił na konferencji.
 +
 +
 +
Grzegorz Wesołowski:
 +
 +
Trener Łódzkiego Klubu Sportowego ograniczył się jedynie do krótkiego komentarza dotyczącego zakończonego spotkania:
 +
 +
- Zwycięstwo Wisły było jak najbardziej zasłużone. Do straty drugiej bramki próbowaliśmy grać swoje i wychodziło nam to całkiem nieźle. Jeszcze w przerwie uczulałem swoich zawodników, że nie możemy się nadmiernie otworzyć. Niestety drugi gol dla Wisły zakończył okres naszej niezłej gry. To, co dalej się stało, było już tylko tego konsekwencją. Gratuluję trenerowi zespołu gości - powiedział Wesołowski.
 +
 +
wislakrakow.com
 +
(PM)

Wersja z dnia 06:55, 19 maj 2009

, , ,
[[Grafika:|150px]] ' : ' [[Grafika:|150px]]
widzów:
sędzia:
Bramki
'

'

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Opis meczu

Wisła odniosła efektowne zwycięstwo na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego. Po raz ostatni tak wysoko Wisła wygrała na wyjeździe 4 marca 2007 roku (zwycięstwo w Zabrzu 4:0). W niedzielę nie zanosiło się na tak przekonujący rezultat, ostatecznie jednak przesądziły wyższe umiejętności kilku zawodników drużyny, która uczyniła kolejny krok ku mistrzostwu Polski.

Zobacz wszystkie bramki Wisły w Łodzi (video) >>

Mistrzowskiej formy wiślacy nie zaprezentowali na pewno w pierwszej połowie. Przewaga rywali, tylko trzy oddane strzały, a zaledwie po jednym z nich piłka zmierzała w światło bramki - to zdecydowanie za mało. Tyle, że właśnie ten jeden strzał Patryka Małeckiego w 25 minucie dał Wiśle prowadzenie. Gol padł po ładnej akcji. Piotr Ćwielong zagrał na prawo do "Małego", ten zszedł do środka, w polu karnym ustawił sobie piłkę na lewą nogą i oddał mocny strzał, który Bogusław Wyparło może i mógł wybranić, ale sztuka ta mu się nie udała.

Pod bramką Mariusza Pawełka kilkukrotnie było groźnie. Nasz bramkarz musiał m.in. odbijać nad poprzeczkę piłkę po strzale Geworgiana. Bardzo ładnie wyglądała kontra gospodarzy, gdy Papeckys przejął piłkę po zagraniu "na obieg", zacentrował na głowę Kujawy, lecz młodemu napastnikowi ŁKS-u zabrakło precyzji.

Po przerwie gra Wisły wyglądała już lepiej. ŁKS miał znacznie mniej do powiedzenia w polu, Wiśle brakowało jednak dokładności przy jej akcjach. Szczególnie raziły kłopoty z przyjęciem piłki bądź dryblingiem Piotra Ćwielonga. Trener Skorża przygotował już zmianę za "Pepe", ale w 58 minucie wreszcie wszystko zagrało jak należy. Znakomite podanie od Marka Zieńczuka otrzymał na lewe skrzydło Paweł Brożek, ten dojrzał wbiegającego Piotra Ćwielonga i obsłużył go idealnym zagraniem między obrońców i bramkarza. "Pepe" wślizgiem zaatakował piłkę, mocno pakując ją w długi róg bramki Bogusława Wyparły.

Teraz już Wiśle grało się znacznie łatwiej. Ćwielong nie wykorzystał jeszcze jednej dobrej sytuacji, gdy po zagraniu Diaza znalazł się sam przed Wyparłą, lecz ten wybronił jego strzał. Ostatni kwadrans, w którym na boisku znajdował się już Wojciech Łobodziński, to prawdziwy wysyp "setek". Dwukrotnie sytuacje "sam na sam" po podaniu Łobo wykorzystał Paweł Brożek. Między trzecim a czwartym golem meczu mógł skutecznie przelobować Bodzia W., lecz nie wykonał swego zagrania tak precyzyjnie, jak założył, dając szansę na skuteczną interwencję golkiperowi rywala. Poza tym podwyższyć wynik powinien Łobodziński, raz nie trafiając do bramki z siedmiu metrów, a po chwili dając sobie wybić piłkę spod nóg w dosłownie ostatniej chwili. ŁKS stworzył sobie trzy okazje w końcówce, ale strzały Drumlaka i Adamskiego wybronił Pawełek, a główka Tomasza Hajty minęła celu.

Kilku zawodników może być po tym meczu zadowolonymi ze swojej postawy. Patryk Małecki zanotował bardzo ważnego, otwierającego stan meczu gola. Dobrą zmianę za niego dał Wojciech Łobodziński zaliczając dwie asysty w kwadrans, a mógł do tego dodać nawet dwa gole. Piotr Ćwielong często irytował nieudanymi zagraniami i nie wykorzystał dwóch sytuacji bramkowych, ale w najważniejszym momencie posłał kluczowe podanie do Patryka Małeckiego a następnie wykorzystał podanie Pawła Brożka. I wreszcie Paweł Brożek - w drugiej połowie asystował przy golu, zdobył dwa kolejne (nie wykorzystał sytuacji na trzeciego) i wyprzedził kontuzjowanego Takesure Chinyamę na pierwszym miejscu w klasyfikacji strzelców.

Za tydzień Wisła znów stanie przed koniecznością obrony pierwszego miejsca. Tym razem gramy w Gdańsku na stadionie Lechii, nasłuchując jednocześnie wieści z pozostałych siedmiu boisk, ze szczególnym uwzględnieniem tych w we Wrocławiu (Legia gra ze Śląskiem) i Warszawie (potyczka Lecha z Polonią).

Statystyka meczu ŁKS - Wisła Sytuacje: 12 - 13 Strzały: 9 - 16 Strzały celne: 4 - 7 Zablokowane: 1 - 3 Spalone: 3 - 0 Rzuty rożne: 5 - 7 Faule: 12 - 19

Relację prowadziliśmy tutaj >>

Łódzki KS - Wisła Kraków 0:4 (0:1) 0:1 Patryk Małecki 25 min 0:2 Piotr Ćwielong 58 min 0:3 Paweł Brożek 78 min 0:4 Paweł Brożek 90+1 min

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk) Widzów: 6500

ŁKS: Wyparło - Radzius (63 min - Mordzakowski), Hajto, Adamski, Papeckys (64 min - Ostalczyk) - Geworgian, Kascelan, Sierant, Smoliński (74 min - Drumlak), Biskup - Kujawa

Wisła: Pawełek - Singlar, Marcelo, Głowacki, Piotr Brożek - Małecki (76 min - Łobodziński), Sobolewski, Diaz, Zieńczuk (85 min - Niedzielan) - Ćwielong (81 min - Jirsak), Paweł Brożek

wislakrakow.com (redakcja)


Patryk Małecki: Nie prowokowałem, cieszyłem się 17. May 2009, 19:53 skomentuj komentarze (19) drukuj wyślij

poprzednie

2/2 następne


Radość po golu Patryka Małeckiego (Michał Dudek)

Temu, kto nie oglądał niedzielnego meczu przy Alei Unii Lubelskiej i zna jedynie jego wynik końcowy, trudno jest uwierzyć, że po 23 minutach gry ŁKS miał na swym koncie już pięć strzałów, a Wisła w zasadzie ani jednego. Gol Patryka Małeckiego na 1:0 był pierwszym celnym trafieniem w wykonaniu Białej Gwiazdy.

- Nie wiem z czego to wynikało. Nie wiedzieliśmy, że ŁKS tak zagra. Chcieliśmy zagrać konsekwentnie od pierwszej minuty, narzucić swój styl gry, to nam się nie udało. Przez pierwsze 20 minut graliśmy zbyt chaotycznie, niezdecydowanie. Potem dostałem dobre podanie od Piotrka Ćwielonga, przełożyłem piłkę z prawej na lewą nogę i strzeliłem po długim słupku - opowiada szczęśliwy strzelec gola, który po drodze jeszcze minął zawodnika ŁKS-u. - Zgubiłem obrońcę? Nawet nie wiem. Nieważne jak, ważne że bramka wpadła i mecz potoczył się dla nas idealnie.

Po golu Małecki przebiegł wzdłuż trybuny ŁKS-u, z rękoma uniesionymi w górę podbiegł pod młyn i wskazał na wiślacki herb. Zastanawialiśmy się czy było to mądre zachowanie, zwłaszcza, że "Mały" ma już trzy żółte kartki. - Było mądre, ja zawsze mam przemyślane zachowanie. Za co miała być kartka? Normalnie cieszyłem się z bramki, nie wyzywałem, nie prowokowałem, ani nic. Arbiter podbiegł jednak do zawodnika i upomniał go. - Sędzia powiedział, że on wie, że i tak nie dostałbym kartki, ale żebym tak nie podbiegał i ich nie denerwował - wyjaśnił Patryk.

Od tamtej minuty nazwisko Małeckiego kilkakrotnie było skandowane na łódzkim stadionie. Oczywiście z towarzyszącymi mu epitetami. - Nie patrzę na to. Wiem, że nienawidzą mnie za to, że identyfikuję się z Wisłą, ale ja mam to głęboko wiesz gdzie i się nie przejmuję, gram swoje. Każdy może krzyczeć co chce, ja też mogę coś krzyczeć po meczu. Dla mnie najważniejsze jest dobro drużyny, a przede wszystkim wygrana.

Łódzki KS nie złożył broni po pierwszym golu. Dopiero bramka Piotra Ćwielonga na 2:0 podłamała gospodarzy, a przez ostatnie pół godziny Wisła nabiła statystyki strzałami na bramkę Wyparły. - Nie wiem dlaczego tak było. Trener mówił, że jeszcze strzelimy bramkę, abyśmy się nie cofali i grali swoje. ŁKS się wyszumiał, grał piłką, ale nic z tego nie wynikało. Trzy nasze akcje jeszcze zakończyły się bramkami, ale stworzyliśmy sobie więcej sytuacji i wynik mógł być wyższy. Ale nie ma co narzekać, bo 4:0 na wyjeździe to naprawdę wielka rzecz.

To najwyższe wyjazdowe zwycięstwo Wisły od marca 2007 (również 4:0 z Górnikiem w Zabrzu) i najwyższa wygrana w tej rundzie. - Cieszy, że wygraliśmy z bardzo dobrą drużyną na jej boisku. Baliśmy się tego meczu, ale wierzyliśmy w swoje możliwości. Wiedzieliśmy, że jesteśmy lepszymi zawodnikami, ale musieliśmy udowodnić to na boisku. Udało nam się to i z tego się cieszymy.

Pojawia się obawa, aby zawodnicy nie poczuli, że są tak dobrzy, że na finiszu ligi już nic złego nie może im się stać. - Uwierz mi, że ta wygrana doda nam jeszcze więcej pewności siebie. Dzisiaj w szatni była wielka radość, ale Radek Sobolewski powiedział, abyśmy już nie myśleli o tym meczu, to jest przeszłość, najważniejsza jest teraz Lechia Gdańsk. Mamy ogromne szanse na zdobycie tego mistrza, wierzę głęboko, że nie odpuścimy.

Mistrzowski tytuł nabiera coraz realniejszych kształtów. Do fety w Krakowie pozostały już tylko dwa spotkania. - Spokojnie, dzisiaj cieszymy się, a od jutra myślimy o Lechii Gdańsk. Nie ma na razie tematu Śląska Wrocław, najważniejszy będzie mecz o trzy punkty z Lechią Gdańsk, nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli stracić punkty. Jest to też bardzo dobra drużyna, ma nóż na gardle, więc będzie walczyła. Ale jeśli chcemy walczyć o mistrzostwo, to ten mecz musimy wygrać, tak jak dzisiaj.

wislakrakow.com (nikol)


Paweł Brożek: Nie będzie rozluźnienia 17. May 2009, 20:21 skomentuj komentarze (7) drukuj wyślij


Paweł Brożek zatrzymywany w polu karnym ŁKS-u (Michał Dudek)

W 78. minucie meczu z ŁKS-em Paweł Brożek przelobował bramkarza gospodarzy, obiegł go i spokojnie wbiegł z piłką do bramki. 12 minut później powtórzył ten wyczyn i ustalił na 4:0 wynik spotkania, po którym Wisła powróciła na fotel lidera, a Paweł znów przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców ligi polskiej.

Z czego wynikał ten zły dla was początek meczu?

Paweł Brożek: - Nie wiedzieliśmy jak sforsować drugą linię ŁKS-u. Wydaje mi się, że było za dużo długich piłek w rejonie ich pola karnego, a my z Piotrkiem Ćwielongiem raczej nie mieliśmy szans w walce o górną piłkę z Hajto i Adamskim. Ta bramka Patryka dała nam troszeczkę spokoju i zaczęliśmy grać swoją piłkę.

W drugiej połowie zagraliście uważnie w obronie i dołożyliście zabójcze kontry, lepszego wyniku nie można było sobie wymarzyć

- Tak sobie wyobrażaliśmy ten mecz od początku. Chcieliśmy grać dokładnie, długo utrzymywać się przy piłce, aby przeciwnik nie mógł poczuć, że może nam coś zrobić. Cieszymy się z tego 4:0, bo dawno nie wygraliśmy tak wysoko.

Zdobyłeś dwa gole i asystę, liderujesz klasyfikacji najlepszych strzelców...

- Biorąc pod uwagę indywidualne osiągnięcia, to rzeczywiście dobry wynik.

Miałeś jeszcze jedną sytuację sam na sam z Bogusławem Wyparło

- Wyczułem go, powiem szczerze, że chciałem mocniej podbić, podciąć piłkę wyżej, bo wiedziałem, że Bodzio pójdzie do długiego słupka i się położy, niestety zostawił rękę i odbił piłkę.

Miałeś pretensje do Piotrka Ćwielonga o sytuację, w której nie oddał Ci piłki, choć byłeś lepiej ustawiony

- Byłem w lepszej sytuacji, niestety Piotrek wybrał inne rozwiązanie. Ale to było tylko chwilowe zdenerwowanie.

Wysłaliście mocny sygnał do Warszawy i Poznania. Wisła nie oddaje pola w walce o złoto

- Teraz jedziemy do Gdańska z tym samym celem. Myślę, że jeśli tam wygramy, to będziemy mistrzem Polski.

Wreszcie, niemal w ostatniej chwili, przełamaliście kiepską passę wyjazdową

- Wiemy, że wszystko zależy od nas i w każdym meczu walczymy jak o życie. Chcemy zdobyć tytuł mistrzowski i tak do tego podchodzimy. Wydaje mi się, że w Gdańsku możemy zaprezentować się jeszcze lepiej. Musimy popracować nad początkiem meczu, bo gdybyśmy strzelili bramkę na początku gry, to mecz byłby spokojniejszy, a tak to musieliśmy czekać, co kosztowało naszych kibiców trochę nerwów. Myślę jednak, że jest to zasłużone, bardzo pewne zwycięstwo.

Nie boisz się, że po tak wysokiej wygranej łatwo popaść w samouwielbienie?

- Powtarzam, że wiemy o co gramy. Mamy dwa mecze do końca rozgrywek i musimy zdobyć w nich sześć punktów, aby mieć tytuł mistrzowski. Tak do tego podchodzimy, w naszej drużynie nie będzie żadnego rozluźnienia. Dopilnujemy tego. Do Gdańska jedziemy bardzo pewni siebie, ale oczywiście z szacunkiem dla przeciwnika.

wislakrakow.com (nikol)


Pod szatnią gospodarzy 17. May 2009, 22:24 skomentuj komentarze (4) drukuj wyślij


Zdaniem zawodników Łódzkiego KS ich dzisiejsza porażka z Wisłą była zdecydowanie za wysoko. Przyznają jednak, że Biała Gwiazda zasłużenie zdobyła trzy punkty.

Jakub Biskup (pomocnik ŁKS): - Patrząc na wynik można powiedzieć, że przegraliśmy gładko. Robiliśmy, co mogliśmy, przede wszystkim w pierwszej połowie. Szkoda, że nie strzeliliśmy gola jako pierwsi, bo może wtedy mecz potoczyłby się inaczej. A tak Wisła objęła prowadzenie, a następnie niemiłosiernie nas kontrowała. Wiedzieliśmy, że jeśli goście pierwsi strzelą bramkę, to będzie nam ciężko odrobić straty. Na pewno nie było tak, że zabrakło nam woli walki i ambicji. "Biała Gwiazda" była w tym spotkaniu dużo lepsza i zasłużenie wygrała.

Wahan Geworgian (pomocnik ŁKS): - Przegraliśmy trochę za wysoko, ale taka jest piłka. My się otworzyliśmy, a tego nie wolno było nam robić i dlatego przegraliśmy. O wyniku zadecydowała wyższość rywala, bo Wisła postawiła nam bardzo trudne warunki i widać, że to klasowy zespół. Biała Gwiazda była od nas po prostu lepsza, szczególnie w drugiej połowie.

Marcin Adamski (obrońca ŁKS): - W pierwszej połowie prezentowaliśmy się dobrze, szczególnie do momentu straty pierwszej bramki. Jednak po tym zdarzeniu nie graliśmy tak, jak sobie to zakładaliśmy. Z naszej strony na boisku zrobił się bałagan. Spisywaliśmy się słabo taktycznie, a dwa ostatnie gole straciliśmy po kontratakach, bo sami chcieliśmy trafić do siatki. Szkoda, że przegraliśmy 0:4, ale ten mecz pokazał nasze wszystkie błędy, jakie jeszcze popełniamy.

ASInfo (redakcja) Skorża: Podbudowani przed meczem z Lechią (video) 17. May 2009, 18:32 (aktual. Wczoraj, 20:02) skomentuj komentarze (6) drukuj wyślij


Maciej Skorża (Michał Dudek)

- To wysokie zwycięstwo przyszło dla nas w najbardziej pożądanym momencie. Ostatnie mecze wyjazdowe były dla nas drogą przez mękę, dzisiejszy wynik z pewnością podbuduje nas przed kolejnym spotkaniem - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Maciej Skorża, trener Wisły.

WISŁA.TV: Jednym pośladkiem na tronie? >>

Krakowianie słabo rozpoczęli grę. Dająca prowadzenie bramka Patryka Małeckiego w 25. minucie była pierwszym i jedynym w pierwszej połowie celnym uderzeniem na bramkę Bogusława Wyparło. - Początek meczu był bardzo zły w naszym wykonaniu, nie utrzymywaliśmy piłki. Przełomowym momentem była indywidualna akcja Patryka Małeckiego i jego fantastyczny strzał. Pozwoliło nam to uporządkować grę, a ŁKS musiał się otworzyć. Kilka ofensywnych wyjść udało nam się bardzo dobrze - powiedział Skorża.

Patryk Małecki po zdobyciu gola podbiegł pod trybunę przeznaczoną dla kibiców gości i prowokacyjnie manifestował swą radość. Trener Skorża nie chciał komentować tej sytuacji bez obejrzenia jej w telewizyjnych powtórkach. - Nie zauważyłem tego pierwszego momentu, jednak uczulałem Patryka w przerwie, że to zachowanie nieeleganckie i by uważał na przyszłość. To młody człowiek, emocje grają, ale to usprawiedliwia go tylko w części. Musi zachowywać się godnie.

- To chyba moje najwyższe zwycięstwo wyjazdowe w czasie pobytu w Wiśle. Gdyby ktoś w 20. minucie powiedział, że wygramy 4:0, mocno bym się zastanowił. Bardziej zanosiło się, że będziemy musieli ewentualne prowadzenie 1:0 bronić do samego końca - dodał szkoleniowiec.

Już w następnej kolejce ligowej Wisła może świętować mistrzostwo Polski. Może się tak stać jednak w tylko jednym przypadku - gdy punkty stracą i Lech, i Legia, a to scenariusz mało prawdopodobny. - Niech scenariusz pisze życie, chciałbym tylko, by wszystko zakończyło się mistrzostwem Wisły. Póki co wcale nie jesteśmy tego tak bliscy. Najpierw trzeba pojechać do Gdańska i być może zagrać lepiej niż tutaj. Lechii mocno zagraża spadek i na pewno będzie zmotywowana - mówił na konferencji.


Grzegorz Wesołowski:

Trener Łódzkiego Klubu Sportowego ograniczył się jedynie do krótkiego komentarza dotyczącego zakończonego spotkania:

- Zwycięstwo Wisły było jak najbardziej zasłużone. Do straty drugiej bramki próbowaliśmy grać swoje i wychodziło nam to całkiem nieźle. Jeszcze w przerwie uczulałem swoich zawodników, że nie możemy się nadmiernie otworzyć. Niestety drugi gol dla Wisły zakończył okres naszej niezłej gry. To, co dalej się stało, było już tylko tego konsekwencją. Gratuluję trenerowi zespołu gości - powiedział Wesołowski.

wislakrakow.com (PM)