2010.10.01 Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 9: Linia 9:
| wynik = 0:0
| wynik = 0:0
| goście = [[Śląsk Wrocław]]
| goście = [[Śląsk Wrocław]]
-
| ilość widzów = 15.600
+
| ilość widzów = 15.585
| sędzia = Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
| sędzia = Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
| strzelcy bramek gospodarze =
| strzelcy bramek gospodarze =

Wersja z dnia 15:07, 7 paź 2010

2010.10.01, Ekstraklasa, 8. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:00
Wisła Kraków 0:0 Śląsk Wrocław
widzów: 15.585
sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Bramki
Wisła Kraków
4-5-1
Mariusz Pawełek
Serge Branco
Mateusz Kowalski
Gordan Bunoza
Dragan Paljić
Patryk Małecki
Radosław Sobolewski
Cezary Wilk grafika:Zmiana.PNG (46' Tomáš Jirsák)
Maciej Żurawski grafika:Zmiana.PNG (78' Rafał Boguski)
Nourdin Boukhari grafika:Zmiana.PNG (46' Andraž Kirm)
Paweł Brożek

trener: Robert Maaskant
Śląsk Wrocław
4-5-1
Marián Kelemen
Krzysztof Wołczek
Piotr Celeban
Jarosław Fojut
Amir Spahić
Piotr Ćwielong grafika:Zmiana.PNG (76' Waldemar Sobota)
Dariusz Sztylka
Tadeusz Socha Grafika:Zk.jpg
Sebastian Mila
Przemysław Kaźmierczak
Cristián Omar Díaz grafika:Zmiana.PNG (58' Łukasz Gikiewicz)

trener: Orest Lenczyk

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Opis meczu

Ze Śląskiem bezbarwnie i bez bramek

Bezradna w ofensywie Wisła zremisowała bezbramkowo przy Reymonta ze Śląskiem Wrocław. Krakowianie byli stroną zdecydowanie przeważającą, ale nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie. Tym samym ich passa bez ligowego zwycięstwa trwa już cztery kolejne mecze.

W pierwszej połowie Wisła nie zdołała jeszcze zdominować rywala. Mimo to po pierwszym, obiecującym kwadransie wydawało się, że celne trafienie dla naszego zespołu jest kwestią czasu. W miarę upływu kolejnych minut Śląsk poczynał sobie jednak coraz odważniej.

Bramce Mariusza Pawełka najpoważniej zagroził Piotr Ćwielong, który w 36. minucie popędził lewą stroną i mając sporo miejsca uderzył niecelnie. Wcześniej w światło naszej bramki trafił Kaźmierczak, jednak na posterunku był bramkarz. Wisła najbliżej objęcia prowadzenia była już w 10. minucie gry - uderzał Boukhari i piłka najpewniej wpadłaby do siatki, gdyby na linii strzału nie znalazł się obrońca Wołczek.

Pierwsza połowa" zgodowego" meczu przyjaźni nie mogła się podobać, a schodzących do szatni piłkarzy żegnały nieśmiałe gwizdy. W drugiej odsłonie Wisła atakowała już niemal bez przerwy. Śląsk "zamurował się" na swojej połowie i praktycznie nie opuszczał jej większą liczbą zawodników. Krakowska ofensywa była jednak wolna, schematyczna i nieskładna - jednym słowem niegroźna.

Dopiero w 62. minucie bramkarza wrocławian w grę zaangażował Kirm. Dobijał piłkę po zamieszaniu podbramkowym. Kelemen nie zawiódł. Czas mijał, kolejne wrzutki lądowały w polu karnym Śląska, ale każdą z nich wybijali obrońcy, nie pozwalając oddać strzału. Niestety, tak było już do końcowego gwizdka. Wisła i Śląsk wpasowały się w przyjacielskie nastroje kibiców, dzieląc się punktami - ku uciesze przyjezdnych.
Źródło: The White Star Division


Jaka gra, taki wynik

Wisła zremisowała trzeci mecz z rzędu, a pod wodzą Roberta Maaskanta zdobyła w pięciu grach tylko sześć punktów. W rywalizacji ze Śląskiem wiślakom kompletnie nic nie wychodziło, więc chyba nie trudno się dziwić, że po końcowym gwizdku piłkarzy żegnały gwizdy, zawiedzionej widowni.

Wisła, jak można się było spodziewać, bardzo ofensywnie rozpoczęła mecz ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Roberta Maaskanta raz za razem zamykali wrocławian pod ich polem karnym i już w 2. minucie okazję miał Paweł Brożek, ale jego uderzenie minęło bramkę gości. O wiele groźniej było w minucie 10., kiedy na skrzydle przedarł się z piłką Cezary Wilk. Po dograniu na środek i zamieszaniu piłka trafiła pod nogi Nourdina Boukhariego, ale jego strzał bardzo dobrze na róg sparował Marián Kelemen.

Wisła miała przewagę, ale biła głową we wrocławski mur. Zresztą kibice intonowali "twierdza Wrocław", no i tak też wyglądała sytuacja przed bramką Śląska. Była ona dla wiślaków twierdzą nie do sforsowania.

Tą okazał się też w 22. minucie Mateusz Kowalski, który najpierw wybił piłkę Cristiánowi Díazowi, a zaraz potem świetnie zablokował strzał byłego wiślaka, Piotra Ćwielonga. Rozochocony Śląsk spróbował znowu, kiedy w 29. minucie Przemysław Kaźmierczak uderzył z dystansu. Piłka leciała tuż przy słupku naszej bramki, ale Mariusz Pawełek był na posterunku.

Serge Branco
Serge Branco

Z przewagi Wisły, z początku meczu, zostało niewiele, ale w 31. minucie mogło być groźnie pod bramką gości. Paweł Brożek wrzucił do Macieja Żurawskiego, ale piłka była zbyt wysoko i ten jej nie sięgnął.

W końcówce I połowy kibiców poderwały jeszcze dwie sytuacje. W 35. minucie Ćwielong uciekł często włączającemu się do ofensywy Serge Branco, ale uderzył nad bramką. Z kolei w 40. minucie piłkę w polu karnym Śląska przejął Żurawski, ale zamiast samodzielne spróbować wykończyć akcję podawał do Brożka i okazja przepadła.

Do przerwy, przy słabej grze z obydwu stron, było więc 0-0, a schodzących do szatni piłkarzy... pożegnały gwizdy.

W przerwie trener Maaskant, podobnie jak w Bełchatowie, dokonał aż dwóch zmian, ale niewiele to dało, bo obraz gry nie uległ zbytnio zmianie, a piszący to sprawozdanie odnotował ledwie trzy sytuację Wisły w drugich 45. minutach.

Najpierw okazję miał rezerwowy Andraž Kirm, który w 62. minucie, po zgraniu ze skrzydła Patryka Małeckiego, uderzył nieźle, tyle tylko, że Kelemen nie dał się pokonać. Trzy minuty później z dystansu spróbował Dragan Paljić, no i na koniec, w 88. minucie główkę Gordana Bunozy pewnie złapał bramkarz.

Śląsk ograniczył się do przeszkadzania, ale w końcówce sam mógł ukłuć Wisłę, za sprawą Waldemara Soboty. Ten w 87. minucie wpadł w nasze pola karne i sprytnie odegrał do tyłu, ale nikt z jego partnerów nie włączył się do akcji i gol dla gości nie padł. Tak stało się po lobie Soboty, chwilę później, ale sędzia odgwizdał wcześniej jego pozycję spaloną. Powtórki telewizyjne pokazały, że niekoniecznie prawidłowo. Mogło być więc dla Wisły jeszcze gorzej, niż 0-0.

Wrocławianie z remisu mogą się jednak cieszyć, w przeciwieństwie do wiślaków, którzy z taką grą pomału stają się zespołem środka ligowej tabeli. I za to żegnała piłkarzy kolejna porcja gwizdów.

Źródło: Wisła Portal


Flagi Wisły i Śląska stworzyły imponującą oprawę trybun, na których zasiedli zaprzyjaźnieni kibice obu klubów.
Flagi Wisły i Śląska stworzyły imponującą oprawę trybun, na których zasiedli zaprzyjaźnieni kibice obu klubów.

Trenerzy po meczu

Robert Maaskant, trener Wisły

- Widziałem dziś przyjaźń kibiców Wisły i Śląska, natomiast my okazaliśmy się przyjaźni wobec drużyny Śląska - przyznał po bezbramkowym remisie w piątkowy wieczór trener Robert Maaskant.

Ciekawe, czy dla zawodników Wisły zbliżają się teraz cięższe czasy. Tak można by wywnioskować po jednym ze zdań holenderskiego trenera: - Zawodnicy w tej drużynie mają odpowiednie umiejętności, ale muszą mi pokazać więcej. W szatni powiedziałem im dziś, że koniec z miłym panem. Musicie pokazać mi więcej jakości, byśmy wygrywali mecze. Powinniśmy wygrać przed tygodniem z Bełchatowem, powinniśmy też wygrać dzisiaj, bo byliśmy lepszą drużyną - ale nie wygraliśmy. Stąd wniosek, że nie pokazaliśmy wystarczająco wiele.

- Uważam, że dobrze rozpoczęliśmy ten mecz. Po pierwszych dwóch nerwowych minutach przejęliśmy kontrolę nad meczem. Nie graliśmy jednak wystarczająco dobrze w ataku pozycyjnym. Wykonaliśmy dziś chyba ze 40 dośrodkowań, a mimo to nie zdołaliśmy zdobyć bramki. Nie widziałem statystyk, ale wydaje mi się, że znacznie dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce niż Śląsk. Piłkarze dali z siebie wszystko, ale brakło w tym jakości - dziś oczekiwałem jej zdecydowanie więcej - ocenił trener Wisły.

Maaskant dba jednak, by zespół tworzył jedność i nie chciał dziś zwalać winy na poszczególnych zawodników czy formacie: - Nie będę rozgraniczał ataku od obrony, polskich zawodników czy zagranicznych, blondynów czy brunetów itd... To jest drużyna. Wszyscy razem nie zagraliśmy dobrze w ataku pozycyjnym, by stworzyć sobie więcej sytuacji. Nie jest łatwo grać przeciwko drużynie, której dziewięciu zawodników gra na linii 16. metra. Nie jest wówczas łatwo stworzyć sytuację bramkową, ale wówczas potrzeba lepszych dośrodkowań.
Źródło: The White Star Division


Orest Lenczyk, trener Śląska

- Przyjechała drużyna Śląska, która bardzo chciała, po ostatnich porażkach, nie przegrać tego meczu. Włożyła bardzo dużo sił, w to by doprowadzić mecz do końca bez strat. Nie chcę dywagować, czy ktoś mógł tam bramkę strzelić, bo byłbym zachłanny - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Orest Lenczyk.

- Widać było, że zawodnicy zagrali ambitnie. Wszedłem do drużyny, która jest przygotowana tak, że jako trener absolutnie nie mogę narzekać. A postawa niektórych zawodników w tym meczu jest optymistyczna i łatwiej będzie zaplanować najbliższe dwa tygodnie przerwy. Był to trudny mecz dla zawodników, bo mieliśmy 3-4 odprawy. Poukładaliśmy to tak, aby Wiśle przeszkadzać i szukać szansy. Po meczu ta Wisła nie była jednak groźnym niedźwiedziem, choć z pewnością była dłużej przy piłce i ma wielu takich piłkarzy, którzy wiedzą co z piłką robić. Przyjemnie się taki mecz ogląda jak nie ma chamstwa pod adresem drużyny przeciwnej i odwrotnie, bo było też sporo kibiców z Wrocławia. Do zobaczenia Wisło we Wrocławiu na wiosnę - dodał Lenczyk.

- Przede wszystkim nie chcieliśmy tutaj przegrać. Ja wiem, że fachowcy w Canal+, czy w Orange Sport będą mówili, że był to katastrofalny mecz, ale ja sam powiedziałem zawodnikom: "nie chciałbym tutaj ładnie przegrać i Wy chyba też". Bo to byłaby seria, która podniosłaby nam wodę za wysoko. A gdy jest ona za wysoko, to można się utopić. I nie bądźcie państwo tacy smutni. Za dwa tygodnie znów będzie mecz - zakończył trener Lenczyk.

Źródło: Wisła Portal


Piłkarze po meczu

Radosław Sobolewski, kapitan Wisły

- W naszej grze brakuje jakości. Długo utrzymujemy się przy piłce, ale nie wiemy co z nią zrobić. Nie potrafimy tego czasu odpowiednio spożytkować - uważa kapitan Wisły, Radosław Sobolewski.

- Wiedzieliśmy, że Śląsk zagęści środek pola, że tą strefą się nie przebijemy. Dlatego chcieliśmy grać bokami, ale wychodziło to w niewielkim stopniu. Rywale zagrali czterema obrońcami, trzema defensywnymi pomocnikami i nie zdołaliśmy tej ściany skruszyć - kontynuował "Sobol".

Jego zdaniem, wbrew temu, co sugerują kibice, zawodnikom nie brakuje ambicji i determinacji. - Osobiście, naprawdę daję z siebie wszystko. Może to za mało, ale robię ile się da i sądzę, że pozostali również podchodzą do swoich obowiązków w ten sposób. Problem jest innego typu - uważa pomocnik.

W poszukiwaniu jakości, o której mówi "Sobol", pomóc ma dwutygodniowa przerwa reprezentacyjna, podczas której wiślacy trenować będą między innymi w Zakopanem. - Trener z pewnością ma już przygotowany ten mikrocykl i będzie próbował wyeliminować z naszej gry jak najwięcej błędów . Staramy się robić wszystko, by nasza gra wyglądała dobrze, a jest jak jest - kończy kapitan zespołu.

Źródło: The White Star Division


Mateusz Kowalski, obrońca Wisły

Po trzech meczach na ławce rezerwowych Mateusz Kowalski znów pojawił się w wyjściowym składzie. Obrona Wisły zagrała "na zero", ale było to zbyt mało, aby cieszyć się z kompletu punktów. - Brak straconej bramki to w tym momencie nawet mniej niż połowa sukcesu. Wynik słaby i gra niezadowalająca - skomentował mecz ze Śląskiem.

- Wszyscy liczyli, że na własnym stadionie w końcu zapunktujemy, jak trzeba. Śląsk nie jest na fali, przegrał większość meczów, dlatego z remisu w Krakowie może się cieszyć - dodał "Kowal", nie mając wątpliwości, że podział punktów przy Reymonta, po bardzo kiepskiej grze, to de facto porażka Wisły.

- Mogliśmy zrobić przewagę w pierwszych dwudziestu minutach. Mocno przycisnęliśmy i gdyby wtedy coś wpadło, mecz pewnie potoczyłby się inaczej. Później Śląsk skupił się wyłącznie na defensywie i trudno było z przodu coś skonstruować - analizował przebieg spotkania.

- Każdy z nas rozumie o co chodzi trenerowi, tylko na razie nie wychodzi to tak, jak powinno - dodał na koniec. Kibice, żegnający piłkarzy gwizdami, co do tego nie mieli akurat wątpliwości.

Źródło: The White Star Division


Mariusz Pawełek, bramkarz Wisły

- Po tym jak się dziś zaprezentowaliśmy, nie pozostaje nic innego, jak tylko przeprosić kibiców - w ten sposób spotkanie ze Śląskiem spuentował Mariusz Pawełek. Do swojej gry nie mógł mieć zastrzeżeń, ale kolegów musiał strofować tak często, że po meczu z trudem wypowiadał słowa.

Przed niespełna tygodniem Robert Maaskant zagrał w otwarte karty i ogłosił, że "Mario" w najbliższym czasie będzie u niego bramkarzem numer jeden. - Taka sytuacja dodaje zawodnikowi pewności siebie - uważa Pawełek. - Mogę mu podziękować tylko i wyłącznie dobrą grą. Robię swoje, nie chodzę do trenera i nie proszę o to, abym mógł grać.

W meczu ze Śląskiem nasi zawodnicy bardzo opornie realizowali założenia Holendra. - Cały czas uczula nas, że musimy być szybcy, że należy pokazywać się na pozycjach i utrzymywać przy piłce - zdradził "Mario". Jedyny realizowany element - utrzymanie przy piłce - w żaden sposób nie przekładał się na bramkowe sytuacje. - Stwarzaliśmy je tylko i wyłącznie w pierwszych dwudziestu minutach - przyznał krytycznie Pawełek.

Źródło: The White Star Division


Video