2011.04.03 Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0

Z Historia Wisły

Spis treści

Relacje z meczu

Wisła zwycięska w meczu na szczycie

Hit 20. kolejki dla Wisły! Lider pokonał wicelidera 2:0 i ma już osiem punktów przewagi nad drugą w tabeli Jagiellonią. Debiutanckie ligowe trafienie w Wiśle zaliczył Cwetan Genkow a po raz czwarty z rzędu na listę strzelców wpisał się Andraż Kirm.

Po okresie wyrównanej gry, nawet z lekką optyczną przewagą Jagiellonii, prowadzenie objęła Wisła w 26 minucie. Po rzucie wolnym i podbiciu w górę piłki przez Chaveza Małecki, wraz z Genkowem, zagrał do środka pola bramkowego gdzie kiks zaliczył Thiago Cionek. Z prezentu skwapliwie skorzystał Andraż Kirm, który wpakował piłkę do bramki Jagi z bliskiej odległości. Dla Słoweńca to czwarty gol w czwartym meczu z rzędu i siódmy dla Wisły w tym sezonie.

Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły niemrawo. Wreszcie w 56 minucie Wisła stworzyła sobie okazję, po której powinna prowadzić 2:0. Melikson miał po prawej Małeckiego, popatrzył w jego kierunku, ale podał prostopadle do Genkowa, który w sytuacji "sam na sam" z Sandomierskim przestrzelił. Bułgar zdecydował się na zbyt efektowny wariant, mierzył zewnętrzną częścią stopy w okienko bramki i niestety zagranie to nie powiodło się.

Sześć minut później szczęście do Genkowa uśmiechnęło się w pełni. Po dalekim podaniu Sergeia Parejki fatalnie zachował się Arzumanjan, który pozwolił przejść piłce w pole karne Jagiellonii, tu dopadł jej Genkow i przerzucił nad wybiegającym Sandomierskim. Genkow - gol, Pareiko - asysta, choć dużą rolę odegrał w całej sytuacji obrońca Jagi.

W 68 minucie Jagiellonia powinna zdobyć bramkę kontaktową, szansę strzelecką zmarnował jednak Tomasz Frankowski. Wbiegając środkiem boiska uderzył zagraną z prawej strony piłkę z pierwszej, ale ta poszybowała w okolice dziesiątego rzędu trybuny południowej. Kilka minut później "Franek" stanął przed jeszcze jedną lepszą szansą, po tym jak przejął zagranie od Kaszczelana w polu karnym, minął Kirma i padł. Sędzia dał się nabrać i podyktował "jedenastkę", ale tą efektownie wybronił Sergei Parejko!

Estoński bramkarz został więc bohaterem Wisły - zaliczył asystę i obronił rzut karny. "Biała Gwiazda" z kolei zaliczyła 12. zwycięstwo i zwiększyła przewagę nad resztą konkurentów. Choć za nami zaledwie 2/3 sezonu i nie wypada przesądzać o losach tytułu mistrzowskiego, to jedno powiedzieć należy: frajerstwem byłoby nie wykorzystać sytuacji i nie odzyskać najważniejszego piłkarskiego trofeum w kraju. Przed nami jednak kilka wymagających pojedynków; szczególnie konfrontacje z Lechią, Śląskiem i Legią na wyjeździe oraz z Lechem u siebie, okażą się decydujące w ostatecznym rozrachunku.

Źródło: wislakrakow.com


Rewelacja w Krakowie! Wisła wygrywa z Jagiellonią 2:0!

Wisła Kraków w meczu na szczycie pokonała Jagiellonię Białystok 2:0. Ponieważ w 20. kolejce punkty tracili wszyscy rywale "Białej Gwiazdy" w walce o mistrzostwo Polski, krakowianie mają już osiem punktów przewagi nad wiceliderem i pewnie zmierzają po trzynastą w historii klubu mistrzowską koronę! Największym problemem Wisły, jeszcze przed meczem, było postawienie na nogi dwóch skrajnych obrońców, Erika Cikosa i Dragana Paljicia. Sztab medyczny krakowian stanął na wysokości zadania i obaj wybiegli w podstawowym składzie. Dzięki temu obrona "Białej Gwiazdy" funkcjonowała jak należy.

Nie ma co się oszukiwać, mecz lidera z wiceliderem nie był wielkim piłkarskim widowiskiem. Były jednak emocje, bramki czy niewykorzystany rzut karny. Jeśli zatem ktoś pofatygował się na stadion im. Henryka Reymana, musiał opuszczać ten obiekt zadowolony.

Pierwsze minuty wyglądały tak, jakby obie drużyny nie chciały się nadmiernie otwierać. Jakby strach przed stratą niepotrzebnej bramki zdominował nastawienie zarówno gospodarzy, jak i gości. Efekt był zatem taki, że oglądaliśmy głównie walkę w środku pola. Początkowo minimalnie wygrywała ją Jagiellonia, ale nie była to przewaga na miarę zdominowania Wisły i co najważniejsze tego, żeby zagrozić bramce Pareiki.

W sytuacjach konkretniejsi byli jednak gospodarze. Już w 21 minucie po rzucie rożnym Jaliens dał sygnał, że krakowianie zaczynają myśleć o uzyskaniu prowadzenia. Piłka po strzale Holendra minęła jeszcze cel, ale pięć minut później stadion oszalał już ze szczęścia.

Trochę było w tym wszystkim przypadku, bo po dośrodkowaniu Jirsaka, w ogromnym zamieszaniu, klops zanotował Cionek. W wyniku kiksu obrońcy Jagiellonii futbolówka trafiła prosto pod nogi Kirma, który nie miał już najmniejszych problemów z umieszczeniem jej w siatce. To trafienie pozwoliło grać Wiśle spokojniej, a Jagiellonia nie bardzo miała pomysł jak ukłuć lidera. Najbliżej powodzenia był Frankowski, ale po jego uderzeniu z dystansu piłka minęła słupek.

Poza tym dobrze spisywali się obrońcy "Białej Gwiazdy", przez których zupełnie nie potrafił przebić się Sotirović. Ponieważ Serb w dodatku dość szybko dostał żółtą kartkę, to trener Michał Probierz nie czekał nawet do przerwy i jeszcze przed końcem pierwszej połowy ściągnął swojego piłkarza z boiska. Z pierwszych 45 minut gry zwycięsko wyszła zatem Wisła, co stawiało ją w bardzo dobrej sytuacji przed drugą częścią. A w tej krakowianie spokojnie czekali na to, co zrobi "Jaga", ale gdy tylko mieli okazję, to starali się wykorzystać błędy niezbyt pewnie grającej obrony gości. Drugiego gola wiślacy powinni strzelić już w 56 min, ale w sytuacji sam na sam Genkow fatalnie przestrzelił. Bułgar poprawił się sześć minut później, gdy koszmarny błąd po dalekim wykopie Pareiki zrobił Arzumanjan. Skoro obrońca gospodarzy nie potrafił wybić piłki, to Genkow ją przejął, a następnie strzelił obok wybiegającego z bramki Sandomierskiego. 2:0 to był już spory kapitał na pół godziny przed końcem spotkania.

Jego losy mógł odwrócić człowiek świetnie znany przy ul. Reymonta. Tomasz Frankowski już w 69 minucie zmarnował znakomitą okazję na strzelenie kontaktowego gola. Był sam przed bramką, ale posłał piłkę w trybuny. Jeszcze lepszą szansę "Franek" miał w 77 minucie, gdy ustawił piłkę na jedenastym metrze, bo sędzia podyktował mocno kontrowersyjny rzut karny. Frankowski strzelił w środek i Pareiko odbił piłkę. Po chwili Estończyk jeszcze podniósł sobie ocenę, gdy w fantastyczny sposób obronił strzał Pawłowskiego.

Na tym emocje praktycznie się skończyły, a Wisła już spokojnie "dowiozła" prowadzenie do samego końca. Wszystko wskazuje na to, że mecz z Jagiellonią był jednym z najważniejszych momentów tego sezonu. Nie miał co do tego wątpliwości, pokonany wczoraj trener Jagiellonii, Michał Probierz. Na pomeczowej konferencji powiedział bowiem: - Bańka pękła, koniec marzeń o mistrzostwie w Białymstoku. Właśnie zdobyła je Wisła. Już raczej nikt jej nie dogoni...

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz


Szlagier dla nas! Wisła - Jagiellonia 2-0

W meczu na szczycie Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała po bramkach Andraža Kirma i Cwetana Genkowa Jagiellonię 2-0 (1-0) - i powiększa przewagę w ligowej tabeli! Nad "Jagą" mamy już 8 punktów przewagi, nad Lechią i Legią aż 9. To na dziesięć kolejek przed końcem sezonu już naprawdę solidna zaliczka!

Pierwsza połowa jak na zapowiadany szlagier zawiodła, ale i tak kibice Wisły mieli powody do zadowolenia.

W 26. minuce po wrzutce z rzutu wolnego i błędzie na spółkę Thiago Rangela z Grzegorzem Sandomierskim, który wywołał spore zamieszanie - piłka trafiła pod nogi Andraža Kirma, który nie miał kłopotów z wpakowaniem jej do siatki. Wisła prowadziła więc 1-0, choć wcześniej się na to nie zanosiło, bo obydwie ekipy grały przede wszystkim niedokładnie.

Mimo to Wisła powinna prowadzić już pięć minut wcześniej, tyle tylko, że po rzucie rożnym i przejęciu wybitej piłki przed polem karnym przez Radosława Sobolewskiego, podania naszego kapitana nie wykorzystał Kew Jaliens, który uderzył niecelnie.

Goście zagrozili nam w I połowie tylko dwukrotnie. W 9. minucie główkę Roberta Arzumanjana i próbę dobitki Vuka Sotirovicia zatrzymał Sergei Pareiko. Groźnie było w 33. minucie, kiedy strzał z dystansu Tomasza Frankowskiego nieznacznie minął naszą bramkę.

Wisła odpowiedziała jednak niemal od razu ładną akcją w wykonaniu Maora Meliksona, który podał do Kirma, ten świetnie przyjął, jednak strzelił nieznacznie obok słupka.

W 43. minucie kibice mieli sporo pretensji do sędziego, bo w polu karnym "Jagi" padł Cwetan Genkow, lecz arbiter nie zareagował. Zareagować musiał za to Sandomierski, którego zatrudnił jeszcze Patryk Małecki. "Mały" przedarł się świetnie w pole karne, ale szkoda, że uderzył zbyt lekko i w środek bramki. Do przerwy było więc 1-0.

W II połowie, jak można się było spodziewać, goście zaczęli grać bardziej odważnie, ale w pierwszych dziesięciu minutach dało im to tylko dwie okazje. Pierwszą zmarnował jednak Arzumanjan, który główkował niecelnie, drugą zaś Rangel, który dobrze zapowiadającą się dla gości akcję spartaczył złą wrzutką.

Wisła odpowiedziała na to o wiele groźniej. Melikson podał prostopadle do Genkowa, a ten był już oko w oko z bramkarzem, huknął mocno, jednak nad poprzeczką! Po tej akcji mogło być praktycznie po meczu...

I jak się chwilę później - ten pechowo zmienić mógł Erik Čikoš, który w 62. minucie niefortunnie próbował wybijać piłkę i o mały włos sam nie pokonał Pareiki. Białostoczanie tak zapatrzyli się na złe wybicie Erika, że zasnęli przy długiej piłce do Genkowa. A ten drugiej szansy sam na sam z Sandomierskim nie zmarnował i było 2-0!

Po meczu? Można było uznać, że tak, ale goście starali się jeszcze coś zdziałać, tyle że byli nieskuteczni. W 67. pomylił się Frankowski, a w kolejnych akcjach nad naszą poprzeczką główkował Andrius Skerla oraz za wysoko uderzał Tomasz Kupisz.

Wiślacy przy dwubramkowym prowadzeniu niestety spoczęli na laurach i mogli zostać ukarani, bo w 76. minucie Frankowskiego - zdaniem sędziego - w polu karnym zahaczył Kirm i goście mieli "jedenastkę". Dość zresztą kontrowersyjną. Tą strzelał sam poszkodowany, ale Pareiko nie dał się pokonać! Strzał był w środek bramki i choć bramkarz rzucił się w bok, to zostawił rękę i szczęśliwie sparował piłkę na róg!

Wisłę to podrażniło i odpowiedziała akcją, po której główkę Genkowa sprzed pustej bramki wybił obrońca. Jaga miała jeszcze jedną okazję, ale strzał Bartłomieja Pawłowskiego pewnie złapał Pareiko.

Końcówka to już spokojna gra Wisły i nieporadne próby ataków gości. Szlagier więc dla nas! Solidnie powiększamy więc przewagę nad resztą stawki, ale nie można zapominać, że do końca sezonu zostało jeszcze 10 meczów.

Źródło: wislaportal.pl


Wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Michał Probierz, trener Jagiellonii

Wypowiedzi zawodników

Cwetan Genkow, napastnik Wisły

16 marca strzelił pierwszą bramkę w barwach Wisły, dziś po raz pierwszy wpisał się się na listę strzelców w meczu Ekstraklasy. Cwetan Genkow ustalił wynik konfrontacji Wisły z Jagiellonią i po meczu mógł z uśmiechem skandować "jazda, jazda, jazda!"

- Cieszę się z tej bramki, a przede wszystkim ze zwycięstwa i punktów, które nam ono dało. Był to bardzo ważny mecz, dlatego te punkty mają znaczenie - powiedział dziś Cwetan Genkow.

Bułgar wypowiada się w podobnym tonie jak Sergiej Pareiko i jest daleki od dzielenia skóry na niedźwiedziu. - Jeszcze nie czuję się jak mistrz. Przed nami jeszcze dziesięć meczów, więc nikt nie może przedwcześnie świętować ligowego triumfu.

Przewaga Wisły nad resztą stawki robi się imponująca. 8 punktów nad Jagiellonią, po 9 nad Lechią i Legią, 10 nad Górnikiem, aż 11 nad Lechem, Śląskiem i GKS-em. - Ok, może to i spory krok, ale najważniejsze są 3 punkty. W każdym kolejnym meczu powinniśmy grać tak, aby zdobywać komplety punktów. Tylko wtedy naprawdę poczujemy smak mistrzostwa.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol


Tomasz Frankowski, napastnik Jagiellonii

- Rzeczywiście, spodziewamy się że mistrz Polski będzie prezentował futbol piękny i ofensywny. Tym bardziej, że stadiony rosną, przychodzi na nie więcej kibiców i więcej jest pieniędzy w budżetach klubów. Ale cóż można Wiśle zarzucać, skoro wygrywa? - mówił prze przegranej Jagiellonii w Krakowie napastnik tej drużyny, Tomasz Frankowski.

- My musimy pogodzić się z porażką, wrócić teraz 600 kilometrów do Białegostoku w ciszy i spokoju, i w spotkaniu z Arką Gdynia postarać się, by ten łut szczęścia z rundy jesiennej do nas powrócił. Wtedy powrócą również zwycięstwa - uważa "Franek".

Zdaniem byłego gracza "Białej Gwiazdy" Jagiellonia radziła sobie przy Reymonta dość dobrze. - Wydaje się, że pierwsza bramka była trochę kuriozalna. Nie mniej kuriozalna była i druga. Wtedy rzuciliśmy na szalę wszystkie nasze siły ofensywne i umiejętności by odrobić straty. Mogło być 15 gorących minut, gdybym wykorzystał ten rzut karny. Brak szczęścia, które opuściło mnie i drużynę od początku rundy wiosennej, znów dać o sobie - piłka toczyła się i toczyła, aż wyszła na korner - narzekał "Franek".

Gracz Jagiellonii skomentował dokładniej sytuacje, po których padły gole dla Wisły: - Złe wybicie Thago Cionka, który, jestem przekonany, gdyby chciał tak zagrać, to na pięćdziesiąt wybić ani razu by Kirmowi w ten sposób nie podał. Druga bramka to debiut Arzumanjana, który jest bardzo dobrym piłkarzem w naszej ekstraklasie i być może poczuł się tak pewnie na boisku lidera, że trudną piłkę wybitą z pięćdziesięciu metrów próbował przyjmować. No i skorzystał na tym napastnik Wisły.

Po meczu Sergei Parejko przyznał, że widział jak Tomasz Frankowski strzelał rzut karny w Białymstoku i przygotował się na podobne uderzenie. Zdaniem "Franka" to nie rozpracowanie go przez Pareikę miało decydujące znaczenie: - Ja nie widziałem jak on broni rzuty karne, ale to nie ta wiedza była decydująca. Miałem podnieść piłkę pół metra wyżej i byłoby po temacie. A tak, Pareiko został bohaterem spotkania.

Pod koniec pierwszej połowy trener Michał Probierz dokonał zaskakującej zmiany, ściągając z boiska aktywnego do tej pory Vuka Sotirovicia, wpuszczając młodego Bartłomieja Pawłowskiego. - Vuk podpadł sędziemu, miał już kartkę i trener chyba obawiał się drugiej żółtej bądź czerwonej kartki - tłumaczył "Franek". - Wydaje mi się jednak, że Vuk jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że nie pozwoliłby sobie na zbyt prowokacyjną grę, bo osłabiłby drużynę. Ale cóż, trener dokonał zmiany i graliśmy z młodym Bartkiem Pawłowskim. Napastnik zastąpił napastnika i tyle. Zmianę schematu gry wymusiła wcześniejsza strata bramki.

- Jest dziesięć kolejek. Dajmy nadzieję innym zespołom. Przyznać jednak trzeba, że Wisła tym zwycięstwem i wcześniejszymi spotkaniami zrobiła milowy krok w kierunku zdobycia tytułu - zakończył Tomasz Frankowski.


Źródło: wislakrakow.com

Kibicowsko

Krótki filmik

Śpiewające trybuny

Galeria zdjęć

Ciekawostki

Dwóch wiślaków w jedenastce kolejki

Po wygranym 2-0 meczu z Jagiellonią Białystok, wg stacji Canal+ Sport, na nominację do najlepszej "jedenastki" 20. kolejki ligowej zasłużyło dwóch zawodników "Białej Gwiazdy". Są to Sergei Pareiko oraz Osman Chávez.

Oto pełna "jedenastka kolejki":

Sergei Pareiko (Wisła) - Ben Radhia (Widzew), Piotr Stawarczyk (Ruch) Osman Chávez (Wisła), Vytautas Andriuškevičius (Lechia) - Siergiej Kriwiec (Lech), Dariusz Sztylka (Śląsk), Sebastian Mila (Śląsk), Szymon Pawłowski (Zagłębie) - Vojo Ubiparip (Lech), Arkadiusz Piech (Ruch).

Zawodnikiem kolejki wybrano snajpera Ruchu - Piecha.

Źródło: wislaportal.pl


Analiza meczu i oceny piłkarzy

Podsumowanie 20. kolejki Ekstraklasy

Porażki Legii, Jagi i Korony oraz remisy w meczach drużyn czołówki sprawiły, że zwycięska Wisła znów odskoczyła rywalom i ma już osiem punktów przewagi nad wiceliderem. W tabeli robi się coraz ciekawiej (i ciaśniej), zwłaszcza w gronie drużyn ścigających (nieśmiało i niechętnie) Białą Gwiazdę. Do zdobycia pozostało jednak aż 30 punktów, dlatego na razie o żadnych rozstrzygnięciach nie może być mowy.


W Gdańsku kibice zobaczyli niezłe, żywe i wyrównane spotkanie z okazjami z obydwu stron. Jednak w starciu Lechii z GKS-em Bełchatów obyło się bez bramek. Przyjezdni stracili okazję na prześcignięcie swoich piątkowych rywali, jednak wciąż nie tracą szans na zakończenie sezonu na gwarantującym występ w Europie podium. Przed niedzielnym meczem Wisy z Jagiellonią do białostoczan tracą tylko trzy punkty. Tymczasem Lechia przynajmniej do soboty cieszyć się może z miejsca na podium.

Lepsze, bo okraszone bramkami spotkanie zobaczyli kibice w Poznaniu. Lech nie zdołał pokonać Śląska Wrocław i zremisował z drużyna trenera Oresta Lenczyka 2:2. Wynik otworzył Sebastian Mila w 23. minucie wykorzystując rzut karny. Lech odpowiedział 9 minut później. Zastępujący kontuzjowanego Artjomsa Rudnevsa Vojo Ubiparip zgrał futbolówkę do nabiegającego Siergieja Kriwca, a Białorusin pewnie zakończył akcję silnym strzałem. Pierwsza połowa należała do serbskiego napastnika gospodarzy. W 40. minucie wyprowadził on swój zespół na prowadzenie wykorzystując podanie Jakuba Wilka i pakując piłkę do bramki z niewielkiej odległości.

Po przerwie goście zdołali jednak wyrównać. W 52. minucie gola na wagę remisu zdobył Dariusz Sztylka, który popisał się silnym uderzeniem piłki po centrze z rzutu rożnego. Goście mogli nawet przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę w ostatnich minutach gry. W krótkim odstępie czasu gracze Śląska dwukrotnie bardzo mocno zagrozili bramce Krzysztofa Kotorowskiego, jednak w obydwu przypadkach piłką lądowała jedynie na słupku. W doliczonym czasie gry z boiska usunięty został jeszcze Hubert Wołąkiewicz z Lecha, który celowo nadepnął jednego z rywali.

W Lubinie kibice byli świadkami słabego widowiska, choć ostatecznie miejscowi opuszczali stadion zadowoleni. Zagłębie pokonało Polonię Bytom 2:0 i na siedem punktów oddaliło się od strefy spadkowej. Zwycięstwo w ostatnich pięciu minutach regulaminowego czasu gry dał Miedziowym Szymon Pawłowski. Dwa strzały tego zawodnika z narożnika pola karnego Polonii przyniosły dwie bramki. Przy pierwszym trafieniu wyraźny udział miał jednak Marcin Juszczyk, były golkiper Wisły, który powinien był sięgnąć futbolówki. Przy drugim, bardzo precyzyjnym uderzeniu po długim rogu bramkarz był już bez szans.

Bardzo ciekawie było w Warszawie, gdzie Legia uległa Ruchowi Chorzów 2:3. Mecz rozpoczął się zdecydowanie po dyktando gospodarzy. Już w 8. minucie Legioniści mogli cieszyć się z prowadzenia. Michał Kucharczyk zagrał precyzyjnie do nieobstawionego na skraju pola karnego Marcina Rybusa, a powracający do składu Legii pomocnik nie miał problemu z pokonaniem bramkarza. W 24. minucie było już 2:0. Chinyama przerzucił piłkę nad obrońcą, z futbolówką zabrał się Miroslav Radović, który z łatwością minął obrońcę i bardzo precyzyjnie uderzył podwyższając prowadzenie. Legioniści chyba jednak przedwcześnie uwierzyli, że mecz jest już rozstrzygnięty.

Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę goście zdobyli gola kontaktowego. Jego strzelcem został Arkadiusz Piech, który ze spokojem wykorzystał sytuację sam na sam z Marijanem Antoloviciem. Warto pochwalić spokój napastnika i wykonany przez niego ruch bez piłki, jednak największa zasługa przy tej bramce leży po stronie obrony Legii, a w szczególności Marcina Komorowskiego, który efektownie skiksował próbując przeciąć lekkie podanie z głębi pola. Akcja ta była symboliczną zapowiedzią drugiej połowy meczu.

Po przerwie dalej mylili się obrońcy Legii, a gole dla Ruchu strzelał Piech. W 64. minucie centrował Grzyb, a nie imponującego posturą Piecha uprzedził Dejana Kelhara i nie miał problemu ze skierowaniem piłki głową do bramki. Dwie minuty później znów świetnie pokazał się Piech, który z dziecinną łatwością obiegł Kelhara, wyszedł sam na sam z Antoloviciem i skompletował swój hat-trick. Legia nie powróciła na podium i w tabeli jest już czwarta. Natomiast Ruch, choć zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli, dzięki zwycięstwu ma już 7 punktów przewagi nad strefą spadkową. To więcej niż wynosi jego strata do trzeciej Lechii, która ma tylko cztery oczka więcej od chorzowian.

Dla odmiany wynudzili się ci, którzy zdecydowali się obejrzeć spotkanie Widzewa Łódź z Arką Gdynia. Jasną stroną spotkania byli licznie zgromadzeni kibice, którzy pomimo kiepskiego poziomu widowiska potrafili dobrze się bawić, choć niestety kibice przyjezdnych w dużej mierze koncentrowali się na obrażaniu innych drużyn. Biegający po murawie piłkarze, kiedy tylko nie byli nudni, byli zabawni. Przymierzany niegdyś do Wisły bramkarz Marcelo Moretto przynajmniej trzykrotnie wybił piłkę pod nogi rywali, Emil Noll w efektowny sposób poślizgnął się na murawie i przegłówkował piłkę za siebie, a gracze obydwu stron regularnie zwijali się w konwulsjach na murawie, by cudownie zdrowieć, gdy piłka znajdowała się w zasięgu ich nóg. Po meczu, który równie dobrze mógł się nie odbyć, Arka pozostaje w strefie spadkowej, choć zrównała się punktowo z ostatnią "bezpieczną" ekipą - Polonią Bytom.

Sobotnie widowiska w Ekstraklasie układały się w sinusoidę pod względem atrakcyjności. Skoro w Łodzi wiało nudą, to w Kielcach musiało być ciekawie. Tamtejsza Korona uległa Polonii Warszawa 1:3. Nowy-stary trener Polonii - Jacek Zieliński - poprowadził swój zespół do pierwszego wiosennego zwycięstwa. Jednak początek nie zapowiadał takiego obrotu spraw. Bowiem już w 2. minucie gry na prowadzenie wyszli gospodarze. Z rzutu wolnego bardzo dobrze zacentrował Edi Andradina, a spośród piłkarzy zgromadzonych w polu karnym najlepiej zachował się Pavol Stano i pewnie skierował piłkę głową do bramki.

Poloniści szybko odpowiedzieli. Bramkę zdobył Artur Sobiech, jednak nie on był głównym bohaterem wydarzeń z 7. minuty gry. Patrząc na błędy popełniane przez Koronę można by wyciągnąć bardzo różne wnioski ... Niektóre zagrania trudno doprawdy tłumaczyć brakiem umiejętności. Wychodzące na aut bramkowy dośrodkowanie zostało zlekceważone przez bramkarza i po jego kiksie piłka wróciła na środek "piątki". Tam Piotr Malarczyk wykonał bliżej nieokreślony pad w kierunku piłki. Nie dość, że stoper podjął złą decyzję, to jeszcze samo wykonanie było na tyle niezdarne, że Sobiech zdołał włożyć nogę przed rywala i wkopać piłkę do pustej bramki.

Przy bramce z 12. minuty na szczęście trudniej doszukiwać się dodatkowych motywów, choć defensywa gości zagrała po prostu słabo. Sobiech dobrym podaniem obsłużył Adriana Mierzejewskiego, którego teoretycznie pilnowało dwóch rywali, w praktyce obaj byli zbyt daleko. Mierzejewski, jak na reprezentanta przystało, nie zmarnował sytuacji sam na sam z Krzysztofem Pilarzem i było 1:2. Bramka na 1:3 padła już w 19. minucie, choć niestety i tu pozostaje pewien niesmak. Paweł Golański zachował się nieodpowiedzialnie, uderzając piłkę ręką. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Euzebiusz Smolarek. Mecz zakończył się wynikiem 1:3, a piłkarze gospodarzy do końca meczu nie podjęli starań, by odmienić losy spotkania.


W szlagierze 20. kolejki lider pokonał wicelidera Ekstraklasy. Wisła Kraków pokonała Jagiellonię Białystok 2:0. Wiślaków na prowadzenie wyprowadził Andraż Kirm, który po zamieszaniu w polu karnym wpakował piłkę z niewielkiej odległości do opuszczonej bramki. Słoweniec już od czterech kolejek regularnie strzela bramki dla swojej drużyny. Po przerwie wyśmienitą okazję po podaniu Maora Meliksona zmarnował Cwetan Genkow, jednak Bułgar szybko się zrehabilitował. W 63. minucie po dalekim wykopie Sergieja Pareiki skiksował Robert Arzumanjan, z czego skwapliwie skorzystał napastnik Wisły i bardzo pewnie lobując wychodzącego z bramki Grzegorza Sandomierskiego ustalił wynik meczu. Jagiellonia była bliska zdobycia kontaktowej bramki, jednak Pareiko wybronił jedenastkę wykonywaną przez Tomasza Frankowskiego. Dzięki temu zwycięstwu Wisła umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy i coraz trudniej wyobrazić sobie sytuację, w której nie sięga po mistrzostwo.

W o wiele gorszych nastrojach muszą być kibice po drugiej stronie Błoń. Cracovia nie skorzystała ze sprzyjających wyników Polonii Bytom i Arki Gdynia przegrywając swój mecz z Górnikiem w Zabrzu. Jedyną bramkę meczu w 18. minucie zdobył Daniel Sikorski, który wykorzystał dobre zgranie głową Tomasza Zahorskiego i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Arka wciąż traci cztery punkty do miejsca dającego utrzymanie w lidze, a czasu na nadrobienie straty ma coraz mniej. Na drugim biegunie są piłkarze z Zabrza. Skreślany przed sezonem beniaminek zgromadził już 30 punktów, co daje mu aktualnie piątą pozycję w lidze i jedynie dwa punkty straty do wicelidera. Jeśli ligowi potentaci wciąż będą równie zgodnie gubić punkty, Zabrzanie mogę sprawić swoim kibicom ogromną niespodziankę.

Frekwencja

Według wciąż niepotwierdzonych oficjalnie danych, w 20. kolejce Ekstraklasy padł rekord frekwencji na stadionach. Wciąż nieoficjalna sumaryczna liczba to 93199 widzów. To o 158 więcej niż w 14. kolejce obecnego sezonu, która dotychczas była rekordowa pod tym względem. Warto odnotować, że nowe obiekty w Warszawie, Poznaniu, Lubinie i Kielcach były bardzo dalekie od zapełnienia, co zadecydowało o nieprzekroczeniu bariery stu tysięcy widzów.


Kalendarz i wyniki spotkań 20. kolejki Ekstraklasy:

1 kwietnia 2011 (piątek)
17.45 Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:0
20.00 Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:2
2 kwietnia 2011 (sobota)
14.45 Zagłębie Lubin - Polonia Bytom 2:0
16.15 Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:3
17.00 Widzew Łódź - Arka Gdynia 0:0
19.15 Korona Kielce - Polonia Warszawa 1:3
3 kwietnia 2011 (niedziela)
14.45 Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0
17.15 Górnik Zabrze - Cracovia 1:0


Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)
1.Wisła Kraków – 20-40-31:18
2.Jagiellonia Białystok – 20-32-24:20
3.Lechia Gdańsk – 20-31-27:21
4.Legia Warszawa – 20-31-26:29
5.Górnik Zabrze – 20-30-23:31
6.Lech Poznań – 20-29-26:17
7.Śląsk Wrocław – 20-29-28:25
8.GKS Bełchatów – 20-29-23:21
9.Korona Kielce – 20-27-26:30
10.Ruch Chorzów – 20-27-21:20
11.Zagłębie Lubin – 20-27-19:23
12.Widzew Łódź – 20-25-27:22
13.Polonia Warszawa – 20-24-26:22
14.Polonia Bytom – 20-20-19:26
15.Arka Gdynia – 20-20-12:21
16.Cracovia – 20-16-23:35


Liderzy klasyfikacji strzelców

10 bramek - Andrzej Niedzielan (Korona Kielce);
9 bramek - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok);
8 goli - Przemysław Kaźmierczak (Śląsk Wrocław), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań), Abdou Traore (Lechia Gdańsk);
7 goli - Andraz Kirm (Wisła Kraków), Patryk Małecki (Wisła Kraków), Artur Sobiech (Polonia Warszawa), Marcin Robak (Widzew Łódź), Darvydas Šernas (Widzew Łódź), ;


Źródło: wislakrakow.com
Autor: Uran235