2013.11.30 Clearex Chorzów - Wisła Krakbet Kraków 4:4

Z Historia Wisły

2013.11.30, Ekstraklasa, 9. kolejka, Chorzów, sobota, 18:30
Clearex Chorzów 4:4 Wisła Krakbet Kraków
widzów:
sędzia:
Bramki
Clearex Chorzów
Wisła Krakbet Kraków

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

„Tylko remis” w Chorzowie

Dnia 30 listopada w Chorzowie, Wisła Krakbet Kraków toczyła bój z miejscowym Clearexem o ligowe punkty. Zawodnicy Białej Gwiazdy, opuszczając halę przy ul. Reymonta 22, mimo osłabienia kadrowego (złamana noga Ricardo Gomesa), byli jak zwykle w bardzo dobrych nastrojach. Byli pewni tego, iż jadą po trzy punkty.

Na miejscu okazało się, że w Wiśle panuje mały szpital (część naszych zawodników dopadł jakiś feralny wirus). Gracze Białej Gwiazdy weszli w mecz zgoła odmiennie, niż przyzwyczaili nas w swoich ostatnich meczach, czego nie można powiedzieć o drużynie Clearexu. Chorzowianie od pierwszych minut rozpoczęli szturm na bramkę Kamila Dworzeckiego. Opłaciło się to, gdyż już w trzeciej minucie wynik spotkania otworzył Piotr Łopuch strzałem z siódmego metra, mieszcząc piłkę między nogami skracającego kąt „Głowy”. Wynik ten nie zadowalał gospodarzy, gdyż już minutę później Daniel Wojtyna, po podaniu Tomasza Rabczaka, podwyższył prowadzenie.

Krakowianie po tym zimnym prysznicu nie zamierzali się poddawać i już trzydzieści dwie sekundy później naszą drużynę podniósł na duchu Piotr Morawski, zdobywając bramkę kontaktową strzałem ze swojej słabszej nogi.

W niedalekim odstępie czasu ten sam zawodnik miał okazję doprowadzić do wyrównania piekielnie mocnym strzałem z rzutu wolnego, jednak Clearexowi dopisało szczęście i piłka trafiła tylko w słupek. W kolejnych minutach toczyła się zacięta walka, sytuacje stwarzały obie ze stron. W poczynaniach Wisły brakowało jednak ciągle tego jednego, ostatniego podania, które otworzyłoby drogę do bramki i zawsze, kiedy miało ono nastąpić, coś szło nie tak. Natomiast, gdy już było wszystko dobrze, brakowało osoby, która chciałaby wziąć na siebie odpowiedzialność i uderzyć na bramkę Chorzowa. W efekcie Wiślacy schodzili do szatni po pierwszej połowie, przegrywając 1:2.

To co nie udało się Piotrowi Morawskiemu w pierwszej odsłonie spotkania, udało się Romanowi Vakhuli, który strzałem z rzutu wolnego, już w drugiej minucie drugiej połowy umieścił piłkę w siatce rywala, doprowadzając do wyrównania. W następnych minutach spotkania zawodnicy obu zespołów zafundowali widzom karuzelę emocji. Wisła postanowiła nie spuszczać z tonu i w 27. minucie po strzale Douglasa piłkę miedzy słupki rywala dobił Sergiej Zadorożnyj, dając prowadzenie drużynie Białej Gwiazdy. Jednak na przestrzeni 30-32 minuty niefrasobliwość w poczynaniach obronnych Białej Gwiazdy pozwoliła chorzowianom nie tylko wyrównać, ale i wyjść na prowadzenie. Najpierw trafił Krzysztof Salisz, a później z bliskiej odległośc na listę strzelców wpisał się Mariusz Seget.

Trener Błażej Korczyński zdecydował, że nie ma już nic do stracenia i wprowadził do gry lotnego bramkarza. Zabieg ten przyniósł efekt na cztery minuty przed końcem spotkania. Korczyński podał do Douglasa, którego strzał wybronił bramkarz Clearexu, jednak przytomnością umysłu wykazał się grający trener Białej Gwiazdy i dobił piłkę do siatki chorzowian, wyrównując na 4:4. Wiślaków nie zadowalał remis, więc nawet przy takim wyniku grali z lotnym bramkarzem, co zapewniło niezwykle emocjonującą końcówkę. Wynik rywalizacji jednak nie uległ zmianie.

Wrażenia po meczu to „tylko remis”, jednak po chłodnej analizie, remis to jednak punkt, to nie przegrana, to nie krok w przód, ale nie jest to też krok w tył. Clearex postawił ciężkie warunki. Można śmiało stwierdzić, że Wisłę stać na więcej, ale czy tego dnia tak było? Do wygranej potrzeba również odrobiny szczęścia, które w tym sezonie zdecydowanie nie sprzyja zawodnikom Białej Gwiazdy. Jeśli nie złapią go za gardło i nie wycisną jak cytrynę, to nie mogą liczyć na nie.

Źródło: wislafutsal.pl