2016.09.23 Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(W klasyku bez goli. Wisła Legia 0:0)
Linia 124: Linia 124:
NORF
NORF
<br>'''Źródło:''' [http://www.wislalive.pl//''' wislalive.pl''']
<br>'''Źródło:''' [http://www.wislalive.pl//''' wislalive.pl''']
 +
 +
 +
==Aktualna tabela po 10 kolejce==
 +
[[Grafika:2016-17 kolejka10.jpg|450px|]]
 +
<br>'''Źródło:''' [https://twitter.com/_Ekstraklasa_ '''twitter.com/_Ekstraklasa_''']

Wersja z dnia 17:14, 6 paź 2016

2016.09.23, Ekstraklasa, 10. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:30, piątek, 11°C
Wisła Kraków 0:0 Legia Warszawa
widzów: 19.477
sędzia: Paweł Gil z Lublina.
Bramki
Wisła Kraków
Michał Miśkiewicz
grafika:zk.jpg 85' Boban Jović
Richárd Guzmics
Maciej Sadlok
grafika:zk.jpg 84' Adam Mójta
Rafał Boguski
Krzysztof Mączyński
grafika:zk.jpg 17' Denis Popovič
Zdeněk Ondrášek
Patryk Małecki
Mateusz Zachara

Trener: Dariusz Wdowczyk
Legia Warszawa
Arkadiusz Malarz
Łukasz Broź grafika:zk.jpg 80'
Jakub Czerwiński grafika:zk.jpg 75'
Michał Pazdan grafika:zk.jpg 17' grafika:kontuzja.png grafika:zmiana.PNG (78' Jakub Rzeźniczak )
Adam Hloušek
Guilherme grafika:zk.jpg 60'
Tomasz Jodłowiec
Thibault Moulin
Aleksandar Prijović
Miroslav Radović grafika:zmiana.PNG (64' Kasper Hämäläinen)
Nemanja Nikolić grafika:zmiana.PNG (82' Michaił Aleksandrow)

Trener: Aleksandar Vuković
W 83 minucie Denis Popovič nie wykorzystał rzutu karnego, Arkadiusz Malarz obronił.



Bramki: 0-0
Posiadanie (w %): 48-52 (46-54)
Strzały: 16-8 (6-0)
Strzały celne: 3-4 (2-0)
Strzały niecelne: 6-3 (1-0)
Strzały zablokowane: 7-1 (3-0)
Rzuty rożne 9-8 (4-1)
Faule: 16-22 (10-11)
Żółte kartki: 3-4 (1-0)
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje

Szacunek dla wiślaków! Wisła - Legia 0-0

Po bardzo emocjonującym meczu krakowska Wisła zremisowała 0-0 z aktualnym mistrzem Polski, warszawską Legią. Jest to jednak zdecydowanie remis ze wskazaniem na "Białą Gwiazdą", która miała w tym spotkaniu przewagę, ale niestety zmarnowała kilka dobrych okazji do zdobycia gola. Najlepszej, na siedem minut przed końcem spotkania, nie wykorzystał Denis Popovič, który niestety nie pokonał Arkadiusza Malarza z rzutu karnego. Wiślakom za walkę i ambicje należą się jednak bez wątpienia słowa uznania.

Piłkarski klasyk naszej ligi rozpoczął się dla nas bardzo dobrze. Wiślacy wyszli "naładowani", z ogromną energią, co było widać już od pierwszego gwizdka sędziego. I co ciekawe - przez niemal całą pierwszą połowę to Wisła miała przewagę. Już zresztą w pierwszej minucie mocno wykazać się musiał Arkadiusz Malarz odbijając na rzut rożny mocny strzał z rzutu wolnego w wykonaniu Adama Mójty. Nasz obrońca pokazał się też w minucie 12., kiedy to huknął z narożnika pola karnego, ale piłka nieznacznie minęła bramkę Legii.

Co ciekawe - przy agresywnej grze wiślaków przyjezdni pokazali niewiele ze swoich niewątpliwych atutów, a piłkarzom "Białej Gwiazdy" niewiele zabrakło z kolei do szczęścia w minucie 16. Na skrzydle po raz kolejny Łukasza Brozia "objechał" Patryk Małecki i dobrze wrzucił piłkę w pole karne. Wyskoczył do niej Zdeněk Ondrášek, ale tylko ją podbił, co jak się okazało utrudniło oddanie strzału składającemu się do niego za plecami Czecha - Bobanowi Joviciowi. Po kolejnych sześciu minutach ładnie Michałem Pazdanem "zakręcił" z kolei Mateusz Zachara, ale uderzył jednak z trudnej pozycji tak, że Malarz nie miał prawa piłki nie złapać.

W kolejnych minutach Wisła nie miała już aż takiej przewagi i spróbowała to wykorzystać Legia. Do długo zagranej piłki dobrze w 28. minucie wyszedł więc Aleksandar Prijović, ale zanim złożył się do strzału świetnie wszystko wyczyścił wracający za nim ofiarnie Richárd Guzmics. Ważne było natomiast też to, że na tę próbę Legii błyskawicznie odpowiedziała Wisła, która znów dobrze rozegrała piłkę po lewej stronie boiska. Małecki poklepał z Ondráškiem, ten wrzucił do Zachary, ale skończyło się tylko na kolejnym rzucie rożnym, choć znów zabrakło niewiele.

Końcówka pierwszej połowy nie obfitowała już wprawdzie w sytuacje podbramkowe, ale wciąż mieliśmy wyrównaną walkę, którą zakończył jeszcze przed przerwą celnym strzałem Ondrášek, ale Malarz nie dał się zaskoczyć. Do przerwy było więc 0-0, ale też trzeba byłoby w tym momencie zadać pytanie, czy z taką intensywnością wiślacy, którzy nie pozwolili dotychczas oddać Legii choćby... strzału, będą w stanie zagrać też po przerwie?

Jeśli mogliśmy mieć jakieś obawy, to początek drugiej części meczu ich na pewno nie potwierdził. Wisła znów wyszła odważnie, wyszła ofensywnie, ale też przyznać trzeba, że i legioniści po przerwie pojawili się na boisku z jakby większym animuszem. I choć pierwszą akcję przeprowadziła Wisła, to goście odpowiedzieli na nią zablokowanym przez Macieja Sadloka uderzeniem Miroslava Radovicia. Legioniści poszli zresztą za ciosem i w 52. minucie zespół ze stolicy oddał wreszcie swój pierwszy celny strzał. Po rzucie wolnym groźnie główkował Pazdan, ale Michał Miśkiewicz nie dał się pokonać, parując piłkę na rzut rożny.

Kolejne minuty to już akcje cios za cios. W 58. niespodziewanie do bezpańskiej wydawało się piłki doszedł bowiem Rafał Boguski, ale chyba sam nie spodziewał się, że nadarzy mu się taka okazja i uderzył zbyt lekko. Legia odpowiedziała na to groźnym strzałem Guilherme, który Miśkiewicz odbił na kolejny róg. Po nim równie niebezpiecznie główkował Pazdan, wciąż jednak było 0-0, a kolejne minuty to znów przewaga Wisły, ale też niezmiennie brakowało nam dokładności.

W 73. minucie to jednak goście mogli się cieszyć. Strata pod polem karnym Legii kończy się bowiem wyjściem Prijovicia, ale tego do samego końca ambitnie gonił Sadlok i zażegnał niebezpieczeństwo!

Na kwadrans przed końcem mamy z kolei kontrowersję, bo piłkę ręką w polu karnym zagrał Pazdan, ale sędzia Paweł Gil wskazał mimo protestów wiślaków tylko na rzut rożny. Wisła idzie jednak za ciosem i w 77. minucie blisko szczęścia był Krzysztof Mączyński, ale uderzył on z dystansu tuż obok słupka.

Na siedem minut przed końcem Wisła miała już jednak idealną wręcz okazję do tego, aby wyjść na prowadzenie. Tym razem zagranie ręką Adama Hlouška sędzia już zakwalifikował jako przewinienie i wskazał na "wapno". Niestety strzał z niego w wykonaniu Denisa Popoviča Malarz obronił!

Końcówka, co zrozumiałe, była nerwowa i w 88. minucie to Legia miała swoją szansę. Na naszej szczęście Michaił Aleksandrow główkował dokładnie tam, gdzie stał Miśkiewicz. Po chwili swoją okazję miał też Tomasz Jodłowiec, ale jego próba była niecelna. W doliczonym czasie gry Legia wykonywała jeszcze dwukrotnie rzuty rożne i po jednym z nich piłkę sprzed naszej bramki wybił Jović, ale też przyznać trzeba, że choć w samej końcówce goście "przycisnęli", to na strzelenie gola bynajmniej nie zasłużyli.

Ostatecznie więc mecz kończy się bezbramkowym remisem, z którego zapewne ani Wisła, ani Legia, do końca nie może się cieszyć. Na pewno natomiast wiślakom za ten ambitny i waleczny występ należą się duże brawa. Dziękujemy! I oby tak dalej!


Źródło: wislaportal.pl


Hit kolejki bez goli

Biała Gwiazda zremisowała z Legią Warszawa 0:0 w hicie 10. kolejki Ekstraklasy. Gole przy Reymonta nie padły, choć na boisku roiło się od emocji. Najlepszą okazję dla Wiślaków zaprzepaścił Denis Popović, który nie wykorzystał rzutu karnego.

W klasyku Ekstraklasy Wisła Kraków mierzyła się z warszawską Legią. Obie drużyny znajdowały się w dole tabeli, co sprawiało, że remis nie satysfakcjonował żadnej ze stron. W pierwotnie awizowanym składzie Białej Gwiazdy pojawił się Paweł Brożek, jednak od pierwszego gwizdka na murawie zameldował się Mateusz Zachara. Od początku roiło się więc od sytuacji podbramkowych, a kibice mogli zapomnieć o jakiejkolwiek grze na pół gwizdka.

Już w 1. minucie na zaskakujący strzał z ok. 40 metrów zdecydował się Adam Mójta. Lewy defensor Wisły strzelił mocno i sprawił wiele kłopotów Arkadiuszowi Malarzowi. Po raz kolejny w polu karnym gości zakotłowało się kilka minut później, lecz sytuację wyjaśnili obrońcy Legii. W 12. minucie z narożnika pola karnego kropnął Mójta, jednak futbolówka nieznacznie minęła słupek bramki strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. Pierwszy kwadrans zakończyła dobra centra Małeckiego, do której niemal doszedł Boban Jović. Nastepnie na boisku obie drużyny pokazały, jak ważny to dla nich mecz. Po ostrym faulu Michała Pazdana zakotłowało się przy linii autowej. W przepychance udział brali niemal wszyscy gracze obu ekip, a żółtymi kartkami ukarani zostali Pazdan i Popović.

Momenty były

Cały czas to Wisła była bliżej zdobycia bramki, a Legioniści mieli problem z przedostaniem się na połowę krakowian. W 28. minucie pierwszy poważny błąd popełnili sędziowie, którzy nie zauważyli spalonego Aleksandara Prijovicia. Długowłosy napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Miśkiewiczem, lecz na jakość jego strzału znaczący wpływ miała ofiarna interwencja Richarda Guzmicsa. W odpowiedzi z boku pola karnego dośrodkowywał Ondrasek, a Zacharze zabrakło centymetrów, by umieścić piłkę w siatce. Przez kolejne kilkanaście minut gra toczyła się w środku pola, a z marazmu oba zespoły wyrwał Patryk Małecki do spółki ze Zdenkiem Ondraskiem. Świetną wrzutką z głebi pola popisał się ten pierwszy, a Czech huknął z powietrza, czym sprawił niemały trud Malarzowi. Bramkarz Legii był jednak na posterunku. Była to ostatnia groźna sytuacja w pierwszej części spotkania.

Na drugą połowę obie drużyny wyszły w takim samym zestawieniu. Jako pierwsza spróbowała Legia, na szczęście dla Wisły uderzenie zza szesnastki niewidocznego do tego momentu Radovicia w ostatniej chwili zablokował Maciej Sadlok. Po chwili świetnie zaprezentował się Miśkiewicz, który odbił groźną główkę zupełnie nieobstawionego w polu karnym Michała Pazdana. W 57. minucie niegroźnie z dystansu uderzył Broź. Minutę później to znowu wiślacki bramkarz stanął na wysokości zadania i sparował na korner płaski strzał Guilherme. W rewanżu z rzutu wolnego z ok. 35 metrów próbował Mójta, lecz próba ta nie przypominała tej z pierwszej minuty.

Ofiarność i pech

W 74. minucie owację od ponad 19 tysięcy widzów otrzymał Maciej Sadlok, który rzucił się w pościg za Prijoviciem. Szarża Szwajcara została zatrzymana w ostatnim momencie. Chwilę później mieliśmy kolejną sędziowską kontrowersję. Michał Pazdan zagrał piłkę ręką w polu karnym, lecz po długiej konsultacji z arbitrem liniowym, Paweł Gil zarządził tylko rzut rożny. Już po kornerze bliski kapitalnej bramki był Krzysztof Mączyński, który kropnął z woleja tuż obok lewego słupka bramki Arkadiusza Malarza. W 82. minucie sędzia z Lublina w końcu wskazał na wapno za zagranie ręką Czerwińskiego. Do jedenastki podszedł Popović, lecz jego zamysł wyczuł Malarz, który zdołał obronić strzał Słoweńca.

Sześć minut później po wrzutce Hlouska groźnie główkował wprowadzony w drugiej połowie Aleksandrow. Michał Miśkiewicz po raz kolejny był jednak na posterunku. Już w doliczonym czasie gry świetną okazję miała Legia, jednak po strzale jednego z Legionistów piłkę z linii bramkowej wybił Boban Jović, który tym samym zrekompensował po części winę swojego rodaka - Denisa Popovicia. Gdyby to Wisła przegrała spotkanie, byłoby to wyjątkowo niesprawiedliwe.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


W klasyku bez goli. Wisła Legia 0:0

Kolejne bardzo dobre zawody Wisły. Znowu brakuje skuteczności, ale też znowu „na 0 z tyłu”.


Brak kropki nad i

Wiślacy zagrali kolejne bardzo dobre spotkanie. Tym razem zabrakło odrobiny szczęścia, aby zejść z boiska z trzema punktami. Pechowcem, który nie wykorzystał rzutu karnego, okazał się paradoksalnie jeden z najlepszych zawodników na boisku, Denis Popović. Przez całe 90 minut widać było, że wszystkim zawodnikom zależy na zwycięstwie. Nikt nie odstawił nogi w żadnej sytuacji. Wiślacy byli lepsi od rywali starciach fizycznych. Długimi fragmentami prowadzili grę. Wygrywali większość przebitek. Niestety zabrakło przysłowiowej „kropki nad i”.

Jedenastu wojowników

Na słowa pochwały po raz drugi z rzędu zasługuje każdy zawodnik Wisły. Kolejny raz udaje się zachować czyste konto, do czego przyłożyła się cała drużyna. Agresywna obrona zaczynała się od najbardziej wysuniętego Ondraszka. Swoje zrobił Michał Miśkiewicz, w kilku sytuacjach wykazując się czujnością. Zupełnie nie odczuwalny był dziś brak Arka Głowackiego, którego udanie zastąpił Maciek Sadlok. Powracający po kartkowej absencji zawodnik w parze z Ryśkiem Guzmicsem w zasadzie na nic nie pozwolili zawodnikom Legii (poza jednym stałym fragmentem gry, kiedy niepilnowany Pazdan oddał groźny strzał głową). Boczni obrońcy w swoim stylu wielokrotnie włączali się w akcje ofensywne, zdążając przy tym wrócić do obrony w kluczowych momentach. W pierwszej połowie dużo aktywniejszy był Adam Mójta, który wraz z Patrykiem Małeckim raz po raz „wkręcał w ziemię” Brozia. W drugiej odsłonie Boban Jović wziął przykład ze swojego kolegi i kilkukrotnie zagroził obronie Warszawiaków. Bardzo dobre spotkanie w wykonaniu naszych rozgrywających. Denis Popović i Krzysiu Mączyński absolutnie zdominowali dziś środek pola. Wiślacy byli zdecydowanie lepsi w odbiorze. Słoweniec bardzo dobrze rozrzucał piłki, świetnie regulując tempo gry. Niestety stałe fragmenty w jego wykonaniu pozostawiały wiele do życzenia, a karnego gorzej uderzyć nie mógł i chyba na dłuższy czas wyleczył się z wykonywania jedenastek. Najsłabszym ogniwem był chyba Rafał Boguski, który od dłuższego czasu szuka optymalnej formy. Dziś po raz kolejny był bardzo niewidoczny. Podobać mogli się za to napastnicy. W swoim stylu zagrał Zdenek Ondraszek, walcząc, przepychając się, pokazując się do gry, odbierając piłki, skacząc do główek, szukając strzałów. Podobnych słów można użyć opisując grę Mateusza Zachary, ale w pierwszej połowie, w drugiej napastnik przygasł. Warto wspomnieć, że nie wyszedłby on w pierwszym składzie, gdyby kontuzji na rozgrzewce nie doznał Paweł Brożek, najskuteczniejszy zawodnik BG w starciach z Legią. Kto wie, może to właśnie Brozio przechyliłby dziś szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Faktem jest to, że absencja doświadczonego gracza zmniejszyła pole manewru trenerowi Wdowczykowi, który nie zdecydował się na żadną zmianę.

Akcja po akcji

Wiślacy wyszli na murawę naładowani pozytywną energią, od samego początku narzucając swoje warunki gry. Już w pierwszej minucie mogliśmy wyjść na prowadzenie, kiedy strzałem z pola karnego Malarza spróbował zaskoczyć Mójta. Bramkarz Legii wykazał się jednak refleksem i wybił groźne uderzenie na rzut rożny. 12 min. znowu gorąco pod bramką przyjezdnych, znowu za sprawą Mójty. Piłkę głową zagrywa Małecki, lewy obrońca z dość ostrego kąta decyduje się na uderzenie z woleja, podkręcona piłka ląduje jednak tylko na bocznej siatce.

Pierwsze 30 min. zdominowane przez Wiślaków, nie przynosi jednak więcej klarownych okazji. Legia odpowiada jedynie dobrym podaniem, wyprowadzającym Prijovicia na czystą sytuację. Szwajcar ma jednak problem z opanowaniem piłki, którą skutecznie wybija Guzmics. W ostatnim kwadransie gra się trochę wyrównuje, jakby Wiślakom brakowało sił na wysoki pressing, jakim grali od początku zawodów.

Pierwszą połowę kończy dokładna wrzutka Małeckiego, na nogę Ondraszka, ten w trudnej pozycji oddaje celny strzał, który jednak zaskoczyć Malarza nie miał prawa.

Druga odsłona rozpoczyna się podobnie do tego jak kończyła się pierwsza, bez wyraźnej przewagi żadnej ze stron. Pierwsza do groźnej sytuacji w 52 min. doprowadza Legia, a konkretnie Pazdan. Stoper reprezentacji Polski, pozostawiony bez krycia w polu karnym, po rzucie wolnym, oddaje groźny strzał. Na wysokości zadania staje Miśkiewicz, po raz pierwszy zmuszony do interwencji. 59 min. piłka przypadkowo w polu karnym trafia pod nogi Guilherme, ten natychmiast decyduje się na płaski strzał. Znowu dobry refleks Miśkiewicza nie pozwala wyjść stołecznej drużynie na prowadzenie.

Od ok. 70 min. znowu zdecydowaną inicjatywę przejmuje Biała Gwiazda, która wydaje się być dzisiaj bardziej zdeterminowana, aby zdobyć bramkę, która zdecydowałaby pewnie o ostatecznym triumfie. 78 min. Świetna próba w wykonaniu Krzysztofa Mączyńskiego. Podkręcona piłka z woleja, uderzona sprzed pola karnego mija słupek bramki Malarza o centymetry.

82 min. piłka w polu karnym odbija się od ręki Czerwińskiego. Gdyby nie to zagranie, na czystej pozycji znalazł by się Zachara, w związku z czym sędzia Gil nie ma wątpliwości i wskazuje na „wapno”. Do piłki podchodzi Popović i uderza w lewą stronę bramki, na wysokości i w zasięgu rąk golkipera, który wyczuwa intencje strzelca i nie ma najmniejszych problemów z obroną dość lekkiego strzału.

W samej końcówce to Legia z kolei rzutem na taśmę mogła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najpierw za sprawą dośrodkowania Hlouska, prosto na głowę Aleksandrowa, ten w dogodnej sytuacji trafia jednak w środek bramki, pozwalając Miśkiewiczowi na skuteczną interwencję. W doliczonym czasie gry kolejny strzał głową, tym razem Czerwińskiego, Jovic wyręcza Miśkiewicza, wybijając piłkę głową niemal z linii bramkowej.

Więcej okazji żadna z drużyn sobie już nie wypracowała, sędzia zagwizdał po raz ostatni, a na tablicy wyników tak jak przed pierwszym gwizdkiem dalej widnieje rezultat 0:0.

Pozostaje niedosyt

Niemal 20 tyś. widzów zgromadzonych przy R22 zobaczyło niezłe spotkanie, w którym zabrakło tylko bramek. Do swojego dorobku dopisujemy jeden punkt, który jednak nie zmienia naszego nieciekawego położenia. Można powiedzieć, że 4 pkt. w spotkaniach z mistrzem i vice-mistrzem, zdobyte po 7 przegranych meczach z rzędu to wynik rewelacyjny. Pozostaje jednak pewien niedosyt, spowodowany tym, że Wisła była dziś po prostu lepsza od ekipy grającej w LM, a przede wszystkim tym, że była o krok od zdobycia decydującej bramki. Bo czy można wymarzyć sobie lepszą okazję od rzutu karnego w końcówce spotkania? Gołym okiem widać jednak znaczną poprawę w grze Krakowskiego zespołu. Wygrana z Piastem ewidentnie przyniosła sporą ulgę zawodnikom, którzy uwierzyli w siebie. Teraz czas pokazać dobrą dyspozycję w kolejnych spotkaniach. Najbliższe już we wtorek, w ramach 1/8 PP w Chojnicach. Za tydzień za to ligowy wyjazd na spotkanie w Płocku. Czekamy na kolejne punkty i marsz w górę tabeli!

NORF
Źródło: wislalive.pl


Aktualna tabela po 10 kolejce


Źródło: twitter.com/_Ekstraklasa_


Galeria: