Artykuły, wywiady. Koszykówka mężczyzn 1985/1986

Z Historia Wisły

Spis treści

Artykuły, wywiady. Koszykówka mężczyzn 1985/1986

1985

  • „Dziennik Polski” nr 129. Fikiel w kadrze na ME.
  • „Dziennik Polski” nr 151. Koszykarze przed sezonem.
  • „Dziennik Polski” nr 157. Sekcja koszykarska przed sezonem.
  • „Dziennik Polski” nr 231. Koszykarze przed startem ligi.

1986

  • „Dziennik Polski” nr 73 L. Miętta o kryzysie wiślackiej koszykówki.

Pierwszy trening A. Seweryna z „Wawelskimi smokami”

Gazeta Krakowska. 1985, nr 167 (19 VII) nr 11354


Wczoraj po raz pierwszy trening koszykarzy Wisły Kraków prowadził ANDRZEJ SEWERYN. Zastąpił on Ludwika Mięttę, który skupi się teraz na pracy z reprezentacją koszykarek.

Młodszym Czytelnikom warto przypomnieć, że Andrzej Seweryn był w latach siedemdziesiątych czołowym polskim koszykarzem i podporą „Wawelskich smoków”. Występy na ligowych boiskach zakończył w 1979 roku. Potem wyjechał do Luksemburga, skąd powrócił do Krakowa kilkanaście dni temu. Jest absolwentem krakowskiej AWF.

— Jak wiodło się Panu w Luksemburgu? — pytam Andrzeja Seweryna.

— Przez pierwsze 2,5 roku grałem w tamtejszym pierwszoligowym zespole, jednocześnie byłem trenerem. Później występowałem już tylko w roli szkoleniowca. Trenowałem seniorów, a także drużynę juniorów. Po wygaśnięciu kontraktu wróciłem do Krakowa.

— I od razu działacze Wisły zaproponowali Panu funkcję trenera „Wawelskich smoków”? — Nie, rozmowy na ten temat prowadziliśmy od kilku miesięcy, ale nie były one konkretyzowane. Po powrocie do Krakowa działacze ponowili ofertę. Po pewnym namyśle postanowiłem ją przyjąć. Zdają sobie sprawę, że czeka mnie trudna i odpowiedzialna praca.

Ale przecież mam spore doświadczenie jako zawodnik i jako trener, a więc myślę, że dam sobie radę.

— Nie zna Pan jednak naszych drużyn pierwszoligowych? — Nie widziałem ich rzeczy­ wiście ostatnio na parkiecie, ale wiem jak grają czołowi polscy koszykarze. Z niektórymi grałem jeszcze w lidze, widziałem ich ostatnio dwukrotnie podczas mistrzostw Europy.

To będzie mi bardzo pomocną w pracy, jako że właśnie reprezentanci nadają ton rozgrywkom ligowym.

— Jak wiślacy będą się przygotowywać do sezonu? — Wkrótce wyjeżdżamy na zgrupowanie do Wałcza, w sierpniu czeka nas obóz w Zakopanem. We wrześniu trenować będziemy w Jugosławii.

Następnie wyjedziemy na turniej do Norwegii, a potem wystartujemy w turnieju gwardyjskim we Wrocławiu. Pierwszy mecz ligowy czeka nas 5 października z Górnikiem Wałbrzych. Na razie żadnych zmian w drużynie Wisły nie ma.


W najbliższą sobotę startuje ekstraklasa koszykarzy.

Gazeta Krakowska. 1985, nr 230 (2 X) nr 11417

Tytułu mistrzowskiego broni Zagłębie Sosnowiec, beniaminkami są Społem Łódź i Baildon Katowice. Rozgrywki przeprowadzone będą w dwóch etapach, najpierw drużyny grają systemem „każdy z każdym” w dwóch rundach. Następnie pierwsza ósemka gra system „play off” o medale, a pozostała czwórka o pozostanie w lidze (tak jak w poprzednim sezonie drużyny, które w końcowej klasyfikacji zajmą 12 i 11 miejsce spadają z ligi, zespoły na 10 i 9 pozycji stoczą turniej barażowy z wicemistrzami II lig o pozostanie w lidze). Rozgrywki toczyć się będą bardzo rytmicznie, mistrza poznamy 22 lub 23 marca 1986 r.

A oto krótkie meldunki z obozu Wisły I Hutnika: Koszykarze Wisły zajęli w minionych rozgrywkach 4 miejsce. Czy w tym sezonie mogą pokusić się o wyższą lokatę? — Sytuacja kadrowa w drużynie jest gorsza niż przed rokiem — mówi ANDRZEJ SEWERYN, nowy trener „Wawelskich Smoków”, były wielokrotny reprezentant kraju. Nie będzie występował w zespole jeden z kluczowych do tej pory zawodników J. Międzik (otrzymał zgodę na grę w węgierskiej drużynie Dombrouare), od półtora miesiąca nie trenuje M. Bogucki (poważna kontuzja kręgosłupa) i nieprędko zobaczymy go na parkiecie.

Co oznacza strata tych dwóch podstawowych zawodników nie muszę mówić. Do kadry pierwszego zespołu włączyłem kilku młodych koszykarzy: Ł. Malca (syna byłego koszykarza Wisły), Staszaka, Wojtacha, Szupryczyńskiego, Wąchała. Są to na pewno utalentowani chłopcy, ale trzeba jeszcze kilku lat solidnej pracy (zwłaszcza z ich strony) by wyrośli na pełnowartościowych zawodników Grają na razie — co zrozumiałe — nierówno, np. w niedawnym turnieju gwardyjskim we Wrocławiu z silną drużyną radziecką zaskoczyli mnie in plus dobrą postawą, ale już w dzień później przeciwko Czechosłowakom (a grają oni bardzo wyrafinowana, koszykówkę) ci sami zawodnicy niewiele mogli wskórać.

Słowem — trudno będzie marzyć w tym sezonie o wyższej pozycji niż przed rokiem. Nie stawiam, sobie żadnych celów, chcemy natomiast pokazać widowiskową koszykówkę. Musimy wobec braków kadrowych grać szybciej, agresywniej, walczyć w każdym meczu do upadłego. Wiele zależeć będzie od startu, na początek podejmujemy u siebie Górnika z Wałbrzycha lei trochę osłabionego (bez Kiełbika, ale ponoć ® powrotem z Młynarskim). Faworyci ligi to Śląsk (z Kiełbikiem), Zagłębie i Lech.

Kadra Wisły: K. Fikiel, Z. Kudłacz, J. Seweryn, M. Bogucki, A. Sutła, M. Michalczyk, M. Sadok, A. Szaflik, Ł. Malec, Staszak, J. Szupryczyński, R. Wąchal, M. Wójtach. (ANS)


Andrzej Seweryn — Wisła: Trudny okres przebudowy zespołu

Echo Krakowa. 1985, nr 193 (3 X) nr 11987

Andrzej Seweryn — Wisła: Trudny okres przebudowy zespołu — Jak Pan ocenia zespół, którego został Pan trenerem zaledwie przed dwoma miesiącami? — Średnio Jest w tej chwili trzech wybitnych zawodników — Krzysztof Fikiel, Zbigniew Kudłacz i mój młodszy brat — Janusz. Reszta to gracze przeciętnego formatu, którzy nie potrafią zapełnić luki jaka powstała w zespole.

— Po odejściu Jacka Międzika? — Tak, to bardzo poważne osłabienie siły rzutowej drużyny.

Na razie — nie wiem na jak długo — wyłączony jest także z gry Mirosław Bogucki. Zmiany kręgosłupowe, ból. konieczność przerwania treningów, leczenie.

Bardzo przykra rzecz dla Mirka i kolejne osłabienie drużyny. Do tego by grać spokojnie, bez strachu, z perspektywą na sukcesy trzeba mieć w zespole 8—9 dobrych graczy. To gwarantowałoby mi spokojną, w miarę oczywiście, pracę, pozwoliłoby na zmianę stylu gry zespołu, która to zmiana jest moim zdaniem, konieczna.

Nie zadbano w klubie o wzmocnienie kadrowe drużyny, a kiedy, ja ją objąłem było już za późno na dokonywanie transferów. Kierownictwo klubu postawiło przede mną zadanie odbudowy silnego zespołu w przeciągu dwóch, trzech lat. Zadanie trudne, ale myślę że realne, więc podjąłem się tej pracy. Ten sezon będzie bardzo ciężki, ale nie wpadamy w panikę, będziemy walczyć o jak najwyższą lokatę w tabeli. Trenowaliśmy długo i solidnie, mamy za sobą dwa obozy szkoleniowe, tournee po Jugosławii, udział w gwardyjskich zawodach we Wrocławiu.

— Pierwszy mecz z Górnikiem Wałbrzych w Krakowie, podobno też mocno osłabionym...— podobno. Ma nie grać Kiełbik, kontuzjowany jest Kozłowski, a więc straty poważne. Czy jednak górnicy zjadą do Krakowa rzeczywiście bez nich? Może znów pojawi się Młynarski. Nie będzie łatwo podobnie jak i w tydzień później, gdy zmierzymy się z lokalnym rywalem — Hutnikiem.

Ale liczę na mobilizację zawodników, na dobry start. Liga zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że Wisła nie będzie outsiderem. Wiele zależy od tego jak będą grali: Suda, Michalczyk, Sadok, Szaflik i Łukasz Malec, syn znanego koszykarza Wisły — Czesława, chłopiec bardzo utalentowany

W wiślackiej koszykówce

Echo Krakowa. 1985, nr 198 (10 X) nr 11992


Budowanie podstaw

SEKCJA koszykówki w historii Wisły to krajowa potęga, ,klubu nie ma innej, która by miała na swym koncie tyle sukcesów, tyle mistrzostw Polski, tylu reprezentantów i reprezentantek występujących w narodowych zespołach. Lecz w ostatnich latach ta potęga była trochę kolosem na glinianych nogach, egzystowała, sięgała po laury, w dużej mierze dzięki pozyskiwaniu zawodniczek i zawodników z innych klubów krakowskich, ale nie tylko. Wyciągały się wiślackie ręce po całej Polsce, szukano talentów, pasujących do zespołu dziewcząt chłopców. Lecz z roku na rok możliwości były coraz bardziej ograniczane. Ci, którym chciano zabierać, ostro protestowali. Szły w górę ceny, jakie trzeba było płacić za zgodę na przejście do Krakowa koszykarek czy koszykarzy, sportowcy stawiali i stawiają coraz bardziej wygórowane żądania, klub niejednokrotnie nie jest w stanie tych żądań zaspokoić.

Równolegle z transferami, uzupełnianiem składów pierwszych zespołów, szkolono młodzież.

Lecz była to praca zakrojona na niewielką skalę. Brakowało bowiem, przede wszystkim bazy w której można by szkolić spore ilości młodzieży. Rzecz to bowiem w sporcie doskonale znana, iż z grupy stu młodych dziewcząt czy chłopców po paru nieraz latach szkolenia zostaje dwoje, troje, z których ma pożytek pierwsza, wyczynowa drużyna. Czasem nie zostaje nikt. Szkolenie młodzieży jest ogromnie pracochłonne i kosztowne. Wiele klubów woli więc zapłacić dużo za już wyszkolonego gracza, niż samemu parać się nauką młodzieży. To się bardziej kalkuluje, jest w efekcie tańsze.

Ale ludzi tak myślących, klubów tak działających, zrobiło się w Polsce wiele, znacznie więcej niż tych, w których pracuje się z juniorami. Stąd posucha na rynku, horrendalne kwoty żądane przez sprzedających, stąd — tak na dobrą sprawę — nie bardzo jest kogo kupić.

Oddanie do użytku drugiej hali przy ul. Reymonta sprawiło, że warunki do szkolenia ogromnie się poprawiły Chcą więc działacze Wisły wrócić do masowego szkolenia młodzieży, odbudować podstawy piramidy klubowej w taki sposób, by pierwsze drużyny miały naprawdę szerokie zaplecze, by o sile wiślackiej koszykówki decydowali, w głównej mierze, jej wychowankowie. Zadanie jest trudne, wymagające żmudnej pracy, sporych nakładów sił i środków. Ale na dziś jedyne.

Szefostwa szkolenia sekcji podjął się znakomity trener — Ludwik Miętta, mający do pomocy wielu dobrych fachowców, od lat pracujących w klubie bądź też, po zakończeniu kariery zawodniczej, podejmujących pracę szkoleniową, jak np. ostatnio Halina Iwaniec czy Lucyna Januszkiewicz, jak wieloletni gracz Wisły, dziś trener „Wawelskich smoków” — Andrzej Seweryn.

Prowadzi Wisła w tej chwili 16 zespołów dziewcząt i chłopców, w których ćwiczy około 400 osób, co sobotę, czy co niedzielę co najmniej połowa z nich uczestniczy w jakichś zawodach.

Ma więc zajęcie, nie nudzi się, nie zbija bąków. Klub spełnia ważną rolę wychowawczą. Rotacja jest spora, najbardziej utalentowani pną się w górę sportowej hierarchii. Ta droga wydaje się ze wszech miar słuszna. Oby wiślacy wytrwali na niej jak najdłużej, oby mieli z tej swojej działalności jak największe efekty, pożytki i radości.

(I)

„NIE”-dla wielkich transferów, „TAK”-dla pracy z młodzieży

Gazeta Krakowska. 1985, nr 236 (9 X) nr 11423


Bardzo ciekawe i chyba pouczające dla obu stron było wczorajsze- spotkanie kierownictwa sekcji koszykówki w Wiśle z krakowskimi dziennikarzami.

Dużo ostatnio mówi się o stwarzaniu przychylnej atmosfery dla krakowskiego sportu. To spotkanie było dobrym przykładem tego, jak obie strony pojmują swoją rolę w tym zakresie.

Koszykówka w Wiśle ma piękne tradycje i nadal wysoką pozycję w skali krajowej. Ale w ostatnich latach osłabła praca z młodzieżą i dopływ własnych wychowanków do pierwszych drużyn znacznie zmniejszył się.

Szczególnie widoczne jest to w sekcji kobiecej. Prowadzący spotkanie kierownik sekcji ppłk Władysław Nowak przedstawił zamierzenia, które mają podtrzymać dobre imię wiślackiej koszykówki. Szefem szkolenia obu sekcji (żeńskiej i męskiej) został długoletni trener — Ludwik Miętta, drużynę męską od nowego sezonu prowadzi Andrzej Seweryn, a zespół kobiecy — Zdzisław Kassyk.

— Mamy w tej chwili — powiedział L. Miętta — 16 drużyn kobiecych i męskich, w których trenuje ok. 400 dziewcząt i chłopców. Chcemy znacznie większy nacisk położyć na szkolenie młodzieży, tak aby oba zespoły — kobiecy i męski — mogły opierać się na własnych wychowankach. Musimy tak działać, bo coraz trudniej o transfery nie tylko z uwagi na coraz wyższe kwoty, ale także dlatego, iż nie ma gdzie „kupować” zawodniczek i zawodników. Większość klubów nastawia się na transfery a nie na szkolenie.

Mamy obecnie lepszą bazę treningową (po oddaniu nowej hali), w sekcji pracuje 12 trenerów rekrutujących się głównie z byłych zawodników Wisły (Seweryn, Herdzina, Januszkiewicz, Iwaniec). Aby do sekcji trafiała utalentowana i o dobrych warunkach fizycznych młodzież musimy lepiej pracować z młodzieżą, zaczynać szkolenie już w szkole. Niestety, selekcja do tej pory jest często przypadkowa.

Z dalszej dyskusji wynikało, iż w mieście o tak bogatych tradycjach koszykarskich nie ma ani jednej klasy sportowej ze specjalizacją tej dyscypliny sportu. Ta sprawa wymaga uregulowania i jest to jeden z wniosków, jaki wspólnie kierujemy pod adresem Egzekutywy KK PZPR, która w niedługim czasie ma zajmować się sytuacją w krakowskim sporcie.

(ans)

Zakończone w minioną niedzielę rozgrywki ligowe koszykarzy

Echo Krakowa. 1986, nr 60 (26 III) nr 12106

Zakończone w minioną niedzielę rozgrywki ligowe koszykarzy przyniosły, w swej końcowej fazie, nieco emocji, natomiast w całości były potwierdzeniem, że ta dziedzina sportu w naszym kraju przeżywa głęboki kryzys. Większość spotkań stała na kiepskim poziomie, zawodnicy odbębniali swoją po­ winność, nie angażowali w grę ambicji, sił, nie starali się tworzyć widowiska, które by mogło zadowolić publicznie. Cechą — generalnie rzecz biorąc — naszego sportu jest zupełne lekceważenie widzów. Klubowi czy związkowi działacze zupełnie się z nimi nie liczą, bo żaden klub nie dba o dochody ze sprzedaży biletów, to jest margines w jego finansach. Także zawodnicy — swoją postawą w meczach — identycznie lekceważąco traktują kibiców.

Kompromitujące występy naszej reprezentacji w eliminacjach mistrzostw świata, fatalne, bez żadnych osiągnięć gry w Pucharze Europy, dalekie lokaty naszych drużyn juniorów, wszystko to składa się na bardzo smutny obraz polskiego basketu. A ten reprezentacyjny marazm jest efektem złej pracy w klubach, złego wyszkolenia zawodników, niskiego poziomu rozgrywek mistrzowskich. Doprawdy żałość chwilami brała, gdy patrzyło się na popisy nieudolności ekstraklasowych koszykarzy. Grających zawodowo i biorących za to, co robią pieniądze o jakich zwykłym śmiertelnikom w kraju ani się nie śni.

Krakowska Wisła wypadła katastrofalnie. Ósme miejsce to pozycja jakiej dawno, dawno wiślacy w lidze nie mieli. Co się na to złożyło? Myślę, że w klubie tym po prostu brak zespołu.

Kilka gwiazd, oczywiście w naszym krajowym wymiarze, od dawna grało w kratkę, raz lepiej, raz gorzej w zależności od ochoty, humoru, dnia. Trenerzy nie potrafili tych — o potencjalnie znacznie większych od prezentowanych możliwościach — młodych ludzi zmusić do solidnej pracy, do pełnego zaangażowania sił i talentu w grę, ich jakby nie było zawodową pracę. Tak było od lat, ale jakoś, dość szczęśliwie, krakowianie utrzymywali się w czołówce ligi i uważali, że dobrze jest jak jest, że nie trzeba się więcej wysilać, by żyć luksusowo. W tym sezonie sytuacja się skomplikowała, Jacek Międzik wyjechał na sportową emeryturę w węgierskich klubach, Mirosław Bogucki doznał kontuzji, która wyeliminowała go na długi czas z rozgrywek. Andrzej Seweryn, którego ściągnięto z Luksemburga do Krakowa, by zajął się prowadzeniem. zespołu, został postawiony dosłownie „pod ścianą”.

Z pierwszej piątki ubyło mu dwóch graczy, klub nie potrafił (lub nie chciał) załatwić przyjścia zawodników, którzy by tę lukę wypełnili. Trener był pełen dobrych chęci i zapału, przyzwyczajony do innych metod pracy, do innego podejścia zawodników do gry, popadł w konflikty z niektórymi wiślakami. Mówi się dość głośno w koszykarskich kręgach o nieporozumieniach na linii Andrzej Seweryn — Zbigniew Kudłacz, co sprawiło że ten ostatni podobno choruje, że z zamiarem zmiany klubu nosi się Krzysztof Fikiel, że rozglądają się za nowymi opiekunami niektórzy inni gracze „Białej gwiazdy”.

O transfery teraz trudno, kosztuje to wiele pieniędzy. W Krakowie nie ma skąd brać, bo koszykówka poza Wisłą i Hutnikiem praktycznie nie istnieje. Zresztą w dużej mierze za przyczyną działaczy Wisły, którzy od wielu lat, systematycznie ogałacali inne kluby z najlepszych zawodników i w efekcie doprowadzili do tego, że wiele sekcji uległo likwidacji.