Artykuły prasowe. Piłka nożna 1925

Z Historia Wisły

Spis treści

Artykuły prasowe. Piłka nożna 1925

Styczeń. Plany Wisły Ia i Ib

Tygodnik Sportowy

ROK V. KRAKÓW, DNIA 1 STYCZNIA 1925 ROKU. NR. 1.

Wisła, jak twierdzą wtajemniczeni, wystawia na sezon wiosenny 2 pierwsze drużyny, la i Ib. Ia ma rozegrać zawody o mistrzostwo Polski. Ib ma natomiast grać zawody z drużynami zagranicznemi, które obecnie już kontraktuje się. Chcąc na te imprezy zapewnić sobie stronę finansową stara się o ponowne nawiązanie kontaktu z Cracovią, jako klubem, który cieszy się w Krakowie największą popularnością wśród publiczności, pragnąc odciągnąć Cracovię od bliskiego kontaktu z Makkabi. W tym celu Wisła wyłoniła ze swojego grona komisję, złożoną z pp. dyr. Bieżejskiego, Rączkowskiego i Ujejskiego, a więc ludzi w polityce klubowej najmniej zaangażowanych, aby ci prowadzili pertraktacje a Cracovią w celu wspólnego kontraktowania drużyn i rozgrywania z nimi zawodów. Jak jednak z drugiej strony nam donoszą, członkowie I-szej drużyny Cracovii mają nie dopuścić do jakiegokolwiek zawiązania kontaktu z Wisłą za jej praktyki jesienne wobec Cracovii (kaperowanie graczy).

Kwiecień. Kondycja krakowskiego futbolu

Kurjer Sportowy

Nr 5. Kraków, 8 kwietnia 1925 Rok I. K R A K Ó W .

Trzeba by być urodzonym optymistą, aby po ostatnich dwu niedzielach nie stracić wiary w rzetelną klasę krakowskiego futbalu. Nie chcę powtarzać wydarzeń z przedostatniej niedzieli, ale oczekiwana z utęsknieniem wczorajsza niedziela, nie przyniosła zdesperowanym „kibicom" upragnionego pocieszenia.

Mistrz okręgu w drugiem spotkaniu drugi raz pobity. Kraków z trudnością tylko, o ile konkurenci podzielą się punktami, uniknie wyeliminowania z rozgrywek końcowych o mistrzostwo Polski. Mamy tylko jeden rodzaj pociechy, chyba bardzo wątpliwy, powiedzieć sobie możemy: „jakoś to będzie". Są tacy, którym i to wystarcza. Cracovia bije Czarnych ze Lwowa różnicą jednej bramki. Nikłe zwycięstwo, nad takim przeciwnikiem. Bo, co najważniejsze, gdzież nasz krakowski styl. Chwaliliśmy się zawsze przed resztą Polski: przegramy z tym, przegramy z tamtym, ale naszego stylu, naszej techniki i tak nie osiągniecie. Gdzież ten styl, ta technika? Tempi passati! W ostatnich dwu meczach Cracovii, śladu w nich detektyw z najzdolniejszym psem policyjnym^ nie dokazałby tej sztuki i nie zdołałby odszukać chluby krakowskiego futbalu. A skoro biało-czerwoni, że się tak wyrazimy, byli uosobieniem klasy Krakowa, więc cóż dopiero mówić o innych drużynach. Młodsza drużyna Wisły, na razie zawodzi na całej linji. Wczorajszy pogromca Wawel, grał swym stylem t. j. bez stylu. Zawody klubów B i C klasowych napewno nie poprawią humoru biadającemu nad zanikiem walorów piłkarskich w Krakowie.

Być może, że pesymizm po dwu niedzielach nie jest jeszcze dostatecznie uzasadniony, rozdzieranie szat przedwczesne. Ale nie można z naciskiem nie podnieść okoliczności, że ostatnie spotkania drużyn krakowskich muszą być dla nich poważnem memento. Oby tylko zostało ono należycie zrozumiane przez tych, którzy się ocknąć winni.


Przegląd Sportowy : 1925, nr 21

1925.05.27

27 maja 1925 r


Dobry pomysł jest tak długo dobry, jak długo jest właśnie pomysłem. Powtarzanie pomysłu dobrego — może się udać i raz drugi. Naśladowanie stałe — prowadzi do nudy, a niejednokrotnie do absurdu. Znanym już i powszechnie osądzonym tego przykładem były i są w lekkoatletyce biegi uliczne. Obecnie przykład tego rodzaju można zauważyć w piłkarstwie. Mamy tu na myśli spotkania międzymiastowe, które w ostatnim sezonie stały się prawdziwą epidemią we wszystkich niemal okręgach. Bo trzeba przecież wiedzieć, iż „klasyczny“ okręg piłkarski rozgrywa stałych spotkań tych 7. Ze Lwowem, Warszawą, Łodzią, Katowicami, Bielskiem, Wiedniem, Pragą; okazyjnie potyka się z Sztockholmem i Konstantynopolem; pertraktuje o spotkanie zapewne z wszystkiemi miastami kuli ziemskiej. I nasza Warszawa, która wystawia raz w roku swą reprezentację przeciwko Krakowowi, Łodzi, Poznaniowi, Lwowowi, Katowicom, Wilnu — ma ambicje spotykać się z Paryżem, Wiedniem i Pragą — często zaś przeciwstawia team'y stołeczne rozmaitym drużynom zagranicznym. Zgodnie z ostatnio notowanemi „staraniami“ zarządów okręgowych — za Krakowem i Warszawą nie chcą pozostać w tyle Poznań, Katowice, Łódź, Toruń, Wilno i Lublin. Jeszcze jeden rok takich zapałów, a Polska stanie się jedynym w świecie terenem niezliczonych zmagań międzymiastowych. Świat jest wiadoma rzecz duży, Polska wchodzi w modę — pole więc do inicjatywy poszczególnych miast i okręgów jest zaiste nieograniczone. Cóż jednak przedstawia orgja ta ze stanowiska interesów naszego sportu? Poza propagandą — nic. Spotkanie międzymiastowe rzadko bowiem kiedy daje prawdziwy obraz ustosunkowania sił, graczom, którzy do spotkań tych odnoszą się niechętnie, nie służy — widzom zaś sprawia emocje drugorzędne. Nadewszystko jednak szkodzi rozwojowi klubów. Osiem czy dziesięć terminów w roku, w których kluby oddać muszą najlepszych swych graczy na spotkania o problematycznej wartości, — terminów „ustalanych“ najczęściej w ostatniej chwili — przekreśla wszelką kalkulację pracy w klubie. Wiadoma rzecz, co dla klubu znaczy zgrany i jednolity zespół. Oznacza to: szanse w mistrzostwie, honorowe wyniki z zagranicą, a co za tern idzie, publiczność, kasa, możność rozwoju. Tylko zgrany i nieulegający ciągłym przestawieniom zespół zapewnił Cracovii świetne jej czasy, wyciągnął na miejsce czołowe Wisłę, oddał mistrzostwo Pogoni. Dziś wszakże karjera sportowa drużyny stała się loterją, zależną od pociągnięć zarządów związków. Kompletny skład Cracovii, Wisły, Pogoni, Polonii czy Warty stał się rzadkością, która nabiera już cech sensacji sportowej. Czytajmy tylko sprawozdania: Polonia „bez Dotha i Grabowskiego“, Wisła „bez Reymana, Gierasa czy Adamka“, Cracovia „bez Kałuży, Szperlinga i Ginla“ i t. p. i t. p. W rezultacie słabe wyniki, kapryśna forma drużyn, rozczarowanie, na dalszą metę rozkład i zniechęcenie.

Źródłem zła są tu w pierwszej i wyłącznej niemal linji fałszywie zrozumiane obowiązki zarządów okręgu. Rozgorzałe ambicje pracujących w nich ludzi spowodowały przerost pracy czynno - sportowej, powiedzmy „boiskowej" nad organizacyjną. Interesa klubów, regulowanie ich stosunków wzajemnych, praca u podstaw,— zeszły na drugi plan poza efekt wyniku uzyskanego w spotkaniu międzynarodowym. Musi się przecież np. poszczycić ten czy ów okręg, iż uzyskał rekord meczów międzynarodowych, — a taki czy siaki kapitan związkowy okazał „lepszą“ rękę w zestawieniu drużyn od swego kolegi. Nieszczęsną rolę odgrywają tu również i puhary, fundowane na chybił-trafił przez prasę, czy pojedyńczych ludzi. Brak inwencji okazywany przez „fundatorów“ sprawia nietylko efekt ofiarny, ale czyni ją w rezultacie bezużyteczną i szkodliwą. Rozwiązanie sprawy leży w rękach najwyższej magistrali t. j. PZPN-u, który powinien zająć się opracowaniem zasad spotkań międzymiastowych dla poszczególnych miast. 4 terminy w roku — terminy zgóry określone, byłoby to aż nadto dla zaspokojenia żądzy sportowego czynu w związkach okręgowych. Inaczej: skasujmy mistrzostwa, skasujmy spotkania międzynarodowe klubów i drużyn państwowych, podzielmy miasta na dzielnice, okręgi na podokręgi i „znacjonalizujmy“ na ich rzecz dorobek sportowy klubów. Stworzymy w ten sposób rzecz nową, zaspokoimy ambicje „działaczy“, a piłkarstwo nasze stanie się karykaturą, nie mającą równej w całym świecie


Przegląd Sportowy : 1925, nr 21

Z Gimn. I państwowego im. św. Anny w Krakowie. Pod kierunkiem prof. Fidzińskiego, kierownika całego ruchu sportowego w naszym zakładzie, rozpoczęła drużyna reprezentacyjna trening przygotowawczy do zawodów szkolnych okręgu krakowskiego. Turniej siódemek footballowych. …Team footballowy rozegrał zawody 29 b. m. z kombinowaną drużyną Wisły (4 z I a i b, 4 z II. 3 z III) z wynikiem 3 : 3. Sędziował trener „Wisły” p. Schlosser