Feta 2009

Z Historia Wisły

Spis treści

Feta mistrzowska na Rynku

Ponad 40 000 kibiców świętowało razem z piłkarzami Wisły Kraków na Rynku Głównym w Krakowie Mistrzostwo Polski.

Zawodnicy i sztab trenerski przyjechali pod Sukiennice odkrytym autobusem po godzinie 20:00 i zostali owacyjnie przywitani przez znajdujących się na płycie Rynku. Wszyscy mieli na sobie albo szalik Wisły albo czerwoną koszulkę. Nawet pomnik Adama Mickiewicza został przybrany koszulką.

Wiślacy pojawili się na balkonie Sukiennic od strony Kościoła Mariackiego. Razem z kibicami odśpiewali "Mistrz, mistrz, nasz TS!" oraz hymn Białej Gwiazdy. Można było też usłyszeć inne przyśpiewki - wszystkie śpiewane przez kibiców i piłkarzy.

To były specjalne chwile dla Marcina Baszczyńskiego i Marka Zieńczuka, dla których był to ostatni wieczór mistrzowski w barwach Wisły Kraków. Kilkadziesiąt tysięcy kibiców kilkakrotnie dziękowało im za grę dla Białej Gwiazdy, gromko śpiewając: "Baszczu z nami, kibicami!". Marek Zieńczuk w pewnym momencie wzruszonym głosem poprosił jeszcze raz o odśpiewanie jego ulubionej piosenki "Jesteśmy dumą tego miasta" i z przejęciem wyznał: "Dla mnie kibice Wisły są najlepsi w Polsce". Dodał również: "Cieszę się, że Lechia się utrzymała" i zaintonował "Nigdy nie spadniesz, Lechijko, nigdy nie spadniesz".

Innym razem sympatycy pod Sukiennicami śpiewali: "Mistrzem Polski jest Wisła", co od razu podchwytywali piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym. Nawet krakowski Rynek miał swoje pięć minut. "Rynek jest nasz" - słowa tej przyśpiewki również rozbrzmiewały na placu wokół Sukiennic. Na zakończenie hucznej imprezy, przy wzniesionych ku górze klubowych szalikach, wszyscy zaintonowali "Que Sera, Sera, Wisełka mistrzostwo ma!"

Do głosu doszedł również Junior Diaz, którego do mikrofonu podprowadził Piotr Brożek, mówiąc wszystkim: "Junior chce Wam coś powiedzieć". Junior powiedział więc po polsku: "Dziękuję".

Paweł Brożek i Marek Zieńczuk jako ostatni opuścili balkon na Sukiennicach. Na koniec zaśpiewali: "A teraz idziemy na jednego,..", wzbudzając aplauz u kibiców.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Kibicowsko

Roman Zieliński, kibic Śląska

Kto z kibiców Śląska uczestniczył w mistrzowskiej fecie? No, paru takich jest, ostatecznie często ktoś z Wrocławia się pojawia na decydujących meczach Wisły, a krakowski klub ostatnio dość często zdobywa laur najlepszej drużyny w Polsce. Ale ilu kibiców Śląska fatygowało się na takie eskapady? Kilkudziesięciu? Tym razem można się było pobawić w znacznie szerszym gronie. Niestety, w Krakowie z uwagi na remont stadionu ilość miejsc jest ograniczona do 15 tysięcy. A jeszcze niedawno na Reymonta mogło się upchać ponad 20 tysięcy. Z powodu tegoż remontu Wisła nie przyjmuje kibiców gości, jednak nas nie uznano za gości i do Wrocławia powędrowało 1000 wejściówek. O tym, że biletów będzie tysiąc wiedzieliśmy już od dłuższego czasu, stąd nakręcanie koniunkturki poprzez „łączenie” wyjazdu do Krakowa ze znacznie mniej wesołym z założenia wyjazdem do Bełchatowa. Ponadto postanowiono, że karty wstępu będą delikatnie reglamentowane… ceną. Tak, by ograniczyć zachowania patologiczne na jakie często można się było natknąć w lutym w Gdańsku.

Jazda

Myślano nad pociągiem specjalnym, lecz po stwierdzeniu jakie są połączenia kolejowe na trasie Wrocław – Kraków nasunął się wniosek iż rejsówki w zupełności wystarczą. Ustalono, ze pociąg ranny będzie najlepszym na to, by się odpowiednio rozgościć. Zatem zgłoszono na PKP, że właśnie tym pociągiem bractwo będzie się przemieszczać. Kolej wydłużyła skład o sześć wagonów, którymi przemieszczało się od „ponad 300” do „500” (w zależności od źródła) fanów Śląska. Reszta na miejsce dotarła samochodami. Jedna fura już na starcie miała kłopoty z kołem, ale to był pryszczyk. W połowie drogi czterech podróżników mogło się pożegnać z życiem. Istotnym elementem przy możliwej katastrofie była pogoda. Deszcz zrobił swoje, było ślisko, ale efekt samą prędkością i szybkością tłumaczyć nie można: samochód wylądował ponad 20 metrów od drogi taranując po drodze płot i przeskakując rów. Na szczęście zatrzymał się na łące, a nikomu nic się nie stało.

Tego dnia w ogóle było niebezpiecznie na obranej przez nas trasie. Na jednej z bocznych dróg, które „w razie czego” skontrolowano, straż pożarna wyciągała kierowcę z fury leżącej w rowie do góry kołami. Mimo tych przygód jazda odbyła się bezpiecznie.

Już w drodze dowiedzieliśmy się, że przez Wrocław będzie się przemieszczać ekipa około 150 fanów Lechii udających się do Gliwic. Trzeba było rozgrzać telefony, by znaleźć takich, którzy potowarzyszą gdańszczanom podczas ich postoju na Dolnym Śląsku.

Wizyta

Niektórzy w okolice Krakowa przybyli kilka dni przed meczem. Określenie „okolice Krakowa” są tu jak najbardziej trafne, gdyż szczególnie okupowane było Zakopane. Dzięki inicjatywie wrocławian („R”) wraz z miejscowymi fanklubowiczami Białej Gwiazdy na tamtejszym dworcu przerobiono istniejący od pewnego czasu napis „Ruch wita” na znacznie milszy naszym sercom „Wisła”. Wesoły był pochód „kolejowych” na stadion Wisły. Już wówczas można było zauważyć, że dla paru osób wejście na stadion będzie nie lada wyczynem. Część bractwa wręcz kierowało się do parków szukając wygodnych ławeczek, by móc „odpocząć”. W Krakowie takie zachowanie do najrozsądniejszych nie należy, lecz już po meczu nie było jakoś zgłoszeń od możliwych w takich okolicznościach – osób poszkodowanych. W Krakowie przygotowywano się na nasz przyjazd. Gril z darmowym, fantastycznym żarciem, piwo dla potrzebujących… zorganizowano całą strefę, która z uwagi na rozdawane w niej do biletu okazyjne koszulki śmiało można nazwać „zieloną”. Faktem jest, że coś nie zostało dograne i koszulek nie starczyło dla wszystkich. Gdzie leży problem – organizatorzy będą nad nim myśleć, by w przyszłości podobny się nie pojawił.

Niestety, do poziomu gościnności kibiców Wisły nie podłączyli się miejscowi mundurowi. Wręcz urządzano polowania na osobników idących ze strefy pod bramy stadionu, którzy sączyli sobie browara. Za danie się przyłapać na łyku piwa było się przechwytywanym przez kilku mundurowych i dostawało się blankiet okolicznościowy z mandatem porządkowym w wysokości złotych stu. Inna sprawa, że do części fanów Śląska nie dotarło, że nie chodzi o to, by jechać ileś tam kilometrów tylko po to, by stracić film i panowanie nad wypowiadanymi słowami. Dla jednego, dość przypadkowego w tym miejscu mieszkańca Wrocławia (bo generalnie na wyjazdy nie jeździ, także na mecze u siebie uczęszcza nader rzadko) skończyło się to kilkoma klapsami od kolegów z parafii. Osobnik pozbył się też gadżetów Śląska, gdyż jak to stwierdzono, tak się zachowuje, że nie powinien ich nosić. Miało być ograniczanie patologii. Niestety do końca się nie powiodło.

Wejście

Zbyt „chwiejni” wejścia nie mieli. No i był problem, bo tych „chwiejnych” trochę było. To rodziło konflikty. Ponadto minusem organizatorów jest fakt, ze w Krakowie nie ma czegoś takiego jak depozyt. To znaczy jest, wszystko sobie stoi w jakiś szafkach do których po meczu dostęp ma każdy…

Mecz na trybunach

Generalnie Śląsk zajmował jeden sektor, obok młyna Wisły. W zasadzie nie ma o czym pisać, bo wszystko jak na meczach zgodowych. Z tym rozróżnieniem, że tym razem łatwiej było odnaleźć kibiców Śląska, ponieważ mniej więcej wiadomo gdzie się bractwo grupowało, a po drugie kolor zielony bił w oczy w morzu wiślackiej czerwieni. W czasie spotkania wszyscy oglądając spotkanie oprócz dopingowania czekali na wieści z Gliwic, gdzie grała Lechia. I bramki gdańszczan były fetowane. Na telefony dowiadywano się także, jaka jest sytuacja na innych stadionach, co z jednej strony pomagało Wiśle spokojnie myśleć o własnej, najbliższej przyszłości (wszakże szykowano mistrzowską fetę) oraz o konsekwencjach dla Lechii.

Mecz na boisku

No, tu mogło być różnie. Przypominano rok 1982, kiedy Wisła odebrała mistrzostwo Śląskowi w podobnych okolicznościach. WKS pojedynku nie odpuścił, przynajmniej mentalnie. Natomiast ze strony szkoleniowej dało się wyczuć lekki luzik – bo tylko tak można zinterpretować występ w pierwszym składzie nie łapiącego się w „11” Górskiego i stosunkowo szybkie wejście na murawę Bilińskiego. Rzecz jasna żal słupka i dwóch poprzeczek, ale nie był to żal wielki. Bo alternatywą dla mistrzostwa dla Wisły był tytuł dla Amiki. I choć ostatecznie Śląsk przegrał, to wszyscy byli na swój sposób zadowoleni.

Wojna

Polowanie mundurowych na tych, którzy łykną piwo doprowadziło do tego, że w czasie meczu w przystadionowej knajpie „U Wiślaków” doszło do szarpaniny kibice kontra mundurowi. Najpierw mundurowi salwowali się ucieczką, by potem w zwiększonej sile wpaść do kanjpy i rzucać ludźmi.

Zabawa

Fetowanie mistrzostwa Polski zaczęło się kilka minut przed zakończeniem spotkania. Już dało się odczuć podniecenie związane z chęcią wpadnięcia na murawę.

- Tylko po to przyjechałem do Krakowa, by sobie wskoczyć na murawę – powiedział z wyraźnym żalem że tak się nie stało po meczu jeden z wrocławian. Bo od strony boiska pilnowała porządku także ekipa kibiców. Tak krakowskich, jak i wrocławskich. „K” sprzedawał lepy wszystkim w zielonych koszulkach, którzy chcieli przemieścić się ponad płotem.

Dopiero po 10 minutach od zakończenia pojedynku, po otwarciu bram, tłum wyległ na murawę. Co nie przeszkodziło i tak obalić części płotu.

- To jednak nie to – twierdził „N”, który najbardziej polował na koszulki zawodników. Zresztą jako jeden z nielicznych „przenikł” na murawę wcześniej niż wszyscy.

Fani Śląska też bawili się z wiślakami. Najpierw na murawie, potem bractwo przemieściło się na krakowski Rynek. Feta była niesamowita. I tu dziwne spostrzeżenie: o ile w okolicy stadionu picie piwa stanowiło namiastkę przestępstwa, to w drodze pod Sukiennice i na samym Rynku jawne żłopanie alkoholu nie wywoływało żadnych reakcji mundurowych. Na samym Rynku widać było, że zabawa nie została przygotowana w ciągu dwóch czy trzech dni. A całą imprezę uświetniał tum ludzi w barwach Wisły i przeplatających się zielono ubranych kibiców Śląska. Race, flagi, chóralne śpiewy. I dziwoląg. W rozgardiaszu przyuważono… Murzyna. Nie odzywał się, ale stał twardo, nawet sobie skądś szalik zorganizował. Po odjeździe piłkarzy bractwo rozpełzło się po wszystkich okolicznych knajpach. Nie tylko okolicznych zresztą. Część naszej redakcji wylądowała na całkiem wesołej imprezie w samym środku dzielnicy kojarzonej z Cracovią. Dość liczna ekipa wybrała się do Zakopanego, gdzie mistrzostwo Polski Wisły świętowała grupa około setki osób. Pół na pół Śląska i Wisły. Ponadto odnotowano zabawę z kibicami Lechii, gdyż część z nich przybyła do Krakowa prosto z Gliwic. Część bractwa imprezowała jeszcze po południu w niedzielę.

Powroty

Zbierając informacje nie natrafiliśmy na jakikolwiek wątek zakłócający nasze zadowolenie z tegoż wyjazdu.

Ilu nas było?

1000. To na stadionie. W tym kilkadziesiąt osób przybyło z dziećmi. Ponadto jeszcze ze dwie – trzy stówki koczowało pod stadionem, to znaczy głównie w knajpach. Oraz na wspomnianych wcześniej ławeczkach. Jak to liczyć? Trudno powiedzieć. W grupie fanatyków Śląska było 3 kibiców Slezsky Opava. Fani Wisły byli poinformowani o ich obecności.

źródło: http://fanslask.aha.pl/2009/05/30/co-mozesz-zrobic-dla-slaska/

Zielona strefa

autor: ewcia

Zdobycie tytułu Mistrza Polski w tym roku cieszy chyba bardziej, niż np. to z przed roku. Wszystko za sprawą tego, iż to kto zostanie Mistrzem ważyło się do ostatniej kolejki.

W ta wyjątkową sobotę wraz z Wiślakami mieli możliwość świętować zgodowicze z Wrocławia. Kibiców Śląska do Krakowa przybyło 1000. Niektórzy zawitali do małopolski już w piątek by rozpocząć fetowanie (przewidywanego) mistrzostwa. Najliczniejsza grupa Śląska przybyła na Reymonta przed południem, kolejni zjeżdżali się przez następne kilka godzin.

Za starą halą Wisły znajdował się punkt gościny zorganizowany przez SKWK - namiot, ławki i stoły, oraz catering. Wrocławianie po odebraniu zielonej koszulki oraz bloczków na jedzenie i picie mogli posilić się i w miłej atmosferze wraz z Wiślakami oczekiwano na zbliżający się mecz. Nie zabrakło wspólnych przedmeczowych śpiewów i pozdrowień. Parking za starą halą stał sie prawdziwą "Zieloną strefą" za sprawą okazjonalnych koszulek wydanych na ten mecz przez Stowarzyszenie "Wielki Śląsk".

Wyjątkowo zielony był także sektor D5 gdzie zasiadła największa grupa naszych braci z Wrocławia, jednakże rozsiani oni byli oczywiście po całym stadionie. Na płocie wywiesili jedną ze swych najnowszych i bardzo okazałych flag "WIELKI ŚLĄSK".

Przez cały mecz dało się odczuć, iż jest to mecz przyjaźni, na trybunach panowała znakomita atmosfera i z równą zażyłością dopingowano i Śląsk i Wisłę jak równiez pozdrawiano Lechię. Nasłuchiwano także wieści z Gliwic, gdzie swój mecz rozgrywała gdańska Lechia i chyba nikt nie miał wątpliwości dlaczego po jednych z wybuchów radości zapodano gromkie "Lechia Gdańsk".

Po meczu rozpoczęło się wspólne fetowanie Mistrzostwa dla Wisły, które potem przeniosło sie na krakowski Rynek i dla wielu trwało do białego rana. Zarówno kibice Wisły jak i Śląska na długo zapamiętaja wiślacki krakowski Rynek i wspólne święto.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do pomocy przy gościnie dla Śląska.


źródło: kibicewisly.pl

Wisła - Śląsk - mistrzostwo patrząc z trybun

autor: Adam76

Na ten dzień czekaliśmy przez cały sezon. Wisła podejmując w ostatniej kolejce wrocławski Śląsk, by zdobyć tytuł Mistrza Polski, musiała ten mecz co najmniej zremisować. Za to zwycięstwo, w tym spotkaniu, było by przysłowiową „kropką nad i” wieńczącą cały sezon. Złoty sezon.

Przed spotkaniem był dreszczyk, emocji bowiem media zaczęły niezdrowo podgrzewać atmosferę wygrzebując jakieś „stare kotlety” sprzed wielu lat. Wszyscy zastanawiali się czy nasi piłkarze udźwigną ciężar stawki tych zawodów. Gracze z Wrocławia na pewno mieli większy „luz psychiczny” bowiem zajmowali bezpieczne miejsce w środku tabeli.

W dniu meczu do Grodu Kraka zawitała około tysięczna grupa zaprzyjaźnionych z nami kibiców Śląska, którzy mogli liczyć na gościnę Wiślaków. Nie zabrakło również kibiców Unii Tarnów oraz naszych Braci z Gdańska, bowiem tak się złożyło, że Lechia swój ostatni mecz sezonu rozgrywała w nieodległych Gliwicach. Tym samym już od wczesnych godzin rannych w Krakowie można było wyczuć atmosferę piłkarskiego święta, które swoje apogeum osiągnęło o godzinie 17.00 na stadionie przy Reymonta 22.

W tym dniu trybuny obiektu im. H. Reymana zapełniły się w całości – mecz oglądnął komplet widzów – około 16 tysięcy.

Na początku spotkania na trybunie D przedstawiono oprawę przygotowaną przez osoby z Ultra Wisły pod przewodnim hasłem „Plaudite Civies” (Klaszczcie Obywatele), które było dopełnieniem kartoniady na całej trybunie - na tle barw Wisły był „złoty rok” - 2009. Druga połowa to kolejna prezentacja Ultra Wisły - sektorówka Białej Gwiazdy w postaci Wiślackiej koszulki.

Stadion Wisły w tym dniu, zapewne z powodów spodziewanego mistrzowskiego zmieszania po meczu, ozdobiły flagi Wisły: Olkusz, Fanatycy – Wieliczka, Wisła – Baile Atha Cliath, Nowe Bystre, oraz Unii Tarnów i jedna flaga Śląska Wrocław.

Ponieważ było to nie tylko spotkanie kończące sezon 2008/2009 - wiele wydarzeń, które zaistniały na stadionie były szczególne.

Po pierwsze mam tutaj na myśli wizytę na „gnieździe” trybuny D Marcina Baszczyńskiego, paradującego w koszulce z wiele znaczący z napisem, który nie wymaga wyjaśnień – „Baszczu z Wami kibicami/Dla takich chwil warto żyć – WISŁA – i nie zmienia się nic” oraz wizytę na trybunach oddanego Wiślaka – Kuby Błaszczykowskiego. Ten ostatni specjalnie zrezygnował z miejsca na loży VIP by mecz oglądać razem ze zwykłymi kibicami – tym samym jeszcze raz pokazując swoje prawdziwe przywiązanie do Trójkolorowych barw.

Sam mecz przebiegał pod dyktando piłkarzy Białej Gwiazdy. Owszem na początku zawodów piłkarze Śląska kilka razy dość mocno zaatakowali (min. strzał wrocławskiego gracza – Gancarczyka w poprzeczkę bramki Mariusza Pawełka), ale później przewaga Wisły była wyraźna. Nie było to jakieś oblężenie bramki przeciwnika, nie mniej patrząc z trybun Wiślacy kontrolowali przebieg meczu. Ukoronowaniem takiej gry była 27 minuta, kiedy to po pięknym dośrodkowaniu Zieńczuka Radek Sobolewski silnym strzałem daje prowadzenie Białej Gwieździe. Wynik 1-0 utrzymał się do pauzy. Po przerwie nadal to Wiślacy nadawali ton grze. Co prawda przeciwnicy chcieli zmienić wynik meczu, ale albo dobrze bronił nasz bramkarz, albo dopisywało mu szczęście - jak w 68 minucie kiedy to gracz Śląska trafił futbolówką w słupek bramki Pawełka.

W końcu nastąpiła 82 minuta kiedy to Marek Zieńczuk ładnym strzałem tuż sprzed pola karnego podwyższa na 2-0. Tym samym jasnym stało się, że tytuł Mistrza Polski zostaje pod Wawelem! Dodatkowo Marek Zieńczuk – wychowanek gdańskiej Lechii, który tym meczem kończył występy z Białą Gwiazdą na piersi pięknie ukoronował swoje występy w Wiśle. Asysta i bramka jest jakby podkreśleniem tych wszystkich lat jakie spędził on na Reymonta.

Ponieważ był to tzw. mecz przyjaźni – nie dziwne iż na trybunach panowała radosna atmosfera. Oprócz zgodowych pieśni czy też hymnu Wisły można było usłyszeć Wiślackie : HSV, Jazda, jazda, jazda – Biała Gwiazda!, Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie, przeciągłe „Wisłaaa...” śpiewane na dwie trybuny, czy też – Mistrzem Polski jest Wisła.... Nie zabrakło również pozdrowień dla poszczególnych graczy, którzy kończą swoją przygodę z Białą Gwiazdą – Marka Zieńczuka, Marcina Baszczyńskiego. Kibice pamiętali również o Kubie Błaszczykowskim – skandując jego imię i nazwisko. Nikt nie zapomniał także o naszym trenerze Macieju Skorży – wiele razy był on pozdrawiany z trybun przez kibiców Wisły. Bo chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości, że tytuł mistrzowski to w głównej mierze jego zasługa. W końcu mamy prawdziwego trenera, który utożsamia się z klubem i oddaje mu swoje wszystkie umiejętności i wiedzę. Dodatkowo wieści z Gliwic spowodowały, że na stadionie przy Reymonta i jego okolicach wiele razy roznosiło się gromkie - „Lechia Gdańsk” lub „a my swoje – Lechia Gdańsk!” (Lechia wygrała z Piastem 2-0).

Ostatni gwizdek sędziego oznaczał jedno – Wisła Kraków została Mistrzem Polski!!!! Tym samym obroniła tytuł sprzed roku, przy okazji ucierając nosa rywalom z Warszawy czy „wykreowanym na mistrzowski tytuł przez media” piłkarzom klubu grającego na licencji Amiki Wronki.

Koniec meczu nie oznaczał końca emocji w tym dniu. Po jakimś czasie zostają otwarte bramy i wszyscy chętni kibice mogą wbiec na murawę. Zielona połać placu gry w krótkim czasie zapełnia się Trójkolorowymi fanami. Wszyscy zgromadzeni na stadionie najpierw byli świadkami oficjalnego pożegnania z Wisłą – Marka Zieńczuka, Marcina Baszczyńskiego oraz Clebera (w zastępstwie tego zawodnika wystąpiła jego żona). Dostali oni między innymi od przedstawicieli Stowarzyszenia Kibiców Wisły okolicznościowe upominki – wielkoformatowe zdjęcia ze swoimi podobiznami.

Później nastąpił najmilszy moment wieczoru – w otoczeniu fanów - trenerzy, piłkarze, sztab szkoleniowy, po otrzymaniu kolejnych okolicznościowych pucharów, w końcu podnieśli Mistrzowski Puchar! Gdy kapitan Białej Gwiazdy – Arek Głowacki wzniósł go w górę nikt nie mógł mieć wątpliwości kto jest najlepszy w Polsce! Tytuł Mistrza Polski na kolejny sezon zostaje pod Wawelem – Wisła po raz 12 została najlepszą drużyną w Polsce!

Kolejnym akcentem tego szczęśliwego wieczoru był przemarsz, krakowskim ulicami, kibiców Wisły na Rynek. Po jakimś czasie pojawia się tam również cała drużyna Białej Gwiazdy by razem z fanami świętować mistrzowski tytuł. Szczelnie „oblepiony:)” pomnik „Adasia”, na jakże znanym wszędzie głównym placu Krakowa;), zwiastował przednią zabawę piłkarzy i fanów Wisły.

Ostatecznie gracze Białej Gwiazdy znaleźli się na dachu Sukiennic by razem z kibicami, szczelnie wypełniającymi krakowski Rynek, cieszyć się z Mistrzostwa Polski.

Kiedy nasi gracze opuścili Rynek nie oznaczało to końca fety. Praktycznie wszystkie krakowskie knajpy na Rynku (i okolicach) wypełniły się świętującymi fanami Białej Gwiazdy. Kto był to widział i ma swoje wrażenia z tych wydarzeń;).

Ja zaś po końcu „oficjalnej części;)” fety na Rynku udaję się do wynajętego lokalu by razem z Braćmi z Lechii Gdańsk świętować dwie okazje – Mistrzostwo Polski Wisły i fakt utrzymania się Lechii w Ekstraklasie. Bowiem wręcz naturalnym stało się to, że Lechiści, którzy wspomagali swoich graczy w Gliwicach, zostali zaproszeni do Krakowa na wspólne świętowanie. Wspólna biesiada skończyła się w momencie kiedy Kraków powoli „budził się;)” do niedzielnego poranka;).

Oczywistym jest, że pominę szczegóły tej imprezy;), zwłaszcza, że chyba każdy fan krakowskiej Wisły mógłby napisać tysiące słów opisując własne świętowanie....;)

Tym samym, chyba nie tylko dla mnie skończył się jakże udany, patrząc na tabelę, sezon – Wisła obroniła tytuł, zaś Lechia utrzymała się w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Do zobaczenia na kibicowskim szlaku!


źródło: KibiceWisly.pl

Wideo

Skrót meczu Wisła - Śląsk:


Radość piłkarzy w szatni po mistrzu 2008/2009:


Wisła Kraków Mistrz Polski 2009 (feta):


Feta mistrzowska Wisły Kraków cz. II


Feta 2009 na Rynku:


Szalony wiślacki autobus:

Mistrzowska galeria