Henryk Reyman - król strzelców

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Pierwsza korona, niepobity rekord 1927 (37 goli))
(Odebrane królestwo 1928 (27-31 goli))
Linia 82: Linia 82:
[[Grafika:Stadjon 1928-12-21b.JPG|thumb|right|250px]]‎
[[Grafika:Stadjon 1928-12-21b.JPG|thumb|right|250px]]‎
[[Grafika:Stadjon 1928-12-21bb.JPG|thumb|right|250px]]‎
[[Grafika:Stadjon 1928-12-21bb.JPG|thumb|right|250px]]‎
-
 
+
[[Grafika:Polska Zachodnia 1928-12-02a.JPG|thumb|right|200px]]
Powtórne zdobycie tytułu króla strzelców polskiej ligi mówiło samo za siebie. Rzecz charakterystyczna, że nikt wówczas nie podważał tego tytułu. Stało się tak dopiero po siedemdziesięciu latach. Ale po kolei. Reyman rozpoczynał ten rok w glorii najlepszego napastnika i strzelca polskiej ligi. Nic dziwnego, że rywale Wisły, chcąc powstrzymać jej atak, z reguły starali się sparaliżować grę kierownika napadu „Czerwonych”, duszę i mózg całego zespołu. Delegowali więc do jego ścisłego pilnowania jednego lub nawet dwóch graczy. Stąd przy takiej asyście trudniej mu było zdobywać bramki. Tak było np. w meczu z Legią i Warszawianką (3.05 0:1 i 13.05 1:2). Tym niemniej niejednokrotnie udowadniał, że jeśli jest tylko w dobrej dyspozycji, to nawet obecność aniołów stróżów w jego otoczeniu nie przeszkadza mu w zdobywaniu bramek. Już pierwszy mecz sezonu z Ruchem wskazywał wyraźnie, jaką taktykę przyjmować będą rywale Wisły. Reyman mimo „troskliwej opieki” nie dość, że obsługiwał celnymi podaniami kolegów, to jeszcze sam przypieczętował wysoką wygraną 4:0, strzelając ostatnią bramkę. Po dokooptowaniu do ligi zespołu Cracovii kibice ostrzyli sobie zęby na pojedynek snajperski najlepszych piłkarzy tych zespołów: Reymana i Kałuży. Okazało się jednak, że kierownik ataku „Biało-czerwonych” zatracił niemal zupełnie swój strzał i był już schodzącą gwiazdą piłkarską. Dość powiedzieć, że w całym sezonie strzelił tylko 9 goli.
Powtórne zdobycie tytułu króla strzelców polskiej ligi mówiło samo za siebie. Rzecz charakterystyczna, że nikt wówczas nie podważał tego tytułu. Stało się tak dopiero po siedemdziesięciu latach. Ale po kolei. Reyman rozpoczynał ten rok w glorii najlepszego napastnika i strzelca polskiej ligi. Nic dziwnego, że rywale Wisły, chcąc powstrzymać jej atak, z reguły starali się sparaliżować grę kierownika napadu „Czerwonych”, duszę i mózg całego zespołu. Delegowali więc do jego ścisłego pilnowania jednego lub nawet dwóch graczy. Stąd przy takiej asyście trudniej mu było zdobywać bramki. Tak było np. w meczu z Legią i Warszawianką (3.05 0:1 i 13.05 1:2). Tym niemniej niejednokrotnie udowadniał, że jeśli jest tylko w dobrej dyspozycji, to nawet obecność aniołów stróżów w jego otoczeniu nie przeszkadza mu w zdobywaniu bramek. Już pierwszy mecz sezonu z Ruchem wskazywał wyraźnie, jaką taktykę przyjmować będą rywale Wisły. Reyman mimo „troskliwej opieki” nie dość, że obsługiwał celnymi podaniami kolegów, to jeszcze sam przypieczętował wysoką wygraną 4:0, strzelając ostatnią bramkę. Po dokooptowaniu do ligi zespołu Cracovii kibice ostrzyli sobie zęby na pojedynek snajperski najlepszych piłkarzy tych zespołów: Reymana i Kałuży. Okazało się jednak, że kierownik ataku „Biało-czerwonych” zatracił niemal zupełnie swój strzał i był już schodzącą gwiazdą piłkarską. Dość powiedzieć, że w całym sezonie strzelił tylko 9 goli.
Niespodziewanie talentem strzeleckim błyszczał natomiast niedawny obrońca Cracovii i podpora defensywy reprezentacji Polski – L. Gintel, który po wysokiej wygranej „Pasów” nad Czarnymi 6:0 z dorobkiem 5 goli prowadził na liście czołowych strzelców. W pierwszych trzech meczach Reyman, podobnie jak w roku ubiegłym, trafiał do siatki rywali regularnie i w każdym z spotkań po razie. Nic dziwnego, że po pierwszych kolejkach ligowych wyprzedzali go także Emchowicz z Polonii i Geisler z 1.FC. W 4 kolejce ligowej Wisła trafiała na TKS, drużynę, z którą do tej pory wygrywała wysoko, a Reyman zwykle strzelał w tych pojedynkach najwięcej bramek. Tak też było i tym razem. Dwie bramki (wg PS 3!) pozwoliły mu zbliżyć się na dystans zaledwie jednej bramki do najlepszego strzelca 1.FC Geislera (który regularnie trafiał w meczach swej drużyny z Legią 4:1 i Czarnymi 3:2) i Łańki z Legii (po pokonaniu Pogoni aż 7:0). Gintel z Emchowiczem (podobnie jak Reyman) trafili do bramek rywali dotychczas po 5 razy.
Niespodziewanie talentem strzeleckim błyszczał natomiast niedawny obrońca Cracovii i podpora defensywy reprezentacji Polski – L. Gintel, który po wysokiej wygranej „Pasów” nad Czarnymi 6:0 z dorobkiem 5 goli prowadził na liście czołowych strzelców. W pierwszych trzech meczach Reyman, podobnie jak w roku ubiegłym, trafiał do siatki rywali regularnie i w każdym z spotkań po razie. Nic dziwnego, że po pierwszych kolejkach ligowych wyprzedzali go także Emchowicz z Polonii i Geisler z 1.FC. W 4 kolejce ligowej Wisła trafiała na TKS, drużynę, z którą do tej pory wygrywała wysoko, a Reyman zwykle strzelał w tych pojedynkach najwięcej bramek. Tak też było i tym razem. Dwie bramki (wg PS 3!) pozwoliły mu zbliżyć się na dystans zaledwie jednej bramki do najlepszego strzelca 1.FC Geislera (który regularnie trafiał w meczach swej drużyny z Legią 4:1 i Czarnymi 3:2) i Łańki z Legii (po pokonaniu Pogoni aż 7:0). Gintel z Emchowiczem (podobnie jak Reyman) trafili do bramek rywali dotychczas po 5 razy.

Wersja z dnia 12:07, 26 mar 2012

Spis treści

Henryk Reyman

Zobacz więcej w osobnym artykule: Henryk Reyman.


Pierwsza korona, niepobity rekord 1927 (37 goli)

Henryk Reyman.
Henryk Reyman.

Było to rekordowe i nie pobite do dziś osiągnięcie w lidze liczącej 13 zespołów.

Statystykę najlepszych strzelców ligowych w sezonie jako pierwszy wprowadził warszawski „Stadjon”. Niemała w tym zasługa opracowującego regularnie dział piłki nożnej w tym piśmie S. Mielecha. Stało się to z początkiem sezonu ligowego. Numer 25 „Stadjonu” donosił, że przed zakończeniem pierwszej serii spotkań ligowych prowadził w niej kierownik ataku warszawskiej Legii Łańko. Gracz ten w sposobie gry przypominał nieco Kałużę. Prezentował dobre wyszkolenie techniczne, a jego znakiem firmowym były podania prostopadłe. Nie należał jednak do piłkarzy, którzy samotnym przebojem potrafią stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika. Brakowało mu także szybkiego startu do piłki. Tym niemniej uważano go obok Reymana i Kałuży za trzeciego gracza, który potrafi „z jednakową swobodą tak grać skrzydłami, jak i trójką środkową”.

Drugie miejsce zajmowali ex equo Reyman i Herbstreit z dorobkiem 11 goli. Herbstreit podówczas gracz toruńskiego TKS był piłkarzem przebojowym. Posiadał dużą intuicję strzelecką i potrafił znaleźć się w sytuacjach podbramkowych umiejętnie wykorzystując każdą nadarzającą się do strzału okazję. Tuż za nimi z dziesięcioma trafieniami plasował się Wawrzyniec Staliński - gwiazda i najskuteczniejszy strzelec poznańskiej Warty. Gracz ze względu na charakterystyczną posturę na boisku (pochylony, jak by na wpół złamany) łatwo rozpoznawalny przez kibiców. Za plecami tych snajperów znajdował się: Wacek Kuchar, uważany nie bez racji za najlepszego przebojowca; oraz Geisler - snajper z niemieckiego 1.FC - słynący z silnych plasowanych strzałów.

Początek sezonu wcale nie wróżył Reymanowi wielkich osiągnięć strzeleckich. Bowiem do meczu z Warszawianką (16.06) trafiał wprawdzie w miarę regularnie do siatki rywali, ale nigdy nie strzeli więcej jak jednej bramki w meczu. Z 10 ligowych spotkań jakie rozegrała wtedy Wisła - wystąpił w ośmiu i zdobył „tylko” 6 bramek. Pozostawał więc wyraźnie w tyle za najlepszymi strzelcami ligowymi. Szybko jednak rozwiał nadzieje tych, którzy sądzili, że podobnie jak Kałuża najlepsze lata piłkarskie ma już za sobą. W meczu z Warszawianką strzelił wszystkie bramki dla „Czerwonych”. Mecz wprawdzie do najlepszych widowisk piłkarskich nie należał, ale gole te były wyjątkowej urody. Pierwszy ligowy hat trick zaliczył już w następnym pojedynku z TKS, a Wisła rozgromiła gospodarzy aż 7:2. Smaczkiem tego meczu był pojedynek snajperski Reymana i Herbstreita. Zaczął się on pomyślnie dla Torunianina, gdyż to właśnie on strzelił pierwszą bramkę meczu. Potem jednak wyższość kapitana Wisły była wyraźna. 5 bramek strzelonych w dwu meczach miało swoją wymowę i spowodowało szybki awans Reymana w klasyfikacji najlepszych strzelców. Ostatni mecz przed letnią przerwą „Czerwoni” i Reyman nie mogli jednak zaliczyć do udanych. Wysoka przegrana z Pogonią 1:4 (26.06) i zerowe konto bramkowe „Proboszcza” mówiły same za siebie. Jak pisano celował on w tym meczu „w pięknych strzałach”, ale ze skutecznością było wyraźnie na bakier. Nie można tego było powiedzieć o Wacku Kucharze, który w tym meczu zaliczył 2 bramki. Następne dodał w wygranym meczu z Jutrzenką i szybko awansował na drugie miejsce w tabeli strzelców z 13 trafieniami. Pozostali rywale Reymana również nie próżnowali: Staliński w meczu Warty z Klubem Turystów trafił 2 razy do siatki rywali, a Łańko raz do bramki ŁKS. Tym samym Reyman spadł aż na 5 miejsce. Prowadził w tej klasyfikacji Łańko z 14 golami na koncie, drugi był Kuchar z 13, po 12 trafień mieli Staliński i Herbstreit.

Rundę rewanżową Wisła zaczęła jednak w dobrym stylu. Grała skutecznie, strzelała sporo bramek - w czym niewątpliwie spora byłą zasługa Reymana, który trafiał do bramek rywali z dokładnością szwajcarskiego zegarka. Wystarczy podać, że w kolejnych 10 spotkaniach w jakich wystąpił strzelał zawsze co najmniej jedną bramkę. Zaczął nadzwyczaj skromnie bo tylko od jednego trafienia w meczu z Czarnymi. Była to jednak niezwykle ważna bramka, gdyż dawała „Czerwonym” wygraną 3:2. Jego rywale nie zasypiali jednak gruszek w popiele i także regularnie powiększali swe bramkowe konto. Przed meczem Wisły z Warszawianką na czele znajdował się Herbstreit z 18 golami. Wyprzedzał Kuchara - 15 goli, Łańkę - 14 i Stalińskiego z Geislerem - po 13 goli. Reyman tracił więc do prowadzącego snajpera z TKS aż 6 bramek. Następne ligowe mecze przyniosły jednak prawdziwą rewolucję w tabeli, a zadecydowały o tym w dużej mierzy wysokie wygrane jakie odniosła Pogoń nad TKS 8:1 i Wisła nad Warszawianką 8:2. Pięć bramek w tym ostatnim meczu strzelił Reyman, a co równie ważne obsługiwał także celnymi podaniami swoich partnerów nie zapominając o swojej roli kierownika napadu „Czerwonych”. Dzięki tej eksplozji strzeleckiej z dorobkiem 17 goli znajdował się tuż za prowadzącymi w klasyfikacji Herbstreitem i Kucharem (po 18 bramek). Tuż za nimi plasował się Łańko po wygranej Legii z Klubem Turystów 5:2.

Jego najgroźniejsi rywale dostali jednak w następnych meczach pewnej zadyszki. Kapitan Wisły jednak nie zwalniał tempa i w kolejnym spotkaniu z Jutrzenką (7.08 7:2) znowu popisał się hat trickiem co dało mu samodzielne prowadzenie w tabeli najskuteczniejszych napastników. Nie oddał go już do końca rozgrywek. 20 bramek strzelonych w 14 meczach jakie rozegrał (była to 16 kolejka ligowa) miały swoją wymowę. Jego najgroźniejsi rywale nie potrafili nawet wykorzystać jego absencji w następnym ligowym pojedynku z Wartą nadal zachowywał przewagę 2 bramek nad Kucharem i Herbstreitem. Do tej dwójki dołączył napastnik 1.FC Geisler, który poprawił swój dorobek strzelecki po wygranej z TKS 5:2.

Przewaga Reymana nad rywalami do miana króla strzelców nie była duża i w zasadzie wystarczał jeden mecz by go wyprzedzić w klasyfikacji. W lidze bowiem nie brakowało spotkań kończących się wysokimi wynikami, w których padało więcej jak pół tuzina bramek. Do tego Reyman w meczu z Legią wykazywał „braki kondycyjne”. Nie przeszkodziło mu to strzelić jedynego gola w meczu z Legią. Mecz tem miał dodatkowy smaczek, gdyż w drużynie rywala Wisły występował Łańko, który w klasyfikacji strzelców tracił do Reymana tylko 3 bramki. Po tym spotkaniu dystans ten zwiększył się do czterech. Wysoka wygrana Legii z TKS 6:1 w następnej kolejce ligowej pozwoliła jednak Łańce na wysforowanie się na drugie miejsce w tej klasyfikacji z dorobkiem 21 bramek. Wisła w tym samym czasie pewnie pokonała Ruch 4:0, a Reyman znowu należał do głównych aktorów tego widowiska strzelając dwa gole. Łańko niezbyt długo cieszył się z wiceliderowania, gdyż w kolejnym meczu zmierzył się we Lwowie z Pogonią i Kucharem. W meczu tym Poganiacze prowadzeni do boju przez Wacka rozgnietli wprost legionistów 11:2. Łup bramkowy Kuchara pozwolił mu ponownie włączyć się do rywalizacji z Reymanem o miano najlepszego napastnika. Wacek miał na swym koncie 22 trafienia i tracił do Reymana tylko 2 bramki (kapitan Wisły w wygranym przez „Czerwonych” meczu z ŁKS trafił tylko raz i to z karnego). By jednak nie dawać zbytnich nadziei Kucharowi i Łańce w następnym pojedynku z TKS trafił do siatki osłabionego personalnie rywala aż sześciokrotnie, walnie przyczyniając się do najwyższej wygranej w historii ligowych spotkań (15:0 11.09). Miał już wtedy 30 bramek na swoim koncie, a Kuchar tylko 23. W praktyce rywalizacja o miano króla strzelców została w ten sposób rozstrzygnięta. Zostało jednak jeszcze 5 ligowych kolejek i skoro Reyman mógł w jednym meczu strzelić pół tuzina goli - mógł zrobić to także Kuchar czy Łańko. Rywale Reymana musieli jednak wykazać się wyjątkową skutecznością w ostatnich ligowych meczach i liczyć przy okazji na zapaść strzelecką Reymana. Ten jednak ani myślał oddawać pola i w następnych 5 meczach regularnie trafiał do bramek rywali Wisły zdobywając siedem goli: w meczu z Klubem Turystów jedną, z 1.FC jedną (bądź dwie). Jego rywale również starali się o zdobywanie kolejnych bramek. Lepiej wypadał w tej konfrontacji Łańko, który na 3 kolejki przed końcem rozgrywek wyprzedził Kuchara z dorobkiem 25 bramek. Po meczu Wisły z Polonią (2.10 7:1) dystans dzielący kapitana Wisły od Łańki i Kuchara jeszcze bardziej się powiększył, gdyż „Reyman jak zwykle doskonały” trafił 4-krotnie do bramki odmłodzonej Polonii. Pewnym pocieszeniem dla Kuchara był następny ligowy pojedynek, w którym Pogoń wygrała w Krakowie z świętującą już mistrzostwo Polski Wisłą 2:0. Swój ligowy popis strzelecki zakończył Reyman skromnie dodając w ostatnim meczu ligowym z Hasmoneą jedno trafienie.


Tym samym w 26 kolejkach ligowych trafiał aż 37krotnie do bramek rywali co jest rekordem do dziś niepobitym i mało na to wskazuje, by ktokolwiek poprawił ten rezultat. Dodać należy, że strzelił tyle bramek w zaledwie 23 spotkaniach (w 3 meczach z różnych powodów nie mógł wystąpić). Mógł strzelić znacznie więcej ale nie wykorzystał 3 z 5 rzutów karnych (22.05 z Wartą, 18.09 Klubem Turystów i Hasmoneą w ostatnim ligowym meczu). Należałoby w zasadzie jeszcze uwzględnić strzelonego karnego do pustej bramki w pamiętnym meczu z 1.FC w Katowicach. Jednak w większości relacji z tego meczu nie wspomina się o tym fakcie, a spotkanie to zweryfikowano jako wygraną Wisły 2:0 (nie uwzględniając tym samym drugiej bramki strzelonej przez Reymana).

Zdecydowanie lepiej radził sobie z wykonywaniem jedenastek inny as Wisły - Adamek, choć i jemu zdarzały się pudła. Reyman bramki w zasadzie zdobywał z każdej pozycji i każdą dozwoloną częścią ciała - z jednym małym wyjątkiem, nie trafił ani razu do siatki rywala głową. Jak zwykle popisowo zdobywał bramki z rzutów wolnych, a jego silne plasowane strzały sprawiały sporą trudność bramkarzom (przynajmniej raz piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę -29.05 z 1.FC, a w meczu z Polonią bramkarz nie był w stanie utrzymać na piersi mocno bitej piłki - podobnie w spotkaniu z Warszawianką - 31.07 - piłka po jego strzale wysuwa się bramkarzowi z rąk i wpada do siatki). Podobnie zresztą było po jego samotnych przebojach „przez obronę” kiedy to strzelał swymi „niechybnymi bombami bramki”. Potrafił się również dobrze i przytomnie zachowywać w zamieszaniu podbramkowym, kierując ostrymi strzałami piłki do bramki rywali (np. w meczu z Jutrzenką 7.08 i Legią 21.08). Najwięcej jednak goli strzelał z centr skrzydłowych: Adamka i Balcera. Przy czym więcej asyst zaliczył ten pierwszy. Akcje skrzydłami prowadzone przez Reymana były zresztą jego znakiem firmowym, a piłki wracające do niego po strzałach jego przyjaciół z reguły trafiały w „światło bramki”. Nic dziwnego, że z czasem nie bez racji pisano, że „H. Reyman po złożeniu, jeżeli są tylko centry lub auty wolne, powiększa sobie rekord goli”. Co jednak równie ważne sam potrafił także wyrabiać partnerom pozycje do strzałów, łącząc niebywałą skuteczność z dużą ilością zaliczonych asyst bramkowych.

Tabela. Kolejka po kolejce

Lp Król strzelców 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. Razem
1.Reyman11---11-1123-153-1216114-137
1.Razem1222234456811111217202021232430313236363737
2.Łańko--11311-32--1-2-1-4-4-2-3130
2.Razem--12567710121212131315151616202024242626293030
3.Kuchar111---11422113---411--1---25
3.Razem123333459111314151818181822232424242525252525

(*)– w anulowanym meczu 1. kolejki Kuchar strzelił 3 gole (w powtórzonym tylko jednego)

Odebrane królestwo 1928 (27-31 goli)

„Dwaj królowie monarchowie” – karykatura Gintla i Reymana.  (Przegląd Sportowy nr  54 s. 2 1928)
„Dwaj królowie monarchowie” – karykatura Gintla i Reymana. (Przegląd Sportowy nr 54 s. 2 1928)

Powtórne zdobycie tytułu króla strzelców polskiej ligi mówiło samo za siebie. Rzecz charakterystyczna, że nikt wówczas nie podważał tego tytułu. Stało się tak dopiero po siedemdziesięciu latach. Ale po kolei. Reyman rozpoczynał ten rok w glorii najlepszego napastnika i strzelca polskiej ligi. Nic dziwnego, że rywale Wisły, chcąc powstrzymać jej atak, z reguły starali się sparaliżować grę kierownika napadu „Czerwonych”, duszę i mózg całego zespołu. Delegowali więc do jego ścisłego pilnowania jednego lub nawet dwóch graczy. Stąd przy takiej asyście trudniej mu było zdobywać bramki. Tak było np. w meczu z Legią i Warszawianką (3.05 0:1 i 13.05 1:2). Tym niemniej niejednokrotnie udowadniał, że jeśli jest tylko w dobrej dyspozycji, to nawet obecność aniołów stróżów w jego otoczeniu nie przeszkadza mu w zdobywaniu bramek. Już pierwszy mecz sezonu z Ruchem wskazywał wyraźnie, jaką taktykę przyjmować będą rywale Wisły. Reyman mimo „troskliwej opieki” nie dość, że obsługiwał celnymi podaniami kolegów, to jeszcze sam przypieczętował wysoką wygraną 4:0, strzelając ostatnią bramkę. Po dokooptowaniu do ligi zespołu Cracovii kibice ostrzyli sobie zęby na pojedynek snajperski najlepszych piłkarzy tych zespołów: Reymana i Kałuży. Okazało się jednak, że kierownik ataku „Biało-czerwonych” zatracił niemal zupełnie swój strzał i był już schodzącą gwiazdą piłkarską. Dość powiedzieć, że w całym sezonie strzelił tylko 9 goli. Niespodziewanie talentem strzeleckim błyszczał natomiast niedawny obrońca Cracovii i podpora defensywy reprezentacji Polski – L. Gintel, który po wysokiej wygranej „Pasów” nad Czarnymi 6:0 z dorobkiem 5 goli prowadził na liście czołowych strzelców. W pierwszych trzech meczach Reyman, podobnie jak w roku ubiegłym, trafiał do siatki rywali regularnie i w każdym z spotkań po razie. Nic dziwnego, że po pierwszych kolejkach ligowych wyprzedzali go także Emchowicz z Polonii i Geisler z 1.FC. W 4 kolejce ligowej Wisła trafiała na TKS, drużynę, z którą do tej pory wygrywała wysoko, a Reyman zwykle strzelał w tych pojedynkach najwięcej bramek. Tak też było i tym razem. Dwie bramki (wg PS 3!) pozwoliły mu zbliżyć się na dystans zaledwie jednej bramki do najlepszego strzelca 1.FC Geislera (który regularnie trafiał w meczach swej drużyny z Legią 4:1 i Czarnymi 3:2) i Łańki z Legii (po pokonaniu Pogoni aż 7:0). Gintel z Emchowiczem (podobnie jak Reyman) trafili do bramek rywali dotychczas po 5 razy.

Kapitan Wisły również dwukrotnie trafiał do bramki w następnym meczu Wisły z Wartą – co jednak równie ważne, to właśnie jego bramka ostatecznie zadecydowała o skromnej wygranej 3:2. Równie regularnie strzelali gole jego rywale: Łańko w meczu Legii z Pogonią 4:1, oraz Geisler (1.FC-ŁKS 3:0) i Emchowicz (Polonia-Hasmonea 4:1). Z tej czwórki najlepszy był Łańko, który z dorobkiem 8 goli samodzielnie liderował czołowym strzelcom. Tuż za nim, o jedną bramkę mniej mieli Reyman, Geisler i Emchowicz.

Niefortunnie przegrany mecz z Legią i wypad Wisły do Pragi wywołał małe załamanie formy Wisły, co odbiło się na skuteczności Reymana. W dwu kolejnych spotkaniach nie strzelił żadnej bramki, a jego rywale nie próżnowali i po ośmiu ligowych kolejkach na czele najlepszych strzelców znajdował się Geisler (po wysokich wygranych 1.FC z Hasmoneą 5:0 i TKS 5:3). Po 8 trafień zaliczyli Kossok II, Gintel i Łańko. Na osłodę przed meczem z Legią redakcja „Stadionu” wręczyła Reymanowi puchar „króla strzelców” ubiegłego sezonu. Noblesse oblige i w wysoko wygranym meczu z Polonią „król” polskich boisk piłkarskich ponownie dał znać o sobie strzelając 2 bramki. Wcześniej trafił również Gintel w meczu Cracovia-Legia (2:0).

Majowy mecz z 1.FC (20.05) niósł więc obok pozasportowych emocji także rywalizację czołowych strzelców ligowych: Reymana z prowadzącym w tych statystykach Geislerem i drepczącym obu tym piłkarzom po piętach Kossokiem. Rywalizacja ta zakończyła się remisowo dla Reymana i Kossoka, co pozwoliło kapitanowi Wisły na zrównanie się w klasyfikacji strzelców z Geislerem. 10 bramka strzelona w 9 meczu ligowym świadczyła wyraźnie o tym, że już nie tak łatwo przychodziło asowi Wisły pokonywanie ligowych bramkarzy. Po 1.FC czekał Wisłę kolejny ciężki mecz ligowy. Tym razem były to derby z Cracovią. Naprzeciwko Reymana stawali do walki Kałuża i Gintel. Nic dziwnego, że mecz ten wzbudził ogromne zainteresowanie wśród kibiców. Zakończył się on niezasłużoną wygraną „Pasów” 2:1, a o wyniku w dużej mierze zadecydowała kontuzja Skrynkowicza. Pojedynek najlepszych strzelców obu drużyn wygrał tym razem Gintel (2 gole). Reyman odpowiedział tylko jednym trafieniem i to z rzutu karnego. Dzięki temu na czele ligowych snajperów znajdowali się obaj ci gracze z dorobkiem 11 goli. Tuż za nimi plasowali się gracze 1.FC Geisler i Kossok oraz Łańko z Legii. Właśnie Łańko, po pokonaniu w następnej kolejce przez Legię Warszawianki 4:2, wysunął się na czoło tego peletonu napastników z dorobkiem 12 bramek. Wisła wzięła teraz rozbrat z ligą na 3 tygodnie. Inne drużyny nadal rozgrywały mecze, a konkurenci Reymana systematycznie zaliczali kolejne trafienia. Gintel, po wysokim zwycięstwie Cracovii nad Klubem Turystów 5:1, miał ich już na swoim koncie 15, a Łańko 13. Na taki afront szybko odpowiedział Reyman w znanym już sobie stylu. W kolejnym pojedynku z wymagającym przecież rywalem, Pogonią, zaliczył hat trick, co pozwoliło mu na wysunięcie się na fotel wicelidera (Gintel nadal trafiał do siatki rywali i miał na swym koncie 17 bramek). W następnym meczu z ŁKS (2:4) Reyman nie potrafił zmusić do kapitulacji bramkarza, a w 2 następnych w ogóle nie zagrał. Szczęśliwie dla niego również Gintel przeżywał regres formy strzeleckiej i nie poprawił swego dorobku. Jedynie Łańko poprawił skuteczność, co pozwoliło mu na wyprzedzenie Reymana o 1 bramkę (miał ich już 15). Reyman wrócił do gry w meczu z TKS – drużyną jakże szczęśliwą dla Wisły. Tak było i tym razem. Czerwoni odprawili sympatycznych torunian do domu z bagażem 9 bramek, a 4 z nich strzelił nie kto inny tylko Reyman. Gintel dał skromne zwycięstwo Cracovii w meczu z Śląskiem 1:0 i tym samym na czele najlepszych strzelców z dorobkiem 18 goli znaleźli się właśnie ci gracze („Przegląd Sportowy” daje Reymanowi 5 goli). W następnych meczach nastąpił jednak widoczny spadek formy „Czerwonych”. Zaledwie jeden remis w 3 meczach był tego wymownym dowodem. Niewątpliwie wpływ na postawę drużyny i samego Reymana miała jego służba wojskowa. Przydzielony do 5 pp. stacjonującego w Wilnie musiał na każdy mecz ligowy dojeżdżać pociągiem. I tak np. na przegrany ostatecznie mecz z Wartą w Poznaniu (2.09 0:2) dojechał niemal w ostatniej chwili po 24-godzinnej jeździe. Należą się słowa uznania kapitanowi Wisły, że mimo tych przeszkód potrafił jednak dojść do siebie i odzyskać formę strzelecką w końcówce sezonu. Pierwszym tego sygnałem był derbowy pojedynek z Cracovią, pewnie i wysoko wygrany przez Wisłę 5:1. „Król strzelców” polskiej ligi trafił w tym meczu tylko raz i to z rzutu karnego, ale gol ten dał mu prowadzenie w tabeli strzelców. Tuż za nim znajdowali się Gintel i Łańko. Po piętach deptali im gracze lwowscy z niezawodnym Kucharem i Steuermanem z Hasmonei. Ten ostatni gracz (wysoki jak na napastnika przystało) dorównywał Reymanowi siłą strzałów i jak pisano, po jego bombach „pękały siatki w bramkach, mdleli bramkarze”. Potrafił także uderzyć z dalszej odległości, musiał jednak stopować piłki przed strzałami i w grze wykazywał się pewną powolnością.

Zerowe konto po stronie zdobytych bramek przez Reymana w meczu z Czarnymi i absencję w spotkaniu z Warszawianką wykorzystał Łańko, który po pokonaniu przez Legię TKS 5:2 i Cracovii 3:2 wysunął się na czoło najlepszych strzelców. Wyjazd do Rumunii wyraźnie jednak posłużył Reymanowi, który po powrocie zaaplikował Polonii dwie bramki. Był w tym meczu „równie dobry jako kierownik ataku i jako strzelec”. Jego rywale o koronę króla strzelców jednak także trafili celnie do siatek rywali. Zaimponował zwłaszcza Łańko w meczu Legii z Warszawianką (7:1), który po tym meczu gromadził na swym koncie 24 gole. Gintel po wygranej Cracovii z Wartą 5:2 miał ich 22, a Reyman 21. Na polepszenie konta bramkowego nie pozwolili Reymanowi w meczu z Legią wojskowi, nie puszczając go z Wilna. Wykorzystał to Gintel, zaliczając kolejne trafienia w meczu Cracovia-Hasmonea (2:0). Ubiegłoroczny „król strzelców” tracił więc do liderującego Łańki 3 bramki, a do Gintla dwie. Nie polepszył również swego dorobku po wygranym przez Wisłę meczu z Pogonią 2:0. Nadrobił jednak te zaległości z nawiązką w meczu z Klubem Turystów. Najwidoczniej wyprawa do Czechosłowacji i 2 bramki strzelone zawodowcom tego kraju podziałały na niego mobilizująco. Hat trick zaaplikowany łodzianom nie pozwolił mu jednak zniwelować straty do Gintla, gdyż ten nie wypuścił prowadzenia i znowu błysnął formą strzelecką w meczu Cracovia-ŁKS 7:1. Wiśle pozostawało już do końca rozegranie tylko 2 spotkań oraz dogranie przerwanego meczu z ŁKS, a Reyman tracił do Gintla aż 4 gole. Strata była do odrobienia. Kapitan Wisły niejednokrotnie udowadniał, że potrafił strzelać w jednym meczu po kilka bramek i na to liczyli sympatycy Wisły. Trzeba jednak dodać, że bardziej cieszył ich wynik całej drużyny, która po raz drugi z rzędu, po serii kolejnych zwycięstw, pewnie zmierzała po tytuł mistrzowski. Dość powiedzieć, że od pamiętnego zwycięstwa nad Cracovią 5:1 wygrywała kolejno wszystkie mecze w lidze. Podobnie było w meczu ze Śląskiem wygranym wysoko 9:2. „Przegląd Sportowy”, „Stadion” i „IKC” zaliczyły w tym spotkaniu 4 trafienia Reymanowi, co pozwoliło mu zrównać się w tabeli strzelców z Gintlem. Z kolei bramka strzelona w remisowym meczu z 1.FC dała mu tytuł króla strzelców, a Wiśle mistrzostwo Polski. Miał jeszcze niebywałą okazję do polepszenia swego konta strzeleckiego, gdyż w dogrywanym po zakończeniu sezonu meczu z ŁKS strzelał rzut karny. Jednak niewymiarowa i zbyt lekka piłka nie pozwoliła mu na pokonanie bramkarza łodzian. Wtedy wydawało się to bez znaczenia – dziś ten przestrzelony karny dla niektórych statystyków futbolu oznacza utratę tytułu najlepszego snajpera ligi!

A. Gowarzewski w swych opracowaniach poświęconych rozgrywkom ligowym przyznaje tytuł króla strzelców Gintlowi z dorobkiem 28 goli (w tym 9 z rzutów karnych). Reymanowi przyznaje tylko 27 bramek (w tym 4 z rzutów karnych)! Nie dolicza do tego dorobku goli strzelonych w meczach 4. kolejki z TKS (wg „Przeglądu” strzelił 3, a nie 2 gole); 15. kolejki ponownie z TKS (wg „Przeglądu” nr 34 strzelił 5, a nie 4 gole); 27. kolejki z Śląskiem (wg „Przeglądu” nr 51 i IKC nr 315 strzelił 4, a nie 2 gole). W sumie daje to różnicę aż 4 bramek na niekorzyść Reymana i utratę tytułu króla strzelców. Utratę po 70 latach, gdyż do drugiej połowy lat 90-tych nikt nie podważał zdobycia przez niego tego tytułu. Nie rozstrzygamy, kto ma rację, podajemy tylko liczbę strzelonych bramek przez bombardiera z Wisły na 27-31 (wg różnych źródeł).

Podsumowując ten sezon, charakterystyczne było to, że najlepsi strzelcy ligowi reprezentowali „krakowską szkołę gry w piłkę nożną”. Gintel swą skutecznością zawstydził innych napastników i mówiono, że „ma tak zimną krew, że stojąc obok niego można kataru dostać”. Jedynym graczem, który dotrzymywał mu kroku, okazał się Reyman. Ubiegłoroczny król strzelców i tym razem nie potrafił strzelić bramki głową. Poprawił za to zdecydowanie wykonywanie rzutów karnych. Z tego stałego fragmentu gry strzelał na bramkę rywali pięciokrotnie, pudłując tylko raz w meczu z ŁKS (1:2) w dość nietypowych okolicznościach. Czasami zastępowali go w tym obowiązku Jan Kotlarczyk (strzelone 3 karne) i Skrynkowicz z dwoma trafieniami. Nie udało mu się natomiast strzelić żadnej bramki z rzutów wolnych, co było pewną niespodzianką. Jak zwykle potrafił wykorzystywać celne podania skrzydłowych i łączników. Tym razem najwięcej bramek strzelił z podań Balcera, co było zrozumiałe, gdyż Adamek przez większą część sezonu z powodu kontuzji nie występował na polskich boiskach. Nie zatracił także swej siły przebojowca.

Tabela. Kolejka po kolejce

1928 Król strzelców 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. Razem
1.Reyman1112-32--2113---4-5---1--2---32-4127-31
1.Razem1235-67-87-87-89-1010-1111-1214-1514-1514-1514-1518-2018-2018-2018-2019-2119-2119-2121-2321-2321-2321-2324-2626-3027-3127-31
2.Gintel5-111-1-242---1------211-32128
2.Razem55678899111517171717181818181818182021222225272828
3.Łańko1122---1121---21-2--421-11-126
3.Razem1246666781011111111131414161616202223232425252626

Zobacz też