Koszykówka Mężczyzn-kibicowsko

Z Historia Wisły

  • Mecz Wisła-Hutnik 1997:

Zima 1997 - Hutnik grał kosza na Wiśle. Po raz pierwszy na koszu mężczyzn tłum.Wiadomo dlaczego. Przyjechał Hutnik w asyście psiarni w około 100 osób, przekrzykiwania, rzucanie różnymi asortymentem między nami, Hutnik wrzucił na parkiet petardy hukowe i psy ich wyprowadziły z hali. Od razu też postanowiliśmy opuścić ją i my. Ale psy nas rozkminiły i przyblokowały wyjście , z hali łatwo nie jest wyjść szturmem jak są jedne wąskie drzwi. W końcu ją opuściliśmy po kilkunastu minutach po dwie-trzy osoby (żenująco dla koszykarzy musiało to wyglądać jak hala pustoszej w czasie meczu) i samochodami jedziemy do Huty. Dziwne to było bo Hutnik musiał tu dotrzeć góra z 20 minut przed nami a już nie zdążyliśmy złapać nikogo (tzn napatoczyło się trzech skinów ale nie będą skromnym przyznam się że postawiłem się za nimi ekipce z mojego auta i im odpuściliśmy, subkultura była ważniejsza). Pozostała 100 "rozpłynęła się" .


Autor:RWD.Źródło:kibice.net-forum


  • Mecz Wisła-Hutnik 1998:

Kibice krakowskiego Hutnika w zeszły sezonie pojawili się na meczu II ligi koszykówki mężczyzn w hali krakowskiej Wisły.Fani Białej Gwiazdy spodziewając się podobnego zdarzenia podczas tegorocznego pojedynku tych dwóch drużyn,na spotkanie Wisła-Hutnik przybyli w dość sporej grupie.Ponieważ grupy gości nie było dłużej widać ,na sektor przeznaczony dla kibiców przyjezdnych weszło kilku wiślaków w szalach Hutnika i zaczęło dla zabawy dopingować gości.Po chwili jednak owe szale potargano i wrzucono na parkiet.Na hali udało się dostrzec ośmiu funkcjonariuszy po cywilu.Byli tak utajnieni ,że każdy od razu wiedział z kim ma do czynienia,niektórzy z nudów podsłuchiwali ich rozmowy.Oto skrót jednej z nich:

-Co to za jedni?(pytanie dotyczyło kibiców Wisły udających sympatyków Hutnika)

-Hutnik nie,bo na ten mecz się nie wybrał.

-Z Wisły też nie są ,a więc muszą być z Cracovii.


Źródło Fan Śląsk nr.1,rok 1998


Rok chyba 1998 koszykówka kolejna po tej gdzie gumiorów przybyła setka, na hali selekcjonujemy grupę 30 osób i ubierając hutnicze szaliki okłamujemy ochronę i zajmujemy pusty jeszcze sektor przeznaczony dla HaKaeSu. Czekamy. W międzyczasie między nami pojawia się dwóch gości wyjmując z majtek szaliki Bełchatowa ... przedstawiają się ... to jacyś bracia którzy specjalnie na te derby przyjechali. Wkręcamy ich dalej, nie ujawniając się, prowadzimy mały doping dla Hutnika, w urzeczywistnieniu planu pomagają nam nasi z naszych sektorów wyzywając nas. Kiedy już staje się jasne (połowa meczu) że Hutnik nie przybędzie, na hasło ryczymy "Wisła to jest potęga" i wyrzucamy hutnicze insygnia na parkiet. Bełchatowianie w niemałym szoku ale nic im nie robimy. Chłopaki chyba przeżyli lekką traumę. Warto dodać ,że na meczach rewanżowych ,rozgrywanych w hali na Suchych Stawach,kibice Wisły również się pojawiali w grupach około 500 osobowych.


Autor:RWD.Źródło:kibice.net-forum


  • Kolejnymi ciekawymi wydarzeniami mającymi związek z meczami koszykówki mężczyzn było pojawienie się w kocówce lat 90-tych dwukrotnie ,kibiców gości.Na Reymonta pojawili się kibice Zagłębia Sosnowie w sile 100 osób oraz Legi Warszawa w sile 50 osób,jednak ze względu na służby mundurowe , na meczach tych nie doszło do żadnych ekscesów.


  • W sezonie 2003/2004 do rozgrywek zgłoszono drużynę Wisła Kraków/Unia Tarnów.Drużyna o nazwie Unia/Wisła , rozgrywając swoje mecze na przemian w Krakowie i Tarnowie, zajęła szóste miejsce w rozgrywkach. W sezonie następnym, od stycznia 2005 roku, Wisła pojawiła się w ekstraklasie już samodzielnie, jednak miejsca z roku poprzedniego nie udało się poprawić (zajęła siódmą lokatę). Po dwóch latach współpracy, przed rozgrywkami sezonu 2005/2006, Unia Tarnów nie zdecydowała się na jej kontynuowanie, a ponieważ prawo do gry w ekstraklasie posiadali tarnowianie, Wiśle pozostała gra na najniższym szczeblu rozgrywek ligowych.W tym czasie na trybunach przy Reymonta hala była zwykle wypełniona po brzegi,zaczął na nowo pojawiać się ,,młyn"-prowadzono głośny doping,pojawiły się oprawy.Na meczach drużyny Wisła/Unia pojawiali się z flagami kibice z Tarnowa ,z którymi na początku roku 2004 zawarto kibicowski układ,który następnie przekształcił się w zgodę.


Źródło:http://tswisla.pl/index.html oraz wspomnienia kibiców z różnych for kibicowskich.


  • Od roku 2006 koszykarze Wisły ,występowali w niższych klasach rozgrywkowych,zorganizowany doping pojawiał się jedynie okazjonalnie lub na meczach derbowych z Cracovią(rozgrywanych między innymi w nowej hali przy ulicy Reymonta).


Źródło:wislakrakow.com-forum.


Doping podczas spotkania derbowego na hali Wisły był przez całe spotkanie niesamowity.Kibice Wisły w licznym gronie zjawili się w hali przy Reymonta i od pierwszych minut do samego końca spotkania donośnym dopingiem wspierali naszych koszykarzy. Mimo, że doping przez całe spotkanie był niesamowity, najlepsza zabawa była w IV kwarcie. Pokazaliśmy , że wzajemną mobilizacją możemy osiągnąć bardzo dużo. Wielkie podziękowania i gratulacje dla osób z młyna za atmosferę którą stworzyli.

Źródło:http://skwk.pl/ Autor:Ewcia.


  • Jesienią i zimą 2012/2013 r. na meczach koszykarzy na nowo zaczął się pojawiać zorganizowany doping kibiców.


Wiślacka trybuna w Jaworznie:

„Pewnie niewielu się spodziewało tego jak ten mecz będzie wyglądać i niewielu spodziewało się tego, że wyjazd na mecz II ligi koszykówki się odbędzie. A jednak…”. Zachęcamy do zapoznania się z relacją z niedzielnego wyjazdu ma mecz koszykówki męskiej.


Mecz z MCKiS Jaworzno był idealną okazją do tego, aby zaprezentować siłę Armii Białej Gwiazdy na wyjeździe. Niewielka odległość, odpowiedni termin i spora ekipa ludzi kibicujących Wiśle z Jaworzna spowodowały, że zapadła decyzja o zorganizowaniu wyjazdu na to spotkanie.


O godzinie 17:00 przy R22 zebrała się grupa osób, która chwilę później wyruszyła busem i samochodami w kierunku Jaworzna. Na drodze nie napotkaliśmy żadnych problemów, więc na miejscu jesteśmy już o 18:00 i głośno dajemy znać, że „Jesteśmy zawsze tam gdzie nasza Wisła gra…”. Chwilę później zostajemy przywitani przez tamtejszych kibiców Białej Gwiazdy i wspólnie z nimi udajemy się na „colę i chipsy”. Jak się jednak szybko okazało cola i chipsy były mało atrakcyjną rozrywką, więc powracamy już wszyscy razem pod halę po raz kolejny głośno dając o sobie znać. Około godziny 18:45 jesteśmy już przy wejściu jednak zostajemy zatrzymani przez ochronę, ponieważ właśnie kończył się mecz siatkówki i decyzją kierownika obiektu wejdziemy dopiero o 19:00. Gdy zbliżała się wyznaczona godzina rozpoczęliśmy odliczanie a po jego zakończeniu nie pozwoliliśmy na dłuższe przetrzymywanie nas na zewnątrz. Ku zaskoczeniu wielu ochroniarz grzecznie i kulturalnie wskazał nam, którędy mamy iść, aby dostać się na trybunę. Gdy wszyscy byli już na miejscu, po raz kolejny zaśpiewaliśmy „Jesteśmy zawsze tam…”. Ten moment to chyba jeden z najciekawszych i najpiękniejszych momentów tego wyjazdu. Gdyż w tym samym momencie na halę wchodzili nasi koszykarze, a ich radość z tego, że „grają u siebie” była niesamowita. Oficjalnie na trybunach zjawia się 88 Fanów Wisły, którzy konkurencji nie mieli żadnej, gdyż po przeciwległej stronie hali na trybunach zasiadło około 100 fanatyków kibiców gospodarzy, którzy jednak ani razu nie dali o sobie znać.

Przed trybuną zawisła flaga „JAWORZNO” oraz dwa transparenty wywieszone także przez tamtejszą ekipę, z których jeden głosił „Tak niewielu stawia czoła tak wielu” a drugi „Jaworzno” z herbem Wisły w środku. Na około 30 minut przed rozpoczęciem spotkania wołamy naszych zawodników, aby podeszli pod trybunę i głośno śpiewamy, że „Gramy u siebie” oraz „Tylko zwycięstwo”.

Warto podkreślić, że drużyna MCKiS Jaworzno jest liderem tabeli a nam, jak pewnie większość wie, jak to się mówi, „nie idzie” w tym sezonie. O tym samym poinformowani zostali wszyscy kibice, którzy chwilę później przez cztery kwarty mieli wspierać naszych koszykarzy. Sportowcy wzięli sobie do serca nasze słowa i pokazali, że są mocną ekipą, która mimo fatalnej pozycji w tabeli jest w stanie prawie ograć jej lidera. Wróćmy jednak do wydarzeń na trybunach.


Doping przez pierwsze dwie kwarty stał na dobrym poziomie, a momentami było naprawdę piekło. Zaraz po hymnie zaczęliśmy od kilku haseł motywujących takich jak „Jesteśmy z wami”, „Grać na całego” czy wspomniane wcześniej „Gramy u siebie”, by następnie pokazać jak bawi się krakowska Wisła przy HSV z pięściami w górze, klaskaniem i pogo. Naprawdę konkretnie wychodził też okrzyk „Wiślackie Jaworzno”. Do rozpoczęcia czwartej kwarty przelecieliśmy spory repertuar Wiślackich przyśpiewek.

Ostatnia kwarta to tzw. wojna nerwów na parkiecie, ale oczywiście też na trybunach. Koszykarze grali kosz za kosz i ciągle kręciło się wokół remisu a kibice Wisły, z których część wcześniej odpuściła sobie doping w tak ważnych momentach i również zaczęła głośno wspierać Wisłę przyśpiewkami „Hej Wisła Kosz” „Walczyć Wisła Walczyć” czy też „Boney M ”, a gdy przy piłce byli koszykarze gospodarzy, można było zatykać uszy od „przeszkadzania”, jakie im zafundowaliśmy. Ostatnie sekundy to już potężna złość i przekrzykiwanie się jeden przez drugiego, gdy sędzia przy stanie 67-67 i końcowej syrenie dyktuje dwa rzuty osobiste dla jaworznickiej ekipy. Na nic były protesty zawodników Białej Gwiazdy, a już tym bardziej nasze. Oczywiście po raz ostatni stworzyliśmy piekło na hali, gdy zawodnik ekipy gospodarzy wykonywał rzuty osobiste. Pierwszego nie trafił, a drugi…piłka zakręciła trzykrotnie na obręczy i wpadła do kosza, a nasi koszykarze przegrali 67-68.

Oczywiście mimo tego wyniku mega głośno przy lecącym konfetti podziękowaliśmy im za grę i zaangażowanie, jakie pokazali we wczorajszym meczu.


Podczas tego spotkania kolejny raz odbyła się zbiórka, która ma na celu choćby minimalne wsparcie Wawelskich Smoków w ich działaniach. Po opuszczeniu hali wszyscy idą w swoją stronę i mniej więcej około godziny 23 bez problemów meldujemy się w Krakowie. Tam czeka nas miła niespodzianka, gdyż to my otrzymujemy brawa i podziękowania od…WAWELSKICH SMOKÓW.


Kolejny mecz koszykarzy już 13 lutego o 18:30 przy R22! Naprawdę warto przyjść i wspierać ludzi, którzy oddają serce za drużynę!!!


Źródło:http://skwk.pl/


Wyjazd (przemarsz) na AGH

W niedzielę odbył się kolejny mecz naszych koszykarzy poza własną halą, na którym pojawili się kibice Wisły. Zadanie nie było trudne gdyż mecz odbywał się kilkaset metrów od Reymonta. Każdy kto wybrał się by wspierać tego dnia Wawelskie Smoki na pewno tego nie żałuje.

Na kilka dni przed spotkaniem dotarły do nas informacje, że kibice Wisły nie zostaną wpuszczeni na halę AZS AGH. Obawiano się bowiem o względy bezpieczeństwa. Jednak chyba każdy zdawał sobie sprawę, że dla tamtejszych władz będzie to ciężkie do wyegzekwowania, kto pojawia się na hali, więc zbytnio tym "zakazem" się nie przejmowaliśmy.

Dzień wcześniej podczas meczu z CCC zapowiedzieliśmy, że taki mecz ma miejsce oraz że warto wesprzeć w tym dniu Wawelskie Smoki. Zbiórkę ustaliliśmy na godzinę 16.00.

W niedzielę już przed tą godziną w hali Wisły pojawiło się około 100 osób, które kilka minut później wyruszyły na ulicę Piastowską. Oczywiście nie był to cichy przemarsz, gdyż oprócz Wiślackich przyśpiewek były też pozdrowienia dla sąsiadki i huk petard. Oprócz tego odpaliliśmy także kilka rac. Przy wejściu na halę od razu powitało nas kilku ochroniarzy, jednak nasza liczba była na tyle dobra, że żaden z nich nie zdążył się nawet odezwać, gdy już wchodziliśmy na teren obiektu.Ku zaskoczeniu wielu osób hala był kompletnie nieodgrodzona od „trybun”, które wzdłuż parkietu były w dużym stopniu zapełnione. Gdzieniegdzie można się było dopatrzeć barw Wisły. Po krótkim zapoznaniu się z terenem zajęliśmy trybunę za koszem oraz „miejsca stojące” obok niej.Od razu rozpoczęliśmy głośny doping, w który tego dnia angażowali się praktycznie wszyscy i to przez cały mecz. Na samym początek od razu poinformowaliśmy znajdujące się na hali osoby o tym, że „Wisełka rządzi w Krakowie” oraz koszykarzy, że „w tych derbach tylko zwycięstwo”. Chwilę po odśpiewaniu hymnu i rozpoczęciu się meczu zaczęliśmy pierwszą w tym dniu zabawę i czego chyba niewielu się tam spodziewało - nie ostatnią tego dnia. Złapaliśmy się za bary i w rytm kilku Wiślackich przyśpiewek sprawdziliśmy wytrzymałość trybuny dla nas przygotowanej, a osoby zgromadzone w pobliżu ochrony sprawdziły także jak silny jest pan w żółtej kamizelce, który nas pilnował. Jemu nie za bardzo spodobała się ta zabawa więc w kilki słowach wyraziliśmy niezadowolenie z tego powodu.

W kolejnych minutach meczu staraliśmy się jak najgłośniej wspierać koszykarzy Białej Gwiazdy, którzy dosyć wcześnie wyrobili sobie sporą przewagę nad rywalem, co powodowało, że czuło się więkzy luz. Gdy nadszedł czas trzeciej kwarty, po raz kolejny sprawdzaliśmy (dla naszego własnego bezpieczeństwa) wytrzymałość trybuny i ochroniarza. Ta druga była zbyt mała, a ochroniarz nieradzący sobie z kilkoma chłopakami, którzy tylko w jego okolicy podskakiwali wezwał posiłki. Nie zdeprymowało nas to zbytnio i po chwili rozpoczęliśmy kolejny test wytrzymałości - tym razem utrzymania się na nogach osób, które czuwały nad tym byśmy mogli być bezpieczni. W rytmach HSV robiliśmy także „Pogo” a następnie stworzyliśmy „pociąg”, który krążył miedzy panami w żółtych kamizelkach. Szybko jednak okazało się, że jest to dla nas za nudne, dlatego kolejny pociąg "pojechał" już wzdłuż całej hali, czemu przyglądali się bezradni ochroniarze. Śmiechu było co niemiara jednak chyba na chwile zapomnieliśmy, po co tam jesteśmy.

Po krótkim przemyśleniu sytuacji wróciliśmy do dopingowania Wawelskich Smoków, którzy tego dnia radzili sobie wyśmienicie i odnieśli sukces. Tego sukcesu nie mógł odnieść nasz derbowy przeciwnik, który wsparcia we własnej hali nie miał żadnego, a nasze gwizdy i śpiewy dotyczące jednego z ich zawodników spowodowały, że gra chyba nie szła po ich myśli.

Na kilka minut przed końcem meczu, gdy w śpiewaliśmy „Que sera” i cieszyliśmy się ze zwycięstwa w tym derbowym spotkaniu, na hali pojawiły się kolejne osoby, które chciały zadbać o to by nic nam się nie stało. Tym razem była to wyższa rangą służba w niebieskich mundurach wezwana przez panów w żółtych kamizelkach.

Mecz zakończył się zwycięstwem, a od naszych koszykarzy usłyszeliśmy na koniec „Każdy to powie…”, które wspólnie z nimi głośno dokończyliśmy. Po meczu zdecydowana większość z nas szybkim krokiem podążyła na Reymonta, aby tam wesprzeć kolejną ekipę Białej Gwiazdy, czyli futsalowców. Na "wyjazdowym" meczu w hali AGH-u poczuć można było prawdziwy kibolski klimat. Takie mecze na długo pozostają w pamięci. Mamy nadzieję, że taka atmosfera będzie już za każdym razem, kiedy tylko Wawelskie Smoki wybiegną na parkiet.

Kolejna okazja do wspierania chłopaków już 2 marca na naszej hali a następnie najważniejszy mecz sezonu z Legią (16 marca). Zachęcamy do licznego pojawiania się na meczach Wawelskich Smoków!

Autor:Przetok

Źródło:http://skwk.pl/