Marcin Cupał

Z Historia Wisły

Marcin Cupał: Trema przed każdym meczem

Data publikacji: 05-03-2008 10:22


Od wielu lat jest fanem Wisły, posiada doświadczenie w prowadzeniu imprez i pracy z mikrofonem. Przez długi czas obserwował Adriana Ochalika, podczas gdy ten prowadził mecze Białej Gwiazdy. W sobotę Marcin Cupał po raz pierwszy miał okazję sprawdzić się w roli pierwszoligowego spikera.

Ten materiał ukazał się w czwartkowym, 52. numerze newslettera Białej Gwiazdy.

Podczas castingu pokonałeś 21 osób. Czy było ciężko, czym się wyróżniłeś?

Myślę, że było ciężko. Uważam, że wyróżniłem się profesjonalnym podejściem do tego zagadnienia. Można powiedzieć, że jestem w branży. Oczywiście nie w branży spikerów, ale w zawodzie mówienia do mikrofonu. W przeciągu kilkunastu lat pracowałem w kilku rozgłośniach radiowych, prowadziłem mnóstwo imprez plenerowych. Myślę, że potrafiłem to sprzedać i potrafiłem sprzedać w jakimś stopniu swoją niebanalną osobowość. Jak już kiedyś mówiłem, spiker nie może być osobą bezbarwną. Musi być to postać dynamiczna i wiedząca, czego chce. Mówienie i w jakimś stopniu kreowanie atmosfery na boisku razem z kibicami to bardzo odpowiedzialna rzecz.

Od kilku lat jesteś związany z Wisłą Kraków.

Tak. Jestem na każdym meczu. Moja przeszłość kiedyś była bardzo mocno związana z Politechniką Krakowską, gdzie studiowałem i swego czasu byłem dyrektorem muzycznym rozgłośni Radio Nowinki. Tutaj na Wiśle od samego początku zajmuję się oprawą muzyczną meczów. Oczywiście zawsze moim marzeniem było zostać spikerem. Dlatego podglądałem Adriana Ochalika na każdym meczu. Patrzyłem, jak on to robi, żeby nauczyć się i mieć łatwiej. Może dlatego podczas castingu było mi trochę łatwiej, bo byłem bezpośrednio przy każdym prowadzonym przez niego meczu. Natomiast tutaj na Wiśle od samego początku realizuję, troszeczkę komponuję i troszeczkę wzbogacam oprawę muzyczną meczów. Oczywiście cały czas staramy się nie zrobić z tego „małyszomanii” ani meczu siatkówki. Staramy się tak wypośrodkować, aby historia pewnych utworów, które są tutaj od zawsze na Wiśle, w łagodny sposób łączyła się z utworami nowszymi, którymi staramy się wzbogacać to widowisko sportowe.

Adrian Ochalik postawił bardzo wysoko poprzeczkę. Na forach można przeczytać, że jego głos jest symbolem Wisły. Czy nie obawiasz się tego?

Absolutnie się tego nie boję. Nawet spotkałem się kilka dni temu na jednym z forów internetowych z takim stwierdzeniem, że nowy spiker ma bardzo podobny głos do Adriana Ochalika. Oczywiście ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że mam inny głos. Jeżeli chodzi o sposób prowadzenia meczów, całej tej oprawy przez spikera, wydaje mi się, że przez ostatnie lata dużo się od niego nauczyłem. Nauczyłem się również poprzez prowadzenie imprez, których poprowadziłem już kilkaset. Teraz skończyłem kurs dla spikerów, który jest oczywiście obowiązkową rzeczą, jeżeli chce się mówić na meczach Orange Ekstraklasy. Myślę, że połączenie tych wszystkich rzeczy i pamiętanie o tradycji da taką dobrą mieszankę. Jestem pełen nadziei, że kibice bardzo ciepło mnie przyjmą, chociaż trema przed każdym wyjściem na mecz będzie na pewno duża. Powtórzę to, co powiedziałem już kiedyś: „Tylko głupcy i idioci nie mają tremy”. Z pełną pokorą przyjmuję prowadzenie meczów przy tak niesamowitej publiczności.

Podczas meczu z Polonią Bytom miałeś okazję się wykazać. Czy zaskoczyło Cię coś podczas tego sparingu?

Była jedna bardzo ciekawa historia. Można powiedzieć, że śmieszna i jednocześnie dla mnie bardzo nerwowa. Mamy wszystko ustalone z kierownikiem drużyny, z piłkarzami, z trenerem. Wszystkie uzgodnienia są do perfekcji przygotowane. Na płycie boiska za chwilę mam zacząć prezentację drużyny. Wiem, że będzie to za 30 sekund, kończy się utwór muzyczny. Nagle przychodzi Ania z biura prasowego i mówi, że właśnie dostała telefon - piłkarze zejdą dopiero za 4 minuty. Wiedziałem, że nie zdążę pobiec do naszego centrum dowodzenia, nie mam niestety kontaktu z DJ–em. Były dwa wyjścia: albo nic nie mówić i liczyć na to, że DJ puści jeszcze raz ten utwór i ja będę spokojnie czekał na płycie, albo zacząć mówić. Wybrałem drugą opcję. Myślę, że udało mi się przetrwać tę stresującą sytuację. Powiedziałem kilka słów o Mistrzostwach Europy, o nowej rundzie, która za chwilę się zaczyna, jak również kilka słów o tym, że za moment zaczniemy wywoływać piłkarzy. Między innymi Jasia Paulistę wywoływałem trzy razy. Jakoś to poleciało. To był właśnie najbardziej stresujący moment. Myślę, że na żywo wypadł zupełnie naturalnie. Nikt nie jest maszyną. Jak ktoś kiedyś powiedział: „Nobody is perfect”. Moim zdaniem wypadło to naturalnie. Wszyscy widzieli, że nie jestem maszyną, czy jakimś robotem, tylko normalnym spikerem, który czasami się zająknie, czasami powie coś za dużo, ale myślę, że nie gubi się w takich sytuacjach stresowych i potrafi pociągnąć dalej.

To był sparing, teraz zaczynają się poważniejsze mecze. Między innymi mecz derbowy na stadionie przy Reymonta.

Absolutnie nie obawiam się tego meczu. Wiem, że kibice Wisły Kraków są kibicami od wielu, wielu lat naprawdę na poziomie. Na pewno będą się zdarzały zrozumiałe przyśpiewki. Jestem w stanie sobie to wyobrazić, że pewne animozje, jeżeli tak można kolokwialnie powiedzieć, istnieją i będą istniały. Jednak wiem, że wszystko będzie w porządku i zwycięży naturalna i szczera chęć do dopingowania swojej ukochanej drużyny, bo na pewno w tym meczu wygramy.

Mówiłeś o szkoleniu spikerów. Przedstawiano Wam jakieś specyficzne sytuacje, mówiono, jak macie się w konkretnych sytuacjach zachowywać?

Tak, było kilka bardzo ciekawych rzeczy. Oczywiście były też mniej ciekawe i niepotrzebne. Były również interesujące rzeczy, przekazywane przez autorytety. Pan redaktor Jerzy Góra z Radia Katowice, który prowadzi mecze międzynarodowe, powiedział kilka bardzo ciekawych zdań. Było oczywiście o tym, jak radzić sobie w sytuacjach stresowych. Uważam, że to było chyba jedno z najważniejszych przykazań, które każdy spiker powinien wiedzieć. Mówiono o bardzo ważnej rzeczy, która mnie uświadomiła i sprowadziła do pionu. Zawsze wydawało mi się, że spiker na konkretnym stadionie jest pracownikiem danego obiektu. Okazało się, że tak nie jest do końca, ponieważ spiker w głównej mierze pracuje pod auspicjami PZPN. Wybaczcie mi, jeżeli czasami będę coś mówił, jeżeli będę Was zagadywał. Mowa oczywiście o różnego typu zachowaniach, które nie są tolerowane przez PZPN. Niestety muszę, mam obowiązek powiedzieć kilka słów. Będę starał się robić to na tyle gustownie, na tyle dyskretnie, żeby te wszystkie sytuacje odpowiednio prostować. Tak jak powiedziałem – zostałem ustawiony do pionu. Spiker jest w głównej mierze przekaźnikiem pewnych poleceń i zachowań, które narzuca mu PZPN.


Na który mecz czekasz najbardziej?

Derby zawsze żyją niesamowitym życiem i to jest niepodważalne. Oczywiście uwielbiam te mecze, gdzie jest pełen stadion. Dla mnie jest to wtedy niesamowitą frajdą. Było takich meczów kilka. Czekam z utęsknieniem na każdy, na którym jest komplet kibiców. Wtedy jest gorąca atmosfera, której nie da się opisać. Obojętnie, z kim gramy, najważniejsi są piłkarze Wisły Kraków. Wszystkich innych tak po prostu możemy pokonać.

Gdy myślę Wisła Kraków…

… kojarzy się mi to z sukcesem.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.


Rozmawiał Mateusz Małek

Biuro Prasowe Wisła Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Cupał: To najważniejszy mecz w sezonie!

Marcin Cupał to postać znana przy R22. Jego głos rozpoznawalny jest przez niemalże każdego kibica Wisły Kraków. Chociaż przez pandemię nie możemy spotkać się w naszym Domu, aby wspierać Białą Gwiazdę w Derbach Krakowa, to namiastką tej gorącej atmosfery i wspomnieniami z dotychczasowych spotkań podzielił się wiślacki spiker.


24.04.2021r.

Paweł Kozioł


Mecze z Cracovią są wyjątkowe dla całej wiślackiej społeczności, jak Pan podchodzi do tych spotkań? Derby Krakowa to dla mnie najważniejsze spotkanie w sezonie i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zwycięstwo w takim meczu smakuje wyjątkowo, a tym bardziej, jeżeli ma to miejsce w naszym Domu, czyli przy Reymonta. W dniu rywalizacji z lokalną rywalką od rana towarzyszy mi niepowtarzalne pozytywne napięcie, które rośnie z godziny na godzinę. Nie potrzebuję żadnych dodatkowych bodźców, bo już sama myśl o tym, co wydarzy się na boisku ogromnie mnie napędza.

Czy praca spikera podczas meczów z Cracovią różni się czymś od tej wykonywanej w trakcie innych spotkań?

W tym miejscu jest pewien paradoks, bo im więcej kibiców na stadionie, tym praca jest bardziej przyjemna. Jestem wtedy w swoim żywiole i wspólnie z kibicami mogę przeżywać piłkarskie emocje. Oczywiście, moja uwaga nie skupia się wyłącznie na boisku, ale także na tym, co dzieje się na trybunach. Należy pamiętać, że spiker jest członkiem służb dbających o bezpieczeństwo, dlatego jego celem jest właśnie dbałość o należyty przebieg zawodów.

Czym, z Pana perspektywy, różnią się mecze rozgrywane w dobie pandemii od tych odbywających się przy pełnych trybunach?

Podczas tych spotkań pandemicznych mamy o wiele prostszy cykl przygotowań. Najpierw odbywa się spotkanie z delegatem, na którym omawiamy nowe rozporządzenia Rady Ministrów, a także ewentualne zagrożenia dla tych kilkudziesięciu osób, które obsługują dane spotkanie. Natomiast jeśli chodzi o mecze rozgrywane w normalnym okresie, to tych spotkań organizacyjnych jest więcej. Zaczynają się przynajmniej kilka dni wcześniej, a w ciągu dnia meczowego mamy ich co najmniej trzy. Spotykamy się z kierownikiem bezpieczeństwa, z obsługą stadionu, z delegatem i rozmawiamy o wszystkich możliwych scenariuszach. O sposobie, w jaki mecz może się zakończyć, czy może on zostać przerwany, o ewentualnej ewakuacji kibiców ze stadionu. My - spikerzy - musimy być przygotowani na każdą ewentualność.

Za czym najbardziej Pan tęskni podczas obecnych meczów przy Reymonta?

Tęsknię za adrenaliną, która nakręca spikerów, za pełnym stadionem, za meczami derbowymi, za meczami z Legią Warszawa, za momentami, gdy na trybunach są 33 tysiące kibiców i gdy jest tak głośno, że system nagłośnienia jest czasami niewydolny. Brakuje mi tego wszystkiego, co składa się na spektakl piłkarski. Teraz przed nami po prostu mecz - ważny, mega ważny, ale nadal mecz, nie spektakl, bo na trybunach nie zasiądą fani, nie usłyszymy tego ryku wydobywającego się z ich gardeł i niosącego walczących na boisku zawodników.

Źródło: wisla.krakow.pl


Źródło: wisla.krakow.pl