Mieczysław Gracz

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(UWAGA! Usunięcie treści (strona pozostała pusta)!)
Linia 1: Linia 1:
 +
Urodzony: 3 sierpnia 1919
 +
Zmarły: 21 stycznia 1991
 +
 +
Wzrost: 163 cm
 +
 +
Waga: 63 cm
 +
 +
Kariera piłkarska:
 +
 +
? - 1932 Grzegórzecki Kraków
 +
 +
1933 - 1953 Wisła Kraków Mecze 3+139 Bramki: 4+88
 +
 +
Kariera reprezentacyjna:
 +
 +
1947 - 1950 Rozegrał 22 mecze, strzelił 4 bramki
 +
 +
 +
Do Wisły trafił nieco przypadkowo. Jego szkolny nauczyciel, piłkarz Cracovii, Józef Kałuża w 1933 roku wypatrzył kilku zdolnych chłopców na Grzegórzkach i posłał ich zaopatrzonych w list polecający do klubu, aby rozpoczęli regularne treningi. Chłopcy na pieszo dotarli na stadion, ale tam spotkała ich niemiła niespodzianka. Słynny szatny, Jan Wiecheć, widząc obdartusów - nie wpuścił ich na teren klubu. Chłopcy niewiele się namyślając ruszyli zatem na drugą stronę Błoń. Tam trafili na życzliwsze przyjęcie. Zaproponowano im rozegranie meczu z juniorami Wisły. Przystali na propozycję i rozgromili gościnnych gospodarzy, mimo że w bramce stał już wtedy uznawany za wybitny talent Jerzy Jurowicz. A działacze Wisły nie mieli wątpliwości, że w ich ręce dostała się perełka, czyli Gracz.
 +
Wielkim pechem dla piłkarskiej kariery Mieczysława Gracza była przymusowa przerwa wojenna. Mimo, że starał się nie tracić czasu i brał udział w organizowaniu i samych rozgrywkach okupacyjnych, to jednak była to tylko namiastka, która nie mogla zastąpić nawet po części meczów ligowych i reprezentacyjnych.
 +
W wieku niespełna 18 lat zadebiutował w lidze. Rozegrał 139 meczów, strzelił 88 bramek. Dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, 22 razy przywdziewał koszulkę reprezentacyjną.
 +
Jego przezwisko - "Messu" wzięło się stąd, że dość niewyraźnie wypowiadał słowo "mecz" i mogło się wydawać, że mówi o "messu". Znany był z ciętego języka. Ta cecha towarzyszyła mu przez całe życie. Na każdą zaczepkę znajdował błyskawiczna, celną i nie rzadko pikantną ripostę. Do annałów piłki nożnej przeszło wydarzenie z z meczu z1948 roku z Ruchem Chorzów. Gracz miał ciemną karnację skóry i kruczowłosą czuprynę. Ilekroć dochodził do piłki jeden z kibiców wrzeszczał co sił: "Ej, ty, czarny!" Zniecierpliwiony "Messu" nie wytrzymał po którymś tam razie, odwrócił się w kierunku fana chorzowian i co sił odkrzyknął: "Całuj mnie w dupę, to będę biały!"
 +
Stanisław Mielech nie miał wątpliwości opisując umiejętności "Messu": "Całkowicie panował nad piłką, potrafił ją przyjmować w każdej pozycji, na każdej wysokości, a następnie celnie podać partnerowi. Pod względem kombinacyjnym zbliżał sie do niego tylko Brychczy, "Messu" to był prawdziwy podręcznik piłkarskiej sztuki". Był niedużej postury piłkarzem, ale bardzo zwinnym i sprawnym, świetnie wyszkolonym technicznie. Miał też niesamowity spryt. Rzadko zdobywał gole po silnych, soczystych i dalekich uderzeniach. W jego wykonaniu dominowały raczej "farfocle", czyli strzały "ze sznurówki", podcinki i dobitki. W 1946 r. Wisła grała o mistrzostwo I ligi z Polonią w Warszawie. "Messu" strzelił bramkę głową dzięki temu, że wyskoczył na plecy obrońcy Polonii. Poloniści wprawdzie protestowali, ale sędzia bramkę uznał.
 +
Jego umiejętności były doceniane nie tylko w kraju. W 1947 roku FIFA organizowała pokazowy mecz Europa kontra Wielka Brytania. Dwóch krakowian, "Messu" i Tadeusz Parpan z Cracovii otrzymali powołanie do reprezentowania barw starego kontynentu. Jednak władze nie zgodziły się na ich wyjazd...
 +
Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem. Trzykrotnie prowadził pierwszy zespół Wisły. Łącznie niespełna pięć lat. Największym sukcesem było zdobycie w 1967 roku Pucharu Polski. Trenował też długie lata juniorów. - Był trenerem-tatą - mówi były gracz Wisły Ryszard Wójcik - Nie tylko nas szkolił, ale także wychowywał. Chodził do szkół, dowiadywał się o nasze stopnie i kiedy były niezadowalające rozmawiał z nami.
 +
Jako trener nie odnosił spektakularnych sukcesów. Prowadzonym przez niego zawodnikom imponował umiejętnościami - Był przede wszystkim praktykiem - wspomina Wójcik - Może zbytnio nie umiał sprzedać swojej wiedzy piłkarskiej jako trener, ale był to człowiek o złotym sercu. Nie sposób było na treningach go "oszukać" przy wykonywaniu ćwiczeń. Znał te wszystkie sztuczki. Poza tym, widać było jakie wspaniałe ma umiejętności! Kiedy był młodszy, grywał z nami i prezentował się naprawdę świetnie.
 +
Był niezwykle lubianym człowiekiem. Nikomu nie przeszkadzało, że potrafi wybuchnąć i być gwałtowny niczym huragan, kiedy wyprowadzono go z równowagi. Ale też był - i takim został zapamiętany - wesołym, pogodnym i życzliwym człowiekiem.
 +
Mimo, że przez wiele lat trenował również inne polskie kluby został symbolem Wisły. Zmarł 21 stycznia 1991 roku. Pochowany został w asyście pocztu sztandarowego Wisły i tłumu wychowanków na Cmentarzu Rakowickim, niedaleko miejsca gdzie ziemia skrywała już doczesne szczątki innej wiślackiej legendy - Józefa Kohuta.

Wersja z dnia 18:11, 31 maj 2008

Urodzony: 3 sierpnia 1919

Zmarły: 21 stycznia 1991

Wzrost: 163 cm

Waga: 63 cm

Kariera piłkarska:

? - 1932 Grzegórzecki Kraków

1933 - 1953 Wisła Kraków Mecze 3+139 Bramki: 4+88

Kariera reprezentacyjna:

1947 - 1950 Rozegrał 22 mecze, strzelił 4 bramki


Do Wisły trafił nieco przypadkowo. Jego szkolny nauczyciel, piłkarz Cracovii, Józef Kałuża w 1933 roku wypatrzył kilku zdolnych chłopców na Grzegórzkach i posłał ich zaopatrzonych w list polecający do klubu, aby rozpoczęli regularne treningi. Chłopcy na pieszo dotarli na stadion, ale tam spotkała ich niemiła niespodzianka. Słynny szatny, Jan Wiecheć, widząc obdartusów - nie wpuścił ich na teren klubu. Chłopcy niewiele się namyślając ruszyli zatem na drugą stronę Błoń. Tam trafili na życzliwsze przyjęcie. Zaproponowano im rozegranie meczu z juniorami Wisły. Przystali na propozycję i rozgromili gościnnych gospodarzy, mimo że w bramce stał już wtedy uznawany za wybitny talent Jerzy Jurowicz. A działacze Wisły nie mieli wątpliwości, że w ich ręce dostała się perełka, czyli Gracz. Wielkim pechem dla piłkarskiej kariery Mieczysława Gracza była przymusowa przerwa wojenna. Mimo, że starał się nie tracić czasu i brał udział w organizowaniu i samych rozgrywkach okupacyjnych, to jednak była to tylko namiastka, która nie mogla zastąpić nawet po części meczów ligowych i reprezentacyjnych. W wieku niespełna 18 lat zadebiutował w lidze. Rozegrał 139 meczów, strzelił 88 bramek. Dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, 22 razy przywdziewał koszulkę reprezentacyjną. Jego przezwisko - "Messu" wzięło się stąd, że dość niewyraźnie wypowiadał słowo "mecz" i mogło się wydawać, że mówi o "messu". Znany był z ciętego języka. Ta cecha towarzyszyła mu przez całe życie. Na każdą zaczepkę znajdował błyskawiczna, celną i nie rzadko pikantną ripostę. Do annałów piłki nożnej przeszło wydarzenie z z meczu z1948 roku z Ruchem Chorzów. Gracz miał ciemną karnację skóry i kruczowłosą czuprynę. Ilekroć dochodził do piłki jeden z kibiców wrzeszczał co sił: "Ej, ty, czarny!" Zniecierpliwiony "Messu" nie wytrzymał po którymś tam razie, odwrócił się w kierunku fana chorzowian i co sił odkrzyknął: "Całuj mnie w dupę, to będę biały!" Stanisław Mielech nie miał wątpliwości opisując umiejętności "Messu": "Całkowicie panował nad piłką, potrafił ją przyjmować w każdej pozycji, na każdej wysokości, a następnie celnie podać partnerowi. Pod względem kombinacyjnym zbliżał sie do niego tylko Brychczy, "Messu" to był prawdziwy podręcznik piłkarskiej sztuki". Był niedużej postury piłkarzem, ale bardzo zwinnym i sprawnym, świetnie wyszkolonym technicznie. Miał też niesamowity spryt. Rzadko zdobywał gole po silnych, soczystych i dalekich uderzeniach. W jego wykonaniu dominowały raczej "farfocle", czyli strzały "ze sznurówki", podcinki i dobitki. W 1946 r. Wisła grała o mistrzostwo I ligi z Polonią w Warszawie. "Messu" strzelił bramkę głową dzięki temu, że wyskoczył na plecy obrońcy Polonii. Poloniści wprawdzie protestowali, ale sędzia bramkę uznał. Jego umiejętności były doceniane nie tylko w kraju. W 1947 roku FIFA organizowała pokazowy mecz Europa kontra Wielka Brytania. Dwóch krakowian, "Messu" i Tadeusz Parpan z Cracovii otrzymali powołanie do reprezentowania barw starego kontynentu. Jednak władze nie zgodziły się na ich wyjazd... Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem. Trzykrotnie prowadził pierwszy zespół Wisły. Łącznie niespełna pięć lat. Największym sukcesem było zdobycie w 1967 roku Pucharu Polski. Trenował też długie lata juniorów. - Był trenerem-tatą - mówi były gracz Wisły Ryszard Wójcik - Nie tylko nas szkolił, ale także wychowywał. Chodził do szkół, dowiadywał się o nasze stopnie i kiedy były niezadowalające rozmawiał z nami. Jako trener nie odnosił spektakularnych sukcesów. Prowadzonym przez niego zawodnikom imponował umiejętnościami - Był przede wszystkim praktykiem - wspomina Wójcik - Może zbytnio nie umiał sprzedać swojej wiedzy piłkarskiej jako trener, ale był to człowiek o złotym sercu. Nie sposób było na treningach go "oszukać" przy wykonywaniu ćwiczeń. Znał te wszystkie sztuczki. Poza tym, widać było jakie wspaniałe ma umiejętności! Kiedy był młodszy, grywał z nami i prezentował się naprawdę świetnie. Był niezwykle lubianym człowiekiem. Nikomu nie przeszkadzało, że potrafi wybuchnąć i być gwałtowny niczym huragan, kiedy wyprowadzono go z równowagi. Ale też był - i takim został zapamiętany - wesołym, pogodnym i życzliwym człowiekiem. Mimo, że przez wiele lat trenował również inne polskie kluby został symbolem Wisły. Zmarł 21 stycznia 1991 roku. Pochowany został w asyście pocztu sztandarowego Wisły i tłumu wychowanków na Cmentarzu Rakowickim, niedaleko miejsca gdzie ziemia skrywała już doczesne szczątki innej wiślackiej legendy - Józefa Kohuta.