Mieczysław Gracz

Z Historia Wisły

Mieczysław Karol Gracz
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Messu
urodzony 03.08.1919, Kraków
zmarł 21.01.1991, Kraków
miejsce pochówku Cmentarz Rakowicki,kw. XCIII rz. 9 gr. 27.
wzost/waga 163 cm/ 63 kg
pozycja prawy łącznik, środkowy napastnik
reprezentacja 22A
sukcesy MP 1949, 1950
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
Grzegórzecki
1933-1953 Wisła Kraków 139(163) 88(133)
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.


Legendarna postać klubu, najmłodszy piłkarz i strzelec, symbol świetności polskiego futbolu, niezrównany boiskowy spryciarz, a poza boiskiem - gawędziarz i nieokiełznany żartowniś, zacny człowiek o złotym sercu.

Mieczysław Karol Gracz zwany „Messu” urodził się 3 sierpnia 1919 w Krakowie, gdzie też zmarł - 21 stycznia 1991 roku. Pochowany został na Cmentarzu Rakowickim z honorami należnymi wielkim, z udziałem pocztu sztandarowego Wisły, wychowanków i kibiców, blisko mogiły innego legendarnego wiślaka, przyjaciela z drużyny - Józefa Kohuta.

Spis treści

Biografia

Polecony przez Kałużę

Gry w piłkę uczył się na podwórkach robotniczej dzielnicy Grzegórzki, gdzie wraz z chłopakami z sąsiedztwa uganiał się za szmacianką. Gracz uczęszczał do szkoły, w której kształcił się i nauczał również Józef Kałuża, dlatego niejako automatycznie kibicował Cracovii, trenując jednocześnie w Grzegórzeckim - klubie, który powstał, gdy „Messu” miał 5 lat.

Latem 1933 roku Gracz i jego uzdolnieni koledzy z Grzegórzek postanowili poszukać klubu, w którym mogliby się rozwijać i grać na wyższym poziomie. Udali się na stadion Cracovii z pisemną rekomendacją samego Józefa Kałuży, który dostrzegł ich nieprzeciętny talent. Na Cracovii było akurat pusto, zdezorientowanych chłopaków zatrzymał szatniarz Jan Wiecheć, który nie miał ochoty nawet ich wysłuchać i kazał zajrzeć do klubu za kilka dni.

Na szczęście dla Wisły, chłopakom nie chciało się ponownie przemierzać piechotą niemałego dystansu między Grzegórzkami a Cracovią. Po krótkiej naradzie postanowili – skoro już byli w tym rejonie - przejść na drugą stronę Błoń i tam poszukać szczęścia...

Tak zrodziła się miłość

Na Wiśle trafili na Adama Obrubańskiego, który nie tylko rozdał im cukierki, ale też zaprosił entuzjastycznie nastawionych nastolatków na mecz z juniorami „Białej Gwiazdy”. Chłopcy skorzystali z zaproszenia. Okazali się jednak bezlitosnymi gośćmi, gromiąc młodych wiślaków aż 7:1, mimo że w bramce gospodarzy stał wówczas sam Jerzy Jurowicz.

Któż mógłby przypuszczać, że to wydarzenie z 1933 roku sprawiło, iż Gracz z jakiegoś powodu właśnie wtedy zakochał się w Wiśle. Z dnia na dzień, nieoczekiwanie dla samego siebie, został zawodnikiem „Białej Gwiazdy”, której barwy przywdziewał potem z dumą przez blisko 20 lat, stając się z czasem legendą klubu z Reymonta.

Debiuty i rekordy

Po okresie juniorskim, gdy grywał głównie w tzw. przedmeczach, Gracz zadebiutował w pierwszej drużynie 8. września 1935 roku w sromotnie przegranym 5:0 wyjazdowym spotkaniu derbowym z Cracovią. Miał wówczas 16 lat i 36 dni. Choć więcej w tamtym sezonie nie zagrał, tym jednym występem zapisał się w historii „Białej Gwiazdy” jako jej najmłodszy piłkarz w ligowym spotkaniu.

Mieczysław Gracz.
Mieczysław Gracz.

Na ponowny występ w pierwszej drużynie czekał 13 miesięcy. 11 października 1936 roku zagrał u boku Artura Woźniaka w wyjazdowym, przegranym 2:1 spotkaniu z Wartą Poznań. Gola wprawdzie nie zdobył, ale zagrał tak błyskotliwie, że od tej pory wiadomo już było, iż Wisła straszyć będzie rywali dwoma niebezpiecznymi napastnikami. Tę opinię potwierdziły dwa następne mecze, w których Gracz już trafił do bramki Dębu i Ruchu. 18. października 1936 roku pokonując bramkarza Dębu został najmłodszym strzelcem w historii ligowych spotkań Wisły - miał wtedy 17 lat i 76 dni.

Do czasu wybuchu II wojny światowej Gracz opuścił tylko dwa ligowe spotkania, na boisku służył jako łącznik z głównym napastnikiem, sam zdobył 19 bramek, w tym aż trzy w derbach z Cracovią w 1938 roku. A wszystko to przed 20-tym rokiem życia.

Prawdziwy podręcznik piłkarskiej sztuki

Messu, który miał zaledwie 163 cm wzrostu i ważył 63 kg - posturą straszyć nie mógł. Początkowo ignorowany przez obrońców i bramkarzy rywali, z czasem zapracował na ich nieskrywany szacunek i miano tego, którego bali się najbardziej. Gracz był na boisku jak nieznośny owad - pojawiał się wszędzie tam, gdzie się go nie spodziewano, i dotkliwie kąsał. Cytowany przez Andrzeja Gowarzewskiego Stanisław Mielech uważał, że Mieczysław Gracz "był najlepszym technikiem po wojnie. Całkowicie panował nad piłką, potrafił ją przyjmować w każdej pozycji, na każdej wysokości, a potem celnie podać partnerowi. Messu potrafił ruszyć atak jednym podaniem... Prawdziwy podręcznik piłkarskiej sztuki."

"Był niedużej postury piłkarzem, ale bardzo zwinnym i sprawnym, świetnie wyszkolonym technicznie. Miał też niesamowity spryt. Rzadko zdobywał gole po silnych, soczystych i dalekich uderzeniach. W jego wykonaniu dominowały raczej "farfocle", czyli strzały "ze sznurówki", podcinki i dobitki. W 1946 r. Wisła grała o mistrzostwo I ligi z Polonią w Warszawie. "Messu" strzelił bramkę głową dzięki temu, że wskoczył na plecy obrońcy Polonii. Poloniści wprawdzie protestowali, ale sędzia bramkę uznał. W swojej karierze strzeleckiej "Messu" strzelił kilka bramek ręką, co umknęło uwadze sędziów" - wspominał członek Rady Seniorów TS Wisła, Leszek Snopkowski. [Gazeta.pl]

Mimo niewielkiego wzrostu Gracz wiele bramek zdobywał... główkując. "Zdarzały się niekiedy sytuacje wręcz humorystyczne, jak na meczu Kraków - Praga w październiku 1946 roku. Po kornerze Władysława Giergiela maleńki "Messu" zdołał z bliska strzelić głową gola niemal dwumetrowemu Karelowi Finkowi, wybijając się do piłki niczym na sprężynie" [Encyklopedia Fuji A.Gowarzewskiego]

Niegrzeczny chłopiec

Mieczysław Gracz nie był boiskowym aniołkiem. Wspominaliśmy o golach strzelonych ręką czy z pomocą pleców rywala. Zdarzały mu się również złośliwe zachowania. Mieczysław Kolasa z rady seniorów KS Cracovia wspominał: "... podczas meczu derbowego Wisła miała rzut wolny. Kryłem Gracza. Skoczył mi korkami na nogę i powiedział "Masz, sk...". Ale później padł tego ofiarą. Wisła grała kiedyś z Wawelem na jego stadionie. "Messu" opluł zawodnika Wawelu. To był Ślązak, nie pamiętam nazwiska. Wiem, że później go uderzył. Mieciu dostał dużą karę, miał przerwę. Było dochodzenie. Innym razem, kiedy wygraliśmy 1:0, po meczu w szatni zdenerwował się na Jurka Jurowicza i rzucił w niego butem." [Gazeta.pl]

Jako trener Wisły z Adamem Musiałem w Hamburgu, mecz z HSV
Jako trener Wisły z Adamem Musiałem w Hamburgu, mecz z HSV

Najbardziej pamiętny wybryk zdarzył się Graczowi podczas okupacyjnych derbów 17 października 1943 roku. Pod koniec spotkania, które na boisku Garbarni oglądało 10 tysięcy widzów, sędzia Tadeusz Mitusiński, kiedyś piłkarz Pasów, po ręce wiślaka w polu karnym podyktował jedenastkę dla Cracovii. Decyzja nie spodobała się Graczowi, który poszedł do arbitra i po prostu ... kopnął go. Wiślacy ostentacyjnie opuścili boisko. Karnego nie wykonano, między innymi dlatego, że boiskiem zawładnęli kibice obu drużyn, tocząc między sobą regularną wojnę, która przeniosła się aż do Rynku Podgórskiego. Zacietrzewieni kibice zapomnieli o okupacyjnym prawie i ostrożności. Na szczęście dla wszystkich komendantem dzielnicy okazał się były piłkarz Vienny, Hans Mitschke, który ... wyraził zrozumienie dla powodu masowej bijatyki i nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec jej uczestników. Gracza zdyskwalifikowano na kwartał a Wisła zapłaciła 500 zł kary.

"Znany był z ciętego języka. Ta cecha towarzyszyła mu przez całe życie. Na każdą zaczepkę znajdował błyskawiczna, celną i nierzadko pikantną ripostę. Do annałów piłki nożnej przeszło wydarzenie z meczu z 1948 roku z Ruchem Chorzów. Gracz miał ciemną karnację skóry i kruczowłosą czuprynę. Ilekroć dochodził do piłki, jeden z kibiców wrzeszczał co sił: "Ej, ty, czarny!" Zniecierpliwiony "Messu" nie wytrzymał po którymś tam razie, odwrócił się w kierunku fana chorzowian i co sił odkrzyknął: "Całuj mnie w dupę, to będę biały!" [Małopolski Miesięcznik Sportowy "Derby"]

Statystyki

Mieczysław Gracz w rozgrywkach krajowych zagrał dla Wisły 159 razy, strzelił 115 bramek. Najbardziej obfity w gole okazał się sezon 1947. Gracz zdobył 31 bramek, w tym dwukrotnie po sześć (w wygranym 16:0 meczu z PKS-em Motor 18 maja oraz w wygranym 9:0 spotkaniu ze Skrą Czwa 10 sierpnia), dorzucił też dwa hattricki (w meczu z Polonią 30 marca i AKS-em 9 listopada).

Ostatnią bramkę dla Wisły zdobył 1 listopada 1951 roku w Krakowie w meczu z Polonią Warszawa.

Pożegnalny występ przed krakowską publicznością miał miejsce 15 sierpnia 1953 roku w przegranym 2:1 meczu z Wawelem. Gracz może się pochwalić drugim - po Jerzym Jurowiczu - wiślackim stażem, który wynosi 17 lat i 341 dni. Tyle bowiem upłynęło od jego debiutu 8. września 1935 roku do pożegnalnego meczu. W stażu uwzględniane są rozgrywki okupacyjne, Gracz był jednym z najaktywniejszych piłkarsko wiślaków podczas trwania II wojny światowej.

Trener Gracz

"Po zakończeniu kariery nadal utrzymywał bliskie stosunki z klubem. Ukończył kurs trenerski i został opiekunem wiślackich nadziei. To on szkolił Kawulę, Budkę, Monicę i wielu innych juniorów. W latach pięćdziesiątych parokrotnie prowadził pierwszy zespół. Po pobycie w Poznaniu i Bydgoszczy w 1967 roku przez dwa sezony był trenerem Wisły. Za czasów trenerki popularnego “Messu” w Wiśle pojawił się na prawej obronie nowy zawodnik. Z informacji spikera kibice dowiedzieli się, że nazywa się Antoni Szymanowski... Później, mimo że Mieczysław Gracz pracował w Libiążu, nie opuszczał spotkań swojego klubu. Żył nadzieją, że młodzi jego następcy przywrócą wiślackim barwom złoty medal mistrzostw Polski. Niestety czasów Telefoniki na Reymonta nie było już mu dane doczekać. Za to kilka miesięcy temu jego rodzina uczestniczyła w uroczystościach związanych z nadaniem jego imienia stadionowi Grzegórzeckiego, w dzielnicy gdzie uczył się piłkarskiego abecadła" - czytamy na stronie grzegorzecki.fm.interia.pl we wspomnieniowym materiale Marka Dragosza.

Wisłę prowadził Gracz trzykrotnie - najpierw razem z Czesławem Skoraczyńskim w latach 1954 - 1955, następnie już sam w latach 1961 - 1962 oraz 1967 - 1969 (Puchar Polski '67)

"Był trenerem-tatą - mówi były gracz Wisły Ryszard Wójcik - Nie tylko nas szkolił, ale także wychowywał. Chodził do szkół, dowiadywał się o nasze stopnie i kiedy były niezadowalające, rozmawiał z nami. Jako trener nie odnosił spektakularnych sukcesów. Prowadzonym przez niego zawodnikom imponował umiejętnościami - Był przede wszystkim praktykiem - wspomina Wójcik - Może zbytnio nie umiał sprzedać swojej wiedzy piłkarskiej jako trener, ale był to człowiek o złotym sercu. Nie sposób było na treningach go "oszukać" przy wykonywaniu ćwiczeń. Znał te wszystkie sztuczki. Poza tym, widać było jakie wspaniałe ma umiejętności! Kiedy był młodszy, grywał z nami i prezentował się naprawdę świetnie. Był niezwykle lubianym człowiekiem. Nikomu nie przeszkadzało, że potrafi wybuchnąć i być gwałtowny niczym huragan, kiedy wyprowadzono go z równowagi. Ale też był - i takim został zapamiętany - wesołym, pogodnym i życzliwym człowiekiem." [Małopolski Miesięcznik Sportowy "Derby"]

Poza Wisłą w trenerskim dorobku Gracza były następujące kluby: Olimpia Poznań, Zawisza Bydgoszcz, Garbarnia Kraków, Avia Świdnik, Wisłoka Dębica, Stal Zawadzkie i Górnik Libiąż.


Latem 1965 roku Gracz został trenerem Zawiszy. Jeden z jego podopiecznych, Tomasz Zgoda, tak wspomina swego trenera: "Wspaniały człowiek, trener i wychowawca. Pamiętam, że chyba pan Gracz jako pierwszy nauczył nas grać tzw. długimi dokładnymi podaniami. Na treningach mieliśmy na boisku rozłożone maty i do znudzenia, po kilkadziesiąt razy ekspediowaliśmy piłkę tam, gdzie one się znajdowały, ćwicząc w ten sposób dokładne zagrania. Później podczas meczów to procentowało, gdyż wielokrotnie takimi właśnie mierzonymi piłkami zaskakiwaliśmy rywali". Ryszard Harmata dodaje: "Pan Mieczysław praktycznie całymi dniami przebywał na terenie klubu, ponieważ mieszkał w jednej z olimpijek. Można powiedzieć, że cały czas miał nas na oku. Pamiętam, że miał psa boksera, który bardzo często towarzyszył nam w lesie podczas treningów biegowych. Bardzo doświadczony i wymagający szkoleniowiec, dysponujący znakomitym warsztatem trenerskim".


  • Ciekawostka 1: Pseudonim "Messu" jest efektem swego rodzaju wady wymowy Gracza. Kiedy mówił o "meczu", słychać było "messu".
  • Ciekawostka 2: W 1947 roku FIFA organizowała pokazowy mecz Europa kontra Wielka Brytania. Dwóch krakowian, Mieczysław Gracz z Wisły i Tadeusz Parpan z Cracovii otrzymali powołanie do reprezentowania barw starego kontynentu. Komunistyczne władze nie zgodziły się na ich wyjazd z Polski.

wislakrakow.com (dorotja)

Mieczysław 'Messu' Gracz

Dodano: 2012-01-18 12:59:58 (aktualizacja: 2012-01-19 14:19:09)

(MARCIN) / Wydawnictwo

Prawie 18 lat bronił honoru trójkolorowych barw, pod tym względem plasując się jedynie za plecami Jerzego Jurowicza. Dwukrotnie z Wisłą zdobył Mistrzostwo Polski (1949 i 1950) będąc jej prawdziwym filarem. Przez fachowców uznawany za najlepszego powojennego technika (wespół z Lucjanem Brychczym) biegającego po rodzimych boiskach. Powoływany do pierwszej reprezentacji Polski, w której rozegrał 22 mecze.

Niezwykle barwna postać, o której w środkowisku mówiono "złote serce" (cytat z wydawnictwa na 90-lecie Białej Gwiazdy pod redakcją Andrzeja Gowarzewskiego). Po zakończeniu kariery piłkarskiej przez wiele lat pracował jako Wisły trener, w 1967 roku sięgając z nią po Puchar Polski. Człowiek - legenda urodzony 3.08.1919 roku (zmarł 21.01.1991).

Wiosną 1988 roku Sekcja Piłki Nożnej GTS Wisły Kraków wydała program zawodów o mistrzostwo II ligi, w którym został zamieszczony artykuł pt." Chwila wspomnień Mieczysława Gracza". Serdecznie zapraszamy do lektury przemyśleń nietuzinkowego Wiślaka.

Jako mały chłopiec zaczynałem kopać piłkę w Grzegórzeckim, bo klub ten był położony najbliżej mego miejsca zamieszkania. Grywaliśmy całymi dniami na pobliskich łąkach. Pewnego dnia przyjechał na rowerze jednen z działaczy Wisły i zaproponował nam mecz z wiślakami. Zgodziliśmy się. Wygraliśmy 7-1 i kilku z nas zostało w Wiśle. Ja także. Był to początek lat 30-tych.

Z juniorami Wisły zdobyłem tytuł Mistrza Polski. Dość szybko też zadebiutowałem w pierwszej drużynie seniorów. Miałem wtedy 16 lat i przyszło mi grać w derbowym meczu z Cracovią, który zresztą przegraliśmy 0-5. Później wróciłem do rezerw, a od 1937 roku już na stałe zadomowiłem się w drużynie pierwszoligowej.

W juniorach występowałem na pozycji środkowego napastnika, w lidze grałem na prawym łączniku. Miałem wtedy od kogo się uczyć, kogo naśladować. Tak znakomici piłkarze jak Kotlarczyk czy Artur Woźniak byli dla mnie wzorem.

Przyjęty zostałem do zespołu ligowego życzliwie, chociaż czułem respekt przed starszymi piłkarzami, nie ośmieliłbym się nigdy powiedzieć im przez "ty". Dopiero po dwóch-trzech latach zaczęliśmy sobie mówić po imieniu. Awans do zespołu ligowego był ogromnym zaszczytem i bardzo się z tego cieszyłem. Trenowaliśmy cztery razy w tygodniu, oczywiście po pracy. Ja pracowałem w miejskich wodociągach w brygadzie mojego ojca.

Wojna przerwała rozgrywki ligowe, ale nadal kopaliśmy w piłkę. Trzeba było oczywiście być ostrożnym. Graliśmy w tym czasie na Zwierzynieckim, Juvenii, a także w Borku. Odbywały się nawet konspiracyjne mistrzostwa Krakowa. Po wojnie wróciłem zaraz do Wisły i wkrótce rozpoczęliśmy przygotowania do nowego sezonu. Największe moje sukcesy przypadają też na pierwsze lata po wyzwoleniu. Grałem czynnie w pilkę do 1953 roku, zdobywając z Wisłą trzykrotnie tytuł Mistrza Polski [w 1951 roku Wiśle tytuł MP odebrano - przyp. red]. 22 razy wystąpiłem w reprezentacji Polski.

Najwięcej przeżyć dostarczały nam i kibicom "święte wojny". Meczami Wisły z Cracovią żyło całe miasto już na dwa tygodnie przed terminem spotkania. Dyskutowało się o szansach każdej drużyny w kawiarniach, tramwajach. Zdarzało mi się, że na drzwiach mojego mieszkania jacyś kibice wypisywali jeszcze przed meczem wynik, który im się marzył. Myśmy też przeżywali "święte wojny". Bywało, że długo w nocy nie mogłem usnąć, rozmyślając o jutrzejszym pojedynku z Cracovią. Podczas meczu okrzyki kibiców, ich zachowanie było bardziej kulturalne niż dziś. Nie było na stadionie chuligańskich wybryków, które ostatnio można obserwować coraz częściej. Kibice Wisły i Cracovii nie pałali do siebie wielką sympatią, ale nie był to szowinizm, który często przeradza się w nienawiść, a kończy się bijatykami, bójkami. Atmosfera wielkich derbów była w tamtych latach sympatyczniejsza niż obecnie, chociaż może z innych względów bardziej nerwowa.

Często pytają mnie znajomi, czy piłkarze z mojego pokolenia byliby w stanie wygrać z aktualną drużyną Wisły. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na takie pytanie, bo to są dwie epoki piłkarskie, zupełnie nieporównywalne. Wydaje mi się, że myśmy byli lepiej wyszkoleni technicznie, chociaż nie było takiej opieki trenerskiej jak dziś. Współczesny futbolista ma przewagę nad piłkarzem sprzed 50 czy 40 lat przede wszystkim kondycją, jest silniejszy, bardziej wytrzymały, szybszy. Tera gra się zupełnie inaczej niż kiedyś, ja i moi koledzy mieliśmy znacznie więcej swobody na boisku niż mają zawodnicy obecnie. Nie było tak twardej, zaciętej walki o każdy metr boiska, grało się za moich czasów swobodniej, z polotem i dzięki temu strzelało się znaczniej więcej goli. W 1948 roku zdobyłem w lidze 45 bramek i zająłem dopiero drugie miejsce wśród najlepszych strzelców za Kohutem, który miał trzy gole więcej.

Po zakończeniu kariery sportowej zostałem trenerem. Prowadziłem wiele zespołów ligowych, w tym także Wisłę. Praca szkoleniowca była bardzo wyczerpująca, nerwowa, wolałem grać pięć meczy niż prowadzić jeden w roli trenera. Ostatnio dość poważnie chorowałem i z dużą pomocą przyszła mi Wisła, za co chciałem jej serdecznie podziękować. Odwiedzają mnie w domu działacze, interesują się moim zdrowiem, moją obecną sytuacją i jestem im za to bardzo wdzięczny.

Tak jak tysiące krakowskich kibiców, tak również ja czekam na powrót wiślaków do ekstraklasy. Coś w tym zespole zmieniło się ostatnio na lepsze, widać pewną poprawę i można z tym wiązać chyba pewne nadzieje. Jestem umiarkowanym optymistą. Może tym roku będziemy mieli w Krakowie znów ekstraklasę?...

Warto pamiętać:

- Mieczysław Gracz rozegrał dla Wisły 139 meczów pierwszoligowych, w których strzelił 88 goli.

- jest najmłodszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek debiutował w jej historii na ekstraklasowych boiskach, a także najmłodszym dla jej barw strzelcem gola. - był najskuteczniejszym graczem Białej Gwiazdy w roku: 1938, 1950 (wespół z Józefem Kohutem), a także 1951.

- po raz ostatni założył ligową koszulkę Wisły 15.08.1953 roku (Wisła - Wawel 1:2), niespełna 18 lat po tym, jak zadebiutował w trójkolorowym teamie (większym ligowym stażem może pochwalić się jedynie J. Jurowicz).

- w 1947 roku skompletował pierwszego hat-tricka

- w tym też roku, w pierwszym powojennym meczu reprezentacji Polski zadebiutował w kadrze narodowej, w przegranym 1-3 meczu wyjazdowym z Norwegią

- w 1947 roku ponadto miał zagrać w reprezentacji "Reszty Europy" przeciwko drużynie Wielkiej Brytanii, w meczu organizowanym przez FIFA, ale nie zagrał, gdyż komunistyczne władze dały do zrozumienia, że "dalsza korespondencja z FIFA nie służy interesom kraju" (cytat z encyklopedii piłkarskiej Fuji 'Dzieje Biało-czerwonych').

(MARCIN)

Źródło: WislaLive.pl

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
1935 Ekstraklasa 1 1          
1936 Ekstraklasa 4 4     3    
1937 Ekstraklasa 15 15     5    
1938 Ekstraklasa 18 18     11    
1939 Ekstraklasa 11 11     2    
1946 Eliminacje MP 2 2     3    
1947 Eliminacje MP 15 15     34    
1947 Finały MP 3 3     4    
1948 Ekstraklasa 26 26     28    
1949 Ekstraklasa 13 13     11    
1950 Ekstraklasa 22 22     12    
1951 Ekstraklasa 22 20 2   16    
1951 Puchar Polski 4 4     4    
1952 Ekstraklasa 3 3          
1953 Ekstraklasa 4   1 3      
Razem Ekstraklasa (I) 139 133 3 3 88    
Eliminacje MP (EMP) 17 17     37    
Puchar Polski (PP) 4 4     4    
Finały MP (FMP) 3 3     4    
RAZEM 163 157 3 3 133    

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)I1935.09.08WyjazdCracovia0-5   
2. (2)I1936.10.11WyjazdWarta Poznań1-2   
3. (3)I1936.10.18DomDąb Katowice5-2  
4. (4)I1936.10.25DomRuch Chorzów3-1  
5. (5)I1936.11.01WyjazdLegia Warszawa3-2   
6. (6)I1937.04.04DomWarszawianka Warszawa5-0  
7. (7)I1937.04.11DomŁKS Łódź6-2  
8. (8)I1937.04.18WyjazdRuch Chorzów0-1   
9. (9)I1937.04.25DomPogoń Lwów2-0  
10. (10)I1937.05.06DomGarbarnia Kraków1-1   
11. (11)I1937.05.27DomCracovia1-1   
12. (12)I1937.06.06WyjazdAKS Chorzów2-4  
13. (13)I1937.06.27DomWarta Poznań2-0   
14. (14)I1937.08.29WyjazdWarszawianka Warszawa2-1   
15. (15)I1937.09.05WyjazdCracovia0-1   
16. (16)I1937.09.19DomRuch Chorzów2-2   
17. (17)I1937.09.26WyjazdGarbarnia Kraków0-2   
18. (18)I1937.10.03WyjazdWarta Poznań2-3   
19. (19)I1937.10.24WyjazdPogoń Lwów0-1   
20. (20)I1937.11.14DomAKS Chorzów5-2   
21. (21)I1938.04.10DomAKS Chorzów0-0   
22. (22)I1938.04.24WyjazdŁKS Łódź0-0   
23. (23)I1938.05.01DomCracovia2-2  
24. (24)I1938.05.08WyjazdWarta Poznań2-6  
25. (25)I1938.05.15DomRuch Chorzów3-1  
26. (26)I1938.05.26WyjazdŚmigły Wilno0-1   
27. (27)I1938.06.12DomWarszawianka Warszawa3-1  
28. (28)I1938.06.19DomPogoń Lwów1-0   
29. (29)I1938.06.26WyjazdPogoń Lwów1-2  
30. (30)I1938.07.03WyjazdPolonia Warszawa3-2  
31. (31)I1938.08.21WyjazdWarszawianka Warszawa3-2  
32. (32)I1938.08.28DomŚmigły Wilno4-1  
33. (33)I1938.09.04WyjazdRuch Chorzów2-4   
34. (34)I1938.09.11DomWarta Poznań5-7   
35. (35)I1938.10.02WyjazdCracovia1-2  
36. (36)I1938.10.09DomPolonia Warszawa4-2   
37. (37)I1938.10.16WyjazdAKS Chorzów0-0   
38. (38)I1938.10.30DomŁKS Łódź7-3   
39. (39)I1939.04.02DomPolonia Warszawa2-1   
40. (40)I1939.04.16WyjazdUnion Touring Łódź3-1   
41. (41)I1939.04.23WyjazdWarta Poznań1-4   
42. (42)I1939.05.07DomCracovia5-1   
43. (43)I1939.05.14WyjazdAKS Chorzów3-3   
44. (44)I1939.05.21DomGarbarnia Kraków1-1   
45. (45)I1939.06.08DomRuch Chorzów0-1   
46. (46)I1939.06.18WyjazdWarszawianka Warszawa1-0   
47. (47)I1939.06.25WyjazdPolonia Warszawa4-5   
48. (48)I1939.07.02DomWarta Poznań5-0  
49. (49)I1939.08.20DomWarszawianka Warszawa4-2  
50. (1)EMP1946.09.19DomCzuwaj Przemyśl4-0  
51. (2)EMP1946.09.29DomPolonia Warszawa2-3  
52. (3)EMP1947.03.30DomPolonia Świdnica3-2  
53. (4)EMP1947.04.13DomPolonia Bytom3-1  
54. (5)EMP1947.04.20WyjazdSkra Częstochowa5-0  
55. (6)EMP1947.04.27WyjazdLech Poznań1-0   
56. (7)EMP1947.05.18DomMotor Białystok16-0  
57. (8)EMP1947.06.01WyjazdOgnisko Siedlce7-0  
58. (9)EMP1947.06.15WyjazdPolonia Warszawa2-2   
59. (10)EMP1947.06.28DomSzombierki Bytom7-0  
60. (11)EMP1947.07.06WyjazdMotor Białystok9-0  
61. (12)EMP1947.07.13DomLech Poznań5-0  
62. (13)EMP1947.07.27WyjazdSzombierki Bytom4-0   
63. (14)EMP1947.08.10DomSkra Częstochowa9-1  
64. (15)EMP1947.08.24DomOgnisko Siedlce21-0  
65. (16)EMP1947.09.07WyjazdPolonia Bytom7-1  
66. (17)EMP1947.09.21DomPolonia Warszawa2-1   
67. (1)FMP1947.11.09WyjazdAKS Chorzów4-1  
68. (2)FMP1947.11.16DomAKS Chorzów3-0  
69. (3)FMP1947.11.30WyjazdWarta Poznań2-5   
70. (50)I1948.03.14DomPolonia Warszawa6-0  
71. (51)I1948.03.21WyjazdLech Poznań1-1   
72. (52)I1948.04.11WyjazdAKS Chorzów1-2   
73. (53)I1948.04.25DomPolonia Bytom5-0  
74. (54)I1948.05.02WyjazdLegia Warszawa1-4  
75. (55)I1948.05.09WyjazdTarnovia Tarnów1-2  
76. (56)I1948.05.30WyjazdŁKS Łódź3-0   
77. (57)I1948.06.03DomGarbarnia Kraków4-0  
78. (58)I1948.06.06DomCracovia0-2   
79. (59)I1948.06.20DomWarta Poznań5-2  
80. (60)I1948.07.04WyjazdRuch Chorzów1-1   
81. (61)I1948.07.11DomWidzew Łódź8-0  
82. (62)I1948.08.01WyjazdPolonia Bytom4-2  
83. (63)I1948.08.08DomLegia Warszawa8-0  
84. (64)I1948.08.15DomTarnovia Tarnów6-1  
85. (65)I1948.08.29WyjazdPolonia Warszawa5-0  
86. (66)I1948.09.05DomLech Poznań2-1   
87. (67)I1948.09.09WyjazdGarbarnia Kraków3-1  
88. (68)I1948.09.26DomRuch Chorzów3-1  
89. (69)I1948.10.24WyjazdWarta Poznań3-2   
90. (70)I1948.11.01WyjazdCracovia1-1   
91. (71)I1948.11.07DomAKS Chorzów4-0  
92. (72)I1948.11.14DomŁKS Łódź5-1  
93. (73)I1948.11.21WyjazdWidzew Łódź2-2  
94. (74)I1948.11.28WyjazdRymer Niedobczyce2-1  
95. (75)I1948.12.05WyjazdCracovia1-3   
96. (76)I1949.03.20WyjazdŁKS Łódź8-2  
97. (77)I1949.03.27DomLech Poznań2-0   
98. (78)I1949.04.03WyjazdPolonia Warszawa1-0   
99. (79)I1949.04.10DomSzombierki Bytom4-1  
100. (80)I1949.04.24WyjazdAKS Chorzów2-1   
101. (81)I1949.05.15DomPolonia Bytom4-2  
102. (82)I1949.05.22DomLegia Warszawa4-0   
103. (83)I1949.05.26DomCracovia0-1   
104. (84)I1949.05.29WyjazdLechia Gdańsk5-1  
105. (85)I1949.06.26WyjazdRuch Chorzów3-0  
106. (86)I1949.07.03DomWarta Poznań1-1   
107. (87)I1949.08.06WyjazdLech Poznań1-2   
108. (88)I1949.08.13DomŁKS Łódź5-3  
109. (89)I1950.03.19WyjazdAKS Chorzów3-1   
110. (90)I1950.03.26WyjazdŁKS Łódź0-1   
111. (91)I1950.04.02DomRuch Chorzów3-1  
112. (92)I1950.04.16DomGórnik Radlin0-2   
113. (93)I1950.04.25WyjazdSzombierki Bytom5-0   
114. (94)I1950.05.18DomLegia Warszawa2-1   
115. (95)I1950.05.21WyjazdWarta Poznań2-0  
116. (96)I1950.06.11WyjazdGarbarnia Kraków0-1   
117. (97)I1950.06.22DomCracovia1-0   
118. (98)I1950.06.25DomLech Poznań2-1  
119. (99)I1950.07.02WyjazdPolonia Warszawa1-2   
120. (100)I1950.07.30WyjazdLech Poznań3-2   
121. (101)I1950.08.05DomŁKS Łódź4-0  
122. (102)I1950.08.20DomWarta Poznań4-0   
123. (103)I1950.08.27WyjazdRuch Chorzów0-0   
124. (104)I1950.09.05DomSzombierki Bytom4-1  
125. (105)I1950.09.10WyjazdCracovia3-1   
126. (106)I1950.09.17DomPolonia Warszawa7-0  
127. (107)I1950.09.24DomGarbarnia Kraków2-1  
128. (108)I1950.10.08DomAKS Chorzów2-0   
129. (109)I1950.11.12WyjazdLegia Warszawa2-0  
130. (110)I1950.11.19WyjazdGórnik Radlin1-2   
131. (111)I1951.03.18WyjazdLech Poznań0-1   
132. (1)PP1951.03.25WyjazdLublinianka Lublin3-0  
133. (112)I1951.04.01WyjazdGórnik Radlin2-2  
134. (113)I1951.04.08DomRuch Chorzów1-1   
135. (114)I1951.04.15WyjazdPolonia Warszawa0-0   
136. (115)I1951.05.06WyjazdPolonia Bytom1-0  
137. (2)PP1951.05.13DomWłókniarz Pabianice8-0  
138. (116)I1951.05.20WyjazdCracovia0-0   
139. (117)I1951.06.03DomLegia Warszawa3-1 
140. (118)I1951.06.06WyjazdGarbarnia Kraków3-0  
141. (119)I1951.06.10DomAKS Chorzów1-0  
142. (120)I1951.06.17WyjazdŁKS Łódź1-2   
143. (121)I1951.06.21DomArkonia Szczecin4-0   
144. (122)I1951.06.24DomGórnik Radlin2-1   
145. (123)I1951.07.01WyjazdAKS Chorzów0-2   
146. (124)I1951.07.08DomLech Poznań2-0  
147. (125)I1951.07.15WyjazdLegia Warszawa4-1  
148. (126)I1951.08.25DomŁKS Łódź4-0   
149. (127)I1951.09.02DomCracovia5-0  
150. (3)PP1951.09.09WyjazdPolonia Warszawa2-1   
151. (4)PP1951.09.16WyjazdRuch Chorzów0-2   
152. (128)I1951.09.23WyjazdArkonia Szczecin5-0  
153. (129)I1951.09.29DomGarbarnia Kraków1-1  
154. (130)I1951.10.14WyjazdRuch Chorzów2-1  
155. (131)I1951.11.01DomPolonia Warszawa2-0  
156. (132)I1951.11.04DomPolonia Bytom0-0   
157. (133)I1952.08.24DomŁKS Łódź3-0   
158. (134)I1952.08.31WyjazdPolonia Bytom0-2   
159. (135)I1952.09.06WyjazdWawel Kraków2-2   
160. (136)I1953.06.21WyjazdRuch Chorzów0-4  
161. (137)I1953.07.26WyjazdLech Poznań0-0  
162. (138)I1953.08.08WyjazdGórnik Radlin2-1  
163. (139)I1953.08.15DomWawel Kraków1-2  

Statystyki rozgrywek A-klasy

  • Statystyki rozgrywek A-klasy z lat czterdziestych zamieszczamy osobno. Nie są one uwzględniane w ogólnych zestawieniach, gdyż nie udało nam się skompletować wszystkich składów meczowych Wisły w tych rozgrywkach.
Ilość Sezon/Etap Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1.1945e1945.10.28domKorona Kraków10:0
2.1945e1946.03.17domDalin Myślenice8:0
3.19461946.07.28domTarnovia4:1
4.19461946.08.04domFablok Chrzanów8:0
5.19461946.08.11domPodgórze Kraków6:1
6.19461946.08.20wyjazdFablok Chrzanów3:1
7.19461946.08.22domBorek5:1
8.19461946.08.29domGarbarnia Kraków2:0
9.19461946.09.01domCracovia1:1
10.19461946.09.05wyjazdGarbarnia Kraków3:1
11.19461946.09.12wyjazdCracovia0:1
12.19461946.09.14b. GarbarniiCracovia4:1

Mecze w Reprezentacji Polski

Mieczysław Gracz wystąpił w 22 spotkaniach Reprezentacji Polski, we wszystkich jako Wiślak. Zdobył cztery bramki. O tym jak ważnym był zawodnikiem dla drużyny narodowej najlepiej świadczy fakt, że wystąpił w 19 kolejnych meczach Reprezentacji po II Wojnie Światowej, a ogółem w latach 1947-50 opuścił tylko 3 spotkania Kadry.


Pogrubiono występy Gracza jako Wiślaka.

Komentarze prasowe po występach w reprezentacji:


  • 1947.07.19 Polska - Rumunia 1:2, mecz towarzyski
    • "Z trójki środkowej Gracz nie był w normalnej swojej formie. Nie znamy przyczyn, nie ulega jednak wątpliwości, że słaba gra asa atutowego napadu nie pozostała bez wpływu na resztę”.
    • Po przerwie „Giergiel bije rzut rożny. Ładna, mierzona centra, Idze na środek pola karnego bierze ją Gracz i piękną główką przenosi nad poprzeczkę”.



  • 1947.09.14 Szwecja - Polska 5:4, bramki w 75 i 86 (lub 89) minucie, mecz towarzyski
    • „dwoił się i troił Gracz”.
    • „Brawo Gracz!. Z napastników zasłużył sobie na pierwsze miejsce – Gracz. Był piłkarzem wielkiego formatu, z jakim można się pokazać na każdym zagranicznym boisku”.
    • Gracz asystuje przy bramce na 2:1. „W 25 min. Gracz zderza się z Nilssonem i kuleje, jednak kontuzja nie jest groźna”. „Benefis Gracza” od stanu 2:5 w drugiej połowie: „W 30 min. Gajdzik wypuszcza Gracza, ten z kolei oddaje piłkę do Hogendorfa. Hogendorf przerzuca ją górą i Gracz wspaniałym wolejem poprawie wynik na 5:3… Na minutę przed końcem Gracz daje próbkę swego doskonałego strzału i zmusza Lindberga do kapitulacji”.


  • 1947.09.17 Finlandia - Polska 1:4, mecz towarzyski
    • Gracz asystuje przy bramce Cieślika na 1:1 i przy bramce na 3:1, sam próbuje strzałów po kombinacjach w ataku. „Z graczy polskich jednogłośne uznanie uzyskał Gracz. Co prawda jeden z bardzo dobrze orientujących się fachowców piłkarskich stwierdził…, że nie jest on jeszcze mistrzem”.



  • 1947.10.26 Rumunia - Polska 0:0, mecz towarzyski
    • „Z napastników pierwsze miejsce należy się Graczowi, który w każdym meczu zdradza swą klasę rasowego piłkarza. Pracował ogromnie ofiarnie, cofał się daleko w tył i stwarzał podstawę do akcji ofensywnych”.
    • Krug po meczu: „Gracz wybijał się ponad poziom, był jednak dobrze pilnowany”.
    • Gracz: „Dzięki możliwościom odpoczynku, mogliśmy grać lepiej. Z wyniku jestem zadowolony, jednak przy odrobinie szczęścia mogliśmy strzelić jedną bramkę”.
  • 1948.04.04 Bułgaria - Polska 1:1, mecz towarzyski
    • „Eksperyment z Graczem na środku nie powiódł się, toteż przez pierwsze 45 minut był on niewidoczny, tym bardziej, że przegrywał pojedynki z wysoki, pilnującym go środkowym pomocnikiem Bułgarów. Po przerwie grał na prawym i lewym łączniku, jednak po pierwszym zrywie osłabł. Kondycyjnie posiada jeszcze znaczne braki”. Zaliczył asystę przy wyrównującej bramce Parpana. Parpan po meczu: „System WM nie „leży” naszym zawodnikom. Gracz to wspaniały łącznik. Próbkę tego dał po przerwie”.
    • Gracz: „Boisko fatalne i było za gorąco. U nas dobrze grała obrona i pomoc. Atak za mało strzelał, mnie osobiście brak kondycji na pełnych 90 minut”.
    • Waśko chwytał rywali za spodenki. „Miecio Gracz wytłumaczył nam później dobitnie tragedię tego nieudanego chwytu. Polegało ono, w interpretacji pana Mieczysława, na tym, że Waśko nie wkalkulował możliwości używania przez przeciwnika gumy zamiast tasiemek do przytrzymywania spodenek. To też gdy uchwycił nieznacznie nogawicę, spodenki wyciągnęły się jak harmonia, dekonspirując niefortunnego sprawcę”.
    • „Gracz był wyraźnie niedysponowany i – jak twierdzili złośliwie koledzy – dzięki jego nieobecności Wisła wygrała z Cracovią. Nasz pan Mieczysław już w Warszawie nie wykazywał inklinacji do zwykłych dowcipuszków. Wprawdzie w Sofii parokrotnie rozkrochmalił się, ale nie był to zwykły Gracz. Widocznie czuł, że nie jest w formie”.


  • 1948.04.18 Polska - Czechosłowacja 3:1, bramka przed 26 minutą, mecz towarzyski
  • Mieczysław Gracz:
    • „Gracz nie jest w pełnej kondycji fizycznej i to jest przyczyną nierównej gry. Były momenty bardzo dobre, były niepotrzebne foule, wynikające z niższego wzrostu, a poza tym należy pamiętać, że… Gracz jest znany i szczególnie pilnowany”.
    • „2:0! Cieślik pod samą bramką podaje do Gracza, ten z najbliższej odległości strzela, bramkarz z najwyższym trudem paruje cios. Gracz poprawia, bramkarza znów broni, ale odrzuca piłkę po raz trzeci pod nogi Gracza, który tym razem lekkim półgórnym strzałem zdobywa drugą bramkę dla barw polskich, powitany znów huraganem braw i długotrwałą owacją. Kapelusze i czapki lecą w górę”. Ostra gra owocuje urazem Gracza, który na kilka minut opuszcza plac gry… 3. gol dla Polski pada z podania Gracza, który jest aktywny,i dobrze gra kombinacyjnie, umiejętnie wózkuje i próbuje przebojów.


  • 1948.06.26 Dania - Polska 8:0, mecz towarzyski
    • „Gracz był dobrze pilnowany. Nie to jednak było przyczyną jego słabszej gry. Pan Mieczysław nie miał zwykłej zaciętości i widzieliśmy szereg momentów, w których nie szedł do piłki ze zwykłą energią”.
    • „Gracz tłumaczy kapitanowi związkowemu, że na jego miejscu pozostałby w ogóle w Danii i nie pokazałby się już w Polsce”. O meczu: „Gracz powiada nam, że nie wie w ogóle co się stało. Nie mógł się w pierwszych minutach należycie rozruszać i to samo działo się z kolegami".
    • „Gracz twierdził, iż sam nie wie, co w niego wlazło. – A po szóstej bramce chciałem sobie już zakryć oczy”.


  • 1948.08.25 Polska - Jugosławia 0:1, mecz towarzyski
    • Gracz po meczu z Jugosławią: „Grało się dobrze, ale mecz był brutalny. Goście potrafią faulować. Należał się nam remis”.
    • Sytuacja meczowa (76’): „rozpędzony Gracz usiłował wepchnąć [Sostricza] z piłką do bramki. Sostricz wprawdzie wpadł poza linię bramkową, ale nie zapomniał uprzednio wyrzucić piłki”.
    • W polskim ataku „pierwsze miejsce należy się Graczowi. Lokatę otrzymuje nie tylko za grę napastniczą ile za całokształt pracy. Nasz „murzynek” harował, gdzie się dało, wiedzieliśmy go pod jedną i drugą bramką i nawet w technice był godnym partnerem Jugosłowian”. Tuż po przerwie na chwilę schodzi kontuzjowany z boiska, partnerzy nie wykorzystywali szeregu jego dobrych podań. Sam także próbował strzałów: w 58’ obrońca wybija piłkę z linii bramkowej po strzale głową.


  • 1948.09.19 Polska - Węgry 2:6, mecz towarzyski
    • Osamotniona trójka środkowa napadu – „Ruchliwość Gracza, ambicja Kohuta i nienaganna technika najlepszego z tej trójki Cieślika nie były w stanie sklecić żadnej właściwie płynniejszej akcji, bo trzech graczy nie jest przecież w stanie zastąpić 10-ciu”.

Po pół godzinie gry lepsza gra Polaków. W 30’ „główkę Gracza łapie Grosics”.

    • Poważne nastroje przed meczem w szatni: „Mieciu Gracz próbuje wytworzyć bardziej weselszą atmosferę. Sypie kawałami. Nikt jednak tym razem nie śmieje się z jego dowcipów. Gracz ratując przykrą dla siebie sytuację – głośno śmieje się sam”.


  • 1948.10.10 Polska - Rumunia 0:0, mecz towarzyski
    • O Graczu: „przy ataku na bramkarza został w drugiej połowie kontuzjowany. Wprawdzie grał dalej, ale był ostrożny. Nie mamy o to do niego pretensji”.
    • Podczas I. połowy i ataków Rumunów „Na naszym polu karnym zagęszczenie. Jest tam nawet Gracz, który uwija się po całym boisku”. W drugiej połowie parokrotnie zostaje poturbowany: „Gracz jeszcze raz kopnięty w zamieszaniu, nie może już tak pracować, jak przed przerwą”.
    • „W sumie mieliśmy jednego pełnowartościowego zawodnika w postaci Gracza”.


  • 1948.11.06 Polska - Finlandia 1:0, mecz towarzyski
    • „Gracz był jednym z najpracowitszych naszych napastników i załużył na pierwszą lokatę. Pod koniec jakoś zbyt często padał, czyżby zameldowały się kontuzje z Chorzowa”. Miałswoje okazje bramkowe, ale był nieskuteczny.


  • 1949.05.08 Rumunia - Polska 2:1, mecz towarzyski
    • „Na bliską drugą lokatę zasłużył Gracz. Pilnowano go jednak szczególnie mocno tak, że Polak nie mógł zdziałać zbyt wiele. Na Mieciu siedział zawsze jakiś Rumun i jak nie można już było inaczej to… ściskał go serdecznie lecz nie przepisowo rękami”.
    • Rumuni chwalą Gracza, a ten mówi: „Mecz przegrał nam sędzia. Rumuni grali brutalnie. Kiedy byłem bez piłki jeden z nich rąbnął mnie łokciem pod oko tak, że czuję się jakby mnie znokautowano w finale bokserskim mistrzostw Polski. Proszę popatrzeć na tę śliwę”.


  • 1949.06.19 Polska - Dania 1:2, mecz towarzyski
    • Chwalony w prasie duńskiej między innymi Gracz i Mamoń.
    • „Gracz był początkowo pracowity. Cofał się daleko do tyłu, próbował zawiązywać akcje. W drugiej połowie jakoś nie dostrzegliśmy naszego murzynka. Trudno było osądzić z wysokości trybuny, czy nie dopisała kondycja czy … było to zniechęcenia psychiczne”.
    • Wiślacy aktywni w ataku, dobrze kombinują, próbują szczęścia w strzałach.
    • „GRACZ: Do przerwy lepiej niż po pauzie. Mecz przegrany fuksem. Nie było żadnych przemyślanych akcji. Ot balon i cześć!”.


  • 1949.07.10 Węgry - Polska 8:2, mecz towarzyski
    • O Graczu: „Krakowianin pracował wprawdzie często daleko na tyłach, ale z gry konstruktywnej niewiele wychodziło. Był ociężały i powolny.
    • Obrazki z meczu: „w 10 min. Mamoń dostaje piłkę od Gracza i ucieka z nią obrońcy węgierskiemu, strzela jednak obok”.
    • „Miecio musi się poprawić. Przypuszczamy, że spadek formy jest chwilowy i Gracz postara się znaleźć drogi do jej odzyskania. Nie zawsze jedną radą jest trening”.


  • 1950.05.14 Polska - Rumunia 3:3 (od 26 minuty), asysta przy bramce Cieślika na 3:3, mecz towarzyski
    • 25’ Dybała „podał Kohutowi. Krakowianin zaczął „kołować”, Na szczęście wydostał się z lasu rumuńskich nóg, podał Cieślikowi i Ślązak pewnie skierował piłkę w bramkę” – na 2:1. W tej akcji Dybała doznaje kontuzji i na jego miejsce wchodzi Gracz. Jego wejście „ożywiło znacznie naszą ofensywę. Podania są składne, zaczyna się widzieć myśl przewodnią i strzały. Kohut strzela w bramkarza…”.
    • Gracz asystuje przy bramce na 3:3. W sumie dobra gra Kohuta. „Gracz i Cieślik cofając się głęboko do tyłu, odciążali pomoc, wiązali akcje z głębi pola, wyciągali pomocników…”.
    • Gracz po meczu: „Ano, pokazało się, że jeszcze starzy umieją grać”. – chwalony przez Rumunów za grę.


  • 1950.06.04 Polska - Węgry 2:5, mecz towarzyski
    • „O Graczu najpochlebniej wyrażają się piłkarze węgierscy. My jednak nie podzielimy opinii gości. Jest zawodnikiem konstruktywnym, umiejętnie wiążącym akcje napadu, jednak z szybkością jest już znacznie gorzej, główkowania polega tylko na próbach przeszkadzania przeciwnikowi w wyskoku, strzałów nie widzieliśmy, a robota gwardzisty ograniczała się w większości wypadków do akcji na własnym przedpolu, co zresztą wynikało z przewagi gości. W sumie Gracz nie był ani najlepszym zawodnikiem naszego napadu, Anie też najlepszym piłkarzem drużyny”.
    • „Gracz – za dużo dostaliśmy bramek. Powinniśmy strzelić jeszcze dwa gole. Bozsik dobry, ale bardzo zarozumiały. Pcha się od przodu i zapomina o kryciu. U nas mógł sobie na to pozwolić, ale nie dziwię się teraz, że Węgrzy przegrali z Austrią 5:0”.
    • Bozsik: „Gracz ma u nas dobrą markę, na którą w zupełności zasłużył. Jest on bardzo przytomny, nie pcha się kiedy nie potrzeba i zawsze jest dobrze ustawiony”.


  • 1950.10.22 Polska - Czechosłowacja 1:4, bramka głową w 35 minucie, niewykorzystany rzut karny w 70 minucie, mecz towarzyski
    • Kiepska gra naszych piłkarzy: „tylko Gracz pokazywał okresami celowe zagrania”. „Powiedzmy sobie szczerze:Gracz, Kohut, Mordarski i Alszer nie zrobią już postępów”.
    • Obrazki z meczu: „Pierwszy róg Mordarski strzelał słabo. Za dwie minuty poprawił się wybitnie, uwzględniając wiatr. Piłka wybita z rogu minęła bramkarza i omal nie wpadła do bramki. Chciał jej w tym pomóc Gracz, ale mając zbyt mały wzrost, nie sięgnął piłki, sam wpadając w bramkę”; w 70’ „rzut karny za faul na Kohucie… - To jeszcze nie bramka – zauważono sceptycznie tuż nad moim uchem… Obejrzałem się. Zobaczyłem minę triumfatora – Gracz rąbnął w aut”.
    • Pytania po meczu: „Gracz, normalnie prawy łącznik, wystąpił na lewym… Dlaczego, skoro ogólnie wiadomo, że Jurowicz jest dobrym bramkarzem tylko do czasu, gdy nie zacznie puszczać bramek, bo później niestety, nerwy odmawiają mu posłuszeństwa, grał w I drużynie?... Trudno… wymagać, aby Gracz, który zawsze występuje na prawym łączniku, nagle stał się idealnym lewym i odwrotnie Cieślik.
  • 1950.10.30 Bułgaria - Polska 0:1, od 75 minuty, mecz towarzyski
    • „Gracz: Obrona grała bez zarzutu, jak zresztą całą nasza defensywa. Wolę grać 5 meczów, niż stać za bramką – kosztuje to dużo nerwów. Na zwycięstwo zasłużyliśmy” – Gracz wszedł na boisko w 65’.
    • Źródło: „Przegląd Sportowy”

Kącik poetycki

Na Mieczysława G.


Był wśród Pasów lament, płacz
Gdy dryblował „Messu” Gracz.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Kronika sportowa (tenis stołowy)

1939

  • 14 stycznia. Drużynowe Mistrzostwa Krakowa.
    • Wisła – Jutrzenka 2:3
      • Mieczysław Gracz uległ 0:2 Eizensteinowi.
  • 15 stycznia. W Mistrzostwach Krakowa Wisła przegtrywa z Makkabi 2:3.
    • Mieczysław Gracz uległ 0:2 Schneiderowi.
  • 21-22 stycznia. Drużynowe Mistrzostwa Krakowa.
    • Wisła - Cracovia 2:3.
      • Mieczysław Gracz uległ Ziębie 1:2.
    • Wisła - Makkabi 3:2.
      • Mieczysław Gracz pokonał Schmeidlera.

Galeria

Prasowe źródła do biografii M. Gracza:

‎‎‎
‎‎


Źródła: Piłkarska Encyklopedia Fuji Andrzeja Gowarzewskiego, Gazeta Wyborcza, Małopolski Miesięcznik Sportowy "Derby", grzegorzecki.fm.interia.pl, bydgoszcz.naszemiasto.pl


Dziennik Zachodni, 1946, R. 2, nr 185. - Wyd. A

Gra Gracza

Może to zbieg okoliczności, może nie zbyt dokładne sprawozdania. W każdym razie jest faktem niezaprzeczalnym, że Kraków — jeśli wolno użyć tego porównania — kolebka piłkarstwa polskiego, zyskuje na terenie Polski, a nawet za granicą, markę, którą trudno nazwać pochlebną. I, co dziwniejsze, opinię wyrabiają jedni i ci sami zawodnicy. Przeglądnijmy sprawozdania z ostatnich zawodów. Podczas meczu Wisła — AKS. Chorzów ulega kontuzji kilku piłkarzy śląskich. Niektórzy z nich leczą się do dziś dnia. „Wykonawcą“ kontuzji jest niewielki, lecz ruchliwy Gracz. Krakowski OZPN. zmuszony był ukarać go jednomiesięczną dyskwalifikacją. Nadchodzi spotkanie z angielskimi piłkarzami Armii Renu. Na boisku zaistniały momenty więcej niż gorszące. Cała prasa krakowska może nie zbyt kurtuazyjnie, ale w każdym bądź razie zgodnie potępiła Anglików. Trudno było wyciągać inne jakieś wnioski. Ale... Jednym z bohaterów zajść , był nie kto inny, jak Gracz. I Ostatnio katowicki „Sport“ podniósł i sprawę równie sławnych, jak tajemniczych występów piłkarzy polskich we Francji. Honorowe miejsce w wyżej i wspomnianej wzmiance zajmuje... I Gracz, któremu (nie tylko coprawda I jemu) „Sport“ zarzuca niezbyt godne reprezentowanie imienia Polski za granicą. Podczas niedzielnego meczu o puchar śp. Kałuży pomiędzy drużynami Poznania i Krakowa miały miejsce incydenty, następstwem których było „unieszkodliwienie" bramkarzy Skromnego i Kubickiego. Wśród jedenastki Krakowa wyróżnił się zmowa Gracz, któremu opinia sportowa Poznania zarzuca brutalną wręcz grę. Cztery te fakty świadczyć już zaczynają nie o przypadkowości, a raczej » recydywie. Mimowoli nasuwa się pytanie: czy Gracz jest graczem, czy też tym członkiem drużyny, który przynosi barwom swego klubu, a nawet miastu, Więcej szkody niż pożytku. Narazić bilans jego wystąpień wykazuje moralny deficyt dla „Wisły i Krakowa. T. Sroka.



Echo Krakowa. 1947, nr 42 (12 II) nr 333

Sprawa Gracza Wobec wyczerpania dotychczasowej listy świadków w sprawie znanego incydentu na zawodach bokserskich IKS Wrocław—Wisła w dniu 26 stycznia br. Komisja Dyscyplinarna TS Wisła uprasza tych wszystkich, którzy byli bezpośrednimi świadkami zajścia na tych zawodach, a w szczególności tych, którzy by mogli stwierdzić lab w jakikolwiek sposób przyczynić się do wyjaśnienia, kto rzucił flaszkę na ring bokserski, o zgłoszenie się w lokalu Komisji Dyscyplinarnej w Krakowie, przy ulicy Szpitalnej nr. 7, II. p. (kancelaria adwokacka M. Kosseka) w godzinach między 16.30 a 17.30.

Z uwagi na konieczność jak najrychlejszego wyjaśnienia tej sprawy Komisja prosi o zgaszenie się w terminie do 15 lutego br.


Sport. 1947, nr 9

1947.02.03

OD REDAKCJI. Awantura na meczu bokserskim. Wisła — IKS Wrocław o drużynowe mistrzostwo Polski w boksie wywołała w Krakowie ogólne oburzenie wśród sportowców całej Polski a przede wszystkim samego Krakowa.

— Popularny piłkarz krakowskiej Wisły Gracz, który był sprawcą awantur, musi być bezwzględnie i przykładnie ukarany, — Oto motyw licznych listów, które codziennie napływają z Krakowa do naszej redakcji w Katowicach i w Krakowie.

Z listów tych dwa jako najbardziej charakterystyczne zamieszcza my poniżej: „Jestem studentem Wydziałów Politechnicznych przy Górniczej w Krakowie. Pochodząc z Poznania, gdzie sport pięściarski cieszy się dużą popularnością jestem również jego entuzjastą.

W ub. niedzielę znalazłem się w krakowskiej hali WF i PW na meczu IKS Wrocław — TS Wisła Kraków, którego arbitrem był pan Zapłatka.

Już przed rozpoczęciem meczu panowała na sali wybitnie niesportowa atmosfera. Szczególnie „wyróżniał się” zawodnik z TS Wisła, chluba naszego piłkarstwa i ewentualny reprezentant Europy przeciwko Anglii Gracz, który spity do nieprzytomności wraz z kolegą zaczepiał przygodnych towarzyszy, i popisując się bogatym repertuarem wyrazów niewytrzymujących krytyki, Kolega pupilka szerokich mas zwolenników piłkarstwa, nieco rozsądniejszy i trzeźwiejszy, przepraszał w okół znieważanych entuzjastów boksu, no a przy tej okazji sprawnie z nim pociągał z półlitrówki „dla sportu”.

Publiczna ta libacja sportowa zna lazła wkrótce odpowiednie „uznanie” obecnych, a w szczególności siedzącego dwa rzędy za Graczem starszego pana (mego sąsiada), który zupełnie słusznie napiętnował podobne zachowanie się widza-sportowca, zwracając się z tym do mnie przy czym zaznaczam, że jednego nieskorygowanego słowa tu nie użył.

„Wysportowany” słuch i zmysł alkoholika mimo znieczulenia, wlot te słowa podchwycił i p. Gracz wszczął awanturę, która dzięki jego koledze i po części mojej, tudzież i innych została uśmierzona.

P. Gracz popisywał się dalej zręcznością swej elokwencji i zbiera! na uspokojenie — siarczyste „proste” i „sierpy” od kolegi, który widocznie tym pragnął niby na wzór amerykański rozpocząć propagandę bokserską.

Gdy werdykt sędziowski w wadze lekkiej pomiędzy p. Walugą a p. Dudzikiem przyznał zwycięstwo gościowi, Gracz nie zadowolony z tego rzucił na sędziego Zapłatkę flaszkę z wódką, która zatoczywszy wodotryskowy luk, na całe szczęście minęła się z celem i przeleciała na drugą stronę ringu. Rzut był to naprawdę olimpijski, biorąc pod uwagę fakt, że wykonawca jego siedział w piątym rzędzie od ringu.

Gdy sąsiad mój potępił czyn określeniem dobitnym, ale nie wulgarnym, Gracz zdjął okrycie z głowy, zamieniając je na broń do wal ki ręcznej. Przeciwnikiem jego stał się oczywiście mój sąsiad, który potrafił Graczowi publicznie zwrócić uwagę. Uderzając kapeluszem mego sąsiada, który wyłącznie ograniczył się do akcji samoobrony przez zasłanianie się ręką. — Gracz rozpętał istne piekło. Kolega jego również już nieprzytomny, rzucił się...

na „pomoc” napastnikowi, gdy tu na całe szczęście wpadł dyżurny z TS Wisła i z całym poświęceniem stanął między walczącymi narażając się na kilka „na wysokim poziomie stojących” uderzeń.

Rzecz jasna, że i ja nie zostałem biernym w tejże scenie i zwołując milicję pragnąłem zażegnać awanturę. Gdy zaczęto Gracza tudzież i jego towarzysza „odsuwać”, z tyłu sali posypał się na nas prawdziwy piasek wiślany, przeplatany oryginalnym żużlem wielkopiecowym: zawody zostały przerwane.

Chcąc ratować sytuację pan Zapłatka w kilku słowach skierowanych do ambicji zebranej publiczności starał się ją uspokoić ale bez żadnego skutku (gdy pominiemy gwizdy i dzikie wycia). Dopiero przy pomocy milicji zdołano przywrócić ład i porządek.

Wiarygodność powyższych danych w każdej chwili stwierdzić mogą: P. Kuźma Kazimierz — Bielsko - Biała, Legionów 13, p. List Michał nauczyciel wychowania fizycznego, sędzia piłki nożnej Kraków, Wybickiego 15, Mizerski Kraków, Tarłowska 8, p. Ropski Kraków, Zwierzyniecka 9 (członkowie TS Wisła), jak również i ja niżej podpisany.

Kochana Redakcjo! — o żadnym antagonizmie klubowymi z mej strony nie ma mowy, chodzi tylko o to aby uzdrowić zatrutą atmosferę wśród czołowych naszych zawodników, którzy reprezentują nasz sport za granicą.

Wierzę, że i tym razem staniecie na wysokości zadania i zajmiecie to stanowisko co i my. Sądzę bowiem, że zdegenerowane jednostki należy z naszego sportu wykluczyć kategorycznie! Z poważaniem Rajmund Studziński, Kraków, Szwedka-Boczna 4

SZANOWNA REDAKCJO! Do dnia 26. 1. 47 byłem zagorzałym zwolennikiem sportu bokserskiego i sympatykiem T. S. Wisła.

Niedzielny mecz bokserski IKS Wrocław — Wisła Kraków wyleczył mnie z wszelkich sentymentów.

Jak Kraków Krakowem nie zdarzyło się dotychczas nic podobnego w naszym mieście Siedząc w bliskiej odległości za sprawcami awantury obserwowałem całe zajście które wyglądało następująco: Reprezentacyjny napastnik Polski i członek T.S. Wisła M. Gracz zjawił się na meczu bokserskim z jakimś drugim osobnikiem w stanie mocno nietrzeźwym.

Po zajęciu miejsca zaczęli gorszą ce awantury z publicznością siedzą ca. wokoło, używając słowa nie na dających się do powtórzenia. Nie wstrzymał ich fakt iż w najbliższej odległości siedziało parę kobiet.

W czasie przerw między rundami wyciągali z kieszeni flaszkę wódki i popijali. Po niesprawiedliwym (moim zdaniem) rozstrzygnięciu sędziów odnośnie walki Dudzika z Walugą, Gracz używając najordynarniejszych karczemnych epitetów wyjął z kieszeni flaszkę wódki i rzucił w doskonale wprost prowadzącego zawody w ringu sędziego p. Zapłatkę. Flaszka nie trafiwszy p. Zapłatki odbiła się od maty ringowej, gdzie część wódki się rozlała i ugodziła siedzącego naprzeciw sędziego punktowego. Towarzysz Gracza rzucił na ring stwardniałym kawałkiem ziemi który ugodził naszego „króla sędziów". — Po tym wypadku cześć publiczności ostro zwróciła Graczowi uwagę na skutki jego czynu, na co ten zareagował bijąc w twarz starszego pana siedzącego za nimi.

Wywiązała się ogólna szarpanina i bijatyka między interweniującą milicją, a Graczem, jego towarzyszem i fanatykami T.S. Wisła.

Najprzykrzejszym jest fakt, iż Zarząd T.S. Wisła zareagował na powyższy incydent w ten sposób, że jeden z Panów z TS. Wisła zawołał: „Wiślacy” Odbijemy „Czarnego” mętom.

Mam nadzieję, że na powyższy wybryk (zresztą nie pierwszy) „kandydata do reprezentacji Kontynentu” czynniki miarodajne potrafią odpowiednio. zareagować. Podobne ekscesy zniechęcają ludzi do spor tu i obdzierają ze sentymentów jakie miałem zawsze do T.S. Wisła.

Celem mojego listu jest by ogół sportowy dowiedział się jak ten incydent wyglądał naprawdę. Szanowną Redakcję Waszego poczytnego Pisma proszę o przedrukowa nie tego listu.

Do niedawna szczery sympatyk T. S. WISŁA

Kraków. Jak podaje pewne miejscowe pismo sportowe, będące lejb — organem TS Wisła, zarząd tego klubu w głębokiej trosce o dobre imię klubu polecił Komisji Dyscyplinarnej TS Wisła natychmiastowego i jak najbardziej wszechstronne zbadanie całej sprawy wyświetlenie roli, jaką odegrał w bójce Mieczysław Gracz (a więc jest już potwierdzenie, że Gracz brał udział w bójce — przyp. red.) oraz postawienie wniosku bezwzględnego ukarania Gracza z chwilą stwierdzenia jego istotnej (?) winy.

O wyniku dochodzeń zarząd TS Wisła poinformuje bezzwłocznie opinię publiczną specjalnym komunikatem, rozesłanym do wszystkich pism sportowych.

Niezależnie od tego po Krakowie już kursują wersje, że czynione są usilne starania „wybielenia” Gracza, ze względu na konsekwencje, jakie go czekają.

Nie przesądzajmy jednak przed wcześnie sprawy.


Sport. 1947, nr 12

1947.02.13

ZNAMIENNY KOMUNIKAT KOMISJI DYSCYPLINAR. TS WISŁA W SPRAWIE GRACZA

Kraków. W jednym z krakowskich pism codziennych ukazał się onegdaj komunikat Komisji Dyscyplinarnej TS Wisła w sprawie znanych zajść na zawodach bokserskich IKS — Wisła w dniu 26 stycznia, spowodowanych, jak wiadomo, przez znanego piłkarza Mieczysława Gracza. Komunikat ten jest tak znamienny, że podajemy go w całej jego osnowie: „Wobec wyczerpania dotychczasowej listy świadków w sprawie znanego incydentu na zawodach bokserskich IKS (Wrocław) — Wisła w dniu 26 stycznia br. Komisja Dyscyplinarna TS Wisła uprasza tych wszystkich, którzy byli bezpośrednimi świadkami zajścia na tych zawodach, a" w szczególności tych, którzy by mogli stwierdzić lub w jakikolwiek sposób przyczynić się do wyjaśnienia, kto rzucił flaszkę na ring (podkreślenia nasze — przyp. red.) o zgłoszenie się w lokalu Komisji Dyscyplinarnej w Krakowie przy ul. Szpitalnej 7 II p. (Kancelaria adwokacka M. Kosseka) w godzinach między 16.20 a 17,30. Z uwagi na konieczność jak najrychlejszego wyjaśnienia tej sprawy (podkreślenia nasze —przyp. red.) Komisja prosi o zgłoszenie się w terminie do 15 lutego br.”.

Nie wiadomo, co bardziej podziwiać w tym komunikacie Komisji Dyscyplinarnej TS Wisła: tupet czy naiwność? Po kilku tygodniowych „mozolnych” badaniach, kiedy Prezydia Woj. Rady Sportowej WF i PW i Woj. Urzędu WF i PW poleciły Krakowskiemu OZPN-owi ująć sprawę w swoje ręce Komisja Dyscyplinarna TS Wisła szuka dopiero tych, „którzy by mogli stwierdzić lub w jakikolwiek sposób przyczynić się do wyjaśnienia, kto rzucił flaszkę na ring”.

Komisję Dyscyplinarną TS Wisła odsyłamy do nr. 9 „Sportu” z dnia 3 lutego br. Z zamieszczonego tam listu otwartego p. Rajmunda Studzińskiego z Krakowa dowie się, kto rzucił flaszkę na ring.


Sport. 1947, nr 13

1947.02.17

Kraków (teł. wł.) Prezydium Wojewódzkiej Rady WF i PW w Krakowie stwierdza i komunikuje, że jedyną instancją, powołaną do kompetentnego przeprowadzenia dochodzeń w sprawie zachowania się zawodnika Wisły Mieczysława Gracza na zawodach bokserskich — jest wyłącznie Krakowski OZPN, któremu Prezydium Wojewódzkiej Rady WF i PW i Zarząd PZPN-u poruczyły tę misję. Dochodzenia te mają być przeprowadzone jak najszybciej.

Skandaliczną sprawą Gracza zajmuje się również prasa warszawska. Piątkowy „Wieczór Warszawy“ pisze o niej: ( „Polski Związek Piłki Nożnej zaniepokojony wiadomościami o „popisach“ reprezentacyjnego piłkarza Polski Gracza na meczu bokserskim wystosował do Krakowa pisano z poleceniem wyjaśnienia sprawy.

Jak dotychczas odpowiedź nie nadeszła, a w Krakowie Wojewódzka Rada WF poleciła zbadanie sprawy Krakowskiemu Okręgowemu Związkowi Piłki Nożnej Wyjaśnienie niefortunnego Występu pijacko - sportowego (bo na... meczu) ciągnie się już tak długo, jak gdyby zależało pewnym czynnikom na puszczenie zajścia w niepamięć. Ciekawe, gdyby sezon piłkarski był w pełni, czy tempo byłoby równie opieszałe? — kończy „Wieczór Warszawy“ notatkę zatytułowaną: „Czy pijany Gracz jest graczem“?


Echo Krakowa. 1947, nr 92 (2 IV) nr 383

Jak donosi komunikat Zarządu Towarzystwa Sportowego Wisła zawodnik tego klubu Gracz, za zajścia na meczu bokserskim, został ukarany surowym upomnieniem. Równocześnie wobec tego zawodnika postanowiono zastosować najnowsze metody wychowawcze, to też po ukończeniu Skróconego kursu, ma on zostać bokserskim sędzią ringowym.

Echo Krakowa. 1947, nr 93 (3 IV) nr 384

A teraz druga sprawa: 26 stycznia b. r. (a więc przed dwoma miesiącami) jeden z najlepszych piłkarzy Polski, zawodnik, którego kapitan związkowy PZPN wyznacza jako naszego najlepszego napastnika do reprezentacji Kontynentu — Mieczysław Gracz, niezadowolony z orzeczeń sędziego w czasie meczu bokserskiego Wisła—IKS, rzuca na ring flaszką z wódki.

Sprawa oczywiście urasta do odpowiednich rozmiarów. Tu nie chodzi o jakiegoś podrzędnego zawodnika, którego za ten karygodny występek można by ukarać surowo dla przykładu. Tu trzeba rozważyć wszystkie p>ro i contra. A jeśli drobiazgowe śledztwo wykaże bezsprzeczną winę zawodnika, to kara oczywiście musi być odpowiednio wysoka.

Od reprezentacyjnego gracza Polski wymaga się więcej niż od przeciętnego piłkarza. I to nie tylko na boisku...

Opinia publiczna śledzi z zainteresowaniem następstwa skandalicznego wybryku. Opinia publiczna jest cierpliwa, wie, że takich spraw nie załatwia się na kolanie.

Trzeba poczekać...

Ukazuje się w jednym, z pism krakowskich w kilka dni po zajściu notatka, w której czytamy, że „... zarząd TS Wisła, w głębokiej trosce o dobre imię klubu, polecił komisji dyscyplinarnej TS Wisła natychmiastowe i jak najbardziej wszechstronne zbadanie całej sprawy, wyświetlenie roli, jaką odegrał w bójce Mieczysław Gracz, oraz postawienie wniosku bezwzględnego ukarania Gracza z chwilą stwierdzenia jego istotnej winy.

O wyniku dochodzeń zarząd TS Wisła poinformuje bezzwłocznie opinię publiczną specjalnym komunikatem, rozesłanym do wszystkich pism sportowych".

Opinia publiczna zadowoliła tym oświadczeniem i czeka.

Ale komisja dyscyplinarna TS Wisła nie kwapi się z ogłoszeniem wyroku i w rezultacie wdaj© się w tę sprawę aż Wojew. Rada WF i PW, która przekazuje sprawę Gracza KOZPN-owi, polecając mu równocześnie przedstawienie wyniku dochodzeń Prezydium Rady WF ( PW.

Opinia publiczna przyjęła tę decyzję najwyższych czynników sportowych woj. krakowskiego z zadowoleniem i... czeka.

I czeka już tak dwa miesiące, bo KOZPN nie myśli wcale rozpatrywać tej sprawy.

Zaczął się już sezon piłkarski, działacze krakowscy mają moc innych kłopotów i chętnie by z kolei czyli tą przykrą sprawą kogoś go. Tylko kogo? Dwa miesiące rozglądali się łącze z KOZPN-u dokoła siebie, ale jakoś nikt nie kwapił się przyjść z pomocą biednemu KOZPN-owi.

W rezultacie działacze piłkarstwa krakowskiego postanowili odłożyć tę sprawę „ad acta". Niech się odleży, może się da wszystko zatuszować, opinia publiczna zapomni przecież w końcu o tej całej aferze.

Nadchodzi pierwsza niedziela rozgrywek eliminacyjnych.

Na boisko Wisły wybiega jedenastka „czerwonych", wśród których zdziwieni i zaskoczeni widzowie znajdują znajomą sylwetkę.

Gracz gra! KOZPN machnął ręką. A niech gra, przecież gdybyśmy go zawiesili, to kto by strzelał bramki dla Wisły? Ale opinia publiczna, której cierpliwość długo wystawiano na próbę, dłużej czekać już-nie myśli.

Panowie z KOZPN-u: tej sprawy nie da się zatuszować! Gdzie jest wasza sprawność, szybkość i ruchliwość?...

Dlaczego jednego gracza (przez małe „g") zawieszacie w mig, a drugiego Gracza (przez duże „G") usiłujecie wybielić?...

A w końcu, co na to wszystko Woj. Rada WF i PW, która w pierwszych dniach lutego poleciła przedstawić sobie wyniki dochodzeń w tej sprawie? Wszystko ma swój kres i cierpliwość opinii publicznej również...

Sport. 1947, nr 27

1947.04.08

Komisja dyscyplinarna postanowiła zawiesić Gracza WGD oraz Zarząd KOZPN-u uchylają uchwałę

KRAKÓW. Głośna, sprawą pijackiego występu zawodnika krakowskiej Wisły Mieczysława Gracza w dniu 6. i. na meczu bokserskim IKS — Wisła przybrała całkowicie sensacyjny obrót.

Komisja dyscyplinar. wyznaczona przez KOZPN po zbadaniu sprawy postanowiła Gracza zawiesić.

Tymczasem WG i D na ostatnim swoim zebraniu wniosek Komisji oddalił, to samo zresztą uczynił zarząd KOZPN. Wobec takiego werdyktu władz piłkarskich grodu pod wawelskiego Wisła wystawiła Gracza na mecz z Polonią świdnicką i Garbarnią.

Postępowanie KOZPN zaskoczyło zupełnie opinię publiczną. — Komisja dyscyplinarna ustaliła ponad wszelką wątpliwość winę Gracza na podstawie zeznań naocznych świadków i protokołu MO. — Sam Gracz podczas przesłuchania przy znał się, że na zawodach powyższych był, pijany. Dla WG i D wszystko to było zupełnie niewystarczające.

Spodziewamy się, że sprawę po wyższą zajmą się wyższe organa sportowe z Wojewódzką Radą WF i Woj. Urz. WF i PW na czele i skorygują niesłychany werdykt krakowskich władz piłkarskich, na ruszający pojęcie b etyce i moralności sportowej.

Nie chodzi o wysokość kary, która może być bardzo dotkliwą, albo bardzo lekką. Chodzi jedynie o jej wymiar, chodzi o przykład który by odstraszał na przyszłość czołowych sportowców a za nimi i szare rzesze sportowe od nadużywania alkoholu i czynienia pod jego wpływem wybryków nielicujących z godnością zawodnika


Echo Krakowa. 1947, nr 100 (12 IV) nr 391

Jeszcze sprawa Gracza Zgodnie z zapowiedzią, poprzedzającą rozpoczęcie przez Komisję Dyscyplinarną TS Wisła dochodzeń w sprawie zachowania się członka TS Wisła, Mieczysława Gracza, na zawodach bokserskich Wisła—I KS Wrocław, Zarząd TS Wisła komunikuje: Komisja Dyscyplinarna- TS Wisła, przeprowadziwszy wszechstronne badania wszystkich dostępnych jej świadków — nie wyłączając osób, podanych przez pismo „Sport" —stwierdziła, że Mieczysław Gracz znajdował się na widowni w stanie nietrzeźwym, niemniej jednak zeznania tychże świadków nie potwierdziły zarzutu części prasy odnośnie rzucenia przez Gracza flaszki na ring.

W wyniku dochodzeń Zarząd Towarzystwa udzielił Mieczysławowi Graczowi surowej nagany oraz po, zbawił go prawa uzyskania godności kapitana drużyny piłkarskiej TS Wisła! na przeciąg 2 lat.

Zgodnie z żądaniem PZPN oraz z komunikatem Przewodniczącego Woj.

Rady Sportowej w Krakowie, Zarząd TS Wisła przesłał akta sprawy Mieczysława Gracza, Komisji Dyscyplinarnej KOZPN do wglądu.

Echo Krakowa. 1947, nr 101 (13 IV) nr 392

Przykra i paląca sprawa Przykra — bo chodzi o jednego z najlepszych piłkarzy polskich, na którym ciąży podejrzenie, iż zachował się niewłaściwie na widowni meczu bokserskiego, czyniąc burdy : awantury pijackie...

Paląca — bo od polecenia PZPN-u oraz PUWF i PW, wydanego KOZPN aby przeprowadził dochodzenia i przedstawił wyniki tegoż odnośnym władzom przełożonym, —upłynęło już więcej aniżeli 2 miesiące, a opinia publiczna nie tylko że nic nie wie o przeprowadzonych dochodzeniach, lecz jest zaskoczona zupełnie innym obrotem sprawy.

Wprawdzie w dniu wczorajszym podaliśmy suchy i nic nie mówiący komunikat Wisły, karzący Gracza (surową naganą, ale...

O ile nam wiadomo tak PZPN, jak i PUWF i PW wydał polecenie przeprowadzenia dochodzeń Krakowskiemu Okręgowemu Zw. Piłki Nożnej, który polecił swemu Wydz. Gier i Dyscypliny wyłonić specjalną komisję celem przeprowadzenia śledztwa, powołania świadków dowodowych i odwodowych, oraz podać konkretny wniosek i akta sobie zwrócić. Oczy­ wiście akta te winny być zwrócone do PZPN-u czy też PUWF.

Tymczasem...

Tymczasem, jak podaje prasa sportowa w swych ostatnich wydaniach —sprawa ta wzięła zupełnie inny obrót.

Przegląd Sportowy" w Nrze 28 pisze: ...Komisja dyscyplinarna po ukończeniu dochodzeń postawiła wniosek na WG { D o zawieszenie Gracza, na podstawie stwierdzenia jego winy.

WG i D oraz zarząd KOZPN-u nie podzieliły jednak opinii komisji dyscyplinarnej i dlatego Gracz ukazał się na boisku itd.

itd.

Katowicki „Sport" w Nrze 27 (211) podaje znowu między innymi, że: ..Postępowanie KOZPN zaskoczyło zupełnie opinię publiczną.

Komisja dyscyplinarna ustaliła ponad wszelką wątpliwość winę Gracza na podstawie zeznań naocznych świadków i protokołu M. O. Sam Gracz podczas przesłuchania przyznał. się, że na zawodach. powyższych był pijany.

Dla WG i D wszystko to było zupełnie nie wystarczające, —Spodziewamy się, że sprawą powyższą zajmą się wyższe organa sportowe z Wojewódzką Radą WF oraz Woj. Urz. WF i PW na czele i skorygują niesłychany werdykt krakowskich władz piłkarskich, naruszający pojęcie o etyce i moralności sportowej.

Jedno jest pewne w tej całej sprawie. Ani PZPN ani KOZPN czy też jego WG i D, — nie mają żadnego przepisu prawnego czy statutowego, które uprawniałyby je do ukarania zawodnika robiącego awantury czy burdy pijackie —poza boiskiem piłkarskim.

Prawdopodobnie stąd też całe to długie namyślanie się, przeciąganie sprawy, pisanie zaproszeń do świadków, którzy przyjdą — albo nie i składają zeznania — albo nie.

Zgadzamy się z tym najzupełniej, gdyż ludzie w KOZPN i WGiD wykonują swą prace honorowo i wtedy kiedy mają wolny czas od pracy zawodowej, —jak również WG i D nie posiada żadnej egzekutywy w stosunku do świadków czy ludzi poza sportem stojących i nie może ich zmusić do przyjścia celem przesłuchania, jak to może uczynić n. p. sąd państwowy.

Jednakże nie możemy zgodzić się z twierdzeniem, że cała ta sprawa nie należy do KOZPN-u, względnie WGiD.

Jeśli bowiem KOZPN dostał polecenie od swej nadrzędnej władzy —przeprowadzenia dochodzeń i zwrócenia sobie akt — winien i musi je przeprowadzić.

Nikt przecież nie wymagał od KOZPN ani od WG i D wydania jakiegoś wyroku wzgl. nałożenia kary na Gracza.

Wprawdzie jakiś tam przepis mówi, że zawodnik, przeciwko któremu toczą się dochodzenia, winien być zawieszony — ale to tylko mógł uczynić jego własny klub.

Nadrzędne władze KOZPN-u urgowały —jak nam wiadomo —i ponaglały tę sprawę. Interesują się one nią, tak —jak interesuje się i opinia publiczna, która dotychczas ma do KOZPN pełne zaufanie.

Zaufania tego nie można i nie wolno stracić. Toteż najwyższy czas, aby tę przykrą sprawę —tak czy inaczej zakończyć. Z. Chr

Echo Krakowa. 1947, nr 146 (31 V) nr 437

Ciągnąca się od dłuższego czasu sprawa zawodnika krakowskiej Wisły, Gracza, znalazła swój ostateczny epilog na ostatnim zebraniu Wydziału Gier i Dyscypliny PZPN.

Wydział Gier i Dyscypliny postawił wniosek o nałożenie na Gracza dyskwalifikacji jednorocznej z zawieszeniem na trzy lata.

Echo Krakowa. 1947, nr 267 (28 IX) nr 558

Gracz zdyskwalifikowany Najlepszy napastnik Polski, Mieczysław Gracz otrzymał dwa tygodnie dyskwalifikacji za zajście z Kapanem w czasie spotkania Wisła—Szombierki w dniu 27 lipca br.

Dyskwalifikacja Gracza rozpoczęła się 22 bm., tak, iż napastnik Wisły nie będzie grał w ostatnim meczu "czerwonych" w Świdnicy w nadchodzącą niedzielę, jak również nie wystąpi na pierwszym finałowym meczu z poznańską Wartą w dniu 5 października

Echo Krakowa. 1947, nr 268 (29 IX) nr 559

Kara Gracza nie „odwiesza" zawieszonej Jak dowiadujemy się, zdyskwalifikowanie Gracza na dwa tygodnie nie pociąga za sobą wejścia w życie kary wymierzonej mu przed kilku miesiącami. Dopiero w tym wypadku, gdyby ten „gracz" popełnił jakieś przewinienie z podobnych budek, lub w podobnym stanie ongiś... złamałby sobie karierę parę lat!


Echo Krakowa. 1947, nr 273 (4 X) nr 564

Gracz jedzie da Czechosłowacji

Łódzki Okr. Związek Piłki Nożnej zwrócił się do Wisły z prośbą o „wypożyczenie" Gracza na jedno spotkanie w Czechosłowacji w dniu 7 bm. Zarząd Wisły ustosunkował się przychylnie do prośby ŁOZPN-u i pauzujący w niedzielę najlepszy napastnik Polski zagra w barwach reprezentacji Łodzi jeden mecz we wtorek.

Echo Krakowa. 1947, nr 280 (11 X) nr 571

Druga porażka piłkarzy łódzkich w Słowacji

W Bratysławie reprezentacja Łodzi wzmocniona Boruczem, Ochmańskim i Graczem Rozegrała spotkanie piłkarskie z reprezentacją Słowacji środkowej. Słowacy wygrali 5:1 (0:0), mając zwłaszcza w drugiej połowie meczu dużą przewagę.— Honorową bramkę dla Łodzi zdobył Gracz.

Echo Krakowa. 1948, nr 136 (21 V) nr 785

‎‎

Graczowi kończy się dyskwalifikacja w dn. 24 maja br.

Polski Związek Piłki Nożnej nałożył na zawodnika krakowskiej Wisły - Mieczysława Gracza —karę dwutygodniowej dyskwalifikacji, przy czyn początek kary ustanowił na dzień 10 maja br.

Końcową datę kary polecił PZPN ustalić krakowskiemu OZPN-owi.

Na ostatnim swym posiedzeniu, Wydział Gier i Dyscypliny KOZPN powziął uchwałę — mocą której koniec kary ustalono na dzień 24 maj« br. a więc po upływie nałożonej przez PZPN 14-dniowej kary.

Echo Krakowa. 1948, nr 272 (4 X) nr 921

‎‎

Gracz dwa tygodnie, Motała 9 miesięcy dyskwalifikacji

‎‎

Wydział Gier i Dyscypliny PZPN ukarał na swym ostatnim posiedzeniu następujących zawodników ligowych surową naganą za niesportowe zachowanie się podczas ostatnich zawodów; Kalicińskiego (Garbarnia), Gruszkę (Ruch) oraz Dusika .Warta).

Dyskwalifikacją ukarani zostali: Gracz (Wisła) na okres dwu tygodni (od 4—18 bm.) i Alszer (Ruch) również na okres dwóch tygodni.

Wyżej wymienieni otrzymali dyskwalifikację za głośne „wymyślanie” na boisku podczas meczu Wisła—Ruch

Echo Krakowa. 1948, nr 300 (1 XI) nr 949

GRACZ I WYROBEK ZDYSKWALIFIKOWANI


Wydział Gier i Dyscypliny . PZPN ukarał zawodnika Wisły Gracza 6- miesięczną dyskwalifikacją z zawieszeniem na 6 miesięcy za niegodne sportowca zachowanie się podczas ligowego spotkania Wisła—Warta w Poznaniu.

Kara ta uprawomocni się z chwilą najlżejszego przewinienia Gracza

Sport. 1949, nr 11

1949.02.03

Kopnięcie obrońcy do przodu, kopnięcie stoppera czy pomocników, uwalnia ich od gry, ale łącznikom tego nie wolno robić. Oni muszą rozwiązać taktycznie sytuację jaka wynikła i po zdobyciu piłki budować grę, wkładając w nią cały zasób swoich umiejętności. Praca ich trwa przez cale 90 minut między dwoma bramkami i wobec tego ślad ich trudu znaczy się po całym boisku, jeże 11 chcą uchodzić za typowych łączników w systemie trzech obrońców.

Do tego trzeba mieć kolosalną wytrzymałość i co tu długo mówić — TRZEBA UMIEĆ WSZYSTKO. To jest jedyna odpowiedź na pytanie ja kim warunkom powinien odpowiadać typowy łącznik. W ataku jest podobnym do dawnego środkowego napastnika, a w obronie podobnym do dawnej gry środkowego pomocnika z małą zmianą operowania przeważnie po jednej stronie boiska.

Tacy gracze nie rodzą się na kamieniu. Szukając ich na naszych boiskach znajdziemy takich. Nie bez powodu wydania prasy sportowej za granicą w dniu przyjazdu naszego narodowego zespołu, w zawołaniach bojowych piszą: Uwaga na małego czarnego łącznika. Małych mamy aż dwóch i nic dziwnego, że przezwisko zespołu „kucyków” zdobyło sobie prawo powszechnego używania.

Ale ten „czarny” to właśnie łącznik krakowskiej Wisły MIETEK GRACZ.. Otwiera on naszą listę bez sprzecznie jako numer 1. Chyba przy tym nazwisku wszystkie niedowiarki muszą ustąpić bo Mietek swoją grą rozbraja wszelkie ich zastrzeżenia Grał on przez cały sezon w naszych międzynarodowych spotkaniach. Technika jego nie przedstawia nic do życzenia. Na tle zespołów zagranicznych nawet wysokiej klasy Mietek nie potrzebuje odczuwać żadnego kompleksu niższości i w sztuce władania piłką nie ustępuje im wcale.

Sztukę prowadzenia gry posiadł również dostatecznie i całkiem śmiało rozwiązuje problemy taktyczne. W fazie ogromnych zadań, mimo nie pierwszej młodości, posiada dostateczną kondycję co przy nieustępliwości w starciach daje mu swobodę poczynań. Nieco słabiej jest ze strzałem, ale niezapomniany występ jego w BIAŁAS 1947 roku w spotkaniu ze Szwecją był okraszony dyspozycją strzałową i właśnie od tej chwili za Graczem idzie ten okrzyk „uwaga na małego łącznika”.

W minionym sezonie jakoś nie można się było doczekać próbki strzeleckiej lepszego formatu. W klubowych spotkaniach łącznik Wisły jest zawsze tak troskliwie pilnowany przez przeciwników, że nie dadzą mu ani chwili spokoju. Zresztą w koszulce klubowej Mietek jeszcze więcej zyskuje. bo dźwigając na sobie rolę głęboko operującego łącznika, haruje wszędzie i za wszystkich. Nie ma dla niego żadnych trudności, a z wymagań stawianych łącznikowi wywiązuje się w zupełności Jedyną troską czy niepewnością może być kondycja Stały partner Gracza zespołu reprezentacyjnego, CIEŚLIK z chorzowskiej drużyny jest poważnym kandydatem do tytułu najlepszego łącznika, stawiamy go jednak na drugim miejscu z uwagi na słabszy okres gry przez niemal pół sezonu. To już chyba nie była chwilowa niedyspozycja, takie obniżenie formy nie powinno się zdarzać u tak zaawansowanych zawodników.


Echo Krakowskie. 1949, nr 91 (3 IV) nr 1097

‎‎‎

Także Miecio Gracz dyrygujący dobrze atakiem Wisły nie ma nic wspólnego z Filharmonią, a szczególnie z dyrygowaniem filharmoniczną orkiestrą, aczkolwiek każdy przyznać musi, że popularnemu piłkarzowi krakowskiemu jest bardzo do twarzy we fraku...

Echo Krakowskie. 1949, nr 237 (1 IX) nr 1242

‎‎‎

Dyskwalifikacja Gracza zatwierdzona


Zarząd PZPN na posiedzeniu poniedziałkowym .odrzucił prośbę Wisły Kraków o ułaskawienie zdyskwalifikowanego na 6 miesięcy zawodnika tego klubu Gracza. Wobec zatwierdzenia przez najwyższą władzę piłkarską dyskwalifikacji, Gracz będzie mógł dopiero brać udział. w meczach -w marcu 1950 roku.


Gazeta Krakowska. 1949, nr 196 (1 IX)

WARSZAWA. Zarząd P. Z. P. N-u po gruntownym zbadaniu sprawy dyskwalifikacji łącznika Gwardii-Wisły M. Gracza, zatwierdził decyzję WG i D PZPNu, odrzucając odwołanie Wisły. Tak więc popularny piłkarz polski będzie musiał pauzować do 1 marca 1950 r co w dużym stopniu osłabi zespół krakowskiej Gwardii-Wisły,


Sport. 1949, nr 83

1949.10.13

Miecio Gracz objął treningi zk. Łobzowianki. W ub. niedzielę jego chłopcy doskonale się spisali, bijąc wicemistrza z roku 1948/49 Szczakowiankę 7:1 (3:1).


Echo Krakowskie. 1949, nr 309 (12 XI) nr 1313 [sic!]

‎‎‎

DWIE z krakowskich drużyn piłkarskich trenują znani, w Polsce piłkarze ligowi Gwardii — Gracz i Giergiel. Pierwszy z nich trenuje Związkowiec Łobzów (Łobzowiankę) drugi zaś szkoli piłkarzy Włókniarza (Koronę).

.. Często zdarza się, że nawet najlepsi zawodnicy nie potrafią „sprzedać" swych wiadomości, które nabyli, lub też mieli je wrodzone. Niewielu, jednak jest takich zawodników, którzy .potrafią innych uczyć i to nie tylko uczyć, ale również demonstrować pewne elementy nauki, jak — w tym wypadku — stoping, strzał, podanie, zawody itd.

Obaj wymienieni zawodnicy, którzy podjęli się trenowania krakowskich drużyn, posiadają właśnie te warunki. Obaj odnoszą też sukcesy! Giergiel, który trenuje Włókniarza, po szczycić się może tym, że jego drużyna uplasowała się. na pierwszym miejscu w tabeli i na rozegranych sześć spotkań. zremisowała tylko jedno, tracąc zaledwie jeden' punkt.

Drużyna Łobzowa, którą trenuje Gracz, znajduję się wprawdzie w środku tabeli, ale. gra coraz to lepiej.

Obaj trenerzy podeszli do pracy we właściwy, sposób. Nie' tolerują w drużynie żadnych „fochów" i niesubordynacji. Grymasy i. brak ambicji w grze, karane są z miejsca usunięciem z zespołu, Obaj instruktorzy wpajają w swych uczniów, że wytrwałą pracą nad sobą zdobywa się powoli umiejętności, a z nimi i osiągnięcia sportowe. (Z. Chr.)

Sport i Wczasy. R.3, 1949, nr 92

Z napastników Gracz ciągle stoi samotnie na najwyższym szczeblu sztuki piłkarskiej. Wiek jednak swoje robi i wartość jego gry coraz bardziej spada. Gracz już coraz rzadziej strzela do bramki i coraz bardziej ogranicza się do wyrabiania innym pozycji do strzału. Każde jednak jego zagranie nosi cechy zaskoczenia i każde przynosi niespodziewane zmiany w grze.

Echo Krakowskie. 1950, nr 189 (11 VII) nr 1490

‎‎‎


Wydział Gier i Dyscypl. ukarał ostatnio 2-tygodniową dyskwalifikacją za niesportowe zachowanie się w czasie meczu Gwardia — Kolejarz czołowego napastnika gwardzistów", M. Gracza. Nałożona kara kończy się z dniem 22 lipca


Przegląd Sportowy. R. 7, 1951, nr 59

1951.07.26


O juniorach i szmaciance mówi Mieczysław Gracz Popularny „Mesu“ Gracz, potrząsając radośnie pucharem, zdobytym w meczu Gwardia-Wojsko biegł z cenną nagrodą do szatni.

— Gratulujemy zwycięstwa— mówię do kapitana „Gwardzistów” — mistrza sportu, najpopularniejszego chyba na naszych boiskach piłkarza.

— Prawdę mówiąc — uśmiecha się Gracz — to nam się dzisiaj udało. Nie bardzo zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Wojsko dobrze grało, a my jesteśmy zmęczeni częstymi ostatnio spotkaniami...

— Panie Mieczysławie — przeskakuję na temat „zasadniczy" — czy można z panem pomówić na temat toczącej się w „Przeglądzie Sportowym" dyskusji o piłce nożnej.

— Bardzo chętnie. Czytam każdy artykuł piłkarski z wielkim zapałem. Jeśli tylko można, wtrącę moje trzy grosze do dyskusji, ale trochę później...

— Idzie o zagadnienie szmacianki i juniorów, rozpocząłem w kilka godzin potem. Jak się pan zapatruje na te zagadnienia poruszone przez Szeder-Seidla w wywiadzie udzielonym „Przeglądowi Sportowemu" po meczu Polska — Węgry w Budapeszcie? — To jest jedno z najważniejszych zagadnień piłkarstwa My, Gwardia Kraków, mamy wspaniały przykład na sobie. Większość dziś grających zaczęło kiedyś razem od szmacianki. Później zdobyliśmy mistrzostwo Polski juniorów, a wreszcie po wojnie raz wicemistrzostwo Polski, dwa razy mistrzostwo, a obecnie jesteśmy na czele ligi. Teraz gra nas już niewielu z tych, co to na Grzegórzkach kopało szmaciankę, ale zmiany następowały łagodnie i można powiedzieć, że jest w naszym zespole duch tej drużyny, którą przed wielu laty, na grubo przed wojną przyjęła „Wisła".

— Może pan coś powie o tej drużynie szmacianki?...

— Wie pan. prawdę mówiąc, to myślę, że Szeder-Seidl mówiąc o szmaciance nie myślał o niej dosłownie a chyba nie myślał też tylko o tym żeby młodzież grała szmacianką, tenisówka, lanką czy czymkolwiek. Z tego jeszcze nie będzie dużego pożytku. Idzie o to czy kluby interesują się asami szmacianki. Dopiero wtedy, gdy mistrzowie szmacianki trafią do klubu i zyskają należytą opiekę, będzie z nich wielki pożytek dla piłkarstwa... tak, jak to było z nami.

— No nareszcie — westchnąłem. Więc jak to było z wami? — U nas w szkole nauczycielem był Kałuża, wielokrotny reprezentant Polski, najlepszy chyba środkowy napastnik w historii polskiego piłkarstwa. Uczył nas polskiego, ale my również chcieliśmy posiąść piłkarskie wiadomości Kałuży, a nie tylko gramatykę czy ortografię, których wykładał na lekcjach języka polskiego. Czy pan sobie może wyobrazić jak my graliśmy najmniejszą nawet piłeczką, gdy patrzy) na nas mistrz Kałuża. Mieliśmy wzór, wspaniały wzór. Graliśmy tak na Grzegórzkach przez wiele lat. Rośliśmy, jak by się wszystkim zdawało, na pociechę „Cracovii". (Grzegórzki to był jej teren) a trafiliśmy do „Wisły

— Jak to było? — Największe marzenie szmaciankowca, to dostanie się na porządny mecz. Furtką, przez parkan, byle jak, aby być na meczu i nie zapłacić za bilet, bo pieniędzy przecież nie było. Nie wiem czy przypadkiem, czy też działając z pełną świadomością, jeden z działaczy ówczesnej Wisły wpadł na pomysł godny polecenia dziś każdemu kierownikowi sekcji piłkarskiej, myślącemu o przyszłości klubu. Przed jakimś meczem zawołali całą naszą „bandę" i prowadzą na boisko.

— Kto przejdzie pod barierką bez schylenia się, ten nie będzie płacił za bilet — powiedziano nam. Ja przeszedłem bez schylenia, inni wyżsi ode mnie, musieli się schylać, ale i oni też nie zapłacili. I w ten sposób pod barierką dostaliśmy się do „Wisły". Później graliśmy mecz „Grzegórzki" (to znaczy my spod barierki) z którymiś juniorami Wisły. I zostaliśmy już w „Wiśle", tworząc zespół, dla którego skończyła się szmacianka. Tak zaczęli karierę Jurowicz, Serafin (ten z CWKS), Legutko (grał do niedawna na środku pomocy), Giergiel (b. prawoskrzydłowy), Rupa, i trochę później Mordarski oraz ja. Stworzyliśmy trzon zespołu, który zdobył mistrzostwo Polski juniorów po paru latach.

— Pan trafił do I drużyny najszybciej — podpowiadam Graczowi...

— Trafiłem pierwszy, ale nie wyrwano mnie z zespołu juniorów. Grałem z nimi bez przerwy. Zgranie młodych, to przecież grunt. A poza tym junior jak się dostanie do silniejszej drużyny może się za szybko wykończyć. W lidze grali i grają ostro, zresztą nie tylko w lidze. Dlatego — dla młodego piłkarza awans do I drużyny może oznaczać często koniec kariery. Nie wytrzymuje on fizycznie ciężkich spotkań grając z silniejszymi nie ma możności błyszczeć tak, jak Wśród młodzieży. Zamiast poprawiać technikę, uczy się często niestety faulów itd. sam pada ofiarą kontuzji... Jest jeszcze jedna sprawa Zdolny junior to przeważnie „zapchajdziura" w I drużynie. Wstawia się go do składu wszędzie tam, gdzie powstała luka na skutek nieobecności seniora. I chłopak zamiast robić postępy, cofa się.

— Ja zawsze grałem w środkowej trójce. Najwięcej na prawym łączniku. Z innymi kolegami postępowano tak samo. Do dziś grają na tych pozycjach, na których zaczęli na Grzegórzkach, gdy graliśmy w szmaciankę — kończy „Mesu"

Kariera mistrza sportu Gracza. zasłużonego mistrza sportu Jurewicza. reprezentantów Polski Mordarskiego, Serafina i Giergiela oraz ich kolegów z krakowskiej Gwardii — to przy kład wzorowego choć może przypadkowego rozwiązania problemu szmacianki i juniorów przez klub. Na tym przykładzie powinniśmy się dziś wzorować w klubach, myśląc o podniesieniu poziomu polskiego piłkarstwa.


Echo Krakowskie. 1951, nr 259 (30 IX/1 X) nr 1811

‎‎

Gracz Mieczysław (Gwardia Kraków) — 3 mieś, dyskwalifikacją kowanie orzeczeń sędziego na zawodach z Ogniwem Kraków w dniu 2.9.

Echo Krakowskie. 1953, nr 143 (17 VI) nr 2328

‎‎


Gracz powraca na boisko

Przed kilkoma dniami upłynął termin dziewięciomiesięcznej dyskwalifikacji popularnego piłkarza krakowskiej Gwardii —Mieczysława Gracza.

W związku z tym Gracz może już brać udział we wszystkich spotkaniach mistrzowskich i towarzyskich swej drużyny. Podczas dyskwalifikacji popularny łącznik Gwardii przeprowadzał treningi juniorów, w czasie których wykorzystując swe bogate i wieloletnie doświadczenie, zapoznawał młodych zawodników z podstawowymi wiadomościami piłkarstwa.

Gracz znajduje się w dobrej kondycji, a powrót jego do pierwszej drużyny wzmocni formację ofensywną Gwardii.

‎‎

Echo Krakowa. 1962, nr 302 (24/26 XII) nr 5427

‎‎‎‎

NAPCHANI świątecznymi przysmakami, siedząc przy lampce wina, chętnie sięgamy myślą do ciekawszych wydarzeń, będą to przeżycia rodzinne, dla innych wspomnienia z zagranicznej podróży, a dla Mieczysława Gracza, któremu chyba samo nazwisko nakreśliło losy życia, wspomnienia łączą się nieodzownie z piłkarstwem. A, że popularny „Messu” jest świetnym gawędziarzem jego opowiadania słucha się prawdziwą przyjemnością.

PIŁKARSKIE CIĄGOTKI.

— Dawniej — wspomina — istniał zakaz należenia młodzieży szkolnej do klubów sportowych. Ba, w naszej klasie nie wolno było grać w piłkę nawet podczas lekcji gimnastyki.

Co dziwniejsze, to dodatkowe obostrzenie wprowadził nasz wychowawca, jeden z największych polskich piłkarzy Józef Kałuża.

Kopiąc piłkę stawialiśmy na czatach jednego z naszych kolegów. Pewnego dnia dyżur przypadł małemu Bobrowi, dojeżdżającemu ze Staniątek. Chłopiec był zmęczony i usnął na posterunku, a myśmy nie zauważyli nadchodzącego Kałuży. Dopiero gdy stanął obok nas z groźną miną, rozpierzchliśmy się jak stado wróbli.

Wynik: obniżone noty na półrocznym świadectwie.

BUTY ZAMIAST PIECZENI Kiedyś dostałem nowe buty z bawolej skóry na grubej podeszwie, które napawały mnie szczególną dumą.

Ubrałem je po raz pierwszy niedzielę, w dniu w którym rozgrywaliśmy mecz z szóstą klasą.

Grało mi się doskonale. Po meczu umyłem buty w studni, aby matka nie poznała, że „kopałem piłkę”. Chcąc je dobrze wysuszyć wsadziłem buty do „ruty”. Potem zabrałem się spokojnie do odrabiania lekcji, a następnie u sąsiadów grałem w „Chińczyka”.

O butach przypomniałem sobie dopiero wieczorem. Przerażony pobiegłem do mieszkania. Z „szabaśnika” buchnął na mnie kłąb pary, poczułem swąd. Później czułem tylko siarczyste klapsy matczynej ręki.

MIAŁEM SPOSÓB.

Kupno biletów na mecz było dla nas, małych chłopców rzeczą wprost nieosiągalną. Toteż wymyślaliśmy różne sposoby dostania się na zawody. Najpopularniejszy był skok przez parkan, połączony z dużym ryzykiem ewentualnego rozdarcia ubrania na drutach kolczastych. Inni próbowali podkopków pod ogrodzeniem, maskując wejście kamieniami i deskami. Wielu chłopców wdrapywało, się na drzewa i z „zielonej trybuny” obserwowało mecze.

Ja wpadłem na inny pomysł. Stawałem w pobliżu wejścia i gdy jakiś mężczyzna z biletem w ręku minął wejściową furtkę, wołałem za nim „tato”, „tato”. Gdy oglądnął się, wówczas podbiegałem obok zdezorientowanych bileterów. Później uciekałem na widownię i wszystko było w porządku.

SPECE OD POMPKI.

W WIŚLE utarł się kiedyś zwyczaj, że zawsze odniesiemy zwycięstwo, jeśli piłkę napompują: Władek Giergiel i Kaziu Cisowski, toteż drużyny woziły własne na mecze wyjazdowe i dopiero przed zawodami sędzia decydował, czyją piłką rozegrane zostanie spotkanie, gospodarzy czy gości. Naszym trenerem był wówczas Kuchynka. Dzięki jego staraniom dysponowaliśmy dobrą, czeską piłką, którą zabraliśmy do Poznania na mecz z Kolejarzem. Na kilka godzin przed zawodami Giergiel i Cisowski tradycyjnie pompowali piłkę. Nie podobała mi się ich robota i ostrzegałem przed awarią.

inne części aparatu rozleciały się w promieniu kilku metrów. No, cóż, fatalny zbieg okoliczności! Ale później, ilekroć Kaziu, miał słabszą recenzję w pras e mówił kolegom: „Oho, rewanż za fotoreportera!” KUPIĆ KORNERA.

Z OKRESU okupacji przypominam sobie epizod jednego z potajemnie rozgrywanych meczów. Na boisku Olszy spotkała się wówczas Wisła (zasilona Bobulą) z drużyną Grobli. W czasie gry ktoś krzyknął: — Korner — Kupić tego kornera! — żądał jeden z działaczy, słabo oblatany w piłkarstwie.

„GAZELINA SKOKUM”.

Kibice to wścibski naród, a Giergiel to znany kawalarz. Przed którymś meczem Władek kręcił się wśród kibiców, opowiadając im różne bujdy. Niejako w tajemnicy zdradził im, że ówczesny trener Wisły Walter przywiózł z Węgier specjalne zastrzyki dla piłkarzy — „Gazelina skokum”. Ich działanie miało być piorunujące. Po jednym zastrzyku — dwumetrowe skoki! Kibice, aż piszczeli z ciekawości, pchając się pod drzwi szatni., Pękaliśmy ze śmiechu a trener Walter wykazał... klasę. Podchwycił kawał, pożyczył od masażysty ogromnych rozmiarów strzykawkę, napełnił ją zabarwioną na czerwono wodą i „zaaplikował zastrzyk” Kohutowi. Po zawodach Giergiel wyjaśnił zawiedzionym kibicom, że „Gazelina” działa widocznie tylko na Węgrzech. Niech nie pretensji do nikogo! PRZESĄDY I ZWYCZAJE Piłkarze podobnie jak wielu innych sportowców są przesądni.

Gdy w drodze na mecz minął nas kondukt pogrzebowy uważaliśmy to za dobry omen, jeśli spotkaliśmy orszak weselny spodziewaliśmy się porażki, Parpan z Cracovii jadąc na międzypaństwowe spotkania wsiadał do autobusu, pociągu, czy samolotu zawsze ostatni. Niby, że skromność dodatnio wpływała na grę i wyniki.

Kaziu Cisowski miał znowu prorocze sny. Jeśli widział we śnie dwie białe kury, jego zdaniem, sukces drużyny był pewny, dwie czarne — przewidywał porażkę, jedną białą i jedną czarną — spodziewał się remisu.

Ja przez długie lata, idąc na mecz ubierałem białą koszulę, którą uważałem za szczęśliwą. Nie chciałem się z nią rozstać, mimo iż na skutek długoletniego noszenia pozostał z niej właściwie kołnierzyk i kawałek gorsu. Resztę stanowiły pracowite cery mojej żony. Pewnego dnia fatalnie przegraliśmy z warszawską Polonią.

Wówczas przyszedłem do domu,kazałem koszulę spalić, pozbawiając się w ten sposób ulubionego talizmanu, który zawiódł.

Do dobrych zwyczajów piłkarskich należało kiedyś bezpłatne wpuszczanie na zawody najmłodszych kibiców. Trudno oczywiście było kontrolować wiek każdego chłopca. Wobec tego na jednej z bram umieszczono poprzeczkę na wysokości 1,20 m. Kto bez schylania zmieścił się pod nią, wpuszczany był na zawody za darmo, Ten zwyczaj można by chyba i dziś wprowadzić, tym bardziej że stadiony są pojemniejsze, a wdzięczność młodych entuzjastów byłaby ogromna? GAMAJ BEZ BUTÓW.

Pamiętam, przyjechaliśmy kiedyś do Warszawy na sławetny mecz z Legią, podczas którego dotkliwej kontuzji nogi doznał Włodek Kościelny. Po przyjeździe z hotelu mamy już wybiegać na boisko, gdy nagle Gamaj zwraca się do ówczesnego trenera Skoraczyńskiego i mówi: — Panie trenerze, zapomniałem butów! No, cóż, jakoś wybrnęliśmy z kłopotu. Teraz piłkarze o butach chyba pamiętają, ale niektórzy robią wrażenie jakby zapominali głowy.

— Panie Mieczysławie, jaka jest różnica między grą dawniejszych drużyn krakowskich a obecnych? — Najistotniejsza w ataku.

Dziś napastnicy kopią w piłkę, a myśmy w nią grali! Na zakończenie dodajmy, że Mieczysław Gracz liczy obecnie 44 lata, z czego 30 .poświęcił grze i pracy w Wiśle, wykazując ogromne przywiązanie do barw klubowych. W1948 roku był drugi na liście najlepszych ligowych strzelców, Kohut strzelił wówczas 33 bramki a Messu 27. W sumie we dwójkę zdobyli dla swej drużyny ponad pół setki bramek.

Ej, łza się w oku kręci.

TO BYLI NAPASTNICY!.

Wysłuchał: Antoni Ślusarczyk.

Echo Krakowa. 1965, nr 180 (5 VIII) nr 6223

M. Gracz trenuje Zawiszę

JAK już Informowaliśmy, przeciwnikiem Wisły w inauguracyjnym meczu piłkarskim o mistrzostwo ekstraklasy będzie Zawisza Bydgoszcz. Krakowskich sympatyków sportu zaciekawi zapewne wiadomość, że treningi tej drużyny objął popularny „Messu” — Mieczysław GRACZ, były piłkarz Wisły, wielokrotny reprezentant kraju, trenujący ostatnio poznańską Olimpię.

W ubiegłym sezonie drużyną Zawiszy zajęła 8 miejsce, zdobywając 24 pkt. W składzie zespołu nie przewiduje się większych zmian. Piłkarze przebywali na blisko trzytygodniowym zgrupowaniu w ośrodku sportowym w Bydgoszczy ,i mają ambicję zajęcia wyższej lokaty niż w minionych. rozgrywkach


Echo Krakowa. 1967, nr 92 (19 IV) nr 6746

Mieczysław Gracz wraca do Krakowa.

PRZEBYWAJĄCY od kilku lat w Poznaniu i Bydgoszczy trener Mieczysław Gracz, który trenował Ii-ligową Olimpię i I-ligowego Zawiszę, wraca do Krakowa. W poniedziałek podpisał bowiem umowę z kierownictwem Wisły i od 1 lipca br. obejmie treningi pierwszej jedenastki. Obecny trener ligowego zespołu :— Czesław Skoraczyński pozostanie w klubie i będzie jak dawniej wychowywał młodych adeptów piłkarstwa.

Echo Krakowa. 1969, nr 155 (4 VII) nr 7420

M. Gracz objął treningi Garbarni B. REPREZENTANT Polski w piłce nożnej, popularny piłkarz a ostatnio trener. Mieczysław „Messu” Gracz objął w tych dniach treningi II-ligowego zespołu krakowskiej Garbarni.

Gazeta Krakowska. 1986, nr 221 (22 IX) nr 11712

Galeria 80-Iecia

Jaśnie Pan Gracz...

Pierwsze lata powojenne na krakowskich boiskach piłkarskich obfitowały w prawdziwy urodzaj napastników. Niewątpliwie najlepszą formacją ofensywną mogła poszczycić się Wisła, gdzie jej „siłę napędową” w latach 1945—50 stanowili wyborowi snajperzy: Giergiel, Gracz, Kohut, Mordarski, Mamoń i Cisowski. Wśród nich wyróżniał się mały, krępy łącznik, ruchliwy jak żywe srebro i nie unikający ostrej walki o piłkę — MIECZYSŁAW GRACZ, zwany przez kibiców „Messu”. Niesłychanie barwna jest historia tego piłkarza z Grzegórzek. Urodzony w roku 1919, w młodzieńczych latach grał z kolegami w piłkę tam gdzie dzisiaj znajduje się sztuczne lodowisko przy ulicy Siedleckiego. Wyróżniał się niewielkim wzrostem, ale dużą smykałką do piłki. W latach szkolnych był zagorzałym kibicem... Cracovii. Zresztą trudno było inaczej, gdyż gospodarzem klasy w Szkole Podstawowej przy ul. Żółkiewskiego, do której uczęszczał Gracz był nie kto inny jak Józef Kałuża. Trafił jednak nie do Cracovii. Kiedyś do chłopców kopiących piłkę na Grzegórzkach podjechał na rowerze działacz Wisły, znany „łowca piłkarskich talentów” — Piotr Jędrzejczyk. Zaproponował on „dzikiej drużynie” z Grzegórzek rozegranie meczu z juniorami Wisły. Ku zaskoczeniu wszystkich wygrała ona z młodymi „wiślakami” 7:1, a strzelcem aż czterech bramek był Mietek Gracz. Od tej pory już na stałe „utonął w Wiśle”. Już jako 16-letni junior zadebiutował w pierwszej drużynie Wisły w I-ligowym meczu z Cracovią. Spotkanie to zakończyło się prawdziwą klęską Wisły 0:5 i młodziutki Gracz odesłany został do drużyny rezerwowej. Na ponowne wejście do zespołu seniorów czekał przeszło rok i w 1937 roku wystąpił w wygranym meczu 2:1 z Wartą Poznań. Od tej pory stał się etatowym prawym łącznikiem „Białej Gwiazdy”.

Niestety, wybuch II wojny światowej przerwał jego świetnie zapowiadającą się karierę. Kiedy minęły mroczne dni okupacyjne, w pierwszym po wyzwoleniu meczu Cracovii z Wisłą w dniu 28 stycznia 1945 roku nie wystąpił Mieczysław Gracz. Był wówczas pracownikiem krakowskich wodociągów i z racji swego zawodu naprawiał uszkodzony rurociąg na Bielanach. Wkrótce wzmocnił jednak szeregi ataku Wisły, do którego powrócił po pobycie w obozie koncentracyjnym w Mauthausen Artur Woźniak i pozyskany został z Nadwiślanu — Józef Kohut. Ta trójka siała prawdziwy popłoch w liniach defensywnych wszystkich rywali. Mieczysław Gracz mając 28 lat zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski w dniu 11 czerwca 1947 r. w przegranym meczu 1:3 z Norwegią w Oslo.

Od tej pory wystąpił 22 razy w narodowej jedenastce, zdobywając 4 bramki. Był współautorem tytułów mistrzowskich dla Wisły w latach 1949 i 1950 oraz mistrzostwa ligi w roku 1951. Karierę piłkarską zakończył w roku 1955. Z jego osobą związane jest sporo opowiadań i anegdot. Kiedyś w szczytowych latach jego kariery ktoś powiedział do niego na boisku: „Ej, ty Gracz, na co odparł: „Jestem. Pan Gracz, albo Jaśnie Pan Gracz Łącznie rozegrał w lidze około 500 spotkań, 300 pucharowych i towarzyskich i 22 w reprezentacji. Po zakończeniu kariery ukończył kurs trenera II klasy i z miejsca został trenerem wiślackich nadziei.. Szkolił m. in.: Władysława Kawulę. Fryderyka Monicę, Ryszarda Budkę. Adama Michela, braci Kościelnych i innych. Był parokrotnie trenerem pierwszej drużyny Wisły. pracował też w Poznaniu, Bydgoszczy i Libiążu. Oglądając ostatni meksykański Mundial wielu starszych kibiców zaczęło porównywać Diego Maradonę z Graczem, którego styl przypominał do złudzenia. No cóż, gdyby „Messu” urodzi! się 40 lat później... RYSZARD MALINOWSK

Wspomnienia

Przemysław Włodarczyk

Mój dziadek pierwszy raz na meczu Wisły był w 1937 roku. Jak pytałem dziadka o najlepszego jego zdaniem gracza Wisły, to zawsze bez wachania mówił o "Messu". Powtarzał, że nie było lepszego piłkarza w Wiśle, że Gracz miał bajeczną technikę, że urodził się za wcześnie, bo wyprzedzał całą epokę. Dziadek porównywał go do Messiego.

Teksty źródłowe

Do Wisły trafił nieco przypadkowo. Jego szkolny nauczyciel, piłkarz Cracovii, Józef Kałuża w 1933 roku wypatrzył kilku zdolnych chłopców na Grzegórzkach i posłał ich zaopatrzonych w list polecający do klubu, aby rozpoczęli regularne treningi. Chłopcy na pieszo dotarli na stadion, ale tam spotkała ich niemiła niespodzianka. Słynny szatny, Jan Wiecheć, widząc obdartusów - nie wpuścił ich na teren klubu. Chłopcy niewiele się namyślając ruszyli zatem na drugą stronę Błoń. Tam trafili na życzliwsze przyjęcie. Zaproponowano im rozegranie meczu z juniorami Wisły. Przystali na propozycję i rozgromili gościnnych gospodarzy, mimo że w bramce stał już wtedy uznawany za wybitny talent Jerzy Jurowicz. A działacze Wisły nie mieli wątpliwości, że w ich ręce dostała się perełka, czyli Gracz. Wielkim pechem dla piłkarskiej kariery Mieczysława Gracza była przymusowa przerwa wojenna. Mimo, że starał się nie tracić czasu i brał udział w organizowaniu i samych rozgrywkach okupacyjnych, to jednak była to tylko namiastka, która nie mogla zastąpić nawet po części meczów ligowych i reprezentacyjnych. W wieku niespełna 18 lat zadebiutował w lidze. Rozegrał 139 meczów, strzelił 88 bramek. Dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, 22 razy przywdziewał koszulkę reprezentacyjną. Jego przezwisko - "Messu" wzięło się stąd, że dość niewyraźnie wypowiadał słowo "mecz" i mogło się wydawać, że mówi o "messu". Znany był z ciętego języka. Ta cecha towarzyszyła mu przez całe życie. Na każdą zaczepkę znajdował błyskawiczna, celną i nie rzadko pikantną ripostę. Do annałów piłki nożnej przeszło wydarzenie z z meczu z1948 roku z Ruchem Chorzów. Gracz miał ciemną karnację skóry i kruczowłosą czuprynę. Ilekroć dochodził do piłki jeden z kibiców wrzeszczał co sił: "Ej, ty, czarny!" Zniecierpliwiony "Messu" nie wytrzymał po którymś tam razie, odwrócił się w kierunku fana chorzowian i co sił odkrzyknął: "Całuj mnie w dupę, to będę biały!" Stanisław Mielech nie miał wątpliwości opisując umiejętności "Messu": "Całkowicie panował nad piłką, potrafił ją przyjmować w każdej pozycji, na każdej wysokości, a następnie celnie podać partnerowi. Pod względem kombinacyjnym zbliżał sie do niego tylko Brychczy, "Messu" to był prawdziwy podręcznik piłkarskiej sztuki". Był niedużej postury piłkarzem, ale bardzo zwinnym i sprawnym, świetnie wyszkolonym technicznie. Miał też niesamowity spryt. Rzadko zdobywał gole po silnych, soczystych i dalekich uderzeniach. W jego wykonaniu dominowały raczej "farfocle", czyli strzały "ze sznurówki", podcinki i dobitki. W 1946 r. Wisła grała o mistrzostwo I ligi z Polonią w Warszawie. "Messu" strzelił bramkę głową dzięki temu, że wyskoczył na plecy obrońcy Polonii. Poloniści wprawdzie protestowali, ale sędzia bramkę uznał. Jego umiejętności były doceniane nie tylko w kraju. W 1947 roku FIFA organizowała pokazowy mecz Europa kontra Wielka Brytania. Dwóch krakowian, "Messu" i Tadeusz Parpan z Cracovii otrzymali powołanie do reprezentowania barw starego kontynentu. Jednak władze nie zgodziły się na ich wyjazd... Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem. Trzykrotnie prowadził pierwszy zespół Wisły. Łącznie niespełna pięć lat. Największym sukcesem było zdobycie w 1967 roku Pucharu Polski. Trenował też długie lata juniorów. - Był trenerem-tatą - mówi były gracz Wisły Ryszard Wójcik - Nie tylko nas szkolił, ale także wychowywał. Chodził do szkół, dowiadywał się o nasze stopnie i kiedy były niezadowalające rozmawiał z nami. Jako trener nie odnosił spektakularnych sukcesów. Prowadzonym przez niego zawodnikom imponował umiejętnościami - Był przede wszystkim praktykiem - wspomina Wójcik - Może zbytnio nie umiał sprzedać swojej wiedzy piłkarskiej jako trener, ale był to człowiek o złotym sercu. Nie sposób było na treningach go "oszukać" przy wykonywaniu ćwiczeń. Znał te wszystkie sztuczki. Poza tym, widać było jakie wspaniałe ma umiejętności! Kiedy był młodszy, grywał z nami i prezentował się naprawdę świetnie. Był niezwykle lubianym człowiekiem. Nikomu nie przeszkadzało, że potrafi wybuchnąć i być gwałtowny niczym huragan, kiedy wyprowadzono go z równowagi. Ale też był - i takim został zapamiętany - wesołym, pogodnym i życzliwym człowiekiem. Mimo, że przez wiele lat trenował również inne polskie kluby został symbolem Wisły. Zmarł 21 stycznia 1991 roku. Pochowany został w asyście pocztu sztandarowego Wisły i tłumu wychowanków na Cmentarzu Rakowickim, niedaleko miejsca gdzie ziemia skrywała już doczesne szczątki innej wiślackiej legendy - Józefa Kohuta.

Najmłodszy w historii Wisły piłkarz i snajper. Drugi po Jerzym Jurowiczu ligowy staż - 17 lat i 341 dni

Źródło: Małopolski Miesięcznik Sportowy "Derby", wydanie specjalne.

Zobacz też

Poprzednik Okres pracy:
jesień 1954 - 1955
Następca
. .Czesław Skoraczyński Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Artur Woźniak. .


Poprzednik Okres pracy:
 ??.05.1961 - 1962
Następca
. .Karel Finek Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Karel Kolský. .


Poprzednik Okres pracy:
 ??.07.1967 - 1969
Następca
. .Czesław Skoraczyński Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Gyula Teleký. .



Echo Krakowa. 1961, nr 11 (13 I) nr 4831

‎‎‎‎


Ciekawostki z życia znanych sportowców

Jak strzeliłem karnego - opowiada „Messu“-Gracz

Wżyciu każdego sportowca mają miejsce jakieś ciekawsze wydarzenia, o których trudno wspominać w sprawozdaniach prasowych. Toteż tego rodzaju interesujące historyjki z kariery sportowej niektórych zawodników zamieszczać będziemy na łamach „Echa”. Na „pierwszy ogień” idzie popularny Mieczysław Gracz, świetny niegdyś piłkarz, wielokrotny reprezentant Polski a obecnie jeden z trenerów Wisły, w barwach której rozpoczął i zakończył swą bogatą karierę sportową.

— Chwilę niezwykłego napięcia nerwowego przeżyłem podczas meczu z Widzewem w 1948 roku — opowiada „Messu". — Drużyna łódzka prowadziła 2:0. Po przerwie zmniejszyliśmy wynik na 1:2 ale mimo dobrej gry nie mogliśmy doprowadzić do wyrównania. Na krótko przed końcem zawodów Rupa znalazł się na polu karnym., chcąc w pewnym momencie przerzucić piłkę w moim kierunku. Stoper Widzewa widząc zagrażające niebezpieczeństwo złapał piłkę ręką.

Rzut karny! Od niego zależało uratowanie przez nas przynajmniej jednego punktu. Zdawałem sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, toteż wcale nie kwapiłem się do egzekwowania „jedenastki”. Co więcej szybko odszedłem od ustawionej na. punkcie karnym piłki. Ale z boku boiska dobiegł mnie głos naszego trenera: Mietek! Nie było rady. Przed meczem ustaliliśmy, że to wypadku rzutu karnego ja będę jego wykonawcą. Teraz nie mogłem się wymigać.

Podszedłem do piłki, kątem oka widziałem, jak większość moich kolegów przykucnęła. ze zdenerwowania na boisku odwracając się od bramki łódzkiej. Po prostu nie chcieli widzieć, co się tam za chwilę stanie. Sam byłem bardzo zdenerwowany i zdawało mi się, że serce wyskoczy mi z piersi. Jeżeli nie strzelę karnego — przegramy mecz. Zdawałem sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności.

Rupa widząc moje zdenerwowanie podbiegł do mnie pocieszając: Nie bój się Mietek, strzelaj, zawsze jest jeszcze szansa na ewentualną dobitkę.

Za linią autową trener Widzewa bramkarza: uważaj na prawy róg, prawy! Przez moment nie wiedziałem, czy było to powiedziane po to, aby mnie zmylić, czy też istotnie bramkarz zastosuje się do polecenia swego trenera.

Dla pewności strzeliłem w środek pod poprzeczkę. Gol i 2:2. Zremisowaliśmy! Bramkarz rzeczywiście rzucił się w prawy róg...

Podobnie jak wielu innych sportowców ja również byłem trochę przesądny, oczywiście więcej dla humoru niż z przekonania.

W każdym razie, gdy w dniu meczu wyglądając rano przez okno zobaczyłem mężczyznę, uważałem to za dobry omen. Jeżeli natomiast pierwszą ujrzałem kobietę — to według mnie mecz był przegrany. Miałem również swoją ulubioną białą koszulę, którą zawsze ubierałem to dniu zawodów. Była ona porządnie sfatygowana ale ja. nie chciałem jej wyrzucić uważając, że przynosi szczęście. Wielokrotnie cerowana, ledwo się trzymała całości. Toteż przed każdym meczem wkładałem ją bardzo ostrożnie. Włożyłem ją również przed zawodami z Polonią Warszawa (w 1946 roku). To spotkanie rozegrane na naszym boisku pechowo przegraliśmy 2:3, przy czym decydującą o zwycięstwie bramkę zdobyli warszawianie w ostatnich minutach gry. Byłem strasznie zły. Po przyjściu do szatni potargałem rzekomo szczęśliwą koszulę i rzuciłem ją w kąt. Najwięcej z tego ucieszy się żona, pozbywając się starego łacha — pomyślałem.

Gorzej jednak było z powrotem do domu. Nie miałem co włożyć pod marynarkę. Ubrałem jakiś kolorowy golf, pomarańczowy, czy cytrynowy. Może nawet twarzowy ale w każdym razie nie do mojego czarnego odświętnego garnituru.

Na zakończenie powiem panu, że chwilę grozy przeżyłem podczas wyjazdu z piłkarska. reprezentacją Polski do Albanii. Podczas lotu samolotem wpadliśmy w burzową chmurę. Nagle usłyszeliśmy silny huk i w kabinie pilotów ujrzeliśmy błysk ognia. Z wrażenia zaparło mi dech. Porządnie się wystraszyłem.

Gdy w drzwiach zobaczyłem jednego z członków załogi z narzędziami w ręku i przekonałem się, że samolot nadal leci, odzyskałem rezon.

— Nic się chłopcy nie bójcie — powiedziałem żartobliwie do kolegów.

—— Zaraz zrobimy generalny remont silnika i wszystko będzie w porządku.

Jak się później okazało przyczyną huku było uderzenie pioruna w urządzenia radiowe. Mimo tej awarii załoga dzielnie poprowadziła samolot i dalszy lot odbył się bez niespodzianek. Po wylądowaniu zgotowaliśmy pilotom żywiołową owację. Notował: Antoni Ślusarczyk


Piłka nożna listopad 1988










Jedenastka stulecia

Mieczysław Gracz został wybrany do rezerwowej jedenastki stulecia Wisły Kraków w plebiscycie zorganizowanym w 2005 roku. Zobacz więcej

Requiescat in pace

Grób Mieczysława Gracza na Cmentarzu Rakowickim, ul.Prandoty.

Kwatera XCIII, rząd 9, grób 27.