Sezon 1926 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
d
Linia 11: Linia 11:
|rozgrywki8 =
|rozgrywki8 =
}}
}}
 +
 +
 +
==Gry finałowe Pucharu Polski i pierwszy tryumf==
 +
<br> Decyzją WGiD PZPN postanowiono rozpocząć międzyokręgowe rozgrywki o Puchar w końcu czerwca 1926 roku . Zarząd związku zatwierdził przeprowadzoną weryfikację rozgrywek okręgowych i plan gier finałowych (19.04). Rozgrywki toczyć się miały w III grupach: I - Warszawa, Poznań, Toruń; II - Kraków, Łódź, Górny Śląsk; III - Lwów, Wilno, Lublin.
 +
<br> Do rozgrywek finałowych trafiły więc uznane firmy i nie było wcale łatwo wejść do tej fazy gier. Tym bardziej, że grupa do której trafiała Wisła była najsilniejsza. W finałowych rozgrywkach miało wziąć udział 9 drużyn, czyli było to odwzorowanie gier o MP i modyfikacja regulaminu z 1924 r. Lwów tradycyjnie trafiał do grupy z przedstawicielami najsłabszych okręgów, czyli Wilnem i Lublinem. Gospodarz spotkania miał być losowany .
 +
<br> Termin gier wprawdzie ułożono tak by nie kolidował on specjalnie z rozgrywkami toczonymi w ramach MP. Koniec rozgrywek o mistrzostwo okręgu miał być zarazem początkiem gier pucharowych w skali ogólnokrajowej. Półfinały i finał PP planowano rozegrać do końca lipca, by nie kolidowały z rozpoczynającymi się we wrześniu grami o Mistrzostwo Polski.
 +
<br>Te plany zweryfikowały potem wydarzenia boiskowe i pozaboiskowe. Ostatecznie piłkarskie władze wobec kłopotów towarzyszących tym rozgrywkom i z powodu napiętego kalendarza piłkarskiego zrezygnowały z podziału finalistów na grupy. 9 zwycięzców rozgrywek okręgowych przystąpić miało z końcem czerwca do gier na szczeblu centralnym. W celu wyłonienia 8 ćwierćfinalistów doszło do rozegrania rundy wstępnej Pucharu Polski. Wskutek losowania w rundzie tej zmierzyły się drużyny TKS Toruń i Warszawianki (5:3). Tym samym TKS awansował do ćwierćfinału Pucharu. Obok torunian i Wisły grać w tej fazie miały: Warta Poznań, Warszawianka, ŁKS, Ruch Chorzów, Sparta Lwów i Sokół Równe – zwycięzca w okręgu wileńskim nie przystąpił do dalszych gier. Tym samym w ćwierćfinale znalazło się zamiast planowanych ośmiu zespołów – tylko siedem. Oznaczało to, że jedna z drużyn trafi do półfinałów bez konieczności rywalizacji na boisku. Los sprzyjał tym razem Ruchowi.
 +
<br>
 +
<br> Wisła przegrała rywalizację z Cracovią w rozgrywkach okręgowych, będących eliminacją do gier o Mistrzostwo Polski i Puchar Polski stawał się dla niej szansą powetowania tego niepowodzenia. Miała jednak pecha w losowaniu, gdyż mecz ćwierćfinałowy miała rozegrać na gorącym łódzkim terenie. ŁKS miał z Wisłą stare porachunki zarówno za ubiegłoroczną przegraną rywalizację w finałach Mistrzostw Polski (kiedy to Wisła domagała się walkowera w przegranym I. meczu), jak i wcześniejszą potyczkę z 1923 r. Gorąco reagująca, fanatyczna publiczność łódzka sprawiała, że drużyny przyjezdne nie czuły się zbyt pewnie na stadionie ŁKS. Dotyczyło to szczególnie Wisły z powodów przytoczonych powyżej. Tym niemniej walkę trzeba było podjąć, jeśli marzyło się o sukcesie w rozgrywkach. Przegrana przekreślała szanse na przejście do dalszych gier, gdyż nie przewidywano meczów rewanżowych. Czarne przewidywania co do nastrojów publiczności na trybunach niestety się sprawdziły. Co gorsza, gorąca atmosfera z trybun przeniosła się na boisko. I to dosłownie, gdyż zarówno sami zawodnicy tracili nerwy, jak i sama publiczność, która na 7 minut przed końcem wpadła na boisko. Doszło wówczas do gorszących ekscesów, kiedy to sędzia Mallow opuszczał boisko w gąszczu uderzających „'''''lasek i parasolów'''''”. Mocno poturbowanego sędziego musiała ochraniać interweniująca policja i meczu tego nie dokończono. Sędzia Mallow zastępował w tym meczu anonsowanego wcześniej jako arbitra Dudryka, który pewnie przewidywał bieg wydarzeń i nie zjawił się na łódzkim stadionie. Niekryjący swych sympatii dla miejscowych sprawozdawca „Stadionu” pisał, że poznański sędzia prowadził te zawody w stanie „''podchmielonym''” i sprzyjał Wiśle. Te pozasportowe wydarzenia zdominowały relację z samego spotkania, które tradycyjnie miało dramatyczny przebieg. ŁKS miał niewątpliwie pecha w meczach z Wisłą i przebieg meczu to potwierdzał. Mimo lekkiej przewagi w całym spotkaniu musiał uznać wyższość krakowskiej rywalki. Przez pierwszych 20 minut grał aktywnie i parł do przodu. Dobra gra obrony Wisły i bramkarza nie pozwoliły jednak napastnikom łódzkim na strzelenie gola. Po 20 minutach Wisła otrząsnęła się z przewagi łodzian i zaczęła poważnie niepokoić Fiszera. Co przyniosło efekt w 33’ po „''dalekim strzale Reymana''”. Po przerwie i tak już napięta atmosfera na boisku i poza nim stała się jeszcze bardziej gorąca. Wtedy to doszło do przepychanki między Adamkiem i Fiszerem. W efekcie sędzia usunął obu graczy z boiska. ŁKS atakował do końca tego dramatycznego meczu, ale nie przyniosło to efektów bramkowych. Wisła broniła się całą drużyną, sporadycznie kontrując i to dało jej drugą bramkę (w 65’ po strzale Balcera). W 84’ doszło do incydentu, sędzia nie podyktował karnego dla ŁKS i „''wskutek dosadnego reagowania galerji''” przerwał zawody: „''publiczność wtargnęła na boisko i poturbowała sędziego, p. Mallowa z Poznania; z opresji wydobyła go dopiero policja, która przywróciła niebawem porządek''”. Poziom spotkania nie okazał się najwyższy. Wisła była jednak „''szybsza, bardziej zdecydowana pod bramką i dysponowała celnymi strzelcami''”. Do tego miała w swych szeregach tak nietuzinkowych graczy jak Reyman, Adamek, czy Czulak.
 +
<br> Mecz z ŁKS zweryfikowano potem jako walkower dla Wisły, ale wysiłek włożony w to spotkanie przez piłkarzy nie został przez to anulowany. W pozostałych meczach TKS Toruń niespodziewanie pokonał poznańską Wartę 3:2, a Sparta Lwów poradziła sobie z Sokołem Równe 4:0.
 +
<br> Po ciężkim boju awansowali więc „Czerwoni” do półfinału. Tym razem szczęście im dopisywało, gdyż kolejne spotkanie z Ruchem Wisła grała na własnym boisku tydzień po meczu z ŁKS. Mimo to mecz ten okazał się równie ciężki dla Wisły. O czym wymownie świadczyła skromna wygrana 1:0 osiągnięta z „''wielkim trudem''”.
 +
<br>Zresztą jak pisano: „'''''Wisła ma w bieżącym roku predystynację do nikłych zwycięstw, notując w swej kronice niemal same wyniki z różnicą 1 bramki. Zwycięstwo jej nad Ruchem było mimo to w pełni zasłużone. W ataku odbijał się ujemnie brak Reymana I'''''”. Na środku ataku zastępował go młodszy brat, a jedynego gola w tym meczu strzelił Kowalski. Ruch – jak to określono – okazał się „''naprawdę ruchliwą drużyną o wszystkich zaletach i wadach drużyn śląskich. Brak mu jedynie zdecydowanej akcji podbramkowej''”.
 +
<br> Półfinały Pucharu Polski przewidywano rozegrać w połowie lipca, a finał w końcu tego miesiąca. Ostatecznie te terminy przesunęły się o przeszło miesiąc. Jakieś fatum ciążyło nad tymi rozgrywkami. Afery, skandale, przerywane przed końcem spotkania, walkowery, czy powtarzanie raz już odbytych spotkań - to była niezbyt zachęcająca otoczka towarzysząca pierwszej edycji rozgrywek o Puchar PZPN od samego początku. W lipcu ten scenariusz się powtórzył. Tym razem musiano powtórzyć mecz TKS-Warta. Pierwsze spotkanie niespodziewanie wygrali Torunianie, ale wskutek protestu poznaniaków mecz powtórzono. Tym razem pewnie wygrała faworyzowana Warta 7:0. Tym samym terminy gier zostały przesunięte o kilka tygodni. Na zwycięzcę tego pojedynku czekała już lwowska Sparta. Drużyna, która dopiero od 1925 r. uzyskała prawo gry w lwowskiej a-klasie. W 1926 r. nie radziła sobie najlepiej wśród najlepszych lwowskich klubów. O wiele lepiej prezentowała się w meczach o Puchar Polski i okazała się prawdziwą rewelacją tych rozgrywek. „''Skorzystała ze zbytniej pewności siebie znanych firm [i] niespodziewanie zdobyła puchar okręgu, a potem doszła w premierowej edycji Pucharu Polski aż do finału''” - napisano w publikacji poświęconej klubom lwowskim. Trzeba jednak dodać, że w wyeliminowaniu innych drużyn lwowskich pomogła Sparcie głośna afera dotycząca ukrytego zawodowstwa w najlepszych lwowskich klubach. Kluby te po prostu nie przystąpiły do tych rozgrywek, skupiając się na zawodach o Puchar LOZPN. Sparta, która w tych grach również wystąpiła zbierała tam cięgi od najlepszych lwowskich drużyn. W Pucharze PZPN wiodło jej się o wiele lepiej, choć rywali nie miała wymagających. Wygrana z Białym Orłem 2:1 dała jej finał na szczeblu okręgu. W finale miała się zmierzyć z ŻTG Drohobycz. Piłkarze z nie tak odległego przecież od Lwowa Drohobycza z braku pieniędzy nie wysłali drużyny na mecz do Lwowa i tym samym po przyznanym walkowerze Sparta trafiła do finału rozgrywek na szczeblu międzyokręgowym.
 +
<br> Po wyjściu z rozgrywek okręgowych wyeliminowała Sokół Równe. Nie był to silny rywal, ale i Sparta nie należała do potentatów na lwowskim podwórku. Dość powiedzieć, że w rozgrywkach a-klasowych zajęła ostatnie miejsce. Tym niemniej w półfinale poradziła sobie z faworyzowaną Wartą, wygrywając 1:0 (8.08) po golu Morskiego na 9 minut przed końcem meczu. Sam mecz był wyrównany, a obserwatorów zaskakiwała symboliczna wręcz liczba kibiców na trybunach (ok. 100 osób). Jak pisano: „''wskutek powyższego wyniku wytworzyłą się oryginalna sytuacja... Sparta przechodzi do klasy B a równocześnie wskutek zwycięstwa nad Wartą zakwalifikowała się do finału o puhar PZPN''”. Pierwsza edycja rozgrywek pucharowych sypnęła więc od razu ogromną niespodzianką. Dziś wiemy już, że taki jest już urok tych rozgrywek. Wtedy jednak traktowano to jako sensację.
 +
<br> Pechowo dla finalistów Pucharu termin ostatniego spotkania pokrywał się z rozpoczętymi rozgrywkami o Mistrzostwo Polski. Nie wywoływał więc on takich emocji i zainteresowania jak powinien. Do tego biorąc pod uwagę ich dotychczasowy przebiegi i perypetie mu towarzyszące na przestrzeni prawie całego roku nie może dziwić fakt, że w prasie pisano wprost „''uciążliwe i długotrwałe rozgrywki o Puchar PZPN dobiegają wreszcie końca''” . Dlatego też w gazetach zamieszczano z meczu finałowego dość skromne, by nie powiedzieć symboliczne komentarze. Mecz odbył się jednak na początku września w Krakowie co dawało spory handicap „Czerwonym”. Wisła przeważała przez całe spotkanie, „''grała ładnie, ale taktycznie słabo''” i „''miała ze Spartą znacznie cięższą przeprawę niż się spodziewano''”. „'''''Sparta broniła się bardzo umiejętnie i dopiero w ostatniej minucie (na 37 sekund przed gwizdkiem sędziego jak skwapliwie to zanotowano) Reyman I zdobył decydującą o zwycięstwie Wisły bramkę'''''” pieczętującą zasłużone zdobycie Pucharu Polski. Tak zakończył się „'''''finał zwodów o Puchar” Polski, który „mimo zejścia się dwu drużyn o nierównej klasie i mimo przygniatającej przewagi przez cały czas zawodów drużyny Wisły, należał do bardzo interesujących meczów, gdyż z ze względu na niepewny do ostatniej chwili rezultat, trzymał widza uwagę w ciągłym napięciu'''''”.

Wersja z dnia 08:39, 23 paź 2008

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Rozgrywki A-klasowe, Puchar Polski, Mecze towarzyskie z rywalami krajowymi,
{{{kadra}}} {{{zarząd}}} {{{statystyki}}} Spis Sezonów


Gry finałowe Pucharu Polski i pierwszy tryumf


Decyzją WGiD PZPN postanowiono rozpocząć międzyokręgowe rozgrywki o Puchar w końcu czerwca 1926 roku . Zarząd związku zatwierdził przeprowadzoną weryfikację rozgrywek okręgowych i plan gier finałowych (19.04). Rozgrywki toczyć się miały w III grupach: I - Warszawa, Poznań, Toruń; II - Kraków, Łódź, Górny Śląsk; III - Lwów, Wilno, Lublin.
Do rozgrywek finałowych trafiły więc uznane firmy i nie było wcale łatwo wejść do tej fazy gier. Tym bardziej, że grupa do której trafiała Wisła była najsilniejsza. W finałowych rozgrywkach miało wziąć udział 9 drużyn, czyli było to odwzorowanie gier o MP i modyfikacja regulaminu z 1924 r. Lwów tradycyjnie trafiał do grupy z przedstawicielami najsłabszych okręgów, czyli Wilnem i Lublinem. Gospodarz spotkania miał być losowany .
Termin gier wprawdzie ułożono tak by nie kolidował on specjalnie z rozgrywkami toczonymi w ramach MP. Koniec rozgrywek o mistrzostwo okręgu miał być zarazem początkiem gier pucharowych w skali ogólnokrajowej. Półfinały i finał PP planowano rozegrać do końca lipca, by nie kolidowały z rozpoczynającymi się we wrześniu grami o Mistrzostwo Polski.
Te plany zweryfikowały potem wydarzenia boiskowe i pozaboiskowe. Ostatecznie piłkarskie władze wobec kłopotów towarzyszących tym rozgrywkom i z powodu napiętego kalendarza piłkarskiego zrezygnowały z podziału finalistów na grupy. 9 zwycięzców rozgrywek okręgowych przystąpić miało z końcem czerwca do gier na szczeblu centralnym. W celu wyłonienia 8 ćwierćfinalistów doszło do rozegrania rundy wstępnej Pucharu Polski. Wskutek losowania w rundzie tej zmierzyły się drużyny TKS Toruń i Warszawianki (5:3). Tym samym TKS awansował do ćwierćfinału Pucharu. Obok torunian i Wisły grać w tej fazie miały: Warta Poznań, Warszawianka, ŁKS, Ruch Chorzów, Sparta Lwów i Sokół Równe – zwycięzca w okręgu wileńskim nie przystąpił do dalszych gier. Tym samym w ćwierćfinale znalazło się zamiast planowanych ośmiu zespołów – tylko siedem. Oznaczało to, że jedna z drużyn trafi do półfinałów bez konieczności rywalizacji na boisku. Los sprzyjał tym razem Ruchowi.

Wisła przegrała rywalizację z Cracovią w rozgrywkach okręgowych, będących eliminacją do gier o Mistrzostwo Polski i Puchar Polski stawał się dla niej szansą powetowania tego niepowodzenia. Miała jednak pecha w losowaniu, gdyż mecz ćwierćfinałowy miała rozegrać na gorącym łódzkim terenie. ŁKS miał z Wisłą stare porachunki zarówno za ubiegłoroczną przegraną rywalizację w finałach Mistrzostw Polski (kiedy to Wisła domagała się walkowera w przegranym I. meczu), jak i wcześniejszą potyczkę z 1923 r. Gorąco reagująca, fanatyczna publiczność łódzka sprawiała, że drużyny przyjezdne nie czuły się zbyt pewnie na stadionie ŁKS. Dotyczyło to szczególnie Wisły z powodów przytoczonych powyżej. Tym niemniej walkę trzeba było podjąć, jeśli marzyło się o sukcesie w rozgrywkach. Przegrana przekreślała szanse na przejście do dalszych gier, gdyż nie przewidywano meczów rewanżowych. Czarne przewidywania co do nastrojów publiczności na trybunach niestety się sprawdziły. Co gorsza, gorąca atmosfera z trybun przeniosła się na boisko. I to dosłownie, gdyż zarówno sami zawodnicy tracili nerwy, jak i sama publiczność, która na 7 minut przed końcem wpadła na boisko. Doszło wówczas do gorszących ekscesów, kiedy to sędzia Mallow opuszczał boisko w gąszczu uderzających „lasek i parasolów”. Mocno poturbowanego sędziego musiała ochraniać interweniująca policja i meczu tego nie dokończono. Sędzia Mallow zastępował w tym meczu anonsowanego wcześniej jako arbitra Dudryka, który pewnie przewidywał bieg wydarzeń i nie zjawił się na łódzkim stadionie. Niekryjący swych sympatii dla miejscowych sprawozdawca „Stadionu” pisał, że poznański sędzia prowadził te zawody w stanie „podchmielonym” i sprzyjał Wiśle. Te pozasportowe wydarzenia zdominowały relację z samego spotkania, które tradycyjnie miało dramatyczny przebieg. ŁKS miał niewątpliwie pecha w meczach z Wisłą i przebieg meczu to potwierdzał. Mimo lekkiej przewagi w całym spotkaniu musiał uznać wyższość krakowskiej rywalki. Przez pierwszych 20 minut grał aktywnie i parł do przodu. Dobra gra obrony Wisły i bramkarza nie pozwoliły jednak napastnikom łódzkim na strzelenie gola. Po 20 minutach Wisła otrząsnęła się z przewagi łodzian i zaczęła poważnie niepokoić Fiszera. Co przyniosło efekt w 33’ po „dalekim strzale Reymana”. Po przerwie i tak już napięta atmosfera na boisku i poza nim stała się jeszcze bardziej gorąca. Wtedy to doszło do przepychanki między Adamkiem i Fiszerem. W efekcie sędzia usunął obu graczy z boiska. ŁKS atakował do końca tego dramatycznego meczu, ale nie przyniosło to efektów bramkowych. Wisła broniła się całą drużyną, sporadycznie kontrując i to dało jej drugą bramkę (w 65’ po strzale Balcera). W 84’ doszło do incydentu, sędzia nie podyktował karnego dla ŁKS i „wskutek dosadnego reagowania galerji” przerwał zawody: „publiczność wtargnęła na boisko i poturbowała sędziego, p. Mallowa z Poznania; z opresji wydobyła go dopiero policja, która przywróciła niebawem porządek”. Poziom spotkania nie okazał się najwyższy. Wisła była jednak „szybsza, bardziej zdecydowana pod bramką i dysponowała celnymi strzelcami”. Do tego miała w swych szeregach tak nietuzinkowych graczy jak Reyman, Adamek, czy Czulak.
Mecz z ŁKS zweryfikowano potem jako walkower dla Wisły, ale wysiłek włożony w to spotkanie przez piłkarzy nie został przez to anulowany. W pozostałych meczach TKS Toruń niespodziewanie pokonał poznańską Wartę 3:2, a Sparta Lwów poradziła sobie z Sokołem Równe 4:0.
Po ciężkim boju awansowali więc „Czerwoni” do półfinału. Tym razem szczęście im dopisywało, gdyż kolejne spotkanie z Ruchem Wisła grała na własnym boisku tydzień po meczu z ŁKS. Mimo to mecz ten okazał się równie ciężki dla Wisły. O czym wymownie świadczyła skromna wygrana 1:0 osiągnięta z „wielkim trudem”.
Zresztą jak pisano: „Wisła ma w bieżącym roku predystynację do nikłych zwycięstw, notując w swej kronice niemal same wyniki z różnicą 1 bramki. Zwycięstwo jej nad Ruchem było mimo to w pełni zasłużone. W ataku odbijał się ujemnie brak Reymana I”. Na środku ataku zastępował go młodszy brat, a jedynego gola w tym meczu strzelił Kowalski. Ruch – jak to określono – okazał się „naprawdę ruchliwą drużyną o wszystkich zaletach i wadach drużyn śląskich. Brak mu jedynie zdecydowanej akcji podbramkowej”.
Półfinały Pucharu Polski przewidywano rozegrać w połowie lipca, a finał w końcu tego miesiąca. Ostatecznie te terminy przesunęły się o przeszło miesiąc. Jakieś fatum ciążyło nad tymi rozgrywkami. Afery, skandale, przerywane przed końcem spotkania, walkowery, czy powtarzanie raz już odbytych spotkań - to była niezbyt zachęcająca otoczka towarzysząca pierwszej edycji rozgrywek o Puchar PZPN od samego początku. W lipcu ten scenariusz się powtórzył. Tym razem musiano powtórzyć mecz TKS-Warta. Pierwsze spotkanie niespodziewanie wygrali Torunianie, ale wskutek protestu poznaniaków mecz powtórzono. Tym razem pewnie wygrała faworyzowana Warta 7:0. Tym samym terminy gier zostały przesunięte o kilka tygodni. Na zwycięzcę tego pojedynku czekała już lwowska Sparta. Drużyna, która dopiero od 1925 r. uzyskała prawo gry w lwowskiej a-klasie. W 1926 r. nie radziła sobie najlepiej wśród najlepszych lwowskich klubów. O wiele lepiej prezentowała się w meczach o Puchar Polski i okazała się prawdziwą rewelacją tych rozgrywek. „Skorzystała ze zbytniej pewności siebie znanych firm [i] niespodziewanie zdobyła puchar okręgu, a potem doszła w premierowej edycji Pucharu Polski aż do finału” - napisano w publikacji poświęconej klubom lwowskim. Trzeba jednak dodać, że w wyeliminowaniu innych drużyn lwowskich pomogła Sparcie głośna afera dotycząca ukrytego zawodowstwa w najlepszych lwowskich klubach. Kluby te po prostu nie przystąpiły do tych rozgrywek, skupiając się na zawodach o Puchar LOZPN. Sparta, która w tych grach również wystąpiła zbierała tam cięgi od najlepszych lwowskich drużyn. W Pucharze PZPN wiodło jej się o wiele lepiej, choć rywali nie miała wymagających. Wygrana z Białym Orłem 2:1 dała jej finał na szczeblu okręgu. W finale miała się zmierzyć z ŻTG Drohobycz. Piłkarze z nie tak odległego przecież od Lwowa Drohobycza z braku pieniędzy nie wysłali drużyny na mecz do Lwowa i tym samym po przyznanym walkowerze Sparta trafiła do finału rozgrywek na szczeblu międzyokręgowym.
Po wyjściu z rozgrywek okręgowych wyeliminowała Sokół Równe. Nie był to silny rywal, ale i Sparta nie należała do potentatów na lwowskim podwórku. Dość powiedzieć, że w rozgrywkach a-klasowych zajęła ostatnie miejsce. Tym niemniej w półfinale poradziła sobie z faworyzowaną Wartą, wygrywając 1:0 (8.08) po golu Morskiego na 9 minut przed końcem meczu. Sam mecz był wyrównany, a obserwatorów zaskakiwała symboliczna wręcz liczba kibiców na trybunach (ok. 100 osób). Jak pisano: „wskutek powyższego wyniku wytworzyłą się oryginalna sytuacja... Sparta przechodzi do klasy B a równocześnie wskutek zwycięstwa nad Wartą zakwalifikowała się do finału o puhar PZPN”. Pierwsza edycja rozgrywek pucharowych sypnęła więc od razu ogromną niespodzianką. Dziś wiemy już, że taki jest już urok tych rozgrywek. Wtedy jednak traktowano to jako sensację.
Pechowo dla finalistów Pucharu termin ostatniego spotkania pokrywał się z rozpoczętymi rozgrywkami o Mistrzostwo Polski. Nie wywoływał więc on takich emocji i zainteresowania jak powinien. Do tego biorąc pod uwagę ich dotychczasowy przebiegi i perypetie mu towarzyszące na przestrzeni prawie całego roku nie może dziwić fakt, że w prasie pisano wprost „uciążliwe i długotrwałe rozgrywki o Puchar PZPN dobiegają wreszcie końca” . Dlatego też w gazetach zamieszczano z meczu finałowego dość skromne, by nie powiedzieć symboliczne komentarze. Mecz odbył się jednak na początku września w Krakowie co dawało spory handicap „Czerwonym”. Wisła przeważała przez całe spotkanie, „grała ładnie, ale taktycznie słabo” i „miała ze Spartą znacznie cięższą przeprawę niż się spodziewano”. „Sparta broniła się bardzo umiejętnie i dopiero w ostatniej minucie (na 37 sekund przed gwizdkiem sędziego jak skwapliwie to zanotowano) Reyman I zdobył decydującą o zwycięstwie Wisły bramkę” pieczętującą zasłużone zdobycie Pucharu Polski. Tak zakończył się „finał zwodów o Puchar” Polski, który „mimo zejścia się dwu drużyn o nierównej klasie i mimo przygniatającej przewagi przez cały czas zawodów drużyny Wisły, należał do bardzo interesujących meczów, gdyż z ze względu na niepewny do ostatniej chwili rezultat, trzymał widza uwagę w ciągłym napięciu”.