Teresa Osiak

Z Historia Wisły

Teresa Osiak-Jakubczyk
Teresa Osiak-Jakubczyk
Legitymacja członkowska Wisły.
Legitymacja członkowska Wisły.
Dyplom za Mistrzostwo Polski 1969.
Dyplom za Mistrzostwo Polski 1969.

Teresa Jakubczyk (z domu Osiak) (ur. 16 grudnia 1949 r. w Paczkowie) - siatkarka Wisły. Reprezentowała Białą Gwiazdę w latach 1967-1973.

Osiągnięcia

  • 1967 - Mistrzostwo Polski
  • 1968 - Brązowy Medal Mistrzostw Polski.
  • 1969 - Mistrzostwo Polski
  • 1970 - Mistrzostwo Polski
  • 1971 - Wicemistrzostwo Polski
  • 1972 - Wicemistrzostwo Polski

Zdjęcia, dokumenty, proporczyki, plakaty i inne pamiątki Teresy Osiak-Jakubczyk

Biografia

Z Paczkowa do Krakowa

Teresa urodziła się 16 grudnia 1949 r. w Paczkowie na skraju Kotliny Kłodzkiej. Jej mama, Natalia, przyjechała do Paczkowa z Baranowic w okolicach Grodna, tata, Józef, przywędrował z Zamojszczyzny. Państwo Osiakowie mieli dwie córki - siostra Teresy, Jadwiga, również zamieszkała w Krakowie.

Pierwsze sportowe doświadczenia Teresa zdobywała w barwach MKS Paczków, gdzie jej trenerem był niezapomniany Władysław Dor. Pod jego wodzą zespół triumfował m.in. w Mistrzostwach Polski Juniorów. Zdolna, pracowita i obdarzona bardzo silnym wyskokiem Teresa wywalczyła sobie powołania do Reprezentacji Polski juniorek, uczestniczyła w obozach nadziei olimpijskich w Cetniewie.

W 1967 roku MKS spotkał się z mistrzowską Wisłą w rozgrywkach Pucharu Polski. Ambitne dziewczęta z Paczkowa sprawiły doświadczonym krakowskim zawodniczkom niemało problemów, w czym szczególnie wyróżniła się Teresa Osiak. W efekcie podpisała kontrakt z Białą Gwiazdą i tego samego roku przeniosła się do Krakowa. Uzdolniona zawodniczka zwlekała z podjęciem życiowej decyzji, gdyż upomniały się o nią także inne kluby, w tym łódzka Anilana, której barw broniła jej serdeczna przyjaciółka. Z pomocą przyszedł trener Dor, który polecił niezdecydowanej nastolatce wyjazd do Krakowa, by mogła rozwijać swe umiejętności na najwyższym poziomie.

W barwach Białej Gwiazdy

W Krakowie opiekę nad niepełnoletnią zawodniczką objęła Wanda Tumidajewicz. Na ich pierwszym spotkaniu zapowiedziała przestraszonej Teresie: "Jestem Twoim prawnym opiekunem. Dziś skończyłaś siedemnaście i pół roku, więc kolejne sześć miesięcy to ja będę decydować o wszystkim, co robisz". Słowa dotrzymała.

Wkrótce zespół udał się na obóz, Teresa była najmłodsza w kadrze. Wsparcie okazał jej czternastoletni syn jednej z klubowych koleżanek – to z nim wymieniała się książkami, które potem wspólnie omawiali.

Po maturze Teresa nie dostała się na wymarzoną psychologię, poszła więc na geodezję. Bycie studentką oznaczało konieczność występowania w barwach AZS-u, w klubie zaś zakaz gry w lidze. Teresa doświadczyła kilku tygodni niepewności i zamieszania, ostatecznie jednak pozwolono jej na kontynuowanie kariery w Wiśle na normalnych zasadach.

Teresa zadebiutowała w barwach Wisły podczas pobytu drużyny w Mongolii. Skromna i wyjątkowo grzeczna dziewczyna nie wiedziała, jak ma zachować się na parkiecie wobec dużo starszej i sławnej Józefy Ledwig. W efekcie, jako jej rozgrywająca, w czasie meczu krzyczała do niej „Pani!”, czym ubawiła koleżanki i zdenerwowała trenera. Swój debiut zapamiętała głównie z tego powodu.

W drużynie Teresa trzymała się blisko najmłodszych, niewiele starszych od niej, zawodniczek, później zaprzyjaźniła się z Krystyną Maszek i Grażyną Heine-Uzar.

Życiowe decyzje

10 października 1970 roku Teresa poślubiła oddanego kibica Cracovii, Mariana Jakubczyka i przyjęła jego nazwisko.

W tym samym roku odmówiła podjęcia pracy w milicji, przede wszystkim ze względu na ojca, który z powodu działalności w Armii Krajowej doświadczył prześladowań ze strony reżimu.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że klubowi zależało, by zawodniczki pracowały w milicji, gdyż mogły wówczas pozostawać bez ograniczeń – i bez konsekwencji - do dyspozycji trenera. Przedstawiciele innych zawodów wprawdzie również mogli być zwalniani na mecze czy zgrupowania, ale klub musiał ustawowo zwracać im pieniądze utracone wskutek nieobecności w pracy. Z tego względu Wiśle nie kalkulowało się podpisywanie kontraktów z zawodnikami zatrudnionymi poza resortem.

Wątek niedoszłego związku z milicją zapisał się w pamięci rodziny Jakubczyków. Jako kandydatka na pracownika resortu Teresa musiała być dokładnie sprawdzona – w tym celu wyznaczeni funkcjonariusze penetrowali osiedle, wypytując sąsiadów o jej styl życia, kontakty czy zainteresowania. Dotarli między innymi do mieszkania teścia, który właśnie wrócił ze szpitala po przebytym zawale. Pytania na temat synowej doprowadziły go do kolejnego zawału.

W tym czasie niczego nieświadoma Teresa wraz z drużyną przebywała na turnieju w Belgii, nie było z nią żadnego kontaktu. Wśród bliskich zapanowała trwoga. Rodzina, która nie miała pojęcia, z jakiego powodu nieznani osobnicy wypytują o Teresę, podejrzewała, że dziewczynę aresztowano, być może gdzieś na granicy, za przemyt 50 dolarów ukrytych w biustonoszu. Było to epizodyczne, lecz dość traumatyczne przeżycie, choć obecnie wspominane jak anegdota typowa dla tamtych czasów.

6 listopada 1973 roku przyszedł na świat jedyny syn państwa Jakubczyków, Marcin. Teresa postanowiła zakończyć karierę, zająć się dzieckiem i kontynuować pracę w wyuczonym zawodzie, jako geodeta, w Okręgowym Przedsiębiorstwie Geodezyjno-Kartograficznym.

Pasje i przyjaźnie

Chociaż już nigdy więcej nie zagrała w siatkówkę wyczynowo, zajęła się promowaniem sportu wśród współpracowników, zakładając amatorską drużynę siatkarską. Wkrótce zespół zaczął brać udział – z sukcesami - w rozgrywkach międzyzakładowych, również międzynarodowych (Węgry, Słowacja, Czechy). Z czasem powstały drużyny mieszane, z mężczyznami w składzie. Treningi i zawody dawały wszystkim wiele przyjemności i frajdy.

Teresa nigdy nie zerwała związków z wiślacką drużyną, dawne koleżanki z parkietu spotykają się regularnie – w tej grupie są zwykle Józefa Ledwig, Ewa Musiał, Elżbieta Porzec-Nowak, Krystyna Maszek i Grażyna Heine-Uzar. Paniom czasem towarzyszą mężowie. W przeszłości często bywali w gościnie u Juliana Kantka, który przez całe życie pozostawał wiernym przyjacielem siatkarek (zmarł w 2010 roku).

To był koszmar

Zapytana o sportowe doświadczenia, których nie chciałaby już powtórzyć, Teresa wymienia poranny mecz z łódzkim Startem. Rozpoczął się on o godzinie 9.00, zdecydowanie zbyt wcześnie. Teresa wyszła na parkiet niewyspana, z bólem głowy i żołądkiem pełnym kawy. Tego dnia nic jej nie wychodziło, czuła się poddenerwowana, roztrzęsiona. Koleżanki również, wspólnie psuły wszystko, dlatego mecz był niezmiernie słaby, z tych nie do oglądania.

Drugim, większej rangi koszmarem był ostatni mecz sezonu 1972/1973, z Płomieniem w Milowicach. Jego wynik zdecydował niestety o spadku Wisły z ligi. "Ja byłam w ciąży, Józia była w ciąży. Było mi strasznie głupio, w pewnej chwili powinnam się rzucić na parkiet i wybić piłkę, ale nie mogłam, instynktownie chroniłam dziecko. Poza tym cały czas chciało nam się wymiotować, na zmianę biegałyśmy z Józią do toalety."

Z uśmiechem wspominam

"Był taki cudowny mecz w Łodzi ze Startem. Konferansjer co chwila wymieniał moje nazwisko, komentował, że świetne zagranie, że to czy tamto. Cały czas mówił o mnie. A mnie się wtedy grało coraz lepiej, bo ktoś docenił mój udział w akcjach drużyny. Wszystko mi wychodziło."

"Drugi taki cudowny mecz był na AWFie. Wtedy przyszła moja rodzina, mamy brat i kuzyni, zobaczyć mnie. Wszyscy w hali byli przeciwko nam, tylko oni z żonami i jeden kolega, który chciał być moim narzeczonym, nam kibicowali. To było niesamowite, jak on dopingowali Wisłę i jak nam się wtedy dobrze grało."

Wspomnień Teresy Jakubczyk wysłuchała Dorotja, 10 listopada 2013 roku