Walery Wyrobisz

Z Historia Wisły

Walery Wyrobisz ( ur. 9 grudnia 1899 - zm. 7 grudnia 1960 w Krakowie ) - był zastępcą sekretarza TS Wisła w 1924 roku. We władzach TS Wisła do 1931 roku.

Doniesienia prasowe

Z chwili bieżącej...

Tygodnik Sportowy


ROK II. KRAKÓW, DNIA 25 SIERPNIA 1922 ROKU, NR. 71.


Glossy.


W Nr. 32 (65.) „Przeglądu Sport.”, w dziale urzędowym, zwołuje P. Z. P. N. na dzień 20. b-m. zebranie Zarządu z udziałem delegatów wszystkich Związków okręgowych. Na porządku dziennym ma być omówienie stosunków P. Z. P. N-u do poszcz. Zw. Okr., a więc spraw, które w ostatnim czasie do żywego poruszyły umysły naszych sportowców. — Zdawaćby się mogło, że obecnie przesilenie zbliża się nareszcie ku upragnionemu przez wszystkich trzeźwo w przyszłość patrzących końcowi, że wreszcie i ci panowie, którym, jak zawsze głosili, najbardziej chodzić o sanację naszych stosunków w sporcie, a przedewszystkiem w dziedzinie piłki nożnej, zechcą obecnie zaprzestać kampanji przeciw P. Z. P. N-owi, przynajmniej do czasu otrzymania pozytywnych wiadomości o najbliższych zamierzeniach P. Z. P. N u. Niechaj się jednak nikt nie łudzi. Sprawa P. Z. P. N-u, alias: sprawa Cracovia Wisła, nie znikną tak rychło z programu; w zmienionej formie ciągnąć się będą one i wtedy, gdy w P. Z. P. N-ie nie będzie ani jednego członka Cracovii, co lata całe w plonie przyniosły, to nie zginie tak szybko. —

Ankieta w sprawie P. Z. P. N-u, okazała się obecnie środkiem już za mało radykalnym. W „Wiadomościach Sport.” nie mówi się już o P. Z. P. Nie, jako takim, lecz jedynie o tych jego członkach, którzy do Cracovii należą, na nich składając wyłącznie całą winę za błędy, które P. Z. P. N. „in corpore” miał popełnić. Dziwić się należy, że pismo sportowe, mieniące się organem bezstronnym, tak bez zastrzeżeń oddało się na usługi agitacji, skierowanej przeciw pewnemu klubowi. Lecz len, kto zna choćby tylko z okresu powojennego nasze „stosuneczki” sportowe, potrafi z pewnością czytać między wierszami i umie wiele wierszy sobie dośpiewać. W zimie b. r. prowadziłem rozmowę z członkiem i graczem 1-szej drużyny Wisły (nazwiska umyślnie nie przytaczam, nie chcę ściągać burzy na tego gracza); rozmawialiśmy o planach Wisły na przyszłość, o budowie boiska, w końcu powiedział mi interlokutor ciekawe zdanie: Na wiosnę zakłada Wisła własne pismo sportowe... e.t.c. Sądziłem początkowo, że będzie to pismo w rodzaju tych, co gazeta klubowa W. A. C-u wiedeńskiego, lub kalendarzyk sportowy Slavji praskiej i innych, jakich wiele kluby zagr. własnym kosztem i pod własną firmą wydają; okazało się jednak, że nasi sportowcy są także, w razie potrzeby niezłymi politykami. Pismo wychodzi, a za hasło ma: wychowanie (!) sportowe (!) młodzieży. —

Mówi się, że „Przegląd Sport.” jest organem Cracovii; być może, lecz gdy się czyta „Przegląd” i „Wiadomości”, trudno nie spostrzedz, o ile się niema oczu zawiązanych chustką o barwach klubowych, że przecież jest pewna różnica między temi pismami. „Przegląd” pisze dość dużo o Cracovii, -zaś o Wiśle tyle tylko, ile obowiązek dziennikarski nakazuje. „Wiadomości” piszą przerażająco mało o Wiśle, za to w każdym numerze tego pisma, obszerne i barwne artykuły poświęcone są pamięci Cracovii, niestety obawiam się, czy ta ostatnia czuje wdzięczność za tyle „uczucia”!

Bezstronnemu obserwatorowi nasunąć się musi pytanie, czy nie jest to przypadkiem połączone ze szkodą dla sportu krajowego wogóle, że pewne pismo sportowe tak wyłącznie jednym tylko klubem się interesuje? Lecz cóż to takiego „Wiadomości Sport.” o Cracovii piszą? Jak dotąd, trwa ciągle jeszcze „generalne pranie brudów białoczerwonych” (czy tylko chęć sanacji stosunków wewnętrzno-klubowych Cracovii jest bodźcem do tego ?).

Już w 1-ym num. „Wiadomości Sport.” była „fałszywa metoda”, a równocześnie, jakby przypomnienie dla własnego obozu — pieśń jednego z klubów krakowskich; potem przyszły „moje recenzje” i „pereat mundus...” p. Z., a wkrótce potem z inicjatywy tegoż pana, którego dzieje tak ściśle związane są z historją konfliktu pomiędzy P. Z. P. N-em, a K. Z O. P. N e m ,— ankieta w sprawie P. Z. P. N-u i „bierne” (szkoda, że poza jednym, jedynym, jak mi się zdaje, wyjątkiem od pobratymców ideowych p. Z. pochodzące), odpowiedzi na nią. W końcu w num. 23-cim tego pisma, p. „Spectator” w szalonym pośpiechu prosi Redakcję, by w uwzględnieniu tego, że już 20 b. m. ma się odbyć zebranie P. Z. P. N u, zechciała jaknajrychlej ogłosić jeszcze jeden jego artykuł o P. Z. P. N-ie, który coprawda śmiało mógł był sobie podarować, gdyż identycznej treści artykułów i artykulików (jakże podobnego pióra!) już cały szereg w „Wiad. Sport.” się ukazał; chyba, że chodziło panu „Spectatorowi” o zarzucenie autorowi niniejszego artykułu braku logiki i bezstronności, oraz o wyrównanie rachunków z p. B. i p. Sz. Nie myślę wcale gniewać się na p. „Spectatora”, który tak sprytnie się urządził, że swoje „zdanie” o swej osobie umieścił dopiero na końcu artykułu, zmuszając mnie temsamem do uprzedniego przeczytania jego logicznych i ściśle rzeczowych wywodów. Było to dla mnie podwójną karą i skruszony obiecuję poprawę na przyszłość! — Człowiekiem „małym do wielkich interesów” jest bezprzecznie p. W. Wyrobisz; gdyby pan ten znał lepiej nasze stosunki sportowe, nie umieszczałby z pewnością w „Wiadomościach Sport „, artykułów tej treści, co ostatni.

Niemam zamiaru napadać na p. W. z powodu jego przynależności klubowej, choć on sam to często i w prze konaniu, że z powodzeniem stosuje; pragnę tylko wtajemniczyć p. W. w niektóre „arkana” naszego sportu. Nie powinien p. W. twierdzić, jaką kwotę Cracovia otrzymała od P. Z. P. N-nu, za urządzenie na jej boisku zawodów międzypaństwowych, gdy tego dokładnie nie wie; odnośnie zaś do jego następnego pytania, jakie mogły być koszta, które Cracovia „rzekom o” poniosła, doprawdy, gotów jestem posądzić pana W., że dopiero od niedawna sportem krakowskim się interesuje i żałuję bardzo, że muszę mu dopiero tłumaczyć, że dla samych „pięknych oczu” z pewnością nikt nie wypożyczyłby Cracovii kilku setek krzeseł dla widzów na bieżni, że służbę bezpieczeństwa i „ordnerów” trzeba było opłacić, że nikt nie zrobił Cracovii prezentu z zapasowych kostjumów dla graczy, (które okazały się potrzebnemi na tych zawodach), sędziów linjowych i piłek do gry, nie mówiąc już o całym szeregu innych drobniejszych wydatków, a gdyby pan W. zechciał był zadać sobie trochę trudu i oglądnąć boisko Cracovii po zawodach, zobaczyłby ile ławek i krzeseł było kompletnie połamanych i z pewnością nie posądziłby Cracovię o nadużywanie hojności P. Z. P. N-nu! Za zbyt ryzykowne uważam również oburzenie p. W. z tego powodu, że match, Polska—Węgry, odbył się na boisku Cracovii, a nie na boisku Wisły. Nie „stronniczość” P. Z. P. N-nu temu winna, lecz samo T. S. Wisła, które nie ukończyło na czas budowy swego boiska. Twierdzenie, że boisko Wisły jest obszerniejsze i wygodniejsze, nie wytrzymuje krytyki, albowiem: l) do dnia dzisiejszego nie posiada tej pojemości dla tłumów widzów, rzeczywiście „widzących” coś z góry, co boisko Cracovii; 2) gruntowna niwelacja samego boiska do gry (dotąd nieprzeprowadzona!) oraz przebudowa trybuny, z której w razie zapełnienia jej przez widzów, przynajmniej połowa nie będzie widziała wielu momentów z gry (z powodu bardzo niefortunnie rozmieszczonych słupów, filarów i innych ozdób) są „conditio sine qua non“, jeśli wogóle kiedykolwiek zawody międzypaństwowe na boisku Wisły mają się odbywać.

W dalszym ciągu swych „żalów”, skarży się p. W. na obecny system rozgrywek o mistrzostwo Polski; nie chcę polemizować, a przypomnę tylko, że swojego czasu napisali na ten temat b. dużo pp. Dr. Polakiewicz i Dr. Weysenhoff i sprawę narazie przynajmniej należy uważać za przesądzoną; dodam jeszcze, że gdyby mistrzostwo odbywało się według recepty p. W , to rozcięte obecnie rozgrywki o tytuł mistrza za rok 1922/23 skończyłyby się najwcześniej gdzieś około .r. 1925/26, a to z tego powodu, że pretensje do brania udziału w „finale” rościłoby sobie zapewne niewiele mniej drużyn, niż P. Z. P. N. wogóle ich liczy! Odwołania się zaś do organizacji mistrzostw w Anglji, Francji i Hiszpanji i twierdzenie, że stosunki tamtejsze są zupełnie analogiczne do naszych, jest tylko dalszym dowodem nieznajomości rzeczy i chęci zaimponowania czytelnikom szumnem odwołaniem się do zagranicy, tak, jak gdyby nikt z naszych ludzi nie znał sportu tamtych krajów. Sądzę, że jeśli nie wszyscy, to w każdym razie znaczna część czytelników „Tyg. Sport.” uzna słuszność powyższych moich wywodów i że raz wreszcie podniosą się glosy stanowczego protestu przeciw systematycznie uprawianej przez pewien odłam naszej prasy sportowej agitacji przeciw jednemu z najpoważniejszych klubów sport. Polski i to w dodatku przez panów, którym, stanowczo to stwierdzam, zupełnie nie chodzi o cele ogólnosportowe, lecz o zgnębienie,! i zdyskredytowanie w oczach opinji publicznej długoletnich rywali. Kraków, 18. VIII. 1922 r. A. Lech.

Galeria