1927.06.16 Warszawianka – Wisła Kraków 0:2

Z Historia Wisły

1927.06.16, I liga, 11. kolejka, Warszawa, Boisko na Agrykoli (Park Sobieskiego), 17:30
Warszawianka 0:2 (0:2) Wisła Kraków
widzów: 3.000
sędzia: Zygmunt Hanke z Łodzi
Bramki
0:1
0:2
35' Henryk Reyman
39' Henryk Reyman
Warszawianka
2-3-5
Stefan Domański
Tomasz Lisowski
Ryszard Redlich
Wacław Fijałkowski
"Zwierz (II)" Symplicjusz Zwierzewski
Stefan Bibrych
Stanisław Jung
Zdzisław Hasselbeisch
Bogdan Wróblewski
Aleksander Szenjach
Jan Luxenburg (II)

trener:
Wisła Kraków
2-3-5
Emil Folga
Władysław Borkowski "Burek"
Emil Skrynkowicz
Stefan Wójcik
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Józef Adamek
Józef Kotlarczyk
Henryk Reyman
Jan Reyman
Mieczysław Balcer

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Przegląd Sportowy nr 25/1927 str. 5:

Wisła-Warszawianka 2:0 (2:0)

Jubileuszowe zawody drużyny stołecznej.

Kultura sportowa społeczeństwa, drużyny, czy jednostki opiera się na tych samych podstawach co kultura towarzyska, umysłowa lub intelektualna. Człowiek posiadający pewne wymogi kulturalne, w każdej dziedzinie życia stawia sobie mniej lub więcej określone granice, poza które z własnej i nieprzymuszonej woli nie cofa się nigdy. Człowiek kulturalny nie włoży do smokinga żółtych butów i miękkiej o kołnierzyka, nie przeczyta złej książki, nie będzie obcował z ludźmi głupiemi i pustymi.

Podobne objawy obserwujemy w sporcie: kulturalny tenisista nie będzie grał zdartą lekką piłką, a lekkoatleta nie rzuci pękniętym dyskiem lub krzywym oszczepem. W wymaganiach tych tkwi coś więcej, niż surowe piękno wewnętrzne. Poza momentem psychicznym, jaki daje człowiekowi obcowanie z rzeczą prostą i piękną, wchodzi tu w grę przedewszystkiem strona techniczna sportu: poziom jego jest tak wysoki, tak trudny do osiągnięcia, że każdy milimetr czy gram odgrywa rolę stanowiącą często o wyniku. Prawd tych, znanych od wielu, wielu lat na całym świecie nie mogą jakoś zrozumieć i przyswoić sobie przedewszyskiem nasi piłkarze. Tym nie potrzebna wiele: byle kawał pola bez większych przeszkód stałych, byle skóra opięta na pęcherzu i... mecz gotowy. Objaw ten widzimy niestety aż nazbyt często nie u jakiś tam klubików C czy D-klasowych, ale u tych najlepszych, u elity piłkarstwa polskiego - u klubów Ligowych.

Zresztą kultura boiska jest najczęściej od klubu niezależna: trudno przecież wymagać od wielkorządców parku Sobieskiego, aby zrozumieli oni ścisły związek między stanem boiska, a pięknem gry tak trudnej jak piłka nożna. Ale jeśli chodzi o piłkę - tutaj kluby mają pierwsze i ostatnie słowo. Niestety, większość nawet czołowych naszych graczy nie orientuje się dobrze jaką rolę gra w meczu dobra piłka. Opłakane i aż nadto bijące w oczy skutki gry złą piłką na złem boisku widzieliśmy podczas jubileuszowego, dwuchsetnego meczu Warszawianki z Wisłą w Warszawie. Piłka za duża, niedodęta i nieelastyczna wędrowała sobie po wybojach słynnego boiska w Agrykoli nie tam gdzie chcieli gracze, lecz gdzie ją niosła bodaj że zeszłoroczna jeszcze fantazja. Do nudnej i jałowej walki czwartkowej przeciwnicy stanęli w zestawieniach:

Wisła: Folga; Burek-Skrynkowicz; Wójcik-Kotlarczyk I-Bajorek; Adamek-Kotlarczyk II-Reyman I-Reyman II-Balcer.

Warszawianka: Domański; Lisowski-Redlich; Fijałkowski-Zwierz II-Bibrych; Jung-Hasselbeisch-Wróbleski-Szenjach-Luxenburg II.

O przebiegu meczy można powiedzieć tylko tyle, że rządził w nim w sposób wprost dyktatorski przypadek: Warszawianka zgóry oddała mu się w opiekę; Wisła próbowała grać z myślą i celem -bez powodzenia. Chaos gry jako całości przerwały dwie piękne bramki Reymana I-go, pierwsza strzelona przytomnie z podania... Redlicha, druga - Adamka. Pozatem było parę niebezpiecznych ataków gospodarzy, efektowny strzał w sztangę uganiającego się bez celu Wróblewskiego, kilka porywających, lecz nie wykończonych biegów Balcera, trzymanego naogół przez Fijałkowskiego, kilkanaście dobrych podań Kotlarczyka i Bajorka, kilka surowych i pachnących foulami chwytów Folgi i... wszystko. Mecz prowadził naogół dobrze p. Hanke z Łodzi, który na kilka minut przed końcem usunął z boiska Junga.


Patrz również: Sport lwowski nr 214.