1928.11.18 1.FC Katowice – Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

1928.11.18, I liga, 28. kolejka, Katowice, Stadion 1.FC,
1.FC Katowice 1:1 (0:1) Wisła Kraków
widzów: 5.000-6.000
sędzia: Nawrocki z Poznania
Bramki

Geisler
0:1
1:1
13' Henryk Reyman

1.FC Katowice
2-3-5
Spałek
Sośnica
Heindenreich
Bischoff
Machinek
Wyleżoł
Wieczorek
Kozok I
Goerlitz II
Geisler
Joszke

trener:
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Aleksander Pychowski
Emil Skrynkowicz
Karol Bajorek
Jan Kotlarczyk
Bronisław Makowski
Józef Adamek
Stanisław Czulak
Henryk Reyman
Władysław Kowalski
Karol Nowosielski

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Opis

Wisła musiała zremisować by wywalczyć mistrzostwo, gdyż szansę miała jeszcze Warta. Mecz nie był imponującym widowiskiem. Wisła przeważała w I. połowie, 1.FC w drugiej. Pierwszy gol padł po rzucie rożnym i strzale Reymana, wyrównał silnym, plasowanym strzałem Geisler. W końcówce 1.FC nie wykorzystał kilku dobrych sytuacji. 5000 kibiców. Sędziował słabo na korzyść 1.FC Nawrocki. Warta przegrała z Turystami 0:1 i mistrzem została Wisła!!! Na podstawie: Stadion nr 47.

Relacje prasowe

Przegląd Sportowy, nr. 52, rok 1928, str. 2:

Wisła na czele piłkarstwa polskiego.

Zacięty bój z I.F.C. w Katowicach 1:1

Mecze Wisły i I.F.C. obfitują zawsze w niezliczone faule, asystę policji i awantury widowni. Mecz ub. niedzieli, tak ważny dla Wisły z uwagi na punkty potrzebne do utrzymania pierwszego miejsca w tabeli ligowej, był zgodnie z tradycją, ostry, częściowo przy asyście policji rozegrany, a po jego zakończeniu nie obeszło się bez awantury.

Na dobrem boisku przy zachodnim wietrze i chylącym się do snu słońcu, stanęły naprzeciw sobie obie drużyny wobec szczelnie wypełnionej widowni, która liczyć można na sześć tysięcy. Wśród widzów podzielonych na dwie grupy t.j. polską i niemiecką, lub jeżeli kto nie chce, na sympatyków Wisły i I.F.C., widać było mnóstwo krakowian. Nie brakło też i poznańczyków, którzy zjechali na mecz, by być świadkami ewentualnej przegranej Wisły, co wysunęłoby Wartę na mistrza Polski.

Skład obu zespołów był następujący:

I.F.C.: Spałek, Sośnica, Heindenreich, Bischoff, Machinek, Wyleżoł, Wieczorek, Kozok I, Goerlitz II, Geisler, Joszke.

Wisła: Koźmin, Skrynkowicz, Pychowski, Makowski, Kotlarczyk, Bajorek, Nowosielski, Kowalski, Reyman I, Czulak, Adamek.

Grę rozpoczęto z opóźnieniem kilkuminutowym przed godziną 14-tą. Pierwsza na boisko wbiegła krakowska Wisła, witana gromkimi oklaskami. Wkrótce po niej wchodzą: biało-czarni gospodarze. Przychylny los daje gospodarzom stronę z wiatrem i za słońcem - goście walczyć muszą pod wiatr i pod promienie zachodzącego słońca.

Katowiczanie przystępują z miejsca do ataku i już w pierwszych trzech minutach zyskują dla siebie dwa rogi, które jednakowoż nie zostały wyzyskane skutkiem doskonałej obrony Wiślan. Początkowo I.F.C. ma więcej z gry i narzuca gościom swoje tempo. Już w tych pierwszych minutach z graczy I.F.C. wyróżnia się Machinek karambolami i rozbijaniem gości.

Wisła wzmacnia tempo i przeprowadza przez Adamka dobry atak, z którego wynika gorące zamieszanie podbramkowe. W rezultacie korner, po nim świetny strzał Reymana I i nieuchronna bramka. Działo się to w 13-ej minucie, jak przystało na przysłowie - fatalnej dla gospodarzy. Katowiczanie rzucają się gwałtownie do ataku, gra przybiera na ostrości. Na skutki jej nie trzeba długo czekać. Machinek fauluje Kotlarczyka I, którego w pół-omdleniu znoszą z boiska. Na widowni podniecenie wzrasta, tu i ówdzie wybuchają awantury.

Wisła gra w dziesięciu, gdyż Kotlarczyk przychodzi do siebie dopiero po kilku minutach. Gra otwarta, drużyny równe sobie siłami. Ostrość gry, zwłaszcza ze strony I.F.C. nie ustępuje, które przejawia się w rozbiciu Kowalskiego, którego dopiero bramkarz I.F.C. stawia na nogi. Nie przeszkadza to sędziemu dalej prowadzić gry, toczącej się na połowie Wisły. I.F.C. silnie atakuje, lecz Wisła, mając doskonała obronę, paraliżuje wszelkie zakusy gospodarzy. U Wisły wyróżnia się Adamek, zawsze niezawodny i doskonały w biegu z piłką.

Im bliżej końca połowy gry, tembardziej gracze się denerwują, usiłując z jednej strony wyrównać, z drugiej zaś do wyrównania nie dopuścić. Wreszcie za przetrzymanie przez obronę Wisły gracza I.F.C. na polu karnym, sędzia dyktuje "jedenastkę", której jednak I.F.C. nie umie wyzyskać. Jeszcze jeden róg i sędzia odgwizduję połowę przy stanie 0:1 dla krakowian.

Po przewie i zmianie pól Wisła przystępuje do ataku i omal nie zyskuje drugiego gola przez piękne przeniesienie piłki w tył przez Kotlarczyka. Wypad ten podniecił gospodarzy, którzy naciskają gwałtownie na gości i po dłuższym ataku zyskują w 7-ej minucie wyrównującą bramkę, strzeloną nieuchronnie dołem w lewy róg przez Geislera.

Gracze Wisły, zdeprymowani tym sukcesem I.F.C., tracą na siłach i raczej bronią się , niż atakują. I.F.C. przechodzi do głosy i gniecie gości, którzy zrzadka tylko przebijają się przez Adamka. Ataki są nieszkodliwe, rozbijają się zawsze o doskonała obronę Heindenreicha, który niezliczoną ilość razy obronił swój klub od porażki. Gra nieciekawa, nie daje obrazu drużyn, z których każda rości sobie prawo do mistrzostwa. Na oba zespoły oddziaływało prawdopodobnie podniecenie widowni, co zawsze graczy denerwuje. Pod koniec meczu doszło do wtargnięcia publiczności na boisko. Incydent ten jednak został bez następstw zlikwidowany.

Przykre wrażenie na widowni robiły celowe faule Machinka, który za punkt honoru wziął sobie rozbijanie przeciwników. Gracz ten już po skończonych zawodach w nieprzyzwoity i niesportowy sposób kopnął schodzącego z boiska gracza Wisły, który dopiero po kwadransie przyszedł do siebie. Zajście to, prócz niesmaku pewien ferment na widowni, który uciszyła dopiero policja piesza i konna, wjechawszy w ogrodzenie boiska.