1933.08.15 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 1:1
Z Historia Wisły
ŁKS Łódź | 1:1 (1:1) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 2-3.000 | ||||||||||
sędzia: Ludwik Laskowski z Warszawy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
„Ilustrowany Kuryer Codzienny”
1933, nr 227 (17 VIII)
Wisła-ŁKS 1:1
Łódź, 15 sierpnia (RM) Mecz Wisły oczekiwany był z wielkim zainteresowaniem, był to bowiem pierwszy w Łodzi występ drużyny krakowskiej w bieżącym sezonie. Nie wątpliwie sukces odniesiony przez Wisłę w Warszawie przyczynił się znacznie do zwiększenia frekwencji, to też mimo kanikuły przybyło na zawody 3.000 widzów. Drużyny grały w następującym składzie: Wisła: Madejski, Szumilas, Pychowski, Jezierski, Kotlarczyk I i II, Łyko. Sołtysik, Artur, Obtułowicz, Fret; Ł. K. S.: Piasecki, Fliegel, Karasiak, Jańczyk, Wełnic, Pegza, Król, Sowiak, Tadeuszewicz, Herbstreich, Peski..
Mecz był wysoce ciekawy. Poziom gry; nie był zbyt wysoki. ŁK S. grał znacznie lepiej, zwłaszcza linja pomocy, którą cechowała niezwykła pracowitość, wykazała poprawę formy, tem po było szybkie. Walka zacięta, ostra..
W tym okresie gry przeciw nicy zdobywają po jednej bramce. Pierwsza była dziełem Herbstreicha, który po rzucie z rogu w 13 minucie głową skierował piłkę do siatki. Zrewanżował się Sołtysik, zorjentowawszy się szybko, ładnym strzałem w róg udaremnił Piaseckiemu obronę. Bardziej precyzyjnym był atak Wisły, wspomagany przez świetnie dysponowaną pomoc. Wyróżnił się środkowy pomocnik Kotlarczyk. Niezwykle czysto i dokładnie podawał on do ataku.
Odmłodzony atak Wisły pełny werwy i życia grał krótkiem i passingami i lepiej kombinował. Przeważnie grał skrzydłami, gdyż próby przejścia środkiem boiska unicestwiał doskonały Wełnic, dobrze obstawiając Artura..
W Ł. K. S. okazali się pełnowartościowymi H eski, godny następca Durki, czyniąc z meczu na mecz wielkie postępy. W y bitnie zatrudniony do przerwy, tworzył najgorętsze momenty pod bramką Wisły, niestety po przerwie nie otrzymywał piłki. Zacięta i emocjonująca walka w pierwszej części meczu zmieniła się po przerwie w nudną kopaninę. Winę za to ponosi sędzia, który w całem tego słowa znaczeniu nieudolnie poprowadził zawody. Niedorzecznemi orzeczeniami swemi po trafił on wyprowadzić z równowagi tak drużynę Wisły jak i Ł.K.S. oraz zdenerwować widownię. Doszło do tego, że orzeczenia sędziego były przyjmowane przez publiczność salwami śmiechu. Mecz zapowiadał się jako niezwykle ciężki. To też wysunięcie przez P.
K. S. na tak poważne zawody początkującego arbitra było poprostu karygodnem. T akie sędziowanie może jedynie zniechęcić publiczność do przybywania na mecze ligowe. Sądzimy, że wczorajsza próba była ostatnią.
Przegląd Sportowy numer 66/1933 strona 2:
Łódź. Wisła – ŁKS 1:1 (1:1). Bramki zdobyli Herbstreich i Artur. Sędzia p. Laskowski. Drużyny wystąpiły w następujących składach:
Wisła: Madejski, Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II, Jezierski, Feret, Obtułowicz, Artur, Sołtysik I i Jędrzejczyk.
ŁKS: Karasiak, Piasecki, Fllegel, Pegrza, Welnic, Jańczyk, Peński, Herbstreich, Tadeusiewicz, Sowiak i Król.
Jest to doprawdy tragiczne, że drużyny ubiegające się o tytuł mistrza Polski reprezentują taki poziom, jaki widzieliśmy na meczu Wisła – ŁKS. Bo wtorkowy mecz ligowy w Łodzi wyglądał następująco: pod nieudaną batutą sędziego p. Laskowskiego, o którym na szczęście, publiczność łódzka nie wiedziała, że jest bohaterem meczu Polonia – Turyści w Warszawie, a który obalił nadzieje Łodzi na drugi zespół ligowy, kręciło się na boisku 22 graczy z zasady nie podający sobie piłek, tylko odkopujących je ślepo. Celował w tem bardziej zespół gospodarzy, który na domiar złego jedynego swego gracza o kwalifikacjach pełnowartościowego futbolisty dziwnie jakoś bojkotował. W Wiśle widzieliśmy jeszcze od czasu do czasu jakiś przebłysk kombinacji, ale tylko na własnej połowie, mimo bowiem przewagi technicznej nad ŁKS-em nie potrafiła ona przedostać się na jego pole.
Przebieg meczu
W tym ospałym meczu były zaledwie trzy momenty z prawdziwego piłkarstwa: w 5 m., gdy Sołtysik pięknie strzelił tuż pod poprzeczkę, a Piasecki niemniej imponująco obroniła na róg. W 30 min. drugiej połowy gdy Herbstreich przytomnie zagrał ale słabo strzelił w ręce Madejskiemu i w ostatniej minucie, gdy Król przejął podanie z lewej strony i ostro strzelił tuż obok bramki.
Bramki jakie padły mogły z tem samem powodzeniem nie paść. W 11 m. mądrą akcję Peńskiego wykorzystali Król i Sowiak na korner, z którego Herbstreich wbił oburącz bramkę dla swych barw. Na nic nie zdały się protesty Wisły a nawet gwizdy publiczności. W 30 m. małe nieporozumienie obrony łodzian wykorzystał Artur i lekko umieścił piłkę w siatce.
A okazji do bramek było sporo. Obaj bramkarze byli więcej niż niezaradni, ale większą jeszcze niezaradność wykazali napastnicy: specjalnie łodzianie regularnie spóźniali się do piłki o kilka sekund. Nie wiele ustępowała im pomoc. W Wiśle na dobrą sprawę wyróżnić można tylko chyba Kotlarczyków, w ŁKS-ie Penskiego, który nie dostawał piłki i właściwie nie grał.