1935.06.20 Wisła Kraków - Warszawianka 3:3

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 20: Linia 20:
[[Grafika:IKC 1935-06-20.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:IKC 1935-06-20.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:IKC 1935-06-22.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:IKC 1935-06-22.JPG|thumb|right|200 px]]
-
 
+
[[Grafika:Ilustrowana Republika 1935-06-21.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:Nowy Dziennik 1935-06-22.JPG|thumb|right|200px]]
[[Grafika:Nowy Dziennik 1935-06-22.JPG|thumb|right|200px]]

Wersja z dnia 07:19, 12 paź 2012

1935.06.20, I Liga, 7.kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 3:3 (3:2) Warszawianka
widzów: 4.000
sędzia: Szneider
Bramki
Henryk Kopeć 20s.
Artur Woźniak 16'


Artur Woźniak 40'

1:0
2:0
2:1
2:2
3:2
3:3


28' Pirych
37' Pirych

54' Święcki
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Władysław Szumilas
Andrzej Woźniak
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Stanisław Obtułowicz
Artur Woźniak
Antoni Łyko

trener: brak
Warszawianka
2-3-5
Jachimek
Pawlak
Zwierz
Sochan
Sroczyński
Makowski
Stollenwerk
Knioła
Smoczek
Święcki
Pirych

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Przegląd Sportowy nr 62, s. 2, 22 czerwca 1935:

Wisła - Warszawianka 3:3 (3:2).

Bramki dla Wisły: Kopeć i Artur (2). Dla Warszawianki: Pirych (2) i Święcki. Sędzia p. Szneider.

Wisła: Koźmin; Szumilas, Woźniak; Kotlarczyk II i I, Bajorek; Habowski, Kopeć, Obtułowicz, Artur, Łyko. Warszawianka: Jachimek; Pawlak, Zwierz; Sochan, Sroczyński, Makowski; Stollenwerk, Knioła, Smoczek, Święcki, Pirych.

Najbardziej wartościowym momentem spotkania były chyba bramki, które padały dość często, aby podtrzymywać na widowni zainteresowanie zanikające w miarę upływania meczu.

Wisła jest dziś drużyną przemęczoną. Widać to w pierwszym rzędzie na żelaznej linji pomocy, stanowiącej kręgosłup zespołu. Teraz jest ona wypompowana; nie spełnia swej roli ofenzywnej, ograniczając się do hamowania naporu przeciwnika. Nie widać też łączności podtrzymywanej zawsze przez Kotlarczyka I-go między napadem a defenzywą.

Zmęczenie można też wyczuć w grze ataku. Gra on nawet dobrze pod względem jakościowym, ale jakość ta występuje tylko przez chwilę, zabłyśnie i znów zniknie; napastnicy spoczną przez parę minut, by potem jeszcze raz zerwać się i znów stanąć w zapędach. Początkowo Obtułowicz prowadził świetnie atak. Artur ogrywał bardzo dobrze przeciwnika przy pomocy Łyki, a prawa strona spełniała swą rolę mniejwięcej na notę dostateczną. Zmieniło się to jednak po krótkim czasie. Napastnicy mieli dość i jedynie duet Artur - Łyko od czasu do czasu błysnął fajerwerkiem swych umiejętności.

Inaczej działo się z Warszawianką. Były tutaj trzy kategorje graczy. Pierwsi grali czasem słabo a czasem źle. Do tych zaliczyć należy obrońców, a szczególnie Zwierza, którego forma usprawiedliwiała rezultat ??lipski??.

Druga kategorja, to gracze, których wogóle nie było widać na boisku. Do nich zaliczamy trójkę pomocy, a przedewszystkiem środkowego.

Trzecia wreszcie kategorja, to napad. Tutaj wreszcie można o kimś napisać w kierunku dodatnim. Ofenzywa warszawian jest obecnie najlepszą częścią zespołu. Przyczyn tego należy szukać przedewszystkiem w Smoczku, reprezentancie myśli przewodniej i inicjatorze przemyślanych poczynań, a w drugim rzędzie w grze Pirycha i Święckiego pary szybkiej, energicznej, a przedewszystkiem ostrej i zdecydowanie strzelającej.

Dodajmy do tego jeszcze Kniołę, ruchliwego i przytomnego łącznika, a zrozumiemy wówczas dlaczego mimo braku defenzywy i pomocy Warszawianka wywiozła jeden punkt z boiska Wisły.

Na początku nie zanosiło się na to. Wisła rozpoczyna grę, podchodzi pod bramkę przeciwnika i w 20-ej sekundzie strzał Kopecia po odbiciu się od słupka siedzi w siatce. Jachimek ani drgnął.

Wisła jest w ciągłej przewadze podczas gdy przeciwnik rozgrywa się powoli. Łyko zapędza się pod bramkę i minąwszy Jachimka strzela. Zwierz ratuje w ostatniej chwili, nie zda się to jednak na wiele, gdyż w 16 min. z przeboju Artura pada druga bramka.

Warszawianka powoli zaczyna dochodzić do głosu. Pirych niespodziewanie otrzymuje piłkę, mija kilku graczy i w 28-ej min. wynik brzmi 2:1.

Jeszcze parę minut przewagi Wisły i znów niespodzianka: Smoczek ładnie wysuwa piłkę Pirychowi - w 37 minucie 2:2.

Publiczność ekscytuje się bramkami i ma ku temu możliwości, gdyż jak w trzy minuty później Artur wyzyskuje centrę Habowskiego i pięknym wolejem lokuje ją w siatce.

Druga połowa gry rozpoczyna się znów pod znakiem Wisły. Nie przeszkadza to jednak, iż Smoczek wyzyskuje nieobstawionego Święckiego, który w 9-ej minucie strzela trzecią bramkę.

Obecnie Warszawianka jest częściej przy głosie. Atak jej pracuje coraz lepiej, obie drużyny są jednak [?] i nie mogą się zdobyć na decydujący wysiłek, to też mecz kończy się remisowo.