1935.10.20 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 28: Linia 28:
[[Grafika:Polonia 1935-10-21.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:Polonia 1935-10-21.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:Głos Narodu 1935-10-21.JPG|thumb|right|200 px]]
[[Grafika:Głos Narodu 1935-10-21.JPG|thumb|right|200 px]]
 +
[[Grafika:Siedem Groszy 1935-10-21.jpg‎|thumb|right|200 px]]
==Relacje prasowe==
==Relacje prasowe==

Wersja z dnia 12:07, 9 cze 2015

1935.10.20, I Liga, 15. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 11:30
Wisła Kraków 0:0 Ruch Hajduki Wielkie
widzów: 4-8.000
sędzia: Franciszek Krukowski z Warszawy
Bramki
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Szczepanik
Mieczysław Jezierski
Grafika:Kontuzja.pngJan Kotlarczyk
Józef Kotlarczyk
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Kazimierz Sołtysik
Antoni Łyko

trener: brak
Ruch Hajduki Wielkie
2-3-5
Tatuś
Rurański
Czempisz
Punhirsz
Badura
Dziwisz
Urban
Giemza
Peterek
Górka
Majcherek

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Przegląd Sportowy, numer 114, str. 3, poniedziałek 21 października:

Ruch nie zachwycił Krakowa

Wisła też się nie spisała

Kraków, 20.10. - Tel. wł. - Wisła - Ruch 0:0

Wisła: Madejski, Szumilas, Szczepanik, Jezierski, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.

Ruch: Tatuś, Rurański, Czempisz, Punhirsz, Badura, Dziwisz, Urban, Giemza, Peterek, Górka, Majcherek.

Zdarza się nieraz że mecze decydujące o wysokich pozycjach nie stoją w proporcji do ich doniosłości. Gdyby przebieg i poziom meczu decydować miał o mistrzostwie nie możnaby oddać głosu za ślązakami. W formie, w jakiej zaprezentowali się w meczu z Wisła nie posiadają walorów do reprezentowania naszego piłkarstwa.

Mówiąc o niskich lotach Ruchu myślimy naturalnie o ataku, który po ustąpieniu Wilimowskiego i Włodarza nie może przyjść do siebie. Peterek, powolny i nieoglądający się na łączników zna tylko długie rzuty na skrzydła, któremi operuje bez przerwy. Ani jednej kombinacji z łącznikami, ani jednego przyziemnego podania. Urban, pulchniutki i żywy jak fryga, ale umiejący tylko centrować lub obracać się z piłką w miejscu: żadnego biegu, żadnej akcji pomyślanej celowo. Wreszcie - Giemza, wogóle już niewidoczny, biegnący gdzieś daleko w tyle i nie umiejący zawiązać ze swem otoczeniem ani jednej akcji przemyślanej. Na tle tej "wielkiej trójki" młodsze nazwiska reprezentują jedynie ambicję i szybkość. Czyż dziwne, iż atak nie potrafi strzelić bramki? Reszta drużyny znacznie lepsza. W pierwszym rzędzie świetny Tatuś w bramce, pracowici i pewni obrońcy oraz pomoc z Badurą i Dziwiszem na czele, oddająca się bardziej defenzywie, mniej myśląca o ataku.

Wisła na tem tle, jakkolwiek lepsza niż przeciwnik, wypadła słabiej niż na meczu z Pogonią. Przy dobrym bramkarzu raziły niepewne beki, gdzie szczególnie Szczepanik wyprawiał straszne rzeczy, katastrofalnie kiksując. Lepiej wypadła pomoc, królował tutaj Kotlarczyk II, niezawodny w każdej sytuacji i panujący w 100 proc. nad piłką i przeciwnikiem. Brat jego starszy też lepszy, niż w ubiegłym tygodniu. Już wraca do dawnej formy, jeszcze brak podań jak dawniej, ale są one coraz częstsze. Wreszcie Jezierski, wykonujący swą robotę z dużym zapałem i ambicją, zastępuje zupełnie swego poprzednika na tej pozycji.

Słabszy punkt to atak. Przedewszystkiem nie widać Artura na środku! Po długim pobycie na łącznika gracz ten nie może oswoić się z rolą kierowniczą, to też dostawszy piłkę wywalcza sobie pozycję, ale nie myśli o partnerach, co odbija się na całości. Gorszy był również Sołtysik, na skutek czego Łyko stracił kontakt ze środkiem. Zmiana pozycyj i przesunięcie Łyki do środka wypadła korzystnie. Prawa strona grała natomiast nie gorzej niż przed tygodniem. Habowski improwizował początkowo wiele ciekawych rzeczy. Wszystko kończyło się jednak dalekiemi rzutami do środka.

Po pauzie współpracował bardziej z Kopciem, obaj szwankowali jednak pod względem dyspozycji strzałowej.

Obie drużyny grają spoczątku nerwowo. Nikt nie waży się strzelać na bramkę. Tylko Peterek wali z daleka na auty. Atak Wisły pracuje głównie skrzydłami, które z flanki ostrzeliwują bramkarza ślązaków. W serii obustronnych poczynań wykrystalizowuje się po 20 m. przewaga gospodarzy, którzy coraz częściej są pod bramką Ruchu. Ustawiony na spalonym Kopeć omal nie trafia do siatki. Wisła ma coraz wyraźniejszą przewagę, Artur przebija się też przez linię, ale Rurański ratuje w ostatniej sekundzie. Pod bramką Ruchu wre i kipi, ale kończy się na niczem. W 35 m. mecz zostaje przerwany. Peterek zderza się z Kotlarczykiem, obaj mają potłuczone głowy, przyczem pomocnik Wisły zupełnie nieprzytomny schodzi z boiska, wraca jednak później i gra normalnie. Do przerwy Wisła przeważa. Po pauzie obie strony mają sytuacje podbramkowe. Za rękę na lini 16-ki egzekwuje Szumilas wolnego, uzyskuje jednak tylko rzut rożny. Za chwilę piękna główka Peterka grzęźnie w objęciach Madejskiego. Ruch jest obecnie częściej przy głosie i przez 15 minut atakuje. Niebawem sytuacja wyrównuje się i w ostatnich minutach Wisła jest znów lepsza. Sędzia Krukowski popełnił kilka omyłek.