1935.10.20 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 78: Linia 78:
| skan = IKC 1935-10-22a.JPG
| skan = IKC 1935-10-22a.JPG
| skan2 =
| skan2 =
-
| tytuł =
+
| tytuł = Ruch - Wisła 0:0
| gazeta = Ilustrowany Kurier Codzienny
| gazeta = Ilustrowany Kurier Codzienny
| data = 22 października 1935
| data = 22 października 1935
-
| treść =
+
| treść = Kraków, 21 października.
 +
 
 +
Mistrz Polski wyjechał z Krakowa z jednym punktem i był niezwykle zadowolony, gdyż przebieg spotkania stał pod znakiem wyraźnej przewagi Wisły, której słabo strzałowo dysponowany napad nie wyzyskał tym razem licznych sytuacji podbramkowych.
 +
 
 +
Ruch poza doskonałą obroną i bramkarzem okazał się zespołem przeciętnym, grającym górą, ustawicznie przenoszącym grę z jednej strony na drugą bez planu, nie przypominającym już zupełnie czasów świetności.
 +
 
 +
Wisła natomiast w przeciwstawieniu do meczu z Pogonią wykazała pierwszorzędną grę w tyłach, a w szczególności w linii pomocy, gdzie błysnęli talentem bracia Kotlarczykowie, przy czym pierwszy z nich przypominał swe najlepsze czasy. W napadzie zawiodła w szczególności trójka środkowa, podczas gdy skrzydłowi mało zresztą wykorzystani spełnili swe zadanie bez zarzutu.
 +
 
 +
Do meczu tego wystąpiły drużyny w następujących składach: Wisła - Madejski, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik i Łyko. Ruch - Tatuś, Czempisz, Rurański, Panhyrz, Badura, Dziwisz, Urban, Giemza, Peterek, Górka i Majcherek.
 +
 
 +
Do przerwy Ruch gra z wiatrem i oddaje ustawicznie strzały z odległości nawet kilkudziesięciu metrów, licząc, że któryś z nich wreszcie uwieńczony zostanie powodzeniem. Niecelność jednak napastników i strzały na oślep nie mogą utorować sobie drogi do bramki. Pomimo że silny wiatr jest ich sprzymierzeńcem, więcej z gry ma Wisła, której trójka napadu nie wykorzystuje dwóch doskonałych pozycji podbramkowych w tym okresie, wytworzonych przez centry Habowskiego. Na pewien moment opuszcza boisko Kotlarczyk I na skutek zderzenia się głową z Peterkiem, który wcześniej przychodzi do siebie. Pod koniec tego okresu Tatuś broni piękny strzał Łyki.
 +
 
 +
Po pauzie wiatr ustaje. Mimo to stoi gra pod znakiem przewagi Wisły, której Ruch odgryza się wypadami skrzydłowych, których zatrudnia Peterek, bijący każdą otrzymaną piłką na skrzydło. Madejski ma rzadko sposobność bronienia, za wyjątkiem główki Peterka (po centrze Majcherka),w którym to momencie robinsonuje skutecznie. Ataki Wisły kończą się głównie na polu karnym, gdzie obrona Ruchu wkracza z prowadzeniem. Rzadko udaje się przebić przez nią napastnikom Wisły, a i wtedy Tatuś jest ostatnią instancją. Jego obrony pięknych strzałów Łyki i Artura w tym okresie należały do kapitalnych. Nacisk Wisły jest coraz silniejszy, lecz nie ma ona szczęście, gdy na 11 minut przed końcem piłka podskoczyła do góry stojącemu tuż pod bramką Arturowi. Tak samo i strzał Sołtysika nie daje efektu, gdyż piłka grzęźnie w rękach Tatusia. W ostatniej minucie Łyko przenosi tuż ponad poprzeczką. Ruch pod koniec przeszedł do defensywy i ograniczył się do gry na utrzymanie wyniku, bijąc niejednokrotnie piłkę na aut, byle jak najdalej od swojej bramki. Sędziował p. Krukowski z Warszawy, który skrzywdził parokrotnie drużynę Wisły.
 +
 
 +
Na wyróżnienie z drużyny Wisły zasługuje linia pomocy z Kotlarczykami, którym nie ustępował również Jezierski, tak samo i trio obronne bardzo dobre, w napadzie tylko skrzydłowi. W Ruchu trio obronne i Panhyrz najlepsi. Widzów około 4500.
| autor =
| autor =
| link =
| link =

Wersja z dnia 19:56, 3 sty 2017

1935.10.20, I Liga, 15. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 11:30
Wisła Kraków 0:0 Ruch Hajduki Wielkie
widzów: 4-8.000
sędzia: Franciszek Krukowski z Warszawy
Bramki
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Szczepanik
Mieczysław Jezierski
Grafika:Kontuzja.pngJan Kotlarczyk
Józef Kotlarczyk
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Kazimierz Sołtysik
Antoni Łyko

trener: brak
Ruch Hajduki Wielkie
2-3-5
Eryk Tatuś
Antoni Rurański
Zygfryd Czempisz
Panhirsz
Jan Badura
Augustyn Dziwisz
Ewald Urban
Edmund Gemza
Teodor Peterek
Hubert Górka
Majcherek

trener: brak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Galeria


Relacje prasowe

Ruch - Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 17 października 1935
Po zwycięskim meczu z Pogonią przyjdzie Wiśle spotkać się z mistrzowską drużyną Polski - Ruchem. Jest rzeczą oczywistą, iż wobec wykazanej ostatnio wspaniałej formy przez Wisłę, zainteresowanie meczem niedzielnym jest niebywałe.

Chodzi tu nie tylko o wielką stawkę, bo i o tytuł mistrza w razie zwycięstwa Ślązaków, ale także i o utrzymanie się Wisły w Lidze. Te okoliczności sprawiają, że mecz niedzielny nie może ustępować w niczym meczowi Pogoń - Wisła, a nawet go znacznie przewyższa.

Początek meczu o godzinie 11:30 przed południem na boisko Wisły, poprzedzą zawody drużyn młodszych.



Piłkarski Mistrz Polski w Krakowie.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 19 października 1935
Już poprzednia niedziela dostarczyła niezwykle dużo emocji zwolennikom piłki nożnej w Krakowie. Znakomita gra Wisły, pokonanie lidera ligi Pogoni i poważniejszego kandydata do tytułu mistrza ligi na rok bieżący - to okoliczności, które obok wielu innych wyników ligowych z ubiegłej niedzieli sprawiły, że obecnie każde zawody są oczekiwane z niebywałym zainteresowaniem. Cóż dopiero będzie, gdy na dzień 20 b.m. zjeżdża do Krakowa mistrzowska drużyna Polski Ruch z Wielkich Hajduków.

Gwiazda tego zespołu nieco przygasa w ostatnich tygodniach, jednak przegrana Pogoni sprawiła, iż Ruch nadal jest najgroźniejszym obok Lwowian kandydatem do objęcia prymatu w polskiej piłce nożnej i ma równą ilość punktów z liderem ligi Pogonią. Od wyniku zatem Wisły z Ruchem zależeć będzie w wysokim stopniu, kto zajmie tron mistrzowski w b.r. i czy Wisła zdoła się wydostać ze strefy zagrożonej spadkiem z Ligi.

W tych warunkach oczekiwać można na boisku Wisły w niedzielę o godzinie 11:30 przed południem rekordu publiczności (w tym nie mało widzów ze Śląska) oraz niebywałej emocji. Główny mecz poprzedzi spotkanie o mistrzostwo klasy A okręgu krakowskiego Fablok (Chrzanów) - Wisła 1b.




Ruch - Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 21 października 1935
Przypominamy, iż dzisiaj w niedzielę odbędą się niezwykle interesujące zawody ligowe między drużynami Ruchu i Wisły, których wynik zadecydować możne o zdobyciu tytułu mistrza przez drużynę śląską lub Pogoni.

Dla Wisły są dwa punkty znów potrzebne dla wydostania się ze strefy zagrożonej spadkiem z Ligi. Najsilniejsze składy obu drużyn i znakomita gra Wisły na poprzednim meczu z Pogonią zapowiadają dla zwolenników piłki nożnej dużo emocji.

Początek meczu na boisku Wisły o godzinie 11:30 przed południem, poprzedzi mecz Fablok (Chrzanów) - Wisła 1b o mistrzostwo okręgu krakowskiego w klasie A.




Ruch - Wisła 0:0
Ilustrowany Kurier Codzienny, 22 października 1935
Kraków, 21 października.

Mistrz Polski wyjechał z Krakowa z jednym punktem i był niezwykle zadowolony, gdyż przebieg spotkania stał pod znakiem wyraźnej przewagi Wisły, której słabo strzałowo dysponowany napad nie wyzyskał tym razem licznych sytuacji podbramkowych.

Ruch poza doskonałą obroną i bramkarzem okazał się zespołem przeciętnym, grającym górą, ustawicznie przenoszącym grę z jednej strony na drugą bez planu, nie przypominającym już zupełnie czasów świetności.

Wisła natomiast w przeciwstawieniu do meczu z Pogonią wykazała pierwszorzędną grę w tyłach, a w szczególności w linii pomocy, gdzie błysnęli talentem bracia Kotlarczykowie, przy czym pierwszy z nich przypominał swe najlepsze czasy. W napadzie zawiodła w szczególności trójka środkowa, podczas gdy skrzydłowi mało zresztą wykorzystani spełnili swe zadanie bez zarzutu.

Do meczu tego wystąpiły drużyny w następujących składach: Wisła - Madejski, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II, I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik i Łyko. Ruch - Tatuś, Czempisz, Rurański, Panhyrz, Badura, Dziwisz, Urban, Giemza, Peterek, Górka i Majcherek.

Do przerwy Ruch gra z wiatrem i oddaje ustawicznie strzały z odległości nawet kilkudziesięciu metrów, licząc, że któryś z nich wreszcie uwieńczony zostanie powodzeniem. Niecelność jednak napastników i strzały na oślep nie mogą utorować sobie drogi do bramki. Pomimo że silny wiatr jest ich sprzymierzeńcem, więcej z gry ma Wisła, której trójka napadu nie wykorzystuje dwóch doskonałych pozycji podbramkowych w tym okresie, wytworzonych przez centry Habowskiego. Na pewien moment opuszcza boisko Kotlarczyk I na skutek zderzenia się głową z Peterkiem, który wcześniej przychodzi do siebie. Pod koniec tego okresu Tatuś broni piękny strzał Łyki.

Po pauzie wiatr ustaje. Mimo to stoi gra pod znakiem przewagi Wisły, której Ruch odgryza się wypadami skrzydłowych, których zatrudnia Peterek, bijący każdą otrzymaną piłką na skrzydło. Madejski ma rzadko sposobność bronienia, za wyjątkiem główki Peterka (po centrze Majcherka),w którym to momencie robinsonuje skutecznie. Ataki Wisły kończą się głównie na polu karnym, gdzie obrona Ruchu wkracza z prowadzeniem. Rzadko udaje się przebić przez nią napastnikom Wisły, a i wtedy Tatuś jest ostatnią instancją. Jego obrony pięknych strzałów Łyki i Artura w tym okresie należały do kapitalnych. Nacisk Wisły jest coraz silniejszy, lecz nie ma ona szczęście, gdy na 11 minut przed końcem piłka podskoczyła do góry stojącemu tuż pod bramką Arturowi. Tak samo i strzał Sołtysika nie daje efektu, gdyż piłka grzęźnie w rękach Tatusia. W ostatniej minucie Łyko przenosi tuż ponad poprzeczką. Ruch pod koniec przeszedł do defensywy i ograniczył się do gry na utrzymanie wyniku, bijąc niejednokrotnie piłkę na aut, byle jak najdalej od swojej bramki. Sędziował p. Krukowski z Warszawy, który skrzywdził parokrotnie drużynę Wisły.

Na wyróżnienie z drużyny Wisły zasługuje linia pomocy z Kotlarczykami, którym nie ustępował również Jezierski, tak samo i trio obronne bardzo dobre, w napadzie tylko skrzydłowi. W Ruchu trio obronne i Panhyrz najlepsi. Widzów około 4500.




Raz, Dwa, Trzy, 22 października 1935



Wisła - Ruch 0:0.
Czas, 22 października 1935
Wynik należy uważać raczej za szczęśliwy dla ślązaków. Ataki obu drużyn grały nerwowo. W 37 minucie zderzył się Kotlarczyk I-szy z Peterkiem i opuścił na kilka minut boisko.

W drugiej połowie początkowo przeważała drużyna Ruchu, pod koniec meczu inicjatywę ma Wisła. Obie drużyny grały fair. Z Wisły wyróżnili się bracia Kotlarczykowie. W drużynie Ruchu dobrym był bramkarz Tatuś, atak zaś oprócz ruchliwego Gemzy zagrał bardzo słabo. Widzów ponad 4 tys. Sędzia Krukowski.




Niedziela sportowa: Bezbramkowy mecz Wisły z Ruchem 0:0.
Nowy Dziennik, 21 października 1935
Po zwycięstwie nad liderem ligowym lwowską Pogonią była Wisła na własnym boisku faworytem. Ruchowi z Hajduk udało się jednak wyłowić jeden punkt. Remis wystarczyło atoli Wiśle, przy równoczesnej klęsce Cracovii z Pogonią we Lwowie (1:3) do prześcignięcia biało-czerwonych w tabeli i odgrodzenia się od strefy niebezpiecznej spadkowej.

Obydwa zespoły wykazały dobry poziom w defensywnych formacjach, dzięki czemu nie doszło do zdobycia bramki. Ataki natomiast były słabsze, bez wyrazu i bez decyzji. Brakło w Ruchu Włodarza, ww Wiśle Obtułowicza, ale nie usprawiedliwia to jeszcze takiej mizerii kombinacyjnej, a szczególnie strzałowej. Napastnicy Ruchu strzelali tylko z daleka, górnie i niecelnie. Atak Wisły szedł składniej i bardziej kombinacyjnie, atoli pod bramką zawodził, a miał kilka nieuchronnych sytuacji, z których winien był zdobyć bramki i zwycięstwo, gdyby nie zbytnia miękkości.

Sędzia p. Kurkowski z Warszawy. Widzów około 5000.




Ruch - Wisła 0:0.
Polonia, 21 października 1935
Mecz ten był w Krakowie największą atrakcją wczorajszej niedzieli. Na boisku Wisły zjawiło się przeszło 5000 osób, żądnych zobaczenia porażki mistrza Polski. Należy przyznać, że drużyna Wisły do spotkania tego bardzo dobrze się przygotowała. Ruch natomiast na tle gospodarzy wypadł bardzo blado. Szczególnie dotyczy to ataku, w którym bardzo słabo prezentował się Peterek. Reszta ataku zasugerowana słabą grą Peterka, również nie spisała się należycie. Jedyny Giemza wyróżniał się spośród słabej piątki i od czasu do czasu ładnymi przebojami zagrażał bramce gospodarzy. Natomiast obrona i pomoc Ruchu stały na wysokości zadania i do końca meczu bardzo dzielnie wspierała beznadziejny atak. Specjalnie wybijał się tu bramkarz Tatuś, który był bohaterem spotkania, uchronił on drużynę mistrza od niechybnej porażki. Śliczne robinsonady zyskały gromki aplauz widowni.

W drużynie Wisły podobała się gra obu Kotlarczyków oraz Madejskiego i Łyki.

Przebieg meczu stał początkowo pod przewagą Wisły, jednak po paru minutach Ruch otrząsnął się z chwilowej opresji i objął inicjatywę. Wisła ze strzału Habowskiego miała okazję do uzyskania prowadzenia, jednak Tatuś interweniował bardzo ładnie. Krótko po tym Kotlarczyk I zderza się z Peterkiem i zostaje zniesiony z boiska. Po krótkiej przerwie wraca i od tej chwili gra się zaostrza. Wysiłki obu drużyn do uzyskania bramki unicestwiają bramkarze.

Wynik bezbramkowy utrzymuje się do końca meczu.

Sędziował p. Krukowski z Warszawy, poza kilku słabymi momentami wywiązał się ze swego zadania na ogół dobrze.




Sport. Wyniki zawodów ligowych.
Głos Narodu, 21 października 1935
Kraków. Wisła - Ruch 0:0. Ruch okazał się drużyną niezbyt groźną, zwłaszcza w linii ataku. Spotkanie powinna była wygrać Wisła, która zaprzepaściła kilka murowanych pozycji. Sędzia p. Krukowski nie zauważył dwukrotnie ręku na po polu karnym Ruchu. Widzów 5000



Siedem Groszy, 21 października
Mecz ten był w Krakowie największą atrakcją wczorajszej niedzieli. Na boisku Wisły zjawiło się przeszło 5000 osób, żądnych zobaczenia porażki mistrza Polski. Należy przyznać, że drużyna Wisły do spotkania tego bardzo dobrze się przygotowała. Ruch natomiast na tle gospodarzy wypadł bardzo blado. Szczególnie dotyczy to ataku, w którym bardzo słabo prezentował się Peterek. Reszta ataku zasugerowana słabą grą Peterka, również nie spisała się należycie. Jedyny Giemza wyróżniał się spośród słabej piątki i od czasu do czasu ładnymi przebojami zagrażał bramce gospodarzy. Natomiast obrona i pomoc Ruchu stały na wysokości zadania i do końca meczu bardzo dzielnie wspierała beznadziejny atak. Specjalnie wybijał się tu bramkarz Tatuś, który był bohaterem spotkania, uchronił on drużynę mistrza od niechybnej porażki. Śliczne robinsonady zyskały gromki aplauz widowni.

W drużynie Wisły podobała się gra obu Kotlarczyków oraz Madejskiego i Łyki.

Przebieg meczu stał początkowo pod przewagą Wisły, jednak po paru minutach Ruch otrząsnął się z chwilowej opresji i objął inicjatywę. Wisła ze strzału Habowskiego miała okazję do uzyskania prowadzenia, jednak Tatuś interweniował bardzo ładnie. Krótko po tym Kotlarczyk I zderza się z Peterkiem i zostaje zniesiony z boiska. Po krótkiej przerwie wraca i od tej chwili gra się zaostrza. Wysiłki obu drużyn do uzyskania bramki unicestwiają bramkarze.

Wynik bezbramkowy utrzymuje się do końca meczu.

Sędziował p. Krukowski z Warszawy, poza kilku słabymi momentami wywiązał się ze swego zadania na ogół dobrze.




Ruch remisuje z Wisłą.
Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 22 października 1935
Kraków. W Krakowie odbyło się spotkanie ligowe Ruch - Wisła, zakończone wynikiem bezbramkowym 0:0. Wynik ten należy uważać raczej za szczęśliwy dla Ruchu, gdyż Wisła nie wyzyskała kilku dogodnych sytuacji podbramkowych. Do przerwy gra była otwarta i równorzędna. Ataki obu drużyn grały nerwowo, natomiast formacje obronne stały na wysokości zadania. W 37 minucie zderzył się Kotlarczyk I-szy z Peterkiem i opuścił na kilka minut boisko.

W drugiej połowie początkowo przeważała drużyna Ruchu. Pod koniec meczu inicjatywę ma Wisła, której atak zaprzepaścił dwie pewne pozycje podbramkowe. Obie drużyny grały fair. Obrona i pomoc obu drużyn spełniły swoje zadanie. Z Wisły wyróżnili się bracia Kotlarczykowie. W drużynie Ruchu dobrym były bramkarz Tatuś, atak zaś oprócz ruchliwego Gemzy grał bardzo słabo. Widzów ponad 4000. Sędzia p. Krukowski z Warszawy.




Ruch nie zachwycił Krakowa. Wisła też się nie spisała
Przegląd Sportowy,, numer 114, str. 3, poniedziałek 21 października:
Kraków, 20.10. - Tel. wł. - Wisła - Ruch 0:0

Wisła: Madejski, Szumilas, Szczepanik, Jezierski, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II, Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.

Ruch: Tatuś, Rurański, Czempisz, Punhirsz, Badura, Dziwisz, Urban, Giemza, Peterek, Górka, Majcherek.

Zdarza się nieraz że mecze decydujące o wysokich pozycjach nie stoją w proporcji do ich doniosłości. Gdyby przebieg i poziom meczu decydować miał o mistrzostwie nie możnaby oddać głosu za ślązakami. W formie, w jakiej zaprezentowali się w meczu z Wisła nie posiadają walorów do reprezentowania naszego piłkarstwa.

Mówiąc o niskich lotach Ruchu myślimy naturalnie o ataku, który po ustąpieniu Wilimowskiego i Włodarza nie może przyjść do siebie. Peterek, powolny i nieoglądający się na łączników zna tylko długie rzuty na skrzydła, któremi operuje bez przerwy. Ani jednej kombinacji z łącznikami, ani jednego przyziemnego podania. Urban, pulchniutki i żywy jak fryga, ale umiejący tylko centrować lub obracać się z piłką w miejscu: żadnego biegu, żadnej akcji pomyślanej celowo. Wreszcie - Giemza, wogóle już niewidoczny, biegnący gdzieś daleko w tyle i nie umiejący zawiązać ze swem otoczeniem ani jednej akcji przemyślanej. Na tle tej "wielkiej trójki" młodsze nazwiska reprezentują jedynie ambicję i szybkość. Czyż dziwne, iż atak nie potrafi strzelić bramki? Reszta drużyny znacznie lepsza. W pierwszym rzędzie świetny Tatuś w bramce, pracowici i pewni obrońcy oraz pomoc z Badurą i Dziwiszem na czele, oddająca się bardziej defenzywie, mniej myśląca o ataku.

Wisła na tem tle, jakkolwiek lepsza niż przeciwnik, wypadła słabiej niż na meczu z Pogonią. Przy dobrym bramkarzu raziły niepewne beki, gdzie szczególnie Szczepanik wyprawiał straszne rzeczy, katastrofalnie kiksując. Lepiej wypadła pomoc, królował tutaj Kotlarczyk II, niezawodny w każdej sytuacji i panujący w 100 proc. nad piłką i przeciwnikiem. Brat jego starszy też lepszy, niż w ubiegłym tygodniu. Już wraca do dawnej formy, jeszcze brak podań jak dawniej, ale są one coraz częstsze. Wreszcie Jezierski, wykonujący swą robotę z dużym zapałem i ambicją, zastępuje zupełnie swego poprzednika na tej pozycji.

Słabszy punkt to atak. Przedewszystkiem nie widać Artura na środku! Po długim pobycie na łącznika gracz ten nie może oswoić się z rolą kierowniczą, to też dostawszy piłkę wywalcza sobie pozycję, ale nie myśli o partnerach, co odbija się na całości. Gorszy był również Sołtysik, na skutek czego Łyko stracił kontakt ze środkiem. Zmiana pozycyj i przesunięcie Łyki do środka wypadła korzystnie. Prawa strona grała natomiast nie gorzej niż przed tygodniem. Habowski improwizował początkowo wiele ciekawych rzeczy. Wszystko kończyło się jednak dalekiemi rzutami do środka.

Po pauzie współpracował bardziej z Kopciem, obaj szwankowali jednak pod względem dyspozycji strzałowej.

Obie drużyny grają spoczątku nerwowo. Nikt nie waży się strzelać na bramkę. Tylko Peterek wali z daleka na auty. Atak Wisły pracuje głównie skrzydłami, które z flanki ostrzeliwują bramkarza ślązaków. W serii obustronnych poczynań wykrystalizowuje się po 20 m. przewaga gospodarzy, którzy coraz częściej są pod bramką Ruchu. Ustawiony na spalonym Kopeć omal nie trafia do siatki. Wisła ma coraz wyraźniejszą przewagę, Artur przebija się też przez linię, ale Rurański ratuje w ostatniej sekundzie. Pod bramką Ruchu wre i kipi, ale kończy się na niczem. W 35 m. mecz zostaje przerwany. Peterek zderza się z Kotlarczykiem, obaj mają potłuczone głowy, przyczem pomocnik Wisły zupełnie nieprzytomny schodzi z boiska, wraca jednak później i gra normalnie. Do przerwy Wisła przeważa. Po pauzie obie strony mają sytuacje podbramkowe. Za rękę na lini 16-ki egzekwuje Szumilas wolnego, uzyskuje jednak tylko rzut rożny. Za chwilę piękna główka Peterka grzęźnie w objęciach Madejskiego. Ruch jest obecnie częściej przy głosie i przez 15 minut atakuje. Niebawem sytuacja wyrównuje się i w ostatnich minutach Wisła jest znów lepsza.

Sędzia Krukowski popełnił kilka omyłek.


Tel. Wł.