1936.04.05 Wisła Kraków - Śląsk Świętochłowice 2:0

Z Historia Wisły

1936.04.05, I Liga, 1. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 2:0 (2:0) Śląsk Świętochłowice
widzów: 2.500
sędzia: Oskar Kurzweil ze Lwowa
Bramki
Antoni Łyko (k) 23'
Henryk Kopeć 40'
1:0
2:0
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Stanisław Szczepanik
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Grafika:Kontuzja.pngJózef Kotlarczyk
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Kazimierz Sołtysik
Grafika:Kontuzja.pngAntoni Łyko

trener: brak
Śląsk Świętochłowice
2-3-5
Thoman
Seifert
Kowaliński
Bryła
Hanusik
Waluś
Więcek
Demarczyk
God
Cebula
Smol


trener:
Drugi gol dla Wisły przyznawny też Sołtysikowi...

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

Przegląd Sportowy numer 30/1936 strona 2:


Śląsk nie zaimponował w Krakowie


KRAKÓW, 5.4. - Tel. wł. - Wisła - Śląsk 2:0 (2:0). Bramki zdobyli: Łyko z karnego i Kopeć. Sędzia p. Kurzweil ze Lwowa. Widzów 2.500.

Wisła: Madejski; Szumilas, Szczepanik; Jezierski, Kotlarczyk I, Kotlarczyk II; Habowski, Kopeć, Artur, Sołtysik, Łyko.

Śląsk: Thoman; Seifert, Kowaliński; Bryła, Hanusik, Waluś, Demarczyk, God, Cebula, Smol.

Blado wypadła inuguracja kampanji ligowej w Krakowie. Tak wiele słyszeliśmy ostatnio o Śląsku, tyle mówiono o dobrej formie jedenastki Goda, że idąc na mecz objecywaliśmy sobie dużo. Jakkolwiek znaliśmy możliwości Wisły, to jednak liczyliśmy się z tem, że forma ślązaków zmusi "czerwonych" do wspięcia się na szczyty formy.

Wisła wyższość swą zadokumentowała i mecz wygrąła. Była lepszą od przeciwnika, ale wyższość ta wyrażała się nie w ilości sytuacyj czy zdobytego terenu. Wyższość, to przedewszystkiem kwestja stylu, którego niestety nie mogliśmy się u ślązaków doszukać. Był taki moment, niedługo po zaczęciu, kiedy oblicze Śląska zdawało się jaśnieć pełnią formy i możliwości, ale był to niestety przebłysk, który skończył się b. szybko. Wpadliśmy w 70 min. monotonji szybkich zagrań cechujących piłkarstwo śląskie, nie pozbawionych myśli i głębszego sensu. W porównaniu z takim Naprzodem mysielibyśmy śląskiej klasie A przyznać pierwszeństwo.

Czyniąc przegląd drużyny gości na czoło wysuwamy trzech graczy: Thomana w bramce, Bryłę w pomocy i Więcka w ataku. Inni zawiedli. Przedewszystkiem God, po którym obiecywaliśmy sobie tak wiele. Reprezentacyjny nam napastnik w pierwszem starciu pokazał kilka ciekawych posunięć. Umiał ładnie wyrzucić piłkę skrzydłowemu, sam prowadziłją dobrze, przebijając się między lasem nóg. Forma ta skończyła się jednak prędko, a potem widzieliśmy już tylko Goda uganiającego się przed łącznikami bez kontaktu z nimi i anemicznego w pobliżu bramki. Jego sąsiedzi pozostając w tyle nie spełniali swych ofenzywnych zadań, a szukając wśród nich lepszego należałoby okrzyknąć nim Cebulę. Obok wywiązujących się dostatecznie ze swych funkcyj dwu partnerów Bryły w pomocy, należałoby jeszcze wymienićprawego obrońcę Seiferta, przwyższającego swego kolegę Kowalińskiego.

Wisła nie zmieniła się wiele od ostatnich występów. Znać ogólny pęd ku górze. Obok czystej roboty Madejskiego w bramce można z zadowoleniem stwierdzić postępy Szumilasa a i Szczepanik nie popełnia więcej rażących błędów. Najwolniej odbywa się dojrzewanie pomocy. Gotowy jest już Jezierski, ale pod względem ostrości. Obaj bracia Kotlarczykowie mają gazu na 70 minut, potem nieco słabną. Atak ma lukę na lewej stronie. Słaba forma Sołtysika stwarza wyraźną wyrwę między najlepszym obecnie napastnikiem Wisły Łyką a Arturem, poprawiającym się niemal w oczach. W efekcie Artur schodzi wciąż na lewo, aby współpracować z Łyką, a środek jest nieobsadzony. Prawa strona jest bardziej jednolita, ale tutaj znów Kopeć ma przewagę nad skrzydłowym Habowskim.

Po kilku pociągnięciach ślązaków Artur przechodzi świetnie pod bramkę, stwarzając groźne zamieszania. God zderza się z Madejskim i schodzi na 5 minut z boiska. Pomimo to ślązacy nie tracą rezonu. Wisła powoli narzuca tysiącem krótkich podań i zyskuje niespodziewane prowadzenie. Za foul obrońcy dyktuje sędzia jedenastkę, strzeloną w 23 min. przez Łykę. Od tego czasunie notujemy nic szczególnego. Uwaga koncentruje się raczej na widowni, gdzie rozmieszczona jest spora grupa ślązaków, przybyłych na mecz ze swą drużyną.

Tuż przed pauzą Kopeć przebija się ładnie i strzela w róg. Po przerwie pierwsze pół godziny należy raczej do Śląska, który ma teraz dużo pozycyj i Madejski często zbiera oklaski za udane interwencje. Wisła odwzajemnia się przez Artura i Łykę. W ostatnich minutach Wisła znów przygniata i to nawet dość silnie.