1937.05.27 Wisła Kraków - Cracovia 1:1

Z Historia Wisły

1937.05.27, I liga, 6. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 17:30
Wisła Kraków 1:1 (0:0) Cracovia
widzów: 7-8.000
sędzia: Michał Frank z Warszawy
Bramki
Bolesław Habowski 58'

1:0
1:1

87' Antoni Zieliński
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Franciszek Gierczyński
Antoni Fujarski
Bolesław Habowski
Grafika:Kontuzja.pngMieczysław Gracz
Władysław Szewczyk
Artur Woźniak
Antoni Łyko

trener: brak
Cracovia
2-3-5
Władysław Pawłowski Grafika:Kontuzja.pnggrafika:zmiana.PNG 31'-34' (Zygmunt Grotyński)
Stefan Lasota
Jan Pająk
Wilhelm Góra
Roman Grünberg
Józef Żiżka
Zdzisław Skalski
Antoni Zieliński
Józef Korbas
Czesław Szeliga
Józef Zembaczyński

trener Franciszek Zastawniak
Według "IKC" gol Szewczyka...

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

200 pxx
200 pxx
200 pxx
200 pxx

Relacje prasowe

”Przegląd Sportowy” z 1937.05.28

Szczególny rekord Ligi: 5-ciu wiceliderów z 12-ma punktami

KRAKÓW. 27.5. — Tel. wł. Cracovia - Wisła 1:1 (0:0). Bramkę dla Wisły uzyskał Szewczyk dla Cracovii Zieliński. Sędzia p. Frank. Publiczności 7 tys.

Wisła: Madejski. Szumilas. Sitko; Kotlarczyk, Gierczyński, Fujarski; Habowski, Gracz. Szewczyk. Artur, Łyko.

Cracovia: Pawłowski; Lasota. Pająk, Góra. Grunberg, Żiżka; Skalski, Zieliński, Korbas, Szeliga. Zembaczyński.

Historia wielkich meczów Krakowa wzbogaci się o jeszcze jeden ewenement. Skrzętny kronikarz będzie mógł po latach stwierdzić, że w przededniu jubileuszu 30-lecia Cracovia zmierzyła się ze swą lokalną rywalką i uzyskała remisowy wynik. Aby jednak obraz był kompletny należy uzupełnić go jednym momentem: remis uzyskany został w 86 minucie gry, kiedy chyba nikt już z 7 tysięcy widzów nie przypuszczał. że „biało-czerwonym” uda się jeszcze urwać jeden punkt zdobyć cenne wyrównanie.

Nie ulega żadnej wątpliwości, że gdy by w 86 min. ktoś na boisku „postawił coś” na wynik remisowy, każdy z widzów na pewniaka podjąłby zakład. Nikt nie wątpił bowiem, że prowadzenie Wisły1:0 utrzyma się do końca. Przeświadczenie to wynikało z faktów, zaobserwowanych w ciągu całego meczu.

Przewaga Wisły leżała tym razem nie w tym, że pierwsza uzyskała bramkę, lecz w kondycji, starciu i dyspozycji strzałowej. Linia, która dotychczas decydowała o losach zawodów — atak Cracovii — dziś całkowicie zawiodła. W napadzie „biało-czerwonych" był jeden groźny gracz, którego każdy ruch nosił w sobie zarodek niebezpieczeństwa. Był nim Skalski na prawym skrzydle. Pozostali czterej napastnicy reprezentowali cztery odmienne typy. Był wiec na środku indywidualista Korbas, który nonszalancją i niepotrzebnym dryblingiem doprowadzał do pasji zwolenników swych barw. Był Zieliński, który po długiej przerwie robił co mógł, ale nie potrafił zastąpić pełnowartościowego Malczyka. Był Szeliga, gracz ofiarny i pracowity, ale na skutek egoizmu Korbasa, pozbawiony piłek, — i wreszcie Zembaczyński niemający pola do popisu, wobec formy swych partnerów. W tym stanie rzeczy stało się jasnym dlaczego „bramkostrzelny" atak Cracovii grał poniżej formy.

Reszta formacji nie odbiegała od swego normalnego poziomu, poza Górą, wykazującym tendencje zniżkową. Dobrze wypadł przede wszystkim Pawłowski w bramce, nie można niczego zarzucić obrońcom. a również Grunberg zasłużył na pochwałę, tworząc z Żiżką pracowity duet. Inna rzecz, że wobec niedyspozycji ataku, pomoc wyczerpywała się coraz silniej.

Wisła była zespołem bardziej skonsolidowanym. Dysponowała przede wszystkim równym i szybkim atakiem. Nie było luk w ofenzywie czerwonych, która prowadzona przez Szewczyka prezentowała się groźnie, środkowy napastnik Wisły jest szybki, zdecydowany i dobrze się orientuje. Dodajmy do tego technicznie wyszkolonego Artura i twardego, szybkiego Gracza, wówczas otrzymamy całokształt uzupełniony oczywiście przez Habowskiego i Łykę dobrze dostrojonych do trójki środkowej. Ta forma kwintetu ofensywnego wystarczyła do zakrycia luk, jakie stworzył rezerwowy Fujarski na lewej pomocy i słaba forma Gierczyńskiego do przerwy. Za nich pracował po części Kotlarczyk oraz obaj obrońcy, będący podobnie jak bramkarz bez błędu.


Scharakteryzowawszy uczestników wielkiego spotkania zajmiemy się przez chwilę jego ramami, poziomem i przebiegiem. Ramy meczu nie odbiegały oczywiście od tradycji. Był to wielki dzień, w którym spotykano na trybunach wyborowe towarzystwo, uczęszczające na mecze tylko dwa razy do roku. Naprężona atmosfera wyładowywała się w nerwowych okrzykach i oklaskach, przechylających się co raz to w inna stronę. Nastrój udzielił się w niemniejszym stopniu obu zespołom świadomym stawki spotkania. Znać było w pierwszych uderzeniach piłki wpływ nerwów. Z tego nastroju oswobodziła się najpierw Wisła. Oczywiście, że nie pozostało to bez wpływu na poziom spotkania, który obracał się w granicach dobrej przeciętności. Grę rozpoczyna Cracovia goszcząc przez chwilę pod bramką Wisły. Atak Wisły doprowadza jednak wkrótce do równowagi. Obie strony uzyskują po rzucie rożnym. Wisła ma z miejsca trzy pozycje, ale wszystkie kończą ssę pudłem. Gorąco jest pod bramką Wisły w 18-ej minucie, gdy Korbas staje oko w oko z bramkarzem, i ostry strzał broni wspaniale Madejski ratując pewny punkt. Gra przenosi się do środka. Szewczyk strzela kilkakrotnie z daleka, Korbas rewanżuje się tym samym. W niebezpieczeństwie jest i bramka Cracovii, gdy w 31 min. Lasota traci piłkę. Łyko rwie naprzód, strzela, ale Pawłowski świetnie paruje. Kończy się ten moment kontuzją Pawłowskiego, który schodzi na 3 min. z boiska. Wisła wykorzystuje chwilę załamania i ma znów kilka szans, wszystko jednak bez efektu. Pawłowski wraca na boisko — pierwsza połowa kończy się bezbramkowo.

Przebój Zembaczyńskiego inauguruje drugą część gry. Wisła momentalnie odwzajemnia się rogiem. Zegar idzie naprzód, sędzia myli się dwukrotnie, a Wisła coraz bardziej panuje nad sytuacją. Uzewnętrznia to się cyfrowo w 13-ej minucie. Gracz strzela ostro, a Pawłowski odbija. Piłka idzie do sztangi i wraca z powrotem do Pawłowskiego. Szewczyk jest jednak szybszy o ułamek sekundy i zanim Pawłowski zdążył złapać piłkę leży ona w siatce. Entuzjaści Wisły przeżywają wielki moment. Nie mąci go nawet kontuzja Gracza, który schodzi na kilka minut z boiska. Wolno zbliża się koniec. Wśród zwolenników Cracovii nastrój minorowy. Nikt nie wierzy już w możliwość remisu.

Nadchodzi 41 minuta,

Obrońca Wisły pada na polu karnym i dotyka piłki ręką. Sędzia widać nie ma sumienia podyktować w tym momencie rozstrzygającej jedenastki. Załatwia to połowicznie i daje wolnego z linii. Cała Wisła staje przed swą świątynią, cała Cracovia gromadzi się obok. Wśród ogólnego naprężenia Pająk, uderza. Piłka wpada w kłębowisko graczy,. Madejski biegnie ku niej, Zieliński jest jednak szybszy, przenosi ponad bramkarzem i piłka trzepoce w siatce. Niektórzy marzą jeszcze o 'Zwycięstwie. Ale sędzia- gwizdkiem kończy grę.

Sędzia p. Frank miał ciężkie zadanie i poza wspomnianymi omyłkami wywiązał się z niego zupełnie zadawalająco.

(rg.)