1937.07.04 Polska - Rumunia 2:4

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Józef Kotlarczyk; Edward Madejski.

Ostatni oficjalny mecz Madejskiego w reprezentacji Polski jako Wiślaka.

Skład Reprezentacji Polski:

Edward Madejski - Wisła Kraków

Władysław Szczepaniak - Polonia Warszawa

Edmund Giemsa - Ruch Wielkie Hajduki

Józef Kotlarczyk - Wisła Kraków

Kajetan Kryszkiewicz - Warta Poznań

Ryszard Piec - Naprzód Lipiny

Leonard Piątek - AKS Chorzów

Michał Matyas - Pogoń Lwów

Ernest Wilimowski - Ruch Wielkie Hajduki

Gerard Wodarz - Ruch Wielkie Hajduki

Jan Wasiewicz - Pogoń Lwów


Miejsce/Stadion: Łódź.

Strzelcy bramek: Leonard Piątek 2' (1:0), Ştefan Dobay 13' (1:1), Iuliu Barátky 14' (1:2), Iuliu Bodola 18' (1:3), Michał Matyas 25' (2:3), Iuliu Barátky 82' (2:4).

Selekcjoner: Józef Kałuża.

Spis treści

Opis meczu

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Edward Madejski:
    • Po meczu z Rumunią: Kałuża - „Bramkarz ma na sumieniu drugiego gola”.
    • „Gdyby Madejski nie spatałaszył fatalnie drugiej bramki, która ze względów psychologicznych miała decydujące znaczenie, kto wie, czy gra nie wzięłaby innego obrotu. Madejski nie bez winy był również przy trzeciej bramce, gdy niezdecydowanie reagował, toteż nic dziwnego, że nad zawodami zawisła nagle groza katastrofy. Madejski na szczęście się rozegrał. Po przerwie chwytał już pewnie i miał kilka zupełnie dobrych parad, które nie zdołały naturalnie nadrobić początkowych strat. Wadą Madejskiego było niezdecydowanie, jakiś spóźniony refleks, co uwydatniało się przy wybiegach, które z reguły następowały za późno”.
    • „Madejski, mimo poprawy w drugiej połowie, absolutnie nie pozyskał naszego zaufania” – inni kandydaci na tę pozycję lepsi…
    • Mimo, iż przewaga przeciwnika była bezsporna, łatwo moglibyśmy wyjść z honorem z tego spotkania i uzyskać wynik remisowy, gdyby nie błędy bramkarza. Niestety Madejski zawiódł i popełnił dwa błędy, które kosztowały nas utratę dwóch bramek (drugiej i trzeciej). Przy większem zdecydowania i uwadze Madejskiego to nie powinno się było zdarzyć. Bramkarz nasz zrehabilitował się wprawdzie obroną kilku naprawdę trudnych strzałów, jednak to nie mogło już poprawić wyniku.
    • W 12 minucie Madejski popełnia pierwszy błąd. Daleki górny strzał lekko odbija on, skierowując piłkę pod nogi nadbiegającego Baratky‘ego, który piłkę kieruje do siatki. W 14 min. z winy Madejskiego Dobay podwyższa wynik do 3:1.
    • Madejski grał zresztą słabo tylko w pierwszej połowie i później rozegrał się, a jego interwencje były bez zarzutu. Niemniej słaby jego okres gry zaważył na wyniku zawodów. Co gorsza, fatalne zawinienie dwóch bramek wyprowadziło z równowagi całą drużynę polską, która już nie mogła przyjść do siebie.
  • Józef Kotlarczyk:
    • „Kotlarczyk ostrożnie szafował siłami, nie zapuszczał się w ryzykowne biegi czy pojedynki i stąd wypadł również bardzo blado”.
    • „Z ciężkim sercem przyjdzie też – zdaje się – rozstać z Kotlarczykiem II, aczkolwiek nie wykluczamy, że w dniach mniej upalnych osiągnie on znów wysoki standard”.
    • Kotlarczyk pracował za siebie i za obronę. Staczał ciężkie pojedynki, lecz zawsze potrafił utrzymać niebezpiecznego skrzydłowego, który wymykał mu się z pod kontroli.

Doniesienia prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1937, nr 185 (6 VII)


Rumunja-Polska 4 :2 (3 :2).

Łódź, 4 lipca (R). Nie zdołaliśmy wziąć rewanżu za przykrą zeszłoroczną porażkę bukareszteńską. Znowu przegraliśmy, tym razem u siebie w domu j to różnicą dwóch bramek. Mecz odbył się na stadjonie ŁKS-u. w obecności 20.000 widzów. Sukces gości jest zupełnie zasłużony.

Rumuni byli zespołem lepszym i wyrównanym we wszystkich linjach. Szybka i celowa ich gra ogólni się podobała. Mimo, iż przewaga przeciwnika była bezsporna, łatwo moglibyśmy wyjść z honorem z tego spotkania i uzyskać wynik remisowy, gdyby nie błędy bramkarza. Niestety Madejski zawiódł i popełnił dwa błędy, które kosztowały nas utratę dwóch bramek (drugiej i trzeciej). Przy większem zdecydowania i uwadze Madejskiego to nie powinno się było zdarzyć. Bramkarz nasz zrehabilitował się wprawdzie obroną kilku naprawdę trudnych strzałów, jednak to nie mogło już poprawić wyniku.

Nieszczególnie spisała się też nasza obrona, a zwłaszcza Giemza. Był on zbyt ciężki dla szyb kiego i zwrotnego przeciwnika, zwłaszcza, że jego lewa strona ataku była bardziej niebezpieczna. Niepewna gra naszej obrony odbiła się na grze całej pomocy, która przez to bardziej trzymała się tyłów i nie wspierała ataku.

Z warunkami gry stosunkowo najprędzej otrzaskał się Kraszkiewicz. Wasiewicz na środku wobec dobrej taktyki Rumunów był poprostu bezsilny. Kotlarczyk pracował za siebie i za obronę. Staczał ciężkie pojedynki, lecz zawsze potrafił utrzymać niebezpiecznego skrzydłowego, który wymykał mu się z pod kontroli.

O naszym ataku niewiele dobrego da się powiedzieć. Lewa strona, na którą więcej liczono zawiodła. Wodarz i Wilimowski nie mieli swego dnia. Matjas dobry w roli kierownika, wyróżnił się tu taj, jako strzelec obu bramek. Najpracowitszy w tej linji był Piontek, który często cofał się pod własną bramkę, wspomagając pomoc. Dobre pozycje podbramkowe wypracował Piec, przyczyniając się walnie do zdobycia przez Matjasa obu bramek. Goście przewyższali nas taktycznie i dzięki te mu sukces ich jest zupełnie bezsporny. Drużyna była bezwzględnie lepsza we wszystkich linjach Zgranie i technika na wysokim poziomie. Wyróżnić należy lewoskrzydłowego Dobaya, kierownika napadu Baratky‘ego, środkowego pomocnika juhasa.

Przebieg gry

upłynął pod znakiem przewagi gości. Byli oni częściej stroną atakującą, przeprowadzili szereg ładnych i niebezpiecznych akcyj. Rumuni wybrali stronę z wiatrem. Mecz zaczął się dla naszej drużyny bardzo szczęśliwie. Już w pierwszej minucie po rzucie z rogu, bitym przez Pieca, Matjas „główkuje”, skierowując piłkę do siatki. Bramkę tę publiczność powitała owacyjnie. Drugi róg dla Polski bije Wodarz. Piłka dochodzi do Pieca i jego „bomba” o centymetry mija bramkę. Rumuni przychodzą teraz do akcji, rozgrywają się i przeprowadzają szybkie oraz dokładne kombinacje. W 10 minucie lewoskrzydłowy Dobaj silnym strzałem wyrównuje. Piłka trafiła w słupek i wpadła do bramki, 1:1.

W 12 minucie Madejski popełnia pierwszy błąd. Daleki górny strzał lekko odbija on, skierowując piłkę pod nogi nadbiegającego Baratky‘ego, który piłkę kieruje do siatki. W 14 min. z winy Madejskiego Dobay podwyższa wynik do 3:1.

Rumuni teraz są stale w przewadze i strzelają z każdej pozycji. Lewa strona ataku polskiego dotychczas nieczynna, zaczyna skutecznie pracować. W pewnym momencie Wilimowski idzie na przebój, ale z najdogodniejszej dla niego pozycji sędzia odgwizduje wolny. Po tej akcji nasz atak jakby się obudził, zaczyna grać z większą werwą i dokładniej. Wreszcie w 25 min, z dogodnej sytuacji pod bramkowej Matjas strzela w róg poprzeczki, uzyskując 2-go goala. Po wznowieniu gry rzut wolny bity przez Pieca broni bramkarz Rumunji. Do przerwy wynik 3:2 dla gości.

Po pauzie Polska gra nieco lepiej, u Rumunów natomiast widać szalone tempo, podyktowane przez nich w pierwszej połowie wy czerpało ich. Gra toczy się teraz przeważnie na połowie boiska gości.

Kilka doskonałych pozycyj miał atak polski. W 10 min. fatalnie przestrzeliwuje Piontek. — Za chwilę znowu Piec strzela wzdłuż bramki i cała lewa strona naszego ataku nie kwapi się podbiec i niema kto dobić piłki. Okres lepszej gry Polaków nie trwał długo. Znowu Rumuni dochodzą do głosu Akcje ich odznaczają się niezwykłą szybkością, natomiast naszym zawodnikom brak decyzji. Podania ich nie są dokładne i z łatwością wyłapywane są przez przeciwnika. — jeszcze jedną okazję ma Piec w 32 min., lecz strzela słabo w ręce bramkarza. W 36 min. pada czwarta bramka dla Rumunji. Zdobywa ją środkowy napastnik Baratky, skierowując głową do siatki centrę prawoskrzydłowego. Publiczność zniechęcona grą naszej drużyny i wynikiem opuszcza boisko.

W ostatnim okresie gry pomoc nasza zdradza zupełne wyczerpanie, to też akcje naszego napadu, który nie potrafi dłużej utrzymać piłki, nie są już groźne

Sędziował p. Klug. Na meczu obecni byli włoży honorowej dowód ca OK gen. Langner, wicewoj. łódzki Bendorf, prezes honorowy PZPN gen. Bończa-Uzdowski, prezes PZPN płk. Glabisz, płk. dr Żołędziowski, kierownik okr. Urzędu PW i WF płk. Gabryś i inni.

Drużyny grały w składach już przez nas po przednio zapowiadanych.