1949.04.24 AKS Chorzów - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

1949.04.24, I ligi, 5. kolejka, Chorzów, niedziela
AKS Chorzów 1:2 (1:0) Gwardia - Wisła Kraków
widzów: 15.000
sędzia: Naporski z Łodzi
Bramki
Emanuel Bożek 16'


1:0
1:1
1:2

64' Józef Kohut
90' Kazimierz Cisowski
AKS Chorzów
3-2-5
Antoni Janik
Franciszek Karmański
Henryk Janduda
Gerard Kulik
Teodor Wieczorek
Antoni Pochaba
Wiktor Cholewa
Beniamin Skupień
Józef Muskała
Emanuel Bożek
Maksymilian Barański

trener
Gwardia - Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Stanisław Flanek
Andrzej Łyko
Tadeusz Legutko
Mieczysław Dudek
Kazimierz Cisowski
Mieczysław Gracz
Józef Kohut
Mieczysław Rupa
Józef Mamoń

trener Josef Kuchynka

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

Relacje prasowe

Echo Krakowskie. 1949, nr 106 (22 IV) nr 1112

‎‎‎

Wisła zmierzy się w Chorzowie z rozsierdzonym skromną ilością zdobytych punktów AKS-em, który na pewno będzie dążył do powiększenia dotychczasowego mizernego dorobku. Gwardziści nie lubią w tym roku tracić punktów Ani u siebie, ani na wyjeździe. To też nie będą chcieli zrobić podarku gospodarzom i mecz będzie należał do kategorii typowych walk o punkty.


Echo Krakowskie. 1949, nr 107 (23 IV) nr 1113

‎‎‎

Niemniej ważnym dla Krakowy jest mecz Gwardii Wisły z AKS, który rozegrani' będzie w Chorzowie. Zapytujemy o skład kierownika sekcji i wiceprezesa Gwardii, p. Paudyna na treningu, na którym widzieliśmy pełną jedenastkę ligową. Skład Gwardii na mecz z AKS-em będzie następujący: Jurowicz — Flanek, Kubik-—Łyko, Legutko, Wapiennik — Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mamon.

A zatem żadnych zmian i żadnych eksperymentów.


"Przegląd Sportowy" z 1949.04.25

Chorzowianie przeważali do przerwy. Padli ofiarą własnego tempa

Gw. Wisła - AKS 2:1

CHORZÓW, 24.4 (tel. wł.) Wisła Gwardia - AKS 2:1 (0:1). Bramki: 16 min. Bożek dla AKS-u, 64 Kohut i 90 Cisowski dla Wisły Widzów ponad 15.000. Sędziował poprawnie Naporski z Łodzi

Wisła: Jurowicz, Kubik, Flanek, Łyko, Legutko, Dudek, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

AKS: Janik, Karmański, Jandudu, Kulik, Wieczorek, Pochaba, Cholewa, Skupień, Muskała, Bożek, Barański

Lider tabeli urwał dwa cenne punkty w meczu, którego przebieg początkowo bynajmniej nie wróżył krakowianom powodzenia. W pierwszej połowie miejscowi narzucili tempo, którego ofiarą padli później sami, gdyż od 60 min. gry słaniali się już tylko na nogach. Nie starczyło im już sił nawet na zorganizowanie gry na czas i w rezultacie nokautujący cios padł dosłownie w ostatniej minucie gry, pozbawiając AKS jednego punktu, na który chorzowianie zasłużyli.

Do przerwy AKS wyraźniej przeważał, przechodząc łatwo przez niepewnie grającą defensywę gości. Brak mu było tylko strzału kończącego akcję. Wisła w tym czasie nie przejawiała większej ochoty do gry. Pomoc trzymała się kurczowo własnej bramki, a ponieważ napastnicy krakowscy za wyjątkiem pracowitego Rupy zupełnie nie cofali się do tyłu, ułatwiło to miejscowym zadanie.

BARWIŃSKI W GAZIE

Znajdujący się w dobrej formie Barwiński siał zamieszanie na połowie Wisły, ogrywając bez trudu niezwrotnego Łykę i Kubika. Dzielnie sekundowali mu Muskała i debiutant Bożek, były napastnik szopienickiego HKS-u. Prawa strona grała słabiej, szczególniej Cholewa, który nie potrafił się uwolnić spod czułej opieki Dudka.

Cały ciężar gry w tym stanie rzeczy spoczywał na Jurowiczu, Flanku i Legutce. Im należy podziękować, że w tym czasie padła tylko jedna bramka ze strzału Bożka, który po ładnej akcji z Barańskim minął Kubika i Łykę i strzelił obok wybiegającego za późno Jurowicza. Wisła w tym czasie atakowała tylko wypadami, inicjatorami których byli najczęściej Kohut i Gracz.

Po przerwie, gdy AKS opadł na siłach, Wisła opanowała pole, atakując przeważnie lewą stroną. Dopiero wtedy można było zauważyć grę Mamonia. Krakowianin do przerwy niczym nie przypominał kandydata do reprezentacji, pozwalając się zakryć słabemu Karmańskiemu. Później wykazał że ma dużą szybkość, doskonały strzał. Chorzowianin mógł go utrzymać wówczas już tylko ręką, co też stosował z lepszym lub gorszym powodzeniem. Również i u Kohuta nastąpiła wyraźna poprawa. Ruszał się, wyrabiał pozycje kolegom, a wyrównująca bramka zdobyta głową po centrze Cisowskiego, stała się zwrotnym momentem w grze Wisły.

GRACZ ZAWODZI

Słabo jednak grał Gracz, który nie potrafił dać sobie rady z niezłym Pochabą, brak mu było przede wszystkim szybkości i przed przerwą grał beznadziejnie słabo i nie rehabilituje go bynajmniej decydująca o zwycięstwie bramka.

Jeśli chodzi o wartość zespołów, to drużyną bardziej wyrównaną była bezwzględnie Wisła. Jurowicz w bezpośrednim pojedynku potwierdził swą wyższość nad Janikiem. Zarzucić mu można tylko zbytnią nerwowość w wybiegach. Chorzowianin nie grał źle, ale bramka Kohuta obciąża wyłącznie jego konto. W obronie również przeważała Wisła. Janduda i Flanek zagrali na poziomie. Kubik mimo dużych braków w ustawieniu się i w wykopach był wyraźnie lepszy od surowego i powolnego Karmańskiego.

RÓWNE LINIE POMOCY

Linie pomocy u obu drużyn były równie złe, ale Wieczorek grał lepiej od Legutki, bijąc krakowianina lepszym ustawieniem, pewnością w podaniach, spokojem w grze. Z bocznych najlepiej wypadł Dudek. Debiut Kulika jako pomocnika był udany.

Atak Wisły, biorąc pod uwagę przebieg całego meczu okazał się wyraźnie lepszy od chorzowskiego. Nie bawił się w zawiłe kombinacje, umiał prostymi środkami zdobywać szybko teren, brak mu tylko było celnego strzału. Akcje napastników AKS-u robiły natomiast wrażenie zupełnie przypadkowych! Muskała na środku uganiał się za piłką po całym boisku tak, że nie mógł związać akcji, którym brak było jakiejkolwiek myśli. Debiutant juniorek Skupień wypadł beznadziejnie słabo, natomiast z Bożka chorzowianie będą mieli jeszcze pociechę.

W sumie mecz niezbyt interesujący, stał na przeciętnym poziomie ligowym. (JZ)

"Piłkarz" z 1949.04.25

Ostatnie sekundy dały Wiśle cenne punkty

Wisła – AKS 2:1 (0:1)
CHORZÓW (z. o.) AKS chorzowski wynikiem niedzielnym sprawił dużą niespodziankę 18 tysiącom widzów, którzy zjawili się na stadinie chorzowskim.

Drużyna chorzowska, mimo że do spotkania tego wystąpiła bez zdyskwalifikowanych: Gajdzika i Durnioka udowodniła, że kryzys jaki przechodziła na początku sezonu minął i pomimo niedzielnej porażki ma ona wyższe aspiracje. Niestety mało pochlebnych słów można powiedzieć o jedenastce lidera tabeli.

WISŁA ROZCZAROWAŁA WIDZÓW CHORZOWSKICH.

Do pauzy goście grali wręcz słabo, a dopiero w ostatnich dwudziestu minutach zdołali uzyskać przewagę nad gospodarzami. Widownia śląska po leaderze tabeli ligowej spodziewała się więcej. Do spotkania tego drużyny wystąpiły w następujących składach:

Wisła; Jurowicz. Flanek. Kubik. Dudek, Legutko. Łyko. Mamoń. Rupa. Kohut, Gracz, Cisowski.

AKS: Janik. Janduda, Karmański, Ochaba, Wieczorek, Kulik, Barański, Dołek, Muskała, Skupień, Cholewa.

Napad Wisły w niczym nie przypominał dawnych umiejętności strzeleckich. Mamoń poza szybkością i dość czystymi dośrodkowaniami — nie zaimponował. Cisowski był najsłabszym w jedenastce, jedynie przytomnie strzelona bramka zdołała go trochę zrehabilitować. Kohut, poza kilkoma biegami był przez długi okres gry niewidoczny. Gracz — jak zawsze — pracowity, stworzył kilka pozycji kolegom. — Rupa dobry w polu, nie oddał ani jednego groźnego strzału na bramkę przeciwnika.

W czwórce obrońców Karmański był najtwardszy. Flanek najrozumniejszy. Januda popełnił kilka błędów taktycznych i daleko mu jeszcze do zeszłorocznej formy. Kubik miał ciężkie zadanie z Barańskim. Jurowicz w bramce kilka razy przytomnie interweniował, a puszczonej bramki nie mógł obronić. Nie do obrony były również bramki puszczone przez Janika. Pierwsza padła raczej z winy Janudy a przy drugiej strzał był tak ostry, że bramkarz był wyraźnie zaskoczony.

Przebieg gry:

Początkowo przeważają gospodarze, których ataki są jednak bardzo anemiczne i w najgorszym razie likwidowane są na przedpolu pola karnego Wisły. Dopiero w 15 min. Barański przejmuje piłkę od obrońcy, przekazuje ją nieobstawionemu Bolkowi, który strzałem nie do obrony zdobywa pierwszą i jedyną dla gospodarzy bramkę. Do końca tej części meczu w dalszym ciągu atakuje AKS, a Barański, Bolek i Muskała stwarzają szereg niebezpiecznych sytuacji podbramkowych. W 39 min. Jurowicz z trudem zdołał obronić, skierowując piłkę na corner.

Na minutę przed końcem pierwszej części gry. Kohut z 5 metrów strzela ostre, ale Janik wybija piłkę w pole.

Po zmianie boisk pierwsze minuty naleją w dalszym ciągu do AKS-u. ale Wisła z minuty na minutę coraz bardziej przychodzi do głosu.

W 14 min. Legutko po rzucie wolnym z kilku metrów zamiast strzelać, daje piłkę do Gracza, który przestrzeliwuje. W 34 min. Cisowski dośrodkowuje do Kohuta, który chwyta piłkę na głowę i nieatakowany przez Jandudę, wyrównuje. Przewaga gości wzrasta, ale nic nie wskazuje na to, że wynik remisowy może ulec zmianie. Dosłownie w ostatnich sekundach Cisowski z podania Gracza zdobywa drugą bramkę, uzyskując zwycięstwo dla swych barw.

Sędziował bez zarzutu p. Naporski z Łodzi.


Sport. 1949, nr 33

1949.04.21

W Chorzowie AKS ma mało widoków na poprawienie swej pozycji, ale wiele szans na poprawienie swej reputacji. Nikłe zwycięstwo po słabej grze nad Włókniarzem, to jeszcze zbyt wątła rekompensata za dotychczasowe porażki. Ale w tym. meczu stwierdziliśmy, że AKS jest na pograniczu powrotu do formy z roku ubiegłego. Wisła napewno wyciśnie z tej drużyny większe umiejętności niż poprzedni przeciwnicy chorzowian.


Sport. 1949, nr 34

1949.04.25

CHORZÓW. Do spotkania powyższego drużyny wystąpiły w następujących składach: Gwardia — Wisła: Jurowicz, Flanek, Kubik, Legutko, Łyko, Mamon, Rupa, Kohut, Gracz, Cisowski.

AKS: Janik, Janduda, Karmański, Pochaba, Wieczorek, Kulik, Barański, Bożek, Muskała, Skupień, Cholewa.

Sędzia Naporski z Łodzi. Widzów 18.000.

Opór jaki stawił AKS w meczu niedzielnym Wiśle, był największą niespodzianką dla samych gości, którzy nie spodziewali się, że drużyna zajmująca tak niskie miejsce w tabeli zdolna jest odebrać im punkty.

A niewiele brakowało do tego by Wisła wyjechała z Chorzowa z porażką.

Leader tabeli rozczarował, do przerwy drużyna gości grała wręcz słabo, a dopiero w ostatnich 20 minutach zdołała osiągnąć przewagę nad przeciwnikiem. Po leaderze spodziewano się o wiele więcej.

Miłą niespodziankę sprawili natomiast gospodarze. Widać wyraźnie, że okres kryzysu należy u nich do przeszłości. Jeszcze momentami grano chaotycznie, jeszcze wiele akcji rwało się, albo nosiło wszelkie cechy przypadkowości, ale było też szereg zagrań pierwszorzędnej jakości. Tak więc gospodarze będąc w sumie zespołem gorszym od zwycięzców, zasłużyli sobie na lepszą no tę. Akcjom AKS brak jest ciągłości, są one rwane, przeplatane wieloma partackimi zagraniami, ale nie to było bezpośrednią przyczyną porażki Ślązaków. Największym błędem by la zła taktyka. Z drużyną tak groźną jak Wisła nie można stosować gry na czas już od połowy drugiej części meczu. AKS gdyby zdecydował się na grę otwartą, to n:e jest wykluczone że mógłby, odnieść zwycięstwo, a w najgorszym wypadku uratować jeden punkt.

Wisła wykorzystała całkowicie błąd przeciwnika i dwa punkty dowędrowały do Krakowa.

Powodem tego, że gra długimi okresami była nudną i bezbarwną.

były słabe linie pomocy w obydwu zespołach. Obydwie drużyny grały bez kręgosłupów.

We Wiśle do przerwy zawodził Legutko, nie potrafił nawiązać kontaktu z atakiem, źle się ustawiał w rezultacie czego środkowa trójka przeciwnika dość swobodnie hasała, po polu karnym Wisły.

Obydwaj boczni także odbiegali daleko poziomem od reszty zespołu.

Po przerwie sytuacja poprawiła się znacznie. Legutko rozkręcił się, był najpracowitszym graczem na boisku, a dzielnie sekundował mu boczny Dudek.

Dużo gorzej przedstawiała się sprawa w AKS-ie. Tam pomoc grała całe 90 minut bardzo słabo. Jedyny Wieczorek starał się odrobić wszystkie braki swoich kolegów, a ponieważ był w świetnej formie kondycyjnej i miał „swój dzień“ więc w sumie jego trzeba uznać za najlepszego gracza na boisku. Pochaba i Kulik roboli wrażenie nowicjuszy piłkarskich. Tak więc linia napadu była zdana raczej na własne siły Bardziej stylowa była piątka krakowska, ale niebezpieczniejsze momenty stwarzali AKS-iacy. Najlepiej z całej dziesiątki zagrał nie Gracz, nie Mamon i nie Kohut, ale maleńki Barański. Był to naprawdę jego wielki mecz. Szybki, nie zwlekający z podaniem, doskonale dośrodkowujący i strzelający wygrał bezpośredni pojedynek z Mamoniem o „dwie długości“ jak s:ę to mówi w kolarstwie.

Barański spotkał się ze zrozumieniem u debiutanta Bożka na lewym łączniku i obaj tworzyli bardzo niebezpieczną parę. Reszta ataku AKS-u była słabiutka. Pracowity Mu skała nie potrafił prowadzić ataku, Skupień na prawym łączniku najsłabszy, w całej linii, a Cholewa nie wiele odbiegał poziomem od młodego sąsiada.

Napad Wisły w niczym nie potwierdził swej renomy strzeleckiej.

Mamon był dziwnie blady i niezdecydowany w meczu niedzielnym. Po za szybkością i dość czystymi dośrodkowaniami, niczym nie zaimponował. Cisowski był najsłabszy, K całej drużynie i jedynie przytomnie strzelona bramka rehabilituje go w pewnej mierze. Kohut poza kilkoma biegami był przez długi okres gry niewidoczny. Gracz, jak zawsze pracowity, stwarzał świetne pozycje swoim kolegom. Rupa dobry w polu nie odda! ani jednego groźnego strzału na bramkę.

Z czwórki obrońców Karmański był najtwardszy, Flanek najrozumniejszy, Janduda popełnił kilka błędów taktycznych Daleko mu jeszcze do zeszłorocznej formy. Kubik miał bardzo ciężkie zadanie z Barańskim i był chyba najsłabszy z całej czwórki. Jurowicz w bramce nie miał zbyt ciężkiego zadania, przepuszczonej bramki nie mógł obronić, a kilka razy przytomnie Interweniował. Janika także nie można winić za puszczenie dwóch bramek. Pierwsza padła raczej z winy Jandudy, a przy drugiej strzał był tak ostry i niespodziewany, że zaskoczył bramkarza gospodarzy.

W sumie na boisku w Chorzowie widzieliśmy czterech dobrych graczy, którzy zasługują na miejsce w kadrze reprezentacyjnej. Ich wartość w meczu niedzielnym można skwalifikować wg. następującej kolejności: Wieczorek, Jurowicz, Gracz, Barański.

Pierwsze piętnaście minut upłynęło przy tak beznadziejnej grze, iż wydawało się, że do końca na meczu nie będzie się dziać nic ciekawego. Dopiero zryw AKS w 15 minucie nadal rumieńców meczowi i przyniósł pierwszą bramkę. Barański przejął piłkę od obrony, podciągnął kilkanaście metrów, podał pięknie nieodstawionemu Bożkowi, który z voleya ulokował piłkę w bramce.

Od tego momentu AKS był stroną przeważającą i Barański wraz z Bożkiem co chwila stwarzali niebezpieczne sytuacje. W 39 minucie Jurowicz dosłownie paznokciami skierował piłkę obok słupka na aut bramkowy. Wisła miała okazję do wyrównania w 44 minucie, wtedy feto Kohut z 5 metrów strzelił ostro z powietrza na bramkę AKS, a Janik wypchnął piłkę tuż koło słupka w pole.

Po zmianie stron, pierwsze minuty upływają znów pod znakiem prze wagi AKS, ale powoli do głosu dochodzi Wisła. W 14 minucie o włos nie padła wyrównująca bramka, kiedy po rzucie rożnym Legutko głową strzelił Janikowi prosto w ręce.

W 14 minucie Legutko podał pięknie piłkę do Gracza, ten przerzucił ją na prawe skrzydło do Cisowskiego, który dośrodkowa!. Kohut chwycił ją na głowę i nie atakowany przez Jandudę, zdobył wyrównanie.

Wydawało się, że wynik już do końca spotkania nie ulegnie zmianie bo Wisła atakowała bezskutecznie i wykazywała niezdecydowanie pod bramką. W ostatnich jednak sekundach, w czasie wielkiej przewagi gości, Cisowski dostał od Gracza wykładaną piłkę i z powietrza bezapelacyjnie strzelił, ustalając wynik meczu. Za chwilę sędzia odgwizdał koniec spotkania.