1956.06.17 Gwardia Warszawa - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

450 mecz Wisły w I lidze
1956.06.17, I liga, 11. kolejka, Warszawa, Stadion Gwardii,
Gwardia Warszawa 0:0 Wisła Kraków
widzów: ok. 10.000
sędzia: Szlajfer ze Szczecina
Bramki
Gwardia Warszawa
3-2-5
Stefaniszyn
Ochmański
Maruszkiewicz
Hodyra
Wiśniewski
Brzozowski
Lewandowski
Rusak
Hachorek
Baszkiewicz
Szarzyńsnki

trener:
Wisła Kraków
3-2-5
Władysław Machowski
Edward Szymeczko
Leszek Snopkowski
Ryszard Budka
Władysław Kawula
Ryszard Jędrys
Marian Machowski
Zbigniew Kotaba
Stanisław Adamczyk
Wiesław Gamaj
Marian Morek

trener: Artur Woźniak

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

"Przegląd Sportowy" z 1956.06.18

Pokaz beznadziejności dały Gwardia i Wisła w meczu warszawskim

WARSZAWA, 17.6, Gwardia Warszawa – Wisła Kraków 0:0. Sędziował Sleffer ze Szczecina. Widzów około 10.000.

GWARDIA: Stefaniszyn, Ochmański, Maruszkiewicz, Hodyra, Wiśniewski, Brzozowski, Lewandowski, Rusak, Hachorek, Baszkiewicz, Szarzyńsnki.

WISŁA: Machowski II, Szymeczko, Snopkowski, Budka, Katula, Jędrys, Machowski I, Kotaba, Adamczyk, Gamaj, Morek.

Widzieliśmy już wiele meczów, które do rozpaczy mogły doprowadzić miało nawet wybrednego kibica… Szczególnie często zdarzało się to właśnie z okazji spotkań warszawskiej Gwardii z krakowską Wisłą. Pamiętamy jeszcze chyba ,,sławny” Finał Pucharu Polski z roku 1954, kiedy to zdenerwowana publiczność wygwizdała obydwa zespoły walczące o cenne trofeum.

Widocznie tradycja chce, żeby te dwie drużyny dawały za każdym razem marne widowisko piłkarskie, bowiem równie beznadziejny mecz mieliśmy okazję oglądać w niedzielę.

Wisła zagrała ,,murarskim” sposobem, pragnąc jedynie wywieźć z Warszawy jeden punkt. Oczywiście takie założenie nie może przyczynić się do zachwytów. Gwardia wprawdzie starała się rozbić plan wiślaków, wprawdzie atakowała ambitnie i z wigorem, ale niestety nie starczyło umiejętności. Dlatego też mecz dość szybko zamienił się w beznadziejną kopaninę systemem ,,kto wyżej” i ,,kto dalej”.

Słyszeliśmy sygnały, iż drużyna krakowska jest w trakcie nawiązywania do dawnych dobrych tradycji, że się odradza. Niestety, nie mogliśmy tego stwierdzić w Warszawie.

Duży zawód sprawił przede wszystkim napada gości. Nie mógł także wywołać zachwytu Jędrys, a jedynie trójka obronna plus bramkarz grała przez cały czas równo i pewnie.

W Gwardii każdy grał na swoją rękę, Baszkiewicz i Hachorek uparli się ,,osobiście” załatwić obronę Wisły, z czego oczywiście nic nie wyszło. Już w 3 minucie Hachorek znalazł się sam na sam z Machowski 2 razy przed przerwą i skierował piłkę w jego ręce. Po przerwie w 49(?) minucie ten sam piłkarz przerwał się tuż pod samą bramkę Machowskiego ale na skutek ślamazarności i niezdecydowania pozwolił dogonić się Snopkowskiemu, który z dziecinną łatwością wybił mu piłkę. To były najbardziej ,,wstrząsające” momenty meczu.

W Gwardii jedyny Hodyra zagrał bez zarzutu. Reszta improwizowała, goniła, traciła piłkę w chwilę po zdobyciu jej. To dziwne widowisko najzupełniej słusznie zakończyło się wynikiem remisowym i bezbramkowym. Nikt bowiem nie zasłużył na to, aby jego nazwisko było wpisane na listę strzelców.