1974.06.15 Polska - Argentyna 3:2

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Antoni Szymanowski, Adam Musiał.


Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - ŁKS Łódź

Jerzy Gorgoń - Górnik Zabrze

Antoni Szymanowski - Wisła Kraków

Władysław Żmuda - Gwardia Warszawa

Adam Musiał - Wisła Kraków

Henryk Kasperczak - Stal Mielec

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Zygmunt Maszczyk - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Andrzej Szarmach - Górnik Zabrze Grafika:Zmiana.PNG (72’ Jan Domarski - Stal Mielec)

Robert Gadocha - Legia Warszawa Grafika:Zmiana.PNG (84’ Lesław Ćmikiewicz - Legia Warszawa)

Miejsce/Stadion: Stuttgart.

Strzelcy bramek: Grzegorz Lato 7 ’(0:1), Andrzej Szarmach 9’ (0:2), Ramon Armando Heredia 61’ (1:2), Grzegorz Lato 63’ (1:3),Carlos Alberto Babington 67’ (2:3).

Selekcjoner: Kazimierz Górski


Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1974, nr 142 (17 VI) nr 8176

Efektowny i zwycięski start polskich piłkarzy

Polska —Argentyna 3:2

Polska — Argentyna 3:2 (2:0). Bramki strzelili dla Polski: Lato—2 (w 6 i 63 min.), Szarmach w 8 min., dla Argentyny Heredia w 61 min. i Babington w 66 min. Pierwszy, oczekiwany z dużym zainteresowaniem i napięciem mecz reprezentacji Polski w finałach X Piłkarskich Mistrzostw Świata przyniósł piękny sukces białoczerwonym.

Zwycięstwo nad Argentyną otwiera przed Polakami wielką szansę awansu do II rundy rozgrywek.

Nie tylko wynik i trzy piękne bramki są powodem do satysfakcji sympatyków naszej drużyny. Gra polskich piłkarzy wzbudziła bowiem na Neckarstadion powszechne uznanie, a piękne akcje w wykonaniu Laty. Deyny, Gadochy i kolegów kwitowane były, często huraganem braw. Na oklaski zasłużyli również nasi rywale udowadniając, zwłaszcza w drugiej połowie, ze są bardzo groźnym zespołem.

Polscy piłkarze od pierwszych minut spotkania przejęli inicjatywę i dyktowali przez większą część meczu przebieg wypadków na boisku. Zgodnie z założeniami taktycznymi Polacy grać mieli ofensywnie i stosować na własnej połowie krótkie krycie przeciwnika. Wiadomo było bowiem, że Argentyńczycy świetnie wyszkoleni technicznie znacznie mniej pewnie czują się wówczas, gdy mają mało miejsca na wykazanie swojego technicznego kunsztu. Pierwsza bramka zdobyta już w 6 min. przez Grzegorza Lato dodała skrzydeł naszym reprezentantom i pewności siebie. Gdy w 2 min. później na tablicy ukazał się wynik 2:0 dla Polski po strzale Szarmacha, wydawało się, że Polacy mają już zwycięstwo w kieszeń:.

Tym bardziej, że nadal utrzymywali inicjatywę i raz po raz zagrażali bramce Carnevalliego.

Wspaniały strzał Deyny, nie mniej efektowny rzut wolny Gadochy, który trafił w słupek, świetna okazja Szarmacha i przypadkowa tylko obrona jego strzału — to tylko niektóre, to najlepsze szanse, jakie stworzyli nasi piłkarze w pierwszej połowie meczu. Argentyńczycy sprawiali wrażenie zaskoczonych szybkością, zdecydowaniem i agresywną grą Polaków, toteż Tomaszewski dopiero po 30 min. gry po raz pierwszy miał okazję do interwencji.

Gdy w drugiej połowie, tuż po gwizdku sędziego, kolejna akcja polskiego zespołu zakończyła się strzałem Szarmacha w słupek — wydawało się, że gra mieć Będzie" podobny przebieg jak dotąd. Sytuacja zmieniła się jednak nieoczekiwanie. Dość przypadkowa bramka Heredii w 61 min. i tylko jednobramkowa już przewaga Polaków dodała animuszu drużynie z Ameryki Południowej.

Ale Polacy rzucają się do ataku, ostry strzał Deyny broni Carnevalli, jednakże jego wybicie przyjmuje Łato i nasz zespół obejmuje prowadzenie 3:1.

Bramka ta dopinguje rywali. W 66 min. pod naszą bramką powstaje zamieszanie. Tomaszewski i Gorgoń bronią strzałów napastników argentyńskich, jednakże trzecia z kolei dobitka Babingtona, któremu nasi obrońcy pozostawili zbyt wiele swobody, po raz drugi wpada do bramki polskiej.

Zespół argentyński przeszedł w drugiej połowie wyraźną metamorfozę. Nasi rywale grali teraz szybciej, dynamiczniej i z większą wolą walki. Kilkunastominutowy okres przewagi Argentyny nie przyniósł im jednak upragnionego wyrównania. Nasi reprezentanci potrafili uporządkować grę w obronie i nadal, choć rzadziej niż w pierwszej połowie, stosowali szybkie kontrataki.

POLSKA: Tomaszewski, Szymanowski, Żmuda, Gorgoń, Musiał, Maszczyk, Deyna, Kasperczak, Lato, Szarmach (od 69 min. Domarski), Gadocha (od 85 min. Ćmikiewicz).

ARGENTYNA: Garnevalli.

Wolff, Perfumo, Bargas (od 67 min. Telch), Sa, Heredia, Brindizi (od 45 min. Housemann), Babington, Balbuena, Ayala, Kempes.

Mecz prowadził walijski sędzia Thomas CIive oraz liniowi Robert Davidson (Szkocja) i Heinz Aldinger (RFN).


Po niezbyt udanych sprawdzianach przedmistrzowskich panowała obawa, czy nasi piłkarze zdołają osiągnąć formę w najważniejszym momencie. Mecz z Argentyną dał na to pozytywną odpowiedź. Polacy zaprezentowali się na Neckarstadion bardzo korzystnie we wszystkich formacjach. Oceniając grę reprezentacji zacząć należy od ataku, który strzelił aż trzy bramki i stworzył wiele innych groźnych sytuacji. Bardzo przypadła do gustu miejscowej publiczności gra Grzegorza Lato. Niezwykle szybki napastnik Stali Mielec raz po raz absorbował defensywę Argentyny przewyższając szybkością wszystkich obrońców tego zespołu. Mielczanin wykazał też duży spryt i przytomność zdobywając dwie ładne bramki. Bardzo pracowity i pożyteczny był Robert Gadocha, który zebrał również wiele oklasków za ładne rajdy i strzały. Szarmach zasłużył na uznanie nie tylko za piękną bramkę. Walczył bardzo dzielnie nie unikając ostrych pojedynków.

W drugiej linii na najwyższą notę zasłużył Kazimierz Deyna.

Wprawdzie pod koniec meczu zabrakło mu nieco sił, ale przez ponad 80 miń. doskonale wypełniał zadanie organizatora gry.

Dobry mecz rozegrał Maszczyk, nie zawiódł Kasperczak.

Nasza obrona obok bardzo dobrych momentów miała też słabsze. Fakt utraty dwóch bramek obciąża jej konto. Wprawdzie nieszablonowo grający napastnicy Argentyny byli niezwykle trudni do upilnowania, ale w defensywie polskiej widać było w pierwszym meczu jeszcze pewne luki.

W sumie jednak postawę tej formacji należy pochwalić, a zwłaszcza grę młodego i niedoświadczonego jeszcze, ale niezwykle spokojnego i pewnego, w interwencjach Zmudy. Na wyróżnienie zasłużył również Szymanowski, który często wspierał akcje ofensywne. Silnym punktem był Gorgoń, a Musiał również zasłużył na pochwałę.

Bramkarz Tomaszewski kilkakrotnie popisał się udanymi paradami.



Opinie prasy zagranicznej Zwycięstwo piłkarskiej reprezentacji Polski nad Argentyną było wielkim wydarzeniem na tegorocznych Mistrzostwach Świata. Prasa zagraniczna wiele miejsca poświęca temu spotkaniu.

Londyn

Brytyjska prasa niedzielna z wysokim uznaniem ocenia grę drużyny polskiej w spotkaniu z Argentyną. Wymowna pod tym względem jest opinia gazety „Sunday Telegraph”, która stwierdza, że Polacy zagrali w sposób porywający, udowadniając ponad wszelką wątpliwość, że ich awans w Pucharze Świata — zamiast Anglii — nie jest bynajmniej dziełem przypadku.

Jak pisze inna gazeta niedzielna — „Sunday Mirror”, polska drużyna jest znakomita. „Newst of the World” akcentuje fakt, że „Sir Alf salutuje zwycięstwu” Polski nad Argentyną. W wypowiedzi przed kamerami telewizji BBC, menażer zespołu Anglii — Joe Mercer uznał drużynę polską za zespół wspaniały, chociaż odmienny od tego, który zaprezentował się w meczu z Anglią na Wembley.

Belgrad

Wyrażane są opinie, iż było to najbardziej interesujące dotychczas spotkanie na Mistrzostwach Świata. „Ekspres Politika” pisze w tytule: „Strzelanie w Stuttgarcie — najlepszą grę pokazały Polska i Argentyna”. „Veczerne Novosti” tytułują relacje: „Było jak w transie”, „Politika” — „Zasłużony sukces Polaków — w doskonałym meczu Polska — Argentyna 3:2”.

„Borba” pisze m. In.„ te była to dynamiczna gra, pełna niezwykłych zwrotów. Niemal do ostatniej minuty nie było wiadomo, kto będzie zwycięzcą.

„Veczerne Novosti” piszą W niedzielę, iż w sobotę po południu zaczął tonąć następny południowoamerykański statek. Na przepięknym stadionie w Stuttgarcie, już po 10 minutach gry rezultat brzmiał 2:0 dla Polski. Jeszcze kilkakrotnie pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej musieli Argentyńczycy „gasić ogień” przed swą bramką.

Budapeszt Dzienniki węgierskie poświęciły temu meczowi wiele miejsca, gdyż — co warto przypomnieć — przed spotkaniem uważano raczej za faworyta piłkarzy Ameryki Południowej. Tutejsza prasa jednogłośnie stwierdza, że spotkanie Polska — Argentyna było bezsprzecznie najbardziej interesujące i stojące na najwyższym poziomie ze wszystkich meczów, rozegranych dotychczas na obecnych Mistrzostwach Świata. Węgierskie dzienniki są też zgodne co do tego, iż drużyna polska była lepsza od przeciwnika i zwyciężyła zasłużenia.

Buenos Aires Nastroje w Buenos Aires są minorowe. „Clarin" pisze, że polscy piłkarze bezlitośnie wykorzystali wszystkie błędy Argentyńczyków. Dzienniki krytycznie oceniają grę linii defensywnej. „La Nacion” stwierdza, że krycie w zespole argentyńskim było fatalne, natomiast Polacy zademonstrowali wspaniałe kontrataki. Z naszych zawodników wyróżnia się jednomyślnie grę Deyny, Laty i Gadochy.

Warto dodać, że natychmiast po meczu prezydent Argentyny — Peron — wystosował depeszę do reprezentacji swego kraju, w której stwierdza, że mimo porażki zawodnicy do końca zachowali dżentelmeńską postawę.


W. Capi K. Górski komentują

Na konferencji prasowej po meczu Polska — Argentyna pierwszy zjawił się trener Władysław Cap. Był wyraźnie przygnębiony. Na pytania odpowiadał lapidarnie. Widać było że chce jak najszybciej zakończyć spotkanie z prasą. Oświadczył, że w pierwszej połowie meczu Polska pokazała bardzo dobry futbol i jego zespół nie miał nic do powiedzenia. Z naszej drużyny nikogo nie wyróżniał, uważając że siła polskiej jedenastki tkwi w doskonałym kolektywie. Zapytany, która z 5 strzelonych bramek w tym spotkaniu najbardziej mu się podobała, stwierdził, że druga zdobyta przez Szarmacha. Identyczne zdanie miał na ten temat trener Kazimierz Górski, który po Władysławie Capie zajął miejsce przy stole konferencyjnym. Nasz selekcjoner powiedział m in.: ,Prowadząc 2:0 przeszliśmy po przerwie za bardzo do obrony. Wykorzystali to Argentyńczycy których ataki przez cały czas były bardzo groźne. Dzięki natychmiastowej ripoście utrata pierwszej bramki nie była dla nas groźna. Gorzej było po zdobyciu przez Argentyńczyków drugiej bramki, za którą winę ponosi głównie Szymanowski. W tym momencie Argentyńczycy ruszyli do przodu. Mimo to mieliśmy nadal kilka doskonałych sytuacji strzeleckich. Brak sił pod koniec meczu, to efekt męczącej taktyki, którą musieliśmy zastosować, a także pogody. Trenowaliśmy w słocie i deszczu, a przyszło grać w wysokiej temperaturze, bardziej odpowiadającej Argentyńczykom. Z kondycją nie jest jednak źle. Nasza drużyna to zespół turniejowy. Argentyńczycy zachowywali się przed meczem dość dziwnie. Kiedy wychodziliśmy z szatni na boisko śpiewali jakieś taneczne melodie, podskakiwali, niemal tańczyli. Sprawiało to wrażenie, że wprowadzają się w swoisty trans. To chyba był, specyficzny doping i chęć zdeprymowania nas. W przerwie i po meczu zachowywali się już zupełnie inaczej. Minął i n całkowicie ten karnawałowy nastrój".