1976.03.24 Polska - Argentyna 1:2

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 05:38, 14 cze 2020; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Z Wisły zagrali: Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik.


Skład Reprezentacji Polski:

Stanisław Burzyński - Widzew Łódź

Antoni Szymanowski - Wisła Kraków Grafika:Zmiana.PNG (45’ Wojciech Rudy - Zagłębie Sosnowiec)

Jerzy Gorgoń - Górnik Zabrze

Władysław Żmuda - Śląsk Wrocław

Henryk Wawrowski - Pogoń Szczecin

Zbigniew Boniek - Widzew Łódź Grafika:Zmiana.PNG (64’ Janusz Kupcewicz - Arka Gdynia)

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Lesław Ćmikiewicz - Legia Warszawa

Grzegorz Lato - Stal Mielec Grafika:Zmiana.PNG (45’ Jan Benigier Grafika:Zmiana.PNG 75’ Paweł Janas - Widzew Łódź)

Andrzej Szarmach - Górnik Zabrze

Kazimierz Kmiecik - Wisła Kraków


Miejsce/Stadion: Chorzów/Stadion Śląski

Strzelcy bramek: Kazimierz Kmiecik 58’ (1:0), Héctor Horacio Scotta 63’ (1:1), René Orlando Houseman 69’ (1:2).

Selekcjoner: Kazimierz Górski


Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1976, nr 69 (25 III) nr 8697

Polska — Argentyna 1:2

Stadion Śląski w Chorzowie, na którym reprezentacja piłkarska Polski odnosiła wiele sukcesów (ostatnią porażkę ponieśliśmy tu w 1966 r.) — okazał się tym razem nieszczęśliwy dla naszych piłkarzy. Polacy przegrali z reprezentacją Argentyna 1:2 (0:0). Bramki zdobyli — dla Polski: w 56 min. bezpośrednio z rzutu rożnego Kmiecik, dla gości w 62 min. Scotta I w 69 min. główką Houseman.

Tak więc na Stadionie Śląskim Argentyńczycy wzięli rewanż za porażkę w Stuttgarcie 2:3. Jest to już drugie zwycięstwo odmłodzonej reprezentacji Argentyny podczas europejskiego tournée. Trzeba przyznać, że goście pokazali dojrzały, dobry technicznie futbol. Nie speszyli się ostrymi atakami Polaków w pierwszych minutach spotkania, umiejętnie przetrzymywali okres naporu, by w miarę upływu czasu coraz groźniej kontratakować. Szczególnie po przerwie, kiedy Polacy opadli z sił, uwidoczniła się wyższość techniczna i taktyczna piłkarzy argentyńskich. W tej fazie gry goście przewyższali naszych piłkarzy szybkością, a defensywa bez trudu rozbijała szablonowe ataki Polaków. Argentyńczycy wypracowali tylko kilka sytuacji strzeleckich, ale potrafili je znakomicie wykorzystać. Inna rzecz, iż przy obu bramkach zaspała polska obrona i bramkarz.

O grze Polaków nie można powiedzieć wiele dobrego. Tylko przez pierwsze 20 minut mogło wydawać się, że uporamy się z przeciwnikiem. W tym okresie nasi zawodnicy grali jeszcze szybko, celnie podawali i próbowali zaskoczyć świetnego bramkarza gości Gattiego strzałami z dalszej odległości.

Mieliśmy trochę pecha, gdyż w 15 min. Deyna trafił w poprzeczkę a w chwilę później jego wyczyn skopiował Kmiecik.

Jeszcze przez kilka minut oglądaliśmy niezłą grę Polaków m. in. po pięknej akcji Kmiecika i Deyny strzał tego ostatniego obronił Gatti. Ale gdzieś od 25 minuty Polacy zaczęli popełniać stare błędy — większość akcji rozwijano środkiem, grano wolno i statycznie, zapominano o strzałach. Toteż z każdą minutą obrona gości miała coraz mniej pracy.

Po przerwie, kiedy Polacy zdobyli prowadzenie (piękna bramka Kmiecika z kornera!) wydawało się, że możemy odnieść zwycięstwo. Wystarczyły jednak dwa błędy naszej defensywy i Argentyńczycy objęli prowadzenie 2:1. Już do końca spotkania obserwowaliśmy nieporadną grę naszego zespołu, do znudzenia wrzucano górne piłki na pole karne, gdzie nasi napastnicy przegrywali wszystkie górne pojedynki. W tej fazie meczu wyraźnie odczuwało się w naszym zespole brak piłkarza, który potrafiłby wziąć na siebie ciężar gry, poderwać kolegów do walki. Pojedyncze rajdy Kmiecika czy Szarą macha skazane były na niepowodzenie. Deyna opadł zupełnie z sił i raził brakiem szybkości. O końcówce w tym meczu chciałoby się jak najszybciej zapomnieć.

Można się pocieszać — jak to robił sprawozdawca telewizyjny — że mamy początek sezonu i stąd słabsza forma naszych piłkarzy. Nie chodzi mi jednak o porażkę, ale o styl w jakim została poniesiona. Nasza reprezentacja zagubiła gdzieś elementy nowoczesnego stylu. Gramy obecnie bardzo schematyczną piłkę, w której brak niestereotypowych rozwiązań, brak zmiany rytmu gry. To są elementy, nad którymi trener Górski będzie musiał sporo popracować. (ANS) POLSKA: Burzyński, Szymanowski (od 46 min. Rudy), Gorgon, Wawrowski, Zmuda, Ćmikiewicz, Lato (od 46 min. Benigier, od 75 min. Janas), Boniek (od 68 min. Kupcewicz), Deyna, Szarmach i Kmiecik.

ARGENTYNA: Gatti, Olquin, Carrascosa, Tarrantini, Gallego, Killer, Scotta (od 63 min. Houseman), Trobbiani (od 67 min. Ardiles), Luque, Bochini, Kempes.

Sędzia główmy Doerflinget (Szwajcaria).



Gazeta Południowa. 1976, nr 70 (26 III) nr 8698

Wczoraj do redakcji zadzwonił jeden z Czytelników. „Napisał Pan — oświadczył — że Polacy z Argentyną grali nieporadnie, ale przecież gdyby nie pech w strzałach, wygralibyśmy to spotkanie”. Faktycznie dwa razy poprzeczka ratowała Argentyńczyków przed utratą bramki, ale faktem jest również, że w kilku innych dobrych sytuacjach Polacy nie potrafili celnie strzelić.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden moment środowego spotkania — nie pierwszy to już raz nasza drużyna rozpoczyna spotkanie z wielkim animuszem. Podobnie jak na jesieni w pojedynku z Włochami w Warszawie — pierwsze minuty należały do nas. Akcje były szybkie, dużo grano bez piłki. Kiedy jednak po kilkunastu minutach efektów bramkowych nie było widać — nasi zawodnicy spuścili z tonu.

Zwracam uwag? na ten moment, bo dzisiaj w nowoczesnej piłce, aby myśleć o wygranej z silnym rywalem — trzeba grać na pełnych obrotach przez 90 minut. Trzeba przez cały mecz realizować konsekwentnie założenia taktyczne. Tymczasem taktyk? Polaków łatwo rozszyfrować — należy tylko przetrzymać pierwsze 15—20 minut i nie dać sobie w tym okresie strzelić bramki.

Środowe spotkanie było poligonem doświadczalnym dla trenera naszej reprezentacji. Próba była interesująca, ale niewiele wyjaśniła. Nie było w naszej drużynie piłkarza, do którego nie można by mieć żadnych pretensji. Stosunkowo najlepiej wypadł A, Szymanowski (ale grał tylko 45 min.), poprawny, był Gorgoń, Kmiecik, przez pierwsze 30 min. dobrze grał Deyna. O grze debiutantów nie chciałbym si? wypowiadać, muszą być poddani kolejnym próbom, które bardziej miarodajnie pozwolą ocenić ich przydatność do reprezentacyjnego zespołu.

Oczywiście innej drogi nie ma — w meczach towarzyskich i sparringowych trzeba eksperymentować, aby na olimpiadzie wystartować z dobrze przygotowaną drużyną. (ANS)