1979.04.21 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:0
Z Historia Wisły
Linia 9: | Linia 9: | ||
| wynik = 2:0 (0:0) | | wynik = 2:0 (0:0) | ||
| goście = Wisła Kraków | | goście = Wisła Kraków | ||
- | | ilość widzów = | + | | ilość widzów = 9-15.000 |
| sędzia = Kazimierz Kwiatkowski z Katowic. | | sędzia = Kazimierz Kwiatkowski z Katowic. | ||
| strzelcy bramek gospodarze = [[Tadeusz Pawłowski]] 63'<br>[[Tadeusz Pawłowski]] (g) 68' | | strzelcy bramek gospodarze = [[Tadeusz Pawłowski]] 63'<br>[[Tadeusz Pawłowski]] (g) 68' |
Wersja z dnia 11:06, 19 sie 2019
Śląsk Wrocław | 2:0 (0:0) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 9-15.000 | ||||||||||
sędzia: Kazimierz Kwiatkowski z Katowic. | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1979, nr 88 (21/22 IV) nr 10353
Zespół „Białej Gwiazdy” pojechał wczoraj rano do stolicy Dolnego Śląska, tam krakowianie przeprowadzili ostatni trening i dziś o godz. 16.30 Wybiegną na boisko, by stawić czoła drużynie gospodarzy.
Rozmawiałem przed wyjazdem z trenerem Orestem Lenczykiem. Był zmartwiony, pełen, obaw o losy meczu, gdyż drużyna pojechała w mocno osłabionym składzie. Henryk Maculewicz nie będzie mógł grać, gdyż w Mielcu, podczas meczu ze Stalą otrzymał kolejną „żółta kartkę”, Marek Motyka ma po meczu w Piotrkowie z młodzieżowym zespołem NRD uraz wewnętrzny jamy brzusznej, a Janusz Krupiński wrócił z tego samego spotkania z kontuzją kolana.
Michał Wróbel na odmianę z Lipska przyjechał z zapaleniem oskrzeli. Do tego wszystkiego jeszcze Zdzisław Kapka jest dopiero co po ekstrakcji chirurgicznej zęba, a Leszek Lipka ma spory krwiak na łydce.
Udział Maculewicza, Motyki, Wróbla i Kapki jest wykluczony, a Lipki i Krupińskiego wątpliwy. Czyli przyjdzie wiślakom grać w najlepszym razie bez czterech czołowych zawodników, a być może nawet bez sześciu.
W tej sytuacji szanse drużyny krakowskiej nie przedstawiają się zbyt różowo. Śląsk, wicemistrz Polski będzie z pewnością chciał udowodnić swą wyższość nad zespołem mistrzów (choć obie drużyny w tym cyklu rozgrywek dalekie są od formy sprzed roku), a że trafi na mocno osłabiony skład rywali ma pełne szanse osiągnięcia celu.
W czym można, upatrywać szansy wiślaków? Być może w tym, iż zawodnicy rezerwowi, zwykle siedzący na ławce, będą chcieli wykazać w tym meczu, iż należy im się miejsce w pierwszej drużynie. Czy tak jednak będzie? Czy rzeczywiście rezerwowi gracze potrafią zastąpić skutecznie swych bardziej doświadczonych kolegów?
Echo Krakowa. 1979, nr 89 (23 IV) nr 10354
W pojedynku mistrza z wicemistrzem Polski Drużynie „Białej Gwiazdy” zabrakło łutu szczęścia
SLĄSK — WISŁA 2:0 (0:0). Bramki strzelił Pawłowski w 63 i 66 min. gry. Sędziował p. Kwiatkowski z Katowic.
Widzów ok. 9000.
WISŁA — Holocher — Skrobowski, Budka, Płaszewski, Jałocha — Suder (od 46 min Gazda), Targosz, Lipka (od 75 min. Dzięgiel), Nawałka — Kmiecik, Krupiński.
Zgodnie z oczekiwaniami wiślacy wrócili ze stolicy Dolnego Śląska, z pojedynku z wicemistrzem Polski — bez punktu.
Występującemu w osłabionym składzie zespołowi krakowskiemu zabrakło na dodatek w tym prestiżowym występie przysłowiowego lutu szczęścia, który w sporcie odgrywa tak doniosłą rolę. Wisła, która, jak pisaliśmy w sobotę, musiała grać bez Motyki, Maculewicza, Kapki i Wróbla, przez długi czas dzielnie broniła się przed atakami gospodarzy. Aż przyszła 63 minuta meczu.
Wówczas Pawłowski znalazł się z piłką około 25 m przed bramką wiślacką i szykował się do strzału. Budka interweniował. ale wrocławianin zdążył strzelić. Holocher wybiegł nieco z bramki, by, mówiąc piłkarskim językiem „skrócić kąt”, piłka kopnięta przez Pawłowskiego uderzyła w nogę Budki, zmieniła kierunek lotu i ponad rozpaczliwie interweniującym Holocherem wpadła do siatki.
W tym momencie plan taktyczny wiślaków — a zakładali wywiezienie przynajmniej jednego punktu głównie poprzez koncentrację uwagi na grze obronnej — musiał ulec zmianie Krakowianie ruszyli do ataku, odkryli się, zaaferowani tym. by strzelić wyrównującą bramkę zapomnieli o asekuracji własnego przedpola i... padł drugi gol dla Śląska. Szybka Kontrakcja gospodarzy, podanie do Pawłowskiego. który z kilku metrów głową uderzył mocno piłkę, tak iż krakowski golkiper był bezradny.
W tym momencie było już praktycznie po meczu. Krakowianie próbowali jeszcze coś wskórać strzelić bramkę, ale nie byli w stanie, bo Krupiński w starciu z obrońcami wrocławskimi został kopnięty w nogę i grał z krwiakiem, który utrudniał mu przeprowadzanie skutecznych akcji, a Kmiecik miał po prostu słabszy dzień.
Oceniając grę wiślaków, trener O. LENCZYK powiedział: „Zdawałem, sobie sprawy jakie trudne zadanie nas czeka. Mimo osłabienia składu mogliśmy nie przegrać, gdyż Śląsk nie jest w wysokiej formie. Cóż, mimo ambicji moich zawodników, nie udało się zdobyć choćby jednego punktu. Zabrakło szczęścia. Tak bywa. Z dwójki debiutantów nie jestem w pełni zadowolony, Spodziewałem się więcej po Suderze. Dzięgiel grał krótko i też nie był to udany debiut. Ale obydwóch jak się to mówi zjadły nerwy. Myślę, iż w przyszłości winni być przydatni pierwszej drużynie”
„Dziennik Polski” nr 88, 89 relacja.