1983.02.05 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 67:74

Z Historia Wisły

1983.02.05, I Liga Koszykówki Kobiet, Finał A (o miejsca 1-6), 5. kolejka, Kraków, Hala Wisły,
Wisła Kraków 67:74 ŁKS Łódź
I:
II: 36:47
III:
IV:
Sędziowie: Głogowski, Kłoszewski Komisarz: Widzów:
Wisła Kraków:
Lucyna_Berniak-Januszkiewicz 14, Halina Iwaniec 28, Anna Jaskurzyńska 12, Małgorzata Niemiec 4, Tamara Czelakowska 4, Marta Starowicz 2, Aldona Patycka 3, Izabela Maj , Renata Wrona , Jadwiga Lubas 0,

ŁKS Łódź
Sędzicka 27, Sidorczyk 26, Janowska 9



Za : Sekcja Koszykówki Kobiet GTS "Wisła" Kraków, Wyniki Spotkań VII.1982 - XII. 1985

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1983, nr 25 (4/6 II) nr 11308

DLA KIBICÓW koszykówki, tej dobrej, ciekawej, emocjonującej, nie lada atrakcją winno być sobotnie spotkanie dwóch „odwiecznych” rywalek w koszykarskiej ekstraklasie Wisły i ŁKS-u.

Łodzianki, obrończynie mistrzowskiego tytułu, przyjeżdżają pod Wawel na mecz kończący pierwszą rundę finałowych zmagań, przyjeżdżają, zdając sobie sprawę, iż porażka może już całkowicie przekreślić ich szanse obronienia krajowego prymatu. A więc przyjeżdżają zdecydowane mecz wygrać! Wisła, która od szeregu tygodni toczy zaciętą walkę o utrzymanie się na prowadzeniu w tabeli, a w całokształcie rozgrywek o odzyskanie mistrzowskiego tytułu, staje więc przed bardzo trudnym zadaniem. Jak zwyciężyć łodzianki, drużynę która w zgodnej opinii fachowców, ma zdecydowanie najsilniejszy skład osobowy w polskiej ekstraklasie, która winna być bezapelacyjnym mistrzem kraju, zdobyć tytuł „w cuglach”, tak jak to przed paru laty czyniła Wisła Ludwika Miętty. Janowska — uznana w międzynarodowych plebiscytach za jedną z pięciu najlepszych koszykarek Europy, Wołujewicz-Sędzicka, pierwsza skrzydłowa reprezentacji Polski, a obok nich wysokie, sprawne, bojowe — Sidoruk, Janowicz, Badacha, Cała, Warmuzek, Gumowska.

Lecz mimo tej plejady gwiazd, łodzianki spisują się nie najlepiej w rozgrywkach, poprzegrywały szereg meczów, nawet na swoim terenie. A więc są drużyną „do ogrania”, co zresztą uczyniła już raz, w tym sezonie, Wisła, wygrywając w pierwszej rundzie, w Krakowie. Czy znów dokaże tej sztuki? Liczymy bardzo na to, a także na wielkie emocje. Podopiecznym Piotra Langosza nie brakuje serca i ochoty do Walki. Dysponują świetną grą obronną, potrafią szybko i skutecznie zaatakować, a gdy jeszcze są w dobrej dyspozycji rzutowej ..

Sądzę, że w sobotni wieczór, hala przy ul. Reymonta, wypełni się kompletem publiczności, i że publiczność ta nie będzie miała powodów do narzekań, że obejrzy zawody na wysokim sportowym poziomie, a swym dopingiem wspomoże krakowianki w walce z bardzo trudnym przeciwnikiem.

Wisła ma przed sobą, nie licząc sobotniego, jeszcze pięć meczów, w tym trzy wyjazdowe — ze Ślęzą, Lechem i ŁKS-em, a więc by utrzymać prymat będzie musiała się ogromnie ciężko napracować. Trener Langosz, stwierdził kilka tygodni temu, że: „jeśli nie przegramy u siebie żadnego meczu, a z wyjazdów przywieziemy trzy zwycięstwa, to powinno być nieźle”. Jak do tej pory krakowianki u siebie nie doznały porażki, z dwóch wyjazdów przywiozły jedną wygraną.

Na razie więc wszystko się zgadza z obliczeniami i nadziejami Langosza. Czy po sobotnim spotkaniu nadal wszystko będzie zgodne z trenerskimi prognozami — zobaczymy. Oby! Bardzo ciekawy mecz odbędzie się w Poznaniu pomiędzy AZS-em a współliderem rozgrywek — Włókniarzem Pabianice. Ewentualne potknięcie włókniarek byłoby wodą na młyn wiślaczek.

AZS jest trudnym do pokonania przeciwnikiem i Włókniarz staje przed bardzo ciężką próbą.

Trzeci w puli finałowej mecz rozegrano wczoraj, także w Poznaniu, gdzie Lech wygrał ze Ślęzą 74:55.

W puli spadkowej, w tym tygodniu, nie ma gier



Echo Krakowa. 1983, nr 26 (7 II) nr 11309

OCZEKIWANY z dużym zainteresowaniem mecz koszykarek Wisły z ŁKS-em, przyniósł wygraną broniącym tytułu łodziankom, które w hali przy ul. Reymonta wykazały większą odporność nerwową i, co najistotniejsze, lepszą skuteczność od rywalek. Przy porażce pabianickiego Włókniarza z AZS w Poznaniu 69:78, na czele tabeli nadal znajdują się Wisła i Włókniarz, ale ŁKS ma do nich już tylko jeden punkt straty. Rozgrywki, im bliżej końca, są coraz ciekawsze.

WISŁA — ŁKS 67:74 (36:47).

Najwięcej punktów: dla Wisły — Iwaniec 28, Januszkiewicz 14, Jaskurzyńska 12, dla ŁKS — Sędzieka 27, Sidoruk 26, Janowska 9. Sędziowali b. dobrze pp. Głogowski z Zielonej Góry i Kołoszewski z Lublina. Tłumy ludzi wypełniły halę Wisły już na długo przed rozpoczęciem gry. Spodziewano się w tym pojedynku wielkich emocji i zażartej walki o zwycięstwo. I zgodnie z oczekiwaniami emocji nie brakowało. Zawodniczki tak jednej jak i drugiej drużyny włożyły w grę maksimum wysiłku, woli walki, serca, co sprawiło, iż widowisko było naprawdę ciekawe, choć poziom meczu słaby.

Łodzianki i krakowianki przystąpiły do walki ogromnie zdenerwowane i tej nerwowości nie pozbyły się przez cały mecz. I to właśnie było przyczyną, że mnożyły się niedokładne podania, błędy „kroków”, dużo było fauli, także niecelnych rzutów. Po prostu koszykarki obu zespołów były bardzo — wskutek tremy — usztywnione. Bardziej jednak spięte były wiślaczki. Nie trafiały nawet spod samego kosza, przestrzeliwały masę rzutów, osobistych, nawet tak zwykle pewne w ich egzekwowaniu zawodniczki jak Januszkiewicz czy Iwaniec. Gdyby zespół Wisły wykorzystał tylko wszystkie rzuty osobiste, zapewne wygrałby mecz! Początek był pomyślny dla podopiecznych trenera P. Langosza. Świetne akcje Iwaniec, kilka przechwyceń piłki, celnych rzutów i Wisła objęła prowadzenie.

Jednak , w miarę upływu czasu ŁKS się rozkręcał. znakomicie grała w tym okresie Sidoruk, dobrze Sędzicka i w 7 min. łodzianki wyszły na prowadzenie. Wiśle gra się nie kleiła, brakowało celnego rzutu z półdystansu. Jaskurzyńska i Niemiec nie mogły poradzić sobie w walce pod tablicami z wysokimi rywalkami.

Przewaga ŁKS-u rosła Po zmianie stron rozpoczął się szturm wiślaczek. Szybkie akcje, dobra gra w obronie i przewaga łodzianek maleje. W 26 min. krakowianki obejmują prowadzenie 59:57. Jednak ŁKS nie rezygnuje z walki. Do 35 min. trwa równy bój, to dwa pkt. przewagi jednej z drużyn, to remis. Teraz jednak następuje przełomowy moment zawodów. Patycka trafia spod kosza, za chwilę znów rzuca niedokładnie, riposty łodzianek kończą się celnymi rzutami. 69:63 dla ŁKS i wiślaczki tracą nadzieję, załamują się, rywalki powiększają przewagę do 11 pkt. (74:63) i pewnie zwyciężają.

Nie było w sobotę tak w Wiśle jak i w ŁKS ani jednej koszykarki, która by nie miała słabych okresów gry, nie popełniała błędów. Wisła doznała porażki, bo brakło w jej szeregach, poza Iwaniec, zawodniczki, która by potrafiła celnie rzucić do kosza. Słaba dyspozycja rzutowa, zaważyła, w głównej mierze, na przegranej. Nie można jednak mieć do wiślaczek większych pretensji. Walczyły jak mogły, a że przegrały... No cóż, sporcie bywa, (lang)

Gazeta Krakowska. 1983, nr 31 (7 II) nr 10600

Dramatyczny mecz w hali przy ul. Reymonta

Osamotniona Iwaniec...

Sobota, hala przy ul. Reymonta. Komplet widzów, atmosfera wielkiego meczu. Na parkiecie koszykarki WISŁY i ŁKS. Stawką — kto wie czy nie tytuł mistrzyń Polski. Mówi trener łodzianek JANUSZ KANTORSKI: O zwycięstwie w tym meczu zadecyduje lepsza dyspozycja nerwowa. W obronie będziemy się starali zneutralizować — Halinę Iwaniec, ma to robić Janowska”. Trener wiślaczek PIOTR LANGOSZ jest bardzo zdenerwowany: „Przez cały tydzień nie trenowała kontuzjowana Jaskurzyńska, ale dziś — zaryzykowałem i wybiegnie na parkiet. Będziemy się starali ograniczyć swobodę działania najskuteczniej atakującej — Sędzickiej, zobaczymy czy uda się to Januszkiewicz”.

Rozpoczyna się mecz. Zacięta, zażarta walka o każdą piłkę.

Januszkiewicz nie może upilnować Sędzickiej, która raz za razem z dystansu i z półdystansu trafia celnie do kosza. W zespole łódzkim dzielnie sekunduje jej Sidoruk, te dwie koszykarki zdobyły do przerwy 39 pkt. (!) na 47 rzuconych przez ŁKS. W Wiśle ciężar gry bierze na siebie Halina Iwaniec, nie tylko wyśmienicie rozgrywa, ale bezbłędnie trafia do kosza mimo agresywnego krycia ze strony Janowskiej. Po kilku minutach trener Kantorski zmienia ustawienie, opiekę nad Iwaniec przejmuje Sidoruk.

Początkowo prowadzi Wisła, w 7 min. łodzianki po raz pierwszy wychodzą na prowadzenie, grają lepiej i konsekwentniej w ataku, dobrze zbierają piłki na tablicach i do przerwy prowadzą 11 pkt.

W przerwie trener reprezentacji Ludwik Miętta mówi: „Wcale nie jest pewne, że ŁKS wygra ten mecz, łodzianki tracą siły, wszystko teraz zależy od postawy Wisły”

I rozpoczyna się szturm wiślaczek. Zaczynają grać bardzo agresywnie w obronie, szybciej watakuichoćw23min.za 5 osobistych spada Starowicz, krakowianki systematycznie odrabiają straty. Łodzianki jakby stanęły w miejscu. W 27 min. na tablicy widnieje remis 53:53, w 29 min. Wisła prowadzi już 59:57. Wystarczyło teraz pójść za ciosem, odskoczyć od rywalek na 4—6 punktów, a byłoby chyba po meczu. Ale w Wiśle znowu mnożą się niecelne rzuty, nikt w tym przełomowym momencie nie potrafił wesprzeć Iwaniec. W 33 min. jest jeszcze remis 63:63, ale następne 5 minut jest feralne dla krakowianek. Ani jednego punktu! A w drużynie łódzkiej, która jakby odzyskała siły znowu celnie rzucają Sędzicka i Sidoruk.

Przewaga łodzianek rośnie do 11 pkt. i wiadomo, że mecz jest już przegrany. Zasłużenie wygrywa ŁKS 74:67 (47:36).

Zasłużenie — bo miał w swoich szeregach dwie świetne koszykarki (Sędzicką i Sidoruk).

Słabiej w ataku zagrała Janowska. Ale za to w obronie pod własną tablicą zebrała mnóstwo piłek. Wisła przegrała ten arcyważny pojedynek, bo sama Iwaniec nie była w stanie pokonać rywalki. Sobotni mecz zupełnie nie wyszedł Starowicz, tylko parę minut dobrej gry miała Januszkiewicz, a Jaskurzyńska po kontuzji nie stanowiła dużego zagrożenia dla łodzianek.

Punkty dla Wisły: Iwaniec 28, Januszkiewicz 14, Jaskurzyńska 12, Niemiec i Czelakowska po 4, Patycka 3, Starowicz 2. Dla ŁKS: Sędzicka 27, Sidoruk 26, Janowska 9, Janowicz 6, Badocha 4, Cała 2


Gazeta Krakowska. 1983, nr 32 (8 II) nr 10601

Kto mistrzem? Jeszcze raz chciałbym wrócić do sobotniego meczu koszykarek Wisła — ŁKS. Takie spotkania chciałoby się oglądać częściej. Niesamowita ambicja, waleczność dramatyczny przebieg wydarzeń, to wszystko musiało przypaść do gustu kibicom, choć sympatycy „Białej Gwiazdy” opuszczali halę nieco zawiedzeni.

Ich pupilki przegrały, a przecież zwycięstwo Wisły w tym meczu dawało krakowiankom w 90 procentach tytuł mistrzyń kraju.

Przed nami jeszcze 5 spotkań i wszystko wskazuje na to, że zacięta walka między —pierwszą trójką (Włókniarz, Wisła, ŁKS) trwać będzie do ostatniej kolejki. W sobotę wiślaczki przegrały, ale i tak są w niezłej sytuacji. W najbliższą niedzielę podejmują u siebie Włókniarza Pabianice, drużynę, która imponuje świetną grą w defensywie. Dotychczasowe 3 pojedynki wygrały pabianiczanki, teraz — jeśli krakowianki marzą o złotym medalu muszą pokonać rywalki. Wyjazdowe mecze we Wrocławiu ze Ślęzą i w Poznaniu z Lechem są do wygrania, zakładając dobrą formę krakowianek, podobnie jak mecz u siebie z AZS Poznań. Czyżby w takim układzie miał decydować ostatni mecz w Łodzi z ŁKS? I tak i nie. Jeśli łodzianki zgubią np. punkt w Pabianicach (a tam szalenie trudno o wygraną) — ostatnie spotkanie w Łodzi może już nic nie zmienić. Oczywiście są to wszystko teoretyczne rozważania, osobiście przypuszczam, że W lidze koszykarek doczekamy się jeszcze niejednej sensacji takiej jak choćby w ostatnią sobotę porażka Włókniarza w Poznaniu z AZS.

Z tej wyrównanej walki najbardziej cieszy się trener reprezentacji Ludwik Miętta.

Bo tylko w ostrej rywalizacji rodzą się wysokiej klasy zawodniczki. A w tym sezonie reprezentację czekają trzy bardzo poważne imprezy: mistrzostwa świata w Brazylii, Universjada w Kanadzie i mistrzostwa Europy na Węgrzech.

(ANS)



"Dziennik Polski" strona 6